poniedziałek, 3 października 2016

Hermes upadkiem - rozdział 22

Nie kwapił się nawet, aby zachowywać się cicho, gdy jak huragan wtargnął do watykańskiego domu, gdzie mieszkała Natalie. Pierwszym co go powitało, było zdziwienie każdego, kogo spotkał, ominął i zignorował. Potem usłyszał szepty, a w następnych kilku sekundach z jego ciała wystawał poświęcone bagnety. 
- Teraz już nie muszę się powstrzymywać, żeby nie wyłupić ci żywcem tych czerwonych ślepi – syknął Alex, stojący za nim.
Z ciała wampira pociekła krew. Brudząc dywan i kafelki dookoła, Alucard zignorował go i ruszył przed siebie. Wyczuwał dość silne wibrowanie powietrza oraz dziwną aurę, którą poznał od razu, kiedy tylko przekroczył próg tego domu. 
- Alucard?! - krzyknął oniemiały ksiądz, podążając za nim. Naprawdę zaczął się zastanawiać, czy, aby przypadkiem wampir nie dostał ostrego opieprzu od swojej szefowej i teraz nie poprzestawiało mu się w głowie.
Alex rzucił kolejnymi ostrzami, które przeleciały przez ciało wampira. Zmieniony w ciemną mgłę, pomknął przed siebie na piętro, pod trzecie drzwi. Stanął przed nimi, wyczekując czegoś co stanowczo zmieni jego pogląd na ludzkie życie, jednak, gdy coś takiego nie nastąpiło w ciągu kolejnej minuty, Alucard szybkim ruchem otworzył drzwi, wszedł do środka i oniemiał. 
Natalie siedziała na łóżku z podkulonymi nogami, a trzęsącymi się dłońmi obejmowała pistolet, którym mierzyła sobie w głowę. Alucard natychmiast odtrącił broń na bok, która z hukiem poturlała się pod komodę, chwycił dziewczynę za bluzkę i podniósł do góry, patrząc na nią wrogo. 
- Naprawdę – syknął. - Jesteś głupia i naiwna.
Do pokoju wtargnął Alex od razu atakując wampira. Ten jednak nie bardzo się tym przejął, spojrzał przelotnie na księdza i posłał mu obojętne spojrzenie. Potem razem z dziewczyną znikł w chmurze czarnego dymu. 
- Co za…. - warknął głośno Alex.

Alucard teleportował ich w najbardziej ustronne, oddalone od ludzkiego słuchu i wzroku miejsce, które potocznie zwano parkiem. Tym razem jednak nie był on zwykły parkiem, bo gdzieniegdzie walały się rozwalone pnie drzew, śmieci i połamane ławki. Fachowa nazwa „park” służyła tylko dla wygody. Inni, miejscowi nazywali to śmietniskiem, na którym – chodź nazwa tak wskazuje – wcale nie pozbywano się wielu śmieci. 
Wampir puścił dziewczynę, a ta upadła na kolana, brudząc spodnie w kurzu i brudzie. Twarz miała napuchniętą od płaczu, oczy podkrążone, bladą cerę, a głos wskazywał na to, że już dzisiaj nie będzie się z nią w stanie normalnie porozumieć. Chociaż, mógł spróbować. 
- Coś ty sobie myślała? - spytał, klękając naprzeciwko niej. Natalie nieobecnym wzrokiem wpatrzona była w swoje dłonie, które oparła na ziemi. - Takie zachowanie przystoi tylko tchórzom.
Pociągnęła nosem, odkaszlnęła i przetarła brudną ręką zapłakaną twarz, ścierając nowe, cisnące się jej do oczu łzy. 
- J-ja mam… - zaczęła, ale nadchodzące spazmy szlochu, które wstrząsnęły jej ciałem, uniemożliwiły dalsze tłumaczenie.
- Wiem – powiedział nad wyraz spokojnie.
Wiedział o chorobie, ale kompletnie nie wiedział co ma teraz zrobić. Natalie była tylko zwykłym człowiekiem, a takiemu podaję się chemię, by w razie czego móc ją jeszcze odratować, jednakowoż jeśli było to ostatnie stadium, to niewiele można było zdziałać. Natomiast, gdyby dziewczyna była wampirem…
- Jak bardzo chcesz żyć? - spytał z nadzieją w głosie, że jego plan przyjmie ze spokojem i aprobatą.
- Bardzo – szepnęła, wbijając głowę między kolana. - Nie chcę umierać!
Alucard podniósł ją z ziemi i zaniósł na najbliższą, sprawną ławkę, która nie wołała, jak inne o pomstę do nieba. Ułożył na niej dziewczynę, która oparła się plecami o brudne od kurzu i pajęczyn oparcie. Mętnym wzorkiem wodziła za wampirem, który ukląkł naprzeciwko niej i oparł swoje dłonie na jej kolanach. 
- Słucha, bo nie będę dwa razy powtarzał – zaczął szybko, acz niepewnie. Nigdy nie musiał zniżać się do tego poziomu. - Jest jedno wyjście z tej popapranej sytuacji i nie mówię tu o zwykłym, ludzkim leczeniu.
Natalie zrobiła większe oczy, które błysnęły w świetle księżyca. Dopiero teraz poczuła, że zaczyna się jej robić zimno. Schowała dłonie między nogi, chcąc je chociaż trochę ogrzać. 
- Nikt, żaden lekarz ci już nie pomoże. To zaawansowane stadium raka i twój organizm z minuty na minutę się wyniszcza. Ja mogę temu zapobiec, zmieniając cię.
Dziewczyna przez długą chwilę przetwarzała usłyszane informacje. Kręciła głową, mrugała szybko, a jej serce biło ponad normę. Alucard sam nie wiedział co dzieje się w jej głowie, a wolał tego chwilowo nie sprawdzać, bo mógłby oszaleć od nadmiaru przetwarzanych przez Natalie informacji. Niech sobie to spokojnie poukłada, przemyśli i się zgodz…
- Nie – szepnęła ledwie słyszalnie. Głos jej zadrżał, zamknęła oczy i spuściła głowę, trzęsąc się.
Obawiała się jego reakcji? Dlaczego? Całkowicie ją rozumiał. Jak ktoś taki jak ona – z naturą łowcy ghuli i wampirów – ma zgodzić się na zostanie jedną z nich? Chyba nie do końca przemyślał o przedstawionej jej propozycji. 
- Chcesz umrzeć? - i brnął w to dalej.
- Lepsze to od zostania krwiopijcą – wstała i odeszła od ławki.
Wiatr zakołysał liśćmi drzew, które zagrały mroczną melodię. Ptaki nagle ucichły, powietrze wokół dziwnie zawibrowało. 
- Czy ty się słyszysz? - powiedział oburzonym tonem wampir. Wstając, zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy zapłonęły gniewnie. - Wolisz umrzeć?
- Zabiłeś moją mamę – szepnęła, czując jak do jej oczu napływają nowe łzy. Jak w ogóle mogła mu zaufać, nie mówiąc już o tym, że coś w jej wnętrzu się narodziło, jakieś dziwne uczucie. - Myślisz, że przystanę na taką propozycję po tym wszystkim? Jestem zdesperowana, ale nie, aż tak. Chcę przeżyć owszem, ale nie z twojej inicjatywy potworze.
Zabolało go to, choć nie dał po sobie tego poznać. Została w nim cząstka człowieczeństwa, która z każdą chwilą przejmowała nad nim kontrolę. Zaczął wściekać się o byle co.
- Skąd mogłem wiedzieć, że to była twoja matka? - krzyknął. - Gdybym…
- ...gdybyś wiedział, to też byś ją zabił? Bo stała na drodze do twojego celu? - obróciła się do niego ze łzami.
- Nie.
- O – udała zdziwienie. - A może byś się zlitował nad jednym, marnym człowiekiem. Wiesz co Alucard – ponownie obróciła się do niego plecami. Głowę uniosła do góry, oglądając jak niebo zasypują nowe, białe gwiazdy. - Gdybym tamtego dnia mogła wybrać, która z nas umrze, to postawiłabym się na miejscu matki, żeby nigdy w życiu cię nie poznać. Jesteś potworem, przyznaj to.
- Nie zawsze nim byłem – podszedł do niej bliżej.
- Wiem – szepnęła. - Kiedyś byłeś gorszy, bo nie mogłeś uratować ukochanej- wiedziała, że trafiła w jego najczulszy punkt i, że zaraz może spodziewać się rychłej śmierci z jego strony, ale musiała mu to wypomnieć. Coś za coś, wampirze.
- Cofnij to – warknął gniewnie, zastępując jej drogę. Jego czerwone oczy zapłonęły jeszcze bardziej, iż zdawać by się mogło, że zaraz zaczną palić żywym ogniem.
- A czy ty cofnąłeś swoje słowa, gdy wypominałeś mi moją przeszłość?
Alucard pokazał kły, chwycił dziewczynę za bluzkę i podniósł do góry. 
- Cofnij to. Nie chcę ci zrobić krzywdy.
- Już dawno mi ją wyrządziłeś, nawet o tym nie wiedząc. Integra nie mówiła ci, jak człowiek potrafi być kruchy? Jak potrafi okazywać więcej uczuć? Jak kocha i jak potrafi oddać życie za bliską jej osobę? - zauważyła zawahanie na jego twarzy. - Nie nauczyła cię tego, psie Hellsing'a?
Wampir puścił ją, jednym ruchem ściągnął z siebie płaszcz, a potem owinął ją materiałem i teleportował się. Kiedy jego nogi oparły się o twardy grunt, poczuł na twarzy morska bryzę, zapach morza i śpiew mew, które jeszcze nie poszły spać. Nadal trzymając dziewczynę na rękach, odwinął materiał z jej głowy i kazał spojrzeć przed siebie. Potem postawił ją na nogach i puścił. 
- Co ty robisz? - spytała niepewnie, patrząc w dół, jak woda wielkimi falami obmywała ostre klify.
- Żaden kontrakt już nas nie obejmuje, ty nie chcesz żyć i mnie znać, więc wybieraj – wskazał drogę w dół.
- Chyba sobie żartujesz? - spojrzała na jego twarz, która w tym momencie była całkowicie pozbawiona emocji.
- Nie – powiedział stanowczo, krzyżując ręce na piersi. - Jeśli nie boisz się śmierci, to skoczysz.
- Niczego się nie boje – odparła hardo. Spojrzała kątem oka na morze pod nią. - Ale chyba nie myślisz, że skoczę.
- Owszem – skinął głową. - Tak właśnie myślę, dlatego ja ci w tym pomogę.
I pchnął ją. 

6 komentarzy:

  1. Tu też będę płakać ;((( Ja chcę więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. How can you do this to us!!!! :C WHY?! Czemu przerywasz w takim momencie?! Ty... ty... Ty kobieto no! :'c Czemu teraz?! Ja mam nadzieję że w tym momencie nie planujesz długiej przerwy. Jak masz napisany rozdział to wstawiaj go jak najszybciej!
    PS: I loaf you
    /Kadia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vin pisała ostatnio w komentarzach, że ma 30 rozdziałów napisanych. Opublikowała 22 więc to jeszcze nie koniec :D. No i rozdział napisany kursywą, więc wygląda mi raczej na sen lub wizję.

      Usuń
  3. Co?! I popsułaś mi rozkminy... :c
    /Kadia

    OdpowiedzUsuń
  4. Zostałaś nominowana do Liebster Blog Award :)
    Szczegóły na http://opowiadaniazmidgardu.blogspot.com/.

    OdpowiedzUsuń