sobota, 27 września 2014

Rozdział 2 " Morderca "

Witam serdecznie moi drodzy czytelnicy.
Z radością zauważyłam, że pierwszy rozdział został ciepło przyjęty.
Mam nadzieję, że kolejne tak samo będą z chęcią czytane.
Wczoraj, dna 26.09.2014 Vint była na filmie " Miasto 44 " i musi powiedzieć, że dnia 28.09.2014 także na niego pojedzie (czyt. namówiła rodziców).
Film ten, w stu procentach polski, zapadł mi w pamięci. Niesamowita fabuła powstania, wątki miłosne i przyjacielska postawa.
Piękna gra aktorska, jak i sami aktorzy, wzbudzili we mnie pozytywne emocje.
Kiedyś opowiedziano mi, jak człowiek może osiwieć w jednym momencie i ten film jest tego dowodem. (chodzi mi o aktora głównego). Więc serdecznie polecam ten film.

Song -->R. Armando Morabito - Invictus



- I co o tym sądzisz?
  Loki upił łyk szkockiej, stojącej na jego biurku. Siedząc wygodnie w skórzanym fotelu, obserwował jak deszcz uderza o parapet. 
- Nic nowego – Powiedziałam wzruszając ramionami.
  Dostałam kolejną misję, która polegała na wyeliminowaniu zamożnego Pana Smith'a. Jego żona podejrzewała go o zdradę i wyłudzanie pieniędzy, a także masowy handel narkotykami.
- Standard powiadasz? - Szef wstał z fotela i chowając ręce w kieszeni eleganckiego garnituru, stanął tuż przede mną. Uśmiechnął się szelmowsko, po czym wyminął mnie i podszedł do barku stojącego nieopodal okna.
- Oczywiście. - Skrzyżowałam ręce na piersi i przeniosłam ciężar ciała na prawą nogę, cały czas wodząc wzrokiem za Lokim. - Kobieta nie chce być podejrzana za współudział w jego brudnych interesach, ale pragnie upozorować morderstwo.
- Tak jak mówisz. Standard – Szef podał mi słuchawkę, za pomocą, której będziemy mogli pozostać w kontakcie. - Mniej niż godzina?
- Oczywiście – Puściłam oczko i pobiegłam do swojego pokoju.
  Nigdy jakoś specjalnie nie przygotowywałam się do misji, ponieważ cały mój sprzęt leżał w metalowej walizce. Nieodzownym elementem mojego ubioru, była natomiast półmaska gazowa, bez której żaden z pracowników Innocent nie mógł udać się na misję.
  Gdyby, jednak ktoś o tym zapomniał, wiązało by się to z dużym ryzykiem wykrycia. A na to nie mogliśmy sobie pozwolić. Nikt nie zna położenia naszej firmy, ani jej członków. Jesteśmy anonimowi, tajemniczy i skuteczni w stu procentach. 
  Z kieszeni czarnych spodni wyjęłam komórkę i sprawdziłam godzinę. W zapasie miałam jeszcze dwadzieścia minut czyli idealnie, aby pojawić się na miejscu o właściwej porze.
  Nocne akcje miały to w sobie, że mogłam spokojnie koczować na dachu jakiegoś budynku, z którego miałam najlepszy widok i nie musiałam martwić się o to, że ktoś może mnie zobaczyć. Wystarczyło jedynie poczekać, aż cel sam wyjdzie z domu i uda się na conocną sachadzkę. 
  Czasami, jednak zastanawiałam się dlaczego podjęłam się akurat tej pracy, która wiążę się z tak ogromnym ryzykiem. Przecież za każdym razem mogłam zostać wykryta i czekałoby mnie dożywocie. Jednak to wszystko, co wiązało się z pociągnięciem za spust, było niewiarygodnym przeżycie. 
  Wzięłam głęboki oddech, aby wyrównać puls i spojrzałam przez lunetę. Mój cel właśnie żegnał się z żoną i biorąc do ręki swój neseser, skierował się w stronę wyjścia z posesji. Na oddanie strzału miałam dokładnie trzydzieści sekund, nim facet całkowicie znikłby mi z pola widzenia.
  Ponownie, więc zaczerpnęłam głęboko powietrza i skierowałam celownik prosto na głowę celu, u którego na czole pojawiła się - widoczna tylko dla mnie - czerwona kropka.
- Niech Bóg cię pobłogosławi. - Szepnęłam i pociągnęłam za spust.
  W momencie oddania strzału, poczułam lekkie drganie broni, kiedy złoty nabój przechodził przez cylinder, a potem lufę. Dziwne mrowienie zawładnęło mym ciałem, a oczy zabłysnęły dziko.
  Wielu powtarzało, że chcąc kogoś zabić, trzeba wyobrazić sobie, że robi się to, aby zbawić świat. Jednak Elita myślała inaczej. Czteroosobowa grupa, genetycznie zmodyfikowani ludzie, jednostki, na których przeprowadzano eksperymenty - tym właśnie byliśmy, eksperymentami.
  Żmudne lata badań, nieudane próby, posoka barwnej, szkarłatnej cieczy, krzyki bólu i rozpaczy. Wszystkie emocje, które kiedyś były nam znane, teraz nie miały żadnego znaczenia. Będąc szczurem w klatce, można tylko tępo wpatrywać się w lekarza, który dzielnie dzierży swoją strzykawkę.
  Nikt nie powiedział, że życie jest łatwe. Nikt nie wspomniał, że zostaniemy ubezwłasnowolnieni. Będąc trzymanym pod kluczem, ma się jedynie pewność, że zaraz to wszystko się skończy, że zaraz ktoś przyjdzie i cię uratuje, że pokaże ci kolorowy świat pełen szczęścia i radości.
- Luna! - Krzyk w słuchawce wyrwał mnie z transu.
  Spojrzałam na swoją broń i zaraz zdjęłam palec ze spustu. Kątem oka dostrzegłam nadjeżdżającą policję i karetki. Kobieta, która stała nad swoim mężem, trzymała w ręce telefon, a z jej oczu ciekły łzy.
- Standard - Szepnęłam i nałożywszy kaptur na głowę, obróciłam się, pakując swoje rzeczy. - Nikt nie powiedział, że będzie łatwo.
- Robisz co do ciebie należy i zbierasz kasę. Czego więcej chcieć? - Loki wydawał się być obojętny na mój pozbawiony emocji ton głosu, którym go obdarzyłam. - Pamiętaj, że nie masz wyboru.
- Tak jest - Powiedziałam już żwawiej i zeszłam po drabinie, skacząc z ostatniego szczebla. - Robię...
  Zatrzymałam się w pół kroku. Słowa uwięzły mi w gardle, a głos dobiegający ze słuchawki stał się odległy.
  W moim życiu było wiele momentów zawahania, lecz po wstąpieniu do Innocent, wiedziałam, że wszystko będę musiała robić bez zastanowienia. Tylko teraz patrzyłam w zimne, szare oczy zakapturzonej postaci w długim, czarnym płaszczu. Lufa broni, którą trzymała, była zwrócona w moją stronę, a palec na spuście niebezpiecznie drgał.
  Przełknąwszy głośno ślinę, poczułam jak mojej serce uderza z sekundy na sekundę coraz mocniej. Czyżbym bała się śmierci, którą ofiaruję każdemu, kto na nią zasłużył? Dlaczego moje ciało nie chciało się ruszyć, umysł nie słuchał, serce biło zbyt szybko?
- W końcu cię znalazłam - Szaleńczy śmiech wydarł się z piersi tajemniczej postaci. Jej oczy zaszklone od łez, teraz czerwone, patrzyły na mnie z wrogością. - Tyle lat szukania i bawienia się w podchody. Zawsze mi uciekałaś, lecz teraz stoisz przede mną i nic nie możesz zrobić.
  Kobieta podeszła do mnie, nie opuszczając broni, a cały czas patrząc mi prosto w oczu. Wyglądała na zagubioną i zrozpaczoną, jakby kogoś straciła. Wiele razy widziałam ten wyraz twarzy. Szaleństwo i opętanie, niczym wyjęte z jakiegoś filmu o psychopacie pragnącym zemsty.
  Mój oddech zniekształcony przez maskę, wydawał się być ostatnim tchnieniem przed opuszczeniem ciała przez ducha. Wołaniem o pomoc okazały się zagubione w duszy emocje, a szeptem radzącym się otrząsnąć, głos szefa.
  Wielkie, zimne krople deszczu lecące z nieba, odbijały się z hukiem od ziemi. Chłód dotknął moich pleców, kiedy oparłam się o zimną ścianę budynku, stojącego za mną. Lufa pistoletu przylgnęła do mego czoła, kiedy kobieta zrobiła kilka kolejnych kroków w moją stronę.
- Kim j-jesteś? - Mój głos łamał się, a źrenice rozszerzyły się do granic możliwości. Walizka, którą wcześniej trzymałam w ręku, upadła na ziemię i przewróciła się.
  Przez kilka minut zastanawiałam się dlaczego nic nie mogłam zrobić? Dlaczego moje ciało w ogóle nie chciało mnie słuchać, a głos uwiązł w gardle.
- GHOST!!!
  Z głośnika słuchawki dotarł do mnie krzyk szefa, który wcale nie brzmiał na zadowolonego. Jednak właśnie to jego głos mną potrząsnął i pozwolił zrobić unik przed zderzeniem z posadzką. Szybko uruchomiłam systemy Ghost'a, który zmaterializował się zaraz po rozkazie Lokiego.
  Pokrótce, Ghost był sztuczną inteligencją ukrytą w czteroramiennej gwieździe, którą aktywowało się głosowo. Małe urządzenie było tak inteligentne, że mogłoby wykryć głęboko zakopaną pod ziemią bombę.
  Jednak w tej chwili i refleks robota był na wagę złota, bo gdyby nie szybko wzniesiona, energetyczna tarcza, leżałabym teraz martwa.
- Otrząśnij się dziewczyno - W słuchawce dało się usłyszeć dźwięk roztrzaskującej się na kawałki szklanki.
  No pięknie, pomyślałam. Będę mieć przechlapane.
- Kryj mnie - Nakazałam robotowi, łapiąc w locie walizkę, którą wcześniej upuściłam. Szybko ewakuowałam się z miejsca, gdzie moja śmierć byłaby mile widziana i skierowałam się w stronę samochodu.
  Auto stało zaparkowane nieopodal, na opuszczonym już parkingu, więc zadowolona z siebie otworzyłam tylne drzwi, ciskając na siedzenie walizką. Jednak w ostatniej sekundzie moja ręka zdołała wyjść cało z planowanego przez tajemniczą kobietę, zgniecenia.
- Myślałaś, że mi uciekniesz? - Jej głoś był ochrypły.
  Momentalnie odskoczyłam do tyłu, szukając w kieszeniach zapasowego pistoletu, lecz na moje nieszczęście, żadnego nie znalazłam.
- Czego chcesz? - Krzyknęłam, kiedy kobieta wyskoczywszy do góry, chciała kopnąć mnie z półobrotu.
  Wyćwiczone wcześniej nawyki, teraz skutkowały i pomogły mi uniknąć tego ataku. W odwecie uklękłam i podcięłam ją.
- Ghost zwiąż ją - Poleciłam AI. Wiązki energii oplotły ciało kobiety i zrzuciły z jej głowy kaptur, ukazując w świetle ulicznej latarni jej oblicze. Jej twarz była pociągła i pełna zmarszczek, więc na oko mogłaby mieć ok pięćdziesięciu lat, może trochę mniej. Jak na swój wiek, była także zwinna i wyszkolona w obranej przez siebie sztuce walki.
- Powtórzę ostatni raz. - Zmierzyłam kobietę wzrokiem. - Kim jesteś? I czego ode mnie chcesz?
- Jesteś mordercą - Wypluła mi prosto w twarz - Zabiłaś mojego syna.
  Zdziwiłam się jej odpowiedzią. Oczywiście uczciwie zgodziłam się z faktem, że jestem mordercą, ale nie pamiętam, abym kiedykolwiek zabijała czyjegokolwiek syna.
- Mówi ci coś imię Alec? Kiedy mój syn i wasza nędzna paczka chodziliście do lasu się bawić, nie mieliście pojęcia, że was obserwuję. Może i byłam nad opiekuńcza, ale nigdy nie wybaczę ci tego, że zabiłaś mojego syna.
  I w tym momencie wszystkie elementy układanki, połączyły się. Moje myśli pokazały mi obraz małego blondyna o niebieskich jak ocean oczkach, tryskające radością i entuzjazmem.
- Pamiętasz?! - Wykrzyczała i zaczęła się szarpać, jednak po chwili widząc, że nic nie wskóra, opadła bezwładnie na ziemię, cicho szlochając. - Jesteś potworem, mordercą. Zabiłaś mojego....
  Nagle powietrze i przestrzeń obok mojego ucha, przeciął świst. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości, widząc rozchodzącą się plamę szkarłatu.
- Brednie - Znajomy głos rozwiał złe myśli. Obróciłam powoli głowę i dostrzegłam Lokiego, który chowa swój elegancki pistolet z tłumikiem do kabury od wewnętrznej strony długiego płaszcza. - Skończyłaś?
  Tak jak przystało na prawowitego działacza Innocent i członka Elity, w tej chwili nie czułam nic.

Na koniec zamieszczam wam zdjęcie Ghost'a 
Potrafią one same myśleć, wysławiać się wedle własnego uznania i decydują o poczynaniach swoich.

























poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział 1 " Najlepsi z najlepszych "

 Witam bardzo serdecznie.
Długo mnie nie było to prawda, lecz wyjaśnienie jest jedno.
Matura.
Mamy teraz tyle kółek, na których wszystko powtarzamy, że piszę rozdziały tylko w weekend'y. I to jeszcze wtedy, kiedy mam wenę.
Muszę także nagrywać "Zagrajmy" i obrabiać filmy.
Nie bójcie się jednak.
Nie opuszczę was, tak jak wy nie opuściliście mnie.
Ja tylko patrzyłam, jak licznik odwiedzin rośnie.
Wierzcie mi lub nie, ale nie umiałam wyjść z podziwu.
To po pierwsze.
Po drugie.
Ostatnio zastanawiałam się (czy. kminiła chyba z trzy tygodnie) co oznacz mój nick. Co miałam na myśli, kiedy go stworzyłam.
A grałam sobie w jedną grę (CombatArms) i patrzę na mapkę - pada śnieg.
I tak sobie myślę, "kurcze coś z Winter wymyślę".
A do tego bardzo podoba mi się praca Sniper'a, więc Vinterry oznacza Białą Śmierć.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Oddychałam powoli, co chwila zerkając na boki czy, aby na pewno nikt nie podążał moim śladem, aż do domu Smith'ów. Obecnie byli oni moim jedynym celem i musiałam jak najszybciej uporać się z robotą, ponieważ boss – szef Innocent, się niecierpliwił.
  Każdy kto ma chociaż trochę oleju w głowie, wie, że nie ma sensu zadzierać z szefem. Jeśli, jednak taki jegomość, by się znalazł, wtedy wszyscy wiedzieli, że długo już nie pociągnie. Aczkolwiek nasz lider miał też swoich „pupili” , którzy byli na każde jego zawołanie i przyjmowali najcięższe misje.
  Nie godziło się to, to jednak z moimi postanowieniami. Oczywiście nie miałam nic przeciwko temu, bo kto by nie chciał, aby odwalać za niego najcięższą robotę? Chodzi o to, że nie lubiłam gdy każdy podlizywał się Lokiemu
  Z punktu widzenia Emm'y – koleżanki po fachu, to ja łasiłam się do szefa, lecz w rzeczywistości było inaczej. Kiedy tylko Tom zwoływał Elitę, byłam tam także ja. Jednak nie wiedzieć czemu, nie zlecano mi nigdy ciężkich zadań
  I ostatnim razem było tak samo.
- Jeśli to wszystko, to wypad – Loki obrócił się z gracją na skórzanym krześle i wbił wzrok w zamglony krajobraz malujący się za oknem.
  Był początek października i pogoda z dnia na dzień robiła się coraz gorsza. Temperatura spadała co rusz poniżej dziesięciu stopni, a wiatr nieubłaganie wkradał się pod niedopięty płaszcz czy kurtkę.
  Nie lubiłam zimna, więc znów stałam blisko kominka i ogrzewałam zmarznięte ręce. Spojrzałam kątem oka na wychodzących ludzi. Doliczyłam się trzech chłopaków w tym mnie i do teraz zastanawiałam się co ja tu robię.
  Za każdym razem, kiedy Elita zostawała zwoływana do pokoju boss'a, myślałam jak zadać to jedno pytanie, które dręczy mnie od dnia przyjęcia.
- Pytaj. - Usłyszałam niski głos. Szybko przeniosłam wzrok na Lokiego, który obrócił się w moją stronę z szarmanckim uśmiechem na twarzy. Nigdy nie umiałam odgadnąć jego emocji. Może dlatego, że tak dobrze je chował, albo w ogóle ich nie miał. - Przecież nie gryzę. Pytaj.
  Kiedy ponowił pytanie, skupiłam się na cieple rozchodzącym się po moim ciele. Płomienie igrające w kominku, tworzyły nowy, nieznany dla mnie taniec, który wydawałby się ukojeniem dla przemarzniętego ciała.
- Dlaczego tu jestem? - Spytałam w końcu, przymykając lekko oczy.
- Już ci mówiłem...
- Nie chodzi mi o Innocent – Przerwałam mu szybko i kontynuowałam dalej, widząc niepewność malującą się na jego twarzy. - Dlaczego wybrałeś mnie do Elity. Jest wiele innych ludzi czekających na to miejsce. Są o wiele lepsi, bardziej wykształceni i wytrenowani.
- Miałem swoje powody.
  Nagle jego głos stał się bardziej wyrazisty. Głęboki, basowy i ujmujący szept, dotarł do moich uszu. Ciepłe dłonie objęły mnie w pasie, przyciągając do siebie.
- To może w końcu mi je zdradzisz?
- Jeśli mi pozwolisz.
  Otworzyłam szybko oczy i odsunęłam się. Zrobiwszy planowany krok do tyłu, dojrzałam w oczach Lokiego iskierki, które niebezpiecznie zataczały się wokół jego źrenic.
- Nie – Jego twarz momentalne spoważniała. Poczułam chłód bijący od jego osoby, który mnie sparaliżował.
Czułam się teraz niczym mrówka wobec buta. Nie miałam zamiaru zadzierać z Lokim, a tym bardziej sprawdzać jak daleko sięga granica jego cierpliwości.
Przyjęłam do wiadomości odmowę i kiedy już miałam wychodzić, szef złapał mnie za ramię. Nie spojrzałam na niego, ponieważ zobaczyłabym zapewne minę, która wyrażała by pogardę wobec mojej osoby, dlatego też wyszarpałam rękę z jego uścisku i opuściwszy głowę w dół zacisnęłam pięści.
- Dowiem się wszystkiego.
  Po tych słowach wyszłam przez lekko uchylone drzwi i od razu skierowałam się w stronę pokoju, jednak, kiedy otworzyłam i przeszłam przez wrota, zauważyłam cień przesuwający się razem ze mną.
- Volpar przysłało ostatnio paczkę – Loki wyciągnął zza pleców spory pakunek i podał go mi. - Potwierdzają, że ten model jest o wiele lepszy od poprzedniego. Nie musisz się martwić o to czy się złamie czy nie.
  Łypnęłam na Lokiego spojrzeniem, które mówiło „ wyjdź, albo pożałujesz”. Sama nie wiedziałam skąd w tamtej chwili miałam odwagę, aby w ten sposób go wyprosić, jednak przesyłka od Volpar'u mnie intrygowała i byłam coraz bardziej niecierpliwa, kiedy boss zaczął się uśmiechać.
  Odprowadziłam go wzrokiem do drzwi, po czym rozwiązałam czerwoną, aksamitną wstążkę, a czarny materiał opadł swobodnie na ziemię z towarzyszącemu przy tym szelestowi.
  Moim oczom ukazał się samopowtarzalny wielokalibrowy karabin wyborowy. Barrett M82A1 był moim marzeniem, od kiedy usłyszałam coś na temat broni od mojego ojca.
  Już w dzieciństwie, kiedy miałam mniej więcej sześć lat, mój ojczym zabierał mnie na strzelnice. Jack był strzelcem wyborowym w wojsku i jeździł na misję, z których przeważnie wracał. Aż do pewnego razu, kiedy czekając przed drzwiami na powrót ojca, zastałam tylko jego dowódcę ubranego w elegancki strój.
  Jak przystało na żołnierza, przekazał mi wieści i czekał, chociaż sama nie wiedziałam na co. Nie umiałam wtedy zapłakać. Nie zrobiło się się smutno czy nawet żal. Czułam jedynie pustkę i chęć zemsty, która z czasem zaczynała przysłaniać mi widoczność.
  Dwa miesiące później, będąc już pełnoletnią osobą, zaczęłam obracać się w złym towarzystwie. Jednak nie paliłam, nie piłam i nie brałam narkotyków. Moim zadaniem było rozpoznanie terenu i ostrzeganie kolegów przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Zawsze ukryta, w cieniu czekałam na ich powrót.
  Mniej więcej po roku nadano mi przezwisko, które – według mojego mnie mania – budziło postrach. Mówili na mnie Sniper, zgodnie z tym co sobą prezentowałam. Zimna, bez uczuć, bez względna i zarazem doskonała.
  Po długiej przerwie, ponownie zaczęłam chodzić na strzelnice, gdzie z czasem nauczyłam się precyzyjności. Nie było to trudne, lecz wymagało opanowania i zimnej krwi.
  Kiedy i to zaczynało mnie nudzić, dowiedziałam się, że koledzy z mojej paczki posiadają o wiele lepsze modele broni. Nie miałam pojęcia skąd je brali, lecz wiedziałam, że musiałam skorzystać z takiej okazji.
  Pewnego sobotniego popołudnia, cała nasza szóstka wybrała się do lasu za domem jednego z kolegów. Zabraliśmy ze sobą cały sprzęt i potrzebne narzędzia, aby przymocować do drzewa tarcze. Wtedy po raz pierwszy miałam w swych rękach karabin wyborowy, model SWD. Był ciężki, lecz nie zwracałam na to uwagi, ponieważ zawsze oddawałam strzał z pozycji leżącej.
  Raz za razem pociągając za spust, wyobrażałam sobie, że strzelam do tych, którzy odebrali mi ojca. Złość wypełniła mnie całą i pozwoliła oddać każdy, celny strzał. Byłam z siebie dumna.
  Lecz zabawa nie trwała wiecznie. Nikt nas nie pilnował, a zgraja nastolatków biegających z bronią była czymś w rodzaju przestępstwem, wykroczeniem. Nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że może stać się nam krzywda, dopóki jeden z chłopaków nie wszedł na moją linię ognia.
  Był to młody, szesnastoletni dzieciak o blond, kręconych włosach i niebieskich oczach, który bawił się patykiem i rzucając go w moją stronę, nie zauważył, że w tym samym momencie właśnie pociągnęłam za spust.
  Kwiecistą łąkę, przysłoniła płachta czerwieni, która tworzyła koło. Stłumione wrzaski, krzyki i szlochy poniosły się echem, płosząc mieszkańców lasu. Moje oczy wpatrzone w jeden, niewidzialny punkt, płonęły, a nikły uśmiech zagościł na mojej twarzy.
  Gdyby ktoś mnie zobaczył w tym właśnie momencie, uznałby mnie za psychiczną i potrzebującą pomocy oraz szybkiego transportu przed sąd. Nie znałam odpowiedzi na pytanie dlaczego wtedy czułam radość i chęć wycelowania ponowie. To był impuls.
  Z transu wyrwało mnie pukanie, więc energicznie potrząsnęłam głową, jakby chcąc zepchnąć wszystkie wspomnienia na inne tory i podeszłam, aby otworzyć. Już w progu uderzył mnie smakowity zapach kebaba.
- Głodna? - Przywitał mnie promienny uśmiech Eric'a. Był on naszym kucharzem, tak samo, jak inni trudnił się w zabijaniu. Chociaż lepszym określeniem byłoby to, że po prostu eksterminował, tych którzy zaszli mu za skórę.
  Popatrzyłam głodnym wzrokiem na kebaba i odbierając talerz zaprosiłam kolegę do pokoju.
- Sory, ale nie dzisiaj mała. - Powiedział, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Eric miał ponad trzydzieści lat, więc do każdego, kto był dziewczyną, zwracał się mała, lecz ja wyczułam, że dla mnie ma zarezerwowany specjalny ton.
- Dłaczego. Pszeciesz nie masz dsisz misji? - Spytałam niewyraźnie, dobierając się do pysznego mięska, trafiając po drodze także na soczystego ogórka.
- Nie mów z pełną jadaczką Luna. - Skarcił mnie i obdarzył rodzicielskim spojrzeniem. Następnie wręczył mi list, który przyjęłam z niechęcią.
  Kiedy ktoś z zabójców dostaje list do rąk, to oznacza tylko jedno.

piątek, 12 września 2014

INFORMACJA

Moi drodzy, kochani, super, zajebiści czytelnicy bloga Nie jesteś Sam.
Otóż mam dla was pewną wiadomość.
W związku z tym, że ( tutaj Vint mówi, że totalnie znużyła ją historia złodziejki i stwierdziła, że opowiadanie jest tak zagmatwane jak makaron ) opuściła mnie wena co do Złodziei, pragnę wam dać wybór.
1. Jak na razie zawieszam drugie opowiadanie i za niedługo startuję z planowanym trzecim
2. Ciągnę historię, ale rozdziałów możecie się spodziewać tak rzadko, jak śniegu w lipcu
Nie mam teraz siły na wymyślanie co ma się dalej dziać w historii Zoe. Ostatnio nie mam głowy do tego opowiadania, bo po głowie chodzi mi milion pomysłów związanych z trzecim, planowanym.
Więc pytam się was, wszystkich co chcecie, abym zrobiła?