poniedziałek, 28 września 2015

Vampire - Rose XXIII


 




No coś wam to słabo idzie, to komentowanie. Cisza i świerszcze słychać misiaczki XD








    Szamotałam się niczym zwierzę złapane w pułapkę, przestraszone, chcące stąd uciec, chcące wyrwać się z tego miejsca, gdzie zostało uwięzione. Gdzie patrzą na niego z wrogością w oczach i rządzą mordu wymalowanym na twarzy. Jednak skoro ani las, ani noc nie przyniesie mi pomocy, to czego mam się spodziewać?
  Dunall stał do mnie plecami ze skrzyżowanymi w tyle rękoma. Z wysoko uniesioną głową, wypiętą piersią i wyrafinowanym uśmiechem, mówił coś, czego nawet nie zdążyłam zarejestrować, bo moje ramię znów przeszył ból, kiedy łapa Lykana zacisnęła się na nim boleśnie. Zdławiłam w sobie jęk... krzyk bólu, zaciskając zęby tak mocno, iż myślałam, że zaraz pękną.
- Kiedy już Alucard tu przybędzie, zdziwi się, gdy zobaczy cię skąpaną we własnej krwi. - Dunall zwrócił się do mnie, jego oczy błysnęły niebezpiecznie, na twarzy pojawił się grymas. - Jak zginiesz, już nic nie postawi go na nogi. Raz na zawszę wyplenię krew Hellsingów z tego świata.
  Spojrzałam na niego spode łba. Krew Hellsingów? O co mu do diabła chodzi?
- Rozwiń... myśl. - Odetchnęłam głęboko. Moje umiejętności regeneracji, choć kiepskie w końcu zaczęły prawidłowo wykonywać swoją robotę. Poczułam namiastkę ulgi.
- To ja zabiłem Integrę. - Wyrzucił z siebie z zachwytem, jakby właśnie osiągnął swój cel w życiu. - To przeze mnie Alucard jest słabszy. Ja przyczyniłem się do jego upadku i wkrótce nawet do śmierci. Światem zawładną Krwiści i żadne wampiry nam w tym nie przeszkodzą.
  Zaśmiałam się krótko, co nie uszło uwadze Danulla. Mężczyzna podszedł do mnie, ruchem ręki nakazując bestii, aby odeszła. Złapawszy mnie za ubranie, bez problemu podniósł do góry.
- Myślisz, że Alucard jest słaby? - Spytałam.
- Ja to wiem. - Syknął jadowicie. - Widziałem was nie raz razem. Jego największą słabością jest....
  Coś mignęło obok mojego ucha. Błysk rozświetlił na moment małą przestrzeń pomiędzy mną, a Dunallem, rozdzierający świst przeszył mi bębenki. Starzec puścił mnie, krzycząc i wymachując maniakalnie rękoma. Widziałam jak z jego dłoni tryska fontanna krwi, a on sam zaczyna patrzeć na mnie obłąkańczym wzrokiem.
  Tym razem huk rozległ się znacznie dalej niż poprzednio. Kątem oka zdążyłam zauważyć błysk wystrzału.
- Alucard? - Spojrzałam na ciemne zarośla, jednak postać, która się z nich wynurzyła wcale nie była wampirem.
  Wzrok Dunalla spoczął tam gdzie mój, jego chichot przerwał nagłą ciszę. Nie minęło nawet kilka sekund, a jego mina zrzedła, na twarzy wymalował się grymas niezadowolenia, potem obrzydzenia i strachu.
- Jak? - Szepnął.
  W ciemności błysnęły okulary i srebrna powłoka pistoletu. później powietrze przeciął świst miecza.
- Blake? - Zapatrzyłam się w ciemność, gdzie po chwili zobaczyłam kobiecą postać, która stawiała w naszą stronę szybkie i zdecydowane kroki.
- Jesteś żałosny. - Miękki i zarazem przeszywający głos zbliżył się do nas. Nim przede mną rozegrała się scena rodem wyjęta z filmu akcji gdzie krew i flaki stanowią dziewięćdziesiąt procent filmu, zobaczyłam blond włosy, ostrze długiego miecza i niebieskie oczy. Kobieta w płaszczu rzuciła się na Dunalla z okrzykiem planowanego zwycięstwa i z radosnym uśmiechem na twarzy. Płynnym ruchem wykręciła nad głową młynka odsyłając nadlatującego z góry Lykana, który z głuchym jękiem padł na ziemię. Z ciekawością i strachem obserwowałam to co działo się na polanie.
  Kobieta zdawała się kompletnie ignorować prawa fizyki i wszystko temu podobne. Jej ruchy były szybkie niczym światło, pchnięcia mieczem mocne i celne, tak, że Dunall zaraz leżał na ziemi i zwijał się z bólu, jęcząc pod drzewem. Na jego twarzy malowało się przerażenie pomieszane z wściekłością.
- Alucard jest idiotą. - Nawet nie zauważyłam kiedy blondynka podeszła do mnie. Jej oczy błysnęły zawadiacko - W porządku?
  Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Kim była? Czego chciała? Dlaczego tak nagle się tu zjawiła?
- Integra Fairbrook Wingates Hellsing. Dyrektor organizacji Hellsing, która zwalcza podrzędne wampiry niskich klas. Resztę wyjaśnię ci później. ALUCARD!!!.
  Jej głos przeciął powietrze zbyt szybko, bym mogła spokojnie przetrawić zebrane, nowe informacje.
  Nagle za plecami kobiety, na tle granatowego nieba, gdzie błyskawice znaczyły nowe trasy, zmaterializowała się wielka, czerwona plama. Towarzyszące temu huki, wrzaski i strzały rozwiały moje wątpliwości co do osoby, która w tym momencie stała na przeciwko mnie i z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy przyglądała się złotym włosom.
- Jak? - Spytał wampir. Jego oczy wyblakły nagle, tracąc swój blask. twarz przybrała wyraz zaniepokojenie i szczerego, nieukrywanego zdziwienia.
  Alucard podszedł do kobiety szybkim krokiem, kiedy ta wstawała, złapał ją za ramiona, obrócił ku sobie i zamknął w żelaznym uścisku.
- Myślałem, że nie żyjesz. - W jego głosie pobrzmiewał smutek. Przez chwilę myślałam, że wampir się za chwilę rozpłacze i ku memu zdziwieniu tak było. Pod powiekami Alucarda zbierały się łzy, a twarz ukrył w pięknych włosach kobiety.
- Jeszcze wiele razy cię zaskoczę sługo. - Integra oderwała się od wampira i spojrzała na niego z przekonaniem. - Widzę, że zgotowaliście tu niezłe piekło.
- Chwila, chwila. - Wyrwałam się przed szereg, stając obok kobiety i wampira. - Wytłumaczy mi ktoś co tu się dzieje? Alucard?
- Nie ma na to czasu. - Powiedziała stanowczo Integra. Chwyciła do ręki swój miecz i skierowała się w stronę Dunalla, który zdążył już przybrać swoją prawdziwą formę. Wilkołak stał pod drzewem i spoglądając na nas krzywo, warczał przeraźliwie. - Dunall! - Kobieta wyciągnęła przed siebie ostrze, nakierowując go na ciało potwora. - Koniec twojej marnej zabawy. Odpowiesz przed samą królową. Zdradziłeś jej królewską mość, kraj i swoich pobratymców.
- Jeszcze czego. - Warknął Dunall. Z pomiędzy jego ostrych kłów kapała krew i ślina. - Nie wiem jakim cudem żyjesz, ale to nie koniec. Zabiję cię ponownie, twojego wampira i resztę waszej śmietanki. Nie pozostanie z was nawet proch, a Hellsing przestanie istnieć w mgnieniu oka.
  Wilkołak uniósł solidną łapę do góry, a na jego znak spomiędzy zarośli i z koron drzew skoczyły inne potwory. Warcząc i szczerząc kły rzuciły się na naszą trójkę.
- Alucard zabierz ją stąd. - Rozkazała kobieta, ostrym tonem.
  Przez moment na twarzy wampira pojawiło się zawahanie, lecz w ostateczności po chwili przede mną zmaterializował się dużych rozmiarów, czarny pies. Jego czerwone ślepia błysnęły niebezpiecznie. Zwierzę przeszło pode mną i już po sekundzie siedziałam na jego grzbiecie.
~ Trzymaj się. - Alucard wcale nie wydawał się zadowolony z faktu, że opuszcza Integrę, a mnie naszła myśl, że pomiędzy nimi musiało coś być.
  Pies pomknął w las zostawiając Integrę ze sforą potworów.
- Nic jej nie będzie? - Spytałam, kiedy odgłosy walki zagłuszyła nagła ulewa.
~ Nie...chyba nie. - Ostatnie słowa dodał ciszej, jakby martwiąc się o nią. ~ Wracamy do rezydencji. Tam pomyślimy co dalej. 


****

  Plac przed rezydencją wampira okryła czerwona plama krwi, morze flaków i innych wnętrzności, rozerwane kończyny, stosy kłów i złamanych broni. Nasi towarzysze siedzieli na schodach wymazani w posoce, zmęczeni i bez chęci do dalszych działań. Gdy podeszliśmy bliżej zobaczyłam kilka przerażających rzeczy. 
  Tamara nie miała lewej ręki, Richard siedział z głową spuszczoną w dół, a pomiędzy nimi leżał Michael. Przez jego ubranie przesiąkała krew. Podbiegłam do niego szybko i spojrzałam w oczy prawie bez życia. Dotknęłam dłonią jego rany w boku. 
- Micheal! - Krzyknęłam rozpaczliwie. - Ty nie możesz... nie zostawiaj mnie.
  Gdzieś z tyłu coś wybuchło. 
- Mój czas już się kończy malutka. - Mężczyzna wyciągnął przed siebie dłoń i położył ją na moim policzku, zostawiając na nim ślady krwi. Jego ręka była zimna. 
~ Mogę....
- Zamknij się!
  Wszyscy spojrzeli na mnie przestraszeni. Zamknęłam oczy, by powstrzymać łzy. Zacisnęłam wolną dłoń na materiale ubrania przyjaciela.
- Proszę... - Szepnęłam, padając na kolana. - Nie zostawiaj mnie. - Oparłam głowę na jego nodze. 
- Lilith - Odezwał się Richard. Spojrzałam na niego szybko. Jego palce wskazywał coś za moimi plecami. Obróciłam się. 
  Allucard stał z lekko spuszczoną głową i zaciśniętymi pięściami. 
- Mogę go zmienić. - Powiedział. Nabrałam głośno powietrza, cały czas wpatrując się w jego dziwne oczy. 
- Co? - Zamrugałam kilka razy z niedowierzaniem. 
- Nie. - Szepnął Michael. - Jestem łowcą i umrę z honorem. Wybacz mała...
  Ponownie spojrzałam na zimną i bladą twarz przyjaciela. 
- Nie pozwolę ci umrzeć. - Przystawałam przy swoim. -  Za jasną cholerę nikomu już nie pozwolę umrzeć!!!.
  Mój krzyk poniósł się echem po rezydencji. I nagle mnie oświeciło. 
  Wstałam szybko, wzrokiem odnajdując Waltera, który stał oparty o ścianę. 
- Czarna woda Walter. - Wyrzuciłam z siebie jak z karabinu. - Masz ją?
  Zebrani spojrzeli po sobie, potem na mnie, aż w końcu Walter oznajmił:
- Już się robi. - Uśmiechnął się do siebie i zniknął za drzwiami domu, by powrócić po kilku chwilach z flakonikiem czarnej wody w dłoni. 
- Rana jest śmiertelna, nie mamy więc pewności czy przeżyje. - Powiedział lokaj, wlewając zawartość naczynia do gardła mojego przyjaciela.
- Będziesz żył. - Powiedziałam stanowczo. Jego oczy z każdą chwilą przybierały kolorów, tak samo jak blada twarz. 
  Deszcz padał, niemiłosierne zimno przedzierało się przez nasze przemoczone ubrania, a ja czując narastający chłód zaczęłam się trząść i kaszleć. Jednak, nie mogłam pozwolić sobie teraz na opuszczenie mojego wiernego przyjaciela, którego tylko cienka granica dzieliła od śmierci.
- Musimy go wnieść do środka. - Oznajmił Walter. - Zajmę się nim, a wy obmyślicie kolejny plan. Dunall nie zaprzestanie na takim małym ataku. 
  Richard pomógł lokajowi z przeniesieniem Michaela, Tamara podążyła za nimi. Nie dostrzegłam na jej twarzy nic. Była bez wyrazu, a jej oczy puste niczym zimna otchłań. 
  Nagle poczułam ciężar na ramionach, a potem rozwijające się ciepło. Nie musiałam podnosić wzroku, by wiedzieć, że otula mnie płaszcz wampira. 
- Ile mamy czasu? - Spytałam cicho. Uniosłam głowę do góry, a ciężkie krople deszczu spłynęły po mojej twarzy. Masywne, szare i ciemne chmury nie ustępowały. 
- Nie wiem. 
  Byliśmy sami. Alucard wpatrzony gdzieś w przestrzeń, a ja spoglądająca na chmury. Zrobiłam krok do tyłu, opierając się plecami o plecy wampira. To uczucie przynależności, bycia obok niego, uczucie, że go dotykam, to wszystko było takie dziwne. Nigdy nie pomyślałabym, że będę współpracować... nie, egzystować obok wampira. Byłam łowcą i zmiennokształtnym, a moja przeszłość dopiero się przede mną otwierała. Chciałam wiedzieć tyle rzeczy, chciałam, aby ta głupia bitwa się skończyła, chciałam, aby Michael żył. 
- Myślałem, że Integra nie żyje. Byłem o tym przekonany w stu procentach, a teraz? - Znów słyszałam smutek i gorycz w jego głosie. Zrobiło mi się go żal, bo już wiedziałam, że ta kobieta jest dla niego ważna. 
- Czy to jej krew płynie w moich żyłach? - Spytałam, spuszczając wzrok z chmur i przenosząc go na zamknięte drzwi rezydencji, za którymi czekało na mnie błogie ciepło. Szczelniej otuliłam się płaszczem wampira, powoli wdychając i rozkoszując się jego zapachem. 
- Tak. - Potwierdził Alucard. Kiedy się odsunął, obróciłam się ku niemu i zatopiłam w błogiej przyjemności. Wampir objął mnie ramionami i przyciągnął do siebie. Nagle czas jakby stanął, a ja poczułam to samo uczucie, które towarzyszyło mi zawsze, kiedy byłam blisko niego. Można by rzec, że z naszej krótkiej historii wychodzi ckliwy romans, lecz ja uważałam inaczej. To była prawdziwa historia stworzona przez człowieka i wampira. 

****

  W salonie przy ciepłym kominku było przyjemnie. Ogień trzaskał w palenisku, a małe ogniki tańczyły wokół żarzącego się drewna. W pokoju panował półmrok, na zewnątrz szalała burza, a deszcz uderzał wielkimi kroplami o parapety. 
  Blake siedział zapadnięty w fotelu, Wlter z pomocą Richarda opatrywał rannych i doglądał Michaela, który obecnie spał, Alucard stał przy oknie ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, a ja siedziałam na kanapie przed kominkiem, wpatrzona w ogień. Wszystkim udzielał się chory nastrój.
- Może, boja wiem... - Zaczął zniecierpliwiony Blake. - ... może powinniśmy się przygotować na kolejne starcie.
- To nic nie da. - Odparł Alucard, a wokół niego zatoczyła się aura ciemności. - Dunall tworzy Lykanów masowo w kilku miejscach. Nie urzęduje w jednym, byłoby to dla niego dość niebezpieczne. 
- To co proponujesz? - Blake przeniósł się do mnie na kanapę. 
- Musimy się rozdzielić i zniszczyć gniazda. - Powiedziałam cicho. Alucard skinął głową. 
- Podzielimy się na dwu osobowe grupy. 
  Wampir spoczął na fotelu obok. Jak na razie ani słowem nie odezwał się o nagłym przybyciu Integry. Wnioskując, że dla niego było to wielkim szokiem, to dla innych będzie podobnie. 
- Lilith idzie ze mną - Powiedział nagle i zaraz kontynuował, przenosząc swoje spojrzenie na resztę. - Ty Blake pójdziesz z Richardem, a Tamara...
- Mogę walczyć, to nic. - Powiedziała hardo dziewczyna. Mimo tak młodego wieku, jej spojrzenie było odważne, a serce waleczne. Cóż, nikt nie mógł jej zatrzymać.
- Pójdziesz z Integrą.
  W pokoju nagle zapadło milczenie i niemiła cisza. Wzrok Waltera i Blake'a padł na Alucarda, który przyjął to na siebie spokojnie. 
- O czym ty mówisz? - Walter w oka mgnieniu znalazł się obok starszego wampira. - Nie uderzyłeś się przypadkiem w głowę? Integra nie żyje.
- To prawda. - Blake wstał. - O czym ty bredzisz, Aluacard...
- ... ma rację.
  Drzwi pokoju otworzyły się, uderzając skrzydłami, a w progu stanęła głowa rodu Hellsing.
- CO?! - Walter razem z Blake'em zrobili zdziwione miny.
  Blondynka hardym krokiem weszła do pokoju, mierząc każdego wzrokiem pełnym zainteresowania. Szczególną uwagę zwróciła na nowe twarze. Ukradkiem zerknęłam na Alucarda, który ku memu zdziwieniu się uśmiechał. Naprawdę się uśmiechał. Nie cynicznie czy szaleńczo, ale szczerze i śmiało.
- Integra jak ty....
- Szczegóły później.
  Jej niebieskie oczy błysnęły. 































5 komentarzy:

  1. Aha.
    Najpierw pomyślałam,że nie mam pojęcia,że Integra nie żyje (wybacz xD )
    Potem było, że to Anderson, a potem że Heinkell (gdy Integra się zjawiła)
    A potem takie: Aha.
    Dawajwięcej
    Umnie notka informacyjna:
    http://vampire-storiess.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Niedawno czytałam całą historię jeszcze raz. Opowiadanie zostanie ze mną na dłużej, bo to jedno z najlepszych o Hellsingu (wiarygodnych, bez nadmiernego fluffu). Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję za miłe słowa. Już są w moim serduszku :)

      Usuń
  3. To się nazywa Troll stulecia... Okazało się że ktoś o kim wszyscy myśleli że zmarła, żyje i ma się świetnie. Tu mnie momentalnie zaskoczyłaś i od razu, zainteresowałaś. Uwielbiam takie zwroty akcji. Oby tak dalej dziewczyno.

    P.S. Przepraszam za to, że nie komentowałam u ciebie, ale miałam urwanie głowy. Musiałam wykorzystać ostatnie dni nim nie pójdę do nowej szkoły.
    Mam nadzieje, że zawitasz do mnie, któregoś razu ^^.
    Pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń