Witajcie moi drodzy, kochani czytelnicy. Dziś mam dla was rozdział Innocent. Cieszycie się? Tak? Ja też. Robię sobie spokojnie zapasiki na cały przyszły etap mojego życia i popijam herbatkę, nadrabiając anime i robiąc kolejne AMV.
Tak sobie myślę, jak uda mi się w miarę dużo napisać, to rozdziały będą dodawane na przemienienie. Oczywiście może stać się też tak, że po prostu przez jakiś czas nie będzie Alusia, a będzie Lokuś XD Albo na odwrót. Chociaż można też rzec, że jestem wrakiem człowieka. Nie wyrabiam w pewnych sprawach. Ale też mam swoje i dobre dni. Miałam. Zdałam oby dwie, próbne matury ustne. Becouse I'm happy :D
Od godziny nie umiałam zmrużyć oka. Kręciłam się niespokojnie, zaplatając kołdrę między nogami. Na dworze padał deszcz, który nieznośnie stukał o parapet i po mimo chłodu panującego na zewnątrz, w środku w środku było zbyt duszno, aby zasnąć. Postanowiłam, więc uchylić okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. Na ogół to zawsze pomagało mi na powrót zasnąć, lecz teraz...
Wstałam z łóżka, dotykając bosymi stopami zimnej podłogi. Wzdrygnęłam się. Sięgnęłam po bluzę i spodnie wiszącą na oparciu krzesła, po czym skierowałam się w stronę drzwi, uprzednio zaplatając warkocza na bok. Nacisnęłam lekko klamkę, a wrota ustąpiły prezentując to co zawsze uważałam za swój dom.
Postawiłam niepewnie nogę za progiem, spodziewając się, że zaraz wyskoczą na mnie przyboczni Lokiego, lecz nic takiego się nie stało. Rozejrzałam się w obydwie strony. Pusto.
- Soul - Szepnęłam, przywołując do siebie lisa, który paradował sobie na moim łóżku, wesoło machając ogonem. W prawdzie nie bardzo przerażała mnie ciemność, lecz teraz wolałam mieć kogoś przy sobie. A lis okazał się świetnym towarzyszem.
Cicho zeszłam po schodach, cały czas zachowując stan najwyższej gotowości. Wydawałoby się to śmieszne, bo z reguł mieszkańcy Innocent nie atakują swoich, lecz tym razem byłam niczym tarcza strzelnicza i tylko Hol czekał, aż wejdę w linię jego strzału. Przeleciał mnie lekki strach na myśl o tym, że mogłabym zaraz dostać kulką w głowę, ale... oni nie mogli mnie tknąć, inaczej Loki byłby zły.
Odruchowo potarłam policzek, na którym widniało małe zadrapanie. Loki się nie patyczkował. Może dawał złudne wierzenie, że jest dobry, lecz w rzeczywistości tak nie było.
- Ghost - Warknęłam, a obok mnie chwilę potem zmaterializowało się lewitujące urządzenie.
- Sir? Zalecałbym powrót do łóżka. Nie jest Pani w najlepszej formie i...
- Siedź cicho.
- Tak Sir.
Usiadłam na kanapie w salonie i skrzyżowałam ręce na piersi. Musiałam się jakoś stąd wydostać, a znając charakter Lokiego, nie będzie to łatwe. Zapewne podczas tych paru godzin snu wszczepił mi jakiś chip i teraz będzie mógł mnie śledzić bóg wie gdzie. Urządzenia elektroniczne też odpadają. W Innocent mieszka dużo hakerów i informatyków, więc to oni będą mogli kontrolować działanie sprzętu.
- Czy w Innocent są jakieś podziemia czy lochy, albo nie wiem... no coś w tym rodzaju? - Spytałam, biorąc Soul'a na kolana. Lis skulił się i schował czarny nosem w rudej, puszystej kitce.
Ghost podleciał do góry i włączył skan, który zapewne pomoże mi w znalezieniu Thomasa. Kiedy próbowałam zasnąć, usilnie myślałam nad tym, jak wydostać stąd biednego Tom'a, lecz nic nie przychodziło mi do głowy. Jeśli spróbowałaby siłą, Hol i reszta od razu by zareagowali. Musiałam działać po cichu.
- Nie Sir. - Odparła AI.
Westchnęłam. Jasna cholera, gdzie on mógł trzymać Thomasa. Zamknęłam na chwilę oczy, próbując sobie wyobrazić co może mi pomóc w wydostaniu mężczyzny.
- Możesz namierzyć Thomasa? - Spytałam z nutką nadziei w głosie.
Urządzenie zamarło, po czym zaświeciła się czerwona lampa informująca, że Ghost pracuje. Błagam, błagam, błagam znajdź go, pomyślałam, łącząc ręce jak do modlitwy.
- Przykro mi Sir, ale w budynku nie ma nikogo od podanych przez Panią imieniu.
Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy to usłyszałam.
- Nie ma? - Zdziwiłam się, świdrując wzrokiem oko Ghost'a. - Jak to kurwa nie ma?! - Wstałam gwałtownie, nie chcący zrzucając zbyt mocno lisa z kolan. Obeszłam AI z głową pełną sprzeczności i niedopowiedzeń. Nasze urządzenia miały najlepsze oprogramowania i nie było mowy o tym, że czegoś nie zrobią. Jednak jeśli Ghost miał rację, to Thomasa tu w ogóle nie było. W takim razie skąd było to nagranie? Przecież Loki nie trudziłby się w transportowaniu gościa nie wiadomo gdzie. Chyba, że...
- Przeszukaj nagrania z kamer wokół budynku i sprawdź czy Hol wybierał się gdzieś swego czasu? - Poleciłam, kierując się w stronę pokoju. Jeśli moje podejrzenia okażą się prawdziwe, to Thomas znajdował się w jakimś budynku po za granicami organizacji. Jeśli natomiast byłoby to kłamstwem, to musiałabym wypytać o to Lokiego, a znając go nie powie mi nic.
Z rozmachem otwarłam drzwi do swojego pokoju, kierując się w stronę szafy. Te drzwi także otwarły się z zawrotną prędkością ukazując swe zapchane wnętrze. Z wieszaka zabrałam ciepły, wełniany sweter w czarne kropki, a z szafki obok dżinsowe spodnie. Do tego wysokie, skórzane buty.
- Sir - Niemal uderzyłam głową w Ghost'a, który latał dookoła mnie. - Hol opuszczał Innocent, kiedy Pani była nieprzytomna. Sześć godzin temu jego auto opuszczało organizację, a razem z nim niejaki Pan Thomas.
Dwa razy nie musiałam myśleć. Od razu pognałam w stronę schodów, które zaprowadziły mnie do salonu. Potem szybko przemknęłam przez korytarz i wymknęłam się przez główne drzwi, mając w nadziei, że nic złego mnie nie spotka. Obok mnie dreptał Soul, który chyba pierwszy raz w życiu nie przejmował się deszczem. Czasami miałam wrażenie, że lis przyzwyczaił się do mojej osoby, aż nader i teraz nie da mi spokoju. Nawet, kiedy czekała nas ciężka wyprawa.
- Podaj mi dokładną lokalizację Thomasa. - Nakazałam stanowczo AI. Kiedy urządzenie ustalało najszybszą trasę, ja szukałam pojazdu, który mógłby mnie tam zawieść. Przemknąwszy obok garażu dostrzegłam, że jego drzwi są uchylone. Cofnęłam się o krok i z chytrym uśmiechem wpakowałam się do najnowszego, czarnego BMW i8.
****
- A zalecaj sobie ile chcesz - Parsknęłam śmiechem. Licznik wskazywał ponad sto na godzinę i biorąc pod uwagę to, że autostrada była niemal pusta, docisnęłam pedał gazu. Nie miałam zamiaru pozwolić Lokiemu na robienie to czego sobie zapragnął. Nawet jeśli w grę wchodziło życie Thomasa. I może nie znałam go za dobrze, to wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, sumienie będzie mnie męczyło do końca życia.
Miejsce aktualnego pobytu Tom'a znajdowało się niedaleko opuszczonej fabryki, która stała zbyt blisko miasteczka WildStone. Niegdyś wykonywałam tam misję, więc miałam niemałe pojęcie co mogło mnie tam czekać. Pomimo, iż obywatele tej mieściny z pozoru wyglądali na normalnych, to w rzeczywistości była zgoła inaczej. Straszni, bezwzględni, tajemniczy i groźni. Te wszystkie określenia trafiały w samo sedno piekła na ziemi, którym było miasteczko WildStone. Zatrzymawszy samochód, pognałam w stronę uchylonych drzwi fabryki, przez które padała jasna poświata. Deszcz spłynął z nieba niczym wodospad, mocząc moje włosy i ubrania. Zimno wsiąknęło w moją skórę, wywołując gęsią skórkę i dreszcze. Mimowolnie zadrżałam, lecz nie zaprzestałam morderczego biegu.
- Soul zostań tu. - Poleciłam lisowi, który nie koniecznie w tym momencie chciał wykonać moje polecenie. - Jesteś utrapieniem. Wielkim, gównianym utrapieniem mój kochany.
Pogłaskałam lisa po głowie. Skierowałam się w stronę wejścia do fabryki, dostrzegając zarys czyjejś postaci stojącej na środku.
- Jesteś pewny? - Z lewej strony usłyszałam stukot obcasów. Kobieta?
Weszłam niespostrzeżenie do środka, kryjąc się za stertą sztachet. Uklękłam i wychyliłam lekko głowę, aby z bezpiecznej odległości móc obserwować co się dzieje. Według Ghost'a to właśnie tutaj znajdował się Tom, lecz będąc w środku miałam co do tego pewne wątpliwości. Mimo tego, że AI nigdy się nie myliło, akurat w tym momencie mogło nawalić i wskazać mi złą drogę. A co za tym idzie? Mogłam wpaść w niezłe kłopoty i nie wykaraskać się z nich tak łatwo.
- Ależ oczywiście moja droga. - Znad palet dostrzegłam piękną kobietę, która miała dłuższe, za ramiona blond włosy, jasne, dżinsowe spodnie, czarną bluzkę z długim rękawem i skórzaną kurtkę. Stukot jej butów na lekkim obcasie poniósł się echem po fabryce. - Gdybym nie był pewny, nigdy bym nie pomógł Lokiemu.
Lokiemu? Dobrze usłyszałam? Wychyliłam się jeszcze bardziej, aby zobaczyć kim był mężczyzna. Jego klatka była obnażona, natomiast nogi zakrywał kawał postrzępionej szaty. W jego ręce połyskiwała katana.
- Nie wątpię, ale... To nie jest dobry pomysł Navarogu. - Kobieta obeszła go, kierując się niebezpiecznie w moją stronę. Widziałam jak jej szare oczy kontrolują pomieszczenie i zatrzymują się.... zatrzymują się na mnie.
Wstrzymałam oddech, uspokajając kołaczące w piersi serce, które zaraz mogło przebić się przez moje żebra. Jej wzrok spoczął na mnie, jednak żadne słowa nie opuściły jej ust. Zdziwiłam się. Dlaczego nie wszczyna żadnego alarmu, albo nie powie kolesiowi obok, że w fabryce jest ktoś jeszcze? W głębi ducha modliłam się o cud.
- Justine, gdybyś mogła sprawdzić co u więźnia, byłbym wdzięczny. - Navarog ewakuował się z fabryki, obdarzając kobietę zaufanym spojrzeniem. Ta natomiast uśmiechnęła się do mnie i zwróciła w drugim kierunku.
Miałam naprawdę niewiele czasu, aby upewnić się o co tutaj chodzi. Wyskoczyłam zza palet i pognałam w stronę kolejnych drzwi, które udało mi się dostrzec podczas ukrywania. Szarpnęłam za klamkę, która ustąpiła od razu, po czym zbiegłam schodami na dół. Czerwone lampki, które połyskiwały na betonowej ścianie mrugały nieprzyjemnie, przywodząc mi na myśl wijące się w dół schody, które prowadziły do pomieszczenia, gdzie większość bohaterów kończyła swój żywot.
Przełknęłam głośno ślinę, prosząc, aby nie było to prawdą, a jedynie wytworem mojej kreatywnej wyobraźni. Złapawszy kolejną klamkę w dłonie, nacisnęłam ją wbiegając do jasnego pomieszczenia o białych ścianach, w którym, na środku stało krzesło i metalowy stół.
- Thomas! - Krzyknęłam podbiegając do siedzącego na meblu mężczyźnie, którego głowa zwisała w dół. Uniosłam jego twarz do góry, dostrzegając siniaki i zadrapania. - Boże co oni ci zrobili. To moja wina... Nie powinnam w ogóle przyjmować twojej pomocy...
- Każdy... - Usłyszałam jego cichy szept. To znacz, że żył. - ... powinien dostać... drugą szansę.
Tom uchylił powieki. Jego niebieskie oczy błysnęły, a ja poczułam nadzieję, że uda mi się go stąd wyciągnąć. Spojrzałam na jego ręce czy przypadkiem nie były uwięzione w kajdankach. Nie dostrzegając jednak owych wynalazków chwyciłam go pod ramionami i postawiłam na równe nogi. Nie minęła jednak chwila, a poczułam jak Tom znacznie przechyla się w drugą stronę. Przełożyłam jego ramię przez moją szyję i oparłam ciężar ciała na swoim, tak, aby móc w jakiś sensowny sposób go stąd wydostać.
Nagle dostrzegłam rudą kitkę, która niespokojnie zaczęła wydawać z siebie piszczące odgłosy. Kiedy pierwszy raz usłyszałam jaki dźwięk wydają lisy, nie mogłam przestać się śmiać. Teraz jednak do śmiechu mi nie było, bo Soul tak ostrzegał mnie przed niebezpieczeństwem. Uniosłam wzrok do góry. Przed naszą trójką, jak z ziemi wyrosła blond włosa kobieta. Jej szare oczy znów spoczęły na mnie, świdrując dziurę w mojej głowie. Tajemniczy uśmiech wkradł się na jej twarz.
- Jeśli masz zamiar mnie zbić, to wiedz, że ci się to nie uda. - Powiedziałam hardo, "poprawiając" Toma, który lekko opadł na bok. Nie ukrywam, ale był ciężki. Chodź może to ja byłam za słaba.
- Dlaczego tu jesteś? - Spytała kobieta, a jej wzrok padł na niezbyt funkcjonalnego Thomasa.
- A nie widać. Zabieram go stąd.
- Nie możesz.
- Dlaczego?
Kobieta podeszła do mnie i złapała Toma za drugie ramię.
- Ponieważ jeśli on opuści to miejsce, to ty na tym najbardziej ucierpisz. - Powiedziała, a jej twarz spoważniała. - A tego bym nie chciała.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Przez kolejne pięć minut wpatrywałam się w jej oczy, chcąc wywnioskować co się właśnie działo. Nie szło mi to jednak najlepiej, więc dałam za wygraną.
- Nie chcesz mnie zabić? - Spytałam z nadzieją w głosie.
- Nie - Odparła, kierując wzrok na drzwi.
- Kim jesteś?
Nie odpowiedziała, tylko ruszyła przed siebie w stronę następnych drzwi, których musiałam wcześniej nie zauważyć. Kobieta pchnęła je i razem weszłyśmy do środka. Zapaliwszy światło ujrzałam zwykły pokój z łóżkiem, stolikiem, umywalką i toaletą.
- Połóżmy go. Musi odpocząć. - Poleciła, a ja starając się, aby Tom nie wypadł mi z rąk, ułożyłam go delikatnie na łóżku. Raz jeszcze spojrzałam na jego siną i zadrapaną twarz. Zrobiło mi się go szkoda.
- Nazywam się Justine. - Odezwała się po chwili blondynka, przykrywając Toma puszystą pościelą.
Spojrzałam na jej twarz. Zobaczyłam troskę i współczucie.
- Luna - Odparłam niepewnie, cały czas się jej przypatrując.
- Zapewne chciałabyś zapytać co się tu dzieje? - Zaraz na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech. Widząc jak przytakuję, kontynuowała: - To Hol przywiózł tu Toma i kazał się nim zająć Navarogowi.
- To był ten mężczyzna z mieczem? - Upewniłam się
- Tak i lepiej z nim nie zadzierać. Ale przechodząc do rzeczy, Loki to skurwysyn, który zrobi wszystko, aby przejąć władzę nad ludźmi. Dlatego powstało Innocent, aby wyeliminować trudne jednostki, które sprawują władze. Loki nie chce brudzić sobie rąk, dlatego wysyła was na misje i każe zabijać. Navarog jest jego giermkiem, który stawi się na każde jego zawołanie.
Kiedy między nami zaległa cisza, Justine skierowała się w stronę wyjścia. Podążyłam za nią, po drodze zgarniając Soula, który wskoczył mi na ręce. Pogłaskałam go po głowie uspokajająco.
- Dlaczego nie chciałaś mnie zabić? - Spytałam, kiedy byłyśmy już w głównej części budynku. - I dlaczego Tom ma tu zostać? I czemu współpracujesz z tymi dupkami?
- Spokojnie kochanie. - Powiedziała, uśmiechając się. Zaczerwieniłam się po sam czubek uszu, odwracając wzrok. Chyba jej spojrzenie zaczęło mnie onieśmielać. - Wszystko ci wytłumaczę, ale nie dziś. Loki może się zorientować, że nie ma cię w rezydencji.
Justine położyła dłoń na moich plecach, podążając razem ze mną do wyjścia.
- Nie martw się o tego mężczyznę, zaopiekuję się nim.
Nim weszłam do samochodu, obróciłam się i z powagą w głosie spytałam:
- Mogę ci ufać?
- Tak.
No to na tyle :D Komentujcie i oceniajcie :D