Otóż Szatan poddał mi pewien pomysł. ( mam nadzieję, że się nie gniewasz). Wprowadziłam ankietę, na temat zawarcia w opowiadaniu różnych wątków fantastyki. Bo czymże byłaby Vint, gdyby nie demony, niestworzone akrobacje - dostępne tylko dla ludzi z mocami, inna rzeczywistość i magia.
Także powiadam wam, może w niedzielę (nie wiem na 100%) pojawi się mały vlog na temat (tutaj wstaw śmiech Jokera), nie powiem wam :D
Także powiadam wam, może w niedzielę (nie wiem na 100%) pojawi się mały vlog na temat (tutaj wstaw śmiech Jokera), nie powiem wam :D
- Pamiętasz co ustaliliśmy? - Loki otworzył mi drzwi, w tym samym czasie zerkając ukradkiem na dach budynku, równoległego do posiadłości Thomas'a. - Oczywiście jeśli chcesz, od razu możesz zaciągnąć go w bliżej nieo...
- Spokojnie - Przerwałam jego monolog uniesioną ręką i zbyłam uśmiechem mężczyznę, który za zadanie miał odwieść nasz samochód. - Dasz mi wolną rękę, a wyciągnę z niego informację.
Przeszliśmy pod wielkie, otwarte drzwi, które prowadziły do holu willi i skinięciem głowy witaliśmy wszystkich zebranych. Większości z nich nigdy nie widziałam na oczy, zawsze jeden cel wyznaczał mi dzień, więc na spotkania towarzyskie nie miałam wiele czasu. Ścisnęłam nerwowo ramię Lokiego, kiedy razem weszliśmy do wielkiej, złocistej sali, niczym wyjętej z bajki. Wszędzie kolorowe suknie i czarne garnitury. Strop wznosił się na kilka metrów wzwyż, a podłoga lśniła i odbijała światło lamp. Pod ścianami stały nakryte już stoły, a srebrzyste misy, po brzegi wypełnione były owocami lub przystawkami. Kelnerzy zręcznie mijali tańczące na parkiecie pary, roznosząc na swych tacach kieliszki z winem.
Na przeciwko wejścia wiły się schody, na których stał pan tego domostwa.
- Witam serdecznie w moich skromnych progach. - Thomas uścisnął dłoń Lokiego, a moją zaszczycił pocałunkiem, w wyniku czego moje policzki zaróżowiły się. - Nazywam się Thomas William Hiddleston, ale proszę mów mi Tom.
- Loki Laufeyson, a to Elizabeth - Uśmiechnęłam się, jak idiotka od ucha do ucha i spojrzałam w głębię oczu Toma. Błękit nieskazitelnego oceanu uderzył we mnie niczym płonąca strzała. Gdyby nie Loki, przez kolejne dziesięć minut stałabym tam i wpatrywała się w Thomas'a.
- Cieszę się, że przyjęliście moje zaproszenie. To przyjęcie charytatywne wiele dla mnie znaczy. - Kiedy pomiędzy słowami wyłapałam "charytatywne", wiedziałam, że nie spocznę dopóki Loki mi czegoś nie wyjaśni. - Przepraszam, ale muszę was zostawić. Chciałbym powitać także innych.
Odprowadziliśmy go wzrokiem, po czym zimne spojrzenie przeniosłam na szefa, który, jak nic zalazł mi za skórę.
- Charytatywne? - Oparłam dłonie na biodrach i przeniosłam ciężar ciała na lewą nogę. - Nie mówiłeś...
- Skup się na zadaniu. - Przerwał mi pełen gniewu ton. Jego zielone tęczówki na powrót wywiercały we mnie dziurę, aby dostać się do wnętrza i odkryć wszystkie nieujawnione sekrety.
Prychnęłam na niego i oddaliłam się nieco, aby dokonać wstępnego rozeznania w terenie. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, a ja miałam świetny widok na okno, prze które chłopacy mieli obraz tego co się dzieje w środku. Westchnęłam, wspominając widok, kiedy oni swobodnie wchodzili po drabinach na dachy i rozwijali swoje sprzęty. W duchu powtarzałam sobie, że to wszystko dla dobra sprawy i, że jeszcze nie jeden raz będę mieć okazję, aby popisać się swoimi umiejętnościami.
Nagle uderzył we mnie powiew chłodu. Targana instynktem przetrwania, obróciłam się. Mój wzrok padł na Tom'a, który śmiejąc się, rozmawiał z pewnym małżeństwem. Nie wydało mi się to szczególnie podejrzane, lecz na przyszłość będę musiała mieć oko na gospodarza, z którego notabene musiałam wyciągnąć informacje.
Potarłam nadgarstek, czując, jak po moim ciele rozchodzi się nieprzyjemne zimno. Oddałabym wszystko, aby w tym momencie wyjść i wrócić do organizacji. I wtedy Loki głosiłby mi kazania przez wszystkie noce, aż do końca mojego życia.
- W porządku? - Nawet nie zauważyłam, jak Tom podchodzi do mnie i łapie za ramię. Jego uścisk parzył, więc szybko odsunęłam się od niego.
- Tak.. - Spojrzałam w bok, unikając jego wzroku. - W porządku.
Gospodarz przecudownego domu chyba nie kupił tego beznamiętnego zgodzenia się, że wszystko jest dobrze.
- Jesteś pewna, że dobrze się czujesz? - Tom wziął mnie za rękę i objął ramieniem, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, że jestem mu zupełnie obca.
- Tak, naprawdę wszystko w porządku. - Przeczyłam sama sobie. Z jednej strony musiałam pójść z nim w ustronne miejsce, z drugiej zaś żałowałam, że podjęłam się tej misji. Tom nie był złym człowiekiem. To nim kierowały nieodpowiednie osoby.
Mężczyzna poprowadził mnie w górę, krętymi schodami, które kończyły się rozwidleniem. Skierowaliśmy się w prawo, a ja instynktownie pociągnęłam Tom'a z powrotem.
- Hej. - Spojrzał na mnie pytająco. - Wszystko w porządku. Przecież nie zrobię ci krzywdy. - A ja tobie tak, pomyślałam. - Jesteś rozpalona.
Jego ręka wylądowała na moim czole. Ponownie uderzyło mnie ciepło, wywołane jego dotykiem. Przez chwilę w mojej głowie zrodziły się dziwne obrazy, przebłyski jakiejś innej świadomości. Jakby jasne światło padające wprost na moją osobę, ukazywało mi dziwne wspomnienia. Zaczęłam odczuwać niekontrolowany strach i rzec można by, że upadłam na kolana z głową schowaną w dłoniach. Słone łzy zalały me rozpalone policzki. Boże co ja wyprawiam? Klęłam w duchu na swoją słabość.
Czułam jak macki ciemności łapią mnie za ręce i ciągną w otchłań, a ja nie mogę nic na to poradzić. Słysząc tylko ciesze głosy, jak przez mgłę zniekształcone, rwałam się do góry wyciągając ręce i nabierając powietrza w palące płuca. Niczym rozgrzane szkło, łzy znikały w dole.
- Elizabeth!
Wstrząsy całym ciałem czy dreszcze?
- Wstawaj. Elizabeth...
Zatracony głos i ta postać w oddali. Ciemny płaszcz i laska. Czarne włosy, niczym pióra dostojnego kruka. Uśmiech, perlisty, jak biała śmierć. I zielone oczy. Żywa zieleń, szmaragd, taki cenny.
- Co się stało? - Spytałam roztrzęsionym głosem, pocierając głowę. Podniosłam się do siadu ignorując ramiona Tom'a, którymi prawie przyszpilał mnie do łóżka. - Gdzie ja jestem?
- Spokojnie. - Jego głos był niepewny. - Przyniosę ci wody.
Chciałam jeszcze o coś spytać, lecz moja ręka zawisła w powietrzu, a oczy powędrowały za wychodzącym Tom'em. Właśnie nadarzyła się idealna okazja, więc musiałam z niej skorzystać. Rozejrzałam się po pokoju w celu znalezienia mojej torebki.
~ Prawo - Usłyszałam głos w słuchawce. ~ Na stoliku.
Podniosłam wzrok do góry, napotykając na swojej drodze migające światełko. Idealnie. Widok z okna padał wprost na pozycję chłopaków, którzy mieli oko na wszystko co się dzieje.
- Macie wgląd na korytarz, więc informuj mnie o pozycji Tom'a. Tego, który mnie tu przytargał. - Dodałam, jakby od niechcenia.
~ Się robi kotku. A tak po za tym... - Usłyszałam jakiś dziwny szmer. - E... Oliver chce zrobić zupę z twojego lisa. Więc zalecam streszczenie się i wyeliminowanie celu.
- Ale mieliśmy...
~ Nowe rozkazy Luna! - Do rozmowy dołączył się Loki. - Słuchaj się.
Przeniosłam nogi na zimną podłogę. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz. Boże, co się dziś ze mną dzieje, westchnęłam, chowając twarz w dłonie. Nigdy nie czułam się podobnie, jak dziś. Totalne rozdarcie i chęć sprzeciwienia się rozkazom szefa.
- Wszystko w porządku? - Spytał Tom, wchodząc do pokoju. Lampa migocząca na korytarzu chodź na chwilę oświetliła ciemność w pokoju. Zimną ciemność, która chętnie sięgała po moje ciało i duszę.
Obróciłam się w stronę mężczyzny z fałszywym wyrazem twarzy. W tym wszystkim zapomniałam wyciągnąć strzykawkę z torebki.
- Już mi lepiej - Przeniosłam wzrok na zaciśniętą pieść na pościeli. - Dziękuję za wodę.
W kilka następnych sekund siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Wypiłam zawartość szklanki i nagle poczułam, jak moje gardło uwalnia się od niechcianej suchości.
- Więc czego chcesz się dowiedzieć?
To pytanie niemal całkowicie pozbawiło mnie tchu. Szkło upadło na ziemię, roztrzaskując się na milion kawałeczków, raniąc mi stopy.
- Słucham? - Tylko tyle umiałam z siebie wydobyć. Byłam zszokowana.
- Nie mów, że zawsze masz przy sobie strzykawkę z środkiem paraliżującym i obezwładniającym.
Tom w ułamku sekundy przygwoździł mnie do łóżka i przygniótł całym ciałem. Jego oczy płonęły ze złości i rozgoryczenia. Gdzie w słuchawce zdołałam wychwycić strzępki rozkazów.
- Odpowiadaj - Ponaglił mnie, a ja poczułam jak jego paznokcie wbijają się w moją skórę.
W głowie miałam totalny mętlik. Nic nie umiałam wymyślić. Bo co mu powiem? Sory Tom, ale agencja zleciła mi, abym wyciągnęła z ciebie informacje na temat Avengers i Tarczy?
Po chwili zdałam sobie sprawę, że te słowa opuściły moje usta.
Powiem ci że wprowadzanie wątków fantastycznych często urozmaica fabułę nie mówię że tak jak jest źle w ręcz przeciwnie jest spox.Co do rozdziału końcówka . .. przerwałaś w takim zrąbanym miejscu że miałam ochotę ci do gardła skoczyć nie wolno tak! ehh no nic nie pozostaje mi nic innego jak czekać na ciąg dalszy
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
Gniewać się, za co? Uważam, ze dobrze jest czasem spatrzyć jakiś mały pomysł, by zawładnąć światem, wszyscy jedziemy na jednym wózku xD
OdpowiedzUsuń[ok tego nie było]
Mam dziś dobry dzień, czytam sobie twoje opowiadanie i uśmiecham się pod nosem Tom taki ostry, mrrr... podoba mi sie zakończenie, gdy tak przyszpilił ją, by dowiedzieć się, co tez dziewczyna knuje. Ciekawa jestem ciągu dalszego. Pisz szybko moja droga
Pozdrawiam
Podobała mi się końcówka .Nie powiem że mam niedosyt bo to wiadome. Moglaś to jakoś rozwinąć . No dobra zapomnij co mówiłam . Świetnie mi się czyta twoje rozdziały i gdybyś mogła mnie informować to u mnie na blogu
OdpowiedzUsuńuprising-argon.blogspot.com
Styl podobny do Unprotected, jeśli wiesz o co chodzi ;)
O Bosh. To było cudowne. Końcówka zdominowała cały rozdział, który był stuprocentowo bezbłędny! Składam pokłony i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Viv
Cudowny Tom! Ahh^^ rozmarzylam się, całkowicie zapomniałam o Lokim, bylam jak w transie. Uwielbia go! Niespodziewalam się tej końcówki, zaskakująca, idealna... Juz nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! :-). Dużo weny, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń