Koniec końców moje błagania, by odsunęli mnie od misji z Alucardem, poszły się paść. Sprzeciwiałam się, krzyczałam, a nawet kopałam, ale Vin postawił na swoim, a jego już nie dało się przekonać w taki łatwy sposób, jaki sobie przyjęłam. Tym razem kocie oczka zawiodły.
- Wybacz kotku – mruknął wampir, przechodząc obok mnie. - Musisz to jakoś przetrwać.
Zacisnęłam zęby, czując jak wzbiera się we mnie agresja.
- Tylko nie kotku – warknęłam. Jeśli chciałam w końcu mieć za sobą tą misję, to musiałam się streszczać.
Dobyłam sztyletów i ruszyłam biegiem do przodu, atakując kolejno każdego ghula, który stanął mi na drodze. Kiedy jednak poczułam lekki ból w ręce, zwolniłam i ostrożniej łączyłam ze sobą kombinacje ataków.
- No, no, no – z boku usłyszałam jego drwiący głos. - Ktoś tu się ogranicza.
Nie zwróciłam na niego większej uwagi. Zamachnęłam się ostrzem, które przecięło na pół głowę ghula, a ten z jękiem agonii upadł na ziemię, brocząc we własnej krwi. Następny nadciągnął z prawej, dzierżąc w dłoni deskę, na której końcu były wbite gwoździe. Taki przeciwnik był dla mnie niczym, więc szybko posłałam go do parteru, zaraz obok kolegi.
- Dajesz im fory – kolejny z wielu docinków spotkały się w moją ignorancją.
- Chciałbyś – mruknęłam bardziej do siebie, by wampir mnie nie usłyszał.
Ghul, który zbiegł po schodach, został zmasakrowany przez Alucarda, a kolejny przez jego dłoń, która przeszyła potwora na wylot.
- Tak to się robi! - krzyknął z dumą w głosie.
Naburmuszony gnojek. Wokół mnie zebrały się dwa ghule, które powoli stawiały kroki w moją stronę. Nie myśląc zbyt długo, podbiegłam do pierwszego, wybiłam się z jego klatki, zrobiłam fikołka do tyłu i pozostawiłam po sobie prezent w postaci niemiłosiernego bólu. Drugi chcąc mnie złapać za kostkę, spotkał się niestety z moją odmową: wbiłam w jego twarz but, a potem trafiłam ostrzem w serce.
- Tak to się robi – wyprostowałam się, otrzepałam ubranie z kurzu i zwróciłam w stronę wampira ze zwycięskim uśmiechem, ale zamiast oczekiwanej w spojrzeniu pogardy, zdążyłam zauważyć tylko ruch cienistej postaci.
Przede mną rozbłysnęła fala światła, która na moment mnie oślepiła. Nie mogąc nic dostrzec, cofnęłam się na tyle, na ile pozwolił mi opuszczony dom: uderzyłam plecami o ścianę, z której spadł obraz. Przestraszyłam się dźwięku, kiedy szkło rozprysnęło się na podłodze, ale szybko przypominając sobie o zaistniałej sytuacji, przyjęłam obronną postawę.
Kiedy moje oczy w końcu przyzwyczaiły się ponownie do panującej tu ciemności, cienista postać zaczęła mknąc w moją stronę. Uniosłam gardę do góry, przyjmując atak, który dosłownie wbił mnie w ścianę. Mogłam poczuć siłę z jaką noga napastnika uderzyła o moje dwa, skrzyżowane sztylety.
- Co jest…?! - nie dokończyłam. Zrobiłam unik, kiedy druga noga wroga chciała mnie podciąć: wyskoczyłam w górą i zrobiłam kilka kroków w tył, jednak napastnik nie przestawał mnie atakować. Z każdej strony leciały małe, ślepiące kule. Żeby nie stracić ponownie wzroku, musiałam co chwilę zamykać oczy, a to wcale nie pomogło mi w walce.
- Pytam po raz ostatni – usłyszałam wkurzony głos wampira.
Napastnik odwrócił się w jego stronę, a ja miałam szansę, by w końcu się zrewanżować. Nie czekając ani chwili dłużej, zamachnęłam się ostrzem, które – niestety – drasnęło tylko jego płaszcz.
- KIM JESTEŚ?! - Alucard wyciągnął swoje pistolety i strzelając na oślep, zbliżyłsię do wroga.
Przed salwą wampira zdążyłam się uchronić, chowając się za przewróconą kanapą, która przyjęła większość niecelnych strzałów wampira.
- Debilu! - krzyknęłam, kiedy pocisk minął mnie o włos. - Patrz gdzie celujesz.
- Prosto w niego – odezwał się zaraz obok mnie.
Spojrzałam na niego przestraszona, kodując – po raz kolejny – że wampir posiada nadludzkie zdolności, które zawsze będą mnie zaskakiwać.
- To ten sam? - spytałam, a Alucard kiwnął głową.
- Tym razem chciał spróbować nas zaatakować i …
-… najwyraźniej mu to wychodzi – dokończyłam za niego, pośpiesznie chowając sztylety i przechodząc do pozycji klęczącej. Od rzucenia się w wir walki powstrzymało mnie ramie wampira.
- Co chcesz zrobić? - spytał mrużąc oczy.
Spojrzałam na miotającego białymi kulami zamaskowanego.
- Obezwładnić, zedrzeć z niego tą maskę i zobaczyć kto to jest – wymieniłam szybko. - Ewentualnie potem pobić, żeby się nie ruszył.
- Aha – mruknął. - Ale mam pytanie.
Spojrzałam na niego z zaciekawieniem, wyczekując tego o co chciał spytać.
- Czy ty naprawdę jesteś taka głupia, czy tylko udajesz?
Mina mi zrzedła.
- Nie jesteś moją matką, więc nie będziesz mi mówił co mam robić, a tym bardziej zabraniał działania.
- Działania, przez które zginiesz w przeciągu trzech sekund – warknął.
- No to mam trzy sekundy na atak – wyrwałam się do przodu, jednak tym razem Alucard nie interweniował w taki sposób jak poprzednim razem. Nagle poczułam, że upadam na ziemię, ręce wampir uwięził mi w stalowym uścisku, siadając na moich lędźwiach okrakiem.
- Jasna cholera, Alucard! - wydarłam się na niego, że, aż coś strzeliło mi w szczęce. - Złaź ze mnie, to nie jest śmieszne! Dorwałabym go...
- ...martwa! - zbliżył się do mojej szyi, ukazując kły. - Może to cię na chwilę uciszy.
Ugryzł mnie! Naprawdę wgryzł się w moją szyję, nawet nie kusząc się na odrobinę delikatności, ale…. Kurwa!
Zaczęłam się szarpać, usilnie próbując zrzucić z siebie wampira, jednak z sekundy na sekundę czułam jak ogarnia mnie zmęczenie.
- Przestań – warknęłam w myślach, mając wielką nadzieję, że mnie usłyszy, bo na krzyk nie miałam już siły.
- Będziesz mi tylko przeszkadzać. Jesteś nadgorliwa i działasz bez zastanowienia. Nie pozbawię cię przytomności, nie będziesz mogła się tylko ruszyć i poczekasz tu na mnie.
Kiedy wampir oderwał się ode mnie, próbowałam utrzymać wzrok na jego osobie, patrząc jak wstaje, wyciąga pistolety i wychyla się zza kanapy. Coś przeleciało mu nad uchem. Uśmiechnął się, a potem znikł za meblem, a ja słyszałam tylko odgłosy walki.
Alucard wystrzelił całą serię magazynku ze srebrnego pistoletu w żywy obiekt przed nim, jednak co chwilę śmigające mu obok głowy, białe i świecące kule, w skutecznym stopniu go oślepiały.
- Nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę – załadował kolejny magazynek, zbliżając się powoli do wroga.
Ten natomiast zrobił nieokreślony ruch ręką, a kilka kul otoczyło wampira. Z ich środka wydobyła się cienka strużka światła, która na wylot przeszyła Alucarda. Nie wzruszony tym atakiem, zbliżył się jeszcze bardziej.
- Nawet o tym nie śnię – odparł zamaskowany, a w jego głosie wampir wyczuł nutkę strachu, która szybko zniknęła, zastąpił ją krótki, urwany śmiech. - Ciebie nie ma w moim planie! Oddaj mi dziewczynę i będzie po sprawie.
- O – wampir westchnął urażony faktem, że tym razem groźny plan nie uwzględniał jego. - Na pewno nie znajdzie się dla mnie miejsce w twojej strategii?
- Co?! - zdziwił się zamaskowany, kiedy wampir zaszedł go od tyłu i uderzył w kark, jednak szybka reakcja nieznajomego, pozwoliła mu na kontratak w postaci wysłania kilku kul w wampira.
Białe światło rozprysnęło swoje cząsteczki w każdą stronę, ślepiąc Alucarda, co korzystnie wypłynęło na sytuację wroga. Zamaskowany przeskoczył przez zdemolowany barek, z którego potoczyły się najróżniejsze butelki po alkoholu, wyminął lecące za nim pociski z pistoletów wampira, po czym zwinnie wylądował za kanapą obok dziewczyny, uprzednio posyłając jeszcze kilka ślepiących kul w krwiopijce.
- No, no – zamaskowany uśmiechnął się pod nosem. - Cześć koteczku.
Natalie spojrzała na niego spod pół przymkniętych powiek i westchnęła w duchu.
- Nie ma się czego bać – wróg złapał ją za ramiona i przerzucił sobie przez ramię, białe kule wprawił w ruch. Otaczające go, rosnące w siłę światło, spotkało się z salwą wampira, który wykorzystał już wszystkie dostępne mu magazynki i klnąc teraz pod nosem, zbliżył się do źródła emitującego wielką moc.
- Przegrałeś – powiedział wyniośle zamaskowany, poklepując trzymaną na ramieniu dziewczynę, jednak zaraz poczuł coś niepokojącego.
- Chyba….śnisz
Wampir nawet nie próbował zgadywać co dzieje się w świetlistej kopuli, do której nie miał dostępu. Mógł przyznać, jednak, że Natalie ma charakter i jest nieustępliwa, co czasami skutkowało negatywnymi konsekwencjami.
- Nie pomogę ci – szepnął w jej myślach.
- Nie potrzebuję twojej pomocy, tchórzu! - odpowiedziała warknięciem.
Wampir uśmiechnął się, krzyżując ręce na piersi i czekając na rozwój wydarzeń, stwierdzając przy tym jeszcze, że mylił się co do Natalie.
Świetlista kopuła zaczęła pękać, a towarzyszący temu trzask nie zwiastował nic dobrego dla ich wroga. Dziewczyna wykazała się chartem ducha i dobywając swój sztylet, wbiła go w plecy zamaskowanego. Ten krzyknął, puścił ją i opadł na ziemię, próbując jak najszybciej pozbyć się obcego ciała. Przeszył go niesamowity ból, kiedy dziewczyna wbiła mu drugi sztylet, a potem dobiła kopniakiem.
- Słabeusz – powiedziała hardo, jednak zaraz obraz przed jej oczami zamazał się i wrócił tak szybko, że Natalie straciła grunt pod nogami i poleciała do tyłu.
- Chyba musisz odpocząć – Alucard złapał ją w locie i usadził na fotelu niedaleko starego kominka.
Dziewczyna westchnęła i zamknęła na chwilę oczy. Wampir natomiast zwrócił się w kierunku zamaskowanego, po którym nie został nawet ślad, a jedynie dwa sztylety wbite w podłogę.
- No pięknie.
Alucard zebrał z podłogi broń białą i włożył ją do kieszeni płaszcza, następnie podszedł do miejsca, gdzie leżały jego pistolety i je także schował. Potem spojrzał na śpiącą Natalie, której głowa opadła na ramię. W pewnym stopniu była niesamowita, jak na człowieka: próbowała iść do przodu, mimo że zawsze coś trudnego stawało na jej drodze, kiedy jej noga nie była w najlepszym stanie, od razu ciągnęło ja na misję.
Wampir zdjął płaszcz i otulił nim dziewczynę, która niespokojnie się poruszyła. Przyłożył dłoń do jej gorącego czoła, co natychmiast spotkało się z aprobatą po jej stronie: przylgnęła do jego ręki nieświadomie, a na jej twarzy zawitał spokój.
Chociaż czasem naprawdę działała mu na nerwy i miał ochotę ją zabić, to musiał przyznać, że w pewnym stopniu było to też rozrywką, której mu brakowało, dlatego postanowił, że jeszcze się z nią pomęczy.