sobota, 20 sierpnia 2016

I lost myself

 Po drugiej stronie lustra czai się ciemność. Wstąpisz w nią, a już nigdy nie zaznasz ciepła jasnych promieni słońca. Pochłonie cię ona do reszty, zamaże miłe i przyjemne wspomnienia, zastąpi je smutkiem, bólem, nienawiścią i chęcią zemsty. Będziesz stąpał w jej szeregach, niczym zaślepiony wygórowanymi ambicjami żołnierz, podległ władny, który żąda jedynie władzy.
Umysł ludzki, jego ciało i kości są kruche. Wystarczy podpiłować podstawy, zniszczyć to w co się wierzyło i sypie się cała konstrukcja. Czy kogoś to obchodzi? Nie!
A czemu by miało?
Po co się starać?
Inni raz pochłonięci przez ciemność, nie potrafią się z niej otrząsnąć. Będą podążać tą ścieżką do końca. Do końca swoich policzonych już dni.
Natomiast inni, stąpający w światłości będą zmierzać ku górze, po długiej drabinie przyjemności i szczęścia.
Czy ty potrafisz odmienić moje serce? Odbudować moją wiarę? Wyciągnąć mnie z ciemności, w której kroczę i z której nie potrafię się wydostać?
Bez ratunku, otrzepuję się z kurzu złych wspomnień. Dławię się brudnym powietrzem płaczu.

Bo dla mnie nie ma już ratunku.  

czwartek, 18 sierpnia 2016

Hermes zgniłym owocem - rozdział 19

Cześć miśki. Długo nie musieliście czekać na rozdział 19, prawda? Kto się cieszy???

* tu sobie wyobraźcie milion szczeniaczków *

Pierwszy slajd przedstawiał podstawowe informacje o moim urodzeniu: datę, godzinę, gdzie się urodziłam, kto odbierał poród. Było tam też moje imię i nazwisko – Natalie Heftnire. Spojrzałam podejrzliwie na nieprzyjaciela, który stał obok i przyglądał się przewijanym slajdom. Kolejne zdjęcia przedstawiały moją rodzinę: matkę i ojca, więc już w tym momencie mogłam zgodzić się z prawdziwością tych informacji.
- I co z tego? - przewinęłam obrazki, na których był pokazany mój dom. - Te informacje nie wniosły nic do mojego życia.
Postać się obróciła.
- Przewijaj dalej, aż trafisz na pewne video – polecił.
Spojrzałam na wampira, a on w odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami.
Przewijałam slajdy z różnymi informacjami, aż w końcu trafiłam na video, o którym mówił nieznajomy. Film z początku przedstawił nasz dom, potem jego wnętrze i moją rodzinę. Zobaczyłam tam także siebie, ale ten kto trzymał kamerę strasznie się ruszał, albo…
- Co jest? - coś mi zaświtało.
Zobaczyłam ojca w korytarzu, który dziwnie spogląda w obiektyw. Następnie ukazały się ręce, które dorwały rodziciela, a potem...potem zobaczyłam jego zakrwawioną koszulę, usłyszałam krzyki i kiedy matka wybiegła by zobaczyć co się stało, dostrzegłam na jej twarzy przerażenie.
Zdławiłam w sobie krzyk, zaciskając na ustach dłoń. Nagle film się zatrzymał.
- Hej – krzyknął nieznajomy – zaraz będzie najlepsze. Puść ten film.
Spojrzałam na Alucarda, który zatrzymał video, jego oczy zalały się jasnym szkarłatem, jakby płonęły, twarz wyrażała wrogość i chęć zemsty.
- Alucard? - spytałam szeptem.
- Lepiej żebyś tego nie oglądała – syknął, wymijając mnie. Stanął pomiędzy mną, a nieznajomym.
- Ale…
- Nie! - powiedział stanowczo, zwracając się ku mnie. - Przynajmniej nie teraz – dodał po chwili. Czego ty od niej chcesz?
Postać zaniosła się gorzkim śmiechem.
- Nie mam wielu konkretnych powodów – odrzekł. - W sumie, chyba robię to tylko dla zabawy. Chcę zobaczyć co się stanie „gdy”.
Alucard postąpił kilka kroków do przodu, zostawiając mnie samą. Wykorzystałam to i włączyłam film, uprzednio wyłączając projektor. Wampir się nawet nie zorientował. Video płynęło dalej, przekazując mi gorzkie wspomnienia, o których tak bardzo chciałam zapomnieć. Wspomnienia, w których zginął mój ojciec….. a później matka.
Pokój był jasny, bo moje urodziny trwały za dnia, jednak wizyta nieproszonego gościa je przerwała, a potem zapanowało piekło. Kiedy napastnik uwinął się z moim ojcem, razem z matką pobiegłyśmy na górę. Zamknąwszy mnie w szafie, sama stawiła czoła temu, który pozbawił życia jednego z rodzicieli. Akcja podczas której mama prawie straciła życie, minęła jak z bicza strzelił. Potem moment, w którym napastnik wyciąga mnie z szafy, chce zrobić mi krzywdę i pojawienie się kolejnego, nieznajomego.
- Natalie! - krzyknął Alucard, pojawiając się przy mnie w trybie natychmiastowym, lecz nim zdołał całkowicie wyłączyć film oraz laptopa, moje serce stanęło.
Na chwilę nie czułam nic, serce stanęło, przestało wystukiwać równy rytm, zaczęło boleć i w wolnym tempie rozpadać się na milion kawałków. W głowie przewinęły mi się wszystkie obrazy, jakie do tej pory próbowałam wymazać lub całkowicie unicestwić, bo one nie mogły już istnieć.
Upadłam na kolana, chwyciłam się za głowę, z obojętną miną wpatrywałam się w ziemię, czując jak łzy napływają mi do oczu. Zaniosłam się silnym, histerycznym płaczem, jakiego dotąd nie odczułam. To uczucie było takie dziwnie: jakby czas się zatrzymał, a wszystko we mnie po prostu wyparowało.
- Natalie – powtórzył wampir, teraz już ciszej, wolniej, łagodniej.
Bo ten, którego zobaczyłam, był…
- Proszę cię – ukląkł obok, objął i przygarnął.
… był on.
- No proszę – klaskanie poniosło się echem po bibliotece. Przez chwilę miałam wrażenie, że w tej głuchej i bolesnej ciszy książki spadną na podłogę i ją rozwalą. Że zrobią wyrwę do czarnej, mętnej otchłani. - Spodziewałem się, że dla ciebie, Natalie będzie to bolesne wspomnienie, ale czułości ze strony Alucarda nie spodziewałem się wcale. Myślałem, że go nienawidzisz.
- Zamknij się – warknął gniewnie wampir, ściskając moje ramię.
Poczułam pustkę.
- Dlaczego? - spytał nieznajomy. - Przecież i tak by się dowiedziała. Nie musicie już dźwigać tego ciężaru odpowiedzialności. Mógłbyś być mi przynajmniej wdzięczny.
Poczułam żal.
- Zabiję cię – wampir mnie puścił, odszedł i władował w nieznajomego falę naboi.
Położyłam dłoń na rękojeści sztyletu, wyciągnęłam go bezszelestnie, spojrzałam na stal błyszczącą w świetle jasnego księżyca w pełni. Łzy skapnęły na klingę. Spojrzałam na plecy wampira, zrywając się do biegu.
Ostrze weszło głęboko, aż po samą rękojeść, krew trysnęła niczym fontanna, brudząc wszystko dookoła, a w szczególności mnie. Pustym, zmęczonym wzrokiem wpatrzona w swoje drżące dłonie, zaniosłam się szlochem. Krzyczałam, płakałam, bo wezbrał we mnie żal i tęsknota.
Zaufałam mu, spróbowałam, nawet w pewnym stopniu chciałam mu zaufać, a teraz…
- Natalie? - zerknął na mnie przez ramię.
Puściłam sztylet i dobyłam migiem następnego, który wszedł szybko w serce. Tym razem krew przesiąkła tylko białą koszulę.
- To przez ciebie… - szepnęłam, nadal czując wszechogarniającą mnie pustkę - … zginęła moja mama i tata.
Poczułam na głowie zimną dłoń, szybko ją strząsnęłam.
- Wszystko… wszystko przez ciebie! Zaufałam ci! – pustka w moim głosie wcale mnie nie zdziwiła. - Oszukałeś mnie, wykorzystałeś...oni mnie wykorzystali!!! Zgwałcili, bili, wykorzystali, bo ty ich zabiłeś.
Tajemnicza postać za wampirem zaniosła się głośnym śmiechem.
- Znosiłam to wszystko przez ciebie – opadłam na kolana, chowając twarz w dłoniach.
- Oho – postać zbliżyła się – z ciebie dżentelmen, jak ze mnie dobra wróżka.
- Zamknij się! - Alucard dłonią przeciął powietrze, które, aż zawibrowało. - Skąd masz to nagranie?
- A czy to ważne – postać rzuciła długi cień na ziemię, pojawiła się zaraz obok mnie. - Ważne, że Natalie w końcu o tym wie. Każdy chciał ją przed tym chronić, a przecież, to było jej życie. Nie ich.
Oczy wampira zapłonęły gniewnie. Szybkim ruchem dobył pistoletu, wystrzelił salwę i zasłonił mnie przed lewitującymi kulami.
- Oh wampirze – śmiech. - Chciałbym, abyś zrozumiał, jak kruche jest życie człowieka.
Po mężczyźnie został tylko ogryzek z jabłka.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Hermes poległym żołnierzem - rozdział 18

Co powiecie na następny rozdział Hermesika "D



- Od kiedy o tym wiecie? - Makube poruszył się niespokojnie w fotelu, okiem łypiąc na siedzącego obok niego Maxwella. Mężczyzna wydawał się być opanowany, ale w środku się w nim dosłownie gotowało. Każdy kto choć krzywo spojrzy na członka organizacji Iscariot, może spotkać się z gniewem Maxwella.
- Od nie dawna. - Integra zaciągnęła się papierosem. - Po ostatnich wydarzeniach, Alucard uchylił rąbka tajemnicy.
- Chyba nie muszę mówić, że to ma zostać między nami? - mruknął ostrzegawczo Maxwell, mrużąc oczy. - A poza tym… - spojrzał kątem oka na Makube … - ostrzegam Hellsing. Jeszcze jeden taki wyskok ze strony twojego psa i po naszej umowie.
Integra uniosła jedną brew do góry.
- Nie chcę zachodzić ci za skórę, bo oboje mamy swoje problemy, ale Alucard chyba wie, że Natalie to nie żaden pieprzony nadczłowiek. O jedną pomyłkę za dużo i dziewczyna straci życie.
- Rozumiem, ale muszę ci przypomnieć, że to właśnie ona zaczęła ten spór – widziała, jak Makube skinął głową, natomiast Maxwell zagryzł zęby.
- Wiem, ale to nie zmienia faktu, że to nadal dziecko.
- Powinniście staranniej dobierać członków oddziału.
- To samo mogę powiedzieć o tobie Hellsing.
Obydwoje wyglądali jak wkurzone szopy, a włosy na ich głowach najeżyły się niebezpiecznie, z oczu ciskali piorunami, a dziwne i przerażające pomruki czy warknięcia przywodziły na myśl naprawdę zdenerwowanych drapieżników.
- Dobrze, dobrze moi drodzy – Makube wstał i rozdzielił ich skrzyżowane, pełne nienawiści spojrzenia. - Nie spotkaliśmy się, aby drzeć koty, ale, aby nie dopuścić do upadku morałów naszych podopiecznych, prawda?
Integra odchyliła się na fotelu, Maxwell zrobił to samo, ale z ociągnięciem, jednak w końcu oboje skinęli głowami.
- Świetnie – skwitował, dumny z siebie Makube. - Wróćmy do tego incydentu sprzed siedmiu lat: proszę Panią, Pani Hellsing, aby Pani… hmm...sługa, nie powiedział o kilka słów za dużo na ten temat i to jeszcze przy Natalie.
- Nie wiem dlaczego tak wam zależy, aby utrzymać to w tajemnicy – Integra sięgnęła tym razem po cygaro. - Przecież i tak kiedyś się dowie, a jeśli będziecie to przed nią ukrywać, to tylko pogorszycie sprawę. Lepsza gorsza prawda, niż najlepsze kłamstwo.
Maxwell skinął głową ze spokojem.
- Wiemy, ale jak na razie nie chcemy jej denerwować.
- Boicie się, że zwróci się przeciw wam? Przecież macie takie wspaniałe oddziały.
- Nie o to chodzi – wtrącił Makube. - Natalie ma teraz problemy i chcemy jak najbardziej ograniczyć jej przykrości, a to… nie jest łatwa sprawa.
- Jak chcecie – mruknęła. - Porozmawiam z Alucardem.


Ciemna noc zawitała nad naszymi głowami. Gęste od przechodniów ulice, teraz zionęły pustkami. Latarnie migały, jasno oświetlając chodnik pół okręgiem.
- Prawie jak w horrorze – oznajmił wampir, lustrując wystawę sklepową. Także się jej przyjrzałam.
Manekiny wszakże ubrane, sprawiały wrażenie, jakby zaraz miały się poruszyć i rzucić się na nas.
- Ale masz wyobraźnię – szepnęłam, a wampir zmierzwił moje włosy. Fuknęłam na niego. - Manekiny nie mogą ożyć.
- Chcesz się założyć?
- Spadaj – odeszłam od niego na kilka metrów. - I nawet nie próbuj – zgromiłam go zimnym spojrzeniem.
Wiatr zawiał mocniej, więc szczelnie zapięłam płaszcz. Idzie jesień, pomyślałam przelotnie.
- Co z naszym przyjacielem, który miotał białymi kuleczkami? - spytałam, gdy skręciliśmy w ciemną uliczkę, a potem wyszliśmy naprzeciw rezydencji.
- Nie wiem – odparł Alucard. - Powiedziałem wszystko Integrze, a ona obiecała, że to sprawdzi – przeczesał palcami czarne włosy, które zakołysały się pod wpływem pędu wiatru.
- Czyli trzeba czekać – westchnęłam bezsilnie.
Rezydencja była całkiem okazała, gdyby jednak nie fakt, że była opuszczona, a środku czekały na nas ghule. Za każdym razem, gdy zjawiałam się na miejscu, które obejmowało obszar oraz sprawę ghuli, robiło mi się potwornie zimno.
- Chodźmy – wskoczyłam na pierwszy schodek. - Chcę już to mieć za sobą.
Alucard pchnął wielkie drzwi, z których posypały się małe drewienka, zostawiając za sobą dziury. Sufit był wysoko nad nami, prezentując znakomicie wykonane malowidło aniołów i Trójcy Świętej. Mankamentem tego był jednak czas, który nieubłaganie płynął zbyt szybko i zostawił za sobą ślady w postaci odpadającego tynku i wyblakłej farby.
- Mogli by to wszystko odnowić, jak skończymy z ghulami.
Po prawej stronie wiły się schody, wyłożone czerwonym materiałem, balustrada w połowie została rozpracowana prze szczury i mole, a żyrandol, który niebezpiecznie trzeszczał, zaraz mógł spaść nam na głowy.
- Nie podoba mi się to – powiedziałam od nie chcenia.
- I prawilnie – poznałam ten głos od razu.
Alucardowi nie trzeba było mówić, by zaraz zaczął strzelać we wszystkich kierunkach, z których nadciągnęły do nas ghule. Potwory swoimi obślizgłymi łapami zaczęły machać w naszą stronę.
- Gdzie on jest? - spojrzałam kątem oka na wampira, który jedynie wzruszył ramionami i strzelał dalej. - Dobra – fuknęłam. - Sama go poszukam.
- Nie – rozległ się gniewny głos wampira. - I nie myśl, że coś z tym zrobisz. Idziemy oboje, bo tym razem możesz nie mieć tyle szczęścia.
- Opiekunka się znalazła – wbiegłam po schodach, omijając naturalne przeszkody w postaci gruzu i desek oraz jednej wielkiej kolumny zwalonej na samej górze.
Przeskoczyłam zwinnie rozwaloną konstrukcję, ominęłam porozrzucane po podłodze obrazy, lecz nie zauważyłam jak moja noga wplątuje się między nogi przewróconego krzesła w efekcie czego wywinęłam orła, przeturlałam się przez długość korytarza, aż pod ścianę i potylicą uderzyłam w klamkę od drzwi.
Usłyszałam śmiech Alucarda.
- Może byś mi pomógł – warknęłam, patrząc na niego spod byka. Trudno było mi się wyplatać z krzesła, więc wampir po chwili mnie z niego wyciągnął i postawił na równe nogi.
Rozmasowałam z tyłu głowę, czując nadchodzący, pulsujący ból. Następnie podjęłam przerwany bieg i lawirowanie między porozrzucanymi wszędzie rzeczami. W pewnym momencie coś przeleciało obok mojej głowy z potwornym świstem.
- Uważaj – krzyknął Alucard.
Następną kulkę odbiłam sztyletem. Ta potoczyła się po podłodze i nagle wybuchła oślepiającym, białym światłem, a pisk, który usłyszałam zwalił mnie z nóg.
- Trzeba się nim zająć, inaczej nie da nam spokoju – wampir chwycił mnie za ramię i wyciągnął z białej kopuły.
Korytarz prowadził cały czas prosto, a na jego końcu były wielkie drzwi, które – o dziwno – były otarte. Weszliśmy do środka. Biblioteka, w której się znaleźliśmy była ogromna: drewniane półki upadały pod ciężarem książek oprawionych w skóry i twarde obicia. Niektóre z regałów leżały na podłodze, lub w dziurze, którą pod sobą stworzyły poprzez ciężar. Przez wielkie balkonowe okno wpadała łuna jasnego światła. Przed oknem dostrzegłam postać w kapturze, nie miała tym razem na sobie maski, bo w najlepsze spożywała jabłko.
- Jak dobrze, że tu jesteście – zawołał donośnym głosem, a białe kule na rozkaz jego ręki okręciły się wokół nas i powirowały jak tornado do góry.
- Co tu się dzieje? - spytałam, całkowicie zdezorientowana.
Mężczyzna stanął w łunie, a jego cień objął nasze. Ręką wskazał na stolik, który stał w rogu, a na którym stał włączony projektor oraz laptop.
- Sama zobacz.
Niepewnie spojrzałam na Alucarda, a on wzruszył jedynie ramionami.
~ Jemu nie można ufać, pamiętaj
~ Wiem, ale jeśli się dowiemy czego chce, może także zgadniemy kim jest?
Alucard zacisnął dłoń na moim ramieniu.
- Będę cię osłaniał – szepnął.
Podeszłam wolnym krokiem do stolika, co chwilę patrząc na mężczyznę i Alucarda, który mierzył w niego z pistoletu. Laptop był włączony, a na pulpicie – na samym środku – widniała tylko jedna ikonka video.
- Co to jest? - spytałam
- Mówiłem – zrobił krok w moją stronę, ale słysząc jak wampir odbezpiecza broń, zatrzymał się. - Sprawdź sama. Przekonasz się kto naprawdę jest ci wierny i chce twojego dobra. Ludzie, którymi się otaczasz, wcale nie pragną, by świat stał się lepszy, a jedynie pogarszają obecną sytuację.
Nim włączyłam filmik chciałam go wysłuchać.
- O co ci chodzi? Czego ty w ogóle od nas chcesz? Atakujesz niepotrzebnie, a teraz to?!
- Chcę twojego dobra, Natalie Heftnire.
Nie zdołałam wydusić z siebie żadnego słowa.
- Twoje pełne imię, Natalie Heftnire – powiedział, opierając się o ścianę przed oknem. Ugryzł jabłko, a ogryzek odrzucił gdzieś za siebie. Mimo, że światło padało na jego sylwetkę, to za żadne skarby nie mogłam dostrzec jego twarzy, jednak głos… głos coraz bardziej kojarzył mi się z kimś, kogo znam. - Urodzona w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym szóstym roku, trzynastego marca o godzinie trzeciej nad ranem.
- Skąd to wszystko wiesz? - spytałam, rad, że jednak ktoś mógł coś o mnie wiedzieć. Nawet jeśli był to nasz wróg. Jest wiele sposobów, by wydobyć z ofiar potrzebne informacje. - SKĄD?! - powtórzyłam głośniej, gdy nie dostałam odpowiedzi.
- Może kłamać – powiedział spokojnie wampir, zbliżając się do mnie.
Alucard stanął za moimi plecami i spojrzał na laptopa, cały czas celując w mężczyznę.
- Wiem, ale to też może być prawda – szepnęłam.
- Przekonasz się czy mówię prawdę, czy jednak kłamię – wskazał na urządzenie, a potem odsunął się, by łuna światła padła na przeciwległą ścianę. Wampir włączył film, a to co zobaczyłam….
Moje życie w tamtym momencie stanęło w miejscu.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Hermes zawsze wygrywa - rozdział 17

    Już na wstępie mówię, że czytam każdy wasz komentarz, lecz nie zawsze mam czas, żeby na niego odpowiedzieć.
   Z tego miejsca *siedzi przed kompem i stuka w klawiaturę z bananem na twarzy* chcę wam serdecznie podziękować za wszą cierpliwość, wyrozumiałość i serdeczność. Cieszę się, że te wszystkie rozdziały przypadły wam do gustu i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną odrobinę dłużej, a może i nawet do samego końca : D






Otwarłam ciężkie powieki, czując jak moje kończyny zdrętwiały podczas letargu, w który zapadłam. Nie ruszyłam się od razu, wpierw zilustrowałam to co działo się dookoła mnie, czyli kompletny bezruch. Na dworze powoli zaczynało świtać, więc mogłam stwierdzić, że rano już nadeszło, ale nadal nie wszystko obudziło się do życia. 
Ruszyłam ręką, opierając ją na podłokietniku fotela, ziewnęłam. Moje ciało było trochę obolałe, ale największy ból sprawiło mi poruszenie głową. Dotknęłam szyi, gdzie odnalazłam dwie, zasklepione ranki, po kłach wampira. 
- Nędzna szuja – szepnęłam podirytowana. Zaciskając zęby, odnalazłam wzrokiem Alucarda, rozwalonego na kanapie, która wcześniej robiła nam za tarczę, a która teraz ugina się pod jego ciężarem.
Rzuciłabym w niego sztyletami, ale za cholerę nie wiem gdzie są. Zwinęłam się z fotela, a ze starego kominka wzięłam jeszcze cały pogrzebacz. Proch uniósł się wysoko w górę i dostał się do moich oczu oraz nosa, od razu wywołując szczypanie i kichanie. Pogrzebacz runął z hukiem w dół, a ja dłonią przetarłam czerwone oczy. Zakrztusiłam się wstrętnym dymem i cofnęłam do tyłu, gdy natrafiłam na coś twardego, co w pierwszej kolejności uznałam za ścianę. 
- Pomóc ci? - Alucard złapał mnie za rękę i odciągnął ją od oczu, a ja spojrzałam na niego, jak zza mgły. Odkaszlnęłam kilka razy, czując nieprzyjemne tarcie w gardle.
- Poradzę – tym razem kichnęłam – sobie.
- Aha
Wampir wyciągnął z kieszeni czerwoną chustkę i otarł mi nią twarz. Nie widziałam sensu stawiać temu oporów, dlatego też przyjęłam jego – chwilową! - dobroć.
- A na to też coś zaradzimy – zbliżył się do mojej szyi i polizał ją w miejscu, gdzie uprzednio były dwie rany, a gdzie teraz była już tylko gładka skóra.
- Czego on chciał? - odsunęłam się od wampira.
- Ciebie, moja droga – wyprostował się. - Nie wiem jednak czemu.
Zastanowiłam się przez chwilę, przymykając oczy. Kim był ten mężczyzna i czego od nas chciał. Był zły, to na pewno, ale jego zamiary nadal pozostawały dla mnie wielką niewiadomą. 
- Mam pomysł – powiedziałam entuzjastycznie,w przypływie nagłych pomysłów. - Podczas kolejnej misji będziemy na niego czekać, zedrzemy z niego maskę i wydusimy z niego o co kolesiowi biega.
Alucard wydał się chyba nie za bardzo przekonany moim pomysłem, a ja zrobiłam naburmuszoną minę i pokazałam mu język. Obróciłam się, dostrzegając nagle na kominku kilka ocalałych zdjęć. Wzięłam jedno do ręki, uważnie się mu przyglądając. Na fotografii było dwóch mężczyzn: jeden w kwiecie wieku, a drugi młodszy może o dziesięć, dwadzieścia lat. Obok nich stała kobieta podpierająca się na drewnianej lasce. 
- Znałem ich – powiedział Alucard, biorąc do ręki zdjęcie.
- Kto to był? - zainteresowałam się.
- Tych dwoje staruszków to państwo Mercerry, a ten młody – wampir obniżył trochę rękę, abym mogła ponownie ujrzeć twarz młodziaka – to Alex, nazwiska nie znam.
- Skąd ich znasz? - spojrzałam na wampira.
- Pewnego razu zostali zaatakowani przez ghule, a ja się nimi zająłem – wyjaśnił, ale zauważyłam, że to, jednak nie wszystko co chciał mi powiedzieć. - Pech chciał, że kolejnym razem nie zdążyłem, a staruszkowie już wgryzali się w ciało chłopaka.
Nie ruszały mnie takie historie, bo dużo się takich nasłuchałam, jednak było mi przykro z powodu Alex'a. Zabili go jego dziadkowie. 
- Takie życie – Alucard wzruszył ramionami i przeszedł do drugiej części zdemolowanego salonu.
- Jak zawsze bezduszny – powiedziałam cicho, odkładając fotografię na miejsce, jednak coś mnie tknęło, jakieś dziwne przeczucie czy uczucie i po chwili schowałam zdjęcie do kieszeni. Inni kolekcjonują znaczki, a ja zacznę zbierać stare fotografie. - Dobra, ale mniejsza o to. Musimy czekać na matkę, a została nam jeszcze godzina.
Alucard uśmiechnął się dziwnie.
- To co? Powtórka z ostatniego?
- Chyba śnisz – oburzyłam się, siadając na fotel. Pokręciłam się w nim przez chwilę, aby znaleźć odpowiednią pozycję.
- Jakżebym mógł – wampir stanął przede mną i nachylił się, ukazując kły. Mimowolnie zadrżałam na ostatnie wspomnienie związane z ugryzieniem. - Przecież było zabawnie.
- Chyba dla ciebie – prychnęłam, odwracając wzrok. - Inni nie mają takiego poczucia humory, jak ty Alucardzie.
Wampir zamarł, a potem, w jeden chwili otrzeźwiał. 
- Nazwałaś mnie po imieniu – zbliżył się jeszcze bardziej.
- I co z tego?
- To, że należy ci się za to nagroda, Natalie – i nim zdążyłam zrobić cokolwiek, co pomogłoby mi wtopić się w fotel, poczułam na ustach zimne wargi wampira. Alucard wpił się we mnie z zachłannością łowcy, dopadającego ofiarę. Złapał delikatnie moją twarz w tak samo zimne dłonie, a ja poczułam się, jakby ulatywało ze mnie całe nagromadzone napięcie i stres. I naprawdę się zdziwiłam, kiedy w duchu przyznałam, że było mi dobrze.
Dlaczego go nie odepchnęłam? Nie zdzieliłam po twarzy dłonią? Nie wydarłam się na niego i nie obsypałam gradem wyzwisk? Dlaczego w tym momencie wydawało mi się, że tak jest nawet lepiej, niż dotychczas, cały czas się kłócąc i obrażając? 
Alucard złapał moją dłoń, rozprostował w niej palce, a kciukiem pogładził jej wnętrze. Jego miękkie opuszki powoli rysowały dziwne, nieznane mi wzory, zjeżdżając na nadgarstek. Przymknęłam oczy, odchylając głowę do tyłu i samej lgnąc do jego dziwnie przyciągającego dotyku. Nie chciałam, żeby w tej chwili przestał. 
Potem najdelikatniej jak tylko mógł, wziął mnie na ręce – czego kompletnie nie zarejestrowałam – i przeniósł mnie na kanapę, gdzie ułożył mnie na swoim płaszczu. Nie poczułam chropowatości starego mebla z czego byłam wielce zadowolona, ale brnąc dalej, w tą małą grę wampira, zaczynałam mieć pewne wątpliwości. Czy dobrze robię? W ogóle, dlaczego to robię? Co mną kieruje? 
Wampir ściągnął ze mnie płaszcz i rzucił go na podłogę, nie odrywając się od moich ust nawet na sekundę, jednak jeśli ja zaraz tego nie zrobię, to zabraknie mi powietrze i…I jak na zawołanie zobaczyłam zaraz jego zamglone oblicze. Nie trwało to krótko, bowiem za sekundę znów mnie pocałował. Jego język odnalazł mój i razem stoczyły zażarty pojedynek. Nieświadomie objęłam go za szyję i przyciągnęłam bliżej. Czy to prawda, że im człowiek bardziej samotny, tym więcej potrzebuje czyjegoś dotyku? Czy to działo się właśnie ze mną? 
Poczułam chłodne dłonie wkradające się pod moją bluzkę, palce ponownie nakreśliły na mojej skórze dziwne kształty, a wędrówkę zakończyły dopiero przy mojej piersi. Wampir zatrzymał się, a ja oderwałam się od niego, ciężko dysząc. Zaszklonym wzrokiem spojrzałam na całkiem poważną twarz Alucarda i wywnioskowałam, że coś go zaniepokoiło. 
- Co…? - spytałam szeptem.
- Zastanawiam się.
- Nad czym? - otrzeźwiałam w jedynym momencie. Oto czysty przykład przerwania przyjemności.
- Chcesz tego?
Otworzyłam szeroko oczy, rozumiejąc w końcu o co mu chodzi. Potem, jednak ramieniem przysłoniłam twarz i opadłam na kanapę, śmiejąc się. Nie wiem dlaczego było mi do śmiechu, ale potem chwila radości przerodziła się w ukłucie żalu, a ja nie próbowałam nawet powstrzymać łez. 
- Znowu dałam się wykorzystać co? - szepnęłam, między szlochami. Nie mogłam na niego patrzeć, bo bardziej wstydziłam się własnego zachowania niż całej tej sytuacji.
Alucard złapał moją rękę i odciągnął od twarzy, patrząc na moje żałosne i zapłakane oblicze marnego i słabego człowieka. 
- Nie – powiedział twardo. - Nie posunąłem się tak daleko, żeby można było uznać to za wykorzystanie.
- Idiota – szepnęłam, uśmiechając się lekko. - Złaź ze mnie.
Zwinęłam się z kanapy i poprawiłam ubranie, doprowadzając się tym samym do względnego porządku. Przecież musieliśmy zabić jeszcze matkę. 

wtorek, 2 sierpnia 2016

Hermes rozkwita - rozdział 16

Koniec końców moje błagania, by odsunęli mnie od misji z Alucardem, poszły się paść. Sprzeciwiałam się, krzyczałam, a nawet kopałam, ale Vin postawił na swoim, a jego już nie dało się przekonać w taki łatwy sposób, jaki sobie przyjęłam. Tym razem kocie oczka zawiodły.
- Wybacz kotku – mruknął wampir, przechodząc obok mnie. - Musisz to jakoś przetrwać.
Zacisnęłam zęby, czując jak wzbiera się we mnie agresja.
- Tylko nie kotku – warknęłam. Jeśli chciałam w końcu mieć za sobą tą misję, to musiałam się streszczać.
Dobyłam sztyletów i ruszyłam biegiem do przodu, atakując kolejno każdego ghula, który stanął mi na drodze. Kiedy jednak poczułam lekki ból w ręce, zwolniłam i ostrożniej łączyłam ze sobą kombinacje ataków.
- No, no, no – z boku usłyszałam jego drwiący głos. - Ktoś tu się ogranicza.
Nie zwróciłam na niego większej uwagi. Zamachnęłam się ostrzem, które przecięło na pół głowę ghula, a ten z jękiem agonii upadł na ziemię, brocząc we własnej krwi. Następny nadciągnął z prawej, dzierżąc w dłoni deskę, na której końcu były wbite gwoździe. Taki przeciwnik był dla mnie niczym, więc szybko posłałam go do parteru, zaraz obok kolegi.
- Dajesz im fory – kolejny z wielu docinków spotkały się w moją ignorancją.
- Chciałbyś – mruknęłam bardziej do siebie, by wampir mnie nie usłyszał.
Ghul, który zbiegł po schodach, został zmasakrowany przez Alucarda, a kolejny przez jego dłoń, która przeszyła potwora na wylot.
- Tak to się robi! - krzyknął z dumą w głosie.
Naburmuszony gnojek. Wokół mnie zebrały się dwa ghule, które powoli stawiały kroki w  moją stronę. Nie myśląc zbyt długo, podbiegłam do pierwszego, wybiłam się z jego klatki, zrobiłam fikołka do tyłu i pozostawiłam po sobie prezent w postaci niemiłosiernego bólu. Drugi chcąc mnie złapać za kostkę, spotkał się niestety z moją odmową: wbiłam w jego twarz but, a potem trafiłam ostrzem w serce.
- Tak to się robi – wyprostowałam się, otrzepałam ubranie z kurzu i zwróciłam w stronę wampira ze zwycięskim uśmiechem, ale zamiast oczekiwanej w spojrzeniu pogardy, zdążyłam zauważyć tylko ruch cienistej postaci.
Przede mną rozbłysnęła fala światła, która na moment mnie oślepiła. Nie mogąc nic dostrzec, cofnęłam się na tyle, na ile pozwolił mi opuszczony dom: uderzyłam plecami o ścianę, z której spadł obraz. Przestraszyłam się dźwięku, kiedy szkło rozprysnęło się na podłodze, ale szybko przypominając sobie o zaistniałej sytuacji, przyjęłam obronną postawę.
Kiedy moje oczy w końcu przyzwyczaiły się ponownie do panującej tu ciemności, cienista postać zaczęła mknąc w moją stronę. Uniosłam gardę do góry, przyjmując atak, który dosłownie wbił mnie w ścianę. Mogłam poczuć siłę z jaką noga napastnika uderzyła o moje dwa, skrzyżowane sztylety.
- Co jest…?! - nie dokończyłam. Zrobiłam unik, kiedy druga noga wroga chciała mnie podciąć: wyskoczyłam w górą i zrobiłam kilka kroków w tył, jednak napastnik nie przestawał mnie atakować. Z każdej strony leciały małe, ślepiące kule. Żeby nie stracić ponownie wzroku, musiałam co chwilę zamykać oczy, a to wcale nie pomogło mi w walce.
- Pytam po raz ostatni – usłyszałam wkurzony głos wampira.
Napastnik odwrócił się w jego stronę, a ja miałam szansę, by w końcu się zrewanżować. Nie czekając ani chwili dłużej, zamachnęłam się ostrzem, które – niestety – drasnęło tylko jego płaszcz.
- KIM JESTEŚ?! - Alucard wyciągnął swoje pistolety i strzelając na oślep, zbliżyłsię do wroga.
Przed salwą wampira zdążyłam się uchronić, chowając się za przewróconą kanapą, która przyjęła większość niecelnych strzałów wampira.
- Debilu! - krzyknęłam, kiedy pocisk minął mnie o włos. - Patrz gdzie celujesz.
- Prosto w niego – odezwał się zaraz obok mnie.
Spojrzałam na niego przestraszona, kodując – po raz kolejny – że wampir posiada nadludzkie zdolności, które zawsze będą mnie zaskakiwać.
- To ten sam? - spytałam, a Alucard kiwnął głową.
- Tym razem chciał spróbować nas zaatakować i …
-… najwyraźniej mu to wychodzi – dokończyłam za niego, pośpiesznie chowając sztylety i przechodząc do pozycji klęczącej. Od rzucenia się w wir walki powstrzymało mnie ramie wampira.
- Co chcesz zrobić? - spytał mrużąc oczy.
Spojrzałam na miotającego białymi kulami zamaskowanego.
- Obezwładnić, zedrzeć z niego tą maskę i zobaczyć kto to jest – wymieniłam szybko. - Ewentualnie potem pobić, żeby się nie ruszył.
- Aha – mruknął. - Ale mam pytanie.
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, wyczekując tego o co chciał spytać.
- Czy ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz?
Mina mi zrzedła.
- Nie jesteś moją matką, więc nie będziesz  mi mówił co mam robić, a tym bardziej zabraniał działania.
- Działania, przez które zginiesz w przeciągu trzech sekund – warknął.
- No to mam trzy sekundy na atak – wyrwałam się do przodu, jednak tym razem Alucard nie interweniował w taki sposób jak poprzednim razem. Nagle poczułam, że upadam na ziemię, ręce wampir uwięził mi w stalowym uścisku, siadając na moich lędźwiach okrakiem.
- Jasna cholera, Alucard! - wydarłam się na niego, że, aż coś strzeliło mi w szczęce. - Złaź ze mnie, to nie jest śmieszne! Dorwałabym go...
- ...martwa! - zbliżył się do mojej szyi, ukazując kły. - Może to cię na chwilę uciszy.
Ugryzł mnie! Naprawdę wgryzł się w moją szyję, nawet nie kusząc się na odrobinę delikatności, ale…. Kurwa!
Zaczęłam się szarpać, usilnie próbując zrzucić z siebie wampira, jednak z sekundy na sekundę czułam jak ogarnia mnie zmęczenie.
- Przestań – warknęłam w myślach, mając wielką nadzieję, że mnie usłyszy, bo na krzyk nie miałam już siły.
- Będziesz mi tylko przeszkadzać. Jesteś nadgorliwa i działasz bez zastanowienia. Nie pozbawię cię przytomności, nie będziesz mogła się tylko ruszyć i poczekasz tu na mnie.
Kiedy wampir oderwał się ode mnie, próbowałam utrzymać wzrok na jego osobie, patrząc jak wstaje, wyciąga pistolety i wychyla się zza kanapy. Coś przeleciało mu nad uchem. Uśmiechnął się, a potem znikł za meblem, a ja słyszałam tylko odgłosy walki.


Alucard wystrzelił całą serię magazynku ze srebrnego pistoletu w żywy obiekt przed nim, jednak co chwilę śmigające mu obok głowy, białe i świecące kule, w skutecznym stopniu go oślepiały.
- Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę – załadował kolejny magazynek, zbliżając się powoli do wroga.
Ten natomiast zrobił nieokreślony ruch ręką, a kilka kul otoczyło wampira. Z ich środka wydobyła się cienka strużka światła, która na wylot przeszyła Alucarda. Nie wzruszony tym atakiem, zbliżył się jeszcze bardziej.
- Nawet o tym nie śnię – odparł zamaskowany, a w jego głosie wampir wyczuł nutkę strachu, która szybko zniknęła, zastąpił ją krótki, urwany śmiech. - Ciebie nie ma w moim planie! Oddaj mi dziewczynę i będzie po sprawie.
- O – wampir westchnął urażony faktem, że tym razem groźny plan nie uwzględniał jego. - Na pewno nie znajdzie się dla mnie miejsce w twojej strategii?
- Co?! - zdziwił się zamaskowany, kiedy wampir zaszedł go od tyłu i uderzył w kark, jednak szybka reakcja nieznajomego, pozwoliła mu na kontratak w postaci wysłania kilku kul w wampira.
Białe światło rozprysnęło swoje cząsteczki w każdą stronę, ślepiąc Alucarda, co korzystnie wypłynęło na sytuację wroga. Zamaskowany przeskoczył przez zdemolowany barek, z którego potoczyły się najróżniejsze butelki po alkoholu, wyminął lecące za nim pociski z pistoletów wampira, po czym zwinnie wylądował za kanapą obok dziewczyny, uprzednio posyłając jeszcze kilka ślepiących kul w krwiopijce.
- No, no – zamaskowany uśmiechnął się pod nosem. - Cześć koteczku.
Natalie spojrzała na niego spod pół przymkniętych powiek i westchnęła w duchu.
- Nie ma się czego bać – wróg złapał ją za ramiona i przerzucił sobie przez ramię, białe kule wprawił w ruch. Otaczające go, rosnące w siłę światło, spotkało się z salwą wampira, który wykorzystał już wszystkie dostępne mu magazynki i klnąc teraz pod nosem, zbliżył się do źródła emitującego wielką moc.
- Przegrałeś – powiedział wyniośle zamaskowany, poklepując trzymaną na ramieniu dziewczynę, jednak zaraz poczuł coś niepokojącego.
- Chyba….śnisz
Wampir nawet nie próbował zgadywać co dzieje się w świetlistej kopuli, do której nie miał dostępu. Mógł przyznać, jednak, że Natalie ma charakter i jest nieustępliwa, co czasami skutkowało negatywnymi konsekwencjami.
- Nie pomogę ci – szepnął w jej myślach.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, tchórzu! - odpowiedziała warknięciem.
Wampir uśmiechnął się, krzyżując ręce na piersi i czekając na rozwój wydarzeń, stwierdzając przy tym jeszcze, że mylił się co do Natalie.
Świetlista kopuła zaczęła pękać, a towarzyszący temu trzask nie zwiastował nic dobrego dla ich wroga. Dziewczyna wykazała się chartem ducha i dobywając swój sztylet, wbiła go w plecy zamaskowanego. Ten krzyknął, puścił ją i opadł na ziemię, próbując jak najszybciej pozbyć się obcego ciała. Przeszył go niesamowity ból, kiedy dziewczyna wbiła mu drugi sztylet, a potem dobiła kopniakiem.
- Słabeusz – powiedziała hardo, jednak zaraz obraz przed jej oczami zamazał się i wrócił tak szybko, że Natalie straciła grunt pod nogami i poleciała do tyłu.
- Chyba musisz odpocząć – Alucard złapał ją w locie i usadził na fotelu niedaleko starego kominka.
Dziewczyna westchnęła i zamknęła na chwilę oczy. Wampir natomiast zwrócił się w kierunku zamaskowanego, po którym nie został nawet ślad, a jedynie dwa sztylety wbite w podłogę.
- No pięknie.
Alucard zebrał z podłogi broń białą i włożył ją do kieszeni płaszcza, następnie podszedł do miejsca, gdzie leżały jego pistolety i je także schował. Potem spojrzał na śpiącą Natalie, której głowa opadła na ramię. W pewnym stopniu była niesamowita, jak na człowieka: próbowała iść do przodu, mimo że zawsze coś trudnego stawało na jej drodze, kiedy jej noga nie była w najlepszym stanie, od razu ciągnęło ja na misję.
Wampir zdjął płaszcz i otulił nim dziewczynę, która niespokojnie się poruszyła. Przyłożył dłoń do jej gorącego czoła, co natychmiast spotkało się z aprobatą po jej stronie: przylgnęła do jego ręki nieświadomie, a na jej twarzy zawitał spokój.
Chociaż czasem naprawdę działała mu na nerwy i miał ochotę ją zabić, to musiał przyznać, że w pewnym stopniu było to też rozrywką, której mu brakowało, dlatego postanowił, że jeszcze się z nią pomęczy.