Zapraaaaaszam na kolejny rozdział :D
Badania trwały już od dobrych dziesięciu minut, a mnie jak na złość nie wychodziły nawet najprostsze czynności. Stój prosto, nie ruszaj się, nie oddychaj, oddychaj. Wszystko po prostu mi się mieszało, los stawił mi czoła i teraz się mści. Karma w końcu przyszła.
- Obróć się – padło kolejne polecenie, a ja posłusznie obróciłam się tyłem do lustra weneckiego. Pech chciał, że tylko minimalnie się zachwiałam, co od razu poskutkowało zdenerwowaniem ze strony doktorów.
- Masz dziś zły dzień? - spytał jeden z nich, a ja prychnięciem zbyłam jego ckliwą uwagę. - Dobra teraz weź głęboki oddech i przez moment nie oddychaj.
Czerwony promień lasera przeciął mnie wzdłuż brzucha i znikł. Poczułam dziwne mrowienie. Nad wejściowymi drzwiami zamrugała zielona lampka, a do środa wszedł Vincent, całkowicie ignorując moje pytające spojrzenie. Następnie z małego pokoju wyszła lekarka z teczką w ręku, na której trzymała jakiś arkusz.
- Nie czujesz ostatnio jakiś nieprawidłowości w okolicach wątroby lub trzustki? - spytała, a ja zaraz poczułam, że coś jest nie tak.
- Co tym razem? - zdenerwowałam się.
- Nic, tylko rutynowe badanie – odrzekła spokojnym tonem.
- Jasne – prychnęłam, zwracając się ku niej. - To nie jest rutynowe badanie. Tego lasera nigdy nie było na badaniach – wskazałam dziwny sprzęt przyczepiony do ściany, z którego biegło milion kabelków. - Co tym razem przede mną ukrywacie? Co? Mutuję się? Jakie zmiany we mnie zachodzą?
Lekarka spojrzała na mnie dziwnie, ściskając arkusz w ręce. Z pokoju wyszedł Vincent, z poważną miną stanął obok kobiety i zmierzył mnie troskliwym wzrokiem.
- Natalie – jego ton był inny. On zwiastował coś okropnego, o czym ja nie chciałam wiedzieć.
Nie dałam po sobie poznać, że boję się tego co mnie czeka, ale…
- Masz raka wątroby. Ostatnie stadium.
… ale, to co usłyszałam, zakończyło wszystko.
Maxwell nerwowo przestępował z nogi na nogę, oczami wciąż doszukiwał się ciekawych rzeczy w rezydencji, a towarzyszący mu Mabuke już nie umiał wytrzymać. Jego nerwy także puściły.
- Zapraszam do gabinetu – Integra wychyliła się zza drzwi swojego biura, teraz pogrążonego w idealnych ciemnościach, a które zaraz rozbłysło sztucznym światłem lampy, ukazując stojącego przodem do biurka wampira.
Mabuke podbiegłszy do niego, chwycił go za białą koszulę i poderwał do góry, mimo że był od niego niższy o jakieś dziesięć centymetrów.
- TY ZAKAŁO, SPONIEWIERANY PSIE, ZABIJĘ CIĘ! ZABIJĘ!!! - Maxwell chwycił go za ramię i pociągnął do tyłu. Był spokojniejszy, choć nic nie wskazywało na to, aby takowe zachowanie przedstawiać i to jeszcze w obecności Alucarda, który przyjął na twarz prawdziwą maskę obojętności.
- Usiądź i słuchaj – syknął w jego stronę.
- Dziękuję, postoję – wampir złożył ręce na piersi, a Maxwell zgrzytnął zębami, zaciskając dłoń w pięść.
- Jakim cudem Natalie się o tym dowiedziała? - spytał spokojnym tonem.
Wampir spojrzał kątem oka na Integrę, która w milczeniu przygotowywała sobie cygaro, nawet nie zaszczycając go wzrokiem.
Westchnął.
- Ten mężczyzna, o którym wcześniej wspominałem, znalazł się jakimś cudem na miejscu akcji. Natalie za nim pobiegła, a ja ruszyłem za nią, w efekcie znaleźliśmy się w bibliotece, w której on już na nas czekał. Nie przedstawił żadnych konkretnych powodów dlaczego zakłóca nasze misje i dlaczego Natalie jest dla niego taka ważna. Potraktował to jako zabawę, chciał po prostu zobaczyć co się stanie „gdy” - przerwał na chwilę, by wyciszyć wrzące w nim emocje. Podjął po dłuższej chwili milczenia i ciszy. - Potem Natalie zobaczyła nagranie, które przedstawiło cały jej życiorys, począwszy od narodzin, na śmierci rodziny skończywszy.
- Chwila moment – Maxwell machnął dłonią. - Jak to zobaczyła śmierć rodziny, znaczy, widziała jak jej ojciec i matka ginie, ale kto za tym stał?
Nastąpiła kolejna dłuższa chwili niezręcznej ciszy.
- Kto za tym stał? - powtórzył Makube, podnosząc się z fotela, w który wcześniej wcisnął go przełożony. Alucard nadal milczał, ze wzrokiem wbitym w puszysty dywan. - KTO?
- Ja – odparł prawie szeptem, ale tak, by wszyscy go słyszeli.
W pierwszej sekundzie Makube myślał, że wszystko w tym pokoju czym można kogoś zabić, zaraz znajdzie się w jego ręce, która przez długi czas będzie okładać wampira po pysku, ale powstrzymała go dłoń Maxwela. W sekundzie drugiej sam biskup podszedł do Alucarda i wymierzył mu prosto w nos bolesny cios, przez który wampir zachwiał się i oparł o biurko. Przyłożył dłoń do nosa, z którego pociekła krew.
Przez twarz Integry przebiegł cień uśmiechu.
- Hellsing, to koniec naszego pokoju.
Maxwell wyszedł, a zaraz za nim Makube.
Integra odczekała jeszcze chwilę, patrząc na oblicze wampira, który wyglądał co najmniej żałośnie. Jak nie on, pomyślała.
- No to się porobiło – powiedziała w końcu, gasząc cygaro. Wstała, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Ściemniało się, pogoda coraz bardziej zgryźliwa i nieprzyjemna, ujawniała oblicze nadchodzącej jesieni. - Wiesz co?
Spojrzał na nią z zapytaniem. Integra śledziła wzrokiem odchodzących emisariuszy. Nie w smak jej była ta cała sytuacja.
- Chciałabym cię ukarać, tak, że zapamiętałbyś to do końca swojego marnego życia, Alucard.
- Przecież o tym wiedziałaś – mruknął niezadowolony.
- Owszem – splotła ręce za plecami i przyjrzała się mu uważnie. - Wiedziałam, ale nie myślałam, że kiedykolwiek to wyjdzie na jaw. Nie wiem jakim cudem ten pasożyt zdobył to nagranie, ba, nawet jak je wykreował, ale to wszystko zmierza ku gorszemu.
- Co masz na myśli? - zainteresował się z tajemniczą miną.
- Podaj mi kilka przyczyn zmniejszenia się naszej populacji – usiadła na powrót w fotelu.
Alucard przez chwilę myślał.
- Wojny, choroby, potwory, kanibalizm, degradacja, rasizm, ograniczenie, słaba psychika i ja – powiedział szybko, wyliczając na palcach.
- Choroby – powtórzyła przeciągle w zamyśle, przymykając oczy.
- Nadal nie wiem do czego dążysz – ciągnięcie za język jego szefowej też nie było dobrym pomysłem. Lepiej było poczekać, aż sama zacznie gadać. Wtedy przynajmniej nie dostanie opieprzu.
- Zanim się zjawiłeś, Makube dostał wiadomość od swojego podopiecznego. Ów wiadomość zawierała przykre nań rzeczy…
- Co?! - pośpieszył ją, a Integra spojrzała na niego uważnie. Zobaczył błysk w jej oku.
- Natalie ma raka wątroby. Ostatni stopień, nie zostało jej już wiele czasu.
Osłupiał, oniemiał, stał wryty w podłogę, jak ostatni głupek, nie umiejąc wydobyć z siebie anie jednego słowa. Jedynie mrugał oczami, wpatrzony w jak najbardziej poważne oblicze Integry.
- Nie żartujesz
- Nie
I po tych słowach został po nim tylko wijący się gniewnie cień.
Hej! Piszesz na prawdę dobrze, bardzo ładnie kreujesz postacie. Jednak jeśli masz pisać pod publikę, na siłę, to cała radość zniknie, a rozdziały już nie będą tak świetnie.
OdpowiedzUsuńMoże zawieś bloga lub zrób sobie dłuższą przerwe. Kiedy odzyskasz chęci i wene to dodasz nowe rozdziały! Można też napisać pare rozdziałów na zapas, a potem je kopiować z Worda...
Ważne abyś czerpała z tego przyjemność, bo wtedy i opowiadanie jest lepsze. ;) Tylko jak zdecydujesz się na przerwę, to od czasu do czasu napisz że żyjesz! :D
/Kadia
Jak na razie mam napisanych 30 rozdziałów :d jestem z dziewięcioma na plusie i jak na razie wena mnie nie opuszcza :D Dziękuję za miłe słowa wsparcia :D Miałam chwilowy zastój bo piszę też książkę, która ma już ok 40 stron i jestem z siebie jednak trochę duma :3
Usuń