sobota, 7 września 2013

Rozdział 2




Pierwszy raz od pewnego czasu, zmieniła swój koszmar w coś innego. Szatynka spojrzała na zegarek. Wybiła właśnie ósma rano. Ześlizgnęła się z łóżka i poszła do łazienki. Stanęła przed lustrem i dokładnie obejrzała swoją twarz. Cienie pod oczami zniknęły. W końcu się wyspała. Zaliczyła poranną toaletę i wolnym krokiem zeszła na śniadanie. Po drodze oglądała dokładnie każde drzwi i przysłuchiwała co się za nimi dziej, jednak nigdzie nie znalazła tych właściwych.
- Dzień dobry – Powitała wszystkich zebranych w jadalni, miłym uśmiechem. Oni to odwzajemnili i powrócili do swoich czynności. Ellie zajęła wolne miejsce obok Rogera i wypiła już czekająca na nią kawę.
- Dzisiaj nie miałaś koszmarów co? – Spytał Kapitan. Widać było, że trochę się nią przejmował, o czym świadczyło jego zachowanie. Tony i Pepper, nie byli jedynymi, którzy się o nią martwią. Stev zawsze służył jej pomocną dłonią. Wspierał, pocieszał i szanował. A pewnego razu nawet zaprosił na kolację, którą zjedli w staromodnej restauracji. Wieczór był wspaniały. Najpierw kolacja, a potem spacer. Mówili sobie wszystko, a on zdawał się mieć poważniejsze plany wobec Ellie.
- Nie, nie miałam – Odparła po chwili. Nie mogła przecież powiedzieć, że rozmawiała z Lokim jak równy z równym. Ona miała już swój plan.  Tylko jak na razie musi trzymać go w ukryciu.
Po skonsumowaniu posiłku, podziękowała i ruszyła na dalsze poszukiwania. Od godziny wędrowała korytarzami tarczy w poszukiwaniu drzwi, za którymi siedział on. Musiała z nim  porozmawiać. Nadal się obawiała jego mocy, jednak już mniej. Strach zelżał. Zrezygnowana usiadła pod ścianą. Gdzie ty jesteś?
- A już myślałem, że nie zapytasz. – W jej głowie rozbrzmiał jego głos, razem z ironicznym śmiechem.
- Co? Ale jak…
- Z tobą rozmawiam, skoro nie ma mnie obok? Mogłem manipulować twoimi snami, więc mogę też rozmawiać z tobą mentalne. Klatka znajduje się na końcu korytarza. Ostatnie drzwi po lewej. – Wyjaśnił.
Dziewczyna gwałtownie się podniosła i podążyła we wskazanym kierunku. Chwyciła za klamkę i na wszelki wypadek zerknęła czy nikt za nią nie Idzie. Pchnęła metalowe drzwi i weszła do środka. Mężczyzna, którego spostrzegła siedzącego na ławce w klatce, był w opłakanym stanie. Blada twarz, ukazywała także cienie pod oczami. Oznaki nie spania. Ręce zakute w kajdany – na wszelki wypadek – odcisnęły już swoje piętno na jego nadgarstkach w postaci niewielkich blizn. Do tego wszystkiego dochodziły liczne rany i zadrapania, oraz siniaki. Jednak jemu to chyba nie przeszkadzało, ponieważ cały czas lekko się uśmiechał.
- Czego ode mnie chcesz? – Spytała podchodząc bliżej.
- Ja? – Zdziwił się – Chyba czego ty chcesz. Przecież tu przyszłaś.
- Ja – Zaczęła. Wzięła głęboki oddech i zacisnęła pięści. Widząc go teraz w takim stanie, zrobiło się jej go naprawdę żal. W gruncie rzeczy był człowiekiem i też miał uczucia. Może gdzieś głęboko skryte, ale miał. Do tego doszły jeszcze te wszystkie rany. Wiedziała, że w tej chwili cierpiał, chodź nie tego nie pokazywał. Duma zabraniała. – Dasz sobie pomóc?
- Wiesz zastanawiałem się nad tym. Kiedy byłem w twoim śnie coś do mnie dotarło. Nie wiem co, ale wiem, że chcę się zmienić. – Odpowiedział.  – Przez to, że poznałem kogoś kto wie co to znaczy cierpieć.
Dziewczyna uśmiechnęła się i podziękowała w duchu.  Musi jeszcze tylko porozmawiać z Nickiem i wszystko będzie gotowe.
- Dobrze, więc pogadam z Furym. – Oznajmiła i skierowała się w stronę drzwi. Zanim wyszła, spojrzała jeszcze raz w jego stronę, a on to odwzajemnił. W wyniku czego na policzkach szatynki, pojawiły się lekkie rumieńce.
Wyszła. Loki uśmiechnął się łobuzersko. Ta dziewczyna jeszcze nie wie jakie ma wobec niej plany.
                                                                ~*~*~* ~
- Nie ma mowy – Rzekł stanowczo dyrektor tarczy. Dziewczyna siedziała u niego w biurze i próbowała przekonać do swoich racji. Jednak jak na razie nic z tego nie wychodziło.
- Nick, przecież on powiedział, że chce się zmienić, a ja mu wierzę. Przecież chwilowo może u mnie zamieszkać, a ty możesz mieć na niego oko w razie czego. – Szatynka dalej stawiała na swoim. Jeśli się na coś uprze to koniec.
- Ellie – Westchnął i przejechał ręką po twarzy w geście zrezygnowania – Co ma mam z tobą zrobić?
Ona dziarsko odparła.
- Ze mną nic. Pozwól tylko Lokiemu na zmiany. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Masz moje słowo.
- Muszę porozmawiać z innymi na ten temat. Nie wiem czy się zgodzą. Jednak twoja postawa i upór utwierdzają mnie w przekonaniu, że wiesz co robisz.
Przytaknęła.
- Jutro podejmę decyzję.  – Dziewczyna grzecznie podziękowała i udała się do salonu.
                                                                    ~*~*~* ~         
- Coś ty taka radosna? – Spytał podejrzliwie Tony. Właśnie grzebał coś w swoim telefonie, jednak dziwne zachowanie dziewczyny nie uszło jego uwadze. – Wypiłaś za dużo kawy?
Posłała mu mordercze spojrzenie i usiadła na sofie, włączając telewizor. Po chwili jednak i Stark do niej dołączył.
- Kobieta zmienną jest – Oznajmiła.
- Wiem. Pepper uświadamia mi to codziennie – Odparł zrezygnowany.
- Co ci uświadamiam? – Do pokoju weszła przyjaciółka Ellie.
- Nic, nic. – Szybka odpowiedź, zainteresowała kobietę.
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? – Usiadła na poręczy sofy, obejmując Tonyego.
Ellie wiedziała, że teraz chcą być sami, wiec niezauważenie się wymknęła. Z głową w chmurach, wędrowała po korytarzach tarczy, w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia. Nagle wpadła na kogoś. Dosłownie, bo poczuła jak upada, jednak w ostatniej chwili ktoś ją chwycił.
- Uważaj – Poznała głos Kapitana. – Mogłaś coś sobie zrobić.
- Dziękuję – Otrzepała się z kurzu i stanęła na wprost niego.
- Nudzi ci się co?
- Może trochę.
Nastała niezręczna cisza, której nikt nie miał zamiaru przerywać. Znali się od dawna, ale jak pojawiały się takie sytuację jak ta, to nie wiedzieli co robić.
- Może chciałabyś się gdzieś przejść? – Zaproponował, przerywając tym samym, krępującą ciszę.
- Oczywiście. Tylko, gdzie? Przecież helikalier nie jest najlepszym miejscem na przechadzki.
-Chodź – Wziął ją za rękę i poprowadził za sobą. Dziewczyna oblała się rumieńcem i podążyła za Kapitanem.
‘’Pożyczyli’’ odrzutowiec Starka i polecieli na ziemię. Owa przechadzka, zmieniła się w wyjście na zakupu. Jeżeli chciała przyjąć po swój dach Lokiego, to musiała zaopatrzyć się w jedzenie. Po wielu godzinach monotonnego łażenia po sklepach, wrócili do domu szatynki.  Roger odłożył zakupy we wskazane miejsce i odetchnął siadając na kanapie, podziwiając tym samym uroczo urządzony dom dziewczyny. Miała najnowsze urządzenia i meble. Nie dziwić się. Jeśli jesteś pisarzem, a książki, które piszesz dobrze się sprzedają, zarabiasz mnóstwo kasy.  Tak samo zmęczona szatynka zajęła miejsce obok mężczyzny.
- Przepraszam. Mieliśmy się przejść, a nie iść na zakupy. – Zrobiła minę zbitego psa.
- Nic nie szkodzi. Ważne, że świetnie się przy tym wszystkim bawiłaś. A w szczególności przy kasie. Twoje komentarze były po prostu śmieszne. – Nie miał jej tego za złe. Wiedział ile ostatnio przeszła. Straciła rodziców w niefortunnym wypadku samochodowym. I jeszcze te koszmary. Nagle zrobił coś na czym w ogóle nie zapanował. Zwrócił swoją twarz w jej kierunku i lekko ujął jej podbródek. Widział zdziwienie, które malowało się w jej oczach, lecz w tej chwili nie zwracał na to uwagi. Przymknął oczy i złożył namiętny pocałunek na jej ustach. Dziewczyna najpierw się zawahała, lecz potem oddała pieszczotę. Zarzuciła mu ręce na szyję i odchyliła głowę do tyłu, aby dać mu polę do popisu. On składał pocałunki na jej ustach, szyi i dekolcie. Jego ręce błądziły po jej rozpalonym ciele.  Dawały coraz to większych przyjemności. Zadrżała kiedy zjechał niżej. Masował jej wewnętrzną stronę ud, zbliżając się do intymnego miejsca. Po chwili się jednak zatrzymał. Podniósł wzrok i spojrzał na dziewczynę. Miał pół przymknięte oczy.  Była podniecona i cieszył go fakt, że to wszystko wywołał on. Pochylił się do przodu, zmuszając ją tym samym, aby się położyła. Kreślił palcami, nowe wzory na jej brzuchu, a ona oddawała się temu wszystkiemu z przyjemnością. Ocknął się jednak zaraz, wiedzą, że jakby dopuścił się dalszych czynów, żałował by tego. Dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana i trochę smutna.
- Przepraszam – Powiedział wstając i wychodząc.
Ellie siedziała całkiem sama na kanapie z bijącymi się myślami. Co zrobiła źle? Czy jej ciało jest tak odpychające? Czy on jej nie pożądał? Podkuliła pod siebie nogi i schowała w nich głowę. Czując potem jak łzy spływają jej po policzku.
                                                                               ~*~*~* ~
 W tarczy trwała bardzo trudna, ważna, oraz zaciekła dyskusja. Chodziło o przeniesienie Lokiego do domu Ellie, ponieważ ona twierdzi, że się zmieni. Wszyscy byli przeciwko jej pomysłowi, ponieważ bali się o jej bezpieczeństwo. Loki był zdolny do wszystkiego, a zabicie niewinnej dziewczyny to dla niego pestka.
- Mówię wam, że wszystko będzie dobrze – Jak zawsze upierała się przy swoim.  Siedziała z założonymi rękami na wysokim krześle i obserwowała każdego.
- Ellie nie rozumiesz, że to szaleniec i może ci grozić niebezpieczeństwo. – Pepper wysnuła swoje wnioski.  Patrzyła czule na swoją przyjaciółkę, która popełnia największy błąd w swoim życiu. – Proszę przemyśl to.
- Tu nie ma nic do myślenia. Nie i koniec – Upierał się Barton.  – Nie mamy powodów, żeby mu ufać. Uciekł z więzienia i teraz odsiaduje w drugim i tak zostanie dopóki, dopóty tarcza nic z tym nie zrobi.
Wszyscy nagle popatrzyli na Nicka, który z założonymi rękami, przysłuchiwał się tej całej paplaninie.
- Ostateczna decyzja należy do ciebie – Wtrąciła Natasza.
- Stark i Barton ze mną – Nakazał machnięciem reki. Mściciele popatrzyli na siebie zdezorientowani i ruszyli za dyrektorem. Oczywiście każdy zrobił to samo co oni. W efekcie wszyscy za nim poszli. Kierowali się jasno oświetlonym korytarzem w stronę, wielkich metalowych drzwi. Ellie wiedziała dokąd zmierzają i była niemalże pewna, że wszystko pójdzie po jej myśli. Nick pchnął wrota i wszyscy weszli do środka.
- Chyba nie chcesz… - Zaczęła Natasza, lecz dyrektor skarcił ją srogim spojrzeniem. Podszedł do panelu i wcisnął jeden guzik. Drzwi wielkiej klatki, powoli zaczęły się otwierać.
- Popełniasz wielki błąd – Oznajmił Tony i zwrócił się do szatynki , odciągając ją trochę na bok.– Dlaczego, aż tak ci zależy, aby mu pomóc. Przecież sam cię nawiedzał w snach i próbował zabić. Wiem, że nie miałaś lekkiego życia, ale czy to powód by przyjmować pod dach tego szaleńca?
Ellie patrzyła na Starka zrozumiałym wzrokiem. Oczywiście, że nie miała lekkiego życia. Ojeciej tyran i rozpustnik, a matka uległa, poddawała się temu wszystkiemu. W efekcie obydwoje zapłacili za to wysoką cenę.
- Chcę mu pomóc dlatego, że on jest taki jak ja. Nigdy nie zaznał ciepła rodziny i bliskiego przyjaciela. Zobaczysz po tym wszystkim przyłączy się do mścicieli i wam pomoże.  Może się taki nie wydaje, ale ja mu ufam. – Wyjaśniła, całkiem zadowolona ze swojej wypowiedzi.
- Loki – Zaczął Fyury. – Dajemy ci szansę na poprawę. Jest tylko jedno ale. Jeśli Ellie spadnie chodź jeden włos z głowy, lub ktoś z otoczenia ucierpi, zasłużysz sobie na taką karę, że Asgardzie warunki więzienne będą niczym w porównaniu z tym co ci zrobimy tutaj.  – Wszyscy przytaknęli głowami.
Po krótkich instrukcjach i omówionych sprawach. Loki został przetransportowany pod dom szatynki, dalej skuty w kajdany, a klucz do nich miała dziewczyna. Kiedy poczuje, że nic jej nie zrobi, wtedy go rozkuje.  Ellie pożegnała się z mścicielami i weszła do domu.
- Pamiętaj, że mamy na ciebie oko Loki – Natasza zrobiła groźną minę i posłała dziewczynie - współczujące spojrzenie, nim ta zamknęła za sobą drzwi.
- Chcesz coś do picia? – Spytała uprzejmym tonem, spojrzawszy na niego z ukosa. On w odpowiedzi pokiwał głową i zaczął się rozglądać po domu. Wszędzie stały półki, na których poukładane były masy książek. Jedna była specjalnie oddzielona od innych. Mężczyzna podszedł do tej wyjątkowej i przeczytał autora z grzbietu lektury.
- Ellie Rose? – Zdziwił się. – Ty je napisałaś?
Dziewczyna zawstydziła się. Sama nie wiedziała dlaczego.
- Tak. Lubię pisać i czytać. – Odparła nalewając do szklanki soku. Wstawiła karton do lodówki i usiadła przy stole, zapraszając tym samym Lokiego. – Proszę, twój sok.
Mężczyzna z trudem podniósł szklankę. Miał skrępowane ręce, co powodowało niewielkie trudności. Dziewczyna jak oparzona skoczyła do niego, wyciągając z kieszeni kluczyk. Szybko uwinęła się z zamkiem i cisnęła kajdany w najgłębszy kont domu.
- Nie boisz się mnie? – Brunet uniósł jedną brew do góry.
- Trochę – Odparła – Ale wiem, że nie zrobisz mi krzywdy.
- Skąd ta pewność? – Spytał zuchwale.
- Primo. Tarcza ma cię na oku. Sekundo … - Zawahała się na chwilę, – Chciałeś się zmienić. – Dokończyła ściszonym głosem.
- Wiesz z czego słynę? - Dziewczyna podniosła na niego zaciekawione spojrzenie, a on kontynuował – Z kłamstw, łgarstwa i nieobliczalności. – Nie odpowiedziała nic. Wstała od stołu i zniknęła za drzwiami jednego z pokoi, by za chwilę zjawić się ponownie w kuchni z apteczką w ręce. Gestem ręki wskazała, aby usiadł na kanapie. Mężczyzna wstał i lekko, chwiejnym krokiem podszedł i usiadł na sofie. Dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że kuleje.
- Może trochę poszczypać – Powiedziała siadając obok i zaczynając przemywać jego twarz. Kiedy dotknęła jego rany, syknął i odsunął się. – Nie wierć się, bo tak nic nie zdziałamy. - Jej wzrok ilustrował jego twarz, a razem z nią wszystkie rany. Doszła do obojczyka i coś zobaczyła. – Możesz zdjąć te ubranie? – Spytała odważnie, czując jak jej gorąco.
- Niby po co? – Oburzył się.
- Bo chyba będzie trzeba cię pozszywać.
Po zaciekłej słownej walce, Loki musiał wykonać rozkaz wydany przez dziewczynę. Zdjął górną część garderoby, zostając tylko w spodniach. Szatynka poczuła się trochę skrępowana i onieśmielona widokiem, takiego ciała. Musiała przyznać, że było prawie doskonałe. Prawie. Ponieważ widniało na nim kilka poważnych ran. Ta jedna, największa ciągnęła się od barku, aż do łokcia. Tak jakby ktoś wbił mu nóż i ciągnął go w dół. Dziewczyna powstrzymała się od jęku i wyciągnęła z apteczki igłę i nic lekarską.
- Znasz się na tym? – Spytał, widząc jak trzęsą się jej ręce.
- Przez trzy lata pracowałam jako weterynarz i szyłam nie jedną ranę. – Wyjaśniła, siląc się na ton pozbawiony zawahań.  – Złap mnie za rękę. – Posłusznie wykonał kolejne polecenie, a ona zabrała się do roboty.  Szycie człowieka to co innego, niż szycie psa. Zwierzęta chociaż piszczą, a on pozostaje niewzruszony. Pomyślała. Nic dziwnego. Tyle przeszedł, że chyba się już przyzwyczaił. Ellie ponownie zrobiło się żal chłopaka.
- Kto ci to wszystko zrobił? – Spytała w końcu.
- Więzienie w Asgardzie nie jest tak przyjemne jak na ziemi. Tam za każdą niesubordynację zostajesz ukarany i to w sposób o jakim nie śniłaś. Wybierają najgorsze tortury, jakie przyjdą im do głowy. Wtedy właśnie czujesz, że zrobiłeś coś złego.
- To okropne – Powiedziała z oburzeniem. Skończyła oczyszczać wszystkie rany i usiadła obok niego. – Kiedyś jak byłam jeszcze dzieckiem, poszłam pobawić się z synem sąsiada, które chorowało na poważną chorobę. Nie chciałam, aby siedział sam. Ojciec wcześniej zabronił mi tam chodzić, ponieważ mogłam się zarazić, a on nie chciał mięć takiego dziecka. Tego samego dnia, wieczorem, przyszedł do domu pijany. Dowiedział się gdzie byłam i zaczął mnie bić. Nie paskiem. To było dla mnie za słabe, tak powiedział. Najpierw linczował mnie kablem, a potem wyciągnął z szuflady nóż i wbił mi go w brzuch. – Szatynka podniosła bluzkę do góry i pokazała bliznę. -  Pamiętam jak osunęłam się na ziemię i tamowałam krwawienie. Czuła się coraz słabsza. Patrzyłam na niego jak śmiał się w niebogłosy i wymachiwał nożem. Kiedy chciał kolejny raz zadać cios, przyjechała policja i go powstrzymała. – To wszystko powiedziała, tak jakby ją to w ogóle nie obchodziło. – Dzień później uciekł z więzienia i zabrał ze sobą matkę. Nie wiem gdzie ona wtedy była, ale po godzinie dowiedziałam się, że zginęli w wypadku samochodowym.
Loki przysłuchiwał się w skupieniu, słowom dziewczyny. Coś w nim pękło. Tylko co? Zaczął jej współczuć? On. Ten, który mordował niezliczoną ilość razy i przy tym śmiał się tak samo ja jej ojciec? Ale rozumiał ją. Też wiele przeszedł. Kiedy razem z Thorem dorastali, on zawsze trzymał się w cieniu i był cicho. To jego brata zawsze chwalono. To Thor miał zostać królem Asgardu i to bez żadnych przeszkód. A on? Musiał siłą go zdobyć i jeszcze przegrał. Wtedy przybył na zimie i z dziką furią rozwalał wszystko dookoła. Wtedy pojmano go po raz kolejny i wsadzono do więzienia, gdzie stosowano okrutne tortury. Fizyczne, oraz psychiczne. Ale uciekł. Chociaż przez chwilę znów mógł poczuć się wolny, lecz nie trwało to długo. Potem złapali go mściciele.
Teraz obydwoje siedzieli cicho. Pogrążeni we własnym świecie i myślach. Nagle dziewczyna klasnęła w ręce jak małe dziecko i oznajmiła, a on spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Właśnie. Jeśli chcesz tu zostać to musisz jakoś wyglądać. – Kiedy zobaczyła wyraz jego twarzy, zrozumiała, że nie wie o co jej chodzi. – Eh – Chwyciła się za głowę – Przecież nie będziesz paradować w tym ubraniu. Pomyślą, że jesteś z innej planety. – Chwila ciszy. – Nie komentuj. – Zerwała się z sofy i znów zniknęła w jednym z pokoi. Wróciła niosąc ze sobą ziemskie ubrania. – Masz, na górze jest łazienka. Korytarzem prostko i ostatnie drzwi po lewej. – Wyjaśniła.
Wolnym krokiem kierował się w stronę łazienki. Przyda mu się odświeżająca kąpiel. Pchnął drewniane drzwi i wszedł do środka. Cała łazienka była pomalowana na niebiesko z białymi dodatkami.  Loki zrzucił swoje ubrania i wszedł po prysznic. Chłodna  woda współgrała z jego zimną naturą. Krople powoli ześlizgiwały się po jego ciele dając ukojenie. Na razie wszystko idzie zgodnie z planem. – Przeszło mu przez myśl. Po kąpieli ubrał się w dresowe spodnie i krótki czarny rękaw, po czym zszedł na dół. Spojrzał na dziewczynę, która właśnie siedziała przy jakimś dziwnym urządzeniu. Podszedł bliżej.
- Co robisz? – Spytał, a on podskoczyła przestraszona.
- Nie strasz mnie tak. – Złapała się teatralnie za serce – Właśnie kończę kolejną książkę. – Wyjaśniła i obróciła się do niego. – Chcesz to możesz poczytać tamte na półce – Wskazała na domową biblioteczkę. Skierował się w tamtą stronę. Przejechał palcem po grzbietach różnych książek. Wybrał grubszą lekturę pod tytułem „Cisza”. Usiadł na sofie i zaczął czytać.

4 komentarze:

  1. Witaj! :D Cieszę się, że tutaj trafiłam, od razu co mi się spodobało na Twoim blogu to świetny dobór kolorów...a potem zaczęłam czytać :D Opowiadanie samo w sobie mi się podoba, przyznam się, że nawet mnie wciągnęło. Ucieszyłam się jak zobaczyłam, że są tutaj tylko 2 rozdziały, dzięki czemu nie musiałam dużo nadrabiać ^^:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozkręca się historia! No, no, ciekawe co Loki kombinuje...
    http://welcome-to-the-black-parade1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj,
    Powiem ci szczerze, że zaczynam się wciągać.
    Piszesz lekko i swobodnie. Hmmm, uwolnienie Lokiego wyszło ci genialnie. Heh, ciekawie jakie ma plany w stosunki do Ellie?
    Przyznam również, że czytając o tym jak Loki był / jest w jej domu miałam deja vu. Nie wiem czemu... Może dlatego, że czytam parę blogów o Lokim, Thorze, itp., itd.
    Cóż, w każdym bądź razie historia się rozkręca.
    To w sumie tyle ode mnie.
    Pozdrawiam,
    Darkangel

    Zapraszam: darkforest-darkdreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach! Już czuję że na 100% mi się spodobają twoje opowiadania <3
    No i tradycyjnie zapraszam na mój dopiero rozkręcający się blog :)

    OdpowiedzUsuń