sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 6 " Strategiczne wycofywanie się "

Jak widzicie jest szósty rozdział. W końcu zabrałam się za pisanie. Pomiędzy graniem w Aiona i BF, nie robię nic. No może jeszcze śpię, jem i czytam :D Ale to standard.
Dziś także chciałbym przedstawić wam pewną piosenkę, która zajmuje obecnie pierwsze miejsce w mojej głowie. Ze względu na to, że zabrałam się za Fate Zero i jego amv, natrafiłam na video --> Fate Zero, które do mnie trafiło. I oglądając owe anime, popłakałam się na pewnej scenie (nie będę spoilerować :D). Powiedzmy, że jest tam pewna postać, która przypadła mi do gustu i uroniłam przez nią łzę :D.
Oczywiście pragnę także gorąco podziękować za komentarze :D This is my inspiration.
I właśnie zapomniałabym - pragnę dodać do swojego ciała kolejny tatuaż. Tym razem strikte związany z Lokim. Jego imię w runach i cytat :D Tylko nie wiem czy hełm by pasował :D 
Bez dalszych ceregieli - w moim mniemaniu tłumaczeń - przechodzimy do rozdziału.

  
Song --> Hope of morning ( kochana piosenka)



Jestem zbyt samotna, by podnieść się z ziemi i stanąć twarzą w twarz z mrokiem otaczającym mnie zewsząd. Dzień po dniu staram się uniknąć macek zimnej czerni, ciągnących mnie w dół. Jakby jakaś magia starała się mnie uwięzić w jestestwie. Niewidzialna ściana zatrzymywała mnie w miejscu i  kazała czekać na dalsze cierpienie. Szukając pomocy, nie odnalazłam jej.
  Czując jak cienka linka wrzyna się w moją skórę, to wszystko sprawiało wrażenie kawału. Nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje, poddawałam się.
- Odpowiadaj! - Krzyki Tom'a niosły się echem po pokoju, a nawet przypuszczałabym, że po korytarzu, co mogło okazać się niekorzystne. - Czego chcecie od Tarczy i Avengers?
- To dotyczy w dużej mierze mojego pracodawcy. Ja miałam tylko wyciągnąć z ciebie informacje na ich temat.
  Tom powoli zbliżył dłoń do mojej twarzy, a ja odruchowo zamknęłam oczy, jednak nie poczułam nic oprócz ciepła. Nie miałam nawet pojęcia, że zaczęłam płakać.
- Kim ty w ogóle jesteś? - Spytał, a w jego oczach zagościł ból.
  Przygryzłam wargę i zmusiłam się do wytrzymania jego spojrzenia. To bolało, a nawet wypalało coś w moim środku. Musiałam coś wymyślić, lecz Tom okazał się godnym przeciwnikiem. Cały czas siedział na mnie okrakiem i trzymał moje ręce nad głową. Był silny.
- Nie mogę... - Wyszeptałam, po czym podjęłam się próby przekręcenia na bok, żeby zrzucić go z siebie.
- Mógłbym zawołać ochronę. - Zaczął niepewnie - Lecz wydaje mi się, że oddział specjalne uporałyby się z tobą szybciej.
  Zamrugałam kilka razy, po czym moje czy mimowolnie się zamknęły. Huk rozbijającego się okna zagościł w pokoju, a odłamki ze stukotem upadły na podłogę. Księżyc wlał się promieniami niczym woda zalewająca naczynie i wypełniająca je w całości.
  W tym momencie także uzyskałam okazję do ponownego podjęcia się wyswobodzenia z uścisku zszokowanego Tom'a. Zebrałam w sobie ostatki sił i pchnęłam go z całej siły na podłogę, mając w pamięci moment, kiedy rozkaz został zmieniony.
- Dalej Luna - Ponaglił mnie Hol. W ręce trzymał najzwyklejsze w świecie M416 CQB i mierzył nim w Tom'a.
  Gospodarz powoli zaczynał odzyskiwać świadomość po upadku i uderzeniu się w tył głowy. Jego wzrok był zamglony, lecz w świetle księżyca wydawał się lśnić, jakby...płakał? Pochyliłam się szybko nad mężczyzną i wyciągając z kabury kolegi z Elity nóż, przystawiłam go do gardła Tom'a. Spojrzawszy prosto w jego oczy, nagle zdałam sobie sprawę, że nie mogłam go od tak zabić. Miałam przeczucie, że on jest kluczem do rozwiązania jakiejś, ważnej sprawy.
- Na co czekasz dziewczyno? - Zimny ton przeszył moją głowę. Z szeroko otwartymi oczami, skierowałam się w najciemniejszy kąt pokoju. Srebrne promienie księżyca odbijały się od bladej skóry Lokiego, który z założonymi na piersi rękoma, wpatrywał się we mnie. Jego naglący ton wydał mi się okrutny i bestialski, jednak gdybym go nie znała, powiedziałabym, że nie jest sobą. - Chyba, że chcesz mi się sprzeciwić.
  Loki zrobił kilka kroków w moją stronę, jednak nim zbliżył się na tyle, aby mnie dotknąć, cofnął się momentalnie, jakby przestraszony. Jego ręka zamarła w powietrzu, a wokół niej - zawieszone w powietrzu - migotały małe drobinki zielonego pyłu.
- Cholera - Syknął. W jego oczach malował się cień strachu i rozdrażnienia, jednak zaraz spłonął razem z chęcią szybkiego pozbycia się świadków.
  Jego obecność w tym pokoju była chwilowa. Nie minęła nawet sekunda, gdy usłyszałam szelest płaszcza, kiedy wychodził. Nim, jednak opuścił pomieszczenie, skinął głową w stronę Hol'a
- Spadaj mała - Mężczyzna chwycił mnie za ramię i mocnym szarpnięciem postawił na nogi. Torując mi drogę do Tom'a, wycelował w niego i pociągnął za spust.
  Czas zwolnił i wszystko działo się, jak w zwolnionym tempie. Słyszałam szum w głowie, jakby krew właśnie postanowiła właśnie tam się skumulować. Widziałam, jak Hol trzyma palec na spuście, a potem lekko go zgina w wyniku czego moje ciało samo zareagowało. Z impetem popchnęłam mężczyznę na kredens obok. Kula wystrzelona przed kilkoma ułamkami sekund minęła głowę Tom'a o włos. Nim chłopaki zdążyli w jakikolwiek sposób zareagować, chwyciłam gospodarza za ramię i pociągnęłam za sobą, rzucając się w wir ciemności, która wskazywała mi drogę. Czarna nic, jakby połyskująca złotem, ciągnęła się w kierunku tylnego wyjścia z posiadłości.
  Zbiegając po schodach, raz obejrzałam się, aby sprawdzić czy Tom biegnie za mną. Kiedy miałam pewność, że znajdujemy się na tyle daleko, aby kule pistoletów nas nie dosięgły, zwolniłam trochę i pozwoliłam na ocenę sytuacji. Moje bose nogi ocierały się o zimną posadzkę, a podarta sukienka od Lokiego sprawiała wrażenie, jakby kreacji na Halloween. Jednak nie zważając na moją garderobę, wzrokiem odnalazłam drzwi, które zaraz otworzyłam kopniakiem.
- Gdzie masz samochód? - Spytałam groźnie. Nie miałam czasu na uprzejmości. Musieliśmy działać szybko. I chociaż wiedziałam, że gdy wrócę do organizacji, będzie mnie czekać nieprzyjemna rozmowa.
  Tom wyminął mnie i przeszedł kilka kroków, by zaraz wyciągnąć kluczyki ze spodni i otworzyć drzwi czarnego jaguara. Gwizdnęłam z zachwytu, lecz słysząc wrzaski kolegów z Elity, otrząsnęłam się i usiadłam, zajmując miejsce pasażera.
- Jedź jak najdalej stąd - Szepnęłam niemal błagalnie i patrzyłam, jak krajobraz złocistego domu znika za czarnym horyzontem.

****

  W drodze do Petworth zmorzył mnie sen. Oparłszy głowę o szybę i krawędź siedzenia, zamknęłam oczy. Nie męczyły mnie koszmary, lecz pięknie też nie było. Ten sen mogłabym określić mianem monotonii i melancholii.
  Szare niebo rozpościerające się, aż po horyzont, wyblakła łąka i wzgórze z samotnym drzewem, pod którym zwykle siedziałam i rozpamiętywałam chwile swego życia. Teraz, jednak kiedy krople deszczu głucho stukały o wielkie liście lipy, miałam wrażenie, jakby zagłuszały każdy inny dźwięk dookoła. Pod palcami stup czułam zimno, a moje włosy targał lekki, ciepły wiatr. Było niemalże idealnie, gdyby nie chropowata kora drzewa, o którą opierałam się gołymi plecami. 
  Uniosłam powoli ręce do góry, zamykając oczy i czując, jak pojedyncze krople wody spływają po mojej twarzy. Dreszcz przemknął po moim ciele, aż zadrżałam. Wiedziałam, że śnię, jednak w tym stanie nie chciałam zmieniać całego krajobrazu, aby chodź na chwilę poczuć się szczęśliwie. Byłoby to oszukanie samej siebie i chęć pozostania w tym nierealnym świecie.
  Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Otworzywszy oczy i spojrzawszy za zegarek, obliczyłam. że spałam niecałe dwie godziny. Jechaliśmy właśnie autostradą, gdzie ruch zagęścił się w miarę, jak zbliżaliśmy się do Petworth. 
- I jak? - Głos Tom'a był spokojny. 
  Przeniosłam wzrok na deskę rozdzielczą i odnalazłam pokrętło od ogrzewania. W radiu leciała piosenka, której dotąd nigdy nie słyszałam. Niosła ze sobą spokój i łagodziła chwilowo mój stres. 
- Wszystko szlag trafił - Przejechałam ręką po zmęczonej twarzy. - Teraz na pewno nie mogę pokazać się w... - Umilkłam nagle, zdając sobie sprawę, że wygadałabym w tej chwili czym się zajmuję. Tom wydawał się bystry i inteligenty. 
- Nie chcesz to nie mów. - Mężczyzna skręcił w prawo. Skończyła się autostrada, a zaczęła polna droga. W oddali dostrzegłam znak. 
  Prychnęłam na niego, jakby właśnie mnie obraził. Tom był spokojny i opanowany, a zarazem mogłam dostrzec, jak czasami przez jego twarz przebiega cień strachu. Auto zatrzymało się na poboczu.
- Co zamierzasz? - Tom obrócił się w moją stronę, a ja poczułam się, jakbym traciła oddech. Mimowolnie obróciłam speszony wzrok. 
- Nie wiem. - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie mogłam jeszcze wrócić do organizacji. - Równie dobrze mogę teraz wysiąść i gdzieś pójść.
  Jak powiedziałam, tak zrobiłam. Kiedy, jednak moja ręka znalazła się na klamce, poczułam przyjemne ciepło. 
- Nie wiem kim jesteś. Nie wiem także czy jestem z tobą bezpieczny, ale nie pozwolę ci iść samej. - Powiedział stanowczo. 
  Zdziwiłam się, jego nagłym postanowieniem. Ale cóż. Jak dają, trzeba brać. Spokojnie opuściłam rękę i złapałam Tom'a za dłoń. Była silna i ciepła.
- Dziękuję. Jednak uprzedzam, że oni mogą iść naszym śladem. W chwili obecnej....- Zamarłam widząc biały materiał na moich stopach i łydkach. - Ja...
- Kiedy spałaś, pozwoliłem sobie na opatrzenie twoich ran. - Tom ponownie zapalił auto, jednak nie ruszył. 
- Dziękuję - Szepnęłam, ponawiając gest.
- Nie musisz, ale chcę wiedzieć jedno. - Spojrzał mi prosto w oczy. - Dlaczego zgodziłaś się wykonać rozkaz pozyskania informacji, skoro nie miałaś zamiaru tego zrobić?
  Otworzyłam usta i zamknęłam. I tak kilka razy, aż w końcu skwitowałam to, potarciem skroni. 
- Nie mogłam. - Powiedziałam w końcu. - Znaczy chciałam, ale ty... - Nie odważyłam się spojrzeć w jego stronę, bo wiedziała, że jeśli tak postąpię, to od razu powiem mu całą prawdę. Zamiast tego zamknęłam oczy i skuliłam się na siedzeniu.
  Zimny dreszcz zsunął się w dół moich pleców. Chyba pierwszy raz w życiu bałam się o to, co może stać się ze mną w przyszłości.
- Nieważne... - Usłyszałam westchnienie Tom'a. Jego ręce dosięgły kierownicy, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę.

****

- Mała, zdradziecka....
  Kilka kieliszków poleciało w stronę Hol'a, który ze spuszczoną głową stał w gabinecie Lokiego od ponad godziny i wysłuchiwał kolejnych przekleństw. Raz udało mu się uratować cenny wazon, jednak nie mógł tego samego zrobić z pięknie zdobionymi filiżankami czy kielichami. 
- Szefie - Jęknął Rod. Jego białe włosy nastroszone niczym pióra ptaka, wiły się każdy w innym kierunku, co nadawało mu tajemniczości. Czerwone oczy kontrastowały z bladą skórą, lecz bystre postrzegały świat na swój sposób. - Nie omieszkam się przyznać, że te zastawy kosztowały nas wiele wysiłku. 
  Hol chyba w ostatnim momencie zdążył pociągnąć Rod'a za sobą, zanim kilka noży poleciało w jego stronę. Ostrza wbiły się w ścianę.
- Nie omieszkasz? - Loki wbił w niego groźne spojrzenie. Gdyby umiał zabijać wzrokiem, białowłosy tonął by teraz w swojej krwi. I byłby to miły widok, ponieważ czego Loki teraz pragnął? Dorwać dziewczynę, która sprzeciwiła się jego rozkazom. Nikt, nigdy nie ośmielił się mu sprzeciwić, a ona pozwoliła sobie na więcej niż oczekiwał. - Nędzne robaki! MARIONETKI!!!
  Trójka mężczyzn z Elity stojąca w pokoju, zastygła w bezruchu. Wybuch ze strony Lokiego był czymś nowym i dotąd niespotykanym. 
- Dałem wam wolną rękę, a wy skompromitowaliście się. Daliście się przechytrzyć dziewczynie.
- Ale to... - Zaczął Hol, jednak stanowcze pociągnięcie go za rękaw przez Ro'da, utrzymało jego myśli w przekonaniu, że nie warto kłócić się z takim szefem, jak Loki. - Znajdziemy ją.
- Mam nadzieję.
  Z tymi słowami, Loki pożegnał Elitę. Mężczyźni wyszli w pośpiechu, jakby bali się o swoje marne życie. 
- Idioci - Mruknął do siebie.
  Podszedł do barku i wyciągnął z niego swoje ulubione, czerwone wino. Z biurka zabrał kieliszek i rozsiadł się na kanapie, pochłaniając ciepło kominka. 
  Jak mógł dopuścić do sytuacji, która miała miejsce w sypialni jego celu. Prawie się zdemaskował. W istocie, Luna dopuściła się niemałej zdrady, a on obiecał sobie, że surowa kara będzie długa i uciążliwa.
- Z reguły jestem od tego, aby patrzeć - Irytujący głos, którego Loki nie trawił, zawitał w pokoju. Postać, do której owy głos należał, zabrała jeden z kieliszków i usiadłszy wygodnie na fotelu obok, upiła łyk. - Lecz teraz mam pewne wątpliwości co do twojej dyspozycji. Prawie się wydałeś - Zaśmiał się cicho.
  Loki spojrzał na niego, jakby chcąc uśmiercić, lecz poprzestał na dopiciu swojego wina. Następnie wstał z kanapy i po sekundzie znalazł się przy oknie. Padający deszcz dawał o sobie znaki, w postaci wielkich kropel, które głośno stukały o parapet. Chłód panujący na zewnątrz dawał się we znaki przechodniom, którzy wracali do domu.
- Nie ucieknie daleko. - Stwierdził Loki. - Nie może, wie jakie są tego konsekwencje.
- Czy, aby na pewno?
  Mężczyzna zdjął swoją maskę i podszedł do Lokiego.
- Navarogu!
  Sługa cofnął się o krok i ukłonił na tyle nisko, na ile pozwalał mu pas, przy którym wisiała katana. Oblizał suche wargi i uśmiechnął się szaleńczo, kiedy Loki stanął na przeciw niego.
- Oczywiście mój Panie.
  Po słudze został jedynie złoty pył, kiedy powracał do swojego świata.

****

- Ładny dom - Powiedziałam, wchodząc do niewielkiego, drewnianego pomieszczenia. Środek był urządzony skromnie, lecz w dobrym guście. Równolegle do drzwi znajdował się salon, w którym na środku stała czarna, skórzana kanapa. Na przeciwko niej, na ścianie wisiał telewizor, zaś pod nim stał mały stoliczek do kawy. Okrągły, puszysty, kremowy dywan pochłaniał większą część podłogi.
- Należał do siostry. - Odparł Tom bez cienia emocji, jakby spodziewając się z mojej strony litości?
  Przeszłam przez korytarz, prowadzący do salonu. Oglądając się jeszcze dookoła, dostrzegłam regał z książkami i komodę, na której stały stare, jak i nowe zdjęcia. Podeszłam do niej i przyjrzałam się dokładniej fotografią oraz osobą, które się na nich znajdowały. 
  Na jednym ze zdjęć rozpoznałam Toma, który mógł mieć wtedy niecałe dwadzieścia lat. Obok niego stała dziewczyna w złotych włosach i białej, zwiewnej sukience. Jej alabastrowa skóra kontrastowała z różami, które trzymała w ręce. 
- To jest Elizabeth - Usłyszałam obok jego smutny głos. Nagle zrobiło mi się żal, ponieważ jego siostra nosiła imię, które ja przybrałam, aby dotrzeć do źródła informacji. Uczucie, jednak minęło tak szybko, jak się pojawiło. - Zaprowadzę cię do twojego pokoju. - Tom machnął na mnie ręką. 
  Podążyłam za nim bez słowa. Schody wijące się ku górze, szklane i nikłe, przemierzyłam bardzo szybko, zważając na to w jakim tempie szedł Tom. Będąc już na górze, przeszliśmy krótki korytarz, na końcu, którego znajdowało się dwoje drzwi na przeciwko siebie. 
- Proszę - Tom otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Wnętrze było skromne, jak reszta domu. Stylowo, ale bez przesady. 
  Na przeciwko drzwi, w ścianie okna okalały biurko, które stało tyłem do dwuosobowego łóżka. Po lewej stronie stał regał z książkami oraz komoda, na której postawiono telewizor. 
- Czuj się jak u siebie w domu. - Uśmiech w końcu zawitał na jego twarzy, lecz ja wiedziałam, że to tylko maska, pod którą skrywa smutek.
  Tom obrócił się na pięcie i już chciał zamknąć drzwi, kiedy ja chwyciłam klamkę i uniemożliwiłam mu tą czynność. 
- Dlaczego zgodziłeś się mi pomóc, skoro wiesz czego...
  Nagle Tom złapał moją dłoń i mocno ścisnął. Jego oczy zapłonęły.
- Każdy zasługuje na drugą szansę. - Jego ton stał się poważniejszy. - I w każdym drzemie chodź odrobina dobra.            
  Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami, otwierając i zamykając usta. Z mojej piersi wydobył się tylko cichy jęk. Sumienie? Tylko nie we mnie, przeszło mi przez myśl. Pozwoliłam, aby moja ręka bezwiednie wysunęła się z jego dłoni. Drzwi zamknęły się z cichym piskiem, a ja osunęłam się na ziemię, by schować głowę w dłoniach. 
                                                            






























niedziela, 2 listopada 2014

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 5 " Powiedzieć prawdę? "

Otóż Szatan poddał mi pewien pomysł. ( mam nadzieję, że się nie gniewasz). Wprowadziłam ankietę, na temat zawarcia w opowiadaniu różnych wątków fantastyki. Bo czymże byłaby Vint, gdyby nie demony, niestworzone akrobacje - dostępne tylko dla ludzi z mocami, inna rzeczywistość i magia.
Także powiadam wam, może w niedzielę (nie wiem na 100%) pojawi się mały vlog na temat (tutaj wstaw śmiech Jokera), nie powiem wam :D 











  Z organizacji wyjechaliśmy, kiedy słońce łączyło się z linią daleko widzianego horyzontu, natomiast na miejsce dotarliśmy, kiedy niebo przybrało imię nocy. Księżycowa, złota tarcza widniała na nieboskłonie, a koc usłany z gwiazd, jaśnie migotał. O tej porze zimne powietrze wkradało się nieubłaganie pod płaszcze czy kurtki. Wiatr zrywał z głów kapelusze i zmuszał ludzi do chowania rąk w kieszeniach.
- Pamiętasz co ustaliliśmy? - Loki otworzył mi drzwi, w tym samym czasie zerkając ukradkiem na dach budynku, równoległego do posiadłości Thomas'a. - Oczywiście jeśli chcesz, od razu możesz zaciągnąć go w bliżej nieo...
- Spokojnie - Przerwałam jego monolog uniesioną ręką i zbyłam uśmiechem mężczyznę, który za zadanie miał odwieść nasz samochód. - Dasz mi wolną rękę, a wyciągnę z niego informację.
  Przeszliśmy pod wielkie, otwarte drzwi, które prowadziły do holu willi i skinięciem głowy witaliśmy wszystkich zebranych. Większości z nich nigdy nie widziałam na oczy, zawsze jeden cel wyznaczał mi dzień, więc na spotkania towarzyskie nie miałam wiele czasu. Ścisnęłam nerwowo ramię Lokiego, kiedy razem weszliśmy do wielkiej, złocistej sali, niczym wyjętej z bajki. Wszędzie kolorowe suknie i czarne garnitury. Strop wznosił się na kilka metrów wzwyż, a podłoga lśniła i odbijała światło lamp. Pod ścianami stały nakryte już stoły, a srebrzyste misy, po brzegi wypełnione były owocami lub przystawkami. Kelnerzy zręcznie mijali tańczące na parkiecie pary, roznosząc na swych tacach kieliszki z winem.
  Na przeciwko wejścia wiły się schody, na których stał pan tego domostwa.
- Witam serdecznie w moich skromnych progach. - Thomas uścisnął dłoń Lokiego, a moją zaszczycił pocałunkiem, w wyniku czego moje policzki zaróżowiły się. - Nazywam się Thomas William Hiddleston, ale proszę mów mi Tom.
- Loki Laufeyson, a to Elizabeth - Uśmiechnęłam się, jak idiotka od ucha do ucha i spojrzałam w głębię oczu Toma. Błękit nieskazitelnego oceanu uderzył we mnie niczym płonąca strzała. Gdyby nie Loki, przez kolejne dziesięć minut stałabym tam i wpatrywała się w Thomas'a.
- Cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie. To przyjęcie charytatywne wiele dla mnie znaczy. - Kiedy pomiędzy słowami wyłapałam "charytatywne", wiedziałam, że nie spocznę dopóki Loki mi czegoś nie wyjaśni. - Przepraszam, ale muszę was zostawić. Chciałbym powitać także innych.
  Odprowadziliśmy go wzrokiem, po czym zimne spojrzenie przeniosłam na szefa, który, jak nic zalazł mi za skórę.
- Charytatywne? - Oparłam dłonie na biodrach i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę. - Nie mówiłeś...
- Skup się na zadaniu. - Przerwał mi pełen gniewu ton. Jego zielone tęczówki na powrót wywiercały we mnie dziurę, aby dostać się do wnętrza i odkryć wszystkie nieujawnione sekrety.
  Prychnęłam na niego i oddaliłam się nieco, aby dokonać wstępnego rozeznania w terenie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, a ja miałam świetny widok na okno, prze które chłopacy mieli obraz tego co się dzieje w środku. Westchnęłam, wspominając widok, kiedy oni swobodnie wchodzili po drabinach na dachy i rozwijali swoje sprzęty. W duchu powtarzałam sobie, że to wszystko dla dobra sprawy i, że jeszcze nie jeden raz będę mieć okazję, aby popisać się swoimi umiejętnościami.
  Nagle uderzył we mnie powiew chłodu. Targana instynktem przetrwania, obróciłam się. Mój wzrok padł na Tom'a, który śmiejąc się, rozmawiał z pewnym małżeństwem. Nie wydało mi się to szczególnie podejrzane, lecz na przyszłość będę musiała mieć oko na gospodarza, z którego notabene musiałam wyciągnąć informacje.
  Potarłam nadgarstek, czując, jak po moim ciele rozchodzi się nieprzyjemne zimno. Oddałabym wszystko, aby w tym momencie wyjść i wrócić do organizacji. I wtedy Loki głosiłby mi kazania przez wszystkie noce, aż do końca mojego życia.
- W porządku? - Nawet nie zauważyłam, jak Tom podchodzi do mnie i łapie za ramię. Jego uścisk parzył, więc szybko odsunęłam się od niego.
- Tak.. - Spojrzałam w bok, unikając jego wzroku. - W porządku.
  Gospodarz przecudownego domu chyba nie kupił tego beznamiętnego zgodzenia się, że wszystko jest dobrze.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - Tom wziął mnie za rękę i objął ramieniem, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że jestem mu zupełnie obca.
- Tak, naprawdę wszystko w porządku. - Przeczyłam sama sobie. Z jednej strony musiałam pójść z nim w ustronne miejsce, z drugiej zaś żałowałam, że podjęłam się tej misji. Tom nie był złym człowiekiem. To nim kierowały nieodpowiednie osoby.
  Mężczyzna poprowadził mnie w górę, krętymi schodami, które kończyły się rozwidleniem. Skierowaliśmy się w prawo, a ja instynktownie pociągnęłam Tom'a z powrotem.
- Hej. - Spojrzał na mnie pytająco. - Wszystko w porządku. Przecież nie zrobię ci krzywdy. - A ja tobie tak, pomyślałam. - Jesteś rozpalona.
  Jego ręka wylądowała na moim czole. Ponownie uderzyło mnie ciepło, wywołane jego dotykiem. Przez chwilę w mojej głowie zrodziły się dziwne obrazy, przebłyski jakiejś innej świadomości. Jakby jasne światło padające wprost na moją osobę, ukazywało mi dziwne wspomnienia. Zaczęłam odczuwać niekontrolowany strach i rzec można by, że upadłam na kolana z głową schowaną w dłoniach. Słone łzy zalały me rozpalone policzki. Boże co ja wyprawiam? Klęłam w duchu na swoją słabość.
  Czułam jak macki ciemności łapią mnie za ręce i ciągną w otchłań, a ja nie mogę nic na to poradzić. Słysząc tylko ciesze głosy, jak przez mgłę zniekształcone, rwałam się do góry wyciągając ręce i nabierając powietrza w palące płuca. Niczym rozgrzane szkło, łzy znikały w dole.
- Elizabeth!
  Wstrząsy całym ciałem czy dreszcze?
- Wstawaj. Elizabeth...
  Zatracony głos i ta postać w oddali. Ciemny płaszcz i laska. Czarne włosy, niczym pióra dostojnego kruka. Uśmiech, perlisty, jak biała śmierć. I zielone oczy. Żywa zieleń, szmaragd, taki cenny.
- Co się stało? - Spytałam roztrzęsionym głosem, pocierając głowę. Podniosłam się do siadu ignorując ramiona Tom'a, którymi prawie przyszpilał mnie do łóżka. - Gdzie ja jestem?
- Spokojnie. - Jego głos był niepewny. - Przyniosę ci wody.
  Chciałam jeszcze o coś spytać, lecz moja ręka zawisła w powietrzu, a oczy powędrowały za wychodzącym Tom'em. Właśnie nadarzyła się idealna okazja, więc musiałam z niej skorzystać. Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia mojej torebki.
~ Prawo - Usłyszałam głos w słuchawce. ~ Na stoliku.
  Podniosłam wzrok do góry, napotykając na swojej drodze migające światełko. Idealnie. Widok z okna padał wprost na pozycję chłopaków, którzy mieli oko na wszystko co się dzieje.
- Macie wgląd na korytarz, więc informuj mnie o pozycji Tom'a. Tego, który mnie tu przytargał. - Dodałam, jakby od niechcenia.
~ Się robi kotku. A tak po za tym... - Usłyszałam jakiś dziwny szmer. - E... Oliver chce zrobić zupę z twojego lisa. Więc zalecam streszczenie się i wyeliminowanie celu. 
- Ale mieliśmy...
~ Nowe rozkazy Luna! - Do rozmowy dołączył się Loki. - Słuchaj się.
  Przeniosłam nogi na zimną podłogę. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz. Boże, co się dziś ze mną dzieje, westchnęłam, chowając twarz w dłonie. Nigdy nie czułam się podobnie, jak dziś. Totalne rozdarcie i chęć sprzeciwienia się rozkazom szefa.
- Wszystko w porządku? - Spytał Tom, wchodząc do pokoju. Lampa migocząca na korytarzu chodź na chwilę oświetliła ciemność w pokoju. Zimną ciemność, która chętnie sięgała po moje ciało i duszę.
  Obróciłam się w stronę mężczyzny z fałszywym wyrazem twarzy. W tym wszystkim zapomniałam wyciągnąć strzykawkę z torebki.
- Już mi lepiej - Przeniosłam wzrok na zaciśniętą pieść na pościeli. - Dziękuję za wodę.
  W kilka następnych sekund siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Wypiłam zawartość szklanki i nagle poczułam, jak moje gardło uwalnia się od niechcianej suchości.
- Więc czego chcesz się dowiedzieć?
  To pytanie niemal całkowicie pozbawiło mnie tchu. Szkło upadło na ziemię, roztrzaskując się na milion kawałeczków, raniąc mi stopy.
- Słucham? - Tylko tyle umiałam z siebie wydobyć. Byłam zszokowana.
- Nie mów, że zawsze masz przy sobie strzykawkę z środkiem paraliżującym i obezwładniającym.
  Tom w ułamku sekundy przygwoździł mnie do łóżka i przygniótł całym ciałem. Jego oczy płonęły ze złości i rozgoryczenia. Gdzie w słuchawce zdołałam wychwycić strzępki rozkazów.
- Odpowiadaj - Ponaglił mnie, a ja poczułam jak jego paznokcie wbijają się w moją skórę.
  W głowie miałam totalny mętlik. Nic nie umiałam wymyślić. Bo co mu powiem? Sory Tom, ale agencja zleciła mi, abym wyciągnęła z ciebie informacje na temat Avengers i Tarczy?
  Po chwili zdałam sobie sprawę, że te słowa opuściły moje usta.