<-- Strój Jae-Ha -->
Ohayo minna. Genki desu ka?
- Jasna cholera, kurwa mać. Zabije. Obiecuje zabije sierściucha. Wypcham go trocinami i postawię obok kominka. Albo nawet w kominku.
Ruben zastrzygł uszami, po czym zmienił się w wilka. W tej postaci pozostanie niezauważony i będzie mógł przedostać się na terytorium wroga, bez szansy na wykrycie.
- Ale potem i tak go zabije.
Jae-Ha poszedł i Ruben miał nie mały problem. Nie ustalili żadnego planu. Oczywiście wiadomym było, że któryś z nich musi przekonać Lilith do tego, aby z nimi poszła, ale problemem był fakt, że to Jae-Ha poszedł, nie on. Lilith nie zna czarnowłosego, protagonisty, który tylko czeka, aż niewiasta zaśnie i dobierze się do niej. Miał tylko nadzieję, że Japończyk nie zrobi czegoś tak głupiego i, że będzie się zachowywać stosownie jak na swój wiek, i nie zaciągnie Lilith do łóżka przy pierwszej lepszej okazji.
Ruben zwinnie przeskoczył rozrosły żywopłot. Bycie zmiennokształtnym miało swoje plusy: szybkie przemieszczanie się z punktu A do punktu B, możliwość natychmiastowej ewakuacji i oczywiście genialny słuch oraz węch.
- Wampir powinien zauważyć moją obecność po kilku minutach. Jae-Ha potrafi ukryć swoją aurę, ale to wymaga wyćwiczomych umiejętności, czego mi brakuje. - Ruben parsknął śmiechem. Ten facet wszystko przemyślał. Był za cwany i chytry, by równać się ze zwykłym zmiennokształtnym, jakim był młodszy chłopak. On nigdy nie doświadczył okrutnych badać i ekspertów, jakie zaoferowali Jae-Ha. Mógł tylko się domyślać jak bardzo jego kolega musiał cierpieć. Jae-Ha należał kiedyś do klanu, który rygorystycznie przestrzegał swoich zasad. Czarnowłosy był zmuszony, aby do nich dołączyć. W przeciwnym razie jego rodzina byłaby zagrożona. Chociaż z tego co usłyszał Ruben, podsłuchując starszych, Jae-Ha został zmuszony do zamordowania swoich krewnych. Tego wymagali podczas rytuału przejścia. W ten sposób stał się mężczyzna i pełnoprawnym członkiem klanu.
Ruben zastrzygł uszami, po czym zmienił się w wilka. W tej postaci pozostanie niezauważony i będzie mógł przedostać się na terytorium wroga, bez szansy na wykrycie.
- Ale potem i tak go zabije.
Jae-Ha poszedł i Ruben miał nie mały problem. Nie ustalili żadnego planu. Oczywiście wiadomym było, że któryś z nich musi przekonać Lilith do tego, aby z nimi poszła, ale problemem był fakt, że to Jae-Ha poszedł, nie on. Lilith nie zna czarnowłosego, protagonisty, który tylko czeka, aż niewiasta zaśnie i dobierze się do niej. Miał tylko nadzieję, że Japończyk nie zrobi czegoś tak głupiego i, że będzie się zachowywać stosownie jak na swój wiek, i nie zaciągnie Lilith do łóżka przy pierwszej lepszej okazji.
Ruben zwinnie przeskoczył rozrosły żywopłot. Bycie zmiennokształtnym miało swoje plusy: szybkie przemieszczanie się z punktu A do punktu B, możliwość natychmiastowej ewakuacji i oczywiście genialny słuch oraz węch.
- Wampir powinien zauważyć moją obecność po kilku minutach. Jae-Ha potrafi ukryć swoją aurę, ale to wymaga wyćwiczomych umiejętności, czego mi brakuje. - Ruben parsknął śmiechem. Ten facet wszystko przemyślał. Był za cwany i chytry, by równać się ze zwykłym zmiennokształtnym, jakim był młodszy chłopak. On nigdy nie doświadczył okrutnych badać i ekspertów, jakie zaoferowali Jae-Ha. Mógł tylko się domyślać jak bardzo jego kolega musiał cierpieć. Jae-Ha należał kiedyś do klanu, który rygorystycznie przestrzegał swoich zasad. Czarnowłosy był zmuszony, aby do nich dołączyć. W przeciwnym razie jego rodzina byłaby zagrożona. Chociaż z tego co usłyszał Ruben, podsłuchując starszych, Jae-Ha został zmuszony do zamordowania swoich krewnych. Tego wymagali podczas rytuału przejścia. W ten sposób stał się mężczyzna i pełnoprawnym członkiem klanu.
****
Deszcz nie przestawał padać. Ciężkie krople wody dudniły o parapet, zakłócając upiorną ciszę panującą w ciemnym pokoju. Szare chmury zakryły większą część nieba. Czy naprawdę wolałam obserwować jak zmienia się krajobraz? Czy wolałam patrzeć jak ptaki przeskakują z gałęzi na gałąź? Dlaczego tak trudno było mi się skupić na nękającym mnie pytaniu?
- Szlak by to. - Cisnęłam trzymaną w ręku poduszką o ścianę. Ta odbiła się od niej i upadła na podłogę i pozostała tam przez kolejne dziesięć minut, nim zawzięłam się i po nią poszłam.
Blask małej lampki stojącej ba biurku padał kołem na ziemię obok mnie. Zdziwiłam się, widząc jak jakiś cień przemyka w tamtym miejscu. Powoli skierowałam wzrok na drzwi balkonowe. Czyżby moja wyobraźnia płatała mi figle? A może to zmęczenie? Podeszłam bliżej i wykazałam na zewnątrz. W tym momencie niebo przecieła jasna poświata. Piorun uderzył gdzieś daleko, jednak huk jaki temu towarzyszył, przeraził mnie na tyle, że cofnęłam się do tyłu uderzając plecami o coś twardego.
Serce podskoczyło mi do gardła. Otwarłam szeroko oczy. To na pewno był Alucard. Tylko on mógł mnie tak nastraszyć. Ale gdyby to był wampir, to wyczułabym jego ciemną aurę. Więc jeśli to nie był Alucard, to kto? Tajemniczy gość wszedł do tego pokoju bezszelestnie, wiec Walter odpada. Jedyną opcją był Richard.
Obróciłam się z uśmiechem na twarzy i zaraz zamarłam.
- Witaj. To ty musisz być Lilith tak?
Dłoń mężczyzny spoczęła na moim ramieniu. Jego uścisk był delikatny i ciepły. Po mimo tego, że miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem, mogłam poczuć bijąc od niego żar.
- Kim jesteś? - Odsunęłam się od niego skracają jego rękę. Mężczyzna zniknął, pozostawiając za sobą chmurę dymu. Zadrżałam, kiedy jego ręce oplotły moje biodra. Stanowczym chwytem przyciągnął mnie do siebie. Przylgnęłam plecami do jego piersi. Palce mężczyzny przesunęły się po moim policzku i dolnej wardze.
- Nazywam się Jae-Ha. - Odparł. Mogłam przysłać, że na jego twarzy malował się chytry uśmiech.
Spróbowałam się wyrwać, lecz jego uścisk był zbyt mocny. Jak imadło, które raz zakleszczone nie podda się tak szybko. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak krew huczy mi w uszach.
- No dobra. - Musiałam grać za zwłokę. Albo wymyślę jakiś plan, albo poczekam na Alucarda, który może z drugiej strony kompletnie olać to co tu się dzieje. Znając go na pewno przesiaduje teraz w swoim pokoju i popija wino. - Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? Informacji? A może cnoty? Nie, to ostatnie odpada.
Jae-Ha zaśmiał się, a ja nie wyczułam w jego głosie niczego podejrzanego czy też czegoś co za chwile mogłoby się przyczynić do mojej śmierci. Wzięłam kilka głębokich wdechów, jednakowoż łypiąc wzrokiem na rękę mężczyzny, która zaczęła przesuwać się po mojej talii, poczułam jak nogi uginają się pode mną.
- Mam propozycję. - Jae-Ha złapał mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę. Na jego twarzy dostrzegłam zadziorny uśmiech. W świetle małej lampki nie do końca mogłam stwierdzić, jak on wyglądał. Czarne, długie włosy związane w kucyk opadły mu na lewe ramię. Tego samego koloru oczy pochłaniały mnie cała. Ich głębia była niczym iluzją, która wciągają mnie do środka. Wydatne kości policzkowe i zawarty nos.
Westchnęłam ze zrezygnowania. Tak, pomimo tego, że Jae-Ha poznałam zaledwie kilka minut temu, mogłam z czystym sercem rzec, że był przystojny. Przystojny i zły. Bo jaki normalny mężczyzna zakrada się do sypialni młodej kobiety i zachodzi ją od tyłu? Okej, mogłam wymienić kilka przykładów wliczając stojącego przede mną mężczyznę.
- Wiem co się z tobą dzieje. - Jego uśmiech się poszerzył, prezentując garnitur białych zębów. Na samą myśl o tym, że on mógł okazać się normalny przeszły mnie dreszcze. Jednak zastanawiałam się o co mogło mu chodzić? Owszem działy się ze mną różne rzeczy, ale czy ten mężczyzna mógł być świadomy o co dokładnie chodzi? - Zmieniasz się.
Zatkało mnie. Głos z przerażenia uwiązł mi w gardle. Sama nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Byłam pewna tylko tego, że on wiedział. Wiedział o mojej małej tajemnicy.
- Skąd ty...?
Jae-Ha znów krótko się zaśmiał. Jego głos był niemalże podobny do głosu Alucard. Na samo wspomnienie o tym jaki śmiech wampira był łagodny zadrżałam.
- Też jestem zmiennokształtnym.
Jae-Ha postąpił krok do tyłu. Czarny dym lewitujący na wysokości jego klatki piersiowej rozstąpił się oplatając głowę i biodra, a potem pochłaniając go całego, niczym ciemność chcąca zabrać jego duszę.
Ja także zrobiłam krok do tyłu, uderzając o łóżko. Podtrzymałam się go, by nie upaść.
- Widzisz? - Jego ton głosu był wesoły. Cieszył się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Kiedy cienisty obłok zniknął, rozpływając się w powietrzu, Jae-Ha wystąpił do przodu. Od razu uniosłam wzrok do góry i zauważywszy wilcze uszy opadłam na miękki materac. - Jesteś taka jak ja.
- Taka jak ty? - Powtórzyłam bez przekonania, głosem pozbawiony cienia emocji. Nie mogłam przestać mierzyć go wzrokiem. Teraz wydawał się większy i potężniejszy. Wiedziałam, że to tylko reakcja na coś co od pewnego czasu stało się mi bliskie, ale gdy patrzyłam na Jae-Ha, czułam się jak zahipnotyzowana.
Czarnowłosy podszedł do mnie na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Czułam jego zimny oddech, który owinął się wokół mej szyi i sprawił, że nie umiałam wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Pomijając westchnienie ulgi, które towarzyszyło mi kiedy Jae-Ha dotknął mojego policzka. Paraliż objął całe moje ciało i nim się spostrzegłam leżałam już pod nim.
- Dlaczego mi się nie pokażesz? - Zmysłowy głos czarnowłosego dotarł do moich uszy. Uciekłam wzrokiem w bok, czując, że się czerwienie. - Lilith, jesteś zmiennokształtną. Chce się zobaczyć.
Byłam skłonna wykonać jego prośbę. Problemem było to, że nie miałam zielonego pojęcia jak się zmienić. Kiedy to się stało byłam zła. Chociaż to mało powiedziane. Byłam pełna furii, która rozgrywała moją pierś. Palący ogień huczał mi w żyłach, a serce biło z zaskakującą prędkością. Ale... ale Jae-Ha kiedy się zmieniał był spokojny. Nie widziałam, aby zawładnęły nim negatywne emocje.
- Ja... ja nie wiem jak. - Odparłam zmieszana. Zamknęłam na chwilę oczy. Pod powiekami czułam palący ból. Dlaczego?
- Hej, spokojnie. - Jego czuły dotyk nieco mnie uspokoił. Odetchnęłam głęboko, podnosząc się na łokciach. - Pomogę ci. - Jae-Ha chwycił moja dłoń i przyłożył do swojej piersi. - Uspokój oddech i swoje wnętrze. Zamknij oczy, skupiając się na miłych rzeczach. Wokół dobrych wspomnień stwórz mur, który będzie odgradzał je o tych złych, negatywnych.
Z każdą chwilą czułam jak mój puls wraca do normy, a serce nie chce już przebić żeber i wyskoczyć z piersi. Teraz spokojny, lekko tlący się ogień, żar tlił się w moim wnętrzu.
- Dobra dziewczynka. Tak, dokładnie.
Jego głos był kojący. Niczym chłodny wietrzyk w upalny dzień. Chłonęłam jego słowa. Każde polecenie wykonywałam ze stu procentową dokładnością.
- Teraz otwórz oczy. - Spojrzałam w jego czarne, ciepłe oczy, które przypominały mi o utraconych wartościach. O spokoju ducha i o tym, że muszę się uspokoić. - Przemiana nie jest trudna. Na początku może stwarzać pewne problemy, lecz z czasem przywykniesz. - Pogładził mnie po głowie, mierzwiąc włosy. - Teraz wyobraź sobie, jak materializują się twoje uszy i ogon. Jak wypełnia cię spokój.
- Kiedy pierwszy raz to się stało... to ... to. - Westchnęłam. Znów przypomniałam sobie jak bardzo ta przemiana bolała. Czułam rozdzielający ból w kościach. Jakby ktoś je łamał, wyrywał. Chwyciłam się za głowę. Przywołane wspomnienia obudziły we mnie ten sam ból co wcześniej. Ale... ale po chwili poczułam jak błogie ciepło rozlewa się po moim ciele.
- Uspokój się. Nie będzie bolało.
Otwarłam oczy.
- Nie?
- Nie. Nie możesz się tego obawiać.
Postąpiłam zgodnie z jego poleceniem. Skupiłam się i po chwili wiedziałam, że się udało. Uradowana otworzyłam oczy. Widok rozradowanego Jae-Ha był błogosławieństwem. Był to znak, że się udało.
- Udało się. - Szepnęłam. Uśmiech zawitał na mojej twarzy.
Jae-Ha przybliżył się i złożył na moich ustach pocałunek. Zesztywniałam. Moje ręce opadły wzdłuż ciała, a z piersi wydobył się cichy jęk. Prawa dłoń czarnowłosego podtrzymała mnie za bok, natomiast lewa objęła moja szyję przyciągając bliżej i pogłębiając pocałunek.
Kiedy w końcu uzyskałam kontrolę nad ciałem, oparłam dłonie na jego klatce i odepchnęłam. Ciężko oddychając z czerwonymi policzkami i zaszklonymi oczyma, otarłam wargi rękawem. Mężczyzna jednak nic sobie z tego robił. Ujął moje dłonie i zamknął je w silnym uścisku, napierając na mnie. Musiałam ustąpić pod jego naporem. Opadłam na plecy znów znajdując się pod mężczyzną.
- Puść mnie.
Jae-Ha przesunął dłoni po moim obojczyku, ustami znacząc wzory na mojej skórze. Poczułam zagrożenie. Musiałam coś z tym zrobić. Mimo, że Jae-Ha objawił mi się w dobrym świetle, nie znaczyło to, że może robić takie rzeczy. Zastrzygłam ostrzegawczo uszami i podkuliłam nogi przyciskając kolana do piersi. Jednym ruchem zepchnęłam z siebie czarnowłosego. Zerwałam się z łóżka jak opatrzona, ciężko oddychając.
- Co ty robisz? - Jęknęłam.
Jae-Ha podniósł się z podłogi, na której wcześniej wylądował i spojrzał na mnie z góry. Jego czarne oczy błysnęły, a twarz wykrzywiła w chytrym uśmieszku. Jego kroki zaczęły dudnić mi w uszach. Ale... jakim cudem skoro Jae-Ha stał w miejscu?
Drzwi do pokoju otworzyły się z rozmachem, a ja zamarłam w miejscu nie wiedząc co robić. W progu stał Alucard z do połowy rozpietą koszulą i potarganymi włosami.
- Wiedziałem, że wyczułem wilka. - Wampir zaśmiał się krótko, po czym spojrzał na mnie. Jego zdziwienie było bezcenne, a późniejszy zawód utwierdził w przekonaniu, że nie tego się spodziewał. - Lilith...
W pomieszczeniu rozległo się warczenie. Obok mnie stał sporych rozmiarów, czarny wilk. Pisnęłam przestraszona, cofając się do tyłu za Alucarda.
Nagle ciemność przecieła jasna poświata. Piorun musiał uderzyć blisko, bo huk był niesamowicie głośny. Światło lampki zamrugało kilka razy i zgasło, pozostawiając nasz trójkę w kompletnej ciemności. Skuliłam się jeszcze bardziej, zaciskając dłonie na koszuli wampira. Strach wypełnił mnie tak nagle, że przestałam świadomie myśleć. Kolejny raz słyszałam bicie serca i szybki, urwany oddech. Czułam jak przestrzeń wokół mnie się zamyka i opłata moje ciało. Pęta je cieniami i rozrywa skórę, dobierając się do duszy.
- LILITH!!! - Zamrugałam kilka razy i kiedy obraz stał się wyraźny spojrzałam na stojącego na przeciwko mnie Alucarda. Świdrował mnie czerwonymi tęczówkami, które w mroku stały się jeszcze bardziej wyraziste. - Uspokój się.
Łatwo ci mówić wampirze. Ty nie
odczuwałeś tego strachu, który sparaliżował mój umysł.
- Ale dotarłem do ciebie. - Cień uśmiechu przemknął po jego twarzy. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że cały czas mówisz.
Racja. Musiałam się zapomnieć. Podniosłam wzrok, kierując go prosto na czarną bestię stojąca przy drzwiach balkonowych.
- Alucard... to jest Jae-Ha.
- Wiem kim on jest. - Ton wampira wcale nie był przyjemny. Był wręcz jak ostra stal, która przetnie wszystko.
- Mój partner chyba nie wykonał swojego zadania. - Jęk zawodu opuścił pierś Jae-Ha. Wilk spuścił głowę i spojrzał wprost na mnie. - Chciałem ci tylko pomóc. Wampiry nie mają pojęcia o zmiennokształtnych. Nie rozumieją i natury i zachowań.
- Jesteś śmieszny - Alucard w odpowiedzi zaśmiał się ironicznie. Widziałam jak patrzy na wilka. To był morderczy wzrok. Wzrok łowcy, drapieżnika, a przede wszystkim pana.
- Jae-Ha... - Zaczęłam. Powstrzymała mnie ręką wampira. Uścisk był silny. Skrzywiłam się z bólu.
- Nie podchodź do niego.
- Ale....
- Zrozumiałaś!?
Alucard pociągnął mnie w swoją stronę. Zahwiałam się tracą grunt pod nogami. Przed upadkiem powstrzymała mnie ręką Alucarda. Wampir nie patrzył na mnie. Jego wzrok był utkwiony w postaci na przeciwko.
- Nie przyszedłem tu, aby walczyć. Nie jestem Rubenem.
Zamarłam z ręką skierowaną w stronę ramienia wampira. Ruben?
- Ruben tu jest? - Czułam jak do oczu napłynęły mi łzy. Przecież on miał siedzieć w siedzibie Krwistych. Tata go tam zabrał. Tak zrobił prawda?
- Nie daj mu się omamić. - Słowa Alucarda odbiły się echem w mojej głowie. Spojrzałam na niego. Mój przestraszony wzrok błądził po jego twarzy w poszukiwaniu jakiś uczuć. Cóż, wampir świetnie umiał je ukrywać.
- Ale... Ruben tu jest. Prawda? - Z pytaniem zwróciłam się do Jae-Ha. Wyrwałam się z żelaznego uścisku i pobiegłam w stronę wilka. Ten wodząc za mną wzrokiem, westchnął.
- Miał odciągnąć od ciebie wampira, abym ja mógł się tobą zajac. I miało to zabrzmieć jakbym się o ciebie troszczył. - Roześmiał się. - Co z nim zrobiłeś?
Wampir sięgnął za plecy i wyciągnął czarnego Jackala. Skierował go na wilka i wycelował w głowę. Jego palec zatrzymał się na spuście.
- To samo co zrobię z tobą. - Odparł bez emocji, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Zabiłeś go? - Przeszły mnie ciarki. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens słów Alucarda. Teraz wydawał się mi bezwzględnym mordercą, istotą wypraną z uczuć i przede wszystkim wrogiem. Wrogiem, przed którym musiałam się bronić, uciekać, być może, z ktorym nawet przyjdzie mi walczyć. Stanęłam pomiędzy wilkiem, a wampirem. - Zrobiłeś to? - Poczułam żar rozpalający moje ciało. Łzy moczyły moja koszulkę. Drżały mi dłonie, a nogi chciały ustąpić ciężarowi ciała.
- Tego nie powiedziałem. - Jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Oczy przestały błyszczeć i teraz widziałam w nich tylko ciemną otchłań.
- ZROBIŁEŚ TO? - Krzyknęłam. Żal mnie dusił.
- Szlak by to. - Cisnęłam trzymaną w ręku poduszką o ścianę. Ta odbiła się od niej i upadła na podłogę i pozostała tam przez kolejne dziesięć minut, nim zawzięłam się i po nią poszłam.
Blask małej lampki stojącej ba biurku padał kołem na ziemię obok mnie. Zdziwiłam się, widząc jak jakiś cień przemyka w tamtym miejscu. Powoli skierowałam wzrok na drzwi balkonowe. Czyżby moja wyobraźnia płatała mi figle? A może to zmęczenie? Podeszłam bliżej i wykazałam na zewnątrz. W tym momencie niebo przecieła jasna poświata. Piorun uderzył gdzieś daleko, jednak huk jaki temu towarzyszył, przeraził mnie na tyle, że cofnęłam się do tyłu uderzając plecami o coś twardego.
Serce podskoczyło mi do gardła. Otwarłam szeroko oczy. To na pewno był Alucard. Tylko on mógł mnie tak nastraszyć. Ale gdyby to był wampir, to wyczułabym jego ciemną aurę. Więc jeśli to nie był Alucard, to kto? Tajemniczy gość wszedł do tego pokoju bezszelestnie, wiec Walter odpada. Jedyną opcją był Richard.
Obróciłam się z uśmiechem na twarzy i zaraz zamarłam.
- Witaj. To ty musisz być Lilith tak?
Dłoń mężczyzny spoczęła na moim ramieniu. Jego uścisk był delikatny i ciepły. Po mimo tego, że miałam na sobie bluzkę z krótkim rękawem, mogłam poczuć bijąc od niego żar.
- Kim jesteś? - Odsunęłam się od niego skracają jego rękę. Mężczyzna zniknął, pozostawiając za sobą chmurę dymu. Zadrżałam, kiedy jego ręce oplotły moje biodra. Stanowczym chwytem przyciągnął mnie do siebie. Przylgnęłam plecami do jego piersi. Palce mężczyzny przesunęły się po moim policzku i dolnej wardze.
- Nazywam się Jae-Ha. - Odparł. Mogłam przysłać, że na jego twarzy malował się chytry uśmiech.
Spróbowałam się wyrwać, lecz jego uścisk był zbyt mocny. Jak imadło, które raz zakleszczone nie podda się tak szybko. Przełknęłam głośno ślinę, czując jak krew huczy mi w uszach.
- No dobra. - Musiałam grać za zwłokę. Albo wymyślę jakiś plan, albo poczekam na Alucarda, który może z drugiej strony kompletnie olać to co tu się dzieje. Znając go na pewno przesiaduje teraz w swoim pokoju i popija wino. - Czego ode mnie chcesz? Pieniędzy? Informacji? A może cnoty? Nie, to ostatnie odpada.
Jae-Ha zaśmiał się, a ja nie wyczułam w jego głosie niczego podejrzanego czy też czegoś co za chwile mogłoby się przyczynić do mojej śmierci. Wzięłam kilka głębokich wdechów, jednakowoż łypiąc wzrokiem na rękę mężczyzny, która zaczęła przesuwać się po mojej talii, poczułam jak nogi uginają się pode mną.
- Mam propozycję. - Jae-Ha złapał mnie za ramiona i obrócił w swoją stronę. Na jego twarzy dostrzegłam zadziorny uśmiech. W świetle małej lampki nie do końca mogłam stwierdzić, jak on wyglądał. Czarne, długie włosy związane w kucyk opadły mu na lewe ramię. Tego samego koloru oczy pochłaniały mnie cała. Ich głębia była niczym iluzją, która wciągają mnie do środka. Wydatne kości policzkowe i zawarty nos.
Westchnęłam ze zrezygnowania. Tak, pomimo tego, że Jae-Ha poznałam zaledwie kilka minut temu, mogłam z czystym sercem rzec, że był przystojny. Przystojny i zły. Bo jaki normalny mężczyzna zakrada się do sypialni młodej kobiety i zachodzi ją od tyłu? Okej, mogłam wymienić kilka przykładów wliczając stojącego przede mną mężczyznę.
- Wiem co się z tobą dzieje. - Jego uśmiech się poszerzył, prezentując garnitur białych zębów. Na samą myśl o tym, że on mógł okazać się normalny przeszły mnie dreszcze. Jednak zastanawiałam się o co mogło mu chodzić? Owszem działy się ze mną różne rzeczy, ale czy ten mężczyzna mógł być świadomy o co dokładnie chodzi? - Zmieniasz się.
Zatkało mnie. Głos z przerażenia uwiązł mi w gardle. Sama nawet nie wiedziałam co mogłabym powiedzieć. Byłam pewna tylko tego, że on wiedział. Wiedział o mojej małej tajemnicy.
- Skąd ty...?
Jae-Ha znów krótko się zaśmiał. Jego głos był niemalże podobny do głosu Alucard. Na samo wspomnienie o tym jaki śmiech wampira był łagodny zadrżałam.
- Też jestem zmiennokształtnym.
Jae-Ha postąpił krok do tyłu. Czarny dym lewitujący na wysokości jego klatki piersiowej rozstąpił się oplatając głowę i biodra, a potem pochłaniając go całego, niczym ciemność chcąca zabrać jego duszę.
Ja także zrobiłam krok do tyłu, uderzając o łóżko. Podtrzymałam się go, by nie upaść.
- Widzisz? - Jego ton głosu był wesoły. Cieszył się jak dziecko, które dostało nową zabawkę. Kiedy cienisty obłok zniknął, rozpływając się w powietrzu, Jae-Ha wystąpił do przodu. Od razu uniosłam wzrok do góry i zauważywszy wilcze uszy opadłam na miękki materac. - Jesteś taka jak ja.
- Taka jak ty? - Powtórzyłam bez przekonania, głosem pozbawiony cienia emocji. Nie mogłam przestać mierzyć go wzrokiem. Teraz wydawał się większy i potężniejszy. Wiedziałam, że to tylko reakcja na coś co od pewnego czasu stało się mi bliskie, ale gdy patrzyłam na Jae-Ha, czułam się jak zahipnotyzowana.
Czarnowłosy podszedł do mnie na tyle blisko, że nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Czułam jego zimny oddech, który owinął się wokół mej szyi i sprawił, że nie umiałam wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Pomijając westchnienie ulgi, które towarzyszyło mi kiedy Jae-Ha dotknął mojego policzka. Paraliż objął całe moje ciało i nim się spostrzegłam leżałam już pod nim.
- Dlaczego mi się nie pokażesz? - Zmysłowy głos czarnowłosego dotarł do moich uszy. Uciekłam wzrokiem w bok, czując, że się czerwienie. - Lilith, jesteś zmiennokształtną. Chce się zobaczyć.
Byłam skłonna wykonać jego prośbę. Problemem było to, że nie miałam zielonego pojęcia jak się zmienić. Kiedy to się stało byłam zła. Chociaż to mało powiedziane. Byłam pełna furii, która rozgrywała moją pierś. Palący ogień huczał mi w żyłach, a serce biło z zaskakującą prędkością. Ale... ale Jae-Ha kiedy się zmieniał był spokojny. Nie widziałam, aby zawładnęły nim negatywne emocje.
- Ja... ja nie wiem jak. - Odparłam zmieszana. Zamknęłam na chwilę oczy. Pod powiekami czułam palący ból. Dlaczego?
- Hej, spokojnie. - Jego czuły dotyk nieco mnie uspokoił. Odetchnęłam głęboko, podnosząc się na łokciach. - Pomogę ci. - Jae-Ha chwycił moja dłoń i przyłożył do swojej piersi. - Uspokój oddech i swoje wnętrze. Zamknij oczy, skupiając się na miłych rzeczach. Wokół dobrych wspomnień stwórz mur, który będzie odgradzał je o tych złych, negatywnych.
Z każdą chwilą czułam jak mój puls wraca do normy, a serce nie chce już przebić żeber i wyskoczyć z piersi. Teraz spokojny, lekko tlący się ogień, żar tlił się w moim wnętrzu.
- Dobra dziewczynka. Tak, dokładnie.
Jego głos był kojący. Niczym chłodny wietrzyk w upalny dzień. Chłonęłam jego słowa. Każde polecenie wykonywałam ze stu procentową dokładnością.
- Teraz otwórz oczy. - Spojrzałam w jego czarne, ciepłe oczy, które przypominały mi o utraconych wartościach. O spokoju ducha i o tym, że muszę się uspokoić. - Przemiana nie jest trudna. Na początku może stwarzać pewne problemy, lecz z czasem przywykniesz. - Pogładził mnie po głowie, mierzwiąc włosy. - Teraz wyobraź sobie, jak materializują się twoje uszy i ogon. Jak wypełnia cię spokój.
- Kiedy pierwszy raz to się stało... to ... to. - Westchnęłam. Znów przypomniałam sobie jak bardzo ta przemiana bolała. Czułam rozdzielający ból w kościach. Jakby ktoś je łamał, wyrywał. Chwyciłam się za głowę. Przywołane wspomnienia obudziły we mnie ten sam ból co wcześniej. Ale... ale po chwili poczułam jak błogie ciepło rozlewa się po moim ciele.
- Uspokój się. Nie będzie bolało.
Otwarłam oczy.
- Nie?
- Nie. Nie możesz się tego obawiać.
Postąpiłam zgodnie z jego poleceniem. Skupiłam się i po chwili wiedziałam, że się udało. Uradowana otworzyłam oczy. Widok rozradowanego Jae-Ha był błogosławieństwem. Był to znak, że się udało.
- Udało się. - Szepnęłam. Uśmiech zawitał na mojej twarzy.
Jae-Ha przybliżył się i złożył na moich ustach pocałunek. Zesztywniałam. Moje ręce opadły wzdłuż ciała, a z piersi wydobył się cichy jęk. Prawa dłoń czarnowłosego podtrzymała mnie za bok, natomiast lewa objęła moja szyję przyciągając bliżej i pogłębiając pocałunek.
Kiedy w końcu uzyskałam kontrolę nad ciałem, oparłam dłonie na jego klatce i odepchnęłam. Ciężko oddychając z czerwonymi policzkami i zaszklonymi oczyma, otarłam wargi rękawem. Mężczyzna jednak nic sobie z tego robił. Ujął moje dłonie i zamknął je w silnym uścisku, napierając na mnie. Musiałam ustąpić pod jego naporem. Opadłam na plecy znów znajdując się pod mężczyzną.
- Puść mnie.
Jae-Ha przesunął dłoni po moim obojczyku, ustami znacząc wzory na mojej skórze. Poczułam zagrożenie. Musiałam coś z tym zrobić. Mimo, że Jae-Ha objawił mi się w dobrym świetle, nie znaczyło to, że może robić takie rzeczy. Zastrzygłam ostrzegawczo uszami i podkuliłam nogi przyciskając kolana do piersi. Jednym ruchem zepchnęłam z siebie czarnowłosego. Zerwałam się z łóżka jak opatrzona, ciężko oddychając.
- Co ty robisz? - Jęknęłam.
Jae-Ha podniósł się z podłogi, na której wcześniej wylądował i spojrzał na mnie z góry. Jego czarne oczy błysnęły, a twarz wykrzywiła w chytrym uśmieszku. Jego kroki zaczęły dudnić mi w uszach. Ale... jakim cudem skoro Jae-Ha stał w miejscu?
Drzwi do pokoju otworzyły się z rozmachem, a ja zamarłam w miejscu nie wiedząc co robić. W progu stał Alucard z do połowy rozpietą koszulą i potarganymi włosami.
- Wiedziałem, że wyczułem wilka. - Wampir zaśmiał się krótko, po czym spojrzał na mnie. Jego zdziwienie było bezcenne, a późniejszy zawód utwierdził w przekonaniu, że nie tego się spodziewał. - Lilith...
W pomieszczeniu rozległo się warczenie. Obok mnie stał sporych rozmiarów, czarny wilk. Pisnęłam przestraszona, cofając się do tyłu za Alucarda.
Nagle ciemność przecieła jasna poświata. Piorun musiał uderzyć blisko, bo huk był niesamowicie głośny. Światło lampki zamrugało kilka razy i zgasło, pozostawiając nasz trójkę w kompletnej ciemności. Skuliłam się jeszcze bardziej, zaciskając dłonie na koszuli wampira. Strach wypełnił mnie tak nagle, że przestałam świadomie myśleć. Kolejny raz słyszałam bicie serca i szybki, urwany oddech. Czułam jak przestrzeń wokół mnie się zamyka i opłata moje ciało. Pęta je cieniami i rozrywa skórę, dobierając się do duszy.
- LILITH!!! - Zamrugałam kilka razy i kiedy obraz stał się wyraźny spojrzałam na stojącego na przeciwko mnie Alucarda. Świdrował mnie czerwonymi tęczówkami, które w mroku stały się jeszcze bardziej wyraziste. - Uspokój się.
Łatwo ci mówić wampirze. Ty nie
odczuwałeś tego strachu, który sparaliżował mój umysł.
- Ale dotarłem do ciebie. - Cień uśmiechu przemknął po jego twarzy. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, że cały czas mówisz.
Racja. Musiałam się zapomnieć. Podniosłam wzrok, kierując go prosto na czarną bestię stojąca przy drzwiach balkonowych.
- Alucard... to jest Jae-Ha.
- Wiem kim on jest. - Ton wampira wcale nie był przyjemny. Był wręcz jak ostra stal, która przetnie wszystko.
- Mój partner chyba nie wykonał swojego zadania. - Jęk zawodu opuścił pierś Jae-Ha. Wilk spuścił głowę i spojrzał wprost na mnie. - Chciałem ci tylko pomóc. Wampiry nie mają pojęcia o zmiennokształtnych. Nie rozumieją i natury i zachowań.
- Jesteś śmieszny - Alucard w odpowiedzi zaśmiał się ironicznie. Widziałam jak patrzy na wilka. To był morderczy wzrok. Wzrok łowcy, drapieżnika, a przede wszystkim pana.
- Jae-Ha... - Zaczęłam. Powstrzymała mnie ręką wampira. Uścisk był silny. Skrzywiłam się z bólu.
- Nie podchodź do niego.
- Ale....
- Zrozumiałaś!?
Alucard pociągnął mnie w swoją stronę. Zahwiałam się tracą grunt pod nogami. Przed upadkiem powstrzymała mnie ręką Alucarda. Wampir nie patrzył na mnie. Jego wzrok był utkwiony w postaci na przeciwko.
- Nie przyszedłem tu, aby walczyć. Nie jestem Rubenem.
Zamarłam z ręką skierowaną w stronę ramienia wampira. Ruben?
- Ruben tu jest? - Czułam jak do oczu napłynęły mi łzy. Przecież on miał siedzieć w siedzibie Krwistych. Tata go tam zabrał. Tak zrobił prawda?
- Nie daj mu się omamić. - Słowa Alucarda odbiły się echem w mojej głowie. Spojrzałam na niego. Mój przestraszony wzrok błądził po jego twarzy w poszukiwaniu jakiś uczuć. Cóż, wampir świetnie umiał je ukrywać.
- Ale... Ruben tu jest. Prawda? - Z pytaniem zwróciłam się do Jae-Ha. Wyrwałam się z żelaznego uścisku i pobiegłam w stronę wilka. Ten wodząc za mną wzrokiem, westchnął.
- Miał odciągnąć od ciebie wampira, abym ja mógł się tobą zajac. I miało to zabrzmieć jakbym się o ciebie troszczył. - Roześmiał się. - Co z nim zrobiłeś?
Wampir sięgnął za plecy i wyciągnął czarnego Jackala. Skierował go na wilka i wycelował w głowę. Jego palec zatrzymał się na spuście.
- To samo co zrobię z tobą. - Odparł bez emocji, śmiejąc się cicho pod nosem.
- Zabiłeś go? - Przeszły mnie ciarki. Dopiero po chwili dotarł do mnie sens słów Alucarda. Teraz wydawał się mi bezwzględnym mordercą, istotą wypraną z uczuć i przede wszystkim wrogiem. Wrogiem, przed którym musiałam się bronić, uciekać, być może, z ktorym nawet przyjdzie mi walczyć. Stanęłam pomiędzy wilkiem, a wampirem. - Zrobiłeś to? - Poczułam żar rozpalający moje ciało. Łzy moczyły moja koszulkę. Drżały mi dłonie, a nogi chciały ustąpić ciężarowi ciała.
- Tego nie powiedziałem. - Jego twarz wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia. Oczy przestały błyszczeć i teraz widziałam w nich tylko ciemną otchłań.
- ZROBIŁEŚ TO? - Krzyknęłam. Żal mnie dusił.
Heheh. Pierwsza zboczona do reszty postać w twoim opowiadanku <3 U mnie chyba też będzie. Może nie do reszty, ale...
OdpowiedzUsuńNie zrobił tego, prawda? Nie ma szans xD Primo wykręcił się od odpowiedzi. Secundo nie zabiłabyś go tak szybko :)
Pzdr,
Lestat
Zgadzam się z przed mówcą... Jae-Ha to wyjątkowo zboczony facet w twoim opowiadaniu. Kiedy to czytałam, to przypominał mi Lukę z mojego opowiadania. No i to mi się podobało.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co będzie dalej i jak potoczy się akcja... liczę na jakąś porządną walkę i kopniaka w dupę temu japończykowi i krzyk "WON MI Z CHAŁUPY!" xD. Albo coś podobnego.
Czekam na next
Pozdro...