- Nasi szanowani koledzy z góry mają trudności z uzasadnieniem niektórych, naszych wydatków.
Integra wychyliła się zza drzwi, mierząc wzrokiem Waltera, który stał obok jej biurka i przeglądał różne papiery.
- Większość z nich nosi miano „Alucard”
- Kontynuuj - kobieta wciągnęła powietrze nosem, próbując się w miarę uspokoić.
- Przykładowo, niektóre z nich były oznaczone jako… „rozrywka”
- Rozrywka? - powtórzyła, nie wiedząc czy, aby na pewno dobrze usłyszała.
- Dokładnie. Dwadzieścia tysięcy za...Candi
- Słucham?
- Candi z „i” na końcu – wyjaśnił szybko lokaj. - Wiesz, ta prostytutka.
- Rozumiem.
Integra stanęła obok Waltera i przyjrzała się dokładnie papierom oraz zawartych w nich skargach.
- Nie wspominając już o bezcennym, zabytkowym samochodzie…. „Myślałem, że mogę pomalować go na czerwono, ale nie znalazłem wystarczająco kóz” „Więc go zezłomowałem”… tak tu pisze.
- Widzę Walterze – teraz już naprawdę zaczynała wierzyć w swoje zamiary, aby wampir już nigdy się nie podniósł. - I to dlatego znaleźli samochód ojca Makube pokryty kozią krwią i rozbity o Dairy Queen ( sieć barów szybkiej obsługi. Dop. autora ).
- Tak, ale odnoście Diary Queen: ranni klienci, jak i pracownicy, uszkodzenie mienia.
- Przysięgam, Alucard nie dożyje jutra – Integra przeczesała jeszcze wilgotne włosy.
Kiedy brała prysznic, jej ciało w miarę się rozluźniło, jednak...kiedy Walter zawitał do jej pokoju z toną papierów, w której zawarte były w większości skargi, to ciepła kąpiel okazała się być tak natarczywa, że blondynka postanowiła zrezygnować z dalszej przyjemności.
- Życzę Panience powodzenia.
****
- …. a w zeszłym tygodniu dostałam awans – podnieciła się Kat, machając zawzięcie rękoma. - Teraz mogę dołączyć do oddziału specjalnego.
- Cieszę się – mruknęłam, potwierdzając to, że słyszę wszystko o czym mi powiedziała.
Przeciągnęłam się i poprawiłam kołdrę, którą byłam szczelnie okryta. Moja złamana, lewa ręka nie dawała już o sobie znać tak często, bo od feralnego „wypadku” minęły już dwa tygodnie, a ja usilnie stawiając na swoim, mogłam po paru dniach wrócić do Watykanu. Makube, jak i Vin byli tym faktem wielce zadowoleni, ale Pani Hellsing już nie. Proponowała mi długą rekonwalescencję za to co zrobił Alucard, ale słysząc, że to jeszcze on będzie tego pilnował, to od razu podziękowałam, spakowałam rzeczy i już mnie nie było.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowała Kat, uśmiechając się.
- Może wodę, zaschło mi w gardle.
Dziewczyna poderwała się i zniknęła za drzwiami mojego pokoju, ale kiedy w progu, za nią pojawił się Makube rozpromieniłam się jeszcze bardziej.
- Witaj – pomachał ręką i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. W jego ręce zauważyłam srebrną walizkę i przez chwilę zastanawiałam się co w niej jest. - Jak się czujesz? Ręka cię jeszcze boli?
- Trochę – odparłam, krzywiąc się. Owszem ręka już nie bolała mnie tak bardzo, jak na samym początku, ale czasami nachodziły mnie dziwne drgania mięśni i to właśnie, to potęgowało krótki ból. - Jest lepiej.
- To świetnie – Makube usiadł na fotelu obok łóżka, gdzie stała także moja kroplówka. Nie czułam potrzeby przyjmowania środków przeciw bólowych, ale lekarze uparli się, że dzięki temu dojdę do siebie szybciej. - Mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na walizkę, którą zaczął otwierać. Jej zatrzaski strzeliły.
- Teraz, kiedy twoja sprawność zauważalnie spadła – skrzywiłam się na te słowa – nie będziesz już używać miecza. Był ciężki i niezbyt poręczny, prawda? - kiwnęłam głową. - Razem z kolegami stworzyliśmy coś lepszego, co polepszy twoje wyniki.
Spojrzałam na niego bez przekonania.
Makube wyjął z walizki dwa sztylety: nie długie, proste i ze srebra, które wcześniej zostało poświęcone jak mój miecz.
- Są lżejsze i poręczniejsze, powinnaś szybko się do nich przyzwyczaić. - Podał mi jeden z nich, a ja zważyłam go w dłoni. - Zanim wyruszysz na misję, możesz z nimi poćwiczyć.
- Jeśli jeszcze w ogóle pójdę na misję.
- Nat – jęknął przeciągle. - Nie możesz tak myśleć. Jesteś naszym najlepszym człowiekiem, zaraz po Andersonie, ale on to całkiem inna bajka. Nie skreślaj się tak od razu.
- Czy przeszkadza ci to kim byłam? Czy wam to przeszkadza? - posmutniałam na samo wspomnienie upokorzenia przez wampira.
Widać było, że Makube stara się dobrać odpowiednie słowa.
- Nie możesz tak myśleć – powtórzył kolejny raz. - To kim byłaś nie ma teraz znaczenia. Ważne, abyś czuła się tu dobrze, bo tu jest twój dom.
Tak bardzo chciałam wierzyć jego słowom. Spuściłam głowę, zaciskając dłoń w pięść.
- Ale on… to wszystko do mnie wraca, kiedy jestem obok niego. Wszystkie wspomnienia tak nagle się pojawiają.
Poczułam dotyk na głowie.
- Nie martw się – powiedział, uśmiechając się. - Teraz już wszystko będzie dobrze.
****
- Alucard! - krzyknęła Integra, stojąc przed drzwiami do piwnicy. Chłód bijący od kamiennych ścian przyprawiał ją o dreszcze, a ciemność w korytarzu narastała z sekundy na sekundę.
- Nie ma mnie – odpowiedział jej pełen sarkazmu pomruk zmieszany z jękiem.
- Wyłaź stamtąd, bo użyję siły – blondynka uderzyła pięścią w drzwi. Nie sądziła, że zaraz poczuje pieczenie i ból.
- Wyjechałem! - powtórzył głośniej, jednak i to nie zniechęciło Integry.
- Alucard, wiem, że tam jesteś, wyłaź!
- Okej…. - przeciągły jęk zbliżył się do drzwi. - Muszę cie zatrzymać o tutaj...Podlegam bezpośrednio rozkazom mojej szefowej, która dobitnie przekazała mi, że mam nie opuszczać tego pokoju do odwołania. Byłem nawet przekupiony, wyobraź sobie.
- Alucard, ty wampirzy dupku będę-…
- Brzmi ekstra, ale muszę teraz iść. Właśnie skolekcjonowałem sobie „Porę na Przygodę” na Netflixie, więc...paaaa
Integra zacisnęła pięści, po chwili wyciągając z kabury ulubiony pistolet. Kilka nabojów spotkało się z drewnianymi drzwiami, a pięć kolejnych trafiło już w białą koszulę wampira, który – o dziwo – się nie uśmiechał.
- Starałam się z tobą prowadzić normalną konwersację – powiedziała, chowając pistolet i poprawiając okulary.
- Oh, tak jak ja – uśmiechnął się pod nosem. - Ale ponoszę porażkę. To była moja ulubiona koszula.
- Oh, przepraszam.
- Jestem lekko wstrząśnięty – oparł się o framugę drzwi, dobitnie górując nad szefową. - Bo ta mała blondwłosa gówniara wparowała mi do pokoju, uprzednio torując sobie drogę kilkunastoma nabojami. Jesteś nieczuła – Alucard dotknął dziur po kulach. - To je na pewno bolało. Wiesz jak to mówią, że telewizja wzbudza w tobie agresję? Ale powiem, że nie posiadanie mojego telewizora wzbudza we mnie cholernie dużo agresji.
- Już? - Integra krzyżując ręce na piersi, przestępując z nogi na nogę i odgarniając sobie włosy, spojrzała na wampira zza okularów. - Skończyłeś?
- Yup
Integra nie zważając na cichy protest wampira, weszła do piwnicy, w której panowały egipskie ciemności, przenikliwe zimno i zapach wytwornych win, w których gustował Alucard.
- Jutro: bierzesz manatki i lecisz do Watykanu.
- W celu?
- Mam ci przypomnieć o tym, jak zeszłej nocy prawie zabiłeś tą dziewczynę?
Alucard spuścił ręce wzdłuż ciała i bezradnie westchnął.
- Przypomnisz?
Inegra złapała go za kamizelkę i przyciągnęła do siebie.
- Jeśli nie chcesz umrzeć w ciągu najbliższych trzech sekund, to się zamknij! - warknęła ostro, a jej wzrok mógł przebić się nawet przez drzwi pancerne.
- Raz, dwa… - jego śmiech poniósł się po całej rezydencji.
Integra wychyliła się zza drzwi, mierząc wzrokiem Waltera, który stał obok jej biurka i przeglądał różne papiery.
- Większość z nich nosi miano „Alucard”
- Kontynuuj - kobieta wciągnęła powietrze nosem, próbując się w miarę uspokoić.
- Przykładowo, niektóre z nich były oznaczone jako… „rozrywka”
- Rozrywka? - powtórzyła, nie wiedząc czy, aby na pewno dobrze usłyszała.
- Dokładnie. Dwadzieścia tysięcy za...Candi
- Słucham?
- Candi z „i” na końcu – wyjaśnił szybko lokaj. - Wiesz, ta prostytutka.
- Rozumiem.
Integra stanęła obok Waltera i przyjrzała się dokładnie papierom oraz zawartych w nich skargach.
- Nie wspominając już o bezcennym, zabytkowym samochodzie…. „Myślałem, że mogę pomalować go na czerwono, ale nie znalazłem wystarczająco kóz” „Więc go zezłomowałem”… tak tu pisze.
- Widzę Walterze – teraz już naprawdę zaczynała wierzyć w swoje zamiary, aby wampir już nigdy się nie podniósł. - I to dlatego znaleźli samochód ojca Makube pokryty kozią krwią i rozbity o Dairy Queen ( sieć barów szybkiej obsługi. Dop. autora ).
- Tak, ale odnoście Diary Queen: ranni klienci, jak i pracownicy, uszkodzenie mienia.
- Przysięgam, Alucard nie dożyje jutra – Integra przeczesała jeszcze wilgotne włosy.
Kiedy brała prysznic, jej ciało w miarę się rozluźniło, jednak...kiedy Walter zawitał do jej pokoju z toną papierów, w której zawarte były w większości skargi, to ciepła kąpiel okazała się być tak natarczywa, że blondynka postanowiła zrezygnować z dalszej przyjemności.
- Życzę Panience powodzenia.
****
- …. a w zeszłym tygodniu dostałam awans – podnieciła się Kat, machając zawzięcie rękoma. - Teraz mogę dołączyć do oddziału specjalnego.
- Cieszę się – mruknęłam, potwierdzając to, że słyszę wszystko o czym mi powiedziała.
Przeciągnęłam się i poprawiłam kołdrę, którą byłam szczelnie okryta. Moja złamana, lewa ręka nie dawała już o sobie znać tak często, bo od feralnego „wypadku” minęły już dwa tygodnie, a ja usilnie stawiając na swoim, mogłam po paru dniach wrócić do Watykanu. Makube, jak i Vin byli tym faktem wielce zadowoleni, ale Pani Hellsing już nie. Proponowała mi długą rekonwalescencję za to co zrobił Alucard, ale słysząc, że to jeszcze on będzie tego pilnował, to od razu podziękowałam, spakowałam rzeczy i już mnie nie było.
- Chcesz coś do picia? - zaproponowała Kat, uśmiechając się.
- Może wodę, zaschło mi w gardle.
Dziewczyna poderwała się i zniknęła za drzwiami mojego pokoju, ale kiedy w progu, za nią pojawił się Makube rozpromieniłam się jeszcze bardziej.
- Witaj – pomachał ręką i wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi. W jego ręce zauważyłam srebrną walizkę i przez chwilę zastanawiałam się co w niej jest. - Jak się czujesz? Ręka cię jeszcze boli?
- Trochę – odparłam, krzywiąc się. Owszem ręka już nie bolała mnie tak bardzo, jak na samym początku, ale czasami nachodziły mnie dziwne drgania mięśni i to właśnie, to potęgowało krótki ból. - Jest lepiej.
- To świetnie – Makube usiadł na fotelu obok łóżka, gdzie stała także moja kroplówka. Nie czułam potrzeby przyjmowania środków przeciw bólowych, ale lekarze uparli się, że dzięki temu dojdę do siebie szybciej. - Mam coś dla ciebie.
Spojrzałam na walizkę, którą zaczął otwierać. Jej zatrzaski strzeliły.
- Teraz, kiedy twoja sprawność zauważalnie spadła – skrzywiłam się na te słowa – nie będziesz już używać miecza. Był ciężki i niezbyt poręczny, prawda? - kiwnęłam głową. - Razem z kolegami stworzyliśmy coś lepszego, co polepszy twoje wyniki.
Spojrzałam na niego bez przekonania.
Makube wyjął z walizki dwa sztylety: nie długie, proste i ze srebra, które wcześniej zostało poświęcone jak mój miecz.
- Są lżejsze i poręczniejsze, powinnaś szybko się do nich przyzwyczaić. - Podał mi jeden z nich, a ja zważyłam go w dłoni. - Zanim wyruszysz na misję, możesz z nimi poćwiczyć.
- Jeśli jeszcze w ogóle pójdę na misję.
- Nat – jęknął przeciągle. - Nie możesz tak myśleć. Jesteś naszym najlepszym człowiekiem, zaraz po Andersonie, ale on to całkiem inna bajka. Nie skreślaj się tak od razu.
- Czy przeszkadza ci to kim byłam? Czy wam to przeszkadza? - posmutniałam na samo wspomnienie upokorzenia przez wampira.
Widać było, że Makube stara się dobrać odpowiednie słowa.
- Nie możesz tak myśleć – powtórzył kolejny raz. - To kim byłaś nie ma teraz znaczenia. Ważne, abyś czuła się tu dobrze, bo tu jest twój dom.
Tak bardzo chciałam wierzyć jego słowom. Spuściłam głowę, zaciskając dłoń w pięść.
- Ale on… to wszystko do mnie wraca, kiedy jestem obok niego. Wszystkie wspomnienia tak nagle się pojawiają.
Poczułam dotyk na głowie.
- Nie martw się – powiedział, uśmiechając się. - Teraz już wszystko będzie dobrze.
****
- Alucard! - krzyknęła Integra, stojąc przed drzwiami do piwnicy. Chłód bijący od kamiennych ścian przyprawiał ją o dreszcze, a ciemność w korytarzu narastała z sekundy na sekundę.
- Nie ma mnie – odpowiedział jej pełen sarkazmu pomruk zmieszany z jękiem.
- Wyłaź stamtąd, bo użyję siły – blondynka uderzyła pięścią w drzwi. Nie sądziła, że zaraz poczuje pieczenie i ból.
- Wyjechałem! - powtórzył głośniej, jednak i to nie zniechęciło Integry.
- Alucard, wiem, że tam jesteś, wyłaź!
- Okej…. - przeciągły jęk zbliżył się do drzwi. - Muszę cie zatrzymać o tutaj...Podlegam bezpośrednio rozkazom mojej szefowej, która dobitnie przekazała mi, że mam nie opuszczać tego pokoju do odwołania. Byłem nawet przekupiony, wyobraź sobie.
- Alucard, ty wampirzy dupku będę-…
- Brzmi ekstra, ale muszę teraz iść. Właśnie skolekcjonowałem sobie „Porę na Przygodę” na Netflixie, więc...paaaa
Integra zacisnęła pięści, po chwili wyciągając z kabury ulubiony pistolet. Kilka nabojów spotkało się z drewnianymi drzwiami, a pięć kolejnych trafiło już w białą koszulę wampira, który – o dziwo – się nie uśmiechał.
- Starałam się z tobą prowadzić normalną konwersację – powiedziała, chowając pistolet i poprawiając okulary.
- Oh, tak jak ja – uśmiechnął się pod nosem. - Ale ponoszę porażkę. To była moja ulubiona koszula.
- Oh, przepraszam.
- Jestem lekko wstrząśnięty – oparł się o framugę drzwi, dobitnie górując nad szefową. - Bo ta mała blondwłosa gówniara wparowała mi do pokoju, uprzednio torując sobie drogę kilkunastoma nabojami. Jesteś nieczuła – Alucard dotknął dziur po kulach. - To je na pewno bolało. Wiesz jak to mówią, że telewizja wzbudza w tobie agresję? Ale powiem, że nie posiadanie mojego telewizora wzbudza we mnie cholernie dużo agresji.
- Już? - Integra krzyżując ręce na piersi, przestępując z nogi na nogę i odgarniając sobie włosy, spojrzała na wampira zza okularów. - Skończyłeś?
- Yup
Integra nie zważając na cichy protest wampira, weszła do piwnicy, w której panowały egipskie ciemności, przenikliwe zimno i zapach wytwornych win, w których gustował Alucard.
- Jutro: bierzesz manatki i lecisz do Watykanu.
- W celu?
- Mam ci przypomnieć o tym, jak zeszłej nocy prawie zabiłeś tą dziewczynę?
Alucard spuścił ręce wzdłuż ciała i bezradnie westchnął.
- Przypomnisz?
Inegra złapała go za kamizelkę i przyciągnęła do siebie.
- Jeśli nie chcesz umrzeć w ciągu najbliższych trzech sekund, to się zamknij! - warknęła ostro, a jej wzrok mógł przebić się nawet przez drzwi pancerne.
- Raz, dwa… - jego śmiech poniósł się po całej rezydencji.
Ten tekst z Abridged xD poległam
OdpowiedzUsuńOjj, nie ładnie. Ktoś tu nadużywa tekstów z Abridged. A poza tym jest spoczko, jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że w końcówce powinno być "tę dziewczynę". Ja wiem, że mogłam to napisać w jednym komentarzu, ale napisałam tamte przez nagły impuls. To nie moja wina, to przez impuls.
OdpowiedzUsuńNie mogłam się powstrzymać, żeby nie użyć tych tekstów :D są genialne :D
Usuń