Ale coś mnie tknęło. Spojrzałam na odchodzącego wampira, zaciskając dłoń na rękojeści. Poderwałam się do biegu i bez zastanowienia przeszyłam go na wylot.
- No, no… - powiedział z obojętnością. - A ktoś tu się przed chwilą zasłaniał paktem pokojowym.
Alucard pociągnął miecz tak mocno, że uderzyłam o jego plecy, a potem straciwszy równowagę, upadłam na ziemię. Rozwścieczony wampir – u którego pierwszy raz widziałam tyle zła w oczach – rzucił się na mnie, przygwożdżając do ziemi.
- Puszczaj debilu – warknęłam, ale przez to, że Alucard zaczął szarpać moim ciałem, ugryzłam się boleśnie w język, z którego pociekła krew. Rana piekła, ale nie, aż tak by zaraz się tym zamartwiać. - Alucard!
- Zamknij się! - syknął jadowicie. - Myślisz, że ja nic nie czuję?! Że jestem pustą skorupą?! - złapał mnie za gardło i podciągnął do góry. Z jego oczu dosłownie wylewała się iście krwista czerwień zła, a chłód bijący z jego ciała przeszył mnie na wylot, wywołując ciarki. Przeraziłam się. - Wszyscy postrzegają mnie jako potwora, a wcale tak nie jest! Miałem kogoś na kim mi zależało, kochałem ją całym sercem i byłem gotów oddać w każdej chwili za nią życie!
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
- Potem umarła, a ja cierpiałem każdego dnia. Wszystko we mnie umarło! A to wszystko przez ludzi. Zabili ją!
Poczułam na odsłoniętej skórze ręki coś mokrego, więc szybko przeniosłam tam wzrok. To były łzy. Alucard płakał…..płakał… On naprawdę płakał.
- A….
- Na tym nędznym świecie jest wiele istnień, które przeżyły coś gorszego niż ty – znów powrócił do tematu mojej przeszłości, co nie za bardzo mi się spodobało. - Myślisz, że w cierpieniu jesteś jedyna?
- Nie, ale…
- Twój ból w porównaniu do innych, nic nie znaczy.
Wezbrała we mnie złość. Wbiłam paznokcie w dłoń Alucarda, którego kompletnie to nie poruszyło. Zacisnęłam zęby.
- Puść mnie – zażądałam, a on szybko wykonał moje polecenie. W ostatnim momencie podparłam się dłońmi, ale wampir wcale nie zamierzał przestać mnie męczyć.
Chwycił moją rękę w żelaznym uścisku. Zabolało, więc szybko zastosowałam plan wyrwania się, lecz to też na nic się zdało.
- Gdybym tylko chciał, już dawno leżałabyś w piachu – warknął przez zaciśnięte zęby i dosłownie rzucił mną o przeciwległą ścianę.
W ułamku sekundy, gdy poczułam ból w plecach, zabrakło mi oddechu. Opadłam na ziemię, słysząc gruchot kości w ręce i w klatce, poczułam silny, szybko rozchodzący się ból, który szybko zamienił się w coś gorszego. Nie mogłam wydusić z siebie słowa, a cisnące się do oczu łzy, szybko przysłoniły mi widoczność. Spazmatycznie nabierałam tlenu, jednak uścisk w piersi był zbyt mocny.
- Szybko mógłbym zakończyć twoje cierpienie. Tu i teraz – wampir ukląkł zaraz obok mnie.
Zamglonym wzrokiem spojrzałam na niego. Kiedy tylko dojdę do siebie, obiecuję, że tym, który będzie leżał pogrzebany w piachu, będzie Alucard.
- Raz, dwa, trzy, cztery…
- …. dziesięć. No weź, Natalie żyje i prawie ma się dobrze. To była tylko chwila…
Integra ponownie ( dziesiąty raz ) obeszła swoje biurko. Zdenerwowana nie na żarty zapaliła piąte już z kolei cygaro.
- Ona też nie jest bez winy – uniósł się, wstając z fotela. - Obie strony zawiniły!
- CZY TY MASZ JAKIEKOLWIEK POJĘCIE O KRUCHOĆI LUDZKIEGO ŻYCIA?!!! - blondynka uderzyła go z otwartej dłoni w twarz. - Ja pierdolę, Allucard.
- Chwilowa utrata kontroli… rozmasował obolałe miejsce, przenosząc wzrok w inne miejsce.
- Nie mam już do ciebie siły.
Hellsing otworzyła okno i wpuściła do pokoju, świeże, nocne i zimne powietrze, które owinęło się wokół niej, niczym koc. Granatowy nieboskłon mienił się milionami gwiazd i jednym, naprawdę jasnym księżycem.
- Przecież przeprosiłem – wampir podszedł do biurka.
- Alucard – zwróciła się w jego kierunku. - To nie wystarczy. Kilka godzin temu był u mnie Vincent.
- Ten od Iscariot?
- Tak – potwierdziła, zasiadając przed biurkiem. - Opowiedział mi wszystko o Natalie: to co przeżyła, jak znalazła się w Iscariot i takie tam.
- I? - ponaglił ją, krzyżując ręce na piersi.
- I stwierdzam, że jesteś totalnym idiotą.
Tego nie pojął.
- Rozwiniesz swoją nieuzasadnioną myśl?
- Owszem. Straciła rodziców, żyła na ulicy, żebrała, nie miała dachu nad głową, była bita, gwałcona i wykorzystywana.
- Nie kojarzysz podobnej historii? - skwitował wampir.
- Zamknij się i słuchaj – warknęła. - Pamiętasz incydent sprzed siedmiu lat?
Alucard machnął dłonią.
- Przypomnij mi, bo starość mąci mi pamięć…
- … i rozum, ale do rzeczy. Włochy, Genua – trzecia dzielnica portowa. Miałeś wtedy wyeliminować bossa wampirskiej, niższej mafii, która handlowała specjalnymi dopalaczami, po których ludzie zaczęli umierać.
- Kojarzę.
- No więc, na pewno pamiętasz Pablo.
- Młody, porywczy i nie zbyt inteligenty wampir, klasy gdzieś poniżej ostatniej litery alfabetu. Zawsze chodził w tej samej kamizelce i bereciku. Za grosz elegancji.
- Wspaniale – Integra udała zainteresowana jego wywodem. - Ale chodzi mi o coś innego. Uciekł ci , a ty musiałeś go gonić, aż dotarłeś…
- Rozumie się samo przez się. Masz w ogóle dobry dzień Integral? Wysypiasz się, bo ta niebezpiecznie drgająca żyła na twoim czole…
Kula przeszyła ze świstem powietrze i zatrzymała się dopiero w mózgu.
- … aż dotarłeś – podjęła przerwany wątek – do takiego, jednego domu, gdzie na wstępie naszego drogiego Pablo przywitał pewien mężczyzna mający żonę i dziecko.
Alucard uniósł palec do góry.
- Ja cię słucham, nie marnuj naboi. - Wyprostował się.
- Pablo wpadł do domu i zaczęła się szarpanina w wyniku czego, ucierpiała cała rodzina. Prawie.
- Prawie? - w końcu wykazał cień zainteresowania.
- Tak, prawie.
- Kto przeżył?
Integra uśmiechnęła się do niego tajemniczo, oceniając także swoje cygaro:
- Nie pamiętasz?
Pffff, idiota :v XD
OdpowiedzUsuńCzyli, jak opisać Alusia jednym słowem by Say XD
Usuń