Pewnie na waszych twarzach zawita uśmiech, ale musiałam to napisać, ze względu na to, że Arisu mi taki pomysł podała XD Dzięki koleżanko, teraz piszę kolejne części tego one-shota. :D
Ciemne chmury
kłębiące się nad rozległymi, królewskimi ogrodami przysłaniały
sierp wznoszącego się księżyca, a spokojna rzeka Tarnava miała
swój własny rytm, w którym gnała przed siebie. Miliony gwiazd
ugięło się pod naporem ciemnej i mrocznej nocy. Szelest liści
przyprawiał o gęsią skórkę, a huk skrzydeł sów wznoszących
się w powietrze mógł przyprawić o zawał serca i trwałe
uszkodzenia mózgu.
Tak właśnie
myślał Ra, samotny tropiciel, assasyn i przede wszystkim łowca
wampirów. Sam wyznaczał sobie trasy, którymi podąża i cele,
które eliminował. Jego brązowe, krótkie włosy mierzwił ciepły
wiatr, tak jak długi płaszcz. Nie posiadał żadnych zasad i nikt
nie mógł mu niczego zarzucić. Zawsze robił wszystko po swojemu i
przeważnie to "wszystko" było dobrze. Pomijając kilka
drobnych potyczek, był niemalże pewny, że wielu nie umiało mu
dorównać. Szczególnie biorąc pod uwagę tych dupków z Rady.
Młodzi, bez wigoru, widzący tylko czubek własnego nosa nie
potrafili zapolować na żadnego wampira klasy C czy B, nie mówiąc
już o wymagającej klasie A. Ra tylko raz w życiu stanął oko w
oko z wampirem najwyższej rangi,a było to wiele lat temu, kiedy
dopiero zaczynał swoje szkolenie. Miał wtedy zaledwie
dziewiętnaście lat i jego umiejętności pozostawiały wiele do
życzenia. Jego ciało nie było ani umięśnione, ani silne. Nie
posiadał także żadnego doświadczenia, gdyż eliminował tylko
poniższe pomioty.
Kiedy zakradł się
do zamku Poenari natknął się na rozkładające się zwłoki jego
poprzedników, którzy wcześniej twierdzili, że dadzą radę
wampirowi klasy A. Jak się okazało ich starania poszły na marne.
Wielki Vlad Dracula zajął się intruzami w mniej niż minutę, a
jego śmiech do dziś odbija się echem od wielkiej cytadeli. Ra
przystanął nieopodal wielkiej sali, do której prowadził
zamknięte, stalowe wrota. Myślał, że po ich otworzeniu ujrzy
wielkiego wampira, jednak jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy
ujrzał pusty tron.
Prychnąwszy pod
nosem cofnął się o krok, obracając na pięcie, jednak zaraz
zderzył się z czymś naprawdę potężnym. Upadłszy na zimną
posadzkę, otworzył szeroko oczy. Przed nim stał rosły mężczyzna
o długich, gęstych czarnych włosach i lekkim zaroście. Jego
tęczówki jarzyły się czerwienią, a szmaragdowa szata lekko
unosiła się w powietrzu. Skórzane spodnie opinały jego umięśnione
nogi, a gdy spojrzeć wyżej nie ujrzysz żadnej koszuli. Jego klatka
piersiowa była odsłonięta, ukazując dobrze zbudowany brzuch.
Idealny, aby wbić w niego nóż.
Ra poderwał się
do góry, jednak gdy to zrobił silna dłoń mężczyzny chwyciła
jego gardło, miażdżąc go w żelaznym uścisku. Chłopak zaczął
się dusić i jeśli chciał uniknąć bolesnej śmierci, musiał coś
zrobić. Chwycił nadgarstki mężczyzny i uniósł się na nich do
góry, łapiąc tle w płuca.
- Kim jesteś? -
Spytał ciężkim od grozy głosem. - I czego tu chcesz?
Ra nie
odpowiedział. Nie mógł. Uniemożliwiała mu to ręką
czarnowłosego, która boleśnie naciskała na jego gardło. Jedyną
szansą było wstrzymać na chwilę oddech, opaść i dobyć broni,
co niezwłocznie uczynił. Jego prawa ręka zacisnęła się na
rękojeści miecza, wyjmując go z pochwy przypiętej do skórzanego
paska. Stal błysnęła i przecięła tylko puste miejsce, gdzie
wcześniej stał mężczyzna. Ra ponownie upadł na posadzę, lecz
teraz nie marnując czasu na grzebanie się, wstał i rozejrzał
dookoła. Sala była pusta i cicha. Jego nerwowy oddech zaraz zaczął
mu towarzyszyć, kiedy na szyi poczuł przenikliwe zimno.
Ra odskoczył
przestraszony i wyciągnął przed siebie miecz, próbując zachować
spokój i opanowanie, jednak nie umiał powstrzymać drżenia miecza.
Jego serce biło jak oszalałe, a po czole spłynęło kilka kropel
potu.
- Raz ostatni
zapytam, kimże jesteś? - Czarnowłosy złożył ręce za plecami i
wyprostował się, napinając każde możliwe mięśnie.
- Ra. - Odparł
chłopak. - Jestem Ra.
- Czego ode mnie
chcesz? - Padło kolejne pytanie, lecz nim mężczyzna doczekał się
odpowiedzi stal błysnęła tuż obok jego ucha.
Ra zamachnął się
raz jeszcze mierząc tym razem w serce, lecz dłoń czarnowłosego
zablokowała atak. Do nozdrzy chłopaka dotarł metaliczny zapach.
Spojrzał w dół, gdzie zobaczył rosnącą kałużę krwi. I to
było jego błędem. Gdy jego uwagę przykuła posoka, mężczyzna
wyprowadził sile uderzenie, trafiając w brzuch. Ra zgiął się w
pół z trudem łapiąc powietrze. Miecz wypadł mu z ręki i z
hukiem uderzył w ziemię.
- Wiesz kim jestem?
- Czarnowłosy zaczął zataczać koło wokół klęczącego
chłopaka.
- Drakulą... -
Wycharczał, niespecjalnie zaskoczony tym faktem. Oparł się na
rękach i podniósł głowę do góry. Przed sobą ujrzał parę
czerwonych oczu. Były zbyt blisko.
- Właśnie głupcze.
Jestem najpotężniejszym wampirem, a ty rzuciłeś się na mnie z
mieczem. Wiesz co czeka takich tak ty?
Ra cofnął się
myślami do momentu, gdy ujrzał ciała poległych. Przestraszony
wizją własnej śmierci, ponownie zgiął się w pół, wypluwając
zalegającą w jego ustach krew.
- Nie...
- Słucham?
- .... zabijaj...
mnie
Ra osunął się
na zimną ziemię, zamykając oczy. Ostatnim co zarejestrował jego
umysł, była powiewająca, czerwona szata.
****
Ra spojrzał na
zakryte chmurami niebo. Noc była spokojna i ciepła, lecz dziwne
uczucie niepokoju przyprawiało go o dreszcze. Teraz gdy został sam,
musiał sobie jakoś radzić. Musiał przetrwać. Wszędzie dookoła
mogli czaić się łowcy, którzy na niego polowali. Niespecjalnie
cieszył go fakt, że wyrzucili go z organizacji. Wtedy miał chociaż
gdzie spać, a teraz? A teraz musi się błąkać od hotelu do motelu
i szukać miejsca gdzie mógłby przespać noc. Tym razem padło na
wielki zamek gdzie niegdyś miał niemiłe spotkanie. Ale czy teraz
on tam mógłby być? Żyje? A może ktoś inny się nim zajął?
- Warto spróbować.
- Powiedział, a wiatr poniósł jego słowa.
Dziesięć minut
później stał przed wielkim wrotami zamku, które zamknięte nawet
nie drgnęły, kiedy próbował je otworzyć. Zerknął wyżej, gdzie
po murach cytadeli pięły się okna. Jedno z nich było otwarte, co
wywołało na twarzy Ra promienny uśmiech i płomyk nadziei w sercu.
Brunet od razu zaczął wspinać się po wystających, kamiennych
stropach, aż nie dotarł do okna, prze które wślizgnął się
niczym wąż. Dotknąwszy nogami podłogi wyłożonej drewnianymi
deskami, odetchnął spokojnie.
W końcu mógł odpocząć. Cały
dzień chodzenia i szukania jakiś poszlak, które wskazywałyby na
obecność jakiegokolwiek wampira, nie istniały. Albo on po prostu
nie umiał szukać. A może to przez zmęczenie? W końcu nie spał
od trzech dni. Cały czas musiał uważać, na to, aby inni łowcy go
nie wytropili. Miał jednak to szczęście, że tu chyba nikt się
nie zapuszczał.
Ra zdjął torbę
z ramienia i opadł na miękki materac pośród aksamitnych poduszek
i przyjemnej pościeli. Niemalże od razu zmorzył go przyjemny sen
usłany milionami przepięknych wspomnień, kiedy to mógł jeszcze
uczęszczać do akademika na nauki.
Jego pamięć była
doskonała, więc wyobrażenie sobie wszystkich szczegółów było
pestką. Pamiętał swoich profesorów, trenerów, kolegów i
koleżanki oraz masę żartów jakie robili innym. Zawsze kończyło
się naganą, ale wspólne spędzenie czasu na robieniu żartów
odznaczało się tym, że nikt nie nigdy nie nudził. Lata studentów
były wspaniałe i niezapomniane.
Przenikliwe zimno
owinęło się wokół ciała Ra. Chłopak jak oparzony odskoczył do
tyłu, uderzając głową w ścianę. Mrugając zaskakująco szybko,
zarejestrował tylko pusty pokój. Niczego i nikogo tu nie było,
więc co mogło go obudzić. Ewentualny powiew zimnego wiatru czy
szelest liści?
Ra stanął na
równych nogach, po omacku szukając włącznika małej, nocnej
lampki. Gdy parę razy pstryknął przełącznikiem, stwierdził, iż
urządzenie nie zadziała i zabrał się za szukanie telefonu. Grzebiąc w kieszeni wyciągnął aparat i odblokował. Małą
przestrzeń pokoju wypełniła nikłe łuna światła. Pstrykając po
raz kolejny przełącznikiem, nie udało mu się zapalić lampki.
- Pięknie. -
Szepnął zdenerwowany.
Noc zapadła już
dawno, a księżyc dziś nie był w humorze i nie świecił tak
ładnie jak ostatnio.
Ra dopadł drzwi i
powoli je otworzył. Towarzyszący temu skrzyp postawiłby na nogi
cały zamek, gdyby ktoś w nim mieszkał. Chłopak opuścił pokój i
wyszedł na korytarz.
- Śmiertelni
przestępujący moje progi... - Rozległ się nagle czyiś głos. Ra
chwycił miecz w ręce i przygotował się na atak. Chwila ciszy,
spokoju przeciągała się z sekundy na sekundę, a nic dziwnego nie
chciało go dopaść. Ra nie pewnie postąpił kilka kolejnych kroków
do przodu. - Nie dożyją poranka.
Podmuch zimnego
powietrza dosłownie zwalił go z nóg i wytrącił z rąk miecz. Ra
zakołysał się, oparł o ścianę i po omacku zaczął szukać
broni. Kiedy zimna stal trąciła jego dłoń, chłopak uśmiechnął
się i ją podniósł. Jednak ta, jakby w ogóle nie chciała z nim
iść.
- Gdzie ci tak
śpieszno? - Coś dotknęło jego policzka, coś zimnego. Ra
odskoczył do tyłu z ciężko bijącym sercem. - Nie uciekaj.
- Kim jesteś! -
Krzyknął Ra. Nadal nie miał swojej broni. Nie miał nic. Nic.
Bezbronny, zdany na łaskę ciemnej istoty.
- A kim chciałbyś
bym był? - Spytał głos. Ra już gdzieś słyszał ten ton, jednak
teraz nie mógł skojarzyć gdzie. Ale był znajomy.
- Pokaż się!
Ciemne macki
zaczęły krążyć wokół jego nóg, oplatając je i ściskając,
unosząc do góry i obracając głową d dół. Ra rwał się,
szarpał, krzyczał i próbował wyrwać, lecz wszystko co uczynił
obróciło się ku niemu z powrotem. Ból przeszył jego klatkę,
mrowienie zawitało w jego głowie, a zimno rozproszyło się po jego
ciele. Czyjeś dłonie ujęły jego głowę i zwróciły w swoim
kierunku.
- Czujesz? - Spytał
głos. Był zbyt blisko. Zbyt blisko!!! - Twoja krew tak cudownie
pachnie. Grzechem byłoby jej nie spróbować.
Ra przeszedł
dreszcz, a zaraz potem na jego skórze pojawiły się ciarki. Coś
szarpnęło jego ciałem i chłopak, zdawać by się mogło, że
upadł na ziemię, jednak spoczął jedynie w czyiś ramionach. Umięśnionych i silnych, aby się wyrwać.
Kim była
tajemnicza postać, czego chciała, dlaczego go jeszcze nie zabiła?
Wtargnął do zamku, ale przecież myślał, że był opuszczony. Był
niemalże pewien, że Dracula..... Dracula.... Dracula.
- Kurwa! -
Powiedział głośno Ra. Ponownie zaczął się rwać, tym razem
jeszcze mocniej niż poprzednio, bo tajemnicza postać z trudem go
utrzymała w swoich ramionach. - Puszczaj, puszczaj, puszczaj. Nie
mam zamiaru dać się ugryźć Draculi.
- Czyli jednak mnie
pamiętasz? - Zdziwił się wampir, zaciskając palce na ramieniu i
nogach chłopaka. - Doprawdy, niesamowity z ciebie okaz. - Dracula
zaczął iść, co Ra wyczuł od razu. - Pokuszę się nawet o
stwierdzenie, że przystojny.
- Słucham?! - Ra
zesztywniał, jego mięśnie spięły się, a oczy znacznie
rozszerzyły.
- Nie bój się. -
Dracula zaśmiał się szczerze. Naprawdę szczerze. - Nie zgwałcę
cię. Przynajmniej nie teraz.
Słucham,
powtórzył w myślach? Co on chce zrobić?
- Puszczaj kurwi
synu! - Ra zacisnął pięść i wymierzył cios prosto w policzek
wampira, który zdezorientowany go puścił. Chłopak stanął twardo
na ziemi i szybko puścił się przed siebie, dopadając jakiś
drzwi, które otworzył z takim rozpędem, że prawie wyleciały z
zawiasów. Zobaczył na wpół otwarte okno co było jego jedyną
szansa na ucieczkę. Od ziemi dzieliło go niemalże pięść, cześć
metrów, więc jeśli dobrze upadnie, to może jedynie skręcić
sobie nogę, ewentualnie dwie i wtedy będzie jeszcze gorzej. Wtedy
ucieczka zakończy się fiaskiem, wampir go dopadnie i zabije/
zgwałci.
Coś oplotło jego
brzuch i pociągnęło do tyłu. Uderzając o coś twardego, Ra
przeszły dreszcze wzdłuż całego kręgosłupa. Zimne dłonie
zacisnęły się na jego biodrach. Poczuł chłodny oddech na swojej
szyi.
- Nie chcesz mnie
chyba zdenerwować. - Szept był niemalże uwodzicielski, lecz biorąc
pod uwagę, że panem głosu był Dracula, przyjemne fantazje pękły
jak bańka mydlana. Jak wielka, brzydka bańka mydlana, której potem
płyny szczypią w oczy. - Uspokój się, a wszystko potoczy się
szybciej.
Ciemne i zimne
macki unieruchomiły ręce i nogi Ra. Sam wampir stanął przed nim w
całej okazałości, a w pokoju nagle zrobiło się jaśniej, jakby
księżyc w końcu wyszedł zza chmur. Kątem oka Ra dostrzegł, że
właśnie tak było. Srebrzysta i jasna tarcza księżyca, teraz
oświetlała w pełni pokój. Dracula dotknął ciepłego policzka
chłopaka, gładząc do delikatnie. Drugą dłoń wplątał mu w
włosy i zjechał na kark. Czuł, że Ra drży i zaciska mocno
powieki i usta.
Cóż pozostało
biednemu łowcy, jak bierne czekanie na rozwój wydarzeń. Bierna
postawa też była dobra, bowiem jak na razie Drcaula nie zamierzał
go zabić, jedynie wykorzystać w dość nietypowy sposób.
Wampir zbliżył
się do jego szyi i niezbyt delikatnie wbił ostre kły w pulsującą
tętnicę chłopaka. Ten stłumił krzyk.... może jęk i zagryzł
mocno zęby. Gdyby tylko miał wolne ręce, to odepchnąłby od
siebie wampira i znów uciekał, aż pewnie jego przeczucia były by
takie same. Stąd nie ma wyjścia.
- Wampiry zawsze...
będą takie same.
Zdziwiony Dracula
podniósł głowę do góry.
- Co masz na myśli?
Ra zaśmiał się
krótko.
- Pijecie krew, a
potem gwałcicie i zabijacie. - Odparł.
- Trafne
spostrzeżenie.
Dracula chwycił
za szyję Ra i dosłownie rzucił go na łóżko. Ten jednak nadal
miał skrępowane ręce i nogi, więc nie za bardzo miał jak się
bronic. Wampir wszedł na łóżko, zawisając nad chłopakiem. Jego
czerwone oczy były jak dwa odległe punkty do wolności, zimny dotyk
jak porażenie prądem, a czułe słówka tylko zwodziły. Ręce
Draculi zaczęły kreślić różne wzory na brzuchu chłopaka,
natomiast tamten zaciskał mocno powieki i próbował nie krzyczeć.
Kiedy kły wampira wbiły się ponownie w szyję Ra, ten nie mógł
już dłużej dusić w sobie jęku. Stęknął, kiedy dłoń Draculi
zjechała niżej na jego podbrzusze, a potem zacisnęła się na jego
męskości.
Fala gorąca
zalała mu twarz, a później i całe ciało. Ra zacisnął dłonie w
pięści i obrócił głowę, dając wampirowi większe pole manewru.
~ Wiedziałeś,
że... - Krwiopijca odezwał się
w głowie chłopaka ~ … wysysanie krwi przez wampira, dla
was odczuwalne jest jak coś lepszego od seksu?
Ra
zarumienił się, a jęk opuścił jego pierś. Długie westchnięcie
zawisło w powietrzu.
Ostrożnie
dopomógł mu
, jeszcze ostrożniej i jeszcze delikatniej pokonując instynktowny
opór, cichy odruchowy lęk. Mocno przywarł do niego, oplatając
ramionami i szukając ustami jego ust. Posłuchał. A temu, czego
poskąpiono jego oczom, kazał zachwycać się dotykiem. Składać
hołd drżącymi palcami i dłońmi.
Ramiona
Draculi
drżały lekko, czuł też dygotanie oplatających go ud. Widział,
jak drżą jego
zamknięte powieki i przygryziona dolna warga. Gdy tylko pozwolił mu
na to uniósł się. I podziwiał.
Czerwone
tęczówki Draculi zapłonęły, gdy wyjmował kły z szyi chłopaka.
Zachłysnął się smakiem i aromatem wspaniałej posoki, zawisł w
bezruchu nad Ra i wpatrywał się w jego zamknięte oczy. Drżał na
całym ciele, miał dreszcze i gęsią skórkę, zaczerwienione
policzki i szybki, urwany oddech. Jego dłonie zaciskały się na
materiale czerwonego płaszcz wampira, jakby chciały raz jeszcze
pociągnąć go w dół do siebie.
Czasami jakiś szept
opuszczał jego pierś.
-
Podobało się? - Spytał nad wyraz uradowany wampir. Śledził
wzrokiem każdy, nawet najmniejszy i najdelikatniejszy ruch chłopaka,
kiedy ten dopiero rejestrował co się właśnie stało. W chwili,
kiedy wysysał z niego krew
czuł, jak Ra jest już u szczytu przyjemności, która zalała jego
ciało w jednej chwili.
-
Jestem łowcą... - Wydyszał
chłopak, zasłaniając oczy ręka. - Powinienem zabijać takich jak
ty, a nie być wykorzystywany....
-
Przez takich jak ja? - Wampir delikatnie dotknął policzka Ra,
gładząc go.
-
Tak! - Warknął tamten, rwąc się do siadu. Nie miał za wiele
możliwości ucieczki, bowiem wampir siedział mu na nogach. Złapał
jego ręce i przygwoździł do łóżka.
-
A może chciałbyś zostać prywatnym łowcą najstarszego i
najpotężniejszego na świecie wampira?
Ra zmrużył oczy, szukając w minie Draculi, choćby cienia żartu.
Nie dostrzegł jednak niczego poza szczerością.
-
Chciałbym umrzeć.
-
To się da zrobić.
Ra
spojrzał na niego krytycznie. W sumie łowcy na niego polowali, a
jemu nie śpieszno było na tamten świat. Chciał jeszcze
pozwiedzać, poczuć, posmakować, zobaczyć, dotknąć. Tyle rzeczy
do zrobienia.
-
Więc? - Dracula nachylił
się nad nim, tak że prawie stykali się nosami. Chłodny oddech
podrażnił skórę Ra. - Staniesz po mojej stronie i zemścisz się
na tych, którzy cię skrzywdzili?
Jezus Maria.
OdpowiedzUsuńJedyne, co pomyślałam, widząc tytuł, to było "????" "CosiedziiejeOcochodziPodejrzanaNotka"
To Dracula czy Alucard? Niby czerwone ciuszki... ale Alucard... i jakiś łowca... coś nie halo xD
Poza tym popełniłaś ten sam błąd, co ja: Poienari jest ruiną do zwiedzania :D
Wiesz jak to one-shot - naciągany do granic możliwości. I to nie jest Aluś, nie tym razem. Teraz masz przed sobą postać, którą "pożyczyłam" sobie z gry Castlevania Lords of Shadow
Usuń:D
Cyli on ma teraz białe włosy? :O Znam tylko jednego Alucarda, który nie jest z Hellsinga i ten gościu ma białe włosy. To ten? ^^
UsuńNie to nie ten xd. Ten z białymi włosami to syn Draculi
UsuńD: Jest ta gra na kompa do ściągnięcia? XD Ale nazywa się Alucard, nie? :O
UsuńSpamuję komami, ale przejrzałam obrazki Draculi z Castelvanii...i on wygląda smutno. Tak szczerze smutno. Potężnie też, ale tak samotnie i smutno...kocham takie postacie. I ich żałuję ;-; Dawaj więcej... nie lubię yaoi, ale dawaj więcej xD
UsuńA poza tym... mam dziwne podejrzenie, że jak zagram w Castelvanie... zacznie powstawać fanfik.
Dlaczego jak wpisałam "Castelvania Lordsof Shadow Dracula" i "Castelvania Lords of Shadow Gabriel" wyskoczyły mi te same obrazki??? Czy to spoiler?!
UsuńSorka za spam- już dostałam odpowiedź xD Czy mój spam bardzo przeszkadza?:O
UsuńNo problem z spamem XD.
UsuńGra jest na PC, Alucard ma białe włosy, ojcem Alucarda jest Dracula ( Gabriel - ten z czarnymi włosami ). Mam napisaną taką, małą kolejną część, ale zastanawiam się nad jej udostępnieniem XD
Dawaj! xD Castlevania mi się ściąga... ZA DŁUGO. W Van Helsingu też był Gabriel... ale był przyjacielem, a potem wrogiem Draculi. Nie ogarniam jednego obrazka... wyjaśnisz? ;-;
Usuńhttp://oi57.tinypic.com/b8484w.jpg
Powtórzę: udostępniaj! Szybko! Ja dzisian dwie notki udostępniłam!
Nie umiem tego wyjaśnić Xd
UsuńSkąd jest ten obrazek jest, nie wiem, ale jeden komentarz w zakładce "Gabriel/Vladislau" na blogu jakimś miał opis:
Usuń"Both characters are connected by an uncertain past. Had they already been close friends? Maybe even more?"
Więcej nie znalazłam... Ale jak powstał ten obrazek, nie wiem. Wygląda jak kadr lub zdjęcie, ale nie photoshop ._.
XD one-shot? chyba już praktycznie powieść, ale i tak nieźle
OdpowiedzUsuńDo powieści to tam jeszcze daleko :D
OdpowiedzUsuńJak dla mnie trochę za mało go "wymiział"... Ale czytało się naprawdę fajnie.
OdpowiedzUsuńWyrzuciłaś to tez na Deviantart'a, prawda?
UsuńHatre - wymizia go jeszcze kiedyś tam :D I tak, wrzuciłam XD
UsuńJak zaczęłam czytać to było spoko, ale jak zaczęłaś opisywać Draculę to autentycznie widziałam Gerarda Butlera z Dracula 2000 ( tylko lekki zarost się nie zgadał ale jakoś wymazałam go ze świadomości)... i brnąc dalej dostawałam coraz to większego mindfucka xD Widziałam to wszystko co czytałam przed oczami i nie byłam w stanie zmienić sobie obrazu Draca. Agrrrrrr moja głowa, moja wyobraźnia została zgwałcona jak ten Ra xD Uwielbiam Butlera i nigdy nie wiązałam go z takimi akcjami a przez ciebie to zrobiłam :P
OdpowiedzUsuńAle opowiadanie bardzo fajnie tak ogólnie ^^
Dorzucam link do zdjęcia jak byś nie znała tego filmu, bo ja sama go odkryłam z tydzień temu :P
Usuńhttp://www.gerardbutler.tv/wp-content/uploads/2010/03/dracula-20001.jpg
Przystojniak XD Postać Draculi zapożyczyłam z gry Castlevania Lords of Shadow. Takie miałam pierwotne wyobrażenie vampirka :D
UsuńNeyese. Sprawdziłam linka. I. Teraz. Będę.Miała. Przed. Oczami. Jego ;-; XD A generalnie to film fajny? :O
UsuńNie wiem czy się cieszyć czy nie xD Film jest zajebiaszczy, Butler jest w nim za razem groźny jak i niesamowicie sexowny ^^ Polecam, pomimo że to horror :D
UsuńNie lubię horrorów... ale Draculę przeżyję xD Już go nie mam przed oczami. gabriel Belmont wrócił xD Jakby cię to interesowało, wstawiłam tegomojego oneshota :)
Usuń