Obudziłam się w ciemnym pokoju, nie mogąc złapać tchu. Zaczęłam się dusić, a po chwili kaszleć, oczy zaszły mi łzami. Nagle drzwi do pomieszczenia się otworzyły, a w progu stanął zdyszany Vincent. W jednej ręce miał niebieską, mokrą szmatkę, a w drugiej szklankę wody. Szybko podbiegł do łóżka, w którym leżałam.
- W końcu się obudziłaś – powiedział szybko, a w jego głosie wyczułam nutkę zmartwienia. - Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Boli cię coś.
Zamrugałam kilka razy, by mój wzrok w końcu zaakceptował panujący w pokoju półmrok. Odkaszlnęłam porządnie i chciałam podnieść się do siadu, ale ręka Vincenta szybko mnie powstrzymała. Spojrzałam na niego krytycznie.
- Przepraszam – cofnął dłoń i podał mi szklankę wody, którą opróżniłam duszkiem. Suchość w gardle w końcu przestała mi przeszkadzać.
- Co się stało? - spytałam, gdy już zdolna byłam do wyduszenia z siebie kilku słów.
- Dziwnie to zabrzmi, ale… - Vin umilkł na chwilę, krążąc spojrzeniem po pokoju, lecz ostateczni jego szare oczy spoczęły na mnie. - Znalazłem cię na schodach przed domem. Byłaś blada jak ściana, myślałem, że nie żyjesz. Twoja noga była cała spuchnięta i oblepiona zaschniętą krwią, ale koniec końców nasi lekarze doprowadzili cię do względnego porządku.
- Jak się tu znalazłam? - pytałam dalej, bo trudno było mi uwierzyć, że doszłam tu o własnych siłach. Psychiatryk był o dwie godziny drogi stąd.
- Tego nie wiem – powiedział wolno. - Ktoś zadzwonił do drzwi, a gdy wyszedłem, zobaczyłem tylko ciebie.
Zamyśliłam się na chwilę, usilnie próbując przypomnieć sobie ostatnie zdarzenia z misji, ale moje myśli były zbyt chaotyczne, by pokazać mi prawdziwy i oczekiwany obraz całej sytuacji. Byłam na siebie zła za to, że wykazałam się, aż takim brakiem zaangażowania.
- Muszę już iść – Vin wstał – Gdy będziesz czegoś potrzebować, to wystarczy zawołać. Ktoś na pewno do ciebie zajrzy.
Odprowadziłam mężczyznę wzrokiem do drzwi, aż ich za sobą nie zamknął. Szybko odkryłam otulającą mnie szczelnie pościel i spojrzałam na nogę, która teraz była obwinięta bandażem. Dotknęłam powoli opatrunku, jakby bojąc się, że mogłabym go zniszczyć.
Na powrót ułożyłam się wygodnie w pościeli i wzięłam do ręki książkę, która spoczywała na szafce obok. Kiedy przewróciłam kilka stron, spomiędzy kartek wypadło małe zawiniątko. Spojrzałam z dystansem na karteczkę złożoną na cztery, po czym niepewnie wzięłam ją do ręki, w środku napotykając tylko czarny papier. Nie wiedziałam co to znaczy, ani od kogo jest ów podarunek, ale zaczynałam się niepokoić.
- Jeszcze dojdzie do tego, że ktoś mnie stalkuje – szepnęłam z dezaprobatą. Wzięłam do ręki książkę i zanurzyłam się w lekturze, dopóki za oknem nie zastała mnie noc.
- Dlaczego jej nie pomogłeś? - Integra oparta o blat swojego wielkiego biurka, lustrowała Alucarda srogim spojrzeniem. Znów musiała użerać się z tym dużym dzieckiem, które po prostu kocha denerwować innych, a szczególnie ją.
Wampir wstrząsnął tylko ramionami, udając obojętnego.
- Tracę do ciebie cierpliwość, wiesz o tym? - kobieta odepchnęła się od biurka i podeszła do Alucarda, łapiąc go za krawat i przyciągając go jak najbliżej siebie. - Powtarzam ostatni raz. Jeśli coś się jej stanie, a Iscariot uzna, że to twoja sprawka, to znajdę sposób, aby zadać ci śmiertelny cios.
Wampir zaśmiał się krótko, wiedząc, że Integra i tak tego nie zrobi.
- Albo zastosuję sztuczki taty – uśmiechnęła się, widząc jak na twarzy Alucarda pojawia się zmieszanie, a potem przenika przez nią cień strachu. - Właśnie, więc od teraz będziesz grzecznym pieskiem. Rozumiemy się?
Alucard pokiwał posłusznie głową, po czym wstał, kiedy blondynka go w końcu puściła.
- Możesz iść – powiedziała na odchodnym.
- W sumie mały spacer dobrze mi zrobi – i nim Integra zdążyła zorientować się o co chodzi, jego już nie było.
Przysypiałam nad lekturą, a to nie było dobrą oznaką, bo nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło. Potrafiłam pochłonąć książkę w jeden wieczór, a teraz zmęczenie nie dawało mi skończyć nawet jednego rozdziału, w rezultacie czego oparłam książkę na torsie i zamknęłam na chwilę oczy.
Nikt do mnie nie zajrzał od czasu, kiedy Vincent tu był. Nagle poczułam się samotna. Nawet energiczna Kat nie dawała znaku życia, a to już prosiło się o zawiadomienie kogoś, kto wyśle za nią psy gończe.
- Cholera jasna – odrzuciłam na bok kołdrę, chwyciłam kulę stojąca obok łóżka i kuśtykając, poczłapałam na balkon, gdzie rześkie powietrze owinęło się wokół mojego ciała. Noc zawsze była moją ulubioną porą dnia, a widniejący na granatowym nieboskłonie jasny księżyc dodawał temu wszystkiemu nutki tajemniczości.
Nabrałam w płuca powietrza, po czym powoli wypuściłam je ustami, otwierając oczy. Niemalże od razu odskoczyłam do tyłu, chwytając kulę w obie ręce i wykorzystując ją jako tarczę. Przede mną zmaterializowała się ciemna sylwetka odziana jedynie w czarną koszulę i tego samego koloru spodnie. Oczy tajemniczego jegomościa zdradziły mi już po chwili, kim jest.
- Witaj – powiedział spokojnie. - Jak noga?
Zamachnęłam się kulą, która utknęła w dłoni wampira, kilka centymetrów od jego twarzy. Zaczęłam się z nim szarpać, usilnie próbując wyrwać swoją własność, ale on nie dawał za wygraną, jedynie zwiększył swój uścisk, aż kula złamała się w pół. Spojrzałam na jej resztki ze zdziwieniem malującym się na mojej twarzy i strachem w oczach, bo właśnie uświadomiłam sobie, że to mogłaby być moja ręka.
Nie płacząc zbyt długo nad rozlanym mlekiem, wskoczyłam na jednej nodze to pokoju, szybko rozglądając się za rzeczami, które mogłabym użyć do obrony, jednak nic nie przykuło mojej uwagi. I choć lampka nocna wydawała się idealna, nie dosięgłam jej na tyle szybko, bo moja dłoń zawisła w powietrzu.
- Oczywiście, jak mógłbym zapomnieć o twoim charakterku – Alucard zaśmiał się i obrócił mnie w swoją stronę, łapiąc moje ręce jak w tańcu. Chorą nogę podwinęłam lekko do góry, by jej nie przesilać, przez co cały czas lekko się chwiałam.
- Puszczaj, albo zacznę krzyczeń! - warknęłam ostro.
- Po co te nerwy moja droga? - spytał nie ukrywając zadowolenia. Czy dręczenie ludzi naprawdę go bawiło? - Przyszedłem, bo martwiłem się o twoje zdrowie.
Szarpnęłam ręką.
- Jakoś na misji wcale cię ono nie obchodziło – syknęłam. - Puszczaj!
- Jeśli zaczniesz krzyczeć, zlecą się twoi znajomi, a wtedy wyjdzie na jaw, że romansujesz z wrogiem – wyszczerzył zęby, a ja patrzyłam na niego z otępieniem.
- Czy...ty? - zająkałam się, bo nie do końca wiedziałam co chciałam powiedzieć. - Myślisz, że ja...z tobą? - zaśmiałam się – chyba kpisz.
Wyszarpałam się z jego uścisku, ale to, że stałam tylko na jednej nodze, poskutkowało bolesnym upadkiem na ziemię.
- A na co ci to wygląda? - spytał, opadając na kolana i niebezpiecznie się do mnie zbliżając. Nie wiem dlaczego w jego obecności zawsze czułam przenikliwe zimno i strach, jakby zaraz miał mnie zabić.
- Na atak z twojej strony – odparłam, ukrywając strach. W żadnym wypadku nie mogłam pokazać mu, że się go boję.
- Atak? - Alucard ujął mój podbródek. Poczułam na szyi jego zimny oddech, który wywołał u mnie ciarki na całym ciele, kciukiem przejechał po mojej wardze, oblizując się lubieżnie.
Żałowałam, że od dłuższego czasu nie nosiłam ze sobą noża, którego teraz mogłabym wbić w jego twarz.
- Boisz się mnie? - spytał, poważniejąc nagle. - Myślisz, że mógłbym cię zabić? Tu i teraz? Że wyssałbym z ciebie całą krew, a ciało rzucił psom?
Odsunęłam się od niego najdalej jak mogłam, czyli tylko kilka centymetrów, bo drogę ucieczki zablokowało mi łóżko, o które teraz opierałam się plecami.
- Co by powiedzieli twoi przyjaciele, wiedząc, że zostały z ciebie tylko kawałki?
Mój oddech przyśpieszył i stał się urwany, oczy rozszerzyły się do granic możliwości, a ręce opadły na ziemię, dotykając puszystego dywanu. Bałam się? Tak, nie? Nie wiedziałam co czuć, bo mój mózg nie mógł zrozumieć rozgrywającej się tu akcji. Nogi miałam jak z waty, więc wyprostowałam je na tyle, na ile pozwalało mi ciało wiszącego nade mną wampira.
- Boisz się – powtórzył dobitniej. - Boisz się przeszłości i tego, że ktoś dowie się o tym co robiłaś. Udajesz świętą, a wcale taka nie jesteś. Okłamujesz innych i siebie przy okazji też. - Wampir wplótł palce w moje włosy, przeczesując je delikatnie. Szybko zbliżył się do mojej szyi, a mi ze strachu głos uwiązł w gardle. Mogłam patrzeć tylko przed siebie.
- Kiedy powtarzasz kłamstwo zbyt wiele razy, staje się ono prawdą.
Nagle jego oczy wpatrzone były we mnie. Spojrzałam na jaśniejącą czerwień, zamierając. Rusz się, Nat, powtarzałam w myślach, ale ciało w ogóle mnie nie słuchało.
- Znam twoją małą tajemnicę, Natalie. - Ponownie ujął mój podbródek, zmuszając bym skupiła na nim całą swoją uwagę. - Jak się wtedy czułaś? Wykorzystywana? Brudna? Zniewieściała?
W kącikach moich oczy nagle zebrały się łzy, które już po chwili spłynęły po ciepłych policzkach.
- Wtedy też się bałaś – kontynuował. - Bałaś się, że nie przetrwasz kolejnego dnia, że cię wyrzucą, albo wykorzystają w takim stopniu, że zakończysz swoją karierę – zbliżył się do mojego ucha. - Ale powiem ci coś, znam kogoś kto przechodził przez to samo, a potem odegrał się za wszystkie wyrządzone mu krzywdy.
Nastała ponura cisza, przerywana jedynie moimi szlochami. Alucard oparł dłonie po moich bokach i spoglądał na mnie wyczekująco.
- Jesteś okrutny – szepnęła, odzyskując nagle głos i spuszczając głowę, tak, że włosy przysłoniły moją twarz.
- Ja tylko uświadamiam ci twoją słabość, moja droga.
Poczułam na czole zimne usta wampira. Ten gest wytrącił mnie z równowagi, więc szybko spojrzałam przed siebie, ale jego już tam nie było.
Okrutnik :v ale tu jest lepszy, widzę, że i tak chce o nią dbać. I ten pocałunek ;3 ale zaczyna mi sie bardziej kojarzysz z miłością ojcowską niż romansem, bo o osobie, która się odplacila... skojarzyła mi sie z nim, chociaz w historii Palownika tak nie bylo :v chyba.
OdpowiedzUsuń-Aru
"W sumie mały spacer dobrze mi zrobi"
OdpowiedzUsuńAlucard goes for a walk!
Chyba dla krwi:v To tylko taka zmyłka, żeby Inteś się nie domyśliła XD
UsuńHellsing Abridged ktoś tu oglądał?
UsuńJa trzy pierwsze XD
UsuńHatre jestem na bieżąco :D
UsuńSuper rozdział! Ale będąc kompletnie po dobrej imprezie pare razy musiałam przeczytać to zdanie "Noc zawsze była moją ulubioną porą dnia" bo zastanawiałam się czy jestem aż tak głupia, że nie rozumiem sensu.
OdpowiedzUsuń-,- Cóż... Życzę weny!
/Kadia
Nie jesteś głupia :D napisałam tak specjalnie XD
UsuńEj, a ja nie zauważyłam XD Ja pomyślałam o jedzeniu :3 Znaczy krwi :>
Usuń