Moje myśli były daleko i tylko wyuczone umiejętności sprowadziły mnie do tego pomieszczenia.
- Możesz zrobić – burknęłam niezrozumiale, siadając na jednym z krzeseł. Wyłożyłam na stół mały notatnik, z którym przeważnie się nie rozstawałam, bo skrywał w sobie niejedną ważną dla mnie rzecz, i otworzyłam go na czystej stronie.
- Wszystko w porządku? - spytał Vin, widząc jak nieudolnie próbuję połączyć jakieś klocki skomplikowanej układanki.
- Taaaa, chyba wszystko.
- Pomóc ci w czymś? - przysiadł się obok.
- W sumie – zaczęłam, kombinując. - Jak dobrze znasz Alucarda?
Vin zrobił zdziwioną minę.
- Zakochana? - spytał, a ja spaliłam buraka od razu go kontrując:
- Coś ty – prychnęłam. - W tym zarozumiałym idiocie, który myśli, że może mieć wszystko za jedynie piękny uśmiech? Pytam, bo ostatnio… - Zawahałam się przez moment. Czy mogę powiedzieć o dziwnym incydencie Vincentowi? Nie żebym mu nie ufała, ale wrażenie tego, który coś z tym zrobi, sprawia Makube, a nie Vin. Jednak spróbowałam. - … ostatnio, na misji zaatakował nas jakiś mężczyzna. Nie widziałam jego twarzy, ale skądś kojarzę jego głos. Nie umiem go tylko dopasować do żadnej z postaci, która może uchodzić za potencjale zagrożenie.
- Hmm – Vin zamyślił się. - To trudne, przyznaję, ale…. Może warto spytać Alucarda? Nie wiem, może będzie go skądś kojarzył, albo ktoś z Hellsing'a?
- Nie wiem – odchyliłam się na krześle, zmęczona samym myśleniem. Oj coś czuję, że zasnę jak dziecko. - Nie chcę go pytać, bo wyjdzie, że choć trochę mnie to interesuje.
- Oj, masz kompleksy niższości? - zaśmiał się.
Spojrzałam na niego wrogo.
- Nie, ale – przygryzłam końcówkę długopisu. - Chcę po prostu dojść do tego sama i pokazać mu, że też coś potrafię.
Woda w końcu dała o sobie znać, więc Vin szybko podbiegł do pieca i wyłączył gaz, nalewając wrzącej wody do dwóch kubków, gdzie były już torebeczki z herbatą.
- Przykro mi Nat, ale ci nie pomogę. Naprawdę chcę, ale ja tego gostka nawet na oczy nie widziałem.
- Wiem – przyznałam ze smutkiem. - Muszę dać sobie radę sama.
- Nie znam go – odparł obojętnym tonem wampir.
Kiedy ponownie spotkaliśmy się na misji moja ciekawska strona nie wytrzymała. Musiałam go wypytać o tego tajemniczego mężczyznę, ale on także nic nie wiedział. W tamtym momencie wróciłam do punktu wyjścia.
- Szkoda – westchnęłam.
- A co ci tak na nim zależy? - zainteresował się nagle. Wydało mi się to bardzo dziwne.
- Takie problemy wolę dusić w zarodku – odparłam, a Alucard zaśmiał się donośnie. - Z czego się śmiejesz?!
- Nie wierzę, żebyś sobie z nim poradziła – poklepał mnie po głowie, a ja szybko uciekłam spod jego dotyku. Wnerwiał mnie dziś coraz bardziej. - Weźmy pod uwagę to, że ostatnio nie pokazałaś zbyt wiele, kiedy nas zaatakował.
- Bo to był atak z zaskoczenia! - warknęłam donośnie, zaciskając dłonie w pięści.
- Musisz być gotowa na takie ataki – przystanął i zwrócił się w moją stronę. - Co byś zrobiła, gdyby teraz nagle się tu pojawił.
Zastanowiłam się przez chwilę. Nie byłam tak szybka ani silna jak Alucard, więc najpewniej atak zostawiłabym w jego rękach, a ja….ja….
- Nie wiem – przyznałam, spuszczając głowę.
- No to spójrz. Podaj mi swoją dłoń. - Niepewnie wyciągnęłam przed siebie rękę, a wampir ja chwycił, przyciągając mnie do siebie.
Jego prawda ręka spoczęła na moich plecach, druga, lewa mocno trzymała rękę. Poczułam się niepewnie i szybko chciałam uwolnić się z tego uścisku, ale on go jedynie wzmocnił.
- Uspokój się – szepnął. - Gdybym chciał cię zabić, to już dawno bym to zrobił kotku.
- Nie nazywaj mnie kotkiem! - syknęłam, mrużąc oczy.
Wcale, a wcale nie podobało mi się to co robił, ale też nie byłam pewna co w ogóle zamierza. Wampir zbliżył twarz ku mojej szyi, jego kły błysnęły, więc zrobiłam krok do tyłu. Nic to nie pomogło, bo mocno mnie trzymał.
- Alucard, puszczaj! - wydarłam się na niego.
- Taki apetyczny kąsek? - przeraziłam się tonem jego głosu.
Zadrżałam ze strachu. Mimo, że wiedziałam, że któregoś dnia może Alucardowi odbić i rzuci się na mnie ze wściekłością w oczach, to odsuwałam te myśli na bardzo dalekie tory.
- Pakt wyraźnie mówi…
-… że ma ci włos z głowy nie spaść i vice versa – uciął zwięźle. - Czy ja cię krzywdzę?
Oniemiałam.
- Nie, ale to jest…
- …. molestowanie? - mogłam wyczuć, że się uśmiechnął. - Odrobina zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziła, Natalie.
Wampir pchnął mnie na ścianę, ściągając mój biały płaszcz Iscariot, który z szelestem opadł na ziemię. Za wszelką cenę próbowałam się uwolnić z jego żelaznego uścisku, ale szybko nadchodzący strach mnie sparaliżował. Kiedyś nie miałam oporów, żeby oddać swoje ciało byle komu, ale teraz…Teraz było inaczej i bardzo chciałam, aby się to skończyło.
Na brzuchu poczułam zimną jak lód dłoń wampira, która powoli sunęła w górę, jego kły zahaczyły o skórę zaraz obok tętnicy, a jego noga znalazła się między moimi udami, rozsuwając je lekko.
- Przecież wiesz jak to jest – szepnął mi do ucha takim tonem, że przez chwilę myślałam, że zwymiotuję. Żołądek podszedł mi do gardła, a z oczu popłynęły łzy. - Nie raz to robiłaś.
Czym mogłam się obronić?
- Więc to nie będzie żaden problem.
Myśl.
Jego dłoń zacisnęła się na moich nadgarstkach i przyszpiliła je do ściany, tuż na moją głową, którą spuściłam w dół, byle by na niego nie patrzeć. Czułam się brudna i słaba. Na samą myśl co za chwilę nastąpi, przewidywałam swoją natychmiastową śmierć, poprzez samobójstwo.
- Twoja krew tak słodko pachnie – przeciągnął nosem po mojej szyi, obojczyku, a potem uniósł moją brodę i spojrzał w zaszklone oczy.
- A co to? - zdziwił się, robiąc zaskoczoną minę. - Dlaczego płaczesz? Przecież dla ciebie to żadna nowość.
Obiecałam sobie szybką śmierć z własnej ręki.
- Czy… czy ty kiedykolwiek… coś czułeś? - spytałam, łamiącym się głosem, wpatrzona w jego czerwone, gasnące tęczówki. - Miałeś kogoś na kim ci zależało? Kochałeś tę osobę i byłeś gotów oddać za nią życie? Czy...czy od zawsze pałałeś nienawiścią do rodzaju ludzkiego, mordowałeś, plądrowałeś, gwałciłeś?
Alucard wydał się totalnie zbity z tropy, co bardzo mnie zdziwiło, bo wywołanie u niego takich uczuć (jeśli jakieś ma), mijało się z cudem, z tego co mówił mi Alex, Makube i Vin.
- Lubisz grać nieczysto? - spytał, luzując trochę uścisk, jednak jego druga ręka złapała mnie za brodę i przybliżyła w swoim kierunku.
- Tak jak ty – syknęłam. - Życie nauczyło mnie, że nie wszystko idzie po twojej myśli.
- Jaka zuchwała. Naszła cię odwaga?
Alucard był coraz bliżej, a ja mogłam dostrzec w jego spojrzeniu prawie wszystko. Nagle poczułam jego zimne wargi na swoich, lecz zdekoncentrowana tym szybkim gestem, zastygłam w bezruchu, bezmyślnie zamykając oczy. Po chwili usłyszałam jego śmiech.
- A nie mówiłem – odepchnął mnie. - Takie jak ty nie pozbędą się raz nabytego doświadczenia.
W tamtym momencie straciłam wolę walki o lepsze jutro.