Teraz wrzucam wam czwarty rozdział, kiedy ogółem mam zaczęty dwunasty, więc odstęp wynosi - 8 rozdziałów. Jak dla mnie, nawet zadowalający wynik i mam nadzieję, że mniej więcej taki utrzymam. "D
Wrzucam wam Franka. Frank to lisek.
Aha, przyznam, że przeczytałam to tylko do połowy, bo jest 23:06 i oczy mnie zawodzą, kiedy chcę poprawić tekst D
Do domu wróciłam po północy, zmęczona, spragniona i głodna, więc pierwsze co zrobiłam po przekroczeniu progu, to przywitałam się z moim przyjacielem numer jeden: lodówką.
- Pokaż kotku co masz w środku – uśmiechnęłam się, widząc, że Kat zostawiła dla mnie mały prezent w postaci dwóch, pysznych kanapeczek. Szybko je skonsumowałam, popijając sokiem pomarańczowym.
Zamknęłam cicho lodówkę i udałam się do swojego pokoju na piętrze. Zmuszając obolałe nogi do marszu, weszłam do łazienki, gdzie pozbyłam się odzienia i dokładnie obejrzałam okaleczone ciało. Miałam kilka siniaków, zadrapań i jedną, głębszą ranę na przedramieniu, którą po kąpieli wysmarowałam specjalną maścią i owinęłam bandażem.
Na koniec fatalnego dnia położyłam się w końcu spać: wymęczona, poobijana i wkurzona. Ten pies Hellsing'a naprawdę mnie wkurzył i tylko raz ''przez przypadek'' cięłam go mieczem.
- Kochane łóżeczko – powiedziałam, zamykając oczy.
- Mam rozumieć, że przez przypadek prawie nie rozerwałeś jej gardła? - wrzasnęła podirytowana Integra, kiedy wampir zdał jej raport z ubiegłej misji.
Kobieta liczyła, że ta noc okaże się spokojniejsza, ale mając na smyczy najstarszego wampira na świecie pożegnała się ze spokojem już dawno.
- Prawie…
- Prawie robi wielką różnicę – blondynka wstała, ominęła szybko wielkie biurko i zawisła nad zatopionym w fotelu wampirem. - Mam ci przypomnieć, że obecnie jesteśmy w pokojowych warunkach z Watykanem? Jeżeli tej dziewczynie spadłby chociaż jeden włos z głowy, to możemy pożegnać się ze spokojem i pieniędzmi.
- Przecież nikomu nic się nie stało – wampir przechylił głowę na bok, zerkając na wschodzący księżyc.
- Jeszcze – Integra zgasiła małą lampkę, która stała na biurku, po czym żwawym krokiem opuściła biuro. - Pamiętaj o tej umowie.
- Tak, tak – wampir odprowadził ją wzrokiem, dopóki ciężkie drzwi nie zaskoczyły i nie pogrążyły biura Integry w zimnym mroku. Dopiero wtedy Alucard odetchnął.
- Tyle lat minęło – wstał i podszedł do okna, chwytając skrawek białej zasłony – a ja wciąż nie przyzwyczaiłem się do humorów kobiet. Chociaż, może i dobrze. Tak jest zabawniej.
Kolejne misje nie przychodziły mi wcale łatwo. Za każdym razem musiałam znosić sarkastyczne obelgi pod moim nazwiskiem i wyśmiewanie się z moich sprawdzonych metod. Miałam po dziurki w nosie tego panoszącego się wszędzie dupka, który sprawia wrażenie, że pozjadał wszystkie rozumy. Co z tego, że miał pięćset lat na karku, skoro zachowywał się jak dzieciak.
Kopnęłam pustą i zardzewiałą puszkę, która z brzdękiem stoczyła się po dość długich i stromych schodach. Wzdrygnęłam się, kiedy uderzyła o ziemię. Opuszczony psychiatryk wcale nie napawał mnie optymizmem, a dochodzące do tego fakty, że było tu pełno ghuli, sprawiały, że w pewnych momentach przechodziły mnie ciarki. Od dzisiaj Włochy stały się dla mnie symbolem strasznych misji.
- Streszczaj się – Alucard wyminął mnie i wdrapał się po kolejnych schodach na wyższe piętro. - Nie mamy całej nocy, nim matka wróci musimy oczyścić gniazdo.
- Przecież wiem – fuknęłam i poprawiłam miecz. Doszło nawet do tego, że czasami, zaznaczam ''czasami'' słuchałam tego co mówił wampir, bo chcąc nie chcąc, on zna się na tej robocie najlepiej, a ja jestem tylko na doczepkę. Jak zawsze.
- Żyjesz? - przede mną zmaterializowała się dłoń odziana w białą rękawiczkę.
Otrząsnęłam się szybko.
- W przeciwieństwie do ciebie – zaśmiałam się krótko. Co jak co, ale nie przestanę mu dogryzać.
Na końcu schodów czekał nas długi, ciemny i zimny korytarz, w którym roiło się od drzwi i ukrytych za nimi ghulami. Wyciągnęłam swój miecz, tak samo jak wampir pistolety. Spojrzałam w lewo gdzie było jedno z wielu okien. Księżyc był w pełni, co oznaczało dopiero początek nocy, a my musieliśmy czekać, aż do świtu, kiedy matka wróci do gniazda. Wtedy wpadnie na mnie….na nas i będzie po sprawie.
- Szykuj się – powiedział cicho wampir.
Uniosłam miecz gotowa do ataku. Alucard otworzył pierwsze drzwi i wystrzelił salwę nabojów w ukryte w pokoju ghule, które z niewyraźnym jękiem osunęły się na ziemię, a potem zmieniły w proch. Spojrzałam na wampira, który jedynie zbył mnie uśmiechem i znikł za drzwiami.
Zacisnęłam zęby.
- Trzy zero dla mnie.
Już ja mu pokaże.
Wybiegłam na korytarz. Alucard stał oparty o ścianę i patrzył jak znikam w kolejnym pokoju, w którym rozpętałam dosłowne piekło. Ghule ginęły od jednego, celnego cięcia mieczem. W tych sprawach miałam wprawę, więc zabicie, aż czterdziestu zeszło mi całkiem szybko. Kiedy, jednak zamierzałam się na ostatniego w przedostatnim pokoju, coś się stało.
Ghul trzymał w ręce młotek, którym oberwałam w tył głowy. Uderzenie nie było mocne, ale powaliło mnie i przez dłuższą chwilę leżałam w bezruchu próbując zarejestrować, to co działo się dookoła mnie. Obraz przed moimi oczami stał się niewyraźny i zlał się w jedność z panującym tu półmrokiem. Gdy spróbowałam się podnieść, opierając dłoń na starym krześle, poślizgnęłam się na mokrej i klejącej od krwi ziemi. Uderzyłam głową o ziemię co spowodowało odruch wymiotny. Szybko chwyciłam się za żołądek, jednak nie umiejąc wytrzymać z bólu, złapałam się za głowę.
Moje krzyki w mgnieniu oka zwróciły uwagę kolejnych ghuli w ostatnim pokoju. Jak przez mgłę słyszałam ich szybkie kroki i dziwne pomruki, krzyki. Zachłysnęłam się powietrzem, zamykając usta, a z mojej piersi wydobył się głuchy dźwięk. Otworzyłam szeroko oczy, gdy ujrzałam dwa ghule stojące w progu. Mimo, że nie bałam się ich kiedy walczyłam, to teraz strach sparaliżował mnie całą, związał zimnymi łańcuchami.
Alucard był w drugim skrzydle, więc zdana byłam tylko na swoje umiejętności, które teraz szlag trafił, bo leżałam prawie nieprzytomna na ziemi skąpana w krwi ghuli, które szybko zorientowały co się dzieje. Jeden z nich porzucił pomysł zaatakowania mnie młotkiem i szybko do mnie podszedł, opadając na kolana.
Ich twarze z bliska wywołały u mnie po raz kolejny odruch wymiotny. Ostatkiem sił powstrzymałam się od zwymiotowania i nie patrzenia na ich poobcierane ze skóry twarze, pokryte gnijącym mięsem i mięśniami. Oczy potworów ledwo trzymały się kupy.
Jasna cholera. Taka śmierć nie przystoi członkowi Iscariot.
Ghul złapał moją nogę i wgryzł się w nią boleśnie. Ból w głowie jeszcze mnie nie opuścił, a nowy, mocniejszy wywołał u mnie głośny krzyk. Z moich oczu popłynęły zły, natomiast z nogi trysnęła krew.
- Ratu…. Rat.. - rozpłakałam się.
Drugi ghul dorwał się do mojej szyi wyczuwając przyśpieszone tętno. Chwyciłam jego głowę rękoma i spróbowałam ją przekręcić w drugą stronę, ale ledwo co udało mi się ja utrzymać, bo potwór szybko ją wyrwał.
Nie chcę przeżywać tego piekła po raz drugi.
Zebrałam w sobie wszystkie siły i sięgnęłam po miecz leżący za mną. Odchyliłam się do tyłu, by siłą rozpędu wstać. Zamachnęłam się szybko i ucięłam ghulom głowy, które poturlały się wprost do kałuży mojej, jak i ich krwi.
- Smażcie się w piekle! - wyrzuciłam z siebie wściekle.
Nie słysząc na razie niczyich kroków, opadłam na ziemię pod ścianą. Od długiej, czarnej bokserki oderwałam spory kawałek materiału, którym obwiązałam nogę.
- Gdy wrócę, będę musiała się tym zająć.
Krew szybko przesiąkła ciemny materiał, ale teraz – przynajmniej na tę chwilę – nie groziło mi wykrwawienie się na śmierć.
Odetchnęłam i zerknęłam za siebie, gdzie niebo nadal pozostawało ciemną plamą.
- Do świtu jeszcze daleko…. - westchnęłam. - Może uda mi się chwilę odpocząć.
Moja ciężka głowa opadła w dół, a ja powoli zamknęłam oczy.
Super akcja! Czytam to opowiadanie z zaciekawieniem chociaż taka tematyka wcale mnie nie interesuje. Widzę, że wstawiłaś już nowy rozdział więc zabieram się za jego czytanie!
OdpowiedzUsuń/Kadia