Chcę powitać nowe czytelniczki:
Mrs.Darkness
Stella Gilbert
Lola Tasak
Olga Horan
Witam
was więc na blogu pt; "Nie jesteś Sam". Dziękuję, że tu zajrzałyście,
bardzo się z tego powodu cieszę. Mam nadzieję, że spodoba wam się moje
opowiadanie. Czytam także wasze, które są pełne zwrotów akcji,
romantycznych, jak i smutnych scen.
Zapraszam na ich blogi:
Stella - http://loki-and-stella.blogspot.com/
Mrs.Darkness - http://the-darkest-side-of-me-loki-laufeyson.blogspot.com/
http://whispers-in-thedark.blogspot.com/
Lola Tasak - http://myowndarklife.blogspot.com/ ( Lola co do twoich komentarzy to po prostu woow. Dziękuje za nie.) A wracając do scen, które w nich opisałaś, to jeszcze na jednej padłam, kiedy Thor wraca na ziemię tam do Jane i wchodzi do jej domu. Pacza tak podejrzliwie na wieszak, na którym kurtki wiszą i on zawiesza na nim swój młot. Normalnie mózg mi rozwaliło :D Pamiętna scena, kiedy Thor wypycha Lokiego ze statku i jego zdziwienie :D Oczywiście nie mogę pominąć też sceny jak Darcy nazywa Mjolnira jakoś tak: miu, miu?! Nie wiem. Śmieszna scena była także wtedy, gdy całowała się ze swoim stażystą ( Imię mi z głowy wypadło ). Ogółem film był po prostu wspaniały, ale za razem zły, ponieważ wycieli wszystkie fajne sceny. ( Będą one da DVD, tak podejrzewam ). Dosłownie ryczałam jak Frigga rozmawiała z Lokim w celi i potem jak umierała ( zły reżyser ). Od samego początku wiedziałam, że Loki nie zginie, bo wszystkie fanki poleciałyby i zabiłyby reżyserów, scenarzystów i wszystkich innych :D
Na Thora 3 poczekamy sobie, aż do bodajże 2016?! Nosz Fack. :(
Dobrze
to tak tytułem wstępu, teraz zapraszam na kolejny rozdział pt: "Wolnym
bowiem jest człowiek tylko wtedy, gdy jest samotny"
Ah... zapomniałam ( żart ) Dziękuję za miłe komentarze.
Music na dziś --> http://www.youtube.com/watch?v=Wq8BqYus40A
No ryczałam i wyryczałam z pięć opakować chusteczek.
Można byłoby rzecz: Jaka matka, taki syn :D
Walka
w Asgardzie miała się już ku końcowi. Tylko kilka niedobitków z
fatalnej armii Michała, próbowało jeszcze unieść się nad ziemią i
przeciąć swoim mieczem jednego z bohaterów, którzy dzielnie bronili
królestwa.
- Biedny Thor - Tony opadł na ziemię, opierając się plecami o stos ciał poległych aniołów. - W końcu sobie nie powalczył.
- Tak właściwie to gdzie on jest? - Spytał Kapitan, zerkając karcącym wzrokiem na Starka.
Widząc to, milioner od razu stanął prosto. Ta jego honorowość, aby nie bezcześcić ciał martwych istot.
Gdzieniegdzie
można było zobaczyć spadające z nieba pióra, a jeszcze indziej miecz
wbity w ziemię. Kompani Thora dołączyli do tej jakże trudnej bitwy,
ofiarując swoją pomoc. Chodź Sif wyglądała tak jakby się z tego
cieszyła. Kobiety nie zrozumiesz - Zaśmiał się pod nosem Stark. Jej
ostrze płynnie wchodziło w ciała aniołów, a ruchy jak u kota. Szybkie,
przemyślane i z gracją.
- Loki zniknął - Rozbrzmiał donośny głos
gromowładnego, który wylądował na ziemi. Był wyraźnie zdenerwowany tym,
że znów nie upilnował swojego młodszego braciszka, ale cóż nie dziwić,
to jest Loki. Nawet gdy na niego patrzysz, on potrafi zniknąć, a ty
nawet nie będziesz wiedział kiedy.
- A Ellie? - Spytała Natasha, podchodząc do nich.
- Też zniknęła - Odpowiedział Thor.
Wdowa zacisnęła pięści i spuściła wzrok.
- Kiedy Loki się znajdzie, to osobiście zrobię mu z życia piekło - Zazgrzytała zębami - Ale wpierw wygarnę mu co o nim myślę.
Tak.
Kiedy Natasha rozmyślała nad najdziwniejszymi sposobami uprzykrzenia
komuś życia, bez tarczy Kapitana Ameryki, zbroi Iron Mana, sprytu Clinta
i siły Hulka, do niej nie podchodź.
- Czy przypadkiem ten eee...złotogłowy strażnik z wykałaczką nie widzi wszystkiego? - Wysunął Stark.
Wszyscy popatrzyli na niego ze zdumieniem, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Z reguły jestem geniuszem.
~*~*~*~
- A może połączysz się telepatycznie z Thorem?
- Nie myśl, bo ci to nie wychodzi
- Przecież to dobry pomysł. Powiesz mu gdzie jesteśmy, a on przyleci nas uratować
- Nie będę prosić go o pomoc
- Dlaczego?
- Bo on nie jest moim bratem, a ja nie będę go prosić o pomoc
Ellie
dała w końcu za wygraną. Kłótnie z Lokim do niczego nie prowadziły.
Stała oparta plecami o zimną ścianę, patrząc przed siebie. To jak do
cholery oni mają się stąd wydostać? Bo czekanie na cud może okazać się
stratą czasu. Po chwili zerknęła na maga. Był bladszy niż przedtem.
Magia Lex'a nie działała na niego uzdrawiająco. Wręcz przeciwnie. To go
wykańczało od środka. Mogłoby się wydawać, że nie ma potężniejszego maga
od Lokiego, ale w gruncie rzeczy było inaczej. Westchnęła. To siedzenie
w celi na nią samą też nie działało za dobrze. Była głodna, spragniona i
tak jak mag, chciało się jej spać. Dosłownie zjechała plecami po
ścianie, opadając na posadzkę. Jej maga była na niższym poziomie niż
Lokiego, więc ona odczuwała skutki zaklęcia Lex'a w mniejszym stopniu.
Chociaż czuła jak sen spowija jej umysł, musiała się temu przeciwstawić.
W tej chwili to ona trzymała wartę i nie mogła zawieść. Nie może
zasnąć. Musi odpłacić Lokiemu za ratunek, bo przecież on nienawidził
mieć u kogoś długu. Jej powieki stawały się coraz cięższe. Nie może
zasnąć. Nie teraz....
Nagle usłyszała czyjeś kroki. Były krótkie i
szybkie, jakby ktoś biegł. Ellie momentalnie otrzeźwiała. Doczołgała
się na kolanach pod kraty i spróbowała wychylić głowę.
- Iris - Krzyknęła uradowana.
-
Ellie wszędzie cię szukałam - Anielica uklękła na przeciwko szatynki,
chwytając jej zimną dłoń. - Rafael powiedział mi, że widział jak Lex cię
tu znosi. Dlaczego to zrobił?
- Nie wiem - Westchnęła - Ale
musisz nas stąd wydostać. Lex rzucił jakieś zaklęcie na tą celę i
obawiam się, że dłużej nie wytrzymamy.
- Książę Loki jest z tobą? - Zerknęła w głąb ciemnej celi przez ramię dziewczyny.
- Próbował mnie uratować, ale jakoś mu nie wyszło.
Anielica odeszła od krat, robiąc dziwnie zamyśloną minę. Po chwili w jej dłoni zmaterializował się kostur z rozkwitniętą różą.
-
Odsuńcie się jak najdalej - Nakazała, wystawiając przed siebie ręce.
Koniec różdżki rozbłysł białym światłem, formując kulę.Ellie szybko
podbiegła do Lokiego, zasłaniając go swoim ciałem. Nie ruszał się, więc
uznała, że musiał ponownie zasnąć.
- Mio e fu exe - Anielica
wyszeptała słowa w swoim ojczystym języku, a wiązka energii wystrzeliła.
Kraty już po chwili leżały rozwalone na ziemi.
~*~*~*~
Ciężki
oddech, słabo bijące serce, znikający puls, zero reakcji na
jakiekolwiek bodźce. Według Ellie taki był obecny stan Lokiego. Miał
zamknięte oczy, ale pozostawał świadomy. Razem z Iris niosły go do
najbliższej komnaty, żeby szatynka mogła przesłać mu chodź trochę
leczniczej magii.
- Tutaj - Iris pchnęła drewniane wrota wchodząc do środka. Ostrożnie ułożyły maga na łóżku.
Jego
odcień skóry idealnie dopasowywał się do śnieżnobiałej pościeli, którą
Ellie go przykryła. Miał dreszcze, a jego czoło było gorące. Typowe
objawy gorączki.
- Moja moc nie wystarczy, aby całkowicie go
uleczyć - Ellie spojrzała błagalnie na anielicę, która wyraźnie była
poddenerwowana zaistniałą sytuacją. - Iris potrzebuję jakiś lekarstw.
Coś co zbije jego gorączkę. I jeszcze coś ciepłego do picia. Dodatkowe
koce też się przydadzą.
Anielica jak na zawołanie wybiegła z
komnaty w poszukiwaniu dodatkowych środków leczniczych. W tym czasie
Ellie zaczęła przesyłać swoją magię. Jej ręce rozbłysły zielono-białą
poświatą, która została wchłaniana przez ciało maga.
- Loki błagam
cię tylko mi nie umieraj - Szeptała słabym głosem. Wszystkie słowa same
pchały się jej na usta. Czy tak właśnie jest, kiedy ważna dla ciebie
osoba jest jedną nogą w grobie? Uświadamiasz sobie jak bardzo będzie ci
jej brak, kiedy odejdzie. Już nigdy jej nie zobaczysz, nie poczujesz jej
oddechu, zapachu. Już nigdy nie zobaczysz jak się uśmiecha. - Nie chcę
cię stracić.
Trzymała jego zimną dłoń w swojej, a jedna, samotna
łza spłynęła po jej policzku, zatrzymując się dopiero na ubraniu maga.
Nie. Nie może sobie pozwolić na chwile słabości. Musi pomóc Lokiemu.
Otarła mokre policzki wierzchem dłoni, ale kiedy chciała cofnąć rękę coś
ją zatrzymało. Otwarła oczy i zobaczyła parę intensywnie zielonych
tęczówek, wpatrujących się nią.
- Nie...okazuj słabości - Opuszkami palców musnął jej policzek - Inaczej przegrasz
Słowami nie można było opisać uczuć, które teraz rozpalały ją od środka.
- Żyjesz - Szepnęła radośnie
- Ustaliłaś już datę mojego pogrzebu? - Zaśmiał się słabo.
Oparł
się na przedramieniu i spróbował podnieść do siadu, jednak ból jakiego
doznał podczas wykonywania tej jakże prostej czynności, nasilił się. Mag
syknął z bólu i usiadł.
- Musimy wracać do Asgardu - Oznajmiła
- Nie ma potrzeby
Ellie spojrzała na niego oburzona.
- Przecież armia Michała zaatakowała zamek. - Zaczęła donośniejszym głosem - Tam są Avengersi.
- Poradzą sobie.
-
Loki czy ty się słyszysz? - Wstała i podeszła szybkim krokiem do okna.
Wyjrzała na zewnątrz. Słońce chyliło się ku zachodowi. Ostatnie jego
promienie musnęły twarz dziewczyny, by zaraz potem zniknąć za rozległym
horyzontem. Ziemia nie mogła się równać z Venis. Tu wszystko tętniło
życiem. Niebiańskie istoty wiodły spokojny i neutralny tryb życia. - Jak
możesz być takim egoistą. - Zaczęła nerwowo gestykulować - Tam są moi
przyjaciele. Nie mogę pozwolić im zginąć, bo ty boisz się stanąć do
walki. - Spojrzała na niego.
Loki siedział ze wzrokiem utkwionym w przeciwległą ścianę. Ellie myślała, że po jej słowach zdenerwuje się lub co gorsza, po prostu się obrazi jak małe dziecko, którym był w środku. Ale nic nie nastąpiło. Odpowiedziała jej tylko głucha cisza.
A tak po za tym gdzie jest Iris? - Pomyślała i przeszła odległość dzielącą ją od drzwi. Chwyciła za klamkę, lecz wrota same zaczęły się otwierać. Ellie z niedowierzaniem wpatrywała się w rosłą postać stojącą na przeciwko niej. Mężczyzna był ubrany w biało-czarne szaty sięgające do kostek. Ciemnobrązowe włosy miał związane w kucyk, który opadał na plecy. Przy pasie u boku miał pochwę, a w niej miecz. Jednym, szybkim ruchem chwycił ją za gardło i wszedł do komnaty. Jego uwadze także nie uszło zdziwienie Lokiego, który w obecnym stanie nie wiele mógł.
- Puszczaj ją - Kłamca gwałtownie wstał, lecz słaby organizm zaalarmował. W mgnieniu oka klęczał już na podłodze, plując krwią.
- Widać, że moje zaklęcie nadal działa - Zaśmiał się złowieszczo. Przeniósł wzrok na szatynkę, która za wszystkich sił próbowała zaczerpnąć świeżego powietrza podtrzymując się na jego nadgarstku. Lex dobył swojego miecza i nakierował go na brzuch dziewczyny - Co zrobisz jeśli ostrze zagłębi się w jej ciele?
- Zostaw...ją - Wychrypiał Loki. Wyciągnął przed siebie rękę, a w jego dłoni zaczął kumulować się zielony płomień, jednak po chwili zgasł tak szybko jak zapłonął.
Lex zaniósł się ciężkim śmiechem.
- Kiedyś byłeś naprawdę wspaniałym czarnoksiężnikiem - Przeniósł wzrok na dziewczynę. - Czy to ona zmiękczyła twoje lodowe serce? Sentymenty.
Przyciągnął Ellie do siebie, by potem z zamachem rzucić nią o ścianę. Dziewczyna wydała z siebie zduszony jęk i splunęła krwią zalegającą jej w ustach. Podniosła wzrok na mężczyznę, który w tym momencie podchodził do Lokiego. Ellie rozejrzała się szybko po pomieszczeniu. Obok niej stał mały, drewniany stoliczek, a na nim wazon z kwiatami. Podnosząc się, chwyciła za naczynie i cicho zaszła przeciwnika od tyłu.
- Loki, Loki, Loki - Lex ukląkł na przeciwko niego. Złapał go za włosy i uniósł jego głowę tak, że mag był zmuszony spojrzeć mu prosto w oczy. - Powiedz co kobiety mogą zrobić z mężczyzną? - Odpowiedział mu tylko triumfalny uśmiech, a zaraz po tym poczuł przenikliwy ból z tyłu głowy. Porcelana rozsypała się na milion kawałeczków i z trzaskiem odbiła się od ziemi, na której już leżał mag.
- Wiele mogą - Powiedziała - Nie będę wymieniać, ponieważ spieszy mi się.
Podeszła do klęczącego Lokiego i pomogła mu wstać.
- Powinienem być ci wdzięczny? - Spytał, kiedy wyprowadzała do z komnaty. Ellie trzymała go za rękę, którą przewiesiła sobie przez szyję. Szli jasnym korytarzem w stronę wyjścia z zamku. Wszędzie dookoła na marmurowych ścianach wisiały obrazy aniołów. W szczególności jeden przyciągnął uwagę dziewczyny. Był on wielki i zajmował osobną ścianę. Jego rama była owalna, wykonana z litowego drewna sosnowego, w całości wykonana ze złota. Obraz przedstawiał młodą dziewczynę ze złotymi lokami okalającymi jej trójkątną twarz. Brązowe oczy patrzyły w przestrzeń, a kącik jej ust był lekko uniesiony w górę. W ręce dzierżyła kostur, zakończony pięknie rozkwitniętą różą. Skrzydła dumnie rozstawione na boki, ukazywały jej wielką chwałę oraz wyższość. Ellie kątem oka dostrzegła wygrawerowany napis na spodzie ramy.
- Ta, która przywróciła pokój - Wyszeptała. Na powrót uniosła wzrok ku górze. Wizerunek dziewczyny przedstawiony na tym obrazie, przypominał jej kogoś kogo dobrze znała.
- Teraz ci się zachciało obrazów oglądać. Przypominam ci, że to co zrobiłaś nie zabije Lex'a, a jedynie go jeszcze bardziej rozzłości - Ponaglił ją Loki. - Więc jeśli nie masz nic przeciwko, to może byśmy już wyszli na zewnątrz?
Tak jak powiedział, Ellie szybkimi krokami ruszyła przed siebie. Nie było łatwo, ponieważ mimo takiej postury jaką miał Loki, wydawał się cięższy, a ona nie była taka silna jakby się mogło wydawać.
- Heimdall otworzy most, kiedy tylko wyjdziemy na dziedziniec. - Wychrypiał Loki, trzymając się kurczowo za prawy bok.
Ostatni korytarz, ostatni zakręt i ostatnie wejście dzieliło ich od wybawienia. Jednak los nie jest tak łaskawy i ma co nie co inne plany. Jako, że mogłoby się wydawać, iż już wszystko się uspokoiło, nagle ni stąd ni zowąd pojawił się Lex. Jego wyraz twarzy przypominał teraz wściekłego niedźwiedzia albo raczej wściekłą niedźwiedzicę, która broni swoich dzieci.
Tak, w porównywaniach jestem genialna. - Nim zdążyła pomyśleć coś jeszcze, ostrze maga przecięło powietrze nad ich głowami. Dobrze, że tylko powietrze. Loki był nieco szybszy i pociągnął dziewczynę za sobą w drugą stronę.
- Nie uciekniesz mi Kłamco. - Krzyknął rozwścieczony - Ty i ta twoja dziewka zginiecie.
- Jak on mnie nazwał? - Oburzyła się Ellie, kiedy razem z magiem rzucali się do ucieczki.
Oczywiście Lex nie dał im od tak po prostu uciec. Pobiegł za nimi, szepcząc słowa w swoim języku, a po chwili przed Ellie i Lokim wyrósł wielki mur z cierni.
- Cholera - Zaklęła pod nosem dziewczyna. Obróciła się w stronę maga, widząc, że ten szykuje się do ponownego ataku.
- Ellie - Loki wysunął się na przód, stając pomiędzy nią, a Lex'em - Omiń to jakoś, a ja go zatrzymam.
Zszokowanie jakie wymalowało się na jej twarzy, przerosło wszelkie oczekiwania.
On się poświęca, od tak. Bezinteresownie? No dobra albo śnię, albo on całkowicie zwariował przez te zaklęcie.
--> http://www.youtube.com/watch?v=ugHHL15eK_Q ( Nakazuję wam jej posłuchać i to parę razy do tego momentu. Wprost idealnie pasuję. Mówię wam. )
- Nie wygłupiaj się - Krzyknęła na niego - Nie dasz mu rady.
No to trafiła w czuły punkt. Powiedzieć mężczyźnie, że nie da rady, to jak powiedzieć kobiecie w ciąży, że nie będzie wiedziała jak urodzić dziecko.
- Uciekaj stąd głupia - Obrócił głowę w jej stronę. - Życie ci nie miłe?
- Nie będzie miłe jeśli umrzesz. - Odparowała
W tym momencie wszystko zwolniło. Czas jakby stanął i dał dziewczynie najgorsze przedstawienie na świecie. Wystarczyła chwila nieuwagi Lokiego, a Lex pchnął swój miecz, który płynnie zanurzył się w jego ciele. Dziewczyna z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w to, jak Loki opada na ziemię. W tym momencie niebo przecięła jasna poświata, a Lex odleciał na kilka metrów, zatrzymując się na ścianie zamku, robiąc w nim dziurę. Wszystkie krzyki, które skierowane były do Ellie, słychać było jak przez mgłę. Szybko podbiegła do mężczyzny leżącego na ziemi. Uklękła przy nim i ujęła jego zimną dłoń.
- Czyli ta....data była....zaplanowana na dzisiaj? - Wychrypiał, a z kącika jego ust spłynęła strużka szkarłatnej substancji.
- Nie, nie nie Loki - Oczy szatynki zaszkliły się i teraz widziała jak przez mgłę - Loki nie.
- Tyle...osób chciało mojej....śmierci. - Zaśmiał się słabo - Teraz w końcu....
Jedno życie, które można cenić nade wszystko. Jedno spojrzenie, które jest przeznaczone tylko dla ciebie. Jeden dotyk, który powodował u ciebie te wszystkie emocje. I ten jeden pocałunek, który zmienił wszystko. Dotychczas bezbarwne, pozbawione jakichkolwiek uczuć życie, skończyło się właśnie w tym jednym momencie. Ta chwila taka ulotna, ale jak ważna. Ten ból wypełniający cię całą. On pojawił się tak szybko, lecz trwać będzie wieki, ponieważ ciebie już nie będzie. Pozostaną tylko wspomnienia. Tak bolesne i trwałe. Takie prawdziwe i wyobcowane. To jest los. On ma swoje własne zasady, a ty musisz się mu podporządkować, inaczej będziesz cierpieć. Jak ona. Tak. Ona właśnie utraciła coś ważnego. Coś, raczej kogoś kto stanowił dla niej przyszłość. Widziała w nim osobę, której pierwszy raz mogłaby zaufać. Powierzyć swoje własne życie. A teraz? Teraz patrzyła jak odchodzi. Jak jego powieki powoli opadają na pozbawione blasku oczu. Pozbawione tego żywego koloru zieleni. Oddech staje się wolny i głęboki. Puls zatraca się gdzieś pomiędzy jej płaczem i krzykami. Unosi jego bezwładne ciało i zamyka w ramionach. Jej łzy mieszają się z jego krwią. Modlitwy, błagania. Nic nie przywróci go do życia. Kolejna ważna dla niej osoba opuściła ten świat. Kolejne bóle rozpaczy rozdzierają jej serce na milion kawałków. Czyjaś silna dłoń wyswobadza z jej ramion martwe ciało. Ona unosi smutną twarz z grymasem bólu, do góry. Patrzy jak ktoś trzyma go na rękach. Chce wstać, chce podbiec do niego i na powrót go przytulić, lecz nie może. Kolejna silna ręka przytrzymują ją i nie dopuszcza do niego. Próby wyrwania się z uścisku, kończą się fiaskiem. Opadła z sił i upada na ziemię. Ukrywa twarz w dłoniach i płacze. Nie zważa na to co pomyślą inny. Teraz ma do tego prawo, ponieważ osoba, którą pokochała, odeszła.
No teraz możecie mnie zabić za to co napisałam. Wyjawię wam jednak skrawek mojej tajemnicy. Wszystko wyjaśnię w późniejszy rozdziałach.