piątek, 31 lipca 2015

Vampire - Rose XIX

  Opadłam na zimie z przeciągłym jękiem. Ból w ramieniu był niewyobrażalny. Krew przesiąkała przez moje palce i brudziła materiał ubrań. Ciepła, lepka, a jej metaliczny zapach drażnił mój nos. Nic nie mogłam zrobić, by zapobiec temu paradoksowi. Danul odstąpił ode mnie, podszedł do Rubena i szepnął coś do niego. Lykan zawył ze wściekłością, a jego oczy groźnie zapłonęły.
  Skończyły się żarty i jeśli chciałam przeżyć musiałam za jasną cholerę wstać i stąd uciekać. Rana wcale mi w tym nie pomogła, bowiem krew, która się z niej lała przywiodła tu bestię. Nim Lykan zamachnął się w moją stronę łapą, zdążyłam przeturlać się pod ścianę, oparłam się o nią plecami i trzymając się za ranny bark, odskoczyłam od bestii.
- Nie masz co uciekać! - Z kąta dobiegł mnie krzyk uśmiechniętego Danula. Mężczyzna skrzyżował ręce z tyłu na plecach i biernie obserwował całą farsę.
  Moją uwagę przykuł ruch gdzieś w oddali. Niewidoczny dla wroga, lecz dla mnie jak najbardziej. Chwilę potem na środku zmaterializował się wampir w dłoniach ściskając swoje dwa pistolety.
- Kurwie syny! - Warknął, obnażając kły. - Wypatroszę jak świnię!!!
  Oczy Alucarda płonęły gniewnie, a ich czerwony blask odbijał się w ciemnościach.
  Danul cofnął się o krok, przerażony i nim zakończył swą przemianę w wilka, już leżał po ścianą cicho kwicząc.
- Wszystko w porządku? - Blake wziął mnie na ręce, a ja ucieszona z faktu, że mogę odetchnąć, przymknęłam oczy i oparłam głowę o jego pierś. - Hmm, to chyba znaczy, że nie.
  Z oddali dobiegły mnie wystrzały z pistoletów Alucarda, a sam jego krzyk zapadł w pamięci, jako gniewny i naprawdę wkurwiony.
  Blake natomiast wydawał się spokojny i nie zawracał sobie głowy całym zajściem, jednakowoż jego irytacja wzrosła, kiedy na drodze potkaliśmy bestię podobne Rubenowi. Odstawiwszy mnie pod ścianą, oparłam się o jej chłodny kamień i zjechałam w dół, majacząc z bólu. Cały czas hamowałam wylewanie się krwi z ramienia, jednak na nic się to zda, jeżeli nie dostanę czegoś co tą substancję wchłonie.
  Młodszy wampir stoczył równą walkę z dwoma potworami, klnąc gdzieś po drodze na ich brzydką krew, bo znów ubrudziła mu płaszcz.
- Musimy cię opatrzyć młoda. - Blake objął mnie ramieniem, a ja znów wtuliłam ciężką głowę w jego klatkę. - Ewentualnie podać czarną wodę, ale nikt nie pomyślał o tym, aby ją wziąć. W takim stanie nie możesz się też teleportować z Alucardem, bo cząsteczki rozerwałyby twoje ramię, a wiesz... chyba nie chcesz mieć protezy.
  Wysłuchałam ze spokojem blondyna i skinęłam mu głową na znak, że wszystko rozumiem.
  Nagle do moich nozdrzy wkradł się zapach siarki. Blake wychwycił moje spojrzenie i momentalnie pognał przed siebie. Szybko wdrapał się po drabinie - nie miałam nawet pojęcia jak, skoro trzymał mnie na rękach, ale w to nie wnikałam - i nie zrobił nawet trzech kroków, a spod ziemi ulotnił się ogień, a zaraz po nim nastąpił ogromny wybuch. Siła odrzutu była tak wielka, że strop utrzymujący strych nad nami, załamał się. Gruz posypał się szybko, a Blake na chwilę stracił orientacje.
  Zdrową ręką zasłoniłam oczy, jednak gdy usłyszałam dźwięk bijącego dzwonu, podniosłam głowę do góry. Mosiężny klosz spadał z zawrotną prędkością, a pod nim staliśmy my. Blake jednym ruchem rzucił mnie do przodu, samemu w ostatniej chwili odskakując na bok.
  Chmury dumy, kurzu i języki płomieni zajęły cały kościół, który mimo swej świetności, przed chwilą jeszcze stał Teraz wnętrze okalały jedynie cztery ściany, lecz one też już krucho wyglądały, jakby miały się zaraz na nas zawalić.
  Zakaszlałam kilka razy, wypluwając krew z ust. Klatka bolała mnie na tyle, że utrudniła mi powrócenie do siadu, coś przygniotło moją nogę i wcale nie miało zamiaru puścić. Leżałam między drewnianymi ławkami, a obok mnie walały się tony gruzu. Spróbowałam poruszyć zdrową ręką, która magicznie leżała na moim brzuchu. Z nią wszystko było w porządku, jednak obolałe ramię drugiej kończyny nie do końca chciało współpracować. Zaciskając zęby, potem jednak krzycząc, aż w końcu poleciały łzy, wyrwałam ramię spod ławki, która mnie przygniotła.
  Długi, stalowy pręt wbił się dosłownie o kilka centymetrów od mojej ręki, za co byłam wdzięczna bogu, no bo przecież kościół. Okoliczności i zobowiązanie. Uniosłam głowę do góry, by rozeznać się w sytuacji, jednak jak Blake'a, tak Alucarda nie zauważyłam. Sądząc po wielkim wybuchu hrabia musiał utknąć na dole, a młody detektyw za pewne właśnie się wygrzebuje spod gruzu.
- Lilith! - Usłyszałam głos Blake'a.
- Łaskaw mnie stąd wyciągnąć? - Spytałam, śmiejąc się. Nie wiem dlaczego, ale ta cała sytuacja naprawdę zaczęła mnie bawić. Wyczułam, że ogon i uszy powracają.
- Chwila, sam też mam nie mały problem. - Powiedział wampir, który od człowieka jest o sto razy silniejszy. I kiedy w końcu stanął na równe nogi, spod ziemi wyrósł Lykan - Ruben.
  Blake dobył swoich pistoletów i zaczął strzelać, lecz na bestię to nie działało. Ja natomiast nadal ukryta pod gruzami, spróbowałam się jakoś przeczołgać w inne miejsce. Gdyby nie to, że jedna z ławek przygniatała moją nogę, a ramię nie było w takim marnym stanie, stanęłabym do walki, nawet bez miecza.
  Nagle obok mnie zmaterializowało się ostrze, a obok zawibrowało powietrze, ławka nagle poszybowała do góry i zatrzymała się na ścinie razem z Lykanem. Alucard stanął twardo na ziemi, mierząc bestię wzrokiem.
- W samą porę - Powiedział, zdyszany Blake.
  Wampir pomógł mi wstać, jednak zaraz oznajmił, że sami mamy sobie poradzić z tym Lykanem, bo on ma nierozwiązane sprawy na dole, gdzie buchały płomienie.
- Zostaw go. - Blake złapał mnie za ramię i pociągnął do tyłu, w samą porę, bo bestia właśnie na nas szarżowała. - A teraz do roboty.
  Nie wiem jak miałam walczyć z rozwalonym ramieniem, ale zmusiłam się do myśli, że gorzej już być nie może.
  Ostrze miecza zwinie przeplatało się między moimi palcami, przecinając jednak tylko powietrze, a nie ciało Lykana, który skakał z jednego miejsca w drugie. Blake stał z tyłu i zmieniając co chwilę magazynki w pistoletach, strzelał kolejnymi seriami. Gdy w końcu zdołałam wbić miecz między żebra bestii, przeszedł mnie dziwny dreszcz odrętwienia.
- Ruben? - Spytałam ledwie szeptem. - RUBEN!!!
  Bestia zamachnęła się i uderzyła łapą o ścianę, która posypała się na ziemię. Zdążyłam uchylić się przed atakiem, jednak nie przed kolejnym uderzeniem. Dostałam w brzuch i upadłam na kolana, obejmując się jedną ręką w pasie. Nie mogłam nabrać tchu, a Lykan chyba zamierzał dokończyć, to co zaczął. Kiedy jego łapa pędziła w moim kierunku, nagle się zatrzymała, kilka centymetrów od mojej głowy. Bestia zawyła wściekle, łapiąc się za głowę i odsuwając do tyłu, jej ciałem zawładnęły dreszcze i drgawki.
  Blake podbiegł do mnie i odciągnął do tyłu.
- Czego się zastanawiałaś? Trzeba było bestię zabić! - Warknął zasłaniając mnie swoim ciałem. Spod połów płaszcza Blake wyjął pistolet i strzelił w potwora. Bestia ryknęła, a może raczej zapiszczała na tyle, że musiałam sobie zatkać uszy, popędziła w kierunku wyjścia i tyle ją widzieliśmy. - Wstawaj.

























niedziela, 26 lipca 2015

Tanesha Tusia Shigura + Lestat






Integral:
1. Jakie to uczucie mieć kogoś kto zrobi (chyba) wszystko co mu rozkażesz?(Mówię o Alusiu <3)
- "Chyba". Alucard zrobi dla mnie wszystko: począwszy od prania, na morderstwie skończywszy. Czasami mam wrażenie, że jest zaprogramowany, ale to dobrze, nie muszę ruszać się z biura i brudzić sobie rączek.

2. Jak dużo zabójstw popełniłaś w całym swoim życiu? A może całą brudną robotę wykonuje za Ciebie Aluś?

- Zdarzyło się, że nie wytrzymałam i wpakowałam w wampira kilka magazynków, ale on się nie liczy. Oprócz zabójstwa Richarda, padło jeszcze na kilka osób. 

[Słodki, psychiczny, morderczy, zabójczy, pomijając, że mega seksowny, potworek ;)
Nasz Książe Nocy Alucard:
1. Czy wampiry mogą zakładać rodziny i mieć dzieci, a jeżeli tak to myślałeś kiedyś nad założeniem takiej rodziny?

- Z założenia wychodzę, że jesteś moją fanką? Dobrze, takie smakują najlepiej. W sumie nigdy nie zastanawiałem się nad założeniem rodziny, bo zawsze była praca, przyjemności i drażnienie Integry. Ale wracając do twojego pytania, tak wampiry mogą mieć dzieci ( dhampiry ), są one słabsze, ale po osiągnięciu pewnego wieku stają się nieśmiertelne. Różnią się jednak w dużej mierze od prawdziwego wampira: mogę swobodnie poruszać się po słońcu - nie tracą przez to energii, mogą spożywać ludzkie jedzenie bez potrzeby picia krwi.

2. Jak wygląda typ kobiety idealnej dla ciebie? >:D

- Dla mnie? Ciekawe pytanie, biorąc pod uwagę to, że nigdy jeszcze się nad tym poważnie nie zastanawiałem. To wszystko oscyluje wokół inteligencji i charyzmy. 

3. Czy istnieje możliwość, że kobieta zakocha się w wampirze, lub na odwrót i będą mogli wieść szczęśliwe życie razem?

- Oczywiście, że istnieje taka możliwość. Nie wyklucza się też, chemii, która może między nimi się pojawić, a jeśli będą chcieli wieść spokojne i szczęśliwe życie, to zależy tylko i wyłącznie od nich. 

4. Co myślisz o swoich psychofankach? (w tym ja <3 <3 <3 )

- Ciężkostrawne 

5. jak smakuje krew dla wampirów? Bo wg. mnie ma trochę metaliczny smak... ^^

- Krew dla każdego wampira smakuje inaczej. To coś jak wasze jedzenie - każde inaczej smakuje.

6. Dajesz swoje autografy swoim fanom? [Jak tak to poproszę coś na szyi :* ]

- Nie rozdaję autografów.

7. Czy myślisz, że mógłbyś odebrać dziewictwo swojej Pani (Integral) Albo swojej... słudze(?) (Victorii)

- Czy mógłbym - pytasz. Oczywiście, że tak, tylko, że potem mógłbym się spodziewać końca świata i swojej śmierci, a od Victorii nie ma czego oczekiwać, ona ma swojego wybranka. Poza tym, jest moją uczennicą, a zarazem prawie córką.

8. Gdybyś był homoseksualistą (a może już nim jesteś?!) byłbyś seme (dominujący) czy Uke (uległy)?

- Pokuszę się o stwierdzenie, że płeć nie ma dla mnie żadnego znaczenia - to krew jest najważniejsza. Lecz gdybym już był zmuszony do wybrania między tymi dwoma stwierdzeniami, to byłbym w stu procentach seme.


















czwartek, 23 lipca 2015

Lisia Kaplica

Wdech, wydech, wdech, wydech.
Dziś lisek miał swoje pierwsze jazdy ( co tam, że dwa razy jej auto zgasło ). 
Ogłoszenie parafialne: Nie ma rozdziałów, dlaczego?
Lisek dostał Wiedźmina 3 i teraz szuka Iorwetha, którego w nim nie ma. Roche znaleziony, ale mój chęożony elf dalej w krzakach chyba siedzi.
No cóż, do końca tego miesiąca może się rozdział żaden nie pojawić. Bijcie, krzyczcie i chodźcie na mnie z widłami. XD


Macie jednak na pocieszenie bardzo ładną piosenkę :D 

wtorek, 14 lipca 2015

Lisia Kaplica

Zapewne pod tym postem polecą hejty, nie wiem, być może, ale dopadła mnie rozkmina, dość ciężka, przez którą poczułam szczypanie w oczach.

Otóż chodzi mi o miłość zwierząt do nas. Zastanawiałam się nad tym dość długo i stwierdziłam, że nie chcę, aby zwierzęta kochały nas bezwarunkowo, nie wiedząc co to zdrada, rozłąka, czy złość na kochanego pana. 
Przez swoją bezwarunkową miłość, to one cierpią najbardziej. Ktoś zabiera psa/kota, inne zwierzę ze schroniska lub kupuje, daje mu dom, jedzenie, picie, zabawę, miłość, a potem co?
 W niektórych przypadkach jest tak, że właściciele porzucają swoje pupile. Wyrzucają, zabijają. Dlaczego? Bo im się znudziły? Stały się zbędne? Przestały być tymi słodkimi szczeniakami?
Zwierzęta mają to w sobie, że kochają nawet gdy zostają porzucone. 
To jest największa niesprawiedliwość tego cholernego świata.
Jest wiele organizacji, dobrych ludzi, którzy pomagają bezdomnym zwierzęta, ale takich przypadków jest milion i nie każdy zazna takiego szczęścia, by powrócić do ciepłego domu, gdy na dworze jest zimno czy pada deszcz. 
Wadą zwierząt jest to, że kochają za mocno, czego człowiek nie potrafi zrozumieć. 

Osobiście kocham moją sunię, która - no - ma już 12 lat i też nie długo się z nią pożegnam, przez co już kręci mi się w oku łza, serce ściska z bólu, ale krąg życia musi się dopełnić i wiem, że tam gdzie pójdzie będzie szczęśliwa. 

Więc z mojej wypowiedzi wnioskuję, że kocham zwierzęta tak mocno, że nie chcę, aby one kochały nas tak samo. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Vampire Rose XVIII



Cześć.










   30 września okazał się dniem, który znienawidziłam zaraz po otworzeniu oczu i spojrzeniu na swoje ręce. Na nadgarstkach zatrzaśnięto mi kajdanki, do których przymocowany był łańcuch. Splot ciągnął się pod łóżkiem i kończył przywiązany do stalowej, niewielkiej rury pod oknem. Co zdziwiło mnie najbardziej, kłódka, która łączyła wszystko do kupy była naprawdę wielka. Oczywiście od razu podbiegłam do okna, o mało nie zabijając się na podłodze, na którą upadłam, bowiem moje nogi we śnie zaplątały się w pościel. Zbadałam ciekawe zjawisko, które wywołało u mnie niechęć i zarazem chęć mordu na wampirze.
- Alucard, jesteś zwykłym skurwysynem, któremu nie śmierć będzie straszna, a mój gniew. - Warknęłam do siebie. Wszystko wskazywało na to, że resztę dnia, a może resztę życia spędzę przykuta do rury.
  Na poszukiwaniu klucza spędziłam kilka dobrych godzin, które przerywał tylko Walter przynosząc śniadanie i przekąski. Gdy spytałam się go, o co tu chodzi, odparł, że nie wiem, lecz ja wiedziałam, że coś leżało na rzeczy, bo się dziwnie uśmiechał.
- Widzę, że się dobrze bawisz. - Powiedział złośliwie Alucard. Opierał się ramieniem o ścianę, do której było mi bardzo blisko, a zauważywszy wazon z kwiatami stojący na biurku, od razu pochwyciłam pomysł. Wzięłam go w skrępowane ręce i spojrzałam wyniośle na wampira. Ten od razu zrozumiał o co chodzi i w ostatnim momencie uchylił się przed wazonem, który roztrzaskał się o ścianę. Milion kawałków porcelany potoczyło się po podłodze.
  Alucard uśmiechnięty wyrósł przede mną i zaśmiał się krótko.
- Rozbiłaś piękny wazon, moja droga. - Szepnął mi do ucha.
  Zerwałam się w jego stronę, jednak wampir zdążył zniknąć w swoich cieniach, a ja złapałam jedynie powietrze. Ryknęłam ze złości, machając ogonem. Tak, wcześniej poczułam, że te parę drobiazgów znów uprzykrzy mi życie. Lekarstwo Jae-Ha przestało działać. Moje kły wydłużyły się tak jak u wampira, a sierść na uszach zjeżyła się.
- Słodka zemsto, nadchodzę - Rzuciłam się w stronę drzwi, o które opierał się plecami Alucard, jednak nim zdążyłam do niego dobiec, kajdany zacieśniły się na moich nadgarstkach. Spojrzałam za siebie i zauważyłam, że łańcuch jest napięty do granic możliwości. Naszła mnie myśl czy by nie szarpnąć nim tak kilka razy, może by puścił.
- Uspokój się, bo ci żyłki pękną. - Jego śmiech coraz bardziej przyprawiał mnie o chęć zaciśnięcia mu tego łańcucha na szyi.
- Żeby zaraz coś tobie nie pękło. - Warknęłam. - Rozkuj mnie.
- Nie. - Odparł bez chwili zastanowienia. Obszedł mnie dookoła i specjalnie dotknął moich uszy, by jeszcze bardziej mnie podburzyć.
- Alucard, kurwa! Ruben jest w niebezpieczeństwie, muszę mu pomóc. - Ostatnie zdanie, wywołało u mnie smutek. Co jeśli Ruben już nie żyje?
- Dlaczego czasami nie dasz sobie wytłumaczyć kilku rzeczy, tylko od razu robisz się agresywna. Twoje serce może kiedyś nie wytrzymać. - Wytłumaczył, siadając na łóżku.
- Mam to gdzieś. Dawaj kluczyk.
  Alucard uniósł pytająco brew, a ja uniosłam kajdanki do góry. Otarcia na nadgarstkach zaczęły mnie drażnić oraz nieprzyjemnie szczypać.
- Obiecujesz, że nie porwiesz się z motyką na słońce? - Spytał, cierpliwie czekając na moją odpowiedź. Skinęłam głową na znak zgody i "podałam" mu moje ręce z kajdankami. Stal cicho brzdękła i upadła na ziemię.
  Rozmasowałam bolące ręce i ciekawie spojrzałam na wampira, którego cienie zbierały kawałki wazonu i składały go z powrotem.
- I nic? - Zapytałam. Wampir się zdziwił.
- Co nic?
- O tak mnie puściłeś. -Stwierdziłam sucho.
- Wiem,
  Wampir usiadł na łóżku i założył nogę na nogę.
- Jesteś dziwny.
- Ty też. - Uśmiechnął się.
  Mimo, iż pamiętałam jak mnie wkurzył, to teraz ta złość minęła i pozostawiła po sobie miłe uczucie.
- Jednak... - Zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jak Alucard zareaguje na moje postanowienie. - Chcę uratować Rubena i zrobię to sama lub z twoją pomocą.
- Dlaczego się tak przy tym upierasz. Wiesz, że on już nie będzie sobą.
  Tak, dobrze o tym wiedziałam i próbowałam się przed tym bronić.
- Ale masz szczęście. - Powiedział nagle Alucard, podając mi mój płaszcz łowcy razem z bronią. - Czekam przy bramie.
  Kiedy wampir znikł, przyjrzałam się mojemu ekwipunkowi.

****

  Z tego co powiedział mi Alucard, miejsce gdzie przetrzymywali Rubena było oddalone od rezydencji o jakieś siedemdziesiąt kilometrów, a sama podróż minęła nam na zwyczajnych rozmowach. Nikomu nie powiedzieliśmy, że wyruszamy w taką podróż, jednak Walter coś zaczynał podejrzewać. 
  Blake siedzący - tym razem, na tylnym siedzeniu chyba zasnął, bo od dobrej godziny nie musiałam już słuchać jego paplania, jaki to jest wspaniały. Za oknami deszcz dudnił o maskę auta, a burza, która się rozpętała nieprzyjemnie drażniła moje uszy. Nienawidziłam burzy. Może nie bałam się jej tak bardzo, lecz to grzmoty i huki i błyski były najgorsze. Wtuliłam głowę w szalik i oparłam głowę o szybę, patrząc na Alucarda. Gdyby ktoś nie byłby świadomy tego, że jest on wampirem, uznałby go za najnormalniejszego w świecie faceta. 
  Nagle jego chłodna dłoń spoczęła na moim kolanie. Nie powiedziałam nic, jednak w mojej głowie rozpętał się huragan myśli, twarz zrobiła się lekko się zarumieniła, a oczy szybko odbiegły od tej sytuacji. Dlaczego mu pozwalałam na taki akt pokazywania uczuć? Nie wiem, może w tej chwili tego potrzebowałam. 
  Krajobraz za oknem zmieniał się jak w kalejdoskopie: łąki, lasy, miasta, wsie. Wszystko mignęło mi przed oczyma zbyt szybko, bym mogła dostrzec ich piękno. 
- Jesteś na mnie obrażona? - Ręka Alucarda pochwyciła moją dłoń i lekko ją ścisnęła. Mówił ściszonym głosem, nie chcąc obudzić Blake'a.
  Spojrzałam na niego zdezorientowana, jednak z jego twarzy nie mogłam wyczytać o co może mu chodzić. Kilka razy zerknął w moją stronę, aby się upewnić, że go usłyszałam. Ścisnęłam jego dłoń, a potem splotłam nasze palce. 
- Nie jestem, po prostu... - No właśnie, coś mnie dręczyło, a ja nie wiedziałam co to było. Jakoś nie potrafiłam się martwić teraz o Rubena. W głowie siedziało mi coś innego. - Nie wiem.
  Alucard westchnął przeciągle. Poczułam jak nagle moje ciało promieniuje ciepłem. Spokojnym, bezpiecznym ciepłem.
- Mówiłeś, że ci ją przypominam. - Zaczęłam nagle drążyć temat, którego wampir chyba wolałby unikać.
  Tak jak myślałam, Alucard znów milczał dłuższą chwilę nim się odezwał. 
- Czy moja przeszłość, aż tak bardzo cię interesuje, że zamierzasz rozdrapywać rany starego wampira? 
- Alucard... - Powiedziałam przeciągle. - Nie o to mi chodzi.
- A o co? Bo na razie odbieram to jako atak, a takie postępowanie zazwyczaj kończy się karą. - Mrugnął do mnie okiem. Czy teraz się ze mną drażnił, czy nie, nie mogłam stwierdzić. 
- Chrzań się. - Zabrałam rękę i włożyłam ją do kieszeni bluzy ukrytej pod płaszczem. 

  Kiedy w końcu dojechaliśmy do celu, moim oczom ukazał się stary, drewniany kościół. Przydrożna tabliczka mówiła, że jesteśmy w Patronowicach, wsi o której nie miałam pojęcia. Mieścina była o siedemdziesiąt, pieprzonych kilometrów od rezydencji. Nim dotarliśmy na miejsce, deszcz ustał i teraz tylko lekko kropiło, jednak nie zapowiadało się, aby słońce miało jeszcze dzisiaj wyjść. 
- To na pewno tutaj? - Spytałam dla pewności, podchodząc do Alucarda, który zagłębił się w papierach. Stanęłam pomiędzy nim, a Blake'em i oparłam dłonie na biodrach. 
- Tak. - Mruknął cicho. W tych papierach naprawdę musiało być coś ciekawego, bo wampir ani przez chwilę na mnie nie spojrzał. Nawet gdy zaczęłam go dźgać palcem pod żebrami. 
~ Jeśli zaraz nie przestaniesz, to cię zgwałcę. - Wysłał mi myśl, a ja od razu przyjęłam grzeczną postawę po prawej stronie Blake, byle jak najdalej on Alucarda.
- No dobra. - Powiedział blondyn, zacierając ręce i postępując krok do przodu. - Jak mus, to mus.
  Weszliśmy do pustego kościoła. Ściany były pokryte grzybem, a tynk zaczął sypać się z sufitu, który w każdej chwili mógł runąć na ziemię. Obrazy były pozdzierane, a niektóre nawet zamalowane jakimś graffiti. Na całość składał się brud i unoszący się w powietrzu kurz. Zatkałam nos szalikiem babci, a oczy mocno przetarłam. 
- Jak chcecie tu znaleźć laboratorium Watahy? - Spytałam, wyobrażając sobie, jak sami przewodniczący organizacji nas witają z otwartymi ramionami. 
- Nie oglądałaś nigdy programów detektywistycznych, albo nie czytałaś książek o tej tematyce? - Pokręciłam przecząco głową.
- Czytałam tylko romanse i fantastykę, a wampiry w nich opisane nie były tak zarozumiałe i dziwne jak Alucard. - Posłałam mu pretensjonalne spojrzenie.
- Oj dziewczyno. Mało wiesz o świecie. - Powiedział wesoło.
  Blake podszedł do ołtarza, z którego został - dosłownie - zdarty biały materiał i spojrzał wpierw na boki, a potem nachylił się do przodu. 
- W książkach detektywistycznych zawsze pokazuje się jak ma się wybrnąć z danej sytuacji lub... - Blake obszedł ołtarz i postukał kilka razy nogą w ziemię, a ja z Alucardem spojrzeliśmy pytająco po sobie. - ... znaleźć ukryte wejście. Viola!
  Szybko znalazłam się obok młodego wampira i spojrzałam na klapę w podłodze. Klękłam i złapałam za mosiężną klamkę, która ustąpiła bez zbędnego wysiłku. Z kwadratowego wnętrza w podłodze zionął podmuch zimnego powietrza. Mimowolnie się wzdrygnęłam. 
  Blake zagwizdał w podziwie. 
- No pięknie. 
  Zeszłam po stalowej drabinie na dół i gdy stanęłam twardo na nogach, rozejrzałam się dookoła. Było tu tak ciemno, że nie mogłam dostrzec nawet własnych dłoni. Mrok całkowicie otulił korytarz przede mną. 
- Nic nie widzę. - Warknęłam z bezsilności. Nagle poczułam jak czyjeś ręce podnoszą mnie do góry. Wskoczyłam Alucardowi na barana, owijając ręce wokół jego szyi z przerażenia, bo właśnie przed chwilą poczułam jak coś przemknęło po mojej nodze. Wtuliłam głowę w jego plecy i zamknęłam oczy. Alucard był wampirem i dla niego takie egipskie ciemności to pikuś. 
  Korytarz zdawał się ciągnąć w nieskończoność. Czasami schodziliśmy po pochyłym, a kilka razy musieliśmy dreptać pod górę. Nie wiem skąd wampir znał drogę.
- Boisz się? - Szepnął, lekko odwracając głowę. 
- Skądże - Prychnęłam. Niech sobie nie myśli, że wielka Lilith się czegoś boi. 
- To może chcesz iść na własnych nogach?
- Nie! - Zaprotestowałam szybko i twardo, wyobrażając sobie co mogę spotkać na swojej drodze. 
  Alucard zaśmiał się cicho i postawił mnie na ziemi. Złapał mnie szybko za rękę.
- Nic tu nie ma. A gdy się potkniesz, to cię złapię. - Zapewnił stanowczym głosem. - A po za tym już jesteśmy.
  Nagle moim oczom ukazała się łuna światła, która przedostała się pod drzwiami do chłodnego korytarza. Ze środka dało się wyłapać strzępki rozmów i.... krzyki?
  Szybko podbiegłam do drzwi i chcąc je otworzyć, moja ręka zamarła, a raczej została powstrzymana. 
- Poczekaj. - Nakazał Alucard. - Nie wejdziemy tam od razu. Będą nieco zdziwieni naszą wizytą. 
  Posłałam mu groźne spojrzenie.
- To jak niby chcesz się tam dostać? 


 ****

  Ruben milczał od godziny. Czasami tylko zerkał na różne narzędzia rozłożone na stole przed nim, jednak kiedy w końcu powiedziano mu dlaczego tu jest, jego głos odmówił mu posłuszeństwa. Teraz kiedy jego ręce były skrępowane skórzanymi pasami, a nogi bezwładnie zwisały, wiedział, że to na co się zgodził było najgorszym w jego życiu. Jego mokre od potu włosy kleiły mu się do nagiej piersi, z której ciekła krew. Rany jakie mu zadali nie były głębokie, ale szczypały, a ostry ból nie był jego partnerem życiowym.
  Z jednej strony cieszył się, że za chwilę będzie po wszystkim, lecz z drugiej klął na siebie. Lilith już go nie pozna, bynajmniej nie mentalnie, psychicznie, ani... Ruben zmieni się.  Zmieni się nie do poznania, a to wszystko wina tego, że nie miał innego, pieprzonego wyboru. Musiał wybierać pomiędzy życiem, a śmiercią. Albo on, albo Lilith, a dziewczyny nigdy nie poświęci, bo była mu zbyt droga. Kochał ją. I chociaż wiedział, że teraz zbratała się z wampirem, nadal miał nadzieję. 
- Jak tam ogoniasty? - Jae-Ha wszedł do pomieszczenia zbyt radosny, jak na zwykłą kontrolę. - Za parę minut będziesz wolny jak ptak. Tyle, że... - Zaniósł się ciężkim śmiechem. - No wiesz, oni jednak będą cię kontrolować.
- Mam to gdzieś. - Ruben splunął na ziemię, zaraz przed butami starszego. Jego uszy uniosły się nieznacznie i wychwyciły cichy dźwięk. - I tak będziecie gnili w piekle.
- Oj nie przesadzaj. - Jae-Ha podszedł do Rubena i palcem przejechał po jego odsłoniętej, gorącej skórze. Znamię jakie miał na prawej piersi ukazywało ślad po pazurach. Pamiętał, jak na samym początku przewodniczący z zimną krwią zdarł z niego ubrania i zostawił po sobie ślad. - Jesteś naprawdę uroczym wilczkiem. 
  Jae-Ha zaśmiał się i stanowczym ruchem przejechał paznokciami po policzku Rubena, także na nim zostawiając ślad. 
- Wiesz jaka Lilith jest łatwowierna? - Ruben podniósł głowę, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie. - Byłem u niej, kiedy ty bawiłeś się z wampirem i wiesz co? Najlepsze w tym wszystkim było to, że prawie całkowicie mi się oddała.
  Ruben szarpnął rękoma, a skórzane pasy odrobinę się poluzowały. 
- Jej usta są takie miękkie i zmysłowe. - Jae-Ha rozmarzonym wzrokiem błądził po małym pokoju, a kiedy natrafił na odpowiednie narzędzie uśmiechnął się. Dosięgnął strzykawki ze złotym płynem, a igłę przyłożył do serca chłopaka. - Jej ciało było gorące i chętne.
  Ruben po raz kolejny się szarpnął i było to na tyle mocne, że prawie zerwał okowy. Jae-Ha zdecydowanym ruchem wbił mu strzykawkę, a chłopak krzyknął głośno. Jego ciało przeszył ogrom bólu, by na chwilę zdrętwieć i rozgrzać się do czerwoności. Węzy powstrzymujące Rubena opadły, a sam chłopak upadł na kolana z głową przy ziemi. Jego ciałem wstrząsnął dreszcz i drgawki. 
- Wstań kochany. - Czarnowłosy złapał go za ramiona i z niewyobrażalną siłą postawił do pionu. - Pokaż mi swoje piękne oczy.
  Tęczówki Rubena były teraz czerwone i niebezpiecznie świeciły. Jego ciało zaczęło się przeobrażać. Czarne włosy znacznie się wydłużyły i teraz swobodnie opadały mu kaskadami na ramiona. Żyły stały się coraz bardziej widocznie i większe, a krew w nich krążąca płynęła szybciej. Jego skóra porosła sierścią, nogi i ręce zmieniły się w łapy z ostrymi jak brzytwa pazurami.
- O tak! - Podniecił się Jae-Ha, widząc owoc pracy jego i kolegów. - Prawdziwy Lycan. Najprawdziwszy. Tamte płotki nawet ci do pięt nie dorastają.
  Ruben zawył złowrogo. Nie miał świadomości kim teraz był, ani co robił. Jego umysł był jak w klatce, do której potrzeba klucza, a klucz mieli tylko ci, którzy stworzyli to monstrum. 

****

  Zatkałam sobie uszy, kiedy zza drzwi wydobył się przeraźliwy krzyk, a potem ryk. Alucard za wszelką cenę nie chciał mnie wpuścić do środa, mimo, iż pytałam dlaczego. Blake natomiast ponaglał nas, abyśmy jak najprędzej opuścili podziemie i wrócili do kościoła, gdzie będziemy mieć większe pole manewru. 
- Jakiego manewru? - Spytałam zdenerwowana. 
- No wiesz jak się zacznie...
- Zamknij się Blake! - Ryknął Alucard. Pierwszy raz usłyszałam, żeby wampir w złości zwracał się do swojego kolegi po imieniu. Moje tęczówki rozszerzyły się znacznie i chodź nadal nic nie widziałam, mogłam przysiąc, że kątem oka dostrzegłam jakiś ruch. 
  Raptem poczułam jak co łapie mnie od tyłu i pociąga w głąb korytarza. Wydarłam się tak głośno, że zwróciłam uwagę Alucarda i Blake'a, którzy nadal trwali w tej samej pozycji. Zauważyłam jak ruszyli w moim kierunku, jednak to co mnie ciągnęło było szybsze, a wampiry zniknęły z horyzontu. 
  Kopiąc, waląc i drąc się w niego głosy, próbowałam w jakikolwiek sposób wyswobodzić się z uścisku. Pod palcami wyczułam miękką sierść, a kiedy obróciłam głowę dostrzegłam parę złotych tęczówek. Kiedy coś przypominające przerośniętego wilka na dwóch łapach mnie postawiło, zaraz straciłam oddech. 
  Gdy czyjaś ręka trzymała mnie w wodzie mocno za szyję, usłyszałam krzyk i śmiechy. Głosy dochodziły do mnie jak zza ściany lub mgły. Nie mogłam zrozumieć sensu rozmów. Ktoś unieruchomił mi ręce za plecami i wyciągnął głowę z wody. 
  Szybko rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że byłam w kanałach. Na samym środku stała wielka misa na metalowym stole i to właśnie w niej mnie topiono. Kiedy już chciałam coś powiedzieć, poczułam, że znów ląduje głową w misie. Uprzednio nabierając powietrza, skupiłam się na myślach, które miały dotrzeć do Alucarda. 
- Dlaczego wilk sprzymierzył się z wampirami? - Po wyciągnięciu mojej głowy z misy, usłyszałam ciężki, starszy głos. Tym razem spróbowałam się obrócić i wymierzyć kopniaka mojemu katowi, lecz ten odskoczył i ponownie zanurzył moją głowę w wodzie. 
  Nie zdążyłam nabrać powietrza, a ciecz dostała mi się do gardła i nosa. 
- Przeklęte pomioty szatana. - Silny uścisk zamiótł mną jak szmacianą lalką. Poleciałam do tyłu, uderzając o twardą i zimno ścianę. Z jękiem oparłam łokcie i ziemię i podniosłam głowę do góry. W kanałach było jaśniej niż przy drzwiach na korytarzu. Mogłam dostrzec rosła posturę mego prześladowcy, jego złote oczy, starą, pomarszczoną twarz i groźne spojrzenie. Jego szata dryfowała w powietrzu pod wpływem gwałtownych ruchów, kiedy się do mnie zbliżał. 
  Sięgnęłam ręką po miecz na plecach i ucieszona z faktu, że nadal tam był, dobyłam ostrza i stanąwszy prosto na nogach, skierowałam go na oprawcę. 
  Ten jedynie zaśmiał się krótko i podszedł do mnie na tyle blisko, że ostrze przebiło go na wylot, nie robiąc na nic żadnego wrażenia. Puściłam miecz i uskoczyłam w bok, lądując źle na nodze przez co wygięła się ona pod nienaturalnym kątem. Poczułam ostry ból. 
- Kim jesteś? - Spytałam ciężko. 
  Mężczyzna wyjął zakrwawione ostrze ze swojego brzucha i cisnął nim w kąt. 
- Danul van Roth - Przedstawił się krótko. - Trzeci możnowładca znakomitego rodu. Filozof, naukowiec i badacz. Stworzyłem właśnie coś, co zaraz powinnaś ujrzeć, Lilith.
- Skąd mnie znasz i o czym ty bredzisz? - Skierowałam wzrok na wysoką, ciemną posturę wchodzącą do kanału przez kraty. Drzwi otworzyły się ze skrzypnięciem, a na środek wystąpił istny potwór. 
  Wyglądem przypominał Lykana, którego wcześniej spotkałam, jednak jego oczy były czerwone i bardziej groźniejsze. 
- Oto twój kochany Ruben. - Danul szybko zademonstrował siłę Lykana na manekinie, który stał obok niego. Bestia rozszarpała swymi ostrymi pazurami lalkę i rzuciła nią na środek. Marionetka zatrzymała się tuż pod moimi nogami, a ja ze strachem spojrzałam na Danula. Moja broń leżała gdzieś w ciemnym kanale i tylko czekała na swojego pana. Gdyby tylko udało mi się ją dosięgnąć, byłabym o wiele spokojniejsza.
- Kłamiesz! - Krzyknęłam i chodź dobrze wiedziałam, że mój przyjaciel jest w ciele tej bestii, nie mogłam przyjąć tego do wiadomości. 
- Ależ wręcz przeciwnie moja droga. Ruben zgodził się na ten eksperyment. - Danul podszedł do mnie i zamczystym ruchem wymierzył mi siarczystego policzka. Upadłam na kolana. - Miał wybrać życie twoje lub swoje. Zakochany głupiec. 
  Spojrzałam na Lykana, który sapał ciężko. Przestępował z łapy na łapę i parskał nerwowo. 
- Ruben - Szepnęłam.
- Ruben cię nie pamięta. Ba, nawet cię nie zna. Nie w tej postaci. - Danul postąpił kilka kroków do przodu, stając na przeciwko mnie. - Dla niego jesteś jedynie mięsem.
  Nagle Danul złapał mnie za ramię i gwałtownie uniósł do góry. W jego ręce błysnęła stal.
- Ale nim on się tobą zabawi, wpierw ja uczynię ci coś za co musisz zapłacić - Zazgrzytał zębami.
  Uniósł ostrze na wysokość mojego barku i powoli zanurzył je w moim ciele. Krzyknęłam z promieniującego bólu. Zachłysnęłam się powietrzem, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Złapałam obiema rękami nadgarstki starca i zacieśniłam na nich swój uchwyt. Przymknęłam jedno oko i zagryzłam zęby.
- Podoba się? - Spytał jadowicie. Nabrałam do piersi pełnego oddechu i krzyknęłam.





Hej, moje przywitanie powinno być pełne podziwu. Dlaczego go odrzucacie? *hlip* Jesteście źli. Buuuu

















piątek, 10 lipca 2015

Urodzinki.

Urodzinki, urodzinki, urodzinki.
Z okazji tego wspaniałego święta, które obchodzi moja czytelniczka mam dla niej prezent w postaci małego filmiku.
Lestat mam nadzieję, że twoje lata miną szczęśliwie. 


Mam nadzieję, że ci się podoba.
Niech moc Włada będzie z tobą :D 

czwartek, 9 lipca 2015

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Alex Rosenberg.
Zasady wyróżnienia są następujące: „Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę" Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."


1. Skąd czerpiesz pomysły do opowiadania?
- Z różnych źródeł: książki, filmy, anime, mangi, gier. Dużo też zależy od moich emocji, bo to one są tym "impulsem". Naprowadzają moje myśli na prawidłowy tor i pomagają w pisaniu.

2. Jak to się stało, że zaczęłaś pisać?
- Długo by opowiadać, ale pokrótce postaram się to wyjaśnić. Zaczęło się od tego, że poczułam czym jest prawdziwa samotność - w szkole, w domu. Całe dzieciństwo spędziłam we własnym towarzystwie, czasami udając się gdzieś z rodzicami, którzy wiecznie byli zajęci. W gimnazjum poznałam koleżankę, która towarzyszy mi do dziś. To właśnie ona wprowadziła mnie w świat książek, przez które zaczęłam pisać. Później to wszystko się rozrastało - krótkie opowiadania na kartkach, wiersze, czasami nawet piosenki, aż w końcu postanowiłam uszczęśliwić moim pisaniem więcej osób. Zależało mi tylko na tym, aby już więcej nie żyć w samotności. I tak oto powstała Vinterry vel LadyKiitsune. Wiele czerpałam z waszych komentarzy, drodzy czytelnicy. Wy jesteście moim "impulsem", sprawiliście, że pokochałam pisanie. Pisanie dla was, aby was uszczęśliwić.

3. Największe marzenie?
- Mieć skrzydła i chodź wiem, że jest ono nie realne, to wierzę, że może istnieje jakaś siła, która sprawi, że jednak będę mogła kiedyś wznieść się pod niebo.

4. Czy jest coś co chciałabyś zmienić w swoim życiu? Jeśli tak, to co i dlaczego?
- Może na większe zmiany już za późno, ale.... chciałabym kiedyś znów wrócić do grania na skrzypcach.

5. Ulubiona książka/ film/ anime/ coś innego?
Liczba pojedyncza? Eh... no trudno. Obecnie skończyłam czytać całą serię Domu Nocy i chwilowo nie mogę oderwać od niej myśli.

6. Czy jest jakaś książka/ opowiadanie, które chciałabyś mi koniecznie polecić?
- Pragnę ci polecić właśnie Dom Nocy.

7. Czy masz rodzeństwo?
- Niestety. Od urodzenia sama borykam się z trudem tego świata.

8. Co lubisz robić? Poza pisaniem oczywiście ;)
- Śpiewać, szyć i oglądać naturę.

9. Twój sposób na nudę?
- Pisanie.

10. Jest coś czego się boisz? Jak tak, to co?
- Nie boję się śmierci, utraty bliskich, ciemności i wielu rzeczy, ale jest coś co przeraża mnie nie na żarty - pająki.

11. Piosenka przy której chce ci się płakać?
- Tu złamię tą regułę, bo mam dwie piosenki.
1. Avicii - Waiting For Love - piękny teledysk z psem.
2. Zedd - Beautiful Now - po zobaczeniu jej po raz pierwszy się popłakałam.

 Moja nominacja:


Lestat de L

ourt


Loki of Asgard

Hatremaya
Firefy

Moje pytania:

1. Dlaczego właśnie pisanie?
2. Co myślisz o życiu.
3. Lubisz wampirki. Tak? Nie? Dlaczego?
4. Gdybyś mogła/mógł wybrać super moc, jaka by ona była?
5. Co robisz w wolnym czasie?
6. Czy zagłosujesz na Króla Juliana, gdy odbędą się wybory prezydenckie?
7. Co ty o sobie sądzisz?
8. Co sądzisz o mnie? 
9. Co najbardziej na świecie uszczęśliwia twoją duszę?
10. Czy miałaś/ miałeś świadomy sen i OOBE?
11. Wybierasz śmierć czy życie?

















czwartek, 2 lipca 2015

O tym jak Dracula zgwałcił łowcę #2

 Krótko, zwięźle i na temat - gwałt, krew, macanki XD
LadyKiitsune was pozdrawia.
Aha - dla waszej wiedzy, bo są sporne kwestie. 

To jest Dracula





 - Jeden, dwa, trzy, cztery... - kilka godzin później - Cztery miliony.
  - Co robisz? - Spytał z ciekawością Dracula, wchodząc do niewielkiego salonu. Ogień w kominku wesoło trzaskał, a płomienie tańczyły jak zaklęte. Leżący na kanapie z zamkniętymi oczami Ra, podniósł się do siadu i badawczo spojrzał na Dracule. Mimo wszystko wampir bardzo upodobał sobie czerwony płaszcz i paradowanie z obrażoną, dość kuszącą piersią.
  - Liczę swoje lata, które spędzę na twojej łasce. - Odparł ochoczo chłopak, krzywiąc się na widok bandaży, które wampir ściskał w ręku.
  Kiedy ostatnio, podczas walki z ghoulami Ra został ranny w prawy bok, Dracula oznajmił, że się nim "zajmie". W skład ów pomocy wchodziło bycie lodówką z  krwią, kiedy ten akurat zasypiał. Pomoc wampira nijak się miała do tej prawdziwej, gdzie miłe i młode pielęgniarki ochoczo odsłaniają swoje piersi i podtykają ci je pod nos. W sumie to były tylko czyste i nieszkodliwe fantazje Ra.
  - Nie wiem czy dożyjesz tylu lat. Ja sam mam ich, aż pięćset. - Wampir usiadł na kanapie obok młodszego mężczyzny. Gestem ręki nakazał mu zdjęcie białej koszuli. Zapach krwi, która wsiąkła w stary bandaż, uderzył w nozdrza wampira, drażniąc je zachęcająco. Ile sił wymagało od niego powstrzymanie się, aby nie przyssać się do rany i nie wychłeptać całej krwi z ciała chłopaka. Wampir powiódł wzrokiem na twarz Ra, która lekko skonsternowana wpatrzona była w niego samego. Wzrok łowcy był zamyślony, zamglony i taki, jakby był w letargu. Wzrok, nie sam osobnik, bo ten nad wyraz wyrażał teraz chęci do wstania.
  -  Wróć. - Wampir złapał go za ramię i posadził obok siebie. - Nawet nie zacząłem.
  -  Ale ja widzę ten twój głodny wzrok i wiem, że za chwilę będzie źle.
  -  Oooo. Twierdzisz, że zawsze jest ci źle? - Zdziwił się wampir. - Twoje reakcje mówią coś innego.
   Ra machnął ręką i pozwolił, aby Dracula go w końcu opatrzył. Rana nie było głęboka, ot zwykłe draśnięcie mieczem. Dość ostrym mieczem. Takim naprawdę bardo ostrym. Takim, od którego boli....
  -  Kurwa Vlad! - Krzyk Ra był naprawdę głośny i naprawdę emanował wrogością. - To bolało.
  - Ruszyłeś się. - Odparł beznamiętnie wampir, nie przerywając swojej pracy. Właśnie kończył wiązać ten przeklęty bandaż. Jeszcze chwila i... o gotowe.
  - Wcale nie. - Bronił się młody. Kiedy w końcu mógł założyć na siebie koszule, czynność przerwał mu Vlad. Ra obdarował go krytycznym spojrzeniem i powiódł wzrokiem za błądzącą ręką wampira po jego brzuchu. Wstępne gry zaliczyli jakiś czas temu, jednak czasami -czyt. co chwilę - wampirowi zdarzały się momenty romantycznych gestów i elokwentnej miłości. Podczas tych spokojnych chwil wypełnionych jedynie ich jękami rozkoszy, Vlad miał w nawyku szczere odpowiadanie na pytania chłopaka. Pewnego razu dowiedział się, że pewien  ksiądz, którego imienia Vlad nie pamiętał, chciał spróbować załatwić go krzyżem. Zwykłym, drewnianym krzyżem. Jakże wielkie było zdziwienie księdza, kiedy ów krzyż poleciał kilka metrów w górę, razem z jego ręką.
  - Przeszła ci ochota na liczenie lat? - Spytał wampir, pochylając się nad chłopakiem. Ten osunął się na miękkie poduszki i odrzucił głowę do tyłu. Oczywiście, że ta ochota mu przeszła. Stało się to, kiedy zobaczył Vlada stojącego w progu salonu z bandaże w ręce. Wtedy myślał jedynie o tym, by wampir nagle nie zgłodniał.
  - Hmm chyba tak.
   Ra wpił się w zimne usta wampira, przygryzając jego dolną wargę, na co ten zamruczał. Dłonie Draculi gładziły umięśniony brzuch łowcy, kreśliły na nim wzory i błądziły dalej, wyżej zatrzymując się na obojczyku. Dłonie Ra, natomiast mocno zacisnęły się na ramionach wampira. Cichy jęk rozkoszy opuścił gardło łowcy, kiedy poczuł zimną dłoń na podbrzuszu. Mimowolnie zadrżał pod wpływem zimnego dotyku wampira, dreszcze przeszły mu po kręgosłupie, a zamglony wzrok prześledził twarz Vlada. Niewzruszona, spokojna, jakby wiedziała co nastąpi.
  - Twoja krew doprowadza mnie do szaleństwa. - Wampir przejechał nosem w miejscu, gdzie tętnica Ra pulsowała najbardziej. Zaciągnął się powoli słodkim zapachem, przybywając oczy. Tak, pokochał ten zapach od razu, kiedy chłopak pierwszy raz pojawił się w zamku. Kiedy przestąpił próg. Kiedy po raz pierwszy się spotkali. Jego krew była słodka jak czereśnie, orzeźwiająca jak bezchmurna noc i uzależniała, była jak narkotyk.
  -  Zauważyłem. - Stwierdził z przekąsem łowca, odnajdując jego usta i nie pozwalając na przedwczesne wypicie jego krwi. Jeśli Vlad zainicjował grę wstępna, to trzeba ją też zakończyć.
   Zdezorientowany wampir spojrzał na niego groźnie. Chłopak się jednak nie przyjął i zamknął jego usta w drapieżnym pocałunku. Ich języki zgrały się w szaleńczym tańcu, rozgrzane ciało Ra paliło zimną na wskroś skórę wampira, a syk towarzyszący stopieniu się ich obojgu, zawisł nad nimi. Pokój wypełniły krzyki, jęki, zduszone przekleństwa i pełne romantyzmu słówka.
   Kiedy Vlad w końcu znalazł okazję na ponowne zachłyśnięcie się wonią krwi, od razu zatopiły długie, białe kły w szyi Ra. Chłopak zaciskał dłonie na materiale szaty wampira i zamknął oczy. Ból promieniował z ramienia. Pulsował i dudnił, krew szumiała mu w uszach, urwany oddech przyspieszył. Ra podał się błogiej chwili rozkoszy.
~ Dobrze ci? - Mentalna myśl uderzyła w jego jaźń. - Jest ci tak dobrze, że nie potrafisz skleić jednego zdania, wypowiedzieć ani jednego słowa? Doprawdy.
  Fala gorąca zalała ciało Ra. Chłopak stłumił krzyk cisnący się na jego usta. Jego ciałem wstrząsł dreszcz rozkoszy.
  - Vlad... - Szepnął ledwie słyszalnie, podnosząc się ku górze, opierając dłonie na ramionach wampira.
  Dracula ani śmiał przerywać swoich nad wyraz skutecznych pieszczot. Dosięgnął paska łowcy i rozwiał go błyskawicznie. Spodnie zsunął do połowy ud, by zaraz do nich dołączyły także bokserki. Ra był już bardzo pobudzony. W sumie ten stan trwał od momentu, kiedy wampir skończył go opatrywać. Wampir chwycił w dłoń jego męskość i powoli zaczął doprowadzać młodzieńca do szaleństwa. Monotonne i wolne ruchy jego ręki skutkowały tym, że to biodra Ra same zaczęły pracować.
  - Uspokój się. - Szepnął mu do ucha Dracula. - Na wszystko przyjdzie czas.
  Ra oczywiście nie posłuchał. Coraz szybciej zaczął ocierać o dłoń wampira. Słyszał jego cichy, ciężki śmiech, kiedy był na pograniczu świadomości. Nawet nie zauważył jak wampir ponownie się w niego wgryzł, co dalo mu jeszcze więcej przyjemności. Teraz świat przestał dla niego istnieć. Teraz był tylko on i wampir. I nadchodzącą chwila ekstazy, przy której wygiął plecy w łuk i krzyknął.