piątek, 4 października 2013

Rozdział 6

Widzę, że komentarze się gdzieś potraciły, ale mam nadzieję, że będzie ich więcej. Tak więc mam na stanie jeszcze chyba jeden rozdział i potem trzeba będzie to nadrabiać, więc 7 bd za tydzień, a 8 nie wiem kiedy. :D Miłego czytania


Noc okazała się bardziej zdradliwa niż przedtem. Kolejny koszmar nawiedził Ellie. Stała sama pośrodku mieszkania. Nagle usłyszała trzask i drzwi naprzeciwko niej rozsypały się na kawałki.  W progu stanął jej ojciec, trzymający w dłoni nóż. Przestraszona dziewczyna zaczęła się cofać, lecz nie wiadomo jakiego powodu, tuż za jej plecami znalazła się ściana. Mężczyzna z szaleństwem wymalowanym na twarzy, zaczął do niej podchodzić.

- Nie! –Krzyknęła – Odejdź. Ty nie żyjesz. – Łzy spływały jej po policzku. Już miała coś zrobić, kiedy poczuła, że w jej brzuchu zagłębia się zimna stal. Ojciec chwycił ją za gardło i zaczął dusić.

- Nic nie warte dziecko. Umieraj – Powiedział jej prosto w twarz, śmiejąc się przy tym szatańsko.
Dziewczyna obudziła się w nocy z potwornym krzykiem. Była przestraszona, zimna i blada. Cała się trzęsła i miała dreszcze. Nagle do jej pokoju wpadł Loki. Zdezorientowany i tak samo biały jak ściana.
- Loki ja… - Nie dokończyła, bo poczuła jak jego silne ramiona zamykają ją w uścisku. Dziewczyna rozpłakała się na całego, wytwarzając tym samym przyjemne ciepło, które powędrowało do ciała mężczyzny. Ciepło, oraz dziwną zielono-białą chmurę, która zaczęła wirować dookoła.
- Spokojnie. Już wszystko dobrze. – Pogładził ją po plecach, zerkając na obłoki dymu.
- To był mój ojciec. On znów… - Przerwało jej kichnięcie. Zadrżała z zimna. Loki mocniej przygarnął ją do siebie.
- Spokojnie. Zapanuj nad tym. – Powoli położył ją na łóżku, a sam ułożył się obok. Dotknął jej czoła, wewnętrzną stroną dłoni. Była rozpalona i drżała z zimna. – Ellie to był tylko sen.
- Wiem – Szepnęła łamiącym się głosem. Podniosła głowę do góry i otworzyła wcześniej zamknięte oczy. Były czerwone i podpuchnięte od płaczu – Loki zostań. Nie chcę być sama.
- Cii – Szepnął i dotknął jej rozgrzanego policzka. – Śpij.
Dziewczyna jak na zawołanie zasnęła. Wtulona w jego tors. Już bezpieczna. Nagle Loki poczuł coś miłego. Otworzył oczy i zobaczył niewielką poświatę. Zielono-biała, mała chmurka dymu oplotła ich złączone ciała.
                                                                      ~*~*~*~
- Ellie, Ellie, Ellie – Mała blondyneczka wbiegła do pokoju i skoczyła na łóżko. – Jess przyszła. – Mia dopiero teraz spostrzegła, że jej opiekunka nie śpi sama. Szatynka powoli otwarła oczy. Widziała jak przez mgłę, więc nie wiedziała co się dzieje. Podniosła się na przedramieniu i spojrzała na małą.
- Co się stało? – Spytała zaspanym głosem
- Jess przyszła i ma do ciebie sprawę. – Wyjaśniła i skierowała się w stronę drzwi. Na chwilę jednak zatrzymała się w progu i zerknęła przez ramię. Uśmiechnęła się zawadiacko i powiedziała. – A nie mówiłam.
Niewyspana Ellie, opadła ponownie na poduszki. Kątem oka zerknęła na jeszcze śpiącego Lokiego. Wyglądał tak niewinnie, jak małe zwierzę.
- Ellie złaź na dół, bo jak nie to cię tu siłą zaciągnę. –Krzyknęła Jess.
Szatynka wygramoliła się z łóżka, założyła ciepłe kapcie i szczelnie owinęła się szlafrokiem. Po cichu wyszła z pokoju, zostawiając Lokiego w objęciach Morfeusza. Zeszła schodami do salonu, w którym czekała jej przyjaciółka.
- Hej. Wiem, że jesteś chora, ale mam dla ciebie pewną wiadomość, która postawi cię na nogi. – Blondynka przytuliła dziewczynę. – Pamiętasz Howarda?
- Tak. Pamiętam. Strasznie nachalny był.
- No więc. – Dziewczyna klasnęła w dłonie. – Podpisał z nami umowę i jego studio będzie z nami współpracować. – Przyjaciółki zaczęły piszczeć i skakać jak małe dzieci.
- To świetnie. – Powiedziała szatynka – Ale mam nadzieję, że nie będzie się już do mnie kleił. – Westchnęła i usiadła na kanapie.
- Ah mam dla ciebie coś jeszcze – Jess przysiadła się obok, wyjmując z torebki mały słoiczek. – Proszę od mojej babci.
- Miód jest dobry na przeziębienie – Oznajmiła Mia i uklękła naprzeciw dziewczyn. – Mama też mi go daje kiedy jestem chora. Dobrze smakuje z herbatą.
Po wymianie jeszcze paru słów, przyjaciółki pożegnały się. Stojąca w progu Ellie, machała przyjaciółce, a Mia posłała jej słodki uśmiech. Nagle zadzwonił telefon.
-Halo? – Po drugiej stronie odezwał się nieznany głos.
- Dzień dobry czy rozmawiam z Ellie Rose?
- Tak to ja. Czy coś się stało?
- Jestem komendant Mark Richart. – Przedstawił się mężczyzna – Dzwonię, aby poinformować Panią o…
                                                                          ~*~*~*~     
- ELLIE!!! – Mia klęczała przy dziewczynie, potrząsając nią. – ELLIE!
Szatynka powoli zaczęła odzyskiwać świadomość. Otworzyła oczy. Widziała jak nad nią wisi Loki, a obok Mia. Płacząca Mia. Dziewczyna momentalnie poderwała się do góry i przytuliła małą. Ellie załkała, co przerodziło się szloch, a potem płacz. Poczuła, że siedzi na czymś miękkim, co okazało się kanapą.
- Przepraszam Mia. – Powiedziała cicho. Odsunęła się od dziecka. Spojrzała na jej twarz, która już teraz była stanowcza.
- Rozmawiałam z Panem policjantem i on mi wszystko powiedział. – Wyjaśniła mała.
- Tak mi przykro.  Ja nie mogłam…. – Przerwało jej dziwne uczucie, lecz szybko je od siebie odsunęła.
- Co teraz ze mną będzie?- Mia spytała głosem, od którego, aż serce się krajało. Ellie otrząsnęła się i po chwili mogła już logicznie myśleć.
- Chyba zamieszkasz u mnie. Nie mamy innego wyjścia. – Szatynka wstała i zaczęła wzrokiem szukać Lokiego. Ten siedział w kuchni i chyba nad czymś rozmyślał.
- Loki… - Zaczęła
- Teraz możemy udać się do Asgardu. – Powiedział stanowczo, a dziewczyna oniemiała.
- Ale…
- Nie możemy dłużej zwlekać. Kiedy byłaś nieprzytomna to twoja moc szalała. Albo coś z tym zrobimy, albo wszyscy możemy się pożegnać z życiem. – Jego głos był zimny jak stal, a oczy pociemniały ze wściekłości. Dziewczyna spuściła głowę.
- Rozumiem, ale co z Mią? – Spytała załamana.
- Jeśli tak ci zależy, może iść z nami.
- Loki nie rozumiesz. – Przybliżyła się do niego, ściszając tym samym głos. – Wiesz ile spraw wiąże się z adopcją, pogrzebem i wszystkim innym?
- A wiesz co wiąże się z nieopanowaniem mocy? Jeśli czegoś nie zrobimy to wszystko i tak prędzej, czy później wyleci w powietrze. – Wstał i przeszedł przez pokój.
- Loki daj mi jeden dzień. – Powiedziała błagalnie – Tylko jeden dzień.
                                                                           ~*~*~*~
I tak dziewczyna zaczęła załatwiać wszystkie sprawy. Przesuwając ich daty, albo twierdząc, że nie potrzebuje pomocy. Wszyscy przystali na jej oświadczenie i słowem się nie odezwali. W ośrodku adopcyjnym, miła i radosna kobieta, powiedziała, że najpierw musi się upewnić, czy Mia będzie miała dogodne warunki. Ellie wytłumaczyła jej całą sytuację, na co dyrektor ośrodka przystał i oświadczył, że prędzej, czy później zadzwoni, aby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Po powrocie do domu, dziewczyna zastała tylko spokój. Mia czytała książkę, a Loki znów nad czymś myślał.
- Wróciłam – Oznajmiła szatynka, wchodząc i rzucając wszystkie rzeczy na stół.
- Możemy się zbierać – Brunet wstał z kanapy i wyciągnął ku dziewczynie rękę. Ona spojrzała na niego pytająco. – Podaj mi rękę. – Zrobiła tak jak kazał, i w ułamek sekundy stała już u jego boku, – Niech Mia się ciebie trzyma. – Loki zamknął oczy, skupiając się tym samym. Jego ubranie z ziemskiego zaczęło się zmieniać. Teraz miał na sobie zielono-złotą szatę, a w ręce dzierżył włócznię. Tą samą, która była w jej koszmarze. Odruchowo się skuliła zamknęła oczy. Mężczyzna to zauważył lecz nic nie powiedział. Nagle dziewczyna poczuła, że traci grunt pod nogami. Nie miała zamiaru patrzeć co się dzieje. Wiedziała tylko, że nic już nie będzie takie samo.
                                                                                ~*~*~*~
- Możesz już otworzyć oczy – Powiedział głęboki głos. Ellie uniosła wzrok do góry i napotkała rozbawione spojrzenie Lokiego.
- Gdzie my jesteśmy? – Spytała, cały czas kurczowo się go trzymając.
- W Asgardzie – Odparł, zdejmując swoją rękę z jej talii.
Ellie poszukała wzrokiem małej, która obecnie przyglądała się wielkiej, złotej kopule. Dziewczyna zrobiła to samo.
- Co ty tu robisz zdrajco? – Nagle usłyszała głos, pełen złowrogiej aury. Obróciła się, a przed jej oczami pojawił się ubrany w złotą zbroję i w miecz, strażnik. – Zakaz dalej cię obowiązuje.
- Czym mam ci przypomnieć swoje stanowisko? Teraz jestem jedynym, prawowitym królem. Odyn zapadł w sen, a Thor jest na wygnaniu. – Oczy bruneta wyraziły grozę. Wziął dziewczynę za rękę i poprowadził za sobą.
- Kto to był? – Spytała
-Heimdall. Strażnik mostu – Odparł. 
Kroczyli mieniącym się wszystkimi kolorami, mostem. Dziewczyny nie posiadały się z radości, widząc tyle wspaniałych rzeczy. Co chwila wzdychały, widząc jakiegoś przystojnego mężczyznę, albo jeszcze piękniejsze zdobienia budowli. Nagle przystanęli, a Ellie prawie wpadła na Lokiego.Stali prze wielkimi, złotymi wrotami. Jak na zawołanie dwa skrzydła ukazały swoje zdobione wnętrze. Brunet pokiwał głową z aprobatą i wszedł do środka. 
- Loki - Zawołał czyiś głos - Moje dziecko.
Nagle zza innych drzwi, wyłoniła się starsza kobieta. Miała blond włosy, upięte w kok, z którego tylko nieliczne kosmyki błądziły po jej twarzy. Smukłą sylwetkę, opinała jasnoniebieska suknia, ozdobiona złotymi nićmi.
- Tak się martwiłam - Kobieta rzuciła się na szyję Lokiemu, mocno go przytulając. - Czy z Thorem wszystko w porządku?
Mężczyzna się zawahał. Spuścił smutny wzrok i powiedział:
- Tak....w porządku.
                                                                                    ~*~*~*~ 
Wszystkie sprawy zostały wyjaśnione. Uzgodniono, że chwilowo Mia będzie mogła spać w komnacie razem z Friggą, a Ellie zostanie przydzielona inna. Właśnie razem z Lokim, kroczyła słabo oświetlonym korytarzem. Po niespełna paru minutach dotarli na miejsce. Brunet pchnął złote wrota. Obydwoje weszli do środka.
-Tu będziesz spała - Oznajmił, zwracając się w jej stronę. Dziewczyna omiotła wzrokiem komnatę. Na przeciwko drzwi stało duże, złote łóżko. Aksamitna, zielono-czarna pościel, perfekcyjnie dopasowywała się do koloru ścian. Po lewej stronie zauważyła wielkie okno. Podeszła do niego i wyjrzała na zewnątrz. Słońce właśnie chyliło się ku zachodowi, kiedy Ellie poczuła jak silne ręce oplatają jej talię, a zimny oddech muska jej skórę.Uspokoiła się trochę. Jej serce biło powoli dopasowując się do rytmu bicia serca Lokiego. Powoli obróciła się w jego stronę. Napotkała wzrok pełen bólu, który już tak dobrze znała. Ujęła jego twarz w dłonie i musnęła jego wargi swoimi. Mężczyzna przejechał ręką po jej plecach. Pociągnął ją za sobą i obydwoje wylądowali na łóżku.
- A ty gdzie będziesz spać? - Spytała, odrywając się od Lokiego, kiedy zabrakło jej tchu.
- Na tyle blisko, abyś mogła czuć się bezpiecznie - Odparł i mając nadal na wpół przymknięte oczy, obrócił ją na plecy. Smukłymi palcami, kreślił nowe szlaki na jej ciele, przez które przeszły dreszcze podniecenia. Dziewczyna wydała z siebie cichy jęk, czując jak mężczyzna delikatnie gładzi jej piersi.
~ Nie pozwalaj sobie na dużo 
Loki momentalnie oderwał się od dziewczyny, siadając. Jeszcze przez chwilę szukał właściciela owego głosu.
~ Czego chcesz?- Warknął mentalnie
Tajemnicza postać zaśmiała się, lecz zaraz powiedziała:
~ Mam ci przypomnieć ile mamy czasu? 
~ Doskonale wiem, że jest go, aż nadto. Więc jeśli raczysz wynieść się mi z głowy.
- Loki - Poczuł szarpnięcie za rękaw. Szybko potrząsnął głową i spojrzał na dziewczynę - Stało się coś?
- Nic wartego uwagi - Powiedział muskając jej czoło - Zaraz wrócę. - Powiedziawszy to, zszedł z łóżka i biegiem wyszedł z komnaty.
                                                                        ~*~*~*~
Ellie kończyła właśnie kolejną książkę, którą zabrała z biblioteczki Lokiego. Było w niej wiele ciekawych rzeczy na temat magii i innych mistycznych rzeczy. Czytając lekturę pod tytułem " Archaniołowie i Wniebowstąpieni Mistrzowie" natrafiła na ciekawostkę. Aniołowie Michał, Rafael i Gabriel, niegdyś żyli w zgodzie z Asgardzkimi Bogami. Pokój został zakłócony, ponieważ jakiś bożek, mający się za wspaniałego wojownika, zapragnął ich Boskich piór, które ofiarowane, potrafiły nadać komuś moc. Ów zbrojny, zamiast spokojnie poczekać na to, aż Aniołowie sami dadzą mu swoje pióra, zerwał się do walki i tak zaznał śmierci z ręki Michała. Skrzydlaty przebił jego ciało mieczem, którego głownia paliła się żywym ogniem, a tatuaż pod jego okiem lekko się tlił. I to wtedy pokój między Bogami, a Aniołami został przerwany. Zaczęły się wojny, bitwy. Trwały one miesiącami, latami, aż w końcu Skrzydlaci musieli się poddać. Asgardzy bogowie przewyższali ich siłą i liczebnością.
                                                               ~*~*~*~
 W tarczy trwało wielkie zamieszanie, spowodowane nagłym zniknięciem Ellie i Lokiego. Przez cały ten czas Fury chodził tam i z powrotem z niecierpliwością czekając na Thora, który jako jedyny mógł coś z tym zrobić.
- Nie podchodź do niego. Chwilowo jest bombą czasową. - Zażartował Tony, a Stev posłał mu groźne spojrzenie. Stark miał na sobie zbroję, więc w każdej chwili był gotowy do akcji. Mściciele stali w niewielkiej grupce i czekali na rozkazy dyrektora.
- Jakieś wieści od Thora? - Spytał spokojnie Kapitan. Fury odwrócił się do niego przodem, a z jego miny wywnioskować można było tylko jedno.
- Jak na razie się nie odezwał. - Odparł i przeleciał wzrokiem po zebranych. - Gdzie Clint i Natasza? - Spytał, marszcząc czoło.
- Barton siedzi z nią i nie pozwala na samowolkę. - Wyjaśnił Tony. -A przynajmniej tak mi się zdaje.
Nagle przez ruchome drzwi, wpadł zdyszany Thor.
- Gdzie Tesserak?
                                                                 ~*~*~*~
- Panie - Lądujący na ziemi cherubin, zwrócił się do swojego poplecznika. - Dostaliśmy wiadomość, że Kłamca wdrążył w życie swój plan.
Archanioł obrócił się w stronę swojego podwładnego z uśmiechem na twarzy.
- Niech nasza armia będzie gotowa. - Powiedział stanowczym głosem - Kiedy tylko się zjawi, wszystko się zacznie. - Powiedziawszy to, odesłał wojownika gestem ręki. Kiedy tylko do nas przyjdziesz i użyczysz swej wielkiej mocy, będziemy mogli w końcu dokończyć to, co niegdyś zapoczątkował twój woj. A potem dostaniemy to co się nam należy. Jego plan był niemalże doskonały, gdyby nie to, że jego najlepszy, najwierniejszy przyjaciel, nie mógł wyruszyć w bój, ponieważ jego skrzydła były bez mocy. Anioł bez skrzydeł, to jak człowiek bez nóg. Zanim Kłamca wyruszył na ziemię, Michał zawarł z nim umowę. Miała ona na celu uzdrowienie Gabriela, jednego z wojowników, oraz pomóc przejąć tron Asgardu Archaniołowi. I już niedługo ta umowa miała zostać spełniona.



                                                                            
 










3 komentarze:

  1. Dopiero co znalazłam twoje opowiadanie i przeczytałam wszystkie rozdziały są świetne <3
    Ellie w Asgardzie? A gdzie Tesseract? Co Loki znów wykombinował?? Kiedy nastepny rozdział??
    Pozdrawiam!
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Vin, ty wredna babo! Czemu nie napisałaś mi adresu do tego bloga? Jest naprawdę dobry, a ja nie miałam co czytać. A potem jeszcze ćwierkasz jakobym pisała lepiej. Zamorduuuję cię gołymi łapami! Czekam na następne noty tu i kto wie, może na Demonie.

    PS więcej wyszczekanego Tony'ego

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział.
    Ellie w Asgardzie??? Wraz z Mią???
    Yyyym, co Loki znów wykombinował? Mam nadzieję, że dowiem się tego, jak i tego o całym jego planie, z następnych rozdziałów.
    Nic więcej nie napiszę, ponieważ mam mętlik w głowie...

    OdpowiedzUsuń