poniedziałek, 2 marca 2015

Vampire - Rose XI


Tu macie linka do obrazka, który przedstawia mieczyk Lilith --> Lilith
Chciałbym ogłosić wszem i wobec, że będę mieć drugi tatuaż. Niektórym przydanie on - mam nadzieję - do gustu, ale tego dowiedzie się dopiero 3 kwietnia, bo wtedy jestem zapisana. Chyba, że wynegocjuje wcześniejszy termin, ale tego nie wiem. Jako, iż w takich pogadankach nie jestem dobra, oddaje waszym paczadłom rozdział Vampirka :D 

Song --> Sally's Song - Amy lee








  Mój tymczasowy pobyt w rezydencji Alucarda przedłużył się, co niechybnie wpłynęło na moje samopoczucie. Codziennie chodziłam ospała i przybita, olewając każdego na swojej drodze do jadalni i z powrotem do łóżka. Ciepła i miękka pościel stała się moją ostoją, kiedy na dworze padał deszcz. Wielkie krople wody stukały nieznośnie o parapet, lecz moje myśli błądziły wokół wspomnień, przez co nie zwracałam najmniejszej uwagi na przytłaczający hałas. W nocy ciężkie kotary pozostawały odsłonięte, abym mogła spoglądać na tarczę srebrnego księżyca oraz migoczące gwiazdy.
  W tym wszystkim zastanawiał mnie jeden fakt. Jeśli moja matka była zmiennokształtna, to czy nie powinnam odziedziczyć po niej jakiś cech? Czy może akurat ominął mnie zaszczyt posiadania puszystego ogona i uszu. Chociaż z drugiej strony wydawało się to do przyjęcia, ponieważ nie chciałam latać na akcje i wyglądać jak polujący pies. Gdybym chciała dowiedzieć się więcej na temat swojej matki, musiałabym spytać o to Richarda, a jak na razie jakakolwiek chęć zamienienia z kimś słowa nie przychodziła mi łatwo.
  Kiedy zegarek w mojej komórce wybił dziesiątą w nocy, przewróciłam się na drugi bok, usilnie próbując zasnąć. Nigdy dotąd nie dręczyła mnie bezsenność, lecz teraz była ona wręcz niepożądana.
  Głowa pulsowała mi tępym bólem, a organizm domagał się snu. Nie miałam do wyboru wiele, więc postawiłam na jakieś tabletki, które może uda mi się znaleźć w kuchni. Szybko wygrzebałam się spod ciepłej pościeli i potruchtałam do szafy, wyciągając z niej długą, szarą bluzę. Miałam na sobie jedynie krótkie spodenki i bluzkę na ramiączkach, więc nałożywszy na siebie kolejną warstwę ubrania poczułam się, jakbym miała na sobie wielki worek.
  Otworzywszy drzwi wyszłam na korytarz, uprzednio rozglądając się na boki czy, aby na pewno nie śledzi mnie jeden, stary i chamski wampir z przerośniętym ego niczym wieża Babel. Zrobiłam kilka kroków zachowując czujność, po czym biegiem skierowałam się w stronę kuchni. Ze schodów praktycznie spadłam i gdyby nie poręcz, zaliczyłabym bolesny upadek. Ponownie rozejrzałam się dookoła mając w nadziei, że Alucarda nie ma w domu.
- Witaj Panienko - Niemal podskoczyłam ze strachu, słysząc na sobą czyiś głos. Obróciłam się na pięcie dostrzegając Waltera, którego zdążyłam poznać kilka dni temu. - Czy coś się stało? Dlaczego Panienka jeszcze nie śpi?
  Naprawdę w tamtym momencie dziękowałam w duchu, że to nie był Alucard.
- Nie mogę zasnąć. - Odparłam bez przekonania.
  Mężczyzna uśmiechnął się miło, po czym skinął na mnie ręką, abym poszła za nim. Będąc już w kuchni Walter zajrzał do kilku szafek zabierając z nich tabletki. Następnie nalał do szklanki letniej wody i oddał w moje ręce.
- Po tym na pewno będziesz mogła zaznać spokojnego snu.
- Na pewno? - Spytałam z podejrzeniem.
- Na pewno. - Potwierdził
  Dziękując lokajowi za pomoc udałam się do swojego tymczasowego pokoju. Zasiadłam na łóżku, od razu połykając dwie tabletki, które prawdopodobnie pomogą mi zasnąć. W między czasie zapaliłam małą lampkę stojącą na szafce nocnej obok łóżka. Z szuflady wyjęłam książkę, którą pożyczyłam z biblioteki wampira, po czym zabrałam się za jej czytanie. Jednak im dłużej zagłębiałam się w fantastyczny świat lektury, tym trudniej było mi zasnąć. Miałam pewne wątpliwości co do działania tych tabletek. Nie mogłam się na nie uodpornić, ponieważ nigdy nie miałam z nimi styczności.
  Spojrzałam na wyświetlacz komórki, który wskazywał równą północ. Byłam już lekko podirytowana tym wszystkim. Nie chciałam jednak nic mówi Walterowi, ponieważ lokaj dbał o cały dom sam i teraz zapewne odsypia. Mogłam też poprosić o pomoc Alucarda, który...
- Nie. - Odparłam głośno, kręcąc przecząco głową. - Nie poproszę o pomoc tego starego dziada. Za żadne skarby.
  Musiałam jakoś przetrwać tę noc bez pomocy jego i tabletek nasennych. Usilnie próbowałam skupić się na lekturze i poczekać, aż sen sam nadejdzie, jednak z upływem czasu przestałam mieć jakąkolwiek nadzieję. Z grymasem bólu wymalowanym na twarzy postanowiłam udać się do pokoju ojca w celu wypytania go o parę szczegółów dotyczących matki. Jeśli będzie spał, najzwyczajniej w świecie wrócę do łóżka, a jeśli nie...
  Wstałam i przebierając szybko nogami, pobiegłam do Richarda. Co chwila zerkałam czy wampir za mną nie podąża, jednak nie wyczuwając jego obecności postawiłam na tym, iż może przebywać poza rezydencją. Naprawdę nie chciałam go spotkać. I teraz stojąc przed drzwiami ojca miałam nadzieję, że nie zastanę Alucarda w środku.
  Zapukałam cicho, jednak nie słysząc żadnej odpowiedzi nacisnęłam klamkę, która cicho kliknęła. Wchodząc do środka uderzyło mnie zimne powietrze wywołane przeciągiem. Poczułam jak przez moje ciało przechodzą ciarki i gęsia skórka. Mimowolnie się wzdrygnęłam, przedzierając się przez opór powietrza.
- Lilith - Zaskoczony głos Richarda rozbrzmiał po mojej lewej. Siedząc w fotelu, trzymał w ręku książkę, lecz kiedy mnie zobaczył natychmiast ją zamknął. Podeszłam w jego stronę, próbując dojrzeć tytuł owej lektury. - Stało się coś? Dlaczego nie śpisz?
- Nie mogłam zasnąć, więc przyszłam do ciebie. - Usiadłam w fotelu na przeciwko. - Mam parę pytań.
  Ojciec wyraźnie powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem.
- Wyglądasz jak detektyw z tą twoją miną. - Parsknął, a ja zrobiłam naburmuszoną minę, jak dziecko, które nie dostało zabawki. - Pytaj.
  Kierując się w stronę pokoju Richarda myślałam o co go zapytać. Czy byłoby to niegrzeczne z mojej strony, gdybym od razu przeszła do sedna? A może ojciec właśnie czekał na tą rozmowę, bo wydawał się zaintrygowany moim celem przybycia tutaj.
- Chodzi o Aman... mamę - Poprawiłam się szybko. Wspomnienie zmarłej matki wywołało smutek na mej twarzy. - Ona była zmiennokształtna, więc... - Nie wiem czemu, ale pytanie o jej pochodzenie i dziedziczone geny nie chciało mi przejść przez gardło.
- Amanda także należała do Krwistych - Richard od razu wiedział o co chciałam zapytać i nie owijając w bawełnę wyjaśniał mi wszystko po kolei. - Gdy miałem dwadzieścia lat opuściłem rodzinne miasto, wiedziony instynktem. Chciałem zabłysnąć jako łowca, polować na wampiry i wieść spokojne życie na starość. Jednak, kiedy nie przeszedłem eliminacji, załamałem się. Wtedy też poznałem Amandę, która rozwiała moje smutki. Była miła, uczynna i pomocna. Kiedy tylko zobaczyłem blask w jej oczach od razu wiedziałem, że to będzie ta jedyna. Od tego momentu moje życie z każdą chwilą nabierało barw. Przestałem zamartwiać się faktem, iż nie dostałem się w szeregi Łowców. Dwa lata później urodziłaś się ty. Byłaś kolejnym szczęściem, które spotkało mnie w życiu. Ponownie poczułem napływającą radość. Chciałem, aby te chwile z wami trwały wieczność. Ale to nie mogło tak wyglądać. Kiedy razem z Amandą wybraliśmy się na wieczorny spacer, zaatakowały nas dzikie wampiry. Broniłem twojej matki, ale ich było za dużo. Gdyby nie to, że była chorowitą osobą, rozerwałaby ich wszystkich na strzępy.
- Czyli nie tylko beta blokery były przyczyną mojego osłabienia. Mama była chora. - Zaintrygowało mnie to, że Richard wcześniej nie wspomniał o jej chorobie.
- Tak - Richard spuścił głowę - Amanda miała białaczkę szpikową. Anemia, niedobór płytek krwi, osłabienia i bóle w kościach. Jednak pomimo tego... - Nagle jakby się ożywił. Podniósł głowę, a na jego twarzy zawitał słaby uśmiech. - ... pomimo tego zawsze chodziła uśmiechnięta.
  Uniosłam się lekko na fotelu z zapartym tchem.
- A co z genami. Skoro była zmiennokształtna, to dlaczego ja nie mam ogona? - Spytałam, niecierpliwiąc się.
- Beta blokery musiały zadziałać niezgodnie z przeznaczeniem. - Richard zamyślił się. Wydawał się całkowicie pochłonięty myśleniem. - Po pogrzebie Amandy zdecydowałem, że lepiej będzie, gdybyś zamieszkała u kogoś kto by się tobą zaopiekował. Wypadło no mojego starego przyjaciela.
  Wiedziałam o kim mówi Richard.
- Wprawdzie blokery nie powinny oddziaływać na geny, ale wszystko jest możliwe. - Ojciec wstał i podszedł do biurka. Włożył szybko książkę do szuflady, po czym zwrócił się do mnie. - Nawet to, że pod wpływem jakiś impulsów wyrośnie ci ogon.
  Zszokowała mnie wypowiedź Richarda. Czy on w ogóle rozumiał moje uczucia i zmartwienia? Bałam się.
- Ale tak nie musi się stać. - Zaraz jego głos zmienił się. Ukląkł przed mną i położył dłonie na kolanach. - Wierzę, że dasz sobie radę kochanie.

****

  Wiosna miała się ku końcowi. Ciemne i zimne noce zwiastowały zimę, a pierwsze obfite deszcze nieubłaganie malowały każdy dzień. Szarość i monotonia wkradły się w moje życie, szybciej, niż bym się tego spodziewała. Alucarda nie widziałam od paru dni, co wyszło mi na dobre. W końcu nabrałam koloru i wigoru przez co mogłam trenować w specjalnej sali, którą pokazał mi Walter. 
  Razem z Richardem codziennie o ósmej schodziliśmy do wyznaczonego nam pomieszczenia i trenowaliśmy. Ciężka praca popłaca, a ja nie miałam zamiaru dać kolejnych forów Michael'owi. Chciałam mu pokazać, że nie jestem już dzieckiem i nie potrzebuję opieki. 
  Kiedy po godzinach ciężkiej pracy moje kończyny odmówiły dalszych ruchów, do sali wszedł Walter niosąc ze sobą mój telefon, który niemiłosiernie nie przestawał dzwonić. 
- Panienko, Hrabia dzwoni. - Oznajmił lokaj, podając mi telefon.
  Alucard? To nie wróżyło niczego dobrego. Zabrałam telefon i odebrałam.
- Słucham? - Odeszłam od dwójki mężczyzn, rozmawiając ściszonym głosem. 
~ Widzę, że już pewniej czujesz się w moim domu. - W jego tonie wyczułam lekką ironię - Mam dla ciebie pracę. Jeśli tylko chcesz możesz mi pomóc, jeśli nie...
- Zgadzam się - Prawie krzyknęłam z radości. W końcu miałam możliwość wyrwać się z tego domu i zaczerpnąć świeżego powietrza. Byłam niemalże pewna, że płaczę ze szczęścia.
- Dobrze. Za godzinę czekaj na mnie przed główną bramą. - Nim zdążyłam zapytać gdzie to jest, Alucard powiedział: - Walter cię zaprowadzi. - Powiedział, rozłączywszy się.
  Przez kilka kolejnych chwil spoglądałam na ekran komórki. W środku cała się gotowałam i już wiedziałam, że nie usiedzę w jednym miejscu dłużej niż jedną sekundę. Naprawdę marzyłam o wyrwaniu się z tego miejsca jak najszybciej.
- Lilith - Głos Richarda wyrwał mnie z zamyślenia, a jego machanie zwróciło moją uwagę. Podeszłam szybko do niego wyjaśniając całą sytuacje z wielkim uśmiechem. Oczywiście nie obeszło się bez sprzeciwów ze strony Richarda, lecz gdy postawiłam na swoim, on ustępował.
  Korytarze wielkiej rezydencji minęłam niczym strzała wystrzelona z procy. Szybko, nie oglądając się za siebie pokonałam schody i weszłam do pokoju. W wyborze ubrań nie miałam problemu. Nie wierząc w to, iż Alucard o to zadbał, chwyciłam luźne dżinsy i ciepły sweter, narzucając jeszcze skórzaną kurtkę. Spojrzałam na szafkę wyżej, gdzie leżał mój szalik, który był bliski memu sercu. Nie zastanawiając się zgarnęłam go i owinęłam wokół szyi, wdychając przyjemny zapach lawendy. Jednak... to nie był jedyny zapach jaki wyczułam. Było coś jeszcze. Coś co przyciągało, coś słodkiego i kuszącego. Znałam ten zapach. I szybko uświadamiając sobie skąd go kojarzę, potrząsnęłam głową.
- Panienko? - Nie usłyszałam wcześniej otwieranych drzwi do pokoju. W progu stał Walter, a w dłoni dzierżył srebrną walizkę.
- Tak? - Odwróciłam głowę w jego stronę z wyraźną ciekawością.
- Hrabia przekazuje podarek. - Mężczyzna podszedł do łóżka i położył na nim walizkę, otwierając ją. W środku na czerwonym materiale połyskiwała srebrna klinga miecza. Jego rękojeść była owalna, a cały miecz sprawiał wrażenie idealnie wyważonego. - Został wykonany z reliktów, które Alucard pożyczył z Katedry św. Anny.
- Pożyczył? - Uniosłam jedną brew do góry.
- Zabrał - Sprostował Walter, zbywając mnie uśmiechem.
  Wyciągnąwszy z walizki srebrzyste cudo, uśmiechnęłam się. Pomimo tego, że specjalizowała się w broni dalekiego zasięgu, chciałam także spróbować walki mieczem. A najszybciej nauczę się tego na polowaniu.
- To jeszcze nie wszystko Panienko. - Mężczyzna wyciągnął drugą walizkę. Zdziwiłam się, bo przyniósł tylko jedną. Zastanawiałam się gdzie mógł schować drugą. - Hrabia zadbał także o Pani bezpieczeństwo w związku z bliższym kontaktem.
  Walter odpiął zaczepy mniejszej walizki, w której leżała fiolka z czarny płynem. Przyjrzałam się jej dokładnie i wziąwszy do ręki odkręciłam.
- To jest czarna woda. - Oznajmił Walter. - Służy regeneracji.
- To w ogóle możliwe? - Spojrzałam na niego pytająco. - Znaczy wiesz, dostanę kulkę, napiję się jej i będę żyć.
  Mężczyzna pokiwał głową, a ja wiedziałam, że wampiry jeszcze nie raz mnie zaskoczą.
  

























5 komentarzy:

  1. A już myślałam, że gdzieś cię wywiało. Zaglądam tu często w poszukiwaniu nowości jakim mają być rozdziały i oto proszę. Kolejny rozdziali opowiadania Vampire.
    To co na początku wyczytałam, to mam zrozumieć iż robisz sobie tatuaż? Chciałabym go zobaczyć jak go oczywiście zrobić. Niestety będę musiała czekać miesiąc. No cóż.
    Tak czy siak, bardzo się cieszę z nowego rozdziału i bardzo chętnie go przeczytam. Więc spodziewaj się mojego drugiego komentarza z recenzją rozdziału.
    Pozdrawiam.

    P.S.
    Na Vampire Witch jest rozdział o ile jesteś ciekawa i czytasz moje wypociny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obiecałam... drugi komentarz będzie recenzją tej notki.
      Od razu ci powiem, że jest świetnie i zaskakująco.
      No i wyjaśniło się kilka kwestii odnośnie matki Lilith, genów i innych spraw. Już sobie wyobrażam jak znikąd dziewczyna wyrasta z tyłów puszysty wilczy ogonek, a uszka ulegają zmianie. Po prosty IT'S CUTE... też chce tak! (Wybacz za ten entuzjazm)
      Też bym pękała z radości, gdyby po długim czasie pobytu w rezydencji wampira, wreszcie miałabym okazję do wyjścia na dwór. Zwłaszcza, po tym jak Aluś codziennie robiłby "punkt honorowego krwiodastwa". No i przy okazji dostała nową broń. Ale czy księża z kościoła nie zgłosili policji, tego że kilka drobiazgów zniknęło?
      Przyznaję, że dziwny jest ten świat.
      No to wszystko co miałam do powiedzenia i czekam na next...
      Pozdrawiam ^^.

      Usuń
  2. o kurde, tatuaż? zaciekawiłaś mnie, no to czekam na twój tatuaż xD
    pozdro

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw było spokojnie, wręcz melancholijnie. Potem była smutna retrospekcję (którą mogłaś ciut, ciut przedłużyć, bo brzmiało to jak rozmowa o wyprzedaży gaci u Wietnamczyka), a potem PUF! - Nienażarty Pan Hrabia składa propozycje udziału w krwawej rozpierdusze.
    Może się czepiam, ale w tym rozdziale chyba upakowałaś za dużo i pod względem emocjonalnym przypomina to przejażdżkę starą Dacią po rumuńskich zadupiach. Spróbuj upłynnić przejścia pomiędzy wydarzeniami.
    Powodzenia z tatuażem, wrzuć zdjęcie/projekt. U mnie w planach co najwyżej po trzy kolczyki na chrząstce ucha, ale o dość symbolicznym znaczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Błagam, zmień ten szablon, błagam ;-; Trochę nie wyszedł

    OdpowiedzUsuń