czwartek, 31 października 2013

Rozdział Specjalny Avengersi obchodzą Halloween?

Z okazji Święta Halloween, mam zaszczyt wam przedstawić oto taką notkę.
Rozdział nosi tytuł: "Avengersi obchodzą Halloween?"
Haaaaa. Podoba mi się. Mówię wam do tej piosenki napisałam ten bonusowy rozdział. Byliście tacy grzeczni i czytaliście moje wypociny, więc macie. Dobrej zabawy w święto Halloween życzą Avengersi i dwóch Bogów Asgardu, oraz JA.
Proszę link do piosenki. Nie wiem czemu, ale z jednej strony pasuje do Halloween, a z drugiej do świąt Bożego Narodzenia. xD.  --> http://www.youtube.com/watch?v=U9UWR49ew-A
TO NIE JEST SPOILER!!! 

W tym roku wieża Stark Tower została przyozdobiona w bardzo odbiegający od normy sposób. Mianowicie: na lądowisku dla Iron Mana został rozłożony rząd dyń, które świeciły jasnym światłem. ( Tony oczywiście musiał się popisać swoimi zdolnościami i włożył do nich bardzo mocne lampy, a dynie można było zobaczyć nawet z odległości kilometra). Nad każdym wejściem wisiały przeróżne ozdoby związane ze świętem Halloween: nietoperze, wiedźmy, kościotrupy itp. Oczywiście wszyscy Avengersi zostali zaproszeni na imprezę. Avengersi, oraz SHIELD. ( Pepper się uparła. Powiedziała, że to niegrzecznie nie zaprosić Tarczy ). W wielkim pokoju, w którym miała odbyć się główna impreza, stoliki zostały udekorowane i przyozdobione czaszkami. Płyty z przekąskami stały na wielkim stole, który wstawiono specjalnie z tej okazji. W tle leciała cicha muzyka, dodająca temu wszystkiemu efektu. Zegar ze śmiercią wybijał już ósmą.
- Jarvis zaczynamy - Polecił Tony, stawiając na stole butelki z przeróżnymi trunkami.
W jednej chwili drzwi windy otworzyły się, a w nich stanęli mściciele. Tym razem nie mieli na sobie swoich bohaterskich strojów, tylko luźne ubrania z z dodatkami halloweenowymi, oraz paczki z cukierkami i innymi pysznościami. Po krótkim przywitaniu, każdemu został wręczony kieliszek z szampanem.
- Za tegoroczne święto Halloween - Krzyknął Rogers, a wszyscy jak jeden mąż unieśli kieliszki.
                                                                      *-*
- Wytłumaczyłeś Thorowi o co chodzi w Halloween? - Spytała Natasha, opierającego się o stół Starka.
Tony zaśmiał się pod nosem, widząc jak gromowładny przygląda się jeden z dyń i próbuje do niej mówić.
- Oczywiście - Stwierdził, nie umiejąc się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem.
Wdowa machnęła na niego ręką i oddaliła się, nie mogąc znieść widocznej złośliwości. Zaraz jednak jego uwagę przykuł jakiś ruch przy widzie. Do pomieszczenia weszły jeszcze cztery osoby. Thor jak na zawołanie znalazł się przy Jane, otrzymując na powitanie uderzenie w twarz, lecz znając Panią astrofizyk, nie gniewała się długo i już po chwili lgnęła do niego, a w jej oczach zagościły łzy radości. Darcy zauważywszy Clinta, podbiegła do niego i zaczęła mówić jak katarynka.
Tony skrzywił się, widząc kto jeszcze zagościł w jego domu.
- Bracie - Gromowładny rozweselił się, podchodząc do Lokiego z szeroko otwartymi ramionami. Kłamca widząc zamiary Thora, odsunął się szybko, wystawiając Ellie na uścisk brata. Dziewczyna przyjęła go z wielką radością, a uwadze Tony'ego nie uszło jej spojrzenie, którym spiorunowała młodszego.
Całe szczęście, że Loki nie stanowi już zagrożenia. Ellie nad wszystkim panuje i nie pozwoli na jego wybryki.
                                                                                    *-*
Już nie całe dziesięć minut potem, impreza rozkręciła się na całego. Wszyscy, albo tańczyli, albo spożywali w dużej ilości alkoholu. ( Chyba wiecie jaki barek ma Tony, a w szczególności co w nim ma :D dop. autorki )
Thor tańczył z Jane, nadal trzeźwy. Do jego upicia potrzeba co najmniej z dziesięć trunków z barku Tony'ego. Jak nie więcej. Darcy chodziła za Clintem tam i z powrotem, na co Natasha zareagowała w bardzo subtelny sposób. Mianowicie: podeszła do Bartona i na środku pokoju pocałowała go, na co wszystkim oczy rozszerzyły się jak pięciozłotówki. Loki i Ellie stali na balkonie i o czymś dyskutowali, żwawo gestykulując. Steve razem z Bannerem, Nickiem, oraz agentką Hill i Coulsonem także rozmawiali. Stali w niewielkiej grupce pod ścianą, tuż przy jednym z licznych telewizorów. Tony natomiast pił kolejną porcję szkockiej, która z każdym łykiem paliła gardło, lecz jednak tera mu to nie przeszkadzało. Myślami był gdzieś indziej. Za chwilę miała wybić północ, a wtedy wszyscy zobaczą jego geniusz.
- To będzie widowisko - Mruknął pod nosem.
- Jakie widowisko?
Pepper położyła dłoń na jego ramieniu i zbliżyła się znacznie, aby złożyć na jego policzku przelotny pocałunek.
- Żadne - Odparł szybko
Kobieta zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
- Co ty knujesz?
- Nic nie knuję
- Przecież widzę. Tony wtedy kiedy masz taki wyraz twarzy, zawsze coś kombinujesz. - Wyjaśniła i przejechała mu ręką po torsie.
- Jaki wyraz? - Spytał, wędrując wzrokiem za jej ręką, a potem spojrzał prosto w jej oczy.
- Patrzysz zamyślonym wzrokiem gdzieś w dal i nie słyszysz jak ktoś coś do ciebie mówi.
- Naprawdę - Uśmiechnął się - Więc muszę nauczyć się tak kłamać, oraz przybierać neutralny wyraz twarzy jak Loki.- Zniżył się i już miał ją pocałować, kiedy usłyszał koło siebie cichy śmiech.
- Lata praktyki człowieku z żelaza - Powiedział ironicznie Loki i zmierzył go przenikliwym spojrzeniem.
- Dlaczego Ellie jeszcze cię toleruję? - Skrzywił się milioner, jednak zaraz się uśmiechnął, kiedy zobaczył wściekłą twarz pół-boga.
O tak Loki się wściekał, kiedy ktoś chociaż spojrzał na Ellie, a teraz Stark jeszcze go obraża, wplątując ją do tego.
Już miał zamiar solidnie mu przywalić kiedy między nimi stanęła szatynka.
- Czy chociaż w ten dzień możecie się nie kłócić. Mamy Halloween, a nie pokaz walk. Macie się uspokoić obydwaj. - Powiedziała wszystko na jednym tchu, posyłając każdemu z osobna mrożące krew w żyłach spojrzenie.
Nagle zegar wybił północ.
- Proszę Pana już czas - Oznajmił mechanicznym głosem Jarvis.
- Tony? - Zwróciła się do niego Pepper. Ten jednak nic nie odpowiedział tylko szybkim krokiem przeszedł odległość dzielącą go od balkonu.
- Uwaga! - Krzyknął, aby zwrócić na siebie spojrzenia wszystkich zebranych. - Teraz zostaniecie przyćmieni moim geniuszem. Jako, iż nim jestem zapraszam wszystkich na zewnątrz.
Jak na zawołanie, każdy wyszedł na balkon, a w tłumie nie zabrakło cichych pytań o co chodzi.
Tony Stanął na środku plecami do miasta i rozłożył ręce.
- Stoję przed wami jako największy miliarder, geniusz, playboy....
- Zaczniesz w końcu - Przerwał mu Loki.
Stark zignorował jego słowa i mówił dalej.
- Przedstawiam wam moje nowe dzieło.
Z tymi słowami, za jego plecami, z podłoża wysunęło się coś na wzór karabinu maszynowego.
- Pozabija nas - Gdzieś w tłumie, Darcy trzymała się kurczowo ramienia Thora i cicho mamrotała.
Działko po chwili zaczęło strzelać. Ale nie nabojami, tylko sztucznymi ogniami.
Niektóre po wybuchu miały kształt dyń, inne kościotrupów i napisów Halloween. Tylko jedna była wyjątkowa. Kiedy i ona uniosła się wysoko w powietrze, zamarła na bezchmurnym, granatowym niebie, by po chwili rozbłysnąć gamą kolorów. A przedstawiała postać każdego Avengera, agenta tarczy, czy przyjaciela.
To był najpiękniejszy wieczór w historii imprez u Tony'ego. Niebo świeciło milionami kolorów i zgasło, by na powrót przedstawiać wizerunki postaci z Halloween. Każdy miał kieliszek w ręce, lecz nie upił z niego, ani łyka. Był zbyt zajęty przyglądaniu się temu pięknemu spektaklowi, którego nie zapomni do końca życia. Może i Halloween to święto odnoszące się do święta zmarłych, ale nawet ci, którzy już opuścili ten świat, ucieszyliby się na ten widok.
                                                                    *-*
Gdzieś o drugiej nad ranem, impreza definitywnie została zakończona. Wszyscy udali się do swoich domów, tylko ci, którzy nie potrafili ustać na własnych nogach, mogli przenocować w Stark Tower. Na taką propozycję zdecydowali się Natasha i Clint. Nie to, że Wdowa była totalnie pozbawiona świadomości, ale to Barton słaniał się na nogach. Thor mimo wlania w siebie hektolitrów alkoholu, dalej pozostawał przy zdrowych zmysłach i w porę razem z Jane i Darcy się ulotnili. Darcy sięgała już po kolejne kieliszki, ale gromowładny był stanowczy i przełożył ją sobie przez ramię, na co ona zabełkotała niewyraźnie i najzwyczajniej w świecie zasnęła. Nick kulturalnie odprowadził Coulsona, a później agentkę Hill do domu, potwierdzając się w przekonaniu, że Stark to jednak umie wszystkich zadziwić. Pepper odwiozła Bannera i Stev'a życząc im dobrej nocy. Ostatnimi, którzy wyszli byli Loki i Ellie, którzy w dalszym ciągu stali na balkonie. Gdyby nie przypadkowe ziewnięcie dziewczyny, bóg wie ile by tam jeszcze byli. Ellie podziękowała Tony'emu z całego serca, za piękne sztuczne ognie i ucałowała przyjaciółkę na pożegnanie, po czym wzięła Lokiego pod ramię i razem opuścili wierzę.

                                                                                 *-*
- Sztuczne ognie były przepiękne - Powiedziała Ellie, pocierając sobie ręce, aby choć trochę się rozgrzać.
-  Stark lubi się popisywać. - Oznajmił cierpko Loki.
- Podobały ci się przyznaj - Spojrzała na niego z ukosa
W odpowiedzi dostała tylko ciche prychnięcie, ale w głębi duszy wiedziała, że jemu też się podobało. Musiał wtedy stracić na chwilę kontakt ze światem, ponieważ podczas tego przepięknego spektaklu, zaczął się uśmiechać.
- Jak tam chcesz. - Powiedziała i szybko go wyprzedziła, zagradzając mu drogę.
On spojrzał na nią zdziwiony tym zachowaniem.
- Prezent z okazji twojego pierwszego święta Halloween.
Nim zdążył o cokolwiek zapytać, poczuł jej usta na swoich. Ellie oparła dłonie o jego tors i stanęła na palcach, aby być jeszcze bliżej niego. Loki oplótł ją w pasie, nie dając szansy na wycofanie się. Chociaż wiedział, że ona tego nie planowała. Stali tak razem na środku chodnika, w świetle księżyca i milionów gwiazd i nic nie mogło przerwać tej wspaniałej chwili. Na imprezie siłą musiał się powstrzymywać od tego, żeby jej nie pocałować i mimo, że teraz widziało ich mnóstwo ludzi, on nie mógł przestać. Przyciągnął ją bliżej siebie, zmniejszając dystans do zera, a z jego piersi wydarł się cichy jęk. Ellie uśmiechnęła się i odrywając się od Lokiego, objęła go w pasie, kładąc głowę na piersi.
- Kocham Cię. - Szepnęła,zamykając oczy


































niedziela, 27 października 2013

KONKURS HALLOWEEN !!!

Uwaga. W związku z nadchodzącym świętem Halloween, mam dla was konkurs. Napiszcie krótkie opowiadanie związane z Halloween. Może być o wszystkim: pieskach, kotkach, masochistycznym facecie, który lubi lizaki :D. Prace można wysyłać na email: incubus7@vp.pl
Zwycięska praca zostanie opublikowana na moim blogu.
Każdy może wziąć udział, niezależnie od wieku, płci, poglądów politycznych. Chodzi o dobrą zabawę przy pisaniu. Przelać swoje myśli na ekran komputera i móc się nimi dzielić ze wszystkimi. :D
Prace można przysyłać do 30.10.2013. Czas was nagli, więc zakasać rękawy i do dzieła. Powodzenia. 

sobota, 26 października 2013

Rozdział 8

Witam wszystkich drogich czytelników. Związku z tym, że laptop w końcu do mnie wrócił, mogę zacząć ponownie udostępniać notki na blogu "Nie jesteś sam". Bardzo się cieszę, że tak miło komentujecie wpisy i oczywiście czytacie je. Pojawiła się nowa karta pt. "Facebook". Na premierę Thora The Dark World, niestety nie jadę, oh moja dusza płacze. Jadę dzień później, bo kochana mama mnie wtedy zabierze do kina. Teraz dusza ma się raduję.
Asia Stróż - Dziękuję za pozytywne komentowanie i chęć czytania.
Hatremaya - Dziękuję, za nakrzyczenie na mnie. Może to dziwne, ale coś się we mnie poruszyło i natchnęło mnie. Mam pomysły na dalszy rozwój akcji. Bardzo lubię węże i wilki :D Hater
No więc bez dalszych ceregieli, zapraszam na rozdział 8.Aha co do tych liter po myślnikach, to ja będę pisać z dużej. Przyzwyczajenie.


Niena­widzę świata, niena­widzę siebie sa­mego a jed­nocześnie mam ochotę z kimś się zo­baczyć, z kimś porozmawiać..  

- Moi drodzy poddani.- Zabrzmiał doniosły głos Michała - Usłyszcie mnie, kiedy do was przemawiam. Nastała wiekopomna chwila, kiedy my Archaniołowie, zbawiciele całego świata, obalimy rządy Kłamcy. W chwili kiedy poprowadzi nas do Asgardu, niechybnie zostanie zraniony i zesłany w najciemniejsze czeluści swej krainy. Słuch po nim zaginie. Nikt nie będzie o nim pamiętał, bo my Aniołowie, prawi zadbamy o to. Wyczyścimy jego imię z kart pamięci. Nie zostanie po nim nic, tylko głucha cisza.
- Jak tego dokonamy?! - Zawołał ktoś z tłumu.
Michał zmarszczył brwi. Dojrzawszy jednego z żołnierzy, przemówił:
- W przed dzień bitwy, przybędzie on do nas z kimś kto pomoże przywrócić Gabrielowi jego zdolność latania. Jak wiecie bez niego nie możemy wdrążyć naszego planu w życie, ponieważ jest on kluczowym zawodnikiem. - Wyjaśnił i uniósł ręce do góry. - Tak więc radujmy się, bo już nie długo pokażemy kto tak naprawdę zasługuje na miano Króla.
                                                                   ~*~*~*~
- Idzie mi coraz lepiej.
Na dłoni Ellie, po raz kolejny pojawił się biało-zielony płomyk, który z czasem utrzymywał się tam dłużej. Po chwili przeniosła wzrok na Lokiego siedzącego obok, i milczącego od dłuższej chwili.
- Co o tym sądzisz? - Szturchnęła go w ramię.
Zero odpowiedzi
- Loki
Ponownie brak jakichkolwiek reakcji życiowych. Siedział i wpatrywał się w jakiś niewidoczny punkt. Jego mina przywoływała na myśl posąg " Myśliciela". Jeszcze tylko brakuje, by tak jak on się podparł. I proszę. Rzeźba z marmuru wykonana. Lekkim gestem Ellie dotknęła jego ramienia, a on nawet się nie poruszył. Nie no, takiego skupienia jeszcze nie widziała. Totalne odizolowanie się od świata zewnętrznego. Nagle naszła ją myśl. Zamknęła oczy i posłała mu cząstkę swojej magi. Jak na zawołanie, spojrzał na nią zdziwiony.
- Stało się coś? - Spytała, podnosząc na niego wzrok pełen troski.
Zdziwienie ustąpiło miejsca obojętności. Na powrót odwrócił głowę, zamykając oczy.
Przez chwilę zapragnęła wejść do jego głowy, i dowiedzieć się co go tak dręczy. Jednak po chwili namysłu, zrezygnowała z tego. Wizja tego co mogła tam jeszcze zobaczyć, skłoniła ją do odwrotu.
- Ćwicz - Oznajmił, kierując się w stronę drzwi - Za chwilę wrócę.
Nim zdążył je jednak zamknąć, ona stanęła mu na drodze, z wyraźnie niezadowoloną miną.
- O nie. Te twoje wracanie za chwilę źle się kończy. Ostatnio czekałam na ciebie cały dzień.
Położyła mu dłoń na ramieniu i spojrzała pytająco.
- Loki co się dzieje?
Nie odpowiedział. Jedynie strącił jej dłoń z barku i żwawym krokiem ruszył przed siebie, zatracając się w ciemnym korytarzu.
                                                                          ~*~*~*~
Czuł, że coś jest nie tak, że jego energia jest coraz bliżej, jakby za chwilę miał z nim stanąć twarzą w twarz. Wtedy byłoby gorzej. Zostałby oskarżony o porwanie, prawdopodobnie też pobity, nikt nie zawracałby sobie głowy, że tu jest Królem, i każde wystąpienie przeciw niemu wiąże się z niesubordynacją.
Pchnął wielkie złote wrota, które zaprosiły go do środka. I tak jak się spodziewał. Stanął przed nimi.
- Ty pieprzony sukinsynu.- Poleciało w jego stronę, a za raz za tym prawy sierpowy.
Loki upadł ciężko, na marmurowe kafelki. Już miał dostać po raz kolejny, kiedy czyjaś silna ręka zablokowała cios.
- Miłe powi... - Nie dokończył
Jednym, sprawnym ruchem, został podciągnięty do góry. Zawisł w powietrzu, tak że nie dotykał stopami ziemi.
- Bracie - Zaczął słabym głosem - Jak mogłeś ją porwać. Ją i Tesserakt?
A więc jednak, obwiniają go za to czego nie zrobił.
- Dlaczego?
- Nie porwałem jej! - Krzyknął, i powędrował wzrokiem po twarzach reszty mścicieli. - Sama się na to zgodziła. - Spojrzał na Tony'ego - Nie wiecie co ona potrafi.
Wyszarpał się z uścisku brata, po czym miękko wylądował na posadzce.
- A po za tym... - Przeniósł wymowny wzrok na brata - Jak mnie mam, masz zakaz pojawiania się w Asgardzie. Jesteś na wygnaniu, więc twoje przybycie wiąże się z ty, że dobrowolnie udasz się do celi.
- Gdzie jest Ellie? - Stark wyrwał do przodu - Gadaj, bo jak nie, to obiecuję, że Banner nie wytrzyma i zrobi tobą wgniecenie w tej ziemi.
- Jak się tu dostaliście? - Spytał, zmieniając temat.
- Nie tylko ty jesteś geniuszem Loki. Nie potrzebujemy Tesseraktu, żeby tak jak ty wędrować sobie między światami. Zajęło to trochę czasu, ale efekt jest imponujący. A po za tym mamy jeszcze to - Tony odczepił od zbroi Iron Mana, dziwne urządzenie. - Na wszelki wypadek, gdybyś poczuł się za wolny. Zaprezentować?
Loki spojrzał podejrzliwie na Starka, po czym poczuł dziwny skórcz w okolicy serca. W sekundę znalazł się na ziemi. Zacisnął dłoń na materiale swojej zbroi, jakby chciał ścisnąć organ, który utrzymuje go przy życiu. Oddychał ciężko, a przed oczami zaczęły pojawiać się dziwne cienie.
- I proszę. Wiemy co potrafi - Powiedział triumfalnie Stark, patrząc na niego z góry.
- LOKI! - Usłyszeli nowy głos w pomieszczeniu.
Ellie w trzy sekundy znalazła się przy klęczącym magu i sprawdzała czy nic mu nie jest.
- Co mu zrobiliście? - Obdarzyła wszystkich groźnym spojrzeniem, które mogło zabić.
- Nie rób z siebie takiego mięczaka. - Powiedział milioner.
- Tony - Warknęła na niego. On jedynie podniósł ręce w geście obrony.
- No Stark - Wysapał Loki, chwiejnie się podnosząc. - Nie jesteś taki głupi jak sądziłem.
Tony chyba nie wytrzymał. Już kroczył w stronę klęczącego Lokiego, kiedy drogę zagrodził mu gromowładny.
- Ellie wszystko w porządku? - Spytał troskliwie.
Szatynka olała pytanie Thora, i na powrót spojrzała na Lokiego, który już stał na nogach. Wcale nie było po nim widać, że przed chwilą został potraktowany jakimś dziwnym urządzeniem.
- Czy Loki coś ci zrobił? - Na przód wystąpił Kapitan Ameryka. - Martwiliśmy się.
- Niepotrzebnie - Odparła szybko. - Jak mnie mam uznaliście, że mnie porwał i dla tego tu przybyliście. To była moja decyzja, ponieważ ja... - Zawahała się na chwilę. W końcu i tak by się dowiedzieli. - Ja mam moc. Magię podobną do Lokiego.
Wszystkim dosłownie szczęka opadła. Wpatrywali się w Ellie jakby była jakimś duchem, lub kosmitą.
- Przepraszam, że wam nie powiedziałam, ale to się stało tak nagle. Rodzicie Mii zginęli, a ja nie kontrolowałam swoich emocji, i mogłam zrobić krzywdę komuś z mojego otoczenia. Nie porwał mnie. Sama podjęłam decyzję. Chcę nauczyć się władać tą magią.
- Mogłaś chociaż zadzwonić - Odezwał się Barton- Wysłać sms, cokolwiek...
- Nie było czasu Clint. Musieliśmy działać natychmiast.
- Wyjaśniliście już sobie wszystko? - Wtrącił obojętnie Loki.
- Przepraszam, że was martwiłam. - Powiedziała i wyszła z sali.
                                                                                ~*~*~*~
Thor wskazał każdemu komnatę, w której mogli odpocząć, lub się orzeźwić. Sam zaś poszedł porozmawiać z bratem. Zobaczył go stojącego na jednym z balkonów. Wyraźnie nad czymś myślał. Znów patrzył przed siebie i nie ruszał się nawet o centymetr.
- Bracie - Zaczął gromowładny, kładąc rękę na jego barku.
Loki powoli odwrócił głowę w jego stronę.
- Co ty znów kombinujesz? Czy nie możesz chodź na chwilę odpuścić. Sam od siebie nie zabrałbyś jej do Asgardu, a do tego posiada magię. Skąd wiedziałeś?
- Wyczułem. - Powiedział bezwiednie.
- Mogłeś nas chociaż uprzedzić. Nick Fury strasznie się wściekł, na wieść, że zabrałeś ze sobą jeszcze Tesserakt. Do czego on ci jest potrzebny?
- Nie twoja sprawa - Loki obrócił się na pięcie i skierował do wyjścia.
- Bracie. Knujesz coś, co może nam zagrozić. Nam i Asgardowi. - Thor naciskał cały czas. Wyciągnąć z Lokiego jakiekolwiek informacje graniczy z cudem. A jak knuje coś większego, to już w ogóle. 
Gromowładny nie dostał żadnej odpowiedzi, zobaczył tylko znikającą za drzwi zieloną szatę.
                                                                            ~*~*~*~

- Na pewno nic ci nie jest?
- Na pewno.
- Ale jesteś pewna w stu procentach?
- Tak. Czy teraz mógłbyś mnie już puścić?
Ellie wyrwała się w uścisku Tony'ego. Zrobiła krok do tyłu, i wymownie spojrzała na miliardera, który w chwili obecnej zgrywał nadopiekuńczego tatuśka. Tatuśka, który nie chce przyjąć do wiadomości, że jego dziecko ma już ponad dwadzieścia dwa lata.
- I wyprzedzając twoje pytanie, czy aby na pewno ze mną wszystko w porządku, odpowiedź brzmi tak. Jak w najlepszym. Przestań się martwić, nie mam pięciu lat Tony.
Miliarder zrobił smutną minę, lecz zaraz się otrząsnął, kiedy do komnaty wszedł Kapitan.
Ubrany w swoją "zbroję" prezentował się, tak jak przystało na bohatera-patriotę.
- Tylko nie mów, że ty też przyszedłeś tu tylko po ty, żeby pytać, czy nic mi nie jest. Nie. Jest w porządku. - Rzuciła na wstępie w jego stronę. Widząc jego zdziwioną minę, westchnęła i skierowała się w stronę drzwi, jednak nim wyszła, zatrzymała się w progu, i popatrzyła na Starka.
- Dlaczego wtedy w wielkiej sali, Loki o mało nie umarł? Co mu zrobiłeś?
- Zbudowałem nowe urządzenie dzięki, któremu jego magia może zostać zablokowana na czas nieokreślony.
- Tony - Zaczęła - Wiesz, że gdyby chciał mi coś zrobić, to dawno by mnie już tu nie było. - Z ostatnim słowem, zamknęła za sobą drzwi.
                                                                               
 Ten rozdział nie wyszedł mi za bardzo. Nie wiem czemu, mi się jakoś nie podoba. Ale czekam na wasze opinie.











sobota, 19 października 2013

Rozdział 7

Taaaak. W końcu mam swojego lapcia. Wymiana dysku, na który musiałam czekać dwa tygodnie, bo ściągali nowy z Portugalii ( jak by nie mogli bliżej) Oke, ale jestem i mam dla was nowy rozdzialik :D
 
Mów szep­tem, jeśli mówisz o miłości.  
William Shakespeare

Zniecierpliwiona Ellie, w końcu udała się na poszukiwanie Lokiego, którego nie było już od ponad dwóch godzin. A mówił, że za chwilę wróci - Prychnęła w myślach, podążając słabo oświetlonym korytarzem. Co chwilę mijała jakieś dziwne rzeźby, lub obrazy. Po nie całej minucie, znalazła się w wielkiej złotej sali. Na środku stały dwa wielkie stoły z misami wypełnionymi po brzegi owocami. Przeszła kawałek dalej w głąb, wchodząc na małe schody. Droga prowadziła na balkon, a widok z niego, aż zabierał dech w piersiach. Poszukiwania Lokiego skończyły się właśnie tutaj, ponieważ ona nie miała zamiaru się stąd ruszać i nie obejrzeć pięknie, zachodzącego słońca. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, kiedy zawiał lekki wiatr. Szczelniej owinęła się swetrem, w którym tu przybyła. Właśnie. Przybyła tu dlatego, ponieważ musiała nauczyć się panowania nad nową mocą. Chociaż do końca jej nie rozumiała, to z czasem się do niej przyzwyczajała. Poniekąd już umiała się nią posługiwać. Zamknęła oczy i maksymalnie się skupiła. Wyobraziła sobie jak w jej ciele rozchodzi się przyjemne ciepło. I tak się stało. Jej organizm od razu zaczął wytwarzać ciepło. Otworzyła oczy, i niemalże w tym samym momencie się przestraszyła. Na przeciwko niej stał Loki. Patrzył się jej głęboko w oczy, tak jakby szukał odpowiedzi na swoje pytania w jej głowie. 
- Szukałam cię - Powiedziała spokojnie, spychając chwilowy strach na dalsze tory.
On tylko stał, jakby w ogóle jej nie słuchał. Pomachała mu ręką przed oczami. Zero reakcji. W końcu szturchnęła go w ramię, a on odwrócił wzrok. - Gdzie byłeś tak długo? - Spytała zatroskanym głosem stają z nim ramię w ramię. Mężczyzna oparł się na marmurowej balustradzie i splótł dłonie, patrząc w dal. Szatynka jak na razie dała spokój z dalszymi pytaniami. Stała spokojnie i czekała na jego reakcję. 
- Jutro zaczniemy ćwiczenia - Oznajmił po dłuższej chwili, dalej wyglądając za słońcem, które ostatnimi promieniami, wodziło po krainie. Nagle w jej głowie pojawiła się pewna myśl. Czy jego gryzie sumienie, że mnie tu zabrał? Czy może to, że w ogóle mnie poznał? Jej twarz posmutniała. Poczuła ukłucie w sercu, oraz pustkę. A co jeśli te wszystkie czułości, to było jedynie kłamstwo, takie na pokaz. Przecież on jest do tego zdolny. Oczy coraz bardziej zaczynały ją szczypać. Musiała szybko zamrugać, aby powstrzymać napływające łzy. Co jeśli to wszystko, to jedno wielkie kłamstwo? Wyszłoby na to, że Tony i inni mieli rację. 
- Ellie! - Z ponurych myśli, wyrwał ją głos Lokiego, oraz energiczne potrząsanie.- Uspokój się.
Dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Zrozumiała dopiero wtedy, kiedy zobaczyła zielono-białe obłoki dymu, unoszące się wokół.
- P-przepraszam - Powiedziała i biegiem ruszyła w stronę ogrodów. 
                                                                     ~*~*~*~
Był kompletnie zszokowany całą sytuacją. Ellie tylko pod wpływem silnych emocji, mogła stworzyć te obłoki. Przecież stał obok i widział, że była całkiem spokojna. Możliwe, że nawet niewzruszona całą sytuacją. Pomyślał, i zaraz nasunęła mu się pewna myśl. No tak. - W końcu zrozumiał - Ona wszystko w sobie dusi. Szybko podążył jej śladem. Cały czas czuł energię, która strumieniami wylewała się z jej ciała. Ślad był tak wyraźni, że niemalże od razu ją znalazł. Siedziała na kamiennej ławce, w różanym ogrodzie. Głowę miała spuszczoną i lekko pociągała nosem. Znów beczy. Podszedł do niej, wyczekując jakiejś oznaki życia z jej strony, lecz nic nie zrobiła. Loki westchnął i usiadł obok. Kątem oka dostrzegł jak obłok dymu powoli znika.
- Zaczniemy już dziś - Powiedział, splatając ręce i patrząc dal. - Twoje wybuchy doprowadzą do tego, że możesz coś zniszczyć.
W końcu podniosła głowę, przetarła rękawem oczy i spojrzała na Lokiego. 
- Jesteś zły? -Spytała.
- Nie - Odparł szybko - Po prostu jest jeszcze kilka spraw, z którymi nie mogę zwlekać.  
- To od czego zaczynamy?
                                                                                 ~*~*~*~
Ellie kolejny raz policzyła do dziesięciu. Loki wytłumaczył jej wszystko co powinna wiedzieć o panowaniu nad emocjami. Od liczenia, po głębokie i powolne oddychanie.
- Dobra teraz przechodzimy do magii. - Powiedział, siadając na łóżku bok niej. - Patrz.
Loki wyciągnął przed siebie rękę. Otworzył wcześniej zaciśniętą dłoń, w której tlił się mały, zielony płomyczek. Ellie z szeroko otwartymi oczami, wpatrywała się w magiczny ognik, który lekko uniósł się do góry, zawirował wokół jej głowy i zniknął. - Zrób to samo. Skup swoje myśli w jednym miejscu, najlepiej na dłoni tak jak ja i wyobraź sobie, że twoja magia właśnie tam się kumuluje, tworząc ogień.
Zrobiła tak jak powiedział. Zamknęła oczy i mocno się skupiła. Poczuła jak przez jej ciało przechodzi przyjemne ciepło. Rozchodzi się w każdym kierunku, by po chwili pojawić się nad jej dłonią w postaci biało-zielonego obłoku. Dziewczyna otworzyła oczy i ze zdumienia krzyknęła. Dymek w jednej chwili zrobił się cały biały, a potem zielony, po czym wybuchł. Loki i Ellie w ostatniej chwili zdążyli się ukryć.
- Może trochę spokojniej, chyba, że chcesz mnie i siebie zabić od razu. - Powiedział ostrym tonem.
Szatynka na powrót zajęła swoje miejsce na łóżku, krzyżując nogi. 
- To jest trudne - Jęknęła.
- A kto powiedział, że będzie łatwo - Odparował.
- Skończmy na dziś. Nie mam siły 
Ellie opadła na poduszki, przewracając się na lewy bok. Zamknęła oczy i już po chwili słodko spała.
                                                                       ~*~*~*~
- Wszystko idzie zgodnie z planem? - Michał wylądował na złotym tarasie, lekko trzepocząc skrzydłami. 
- Dopiero się uczy, więc nie oczekuj cudów po zaledwie dwóch dniach. - Odparł Kłamca. 
- Jeśli chcesz zgładzić swojego brata i ojca, to musisz się pospieszyć. Moja armia się niecierpliwi, a Gabriel dalej ma niesprawne skrzydło. 
Mężczyzna tylko prychnął i wrócił do oglądania swojego królestwa. 
- Co zamierzasz z nią później zrobić? - Spytał skrzydlaty 
Kłamca obrócił się na pięcie i skierował w stronę komnat. 
- A co robi dziecko, kiedy znudzi mu się zabawka? - Uśmiechnął się pod nosem, zostawiając tak samo rozbawionego anioła.   
                                                                            ~*~*~*~
Mściciele stali i czekali na rozkazy dyrektora, który - powiedzmy sobie szczerze - nie był zbyt zadowolony, ponownym utraceniem własności. Twarz miał ściągniętą, a oczy zamknięte, i tak chodził tam i z powrotem, po mostku.
- Możemy tylko czekać - Oznajmił Thor.
- I co jeszcze? - Warknęła Natasza - Mamy czekać, aż Loki tak po prostu sam do nas przyjdzie i powie "Przepraszam, że porwałem Ellie i zabrałem Teserrakt".
- To mój brat - Oburzył się gromowładny
- Zabił tysiące ludzi
- Adoptowany.
Skończyli swoją małą sprzeczkę, kiedy Fury, zaciśniętą pięścią walną w metalowy blat.
- Zamknąć się. - Krzyknął. - Nie mam teraz najmniejszej ochoty słuchać waszych sprzeczek na poziomie przedszkola. Mamy teraz ważniejsze sprawy na głowie. Stark....STARK.!!
- Słucham? - Milioner wyjrzał znad swojego tableta, na którym kreślił nowe wzory.
Wzrok Furego mógł teraz w 100% zrobić komuś bardzo wielką krzywdę. Gdyby nie zbroja Tonyego, to biedny, nie żył by już.
- Czy ciebie w ogóle obchodzi, co się dzieje z Ellie i Tesseraktem? - Spytał groźnie
Tony wzruszył ramionami od niechcenia i zawędrował wzrokiem gdzieś indziej.
- To znaczy bardzo mnie obchodzi los Ellie, lecz tego sześcianu nie za bardzo. Nie wiemy po co Lokiemu Ellie, więc prawdopodobnie nie zrobi jej krzywdy, zważając też na to, że mieszkał u niej w domu. Natomiast z odzyskaniem Tesseraktu będziesz miał problem.
- Nie Stark - Uśmiech dyrektora numer 3.- Ty będziesz miał problem, i TY go odzyskasz.- Powiedział, dobitnie naciskając na jego osobę.
Tony westchnął.
- Czyli z urlopu nici.
                                                                               ~*~*~*~
Pobyt w Asgardzie, wychodził Ellie na dobre. W końcu mogła spokojnie spać, i nie martwić się, że jakiś koszmar zada sobie trud, i wejdzie do jej głowy, robiąc w niej totalny chaos. Ziemia całkowicie różniła się od krainy Bogów. Tutaj można było poczuć wszechogarniający spokój. Nie to co na ziemi. Tak jak ktoś nie zacznie ci jeździć koło domu, i puszczać z głośników auta muzyki na full, to cud. 
Ellie kolejny raz nabrała świeżego powietrza do płuc. Było takie czyste i orzeźwiające. Słońce właśnie wschodziło, a kilka jego promienie już próbowało dostać się na niebo. W tej chwili płaszcz, który dostała od służby, bardzo się jej przydał. Nie było za zimno, ale jednak chłód wkradł się pod poły jej koszuli. Stała oparta o framugę drzwi, prowadzących na balkon, i podziwiała jak kraina budzi się do życia. Gdyby tylko mogła zostać tu na zawsze, razem z Mią. Właśnie Mia. Ellie zanotowała sobie w głowie, że dziś pójdzie sprawdzić co się z nią dzieje. W końcu była pod jej opieką, ale słowa Friggi utrzymywały ją w przekonywaniu, że tej małej, słodkiej istocie nic nie jest. Jednak będąc jej opiekunek, musi ją odwiedzić.
- Ciekawe co z Avengersami. - Mruknęła sama do siebie. Zamknęła oczy i wyobraziła sobie jak Tony ochrzania ją za to, że nic mu nie powiedziała. Krzyczy na nią, jednak potem przej jego twarz przebiega cień zmartwienia i się uspokaja. Widzi Thora, który biegnie do niej z otwartymi ramionami, i już po chwili czuje jak olbrzym łamie jej żebra, w mocnym uścisku. Natasha i Clint stoją gdzieś na uboczu i wszystko obserwują, ale Ellie wie, że tak samo się martwią jak inny, jednak oni potrafią to ukrywać. Jest jeszcze Stev i Banner, którzy ze spokojnymi minami, cieszą się, że jej nic nie jest. Chyba pierwszy raz poczuła taką tęsknotę. Brakowało jej przyjaciół, ich głupich pomysłów i wygłupów.
- Czym  się martwisz moje dziecko? - Troskliwy głos, dobiegł do jej uszu. - Czym się martwisz?
Ellie obróciła się, by zaraz potem dostrzec stojącą obok niej Friggę.
- Zastanawiam się jak posiadłam tą moc - Skłamała gładko, i znów spojrzała przed siebie.
- Życie to pasmo niespodzianek. Nie wiesz kiedy spotka cię coś, czego być może sobie nie życzyłaś, lecz musisz się nauczyć jak dostrzegać w tym i dobre strony. 
- Nie jestem zła, że posiadam tą moc - Sprostowała - Tylko dlaczego ona wybrała akurat mnie.
Kobieta położyła dłoń na ramieniu Ellie i powiedziała:
- Może to twoje przeznaczenie.
Powiedziawszy to odeszła.
                                                                             ~*~*~*~
- Gotowa? - Spytał Loki
Właśnie siedzieli w jednej z sal skrzydła szpitalnego. Dziewczyna przytaknęła. Na łóżku leżała kobieta, która została zaatakowana przez stado psów, które zostawiły po sobie widoczne ślady. Głębokie cięcia na cały ciele. Ellie przyłożyła dłoń do najgłębszej rany, i już po chwili zielono-białe światło spowiło rękę kobiety. Widok był to dość ciekawy. Kłębek dymu, jakby został wchłaniany przez ciało poszkodowanej, a po ranie nie zostawał nawet ślad. 
- Wszystko będzie w porządku. Nie martw się - Chciała chociaż w najmniejszym stopniu pocieszyć, zakłopotaną kobietę.
Po niecałej godzinie Ellie padła wykończona na łóżko. Używanie w nadmiarze tej mocy, wiązało się z totalnie wyczerpanym organizmem.
- Nie żyję - Westchnęła, z twarzą wtuloną w poduszkę.
- Czyli mogę cię włożyć do trumny, a ty nie zaprzeczysz? - Loki usiadł na krańcu łóżka, obrócony do niej plecami, 
- Jak to jest, że jak ja używam tej magi, to jestem trupem, a ty okazem zdrowia? - Zmusiła się do wstania i usiadła podkulając nogi.
Loki nic nie odpowiedział tylko lekko opadł na lewy bok, dalej zwrócony do niej tyłem. Ellie spojrzała na niego podejrzliwie.
- Jeśli chcesz tu spać, to na pewno nie w tych ciuchach. - Oznajmiła stanowczym tonem, marszcząc brwi.
- Co ci w nich nie pasuje?
- To, że chodzisz w nich przez cały dzień, a teraz mi się w nich do łóżka pchasz. - Wyjaśniła, i lekko kopnęła go w plecy, tak że Loki zszedł i wyszedł gdzieś na chwilę, by na powrót pojawić się w komnacie, teraz ubranym trochę inaczej. Miał na sobie ciemne, bawełniane spodnie i zieloną koszulę. 
- A kto powiedział, że możesz tu spać? - Spytała spoglądając na niego z ukosa, gdy ten ponownie kładł się do łóżka, a w jej głosie słychać było sarkazm.
- Wiesz jak, że obecnie jestem królem, to mogę spać gdzie chcę. - Odparł znów lądując na boku.
- Czyli na podłodze też? -Zaśmiała się.
- Owszem lecz, preferuję wygodniejszy sposób. 
Ellie już otwierała usta, by coś powiedzieć, jednak Loki był szybszy. Poczuła jego usta na swoich. Zimne ciało przyległo do jej ciepłego, tworząc tym samym widoczny kontrast, w postaci dreszczy. Zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła bliżej, tak że on leżał na niej, podpierając się jedynie na przedramieniu.
- Mogła bym to potraktować jako napaść na moją osobę - Powiedziała między pocałunkami.
Zjeżdżał coraz niżej, aż dotarł do linii bioder. Zanim całkowicie zatraciła się w tej przyjemności, usłyszała tylko jego cichy śmiech.
Ta noc mogła trwać w nieskończoność, chociaż Ellie doskonale wiedziała, że ranek i tak musi nadejść, a z nim kolejne problemy. Na razie jednak nie zawracała sobie tym głowy. Zamknęła oczy i dała się ponieść.

Niach, niach. Czekacie na Thora 2 ? Ja też. Boże w miejscu nie umiem wysiedzieć i na 100% jadę na premierę. Tak więc 8 rozdział pojawi się, kiedy go napiszę :D. Pozdrowionka.














poniedziałek, 14 października 2013

Informacja

Witam wszystkich, którzy czytają bloga pt. "Nie jesteś Sam". Obecnie nic się nie pojawi, ponieważ mój laptop jest w naprawie i stacjonuje na komputerze, który - powiedzmy szczerze - muli jak nie wiem co. Spokojnie bloga nie zawieszam, nie opuszczam go. Wstrzymuje się tylko na razie. Prawdopodobnie w tym tygodniu go dostanę, więc 7 rozdział pojawi się może w weekend :D.
Hatremaya - Przepraszam, że nie podałam ci linka. Nie wiedziałam, że też lubujesz w tym gatunku :D

piątek, 4 października 2013

Rozdział 6

Widzę, że komentarze się gdzieś potraciły, ale mam nadzieję, że będzie ich więcej. Tak więc mam na stanie jeszcze chyba jeden rozdział i potem trzeba będzie to nadrabiać, więc 7 bd za tydzień, a 8 nie wiem kiedy. :D Miłego czytania


Noc okazała się bardziej zdradliwa niż przedtem. Kolejny koszmar nawiedził Ellie. Stała sama pośrodku mieszkania. Nagle usłyszała trzask i drzwi naprzeciwko niej rozsypały się na kawałki.  W progu stanął jej ojciec, trzymający w dłoni nóż. Przestraszona dziewczyna zaczęła się cofać, lecz nie wiadomo jakiego powodu, tuż za jej plecami znalazła się ściana. Mężczyzna z szaleństwem wymalowanym na twarzy, zaczął do niej podchodzić.

- Nie! –Krzyknęła – Odejdź. Ty nie żyjesz. – Łzy spływały jej po policzku. Już miała coś zrobić, kiedy poczuła, że w jej brzuchu zagłębia się zimna stal. Ojciec chwycił ją za gardło i zaczął dusić.

- Nic nie warte dziecko. Umieraj – Powiedział jej prosto w twarz, śmiejąc się przy tym szatańsko.
Dziewczyna obudziła się w nocy z potwornym krzykiem. Była przestraszona, zimna i blada. Cała się trzęsła i miała dreszcze. Nagle do jej pokoju wpadł Loki. Zdezorientowany i tak samo biały jak ściana.
- Loki ja… - Nie dokończyła, bo poczuła jak jego silne ramiona zamykają ją w uścisku. Dziewczyna rozpłakała się na całego, wytwarzając tym samym przyjemne ciepło, które powędrowało do ciała mężczyzny. Ciepło, oraz dziwną zielono-białą chmurę, która zaczęła wirować dookoła.
- Spokojnie. Już wszystko dobrze. – Pogładził ją po plecach, zerkając na obłoki dymu.
- To był mój ojciec. On znów… - Przerwało jej kichnięcie. Zadrżała z zimna. Loki mocniej przygarnął ją do siebie.
- Spokojnie. Zapanuj nad tym. – Powoli położył ją na łóżku, a sam ułożył się obok. Dotknął jej czoła, wewnętrzną stroną dłoni. Była rozpalona i drżała z zimna. – Ellie to był tylko sen.
- Wiem – Szepnęła łamiącym się głosem. Podniosła głowę do góry i otworzyła wcześniej zamknięte oczy. Były czerwone i podpuchnięte od płaczu – Loki zostań. Nie chcę być sama.
- Cii – Szepnął i dotknął jej rozgrzanego policzka. – Śpij.
Dziewczyna jak na zawołanie zasnęła. Wtulona w jego tors. Już bezpieczna. Nagle Loki poczuł coś miłego. Otworzył oczy i zobaczył niewielką poświatę. Zielono-biała, mała chmurka dymu oplotła ich złączone ciała.
                                                                      ~*~*~*~
- Ellie, Ellie, Ellie – Mała blondyneczka wbiegła do pokoju i skoczyła na łóżko. – Jess przyszła. – Mia dopiero teraz spostrzegła, że jej opiekunka nie śpi sama. Szatynka powoli otwarła oczy. Widziała jak przez mgłę, więc nie wiedziała co się dzieje. Podniosła się na przedramieniu i spojrzała na małą.
- Co się stało? – Spytała zaspanym głosem
- Jess przyszła i ma do ciebie sprawę. – Wyjaśniła i skierowała się w stronę drzwi. Na chwilę jednak zatrzymała się w progu i zerknęła przez ramię. Uśmiechnęła się zawadiacko i powiedziała. – A nie mówiłam.
Niewyspana Ellie, opadła ponownie na poduszki. Kątem oka zerknęła na jeszcze śpiącego Lokiego. Wyglądał tak niewinnie, jak małe zwierzę.
- Ellie złaź na dół, bo jak nie to cię tu siłą zaciągnę. –Krzyknęła Jess.
Szatynka wygramoliła się z łóżka, założyła ciepłe kapcie i szczelnie owinęła się szlafrokiem. Po cichu wyszła z pokoju, zostawiając Lokiego w objęciach Morfeusza. Zeszła schodami do salonu, w którym czekała jej przyjaciółka.
- Hej. Wiem, że jesteś chora, ale mam dla ciebie pewną wiadomość, która postawi cię na nogi. – Blondynka przytuliła dziewczynę. – Pamiętasz Howarda?
- Tak. Pamiętam. Strasznie nachalny był.
- No więc. – Dziewczyna klasnęła w dłonie. – Podpisał z nami umowę i jego studio będzie z nami współpracować. – Przyjaciółki zaczęły piszczeć i skakać jak małe dzieci.
- To świetnie. – Powiedziała szatynka – Ale mam nadzieję, że nie będzie się już do mnie kleił. – Westchnęła i usiadła na kanapie.
- Ah mam dla ciebie coś jeszcze – Jess przysiadła się obok, wyjmując z torebki mały słoiczek. – Proszę od mojej babci.
- Miód jest dobry na przeziębienie – Oznajmiła Mia i uklękła naprzeciw dziewczyn. – Mama też mi go daje kiedy jestem chora. Dobrze smakuje z herbatą.
Po wymianie jeszcze paru słów, przyjaciółki pożegnały się. Stojąca w progu Ellie, machała przyjaciółce, a Mia posłała jej słodki uśmiech. Nagle zadzwonił telefon.
-Halo? – Po drugiej stronie odezwał się nieznany głos.
- Dzień dobry czy rozmawiam z Ellie Rose?
- Tak to ja. Czy coś się stało?
- Jestem komendant Mark Richart. – Przedstawił się mężczyzna – Dzwonię, aby poinformować Panią o…
                                                                          ~*~*~*~     
- ELLIE!!! – Mia klęczała przy dziewczynie, potrząsając nią. – ELLIE!
Szatynka powoli zaczęła odzyskiwać świadomość. Otworzyła oczy. Widziała jak nad nią wisi Loki, a obok Mia. Płacząca Mia. Dziewczyna momentalnie poderwała się do góry i przytuliła małą. Ellie załkała, co przerodziło się szloch, a potem płacz. Poczuła, że siedzi na czymś miękkim, co okazało się kanapą.
- Przepraszam Mia. – Powiedziała cicho. Odsunęła się od dziecka. Spojrzała na jej twarz, która już teraz była stanowcza.
- Rozmawiałam z Panem policjantem i on mi wszystko powiedział. – Wyjaśniła mała.
- Tak mi przykro.  Ja nie mogłam…. – Przerwało jej dziwne uczucie, lecz szybko je od siebie odsunęła.
- Co teraz ze mną będzie?- Mia spytała głosem, od którego, aż serce się krajało. Ellie otrząsnęła się i po chwili mogła już logicznie myśleć.
- Chyba zamieszkasz u mnie. Nie mamy innego wyjścia. – Szatynka wstała i zaczęła wzrokiem szukać Lokiego. Ten siedział w kuchni i chyba nad czymś rozmyślał.
- Loki… - Zaczęła
- Teraz możemy udać się do Asgardu. – Powiedział stanowczo, a dziewczyna oniemiała.
- Ale…
- Nie możemy dłużej zwlekać. Kiedy byłaś nieprzytomna to twoja moc szalała. Albo coś z tym zrobimy, albo wszyscy możemy się pożegnać z życiem. – Jego głos był zimny jak stal, a oczy pociemniały ze wściekłości. Dziewczyna spuściła głowę.
- Rozumiem, ale co z Mią? – Spytała załamana.
- Jeśli tak ci zależy, może iść z nami.
- Loki nie rozumiesz. – Przybliżyła się do niego, ściszając tym samym głos. – Wiesz ile spraw wiąże się z adopcją, pogrzebem i wszystkim innym?
- A wiesz co wiąże się z nieopanowaniem mocy? Jeśli czegoś nie zrobimy to wszystko i tak prędzej, czy później wyleci w powietrze. – Wstał i przeszedł przez pokój.
- Loki daj mi jeden dzień. – Powiedziała błagalnie – Tylko jeden dzień.
                                                                           ~*~*~*~
I tak dziewczyna zaczęła załatwiać wszystkie sprawy. Przesuwając ich daty, albo twierdząc, że nie potrzebuje pomocy. Wszyscy przystali na jej oświadczenie i słowem się nie odezwali. W ośrodku adopcyjnym, miła i radosna kobieta, powiedziała, że najpierw musi się upewnić, czy Mia będzie miała dogodne warunki. Ellie wytłumaczyła jej całą sytuację, na co dyrektor ośrodka przystał i oświadczył, że prędzej, czy później zadzwoni, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Po powrocie do domu, dziewczyna zastała tylko spokój. Mia czytała książkę, a Loki znów nad czymś myślał.
- Wróciłam – Oznajmiła szatynka, wchodząc i rzucając wszystkie rzeczy na stół.
- Możemy się zbierać – Brunet wstał z kanapy i wyciągnął ku dziewczynie rękę. Ona spojrzała na niego pytająco. – Podaj mi rękę. – Zrobiła tak jak kazał, i w ułamek sekundy stała już u jego boku, – Niech Mia się ciebie trzyma. – Loki zamknął oczy, skupiając się tym samym. Jego ubranie z ziemskiego zaczęło się zmieniać. Teraz miał na sobie zielono-złotą szatę, a w ręce dzierżył włócznię. Tą samą, która była w jej koszmarze. Odruchowo się skuliła zamknęła oczy. Mężczyzna to zauważył lecz nic nie powiedział. Nagle dziewczyna poczuła, że traci grunt pod nogami. Nie miała zamiaru patrzeć co się dzieje. Wiedziała tylko, że nic już nie będzie takie samo.
                                                                                ~*~*~*~
- Możesz już otworzyć oczy – Powiedział głęboki głos. Ellie uniosła wzrok do góry i napotkała rozbawione spojrzenie Lokiego.
- Gdzie my jesteśmy? – Spytała, cały czas kurczowo się go trzymając.
- W Asgardzie – Odparł, zdejmując swoją rękę z jej talii.
Ellie poszukała wzrokiem małej, która obecnie przyglądała się wielkiej, złotej kopule. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Co ty tu robisz zdrajco? – Nagle usłyszała głos, pełen złowrogiej aury. Obróciła się, a przed jej oczami pojawił się ubrany w złotą zbroję i w miecz, strażnik. – Zakaz dalej cię obowiązuje.
- Czym mam ci przypomnieć swoje stanowisko? Teraz jestem jedynym, prawowitym królem. Odyn zapadł w sen, a Thor jest na wygnaniu. – Oczy bruneta wyraziły grozę. Wziął dziewczynę za rękę i poprowadził za sobą.
- Kto to był? – Spytała
-Heimdall. Strażnik mostu – Odparł. 
Kroczyli mieniącym się wszystkimi kolorami, mostem. Dziewczyny nie posiadały się z radości, widząc tyle wspaniałych rzeczy. Co chwila wzdychały, widząc jakiegoś przystojnego mężczyznę, albo jeszcze piękniejsze zdobienia budowli. Nagle przystanęli, a Ellie prawie wpadła na Lokiego.Stali prze wielkimi, złotymi wrotami. Jak na zawołanie dwa skrzydła ukazały swoje zdobione wnętrze. Brunet pokiwał głową z aprobatą i wszedł do środka. 
- Loki - Zawołał czyiś głos - Moje dziecko.
Nagle zza innych drzwi, wyłoniła się starsza kobieta. Miała blond włosy, upięte w kok, z którego tylko nieliczne kosmyki błądziły po jej twarzy. Smukłą sylwetkę, opinała jasnoniebieska suknia, ozdobiona złotymi nićmi.
- Tak się martwiłam - Kobieta rzuciła się na szyję Lokiemu, mocno go przytulając. - Czy z Thorem wszystko w porządku?
Mężczyzna się zawahał. Spuścił smutny wzrok i powiedział:
- Tak....w porządku.
                                                                                    ~*~*~*~ 
Wszystkie sprawy zostały wyjaśnione. Uzgodniono, że chwilowo Mia będzie mogła spać w komnacie razem z Friggą, a Ellie zostanie przydzielona inna. Właśnie razem z Lokim, kroczyła słabo oświetlonym korytarzem. Po niespełna paru minutach dotarli na miejsce. Brunet pchnął złote wrota. Obydwoje weszli do środka.
-Tu będziesz spała - Oznajmił, zwracając się w jej stronę. Dziewczyna omiotła wzrokiem komnatę. Na przeciwko drzwi stało duże, złote łóżko. Aksamitna, zielono-czarna pościel, perfekcyjnie dopasowywała się do koloru ścian. Po lewej stronie zauważyła wielkie okno. Podeszła do niego i wyjrzała na zewnątrz. Słońce właśnie chyliło się ku zachodowi, kiedy Ellie poczuła jak silne ręce oplatają jej talię, a zimny oddech muska jej skórę.Uspokoiła się trochę. Jej serce biło powoli dopasowując się do rytmu bicia serca Lokiego. Powoli obróciła się w jego stronę. Napotkała wzrok pełen bólu, który już tak dobrze znała. Ujęła jego twarz w dłonie i musnęła jego wargi swoimi. Mężczyzna przejechał ręką po jej plecach. Pociągnął ją za sobą i obydwoje wylądowali na łóżku.
- A ty gdzie będziesz spać? - Spytała, odrywając się od Lokiego, kiedy zabrakło jej tchu.
- Na tyle blisko, abyś mogła czuć się bezpiecznie - Odparł i mając nadal na wpół przymknięte oczy, obrócił ją na plecy. Smukłymi palcami, kreślił nowe szlaki na jej ciele, przez które przeszły dreszcze podniecenia. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk, czując jak mężczyzna delikatnie gładzi jej piersi.
~ Nie pozwalaj sobie na dużo 
Loki momentalnie oderwał się od dziewczyny, siadając. Jeszcze przez chwilę szukał właściciela owego głosu.
~ Czego chcesz?- Warknął mentalnie
Tajemnicza postać zaśmiała się, lecz zaraz powiedziała:
~ Mam ci przypomnieć ile mamy czasu? 
~ Doskonale wiem, że jest go, aż nadto. Więc jeśli raczysz wynieść się mi z głowy.
- Loki - Poczuł szarpnięcie za rękaw. Szybko potrząsnął głową i spojrzał na dziewczynę - Stało się coś?
- Nic wartego uwagi - Powiedział muskając jej czoło - Zaraz wrócę. - Powiedziawszy to, zszedł z łóżka i biegiem wyszedł z komnaty.
                                                                        ~*~*~*~
Ellie kończyła właśnie kolejną książkę, którą zabrała z biblioteczki Lokiego. Było w niej wiele ciekawych rzeczy na temat magii i innych mistycznych rzeczy. Czytając lekturę pod tytułem " Archaniołowie i Wniebowstąpieni Mistrzowie" natrafiła na ciekawostkę. Aniołowie Michał, Rafael i Gabriel, niegdyś żyli w zgodzie z Asgardzkimi Bogami. Pokój został zakłócony, ponieważ jakiś bożek, mający się za wspaniałego wojownika, zapragnął ich Boskich piór, które ofiarowane, potrafiły nadać komuś moc. Ów zbrojny, zamiast spokojnie poczekać na to, aż Aniołowie sami dadzą mu swoje pióra, zerwał się do walki i tak zaznał śmierci z ręki Michała. Skrzydlaty przebił jego ciało mieczem, którego głownia paliła się żywym ogniem, a tatuaż pod jego okiem lekko się tlił. I to wtedy pokój między Bogami, a Aniołami został przerwany. Zaczęły się wojny, bitwy. Trwały one miesiącami, latami, aż w końcu Skrzydlaci musieli się poddać. Asgardzy bogowie przewyższali ich siłą i liczebnością.
                                                               ~*~*~*~
 W tarczy trwało wielkie zamieszanie, spowodowane nagłym zniknięciem Ellie i Lokiego. Przez cały ten czas Fury chodził tam i z powrotem z niecierpliwością czekając na Thora, który jako jedyny mógł coś z tym zrobić.
- Nie podchodź do niego. Chwilowo jest bombą czasową. - Zażartował Tony, a Stev posłał mu groźne spojrzenie. Stark miał na sobie zbroję, więc w każdej chwili był gotowy do akcji. Mściciele stali w niewielkiej grupce i czekali na rozkazy dyrektora.
- Jakieś wieści od Thora? - Spytał spokojnie Kapitan. Fury odwrócił się do niego przodem, a z jego miny wywnioskować można było tylko jedno.
- Jak na razie się nie odezwał. - Odparł i przeleciał wzrokiem po zebranych. - Gdzie Clint i Natasza? - Spytał, marszcząc czoło.
- Barton siedzi z nią i nie pozwala na samowolkę. - Wyjaśnił Tony. -A przynajmniej tak mi się zdaje.
Nagle przez ruchome drzwi, wpadł zdyszany Thor.
- Gdzie Tesserak?
                                                                 ~*~*~*~
- Panie - Lądujący na ziemi cherubin, zwrócił się do swojego poplecznika. - Dostaliśmy wiadomość, że Kłamca wdrążył w życie swój plan.
Archanioł obrócił się w stronę swojego podwładnego z uśmiechem na twarzy.
- Niech nasza armia będzie gotowa. - Powiedział stanowczym głosem - Kiedy tylko się zjawi, wszystko się zacznie. - Powiedziawszy to, odesłał wojownika gestem ręki. Kiedy tylko do nas przyjdziesz i użyczysz swej wielkiej mocy, będziemy mogli w końcu dokończyć to, co niegdyś zapoczątkował twój woj. A potem dostaniemy to co się nam należy. Jego plan był niemalże doskonały, gdyby nie to, że jego najlepszy, najwierniejszy przyjaciel, nie mógł wyruszyć w bój, ponieważ jego skrzydła były bez mocy. Anioł bez skrzydeł, to jak człowiek bez nóg. Zanim Kłamca wyruszył na ziemię, Michał zawarł z nim umowę. Miała ona na celu uzdrowienie Gabriela, jednego z wojowników, oraz pomóc przejąć tron Asgardu Archaniołowi. I już niedługo ta umowa miała zostać spełniona.