niedziela, 19 kwietnia 2015

Amnesia - rozdział 1

 
Siemaneczkooooo w ten piękny i słoneczny dzień. Dziś sobie pojadę a kręgle i będę się cieszyć. Zdałam szkołę i teraz tylko czekać na matury :D
Już w ten piątek mam zakończenie.
A wy? Jak tam szkoła?
Loki was wspiera?
(lisek dostał słowotoku przy piosence).
Publikuję tu posta, a raczej opowiadanie, które zastępuje Złodziejkę. Tak dobrze myślicie. Nie będzie złodziei, tylko to co jest tutaj :D 
Zapraszam.

MISS JACKSON






  Dnia siódmego października, roku 2008  do domu Tony'ego zawitał Thor. Bóg piorunów jak zawsze prezentował się znakomicie w swej boskości i powiewającej, czerwonej pelerynie, która zaraz mogłaby się wplątać w jakiś wirnik. Tony by tym nie pogardził, a nawet uśmiałby się do rozpuku. Chociaż raz chciałby zobaczyć jak ta blondwłosa kupa mięsa krzyczy o pomoc, kręcąc się w kółko w jednym z silników helicarierra. Biedny Thor, ciekawe czy podejrzewa go o takie myśli.
- Tony. - bóg odezwał się głośniej, aby jego słuchać go zauważył. Nie musiał specjalnie uważać na słowa, ponieważ Thor nie zna jeszcze ich wszystkich, ale wypadałoby go chodź raz wysłuchać do końca prawda?. - Jak mówiłem...
- A możesz powtórzyć, tak.... mniej więcej od początku. Zgubiłem się. - Tony obdarzył go sarkastycznym uśmieszkiem.
  Thor westchnął, przymykając oczy.
- Ty Tony Starku zaopiekujesz się tą oto dziewczyną.
  Stark powędrował wzrokiem za ręką boga, która wskazywała postać stojącą obok niego. Dopiero teraz zauważył, że stoi tu mała istota o brązowych, długich włosach i zielonych oczach. Thorowi sięgała zaledwie do brzucha, ale harde spojrzenie ostrzegało.
- Wróć. - Tony uniósł wskazujący palec do góry. - Co mam zrobić?
- Zaopiekować się nią, wychować i strzec. - Wyjaśnił pokrótce Thor, uśmiechając się. Lekko pociągnął dziewczynkę za rączkę, a ta postąpiła krok do przodu. Bóg zdjął jej kaptur z głowy. - Sol przywitaj się.
  Dziewczyna podniosła wzrok do góry i spojrzała bez przekonania na wyższego od siebie mężczyznę. Zaraz cofnęła się do tyłu, zakrywając rękoma twarz.
- Wiesz, dzieci się mnie boją i...
- To nie to Tony. - Thor obrócił się i ukląkł, obejmując Sol. Przez krótką chwilę się trzęsła, lecz gdy bóg zaczął szeptać coś do jej ucha, od razu się uspokoiła. - Lady Sif uratowała ją od śmierci. Gdy wybrała się do miasta zauważyła handlarzy ludźmi, a wśród nich Sol. Mała była głodna i spragniona, a na jej ciele uzdrowiciele znaleźli wiele ran, siniaków i zadrapań. Przez trzy miesiące Sif opiekowała się nią, lecz wczoraj musiała opuścić nasze ziemie. W zamku nie znalazłem nikogo kto zaopiekowałby się Sol.
- Zawsze zostaje twój niegrzeczny braciszek.... - Thor zgromił mężczyznę ostrym spojrzeniem.
- Tony Starku proszę nie żartuj w ten sposób. - Bóg wstał, biorąc małą na ręce. - Pragnę tylko, aby się nią zaopiekował. Co może być w tym trudnego, to jeszcze dziecko.
- Właśnie. - Zauważył Tony. - Więc dlaczego ty się nią nie zajmiesz?
- Nie zabiorę dziecka na pole bitwy.
  Nastała niezręczna cisza, w której Tony bił się z własnymi myślami. Czy może zaufać Thorowi i podjąć się takiego zadania? Czy on sam da radę wychować dziecko? Chociaż, ma jeszcze Pepper, więc tym nie będzie się musiał martwić. Jednego był pewien. Że jeśli dziecko wkroczy do jego domu, nie zazna już spokoju.


****

  Siedem lat później.
  
  Przeciągnęłam się leniwie, czując jak wszystkie moje mięśnie budzą się do życia. Jasne promienie słońca przebijały się przez długie, ciemne zasłony, tworząc na dywanie przeróżne wzory, a lekki wietrzyk zakradł się do mojego pokoju łaskocząc skórę. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Miałam jedną nieodebraną wiadomość, która przyszła o drugiej w nocy. Odblokowałam wyświetlacz i przeczytałam dość długą wiadomość o Kat - zdrowo walniętej przyjaciółki, którą poznałam w jeszcze w czasach liceum. Teraz gdy obie miałyśmy po dziewiętnaście lat, mogłyśmy spokojnie stwierdzić, że razem zachowujemy się jak dzieci z podstawówki i po mimo dojrzałego wieku, byłyśmy jak wypuszczone z lasu.
  Wiadomość od Kat składała się z wielu przekleństw, błagań i żalu. Od tygodnia Kat ugania się za swoim kolegą Samem, który robi najlepszą kawę na świecie. Nie daleko centrum Nowego Yourku jest kawiarnia  "Gold" prowadzona przez jego rodziców, w której on pracuje. Oprócz uczęszczania na uczelnię, spędzania wielu godzin wolnego czasu na poprawianiu swojego motoru, Sam spotyka się z Kat. Idealnie do siebie pasują, ale Sam chyba zdaje się nie zauważać tego co czuje Kat. 
- Moja w tym głowa, aby jej w tym pomóc. - Szepnęłam do siebie i przewróciłam na plecy, nie chcący kopiąc Delsin'a leżącego obok. Pies nie pisnął, ale podniósł łeb do góry i rozwalił się za karę na moim brzuchu. Jego ogon łaskotał mnie po gołych nogach, a język usilnie próbował dosięgnąć mojej twarzy. 
- Del przestań. - Złapałam go za głowę i spojrzałam prosto w brązowe oczy, które pełne miłości spoglądały wprost na mnie. Tony nigdy nie chciał zgodzić się na zwierze w jego domu, ale gdy tupnęłam nogą i zagroziłam, że powiem o tym wszystkim Odynowi, od razu się zgodził. Rasa Border Colie nie jest zbyt wymagająca, ale co chwilę musiałam z nim wychodzić na spacery. Del uwielbiał wielką przestrzeń i podmuchy wiatru, które szarpały jego długą czarno-białą sierścią. - Wiesz co kolego? Dziś idziemy na spacer do Gold. Spotykam się tam z Kat i mam nadzieję, że będziesz grzeczny?
  Całe szczęście, że kawiarnia państwa Blackfort miała swój własny mały ogródek na tyłach, aby goście mogli uciec od porannego zgiełku, trąbiących aut i całego tego nowojorskiego harmidru. Del radośnie zamerdał ogonem i w końcu polizał mnie po twarzy. Następnie zszedł ze mnie i podszedł pod drzwi. Koniec końców musiałam zebrać się z tego łóżka i ruszyć w świat.
  Kiedy byłam mała, Tony nie pozwalał mi za dużo wychodzić z domu. Wiedziałam, że chodzi mu o moje pochodzenie i o to jaka byłam , jak się zachowywałam. Nie byłam stuprocentowym człowiekiem jak Tony czy Pepper, ale oni zawsze traktowali mnie na równi z innymi. Nigdy nie pozwalali mi myśleć, że jestem gorsza od innych dzieci. Przez ich słowa, motywację i opiekę wyrosłam na normalną nastolatkę. Pamiętałam jednak czasy, kiedy jako dziecko byłam w niewoli. Czasami pragnęłam usunąć te wspomnienia z pamięci, jednak one powracały i budziły we mnie koszmary, które nawiedzały mnie we śnie. 
  Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się nieprzyjemnych myśli. Te czasy mam za sobą. Teraz liczy się to co jest i będzie. A będzie tylko lepiej.
- Sol! - Z korytarza dobiegł mnie głos Tony'ego. Szybko podbiegłam do drzwi i otwierając je, wyszłam z pokoju. Delsin wybiegł przede mnie niczym torpeda. Aż dziwiłam się, że nie ślizga się po tych kafelkach. Uśmiechnęłam się, gdy Tony przeklął kilka razy.
- Stało się coś? - Spytałam, wchodząc do salonu, gdzie zauważyłam Pepper, która popijała poranną kawę. Jej złote włosy były w nieładzie i wyglądała jakby dopiero co wstała, natomiast Tony był pełen energii. Jego mocowanie się z psem uważałam za komiczne. Del także jego próbował polizać po twarzy, jednak on się nie dał. 
- Tak. - Sapnął. - Zabierz ode mnie Del'a.
  Zawołałam psa, który od razu do mnie podbiegł. Machając radośnie ogonem, wyszczerzył kły, jakby się uśmiechał. 
- Przypomnijcie mi dlaczego zgodziłem się na tego pchlarza? - Tony rozłożył się na kanapie i objął ramieniem Pepper. Obydwoje wyglądali niczym wyjęci z obrazka. 
- Kochanie, przypominam ci, że zrobiłeś to, bo bałeś się konsekwencji Odyna - Odparła Pepper, obdarzając nas wszystkich szczerym i pięknym uśmiechem. 
- Tego starego dziada? - Tony zaśmiał się sarkastycznie. - Wybacz kochanie, ale rozwieję twoje wątpliwości co to tego czy się go boję, czy nie. 
- A tak nie jest? - Wtrąciłam się? Czasami po prostu kochałam się z nim droczyć.
- Nie, tak nie jest moja droga. A tak po za tym... nie miałaś czasem gdzieś wychodzić?
  Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Była ósma czterdzieści, a o dziewiątej miałam zaplanowane spotkanie z Kat.
- Jasna cholerka. - Poderwałam się do góry i pobiegłam do swojego pokoju, poczynając przygotowania do wyjścia. Poranną toaletę zaliczyłam w mniej niż dziesięć minut, co było moim rekordem. Następnie dorwałam ciuchy, które mówiły " jestem spóźniona i nie miałam czasu na pokaz mody". Do tego dobrałam parę srebrnych kolczyków i torebkę. Po drodze założyłam jeszcze tenisówki i zabrałam smycz Del'a.

  Pędziłam przez zatłoczone miasto, które akurat teraz musiało dowalić mi milionem ludzi na chodniku i paroma czerwonymi światłami. Kiedy Kat w końcu się do mnie dodzwoniła, powiedziałam jej, że za chwilę będę. Przez ten cały hałas nie mogłam usłyszeć wesołej melodyjki oznajmiającej, że ktoś się do mnie dobija. Przebiegając kolejne ulice, natrafiłam w końcu wzrokiem na wielki szyld "Gold". Gdzieś w tłumie wypatrzyłam burzę czarnych loków Kat. W torebce ponownie odezwał się mój telefon.
- Sol gdzieś ty jest?. - Jej ton wcale nie wskazywał na to, że wszystko było w porządku. - Czekam na ciebie od dziesięciu minut. Muszę pamiętać, że trzeba cię budzić co najmniej dwie godziny przed czasem.
  Zaraz pojawiłam się obok przyjaciółki.
- Jestem - Powiedziałam radośnie.
  Kat spojrzała na mnie, a potem na telefon. Rozłączyła się i zrobiła dziwną minę, przez którą nie umiałam powstrzymać uśmiechu. Wyglądała jak rozzłoszczony kot, którego ktoś oblał wodą.
- Powinnaś się smażyć w piekle. - Razem przeszłyśmy przez kawiarenkę, siadając na dworze z drugiej strony. - Jak mogłaś mnie zostawić na całe dziesięć minut. Wiesz jakie mamy czasy. A jeśli ktoś chciałby mnie zgwałcić?
- Tak, na pewno ktoś chciałby to zrobić w biały dzień, przed kawiarenką pełną ludzi, gdzie jesteś na widoku przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Postukałam jej palcem po czole. - Przestań dramatyzować.
  Ukryłam twarz w menu, gdzie odnalazłam swoją ulubioną kawę expresso macchiato.
- Tak, chyba masz rację. - Powiedziała prawie zawiedziona. - Ale ty się nie musisz martwić. Przecież cały czas masz stałą ochronę.
  Podniosłam wzrok do góry, obdarzając Kat ostrym spojrzeniem.
- To nie moja wina, że Tony jest nadopiekuńczy. Pepper się tak nie martwi, ale on tak.
- Clint czy Natasha? - Spytała, a ja zerknęłam za siebie, mając nadzieję, że gdzieś wypatrzę domowego assassyna.
- Nie wiem - Wzruszyłam ramionami.
  Kat była moją przyjaciółką i jako jedyna wiedziała o istnieniu innych światów. Na początku nie mogła w to uwierzyć, ale z czasem się przyzwyczaiła i zaakceptowała to, że jestem inna. Jednak z biegiem czasu zapominała o moim pochodzeniu. Ja natomiast miałam złe przeczucia co do tego wszystkiego. Przecież życie nie może być, aż tak piękne prawda? Czasami zapraszałam Kat do domu, kiedy Thor akurat był na ziemi i razem rozmawialiśmy o planetach, galaktykach i różnych światach, o których nie miałam jeszcze pojęcia. Mimo, iż pochodziłam z Asgardu, to nigdy tak naprawdę nie zwiedziłam go całego. Było tam jeszcze tyle nieodkrytych przeze mnie miejsc, że nawet w tym momencie mogłabym się tam udać.
- Masz jakieś plany na wieczór? - Usłyszałam męski głos zaraz obok siebie. Zamrugałam kilka razy, aby obeznać się w sytuacji. Przy stoliku stał Sam z menu i notesikiem w ręce. - Kończę o piątej, więc możemy gdzieś razem pójść.
- Randka - Szepnęłam, uśmiechając się szatańsko.
  Twarz Kat poczerwieniała, a Sam uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Zaśmiałam się. No oni po prostu musieli być razem.
- Chyba mam wolne. - Odparła Kat, patrząc na mnie pytająco. Posłałam jej porozumiewawcze spojrzenie, które mówiło"Spokojnie. Idź i się baw". - Tak, mam wolne. To co o piątej?
- Nie ma sprawy. - Chłopak przyjął nasze zamówienia i wtopił się w tłum ludzi.
  Spojrzałam radośnie na Kat, która chyba się zamyśliła, bo jej wzrok błądził między innymi personami. Pomachałam jej ręką przed oczyma, aby zwrócić jej uwagę. Nie podziałało. Chwyciłam Kat za ramię i mocno potrząsnęłam. To sprawiło, że moja przyjaciółka w końcu zwróciła na mnie uwagę.
- Co? - Spytała zdezorientowana.
- Co się tak zamyśliłaś?
- Nic takiego... - Jej głos był jakiś dziwny. Jakby dalej była nieobecna, a zbywała mnie tylko słowami. Spojrzałam za siebie. Nie zauważyłam nikogo podejrzanego, ani niczego dziwnego co odstawałoby od rzeczywistości.
  Nagle moja komórka zadzwoniła. Szybko przeszukałam torebkę, na którą Kat mówiła "czarna dziura" i wyciągnęłam z niej aparat. Natychmiast odebrałam, nawet nie patrząc na numer.
- Sol? - Znajomy głos Clinta jakby się upewniał czy to, aby na pewno ja. - Weź Del'a, Kat i spływajcie stamtąd.
  Szybko rozejrzałam się dookoła. Clint gdzieś tu musiał być, więc chyba nic mi nie groziło prawda?
- Co się stało? - Spytałam lekko poddenerwowana. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu. Clint się rozłączył.
- Kat - Spojrzałam na koleżankę - Musimy spadać i to już.
- Co, ale.... - Szybko wstałam od stolika, sięgnęłam po smycz Del'a i złapałam Kat za przedramię, ciągnąc w stronę wyjścia - Ale.... co się dzieje, Sol?! Nasza kawa.
  Gdzieś w tłumie dostrzegłam pytającą minę Sama. Szybko wybiegłyśmy na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła i nie minęła nawet sekunda, a mój telefon znów zadzwonił.
- Sol czy ty mnie słuchasz? - Kat zaczęła wymachiwać teatralnie rękoma - Co się dzieje? Dlaczego stoimy na ulicy, a nie siedzimy w kawiarni, gdzie czeka na mnie mój men?
  Uciszyłam ją dłonią, zatykając usta. Przez jej krzyki nie mogłam usłyszeć słów, które wypowiadał do mnie Clint.
- Powtórz jeszcze raz...
- .... spadaj stamtąd!!! - Jego krzyk był jednoznaczny.
  Ciągnąc za sobą zdezorientowaną Kat, pognałyśmy wzdłuż WhiteStreet. Sznur ludzi i gęstego tłumu rósł przed nami jak drzewa. Przepychając się rękami, torowałam sobie drogę. Trudno było mi się poruszać z jedną dłonią wyciągnięta do przodu, w której trzymałam smycz i z drugą wykręconą do tyłu, trzymając Kat, by mi się nie zgubiła. Maniakalnie przeczesywałam wzrokiem okolicę, aby wyszukać czegoś lub kogoś kto stanowi dla mnie zagrożenie. Rozumiałam, że Tony się martwi, ale kto normalny chciałby okraść taką dziewczynę jak ja? Byłam normalna, niczym się nie wyróżniałam. Prostota sama w sobie.
- Możesz zwolnić. - Usłyszałam zasapany głos Kat gdzieś z tyłu. - Nie mam już siły.
  Przystanęłam, oglądając się za siebie. Chyba miałyśmy chwilę, aby odetchnąć. Gdzieś w oddali usłyszałam pisk opon i wrzask przerażonych ludzi i dzieci.
- Jasna cholerka! - Głos Kat wypełnił moją głowę. Pociągnęłam ją za sobą, puszczając w tym samym momencie smycz Del'a, który gdzieś odskoczył. Czarne BMW pojawiło się na horyzoncie zbyt szybko, bym mogła dostrzec kto go prowadzi. Auto zaparkowało z piskiem zaraz obok nas. Drzwi się otworzyły, a ze środka wyłoniła się dłoń odziana w czarną rękawiczkę.  Poczułam wstrząs i dreszcze, a potem jakąś siłę, którą wciągnęła mnie do pojazdu.
  Kiedy już miałam się drzeć, żeby mnie wypuścili, zobaczyłam roześmianą twarz Kat, która spoglądała gdzieś nade mną.Powędrowałam za jej wzrokiem natrafiając na bujne, rude loki Natashy.
- Ja pierdole - Powiedziałam bez przekonania w głosie. Serce biło mi jak oszalałe, jakby chciało wyskoczyć z klatki. - Nie mogliście uprzedzić, że chcecie mnie porwać? Chociaż bym się przygotowała.
  Natasha zbyła moje pytanie i spojrzała do przodu, gdzie za kierownicą siedział Clint.
- Jedziemy do domu.

****

  Stark Tower wydawało się olbrzymią konstrukcją, gdy patrzyło się na wieżę od dołu, jednak gdy już wjechało się na wyższe piętra, pokoje były niemalże tak wielkie jak park w centrum. Mocno oświetlone korytarze, białe ściany i olbrzymi salon, gdzie teraz siedziała cała ekipa Avengers, na czele z Nicki'em Fury. Mężczyzna z przepaską na oku sączył z wolna drinka, w drugiej ręce trzymając jakąś teczkę z dokumentami. Na jej przodzie widniał jakiś tłusty napis, lecz nie potrafiłam go dostrzec.
- Thorze czy decyzja twojego ojca jest jednoznaczna? - Spytał, podchodząc do boga piorunów. Ten spojrzał na niego z góry i pokiwał głową. - Wiesz, że spoczywa na mnie obowiązek ochrony tego miasta i jego obywateli? Dlaczego mam się zgodzić na wasze warunki, skoro stało się to co się stało?
  Nie byłam w temacie i nie orientowałam się o czym oni rozmawiają. Miałam tylko nadzieję, że to nie było nic złego, co mogło zagrozić naszej małej rodzince.
- Spokojnie, mam nadzieję, że Sol będzie miała na niego dobry wpływ, skoro są z tej samej planety powinni się dogadać.
  Tony poderwał się do góry, powstrzymując ręką też wstającą Pepper, na której twarzy wymalowało się zaniepokojenie. 
- Poczekaj, bo chyba nie do końca zrozumiałem. - Stark podszedł do Thora. - Chyba nie myślisz, że ją na to narazimy.
  Poczułam się skonsternowana. Czy wypadałoby mi się wtrącić do tej rozmowy i dowiedzieć o co chodzi? A może musiałam poczekać i zobaczyć jak rozwinie się scenariusz tej sytuacji. 
- Czy mogę wiedzieć o co chodzi? - Spytałam, wstając z oparcia fotelu, na którym siedział także Banner.
  Drzwi do salonu otworzyły się. Wszyscy zerknęli w tamtym kierunku, a po ich twarzach można było stwierdzić, że nie są zbyt zadowoleni. Obróciłam się. Głos mi uwiązł w gardle. 

  



































13 komentarzy:

  1. Ogarnęła mnie konsternacja O.o Nie wiem czy mam wytężać wszystkie zmysły i ukatrupić; zatrudniając Ciemną stronę Mocy, czy mam Cię wielbić... Z jednej strony wykopałaś Innocent jak Król Julian Morta ^^ a z drugiej napisałaś coś co już od pierwszej części podoba mi się jeszcze bardziej :D Ciekawie się zaczyna, i mogę się założyć (chociażby o to że narysuję ci portret) że wiem kto stanął w drzwiach xD Jedyne na co mam nadzieję że to bardziej długodystansowy pomysł na opowiadanie bo się boję następnej zmiany koncepcji.
    Ah no i też co prawda nie wiem na co masz obecnie większą zajawkę, wszystko rozumiem bo ja też jak mi się coś w danej chwili podoba najbardziej to poświęcam temu najwięcej uwagi, ale jednak części Vampire pojawiają się częściej niż Loki. Fajnie by było jak by jakoś się przeplatały bo czasem mi szmutno jak widzę 3 rozdziały Vampire pod rząd :(
    Tak czy inaczej rozdział cud malina. Niech Moc dobrze Ci służy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Dzięki za miły komentarz. Pierwszy raz widzę twój nick ( chyba ). Co do opowiadania, to tak po prostu już od dłuższego czasu chodził mi ten pomysł, bo wiedziałam, że nie dam rady ze złodziejką. Mam nadzieje, ze będziesz mile zaskoczona.

      Usuń
    2. Komentowałam już wcześniej jako Kallista Ecroferth ale zmieniłam email na pewne potrzeby i teraz posługuję się tym.
      A więc czekam niecierpliwie na kolejny rozdział ;)

      Usuń
  2. Świetne!
    Fabuła zapowiada się fenomenalnie i już nie mogę doczekać się starcia Loki'ego i Sol.
    Czekam na następne rozdziały.
    Pozdrawiam, Yśka. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, jaka domyślna xD Też sądzisz, że Loki stoi w progu? :D

      Usuń
    2. Są już wszyscy, tylko Lokiego w kółeczku różańcowym brakuje xD

      Usuń
    3. A dziękuję. Mam nadzieję, że wytrwam w swym postanowieniu :D
      Neyese dlaczego kółeczko różańcowe? Od razu dzieci Maryi :D

      Usuń
    4. Oj tak mi spasowało :P

      Usuń
  3. Gratuluję ukończenia szkoły, aż ci zazdroszczę sama bym tak chciała, ale pewnie jeszcze będę musiała sie męczyć huh... xD

    OdpowiedzUsuń
  4. A Hatre siedzi i kuje do rozszerzonej chemii. Ale wszyskie potencjalne dwóje wyprowadziłam na 3 i uniknęłam pogadanki z dyrem w cztery oczy.
    Teraz byle do Avengers'ów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hatróśśśśśśśśśśś. Kochana (ja nienawidzę chemii) życzę powodzenia w zdaniu i trzymam kciuki.
      I też oczywiście czekam na Avengersów. :D

      Usuń
  5. Jedyne slowo opisujace mnie teraz to 'confused' :-P ;-) i czy tylko ja sikalam ze smiechu po pierwszym akapicie?? Haha
    ~LieberAlleine

    OdpowiedzUsuń