piątek, 20 września 2013

Rozdział 4

Hejka. Zdziwiłam się jak zobaczyłam takie miłe komentarze :D Jestem bardzo wdzięczna, że ktokolwiek czyta moje opowiadanie i rad, że zostawia pochwały, bądź krytykę :D Rozdziały będą się pojawiać raz na tydzień, z racji tego, że mam szkołę. Oczywiście jak najdzie mnie wena może ich być więcej :D Tak więc jeszcze raz wam dziękuję. A i przepraszam za wszystkie błędy :3


Nie mów nic. Kocha się za nic. Nie is­tnieje żaden powód do miłości.
Paulo Coelho


Szatynka po powrocie do domu, od razu pobiegła do pokoju. Nie jechała autem, ponieważ zamglone od płaczu oczy, utrudniały widoczność. Nie trudziła się nawet na spokojny marsz, tylko biegła ile sił w nogach, by czym prędzej znaleźć się w swoich czterech ścianach. Rzuciła się na łóżko i przytuliła do siebie poduszkę. Była zła, aż się w niej gotowało. A to wszystko spowodowane rozmową z Lokim. Podniosła się na przedramieniu i spojrzała na stolik nocny, na którym leżał talerz. Wzięła go do ręki i jednym sprawnym ruchem, cisnęła w przeciwległą ścianę. Szkło roztrysnęło się na wszystkie strony, raniąc przy tym dziewczynę. Była za blisko. Ostra krawędź odłamka, przeciął jej policzek. Poczuła pieczenie, lecz nic z tym nie zrobiła. Pozwoliła, aby ból wypełnił ją całą. 
                                                                       ~*~*~*~
Wracał właśnie do domu, w którym spędzał każdy dzień. Cały czas dotykał policzka, i za każdym razem czuł to samo. Szczypanie, spowodowane uderzeniem Ellie. Dopiero gdy zobaczył ją wracającą na piechotę do domu, uświadomił sobie, że za dużo powiedział. Dziewczyna cierpiała tak samo jak on. Tylko, że Loki żył ze świadomością, że Odyn żyje. Miał to szczęście, że chwilowo nie mógł wrócić do Asgardu i go nie oglądać. Nie wysłuchiwać kolejnych słów, które miały na celu sprowadzenia go na dobrą drogę. Nie był zły. On tylko kroczył własnymi ścieżkami. Tymi, które uważał za stosowne i pewne. Będąc już u progu domu, nacisnął klamkę, która ustąpiła od razu, zapraszając do środka. Z góry dobiegł go płacz dziewczyny. Przepełniony bólem i rozpaczą. Strachem i niepewnością. Co miał zrobić? Nie wiedział. Nigdy bowiem nie był w takiej sytuacji. Westchnął i skierował swoje kroki w stronę jej pokoju. Zatrzymał się przed drzwiami i przez moment nasłuchiwał. Po chwili zawahania, wszedł. Od razu go zauważyła. Zerwała się gwałtownie z łóżka i podbiegła do niego, okładając jego osobę pięściami.
- WYNOŚ SIĘ STĄD. NIE CHCĘ CIĘ JUŻ WIĘCEJ WIDZIEĆ. WRACAJ TAM SKĄD PRZYBYŁEŚ I TAM RAŃ LUDZI. – Każde słowo, było wymawiane z coraz większą złością. Jednak on pozwolił jej na to. Na rozładowanie złości i energii. – JESTEŚ GŁUPIM, NIECZUŁYM I WKURZAJĄCYM FACETEM, JAKIEGO W ŻYCIU SPOTKAŁAM. GDYBYM WIEDZIAŁA JAKI JESTEŚ, NIGDY BYM NIE POZWOLIŁA POSTAWIĆ CI NOGI W TYM DOMU. – W końcu zareagował. Chwycił ją za nadgarstki i mocno przytrzymał. Jednak słowem się nie odezwał. Dziewczyna spuściła głowę i płakała jeszcze mocniej. – Może im mój ojciec był tyranem, ale go kochałam. Miałam dla kogo istnieć. – Powiedziała słabym i łamiącym się głosem. - Ty Loki masz ojca, który cię kocha. Wiem to. Rodzicielska miłość jest nieograniczona. Może po prostu nie umie tego okazać w taki sposób w jaki byś chciał. – Wsłuchiwał się w jej każde słowo. Mówiła trochę nie wyraźnie przez łzy i pociąganie nosem, ale rozumiał. I zrobił coś, czego się po sobie nawet nie spodziewał. Przygarnął ją do siebie i zamknął w ramionach. Położył głowę na jej głowie i zamknął oczy. Dziewczyna zaś oparła się na jego piersi i wsłuchiwała się w powolne bicie serca. Chciała, aby ta chwila trwała wiecznie. Wiedziała jednak, że tak nie będzie. Każde miłe przeżycie jest tylko chwilowe.  
Coś w nim pękło. Kiedy trzymał Ellie w ramionach, czuł gorycz i rozczarowanie samym sobą.  Teraz zdałeś sobie sprawę, że masz sumienie?  Wspomnienia nagle ożyły. Te chwile, w których matka przytulała go, kiedy płakał, ponieważ koledzy Thora się z niego wyśmiewali. Mówili, że jest słaby i bezużyteczny, bo cały czas czyta książki. A prawdziwy wojownik i władca powinien umieć się bić i być odważnym. Czy uda mu się z tego otrząsnąć? Z tego poniżenia i obłudy?
Dziewczyna przymknęła oczy, czując jak spokój ogarnia całe jej ciało. Złość wyparowała z niewiadomych powodów. A może wiadomych? Może nie chciała się przyznać do tego co obecnie czuła, bo myślała, ze to tylko chory wymysł jej wyobraźni? Jakieś złudne marzenie? Niepewnie podniosła wzrok do góry. Widziała jak Loki ma zamknięte oczy i wyraźnie nad czymś myśli. Powoli odsunęła się od niego, wyślizgując się tym samym z jego ramion. Szybko zareagował. Otworzył powieki, gdzie jego oczy dziwnie błysnęły i spojrzał na nią zdziwiony.
- Em…. – Dziewczyna spuściła wzrok. Zmieszanie wymalowało się na jej twarzy. – Przepraszam, że cię uderzyłam. Poniosło mnie. To był taki odruch.
Brunet zaśmiał się ukazując rząd perłowo białych zębów. Ellie lekko się zaczerwieniła i odwróciła głowę. Zapadła niezręczna cisza. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi. Szatynka dziękując Bogu, że tak się stało, szybko zbiegła po schodach, czując, że Loki idzie za nią. Dziewczyna chwyciła klamkę i otworzyła. Do środka wpadła czerwona ze wściekłości Jess. W ostatnim momencie Ellie zdążyła ją zatrzymać, ponieważ ta chciała rzucić się na chłopaka. Aż promieniowała ze wściekłości.
- Jess spokojnie, bo coś sobie zrobisz. – Powiedziała Elli, wytężając każdy mięsień, aby powstrzymać przyjaciółkę.
- Puść mnie. – Zawiało grozą. – Zabije tego dupka. – Szatynka przeniosła wzrok na Lokiego, który stał zmieszany, nie wiedząc o co chodzi.
- Jess wszystko już w porządku. To było małe nieporozumienie. – Wytłumaczyła
- Ale on cię doprowadził cie do łez. Już nie żyjesz – Wysyczała w jego stronę, a głos przesiąkł jej jadem.
- Przecież mówię, że wszystko jest w porządku. Już się pogodziliśmy.
- Najpierw zapłaci za to co zrobił. – Blondynka w końcu wyrwała się z uścisku Ellie i pobiegła w stronę Lokiego. Stanąwszy przed nim zamarła w oniemieniu. Był od niej wyższy i emanował jakąś dziwną aurą. Jess ogarnął lekki strach, lecz nie dała po sobie tego poznać. Zamiast tego, strzeliła mu z liścia. Chłopak nawet nie drgnął, tylko wpatrywał się w czerwoną twarz blondynki.
- Zadowolona? – Spytał z ironią. Ona machnęła na niego, lekceważąco ręką i podeszła do przyjaciółki, obejmując ją ramieniem.
Po kilkuminutowej rozmowie, pożegnały się ciepło i każda wróciła do swoich spraw. Jess zanim wyszła, rzuciła Lokiemu ostrzegawcze spojrzenie.
- Przepraszam za nią. Chyba na dziś masz dosyć bicia co nie? – Ostatnie zdanie powiedziała żartobliwym tonem. Spojrzała na zegarek i westchnęła przeciągle. Właśnie wybiła dwunasta. Dziewczyna zmęczona dzisiejszym dniem pełnym wrażeń, usiadła na kanapie, a Loki obok niej. Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna sięgnęła do kieszeni bluzy i odebrała.
- Halo? Tak? Co?! Wiesz, która jest godzina? Ale…. No dobrze. – Rozmowa była szyba. Ellie niechętnie podniosła się z kanapy i skierowała się w stronę drzwi, rzucając tylko przez ramię, że zaraz wróci.
                                                                                   ~*~*~*~
- Wiesz, która jest godzina? Dwunasta w nocy, a ja jestem zmęczona i nie mam siły na żadne pogaduszki – Powiedziała na wstępie, nawet nie zaszczycając Rogera wzrokiem. Stanęła naprzeciwko niego wyczekująco. Blondyn podszedł do niej i zamknął w mocnym uścisku, na co dziewczyna zareagowała zdziwieniem.
- Widziałem jak wracałaś do domu. Biegłaś i płakałaś. Co się stało? Loki ci coś zrobił? – Zasypał ją masą pytań, a ona miała tego wszystkiego dość. Wszyscy tylko go o coś obwiniają.
- Nie. Nic mi nie jest. – Odsunęła się od niego i spuściła wzrok. – Nie musisz się martwić.
- Jesteś na mnie zła?
Tak. Chciała powiedzieć, lecz milczała. Była zła za to, że wtedy przerwał coś pięknego. Coś co poczuła pierwszy raz w życiu.
- Nie – Skłamała. – Muszę już iść – Obróciła się do niego plecami i twardym, zdecydowanym krokiem ruszyła w stronę domu.
- Poczekaj – Zawołał za nią – Mieszkam chwilowo u Starka, więc jak chcesz to…
- Nie Stev. Mam swoje mieszkanie. – Ostanie słowa wypowiedziała z goryczą.
                                                                             ~*~*~*~
Patrzył jak wychodzi. Posmutniała w tym momencie. Podszedł do okna. Przed domem, w niewielkiej odległości stał Kapitan Ameryka, ubrany cywilnie i wyraźnie na nią czekał. Dziewczyna zaczęła coś mówić, a on tylko patrzył. Nagle Roger, bez żadnego ostrzeżenia, przytulił ją. W tym momencie Loki poczuł ukłucie w sercu. Sam nie wiedział dlaczego. Tego nie mogła wywołać zwykła śmiertelniczka. Tłumaczył sobie. To wszystko nie trwało zbyt długo. Już po tym jak Ellie oderwała się od Stevena, Loki odszedł od okna, biorąc do ręki pierwszą lepszą książkę i poszedł do swojego pokoju. Usiadł na skraju łóżka i przeczesał włosy ręką, po czym zabrał się za lekturę. Nie przewrócił kartki od ponad godziny. Cały czas czytał jedno zdanie, ponieważ jego umysł był zajęty czymś innym, niż obecnym zajęciem. Jego myśli wciąż wędrowały tam i z powrotem. Od wieczoru w restauracji, przez słowa, które powiedziała Ellie, aż do sceny na podwórku przed domem. Otrząsnął się z tych ‘’nieodpowiednich’’ myśli. W końcu musi zacząć działać. Jest mało czasu. A jego plan, ani milimetrem nie ruszył się z miejsca.
                                                                               ~*~*~*~
- I co widzisz? – Spytał Hawkeye. Razem z Nataszą siedzieli na gałęzi drzewa i obserwowali do Ellie. Już od ponad godziny nie działo się tam nic wartego uwagi, oprócz niespodziewanej wizyty Kapitana. Rudowłosa kobieta patrzyła przez lornetkę wyposażoną w noktowizor, na dom. Pokoje domowników znajdowały się na tym samym piętrze. Okna także były skierowane w ich stronę.
- Nic – Odparła beznamiętnie. Widząc zmartwienie na twarzy dziewczyny, Clint przysunął się bliżej i objął ramieniem.
- Spokojnie. Wiem jak ci zależy na jej bezpieczeństwie. Cóż prawda, że obecnie mieszka z groźnym przestępcą, ale wiem, że da radę. Nie jest taka słaba jak ci się wydaje. – Kobieta położyła głowę, w zagłębieniu jego ramienia, zamykając oczy.
- Wiem. – Westchnęła – Wszyscy mściciele mają ich na oku, ale to nie wystarczy. Loki może zaatakować ją podczas snu. – W jej głosie pobrzmiewała rozpacz. – Znam ją odkąd była małym dzieckiem i traktuje ją jak siostrę, więc nie wiem co zrobię jeśli jej zabraknie. – Mężczyzna pogładził ją uspokajająco po włosach.
- Naprawdę nie masz się czym martwić. Wszystko będzie w porządku, a jak Loki będzie chciał coś je zrobić, to wkroczymy do akcji. – Słowa Clinta powoli przywracały jej wiarę w to co robią.
- Dziękuję – Szepnęła. Obróciła głowę w jego stronę i lekko musnęła wargami jego usta. 
                                                                        ~*~*~*~
W tym samym czasie, w Sali treningowej, Kapitan Ameryka, nie mogąc spać, walił z całych sił w worek treningowy. Tak dawał upust swoim emocjom, których nie chciał ujawniać przy osobie mu najdroższej. Odkąd pamiętał, ta urocza i niewinna dziewczyna robiła na nim piorunujące wrażenie. Do tego dochodziły jeszcze inne aspekty. Ciało, wygląd i sposób w jaki okazuje swoje zainteresowanie innymi. Cenił ją dlatego, że była miła, szczera, mądra i piękna. Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy, a było to trzy lata temu, aż wbiło go w podłogę. Właśnie był w wierzy Starka i omawiali plan jakiejś ważnej misji, kiedy do salonu weszła brązowowłosa bogini. Miała wtedy zaledwie dziewiętnaście lat, ale wyglądała bardzo dojrzale. Powitała obojga promiennym uśmiechem i zaoferowała swoją pomoc. Już wtedy wykazała się ponadprzeciętną inteligencją. Drogą dedukcji doszła do prostego rozwiązania. Spędzali ze sobą coraz więcej czasu, dobrze czując się w swoim towarzystwie. Zaledwie trzy dni później zaprosił ją na randkę, którą spędzili w uroczej, retro restauracji. Dziewczynie przypadła ona do gustu. Można to było sądzić po jej minie. Po kolacji wybrali się na spacer do parku gdzie długie godziny spędzili na rozmowach, schodzących na tory prywatne. Na pożegnanie Roger wyznał Ellie swoje gorące zainteresowanie jej osobą, a ona stwierdziła, że mogą zostać tylko przyjaciółmi. Widocznie miała jakieś niemiłe wspomnienia z tego rodzaju propozycjami. Mężczyzna zawiedziony, przyjął to do wiadomości i ucałował damie rękę na pożegnanie. Zaakceptował to, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć, jednak miał nadzieję, że kiedyś zmieni ona swe zdanie. Wszystko toczyło się ładnie, aż do dnia kiedy zaprosił ją na spacer. Jego oczekiwania uległy zdanie, kiedy poprosiła go o zrobienie zakupów. Po powrocie do jej domu, czuł się dziwnie. Przypomniał sobie, jaka musi być samotna, mieszkając bez rodziców. Poczuł ukłucie żalu i zrobił coś czego nie miał w planach. Jednym, nieoczekiwanym ruchem, przyciągnął ją do siebie i pocałował. O dziwo, ona oddała mu pieszczotę. Zatracił się w jej zmysłowym zapachu i smaku delikatnych ust. Ta chwila mogła trwać wiecznie, jednak on wiedział, że robi źle. Już wcześniej dała mu jasno do zrozumienia co i jak. Oderwał się od dziewczyny. Przeprosił i wszedł.
                                                                              ~*~*~*~
- No to kolejny piękny dzień. – Szatynka przebudziła się z błogiego snu i rozciągnęła. – I chyba dziś mam wenę. – Szybko wstała z łóżka i nawet nie trudząc się, aby ubrać jakieś konkretne ubranie, wyszła z pokoju. Swoje pospieszne kroki skierowała do salonu. Już wybiegała zza zakrętu, kiedy zauważyła Lokiego. Równowagę, którą miała utrzymać, schodząc po schodach, została zachwiana. Gdyby nie refleks mężczyzny, na pewno nieźle by się potłukła.
- Uważaj – Podtrzymał ją za przedramię i pociągnął w swoją stronę. Dziewczyna była tak zmieszana zaistniałą sytuacją, że nie wiedziała co robić, więc tylko podziękowała. Tym razem powoli zeszła po schodach i podbiegła do laptopa. Kiedy sprzęt już się uruchomił, zaczęła pisać. Mijały godziny, a ona pisała i pisała. Nie jadła, nie piła, tylko gapiła się w ekran laptopa. Zegar naścienny wybił godzinę czwartą po południu. Dziewczyna zaskoczona jak szybko udało się jej napisać kolejny rozdział, odchyliła się na krześle i przeciągnęła, aż dało się usłyszeć trzask kości.
- Chyba może być – Powiedziała sama do siebie. Rozejrzała się po salonie, lecz nikogo w nim nie zastała. Wstała i poszła do kuchni. Stanęła przed drzwiami i wyostrzyła zmysł węchu. Z kuchni wydobywał się ciekawy aromat. Lekko uchyliła drzwi i zobaczyła Lokiego kombinującego coś przy kuchence. Na palcach weszła do środka i zajrzała mu przez ramię.
- Co robisz? – Spytała
- Kolację – Odparł luźno.
Dziewczyna spojrzała na zegar i zmarszczyła brwi.
- Jest dopiero czwarta. Czemu tak wcześnie?
- Jadłaś coś dzisiaj? – Odpowiedział pytaniem na pytanie i zwrócił się w jej kierunku z parującym garnkiem w ręku. Szatynka odsunęła się, aby zrobić mu miejsce. Zamyśliła się. W tym rzecz, że nic nie jadłam. – Pomyślała i usłyszała jak burczy jej w brzuchu. Zajęła miejsce przy stole. Brunet nałożył jedną porcję dla niej, a drugą dla siebie, po czym zaczął konsumować posiłek.
- Co to jest? – Spytała, widząc coś w stylu, pizzy poukładanej, kawałek na kawałku.
- Lazania – Odpowiedział.
Nie zważając na to czy jej to zasmakuje, czy też nie, zabrała się do jedzenia. Po posiłku stwierdziła, że Loki wspaniale gotuje, a lazania po prostu rozpływała się w ustach.
- Nie chodziłem tak jak Thor się bić, tylko siedziałem przy książkach. – Wstał od stołu, zbierając naczynia i wkładając je do zmywarki. – Nawet przy kucharskich.
- A może chciałbyś się przejść. Podobno świeże powietrze robi na trawienie – Wyjechała z inicjatywą dziewczyna. W odpowiedzi zauważyła tylko skinienie głowy mężczyzny.
                                                                                 ~*~*~*~
- Ale przyjemnie – Westchnęła szatynka. Wiał lekki wiatr i zanosiło się na deszcz, lecz jej to nie przeszkadzało. Lubiła deszczowe dni, a tych słonecznych nie za bardzo. Ubrana była w długi szary płaszcz i przejściowe kozaki. Ręce wsadziła do kieszeni, a policzki ukryła za cienkim szalem, owiniętym wokół szyi. Mężczyzna za to był ubrany w skórzaną kurtkę, którą Ellie kupiła zanim u niej zamieszkał, oraz w dżinsy. Spacerowali po parku w ciszy. Dookoła było tylko słychać świergot ptaków, które nie odleciały jeszcze do ciepłych krajów. Gdzie nie gdzie pobrzmiewały radosne, dziecięce głosy, a jeszcze dalej rozmowy starszych ludzi. Ten park był wyjątkowy. Ellie nie raz chodziła jego ścieżkami i patrzyła jak staruszkowie siedzą na ławkach i się przytulają. Jak stare dobre małżeństwo. – Przeszło jej przez myśl. Ukradkiem spojrzała na Lokiego. Cały czas szedł obok w tym samym tempie, nie odzywając się, tylko patrząc przed siebie, jakby czegoś wypatrywał.
- Ty posługujesz się magią prawda? – Spytała cicho dziewczyna. Brunet popatrzył się na nią z zaskoczeniem w oczach. Jednak po chwili odparł:
- Tak.
- A Thor walczy tylko tym młotem?
- Tak
- Więc przez to się kłócicie? – Spojrzała na niego ze smutkiem w oczach. Mężczyzna przystanął, a ona razem z nim.
- Czemu cię to interesuje? – Spytał oschle. Ellie odwróciła wzrok.
- Tak tylko pytam. Nigdy nie miałam rodzeństwa i jak was widzę, kłócących się to… - Zawahała się. Chciała powiedzieć, że jest jej mu go żal, ale się powstrzymała. W gruncie rzeczy to on wtedy najbardziej cierpi. Zawsze żył w cieniu brata, który  był faworyzowany i uwielbiany.
- To? – Powtórzył.
Szatynka wyciągnęła ręce z kieszeni i spojrzała mu prosto w oczy. Były tak hipnotyzujące, a kolorem przypominały szmaragd. Piękny, szlachetny szmaragd. Ellie nie mogła oderwać wzroku od jego oczu. W końcu potrząsnęła głową i powiedziała.
- Po prostu… Jako rodzeństwo powinniście się wspierać, a nie wzajemnie na siebie polować, jak jakieś bezmyślne bestie. Dlaczego ty go tak nienawidzisz? – Spytała, chodź znała odpowiedź.
- Dlaczego?! – Prawie krzyknął – Thor jest we wszystkim lepszy ode mnie. Cały czas to on zbierał wiwaty i oklaski, a ja… Ja stałem w jego cieniu. Mogłem tylko patrzeć jak go wychwalają. Kiedy już w końcu postanowiłem zadziałać, obróciło się to przeciwko mnie. Zamknięto mnie i torturowano. Oto czemu go nienawidzę.
Analizowała każde jego słowo, które było wypowiedziane ze smutkiem. Żałowała swego pytania. Sprawiła mu tym ból. Tym, że musiał sobie o tym przypomnieć i jeszcze się przed kimś tłumaczyć.
- Przepraszam – Szepnęła, zamykają oczy. – Przepraszam – Jęknęła i schowała twarz w dłoniach. W ułamku sekundy poczuła przypływ miliona emocji. Każda z nich nacierała ze zdwojoną siłą. Kilka łez spłynęło po jej policzku. Nagle poczuła wibrowanie. Szybko otwarła oczy. –C-co się dzieje? – Spojrzała na Lokiego, który ze stoickim spokojem, przyglądał się jej.
- Uspokój się! – Krzyknął, a ona jeszcze bardziej się zdenerwowała. Wokół dziewczyny zaczęły pobłyskiwać małe iskierki. Na przemian zielone i białe.
- Loki – Posłała mu błagalne spojrzenie. – Co się dzieje?
- Spokojnie. Wystarczy, że się uspokoisz. – Powiedział już łagodniejszym tonem.
- Ale… ale ja – Wyjąkała, patrząc na paranormalne zjawisko. Nagle poczuła uścisk. Loki spokojnie do niej podszedł i złapał za rękę.
- Spokojnie – Powtórzył, niemalże szeptem. Dziewczyna natychmiast poczuła przypływ pozytywnej energii. Zamknęła oczy i wyciszyła się. Powietrze wokół niej przestało wirować, a iskierki przestały migać. Otworzyła niepewnie powieki i spojrzała na mężczyznę.
- Co to było? – Spytała, lecz nie dostała odpowiedzi. Brunet pociągnął ją za sobą w kierunku domu.
                                                                                        ~*~*~*~
- Wytłumaczysz mi w końcu, co się dzieje? – Podniosła głos, zatrzaskując za sobą drzwi. Loki stanął do niej plecami na środku salonu.
- Pamiętasz ranę na dłoni? – Spytał. Dziewczyna spojrzała na rękę. Odwinęła niewielki opatrunek. Widząc wielką zmianę, otworzyła ze zdumienia oczy.
- Nie ma – Szepnęła, przyglądając się dłoni. Nie było nawet zadrapania – Ale co to ma wspólnego z tym co się zdarzyło w parku?
- To, że masz moc Ellie – Odwrócił się do niej, a jego oczy błysnęły.
- Moc? – Zdziwiła się. Jednak zaraz obróciła to w żart. – Co ty pleciesz? Ja moc? Przecież nie jestem jakimś tam… - Nie dokończyła, ponieważ podchodzący do niej Loki skutecznie ją uciszył. Poczuła jego wargi na swoich. Były takie inne. Zimne, miękkie i zmysłowe. Był delikatny, a za razem brutalny. Mocno trzymał ją za ramiona, aby mu nie uciekła. Pocałunek trwał i trwał. Zdawałoby się, że mijają godziny. Ellie poczuła coś, czego nigdy nie doznała, nawet kiedy Stev ją całował. Ten pocałunek był szczery. Tak jakby Loki przelał w niego wszystkie swoje uczucia i emocje. Kiedy już chciała coś zrobić, on szybko się odsunął. Dziewczyna poczuła przyjemne ciepło, rozchodzące się po jej całym ciele. Nie wiedziała co się dzieje, ale to było przyjemne. Tak jakby ktoś rzucał na ciebie zaklęcie wiecznego spokoju. Szatynka otworzyła wcześniej zamknięte oczy.
- I co? – Spytał z zaciekawieniem mężczyzna.
On się jeszcze pyta co? – Pomyślała.
- Czemu to zrobiłeś? – Spytała po chwili.
- Kiedy byliśmy w parku, a ty zaczęłaś płakać, wywołałaś bardzo silne emocje. Wtedy ujawniła się twoja moc. Więc spróbowałem jeszcze raz. Tak dla jasności – Dodaj i uśmiechnął się łobuzersko. Usiadł na kanapie. Dziewczyna ze zwieszonymi rękami, nie wiedziała co powiedzieć. Było to dla niej dużym zaskoczeniem, że ona zwykły człowiek ma jakąkolwiek moc.
- Ale jak to? Skąd ja? Nic nie rozumiem – Zrezygnowana usiadła obok i z westchnieniem spuściła głowę. Zerknęła bezradnie na mężczyznę. Siedział zamyślony, pocierając palcem brodę.
- Obym się nie pomylił – Szybko wstał z sofy i poszedł do kuchni. Stanął przy szufladzie z sztućcami i wyciągnął nóż. Ponownie podszedł do dziewczyny. Ona patrzyła na niego z przerażeniem.
- Co ty… - Przerwała, widząc co robi. Loki delikatnie przejechał ostrym nożem po wierzchu dłoni, nacinając skórę, tak, że zaczęła lecieć krew. – Loki co ty robisz? – Ellie gwałtownie zerwała się z kanapy i chciała dorwać nóż, lecz mężczyzna szybko się wycofał, a ostrze schował za plecami. Dziewczyna ponowiła swoje zamiary i znów się na niego rzuciła. W chwili kiedy miała go już dotknąć, on po prostu zniknął. Nagle poczuła silną dłoń oplatającą jej talię.
- Jak ty? – Spojrzała na niego z pod byka. – Przecież…
- Magia, taka jak twoja. – Wyjaśnił i postawił ją do pionu. – A teraz sprawdzimy czy, aby na pewno taka, jaką podejrzewam.
Ellie puściła wszystko mimo uszu i przeniosła wzrok na jego krwawiącą dłoń.
- Musimy to opatrzyć. – Powiedziała i podeszła do szafki, wyciągając z niej apteczkę.
- Nie – Stanowczo zaprzeczył. – Ty to wyleczysz – Spojrzał na nią wyniośle.
- Ale ja nie umiem – Powiedziała zrezygnowana. I nagle zauważyła kolejny ruch mężczyzny. Z każdą sekundą zaczął nacinać nowe rany.  – Nie przestań – Szybko do niego podbiegła i chwyciła za rękę. Tą, którą robił sobie krzywdę i tą, która krwawiła – Nie rób tego. Proszę – Jęknęła ze łzami w oczach. Nagle poczuła znajome ciepło. Jej uwagę przyciągnęło coś jeszcze. Zielono-białe światło, wydobywające się z jej dłoni. Jej ciało zaczęło działać samo. Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy, skupiając się na ranach, które już po chwili się zagoiły.
- A nie mówiłem – Krzyknął zadowolony z zaistniałego zdarzenia. Spojrzał na dziewczynę. Jej twarz posmutniała, a ona sama siedziała na podkulonych nogach ze spuszczoną głową.
- Proszę cię Loki – Powiedziała błagalnie – Nie rób tego więcej. Nie zniosę już widoku krwi.
Widział jak słone łzy spływają po jej policzku. I pierwszy raz w życiu pomyślał, jak zwykły człowiek potrafi być kruchy, na sam widok krwi. No ale cóż. Musiał to zrobić, aby się przekonać czy miał rację. I się udało. Jej kosztem, ale się udało.
- To boli – Przyłożyła zaciśniętą dłoń do serca – Kiedy ktoś na kim ci zależy, cierpi. – Powiedziawszy to, wstała z puchatego dywanu i szybkim krokiem udała się do swojego pokoju.


Tak mam je na tapecie fona :D

5 komentarzy:

  1. Tego się nie spodziewałam że ona będzie władać magią jak Loki niebywałe :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no naprawdę bardzo podaoba mi się rozdział tylko co dalej naprawdęnie moge się doczekać
    Pozdrawiam, Rox

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo!!! Loki, pocałunek, moc... Jezu! Chcę więcej!
    http://welcome-to-the-black-parade1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej,
    Zatkało mnie.
    Mam mieszane uczucia.
    Wow, Loki i pocałunek? Nie spodziewałabym się tego. To niesamowite jak ukazałaś tu tyle emocji.
    Nie przypuszczałam, że główna bohaterka będzie władać magią.
    Zapowiada się ciekawie.

    Owszem pojawiło się tu parę (mało znaczących) literówek, które nie wpłynęły w żaden sposób na spójność tekstu.

    Jak na razie ode mnie tylko tyle :).
    Pozdrawiam,
    Darkangel

    OdpowiedzUsuń