- GDZIE ON DO CHOLERY JEST?! – Fury chodził rozwścieczony
tam i z powrotem. Mściciele nie wiedząc o co chodzi, zebrali się w grupkę i
postanowili zapytać. Dyrektor wyjaśnił im powód zamieszania, a oni popatrzeli
na niego zdziwieni.
- Sam przecież powiedziałeś, że dajesz mu szansę i teraz
jest u Ellie – Wyjaśniła Natasza.
- Stark – Zwrócił się
do bruneta – Powiedziałeś, że Ellie miała koszmary, w których był Loki prawda?
– Mężczyzna w odpowiedzi pokiwał głową – Loki umie manipulować ludźmi.
- Czyli? To znaczy?.... – Zaczęła Pepper, a Nick przytaknął.
- Wszyscy mają czekać w gotowości! – Krzyknął – Wy –
Skierował się do mścicieli – Podzielicie się na dwie grupy i otoczycie dom
Ellie. Natasza, Clint i Thor pierwsza, Stark, Hulk i Steven druga. Ruszać się
już.
~*~*~*~
Godzina dwudziesta trzecia w nocy. Młoda szatynka właśnie
kończyła swoją książkę, kiedy usłyszała nieprzyjemne dźwięki, pochodzące z
zewnątrz. Niepewnie wstała i zgasiła wszystkie światła. Podeszła do okna i
odsłoniła jedną z zasłon, wyglądając na zewnątrz, jednak nikogo tam nie
zauważyła. Szybkim, lecz cichym krokiem podeszła do krzesła, którym wisiał jej
sweter. Wziąwszy go, wszyła na dwór w celu sprawdzenia co mogło wywołać te
odgłosy. Nie przeszła nawet kawałka, a już poczuła, że coś ja łapie w pasie.
- Ciii spokojnie – Głos Stevena ją uspokoił.
- Co ty tu robisz? – Spytała cicho.
- Przyszliśmy zabrać Lokiego z powrotem – Wyjaśnił.
- Czekaj? My? Jest tu reszta mścicieli? – Odsunęła się od
niego i spojrzała w oczy.
- Tak. Kiedy Loki wkradł się do twoich snów, zmanipulował
wtedy Furego. Nikt nie wie w jaki sposób, ale tu nie jest bezpiecznie.
Dziewczyna nie zważając na słowa Kapitana, pobiegła szybko
do domu. Do pokoju, w którym spał brunet. Nim zdążyła jednak przekroczyć próg,
drogę zablokował jej dyrektor tarczy.
- Nick co to ma znaczyć? – Wydyszała z siebie.
- To co widzisz. Loki mną manipulował i wpłynął na moją
decyzję, dlatego zabieramy go z powrotem. – Szatynka spojrzała przez jego ramię
i zobaczyła ponownie skutego chłopaka.
- Nie możecie go zabrać! – Krzyknęła protestując, lecz nikt
jej nie słuchał.
- Nie ty decydujesz co możemy, a co nie.
Dziewczyna spojrzała błagalnie na Tonyego, który stał przy
aucie. Clint i Natasza właśnie prowadzili do niego Lokiego, co nie spodobało
się dziewczynie. Podbiegła do nich i kopniakiem zamknęła drzwi pojazdu, stając
między agentami.
- Jeśli chcecie go zamknąć – Rzekła stanowczo – To mnie też
zabierzcie i wsadźcie do tej klatki.
Wszyscy popatrzyli na nią zdziwieni. Nie wiedzieli co w tej
chwili zrobić. Przed szereg wystąpił Thor.
- Ellie zrozum, że Loki jest niebezpieczny, a ty nie jesteś
w stanie się przed nim obronić. Wiem do czego jest zdolny i co kiedyś robił. Na
pewno nie chciałabyś tego doświadczyć na własnej skórze. – Wyjaśnił spokojnie,
kierując czasami spojrzenie w stronę brata, który nie wzruszony całym
wydarzeniem, stał sobie spokojnie.
- Ty akurat jesteś jedynym, który go nie rozumie. Nie wiesz
co przeszedł tam w Asgardzie. Jak cierpiał, bo nigdy nie okazano mu czułości i
miłości. Zawsze się z niego wyśmiewaliście, szydziliście i poniżaliście. A teraz
chcecie zamknąć go w klatce, niż dać drugą szansę na poprawę. Tym tylko
pogorszycie sprawę. – Jej zachowanie wzbudziło we wszystkich zachwyt, lecz nie
dali po sobie tego poznać. Stali i niemo wpatrywali się w dziewczynę, która
zaciekle broniła tego, który mordował tysiące. Czy ona nie ma o niczym pojęcia?
Takie pytanie wędrowało w ich głowach. – Fury proszę. Zrozum, że to co robisz
nie zawsze jest dobre. On też jest człowiekiem. Może nie takim jak my, ale
jednak nim jest. Wiem przez co przeszedł. To samo spotkało kiedyś i mnie –
Zjechała ręką na brzuch. Bliznę można było wyczuć nawet przez cienki materiał
swetra. – Wiem co to znaczy cierpieć w samotności. Wiem jak to jest kiedy
rodzicie cię cały czas okłamują. – Na wspomnienia z dziecięcych lat, kilka łez
spłynęło po jej policzku. – Albo Loki zostaje, albo zamykacie mnie z nim.
Nick zrezygnowany popatrzył na towarzyszy, którzy chyba dali
się przekonać. Słowa dziewczyny były głębokie i wzruszające, a jej upór tylko
to pogarszał. Nie miał wyboru. Po raz kolejny musiał ulec. Podszedł do Lokiego
i zdjął mu kajdany.
- Słuchaj – Chwycił go za kołnierz – Jeśli coś jej zrobisz
to…
- To spotka mnie kara gorsza niż w Asgardzie. – Dokończył –
Powtarzasz się.
- Zwijamy się – Rozkazał dyrektor. Nie patrząc za siebie,
wsiadł do czarnego mercedesa i odjechał z resztą ekipy.
Dziewczyna odprowadzała pojazd wzrokiem, aż nie zniknął za
zakrętem, dopiero wtedy odetchnęła z ulgą.
- Nie potrzebowałem pomocy – Odezwał się nagle brunet.
- Gdyby nie ja, to znowu byś posiedział w klatce. Chciałeś
tego? – Warknęła na niego. Zanim weszła do domu obrzuciła go morderczym
spojrzeniem. Drzwi otworzyły się z hukiem. Ellie usiadła wkurzona na sofie i
złożyła ręce na piersi. Pustym wzrokiem, wpatrywała się w ekran telewizora. –
Dlaczego nim manipulowałeś? – Jej twarz posmutniała.
- Inaczej nigdy by się na takie coś nie zgodził – Wyjaśnił
spokojnie Loki i usiadł obok niej.
- Chciałeś się zmienić, a wychodzi na to, że tego nie
chcesz. – Powiedziała cicho. Podwinęła nogi pod siebie i oparła głowę na
kolanach. Dlaczego się zgodziła na takie coś, wiedząc na jakie ryzyko się
naraża. Dlaczego nie posłuchała Tonyego? Dlaczego życie jest takie
niesprawiedliwe? Z tymi pytaniami zasnęła.
~*~*~*~
Musiał to zrobić, inaczej plan by się nie powiódł. Miał nadzieję, że zaklęcie będzie działało
dłużej. Teraz siedział na kanapie i patrzył na księżyc, malujący się blaskiem
na oknie. Nagle poczuł na ramieniu opór. Spojrzał w tamtą stronę i zobaczył jak
głowa dziewczyny się o niego opiera. Była tak zmęczona nocnym pisaniem i
wcześniejszym zdarzeniem, że zasnęła na siedząco. Loki westchnął. Też był
zmęczony. Nie spał od ponad trzech dni. Obejrzał się przez ramię. Ściągnął z
oparcia kanapy duży i ciepły koc, po czym przykrył siebie i dziewczynę i tak
samo zasnął. Noc dla niego nie była jednak tak dobra. Kolejny koszmar. Siedział
jako król na tronie Asgardu, lecz jego wszyscy poddani zniknęli. Przemierzał
długie i ciemne korytarze zamku w poszukiwaniu chociaż jednej żywej duszy.
Nikogo nie było. Jego smutek rósł. Ty razem naprawdę czuł się opuszczony. Nawet
przez swojego brata, który nim nie był. Jeśli nie ma nikogo komu miałby
rządzić, to po co żyć? Dla kogo? Noc była długa i bolesna. Szczególnie dla
niego. To uczucie pustki nie daje siły do dalszego działania. Wręcz przeciwnie.
Wysysa z ciebie wszystko co żywe i zostawia samą, pustą powłokę. I czeka na
twoją śmierć.
- Loki! – Poczuł jak ktoś nim szarpie – Loki! – Czyjeś
wołanie. I te ciepłe ręce na jego ciele. – Loki. – Za trzecim razem, chłopak
szybko otworzył oczy. Przestraszony co się dzieje, oraz wspomnieniami
ostatniego snu, nie wiedział skąd w jego dłoni pojawiła się włócznia. Nie
kontrolując swoich ruchów, zamachnął się nią, tak że jej koniec, ostry i
niebezpieczny, zostawił trwały ślad na policzku dziewczyny. Ta pisnęła z bólu i
spadła z kanapy, zasłaniając ranę. Dopiero teraz do niego dotarło co zrobił.
Zerwał się z sofy i ukląkł przy szatynce. Przeklął w myślach, to że akurat ona
dostała. Na jej miejscu mógł pojawić się na przykład Stark. Tak. Jemu
wyrządziłby największą krzywdę.
- Boli – Ellie przyciskała rękę do rany, aby w najmniejszym
stopniu zatamować krwawienie.
- Pokaż to – Loki siłą odciągnął jej dłoń. Rana była głęboka
i krwawiła niemiłosiernie. Dotknął jej policzka na co ona zareagowała lekkim
wstrząsem, wywołanym zimnej jego dłoni. – Jeśli będziesz się tak szarpać, to
się wykrwawisz, a potem nic już nie zrobimy. – To w małym stopniu ją uspokoiło.
Mężczyzna pomógł się jej podnieść i usiąść na kanapie, sam zaś zajął miejsce
obok. Ponownie położył swoją dłoń na jej policzku,a ona zachowała spokój.
Cały czas obserwowała jego ruchy. Tak dokładne i subtelne. Nagle usłyszała, że
coś szepcze. Poczuła lekkie pieczenie, tam gdzie była rana, a po chwili
całkowitą ulgę. Przejechała w tamtym miejscu dłonią, a rany nie było.
- Co zrobiłeś? – Spytała, po chwili.
Mężczyzna uśmiechnął się znacząco, lecz zaraz jego mina
zrzedła.
- Czemu mnie obudziłaś?
- Krzyczałeś prze sen – Wyjaśniła
- To powód, żeby mnie budzić? – Spytał ponownie, teraz z
wyższością.
- Śnił ci się koszmar, a ja wiem jak to jest. Czujesz się
wtedy wyczerpany i przestraszony. Wtedy najlepiej mieć kogoś obok siebie, kto
cię wyciągnie z tego koszmaru. – Widać było, że oczekuje od niego jakiegoś
dobrego słowa. Może nawet dziękuję? Lecz nic nie nastąpiło. Zrezygnowana
ześlizgnęła się z kanapy i poszła do kuchni. Zaparzyła sobie i Lokiemu kawę, po
czym zamyślona usiadła przy stole. Podparła głowę na dłoni, opartej na łokciu i
wyjrzała przez okno. Świat malował się w szarych barwach. Wyglądało to tak
jakby nigdy słońce nie chciało gościć na niebie. Do tego wszystkiego zaczął
padać deszcz. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Ellie spojrzała zdziwiona na
Lokiego, a ten odpowiedział jej tym samym. Wstała, odsuwając krzesło do tyłu i
przeszła przez pokój. Chwyciła niepewnie za klamkę. Gdy otworzyła drzwi, jej
oczom ukazał się kolorowy widok. Całkowicie kontrastujący z pogodą.
- Kwiaty dla mojej kochanej przyjaciółki – Zza bukietu,
bujnych i kolorowych, oraz przecudnie pachnących roślin, wyłoniła się średniej
wielkości postać. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy. Do tego była
szczupła i ładna. Mogła uchodzić za modelkę.
- Jess co ty tu robisz? – Szatynka rzuciła się na szyję
blondynce. – Nie wiedziałam cię do wieków. Wchodź – Gestem ręki zaprosiła ją do
środka.
- Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość. – Zapadła chwila ciszy
– Twoja książka już jest w sprzedaży. Udało się Ellie – Cieszyła się jak małe
dziecko, które dostało upragnioną zabawkę. Szatynka stała przez chwilę
oniemiała. Sprzedała się. Ta wiadomość
ciągle do niej nie docierała. – Mike
powiedział, że sprzedała się za trzydzieści tysięcy.
- Aż tyle? Nie mogę w to uwierzyć. Udało się. – W końcu na
jej twarzy zagościł promienny uśmiech. – Dlaczego nie powiedziałaś mi
wcześniej?
- Chciałam osobiście ci to powiedzieć i zobaczyć twoją minę.
– Klasnęła w ręce jak dziecko – No a teraz…. – Ściszyła głos i odciągnęła
dziewczynę na bok – Kto to jest?
- To jest… - Nie dane jej było skończyć, ponieważ Jess znów
zabrała głos.
- Twój nowy chłopak. Gratulacje dziewczyno. – Klepnęła ją po
plecach, jak starego dobrego przyjaciela – W końcu kogoś sobie znalazłaś i to
nie byle kogo. – Przyjrzała się dokładnie Lokiemu, z zamyśloną twarzą. Ellie
cały czas próbowała dojść do głosu, lecz blondynka jej to uniemożliwiała. Mężczyznę
to najwyraźniej bawiło. Nie odzywał się, tylko uśmiechał i czekał na reakcję
dziewczyny. – Jak się nazywasz?
- Loki – Odparł brunet i od razu spojrzał na Ellie, która
przyglądała się całej sytuacji.
- Jess to nie jest….
- Hmmm. Dobrze zbudowany. Twoja twarzy i oczy mówią, że
jesteś inteligentny i bystry, a postawa świadczy o tym, że dużo przeszedłeś. –
Teraz zwróciła się ku szatynce – No, no Ellie. Ładnego sobie faceta znalazłaś.
– Na powrót spojrzała na Lokiego. – Ellie z natury jest łagodną i pogodną
dziewczyną, która jak się uprze to nie odpuści. Tak jest z jej książkami. Kiedy
zacznie pisać jedną, skończy ją do końca. Tyczy się to też ciebie. Jeśli cię
pokochała to do śmierci. Wiele przeszła i nigdy nie miała ukochanej osoby,
możliwie, że ty jesteś pierwszy, więc jeśli ją skrzywdzisz to… - Zamyśliła się
– Rozkwaszę cię jak jabłko.
- Jess! – Krzyknęła dziewczyna. – Daj mi w końcu coś
powiedzieć.
- Tak kochanie – Odpowiedziała słodko blondynka, posyłając
jej radosny uśmiech.
- To nie jest mój chłopak, tylko…przyjaciel. Przyjechał z
daleka i nie miał się gdzie zatrzymać, więc zaproponowałam mu nocleg u siebie.
– Wyjaśniła. Żyłka na jej czole przestała już ta pulsować, jakby miała zaraz
pęknąć. Teraz było widać, że Jess się pogubiła. Była zmieszana.
- O – Mruknęła – Ale mniejsza o to. Jak jesteś jej
przyjacielem to zasady obowiązują te same.
- Jess – Warknęła na nią.
- Spokojnie kotku – Położyła jej dłoń na ramieniu – Słuchaj
– Zaczęła – W sobotę o ósmej jest przyjęcie z okazji wydania twojej nowej książki.
Imprezę organizuję ja, więc nie musisz się o nic martwić. Przyjdą wszyscy twoi
fani i wielbiciele. Będziesz musiała przeczytać chociaż jeden fragment książki,
potem autografy i takie tam. – Blondynka skierowała się w stronę drzwi.
Założyła na siebie szary płaszcz i szczelnie owinęła szalikiem. – Do
zobaczenie. – Nim wyszła powiedziała coś jeszcze – A osoby towarzyszące mile
widziane – Mrugnęła do nich okiem i się ulotniła.
Ta cała sytuacja mająca miejsce w domu Ellie wydawała się
dziwna, a za razem śmieszna.
- To była twoja koleżanka? – Spytał Loki i wskazał palcem
już zamknięte drzwi.
- Taa – Mruknęła – Jessie Cross. Znamy się od żłobka i
zawsze trzymałyśmy się razem. To ona zainspirowała mnie do napisania pierwszej
książki. ‘Trwała przyjaźń na wieczność’ – Eh… Więc w sobotę jest impreza. –
Dziewczyna spojrzała na kalendarz wiszący na ścianie. – To za trzy dni.
Szczerze jakoś nie lubię takich przyjęć. Wolę posiedzieć w domu i coś
pooglądać, napisać, poczytać.
~*~*~*~
Trzy dni upłynęły w zastraszającym tempie. Ellie cały czas
była zasypywana sms i telefonami mścicieli. Pytali czy na pewno nie zmieniła
zdania. Tony też dzwonił co pięć minut.
- Powtarzam ci kolejny raz Tony. Nie jestem małym dzieckiem
i umiem o siebie zadbać. – Kolejny raz to samo zdanie. – Co? Nie. Siedzi i
czyta książkę. Nie. Nie możesz wpaść. Pa. – Zakończywszy rozmowę, zrezygnowana
popatrzyła na Lokiego. Całe jego skupienie było w książce, którą czytał od
ponad godziny, bez przerwy. Nosiła tytuł ‘’ Na wieki’’. Opowiadała o samotnej
dziewczynie, mieszkającej na wsi, która straciła rodziców w katastrofie
lotniczej. Właśnie mieli ją odwiedzić, lecz nie dotarli do celu. Dziewczyna
zamknęła się w sobie i nie chciała z nikim dzielić tego smutki, który spoczywał
na dnie jej serca. Pewnego dnia poznała chłopaka. Za wszelką cenę próbował do
niej dotrzeć, lecz ona pozostawała w swojej skorupie. Kiedy przypomniała sobie dalszą część
książki, aż łzy napłynęły jej do oczu. Na koniec i ten chłopak umiera. Popełnia
samobójstwo, ponieważ jego ukochana go odtrąciła. Ellie spojrzała na zegar.
Wbiła właśnie siódma. Jeszcze godzina do przyjęcia. Cały czas myślała w co się
ubrać. Niezdecydowana ruszyła na górę do swojego pokoju. Z szafy wyjęła całkiem
ładną sukienkę. Z tyłu przypominała gorset, a z przodu była lekko marszczona i
sięgała do kolan.
- Może być – Mruknęła do siebie i zaczęła robić makijaż.
Nigdy jakoś specjalnie nie lubiła się malować. Dlatego wystarczyła jedynie
kredka, cienie i szminka. Ponownie spojrzała na zegar. W pół do ósmej. Dojazd
zajmie jej niecałe dziesięć minut. Przyjęcie odbywało się w jednej z
ekskluzywnych restauracji. Dziewczyna
wstała z krzesła i podeszła do lustra. Po stwierdzeniu, że wygląda znośnie,
udała się do salonu, w którym już czekał gotowy Loki. Szatynka powoli i z
gracją schodziła po stopniach. Kiedy brunet ją zobaczył oniemiał, lecz nie dał
po sobie tego poznać. Wyszedłby na słabego. Odwrócił szybko wzrok i powędrował
w stronę drzwi.
~*~*~*~
- Świetne przyjęcie nieprawdaż? – U boki Ellie zjawiła się
jej przyjaciółka.
- Tak, tak świetne – Westchnęła – Szczególnie gdy każdy coś
od ciebie chce. W moim przypadku, wiele zdjęć.
Jess poklepała ją przyjacielsko po plecach i powiedziała:
- Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Chodź – Pociągnęła ją za
sobą w stronę sceny – Zaraz zaczynasz.
Ellie stanęła przy niewielkim piedestale i otworzyła książkę
na pierwszej stronie. Nabrała powietrza do płuc i powoli wypuściła, czując
rozluźnienie. Zebrani zajęli swoje miejsca na krzesłach przed sceną i w
skupieniu czekali na to co się miało zdarzyć. Szatynka szukała wzrokiem Jess.
Ona zaś pomachała jej. No dobra. To
zaczynamy. Ostatnia myśl i zaczęła.
- To zdarzyło się ubiegłego roku. Miałam wtedy zaledwie
dwanaście lat, a pamiętam jakby było to wczoraj. Wspomnienia ożywają z każdą
chwilą. Mroczna otchłań i krzyki. Wyrażały ból i rozpacz. Otworzyłam oczy. Nie
wiedziałam gdzie jestem. Dopiero kiedy usłyszałam dźwięk syreny, przypomniałam
sobie co się stało. Wypadek. Złapałam się za głowę. Nieznośny ból, pożerał mnie
od środka.
- Mamo – Zawołałam. Powoli podniosłam się na równe nogi, czując pieczenie na
odsłoniętych częściach ciała. Ogień, który się rozprzestrzeniał, musiał mnie
poparzyć. Jednak teraz to nie było ważne. – Mamo – Krzyknęłam głośniej, lecz
nie dostałam żadnej odpowiedzi. Czułam jak słone łzy, powoli spływają po moich
rozgrzanych policzkach. – Gdzie jesteś? – Szepnęłam słabym głosem. Nagle coś
sobie uświadomiłam. Auto. Przecież jechaliśmy w nim kiedy to się stało –
Przeszło mi przez myśl. Szybko poszukałam wzrokiem pojazdu. Stał niedaleko. Nie.
Raczej leżał rozwalony. Każda jego część była w innym miejscu. Podeszłam
bliżej. Oparłam się na nim i pochyliłam się do przodu, by zobaczyć czy mojej
mamy nie ma przypadkiem w środku. Była. Siedziała na miejscu kierowcy. Miała
zamknięte oczy i cała była we krwi. – Mamo. Hej. Mamo – Wślizgnęłam się do
środka, lecz zaraz potem poczułam jak czyjeś silne ręce chwytają mnie w tali i
pociągają. – Nie! – Krzyknęłam – Zostaw mnie. Tam jest moja mama. – Ów osobnik
jednak nie posłuchał. Widziałam jak kilku strażaków i policjantów próbuje
wyciągnąć matkę z auta. Mnie zaś trzymano mocno, bym się tam nie znalazła i nie
widziała jej zwłok. Była martwa. Zauważyłam to kiedy nieśli ją do karetki.
Zapewne próbowali przywrócić jej życie. Nadaremnie. Nie chciałam dopuścić do
siebie czarnej rzeczywistości. Chciałam, aby mama żyła. Chciałam, żeby
powiedziała, że wszystko jest w porządku. Żeby mnie przytuliła i powiedziała
kocham cię. Jednak to już nigdy nie nastąpi. Zostałam sama. Nie mam nikogo.
Całą nadzieję pokładałam w matce i jej czynach. Rozpłakałam się na dobre. Nie
miałam już sił, aby się opierać. Poddałam się. Policjanci wprowadzili mnie do
auta i odwieźli w bezpieczne miejsce.
Ellie spojrzała na twarze ludzi zebranych, po to, aby
posłuchać tego jednego fragmentu książki. I zobaczyła coś, co wywołało u niej
mieszane uczucia. Wszyscy trzymali w rękach chusteczki i ocierali słone łzy.
Jak to się stało, że to co napisała, mogło wywołać, aż takie emocje? Spojrzała
na przyjaciółkę, która robiła to co inny. Zmieszana szatynka zeszła ze sceny, w
rytm oklasków i gwizdów, co uznała za dobry omen. Nagle przy niej znalazła się Jess.
- Ellie to było świetne. Patrz co zrobiłaś. Oni się
popłakali. – Powiedziała przez łzy. Przytuliła dziewczynę, tak mocno, że aż jej
żebra połamała.
- Dziękuję. – Wydusiła – Czy ten jeden mały fragment mógł,
aż tyle zrobić.?
- To nie było to Li – Li. Zdrobnienie jej imienia, którego
używała tylko jej przyjaciółka. – Był to sposób w jaki to przeczytałaś.
Widziałam jak wkładasz w to całe serce i duszę. Nie wiem czy wiesz, ale jak
czytasz nie ważne czy dla siebie, czy dla kogoś. Potrafisz wejść w taki trans,
że nie wiem.
Kątem oka zobaczyła jak Loki opuszcza lokal. Skończyła
rozmawiać z Jess i poszła w jego ślady. Otworzyła drzwi, a zimne powietrze
owinęła się wokół niej. Po całym ciele poczuła przechodzące dreszcze.
Rozejrzała się dokoła. Loki stał przy barierce i wyraźnie był nieobecny.
- Coś się stało? – Spytała podchodząc i opierając ręce na
zimnej poręczy. Spojrzała przed siebie. Widok padał na wielki ogród. Chociaż
było ciemno, on mienił się milionami kolorów, w blasku małych lamp. Drzewa,
krzewy, kwiaty. Była połowa jesieni, więc ochłodzenie dawało o sobie znać.
Dziewczynę przeszedł dreszcz. Po długiej ciszy, jednak nie dostała odpowiedzi,
więc postanowiła zmienić temat. – Jak ci się podobał fragment?
- Wy ludzie nie wiecie co to znaczy cierpieć naprawdę. Może
i macie jakieś pojęcie o bólu, lecz co następuje potem, jest dla was
niewiadomym. – Te słowa poraziły ją jak piorun. Wpatrywała się w beznamiętną
twarz mężczyzny w oniemieniu. – To co tam było, to tylko część prawdziwej
samotności i nostalgii.
- Co ty mówisz? – Zaczęła, lecz jego spojrzenie wywarło u
niej strach. Ona jednak się nie poddała, wytrzymała to i mówiła dalej – Ci
wszyscy, którzy tu przyszli mogli przeżyć coś gorszego, niż to co opisałam w
książce. Nie wiem co, ale wiem, że jest im ciężko. Loki nie jesteś jedynym,
który cierpi, bo rodzicie mieli go gdzieś. Czy twój własny ojciec próbował
zabić cię nożem? Czy śmiał ci się w twarz, kiedy opowiadałeś mu o swoich
marzeniach? Czy kiedykolwiek cię okłamał? – Te wszystkie słowa, wyleciały z
niej jak z procy. Nie obchodziło ją to, co sobie o niej pomyśli. Po prostu
musiała to z siebie wyrzucić.
- Tak! – Krzyknął rozgniewany i obrócił się do niej przodem
– Ojciec całe życie mnie okłamywał. Nie mówił mi prawdy. Cały czas myślałem, że
jestem następcą tronu Asgardu, lecz tak nie było. Żyłem w złudnym marzeniu.
Łudziłem się, że kiedyś ktoś mnie doceni. Myślałem, że jak zrobię coś
wielkiego, godnego uwagi Odyna, to wszyscy mnie zauważą i nie będę już żył w
cieniu brata. Nie. On nie jest moim bratem. Odyn nie jest moim ojcem, a Frigga
nie jest moją matką. Żyję tylko po to, aby cierpienie, smutek i ból innych,
spadały na mnie. – Był tak samo wściekły jak ona. Rozumiała go w stu
procentach, ale przecież nie można być takim egoistą i nie myśleć o innych. –
Może to i lepiej, że twój ojciec nie żyje. Nie cierpisz. – Teraz to wmurowała
ją w ziemię. On twierdzi, że lepiej jest żyć bez kogoś, niż żyć z kimś kto ośmiesza
cię całe życie. Trochę w tym racji, ale i nieprawdy. Ona wolała, aby jej
rodzice żyli. Miałaby wtedy świadomość, że istnieje dla kogoś. Teraz czuła
tylko pustkę. Wyprostowała się i spojrzała na Lokiego. Ściągnęła dłoń i
wymierzyła mu cios w policzek, aż został po nim czerwony ślad.
- Wolę nawet teraz żyć sama, niż z tobą i mieć świadomość,
że jesteś egoistą i chamem – Odwróciła się na pięcie i wróciła do środka. Salę
przebiegła tak szybko, żeby nikt nie zauważył jej czerwonych oczu i płynących
łez. Lecz jednak ktoś ją zobaczył. Jess. Jednak nie podbiegła do niej i nie
zapytała czemu płacze. Wiedziała, że Ellie w takich chwilach lubiła samotność.
Wolała wypłakać się w poduszkę, dać upust wzbierającym w niej emocjom.
Hej! dopiero znalazłam twojego bloga i muszę przyznać, jest prześwietny :) Sama założyłam bloga i Thorze i Lokim, ale dopiero niedługo dodam prolog :) Zapraszam z chęcią: )
OdpowiedzUsuńhttp://thor-loki-brothers.blogspot.com
Witam jestem tu pierwszy raz i twój blog bardzo mi się podoba pisz jestem ciekawa co dalej
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Rox
Hej,
OdpowiedzUsuńHmmm, nie spodziewałam się takiego toku zdarzeń. Dużo się wydarzyło w tym rozdziale.
Zawarłaś tu tyle emocji.
Ogółem blog jest fajny, ciekawy i wciągający.
Szybko się czyta kolejne rozdziały.
I raczej w dość szybkim tempie nadrobię zaległości...
Mam nadzieją, że nie przestaniesz pisać i że twoje opowiadania będą równie interesujące jak to.
Pozdrawiam,
Darkangel