piątek, 1 listopada 2013

Rozdział 9

 Przepraszam za wcześniejsze błędy językowe. Na przyszłość postaram się dogłębniej sprawdzać tekst. Przepraszam też za taką sobie notkę. Następne będą ciekawsze i będzie się wiele działo.
Jak tam po Halloween? Za kogo się przebraliście i poszliście obrabowywać domy z cukierków?
Piosenka na dziś --> http://www.youtube.com/watch?v=SUXyoyuJZ8Y
No i w końcu nie pojechałam na Thora z powodu braku czasu, ale w weekend to nadrobię :D
Oglądaliście już ?

                                                               

I gdy już mogłam osiągnąć, to cze­go pragnęłam, zro­zumiałam, że to nie jest klucz do szczęścia.  

Minuty, godziny, tygodnie mijały na nieustannych ćwiczeniach w posługiwaniu się zaawansowaną magią leczniczą, oraz na tworzeniach różnych eliksirów, odtrutek, a nawet trucizn. Ellie przyznała, że w pewnym momencie nie wytrzymała tego wszystkiego i wybuchła gniewem. Była fizycznie jak i psychicznie wykończona, a Loki nie chciał jej powiedzieć dlaczego musiała to wszystko robić. Od pewnego czasu żyła w niewiedzy, dlaczego tak bardzo zależy mu na tym, aby doskonaliła się w tej sztuce. Czy nie wystarczyłoby, aby poznała tylko podstawowe zaklęcia lecznicze, takie, które pomogą chorym wyzdrowieć? Oczywiście z tym wiązały się także nieustanne ćwiczenia rysowania run i zapamiętywanie przeróżnych inkantacji. W końcu, któregoś pracowitego dnia, wygarnęła mu to wszystko. Powiedziała, że dłużej nie może i potrzebuje chwili odpoczynku. Wtedy też zielono-białe płomienie zaczęły niebezpiecznie iskrzyć wokół jej dłoni. Zauważywszy to, policzyła do dziesięciu, biorąc w między czasie głęboki oddech. Wychodząc trzasnęła drzwiami, zostawiając Lokiego z obojętną miną.
Kroczyła złotymi korytarzami, w poszukiwaniu jakiegoś odległego miejsca, w którym mogłaby spokojnie pomyśleć. Owym błogim miejscem, okazał się jeden z bogato zdobionych balkonów pałacu. Wstąpiła na niego lekkim krokiem, czując na sobie podmuch świeżego powietrza. Słońce przyjemnie otulało promieniami jej ciało. Gdzieniegdzie można nawet było usłyszeć ćwierkanie tutejszych ptaków. Ellie oparła łokcie na marmurowej balustradzie i rozejrzała po wielkim, malowniczym ogrodzie.
- Czemu na twojej twarzy gości smutek? - Usłyszała głos za plecami.
- Witaj Thorze. - Zmusiła się do uśmiechu, co nie przyszło jej łatwo. - Nie jestem smutna.
- Widzę, że coś cię trapi. Czyżby mój brat był, aż tak uparty w stosunku do twoich lekcji?
Jego niebieskie oczy dosłownie ją przewiercały. Cóż kłamanie, lub granie na czas nic nie przyniesie.
Westchnęła i spuściła głowę, w poddańczym geście.
- To robi się coraz męczące. Codziennie uczy mnie kolejnego eliksiru, lub nowych sztuczek, a ja już nie mam siły. To naprawdę jest wyczerpujące.
- Porozmawiam z nim - Zaproponował i już skierował się w strony komnat.
W ostatniej chwili chwyciła go za skrawek materiału.
- Nie - Rzekła stanowczo - Nie ma potrzeby. Jakoś dam radę.
- Ellie spójrz na siebie. Wyglądasz jak wrak.
Słysząc słowo "wrak" z jego usta, od razu nasunął się jej jeden mężczyzna.
- Tony cię uczył ziemskiego słownictwa? - Spytała podejrzliwie.- Dobra nie ważne. - Puściła go i przeszła parę kroków. - Sama to załatwię. Dobranoc.
                                                                  ~*~*~*~
Tak załatwi sprawę, która w rzeczywistości może okazać się trudna. Nakłanianie go, żeby trochę przystopował, nie wchodzi w grę. Dlaczego? Ponieważ na czymś mu bardzo zależy i dąży do tego, co oczywiście widać.
Minęła ostatnie drzwi, dzielące ją od komnaty. Stanęła przed nimi i wzięła głęboki oddech.
- Raz kozie śmierć
Pchnęła wrota, które ustąpiły od razu. W środku - tak jak oczekiwała - zastała maga. Siedział na łóżku, oparty o zagłówek i studiował jakąś opasłą księgę, nawet nie zwracając uwagi na wejście Ellie.
- Loki - Zaczęła, podchodząc do łóżka i siadając na jego krawędzi. I gdy już miała mu wszystko powiedzieć, on z impetem zamknął, czytaną wcześniej lekturę i spojrzał na dziewczynę.
- Już czas - Oznajmił, wstając - Chodź.
- Czekaj - Złapała go za krawędź szaty - Co się dzieje Loki, nic mi nie mówisz, tylko ciągle ode mnie wymagasz. Wytłumacz mi w końcu po co to wszystko?
- Teraz nie mamy czasu - Przeszedł przez komnatę i stanąwszy przed szafą, otwarł ją i wyciągnął z niej dwa płaszcze. Jeden podał Ellie, a drugi zarzucił na siebie. - Jak się nie pospieszymy, to koniec.
Widząc, że dziewczyna znowu miała zamiar coś powiedzieć, kontynuował:
- Potem ci wszystko wyjaśnię. Teraz chodź.
Pociągnął ją za rękę i wyszedł z komnaty, kierując się w stronę jednego z tajnych wyjść, o którym wiedział tylko on. Zszedł jednymi w wielu schodów zamku, brnąc coraz głębiej w dół, aż ciemność zapanowała dookoła. Loki pstryknął palcami, a nad ich głowami rozbłysło małe światło w kształcie kuli. Korytarz robił się coraz szerszy, aż w końcu stanęli na rozstaju dróg. Bez zastanowienia się, pociągnął ją w prawo. Szli prosto, przez ponad pięć minut, by natrafić na drzwi. Mag szarpnął za klamkę i wyszli na zewnątrz. Na tyłach zamku nie było żadnej straży, natomiast czekały na nich dwa konie.
- Wsiadaj - Polecił, jednak po sekundzie przystanął i spojrzał na nią przez ramię - Umiesz jeździć konno?
Ellie zrobiła odważną minę i uniosła dumnie głowę do góry.
- Oczywiście.
Powiedziawszy to, wsunęła nogę w strzemię i podciągnęła się, by zaraz lekko siedzieć na białym wierzchowcu.
Kiedy Loki ruszył przodem, ona pognała za nim. Jechali galopem, po mieniącym się milionami kolorami, moście Bifrost. Słychać było tylko odgłos końskich kopyt, sunących prawie w powietrzu. W oddali już malowała się złota kopuła teleportacyjna, a przed nią stał strażnik.
Mag zatrzymał konia i dostojnie zsiadłszy z niego, podążył ku wartownikowi.
- Heimdallu otwórz most do Venisu* - Nakazał, wchodząc do środka kopuły.
Ellie podążyła za nim, będąc w lekkim przerażeniu. Nie wiedziała dokąd ją zabiera, ani po co. Miał w tym jakieś złe zamiary? Czyżby jego dotąd skrywana nienawiść, na powrót chciała ujrzeć światło dzienne? Czy nie wyrządził już tak wielu krzywd? Chce posunąć się dalej?
Stanęła u jego boku, będąc w niepewności, czy jeszcze zobaczy swoich przyjaciół.
Loki delikatnie objął ją w tali i przyciągnął bliżej, by już po chwili zniknąć z Asgardu.
                                                                        ~*~*~*~
- Możesz otworzyć oczy. - Jego głos, jak echo odbijało się w jej głowie.
Niepewnie uchyliła powieki, a widok, który zobaczyła zaparł jej dech w piersi.
- Jak tu pięknie - Szepnęła, robiąc krok w przód. Nagle poczuła szarpnięcie za ramię. Momentalnie otrzeźwiała i spojrzała pod nogi. Przestraszona odskoczyła do tyłu.
- Uważaj - Ostrzegł Loki. - Jeden niepewny krok i spadniesz w dół.
Ellie na powrót uniosła wzrok do góry, na wielkie drzewo, które migotało złotymi kolorami.Wszystko wyglądało tak magicznie i nieprawdziwie. Niebo było lekko zachmurzone, a słońce zapewne próbowało się przebić przez gęste chmury, ale to wszystko nadawało tajemniczości temu miejscu. Pod nieboskłonem, wędrowały wielkie orły, które przecinały powietrze swoimi, długimi skrzydłami. Prezentowały się tak dostojnie, jakby były królami podniebnych podróży.
Nimfy wodne, podśpiewywały piękne pieśnie w swoim języku, a nimfy drzewne wyglądały zza gałęzi wielkich konarów. Nagle Ellie dostrzegła jakiś ruch. Szybko obróciła się w stronę, skąd wyłoniła się dziwna postać.
- Witajcie w naszej krainie - Powiedziała melodyjnym głosem - Nazywam się Iris i za me zadanie jest was zaprowadzić przed oblicze najwyższego.
Przed nimi stanęła istota nad wyraz piękna. Włosy koloru bladego złota, okalały jej trójkątną twarz. Biało-niebieska zbroja szczyciła się zapewne swym wyglądem wśród innych istot jej pokroju. W ręku dzierżyła kostur, zakończony wyrzeźbioną, białą, rozkwitniętą różą. Jedyne co odróżniało ją od prawdziwego człowieka, były jej białe jak papier, skrzydła, dumnie zwinięte na plecach.
Ellie dopiero po szturchnięciu przez Lokiego, odzyskała pełną świadomość. Jej zielone oczy migotały, jak ogniki, będąc nad wyraz zachwycone osobą Iris.
- Proszę, abyście podążyli moimi śladami. - Powiedziała, obracając się do nich plecami i kierując się w stronę zejścia z góry. Na dół prowadziła wąską ścieżka usłana wielokolorowymi kwiatami, w różnych kształtach.
- Nie wiedziałam, że anioły naprawdę istnieją - Szepnęła Ellie do Lokiego, który ze skupieniem ilustrował każdy centymetr powierzchni.
- Jesteśmy ostatnimi potomkami, kiedy nas spotka śmierć już nigdy nasze skrzydła nie poszybują wysoko nad ziemią.- Wyjaśniła krótko. - Dlatego żyjemy w pokoju z innymi krainami, a Asgard służy nam pomocą.
Loki cicho prychnął, co nie uszło uwadze Ellie.
- To straszne. - Powiedziała szatynka - Śmierć jest okropna, zabiera to co najważniejsze.
- Ależ wręcz przeciwnie moja droga - Anielica zerknęła na nią przez ramię - Śmierć jest zbawieniem i dalszą ścieżką w naszym życiu. Ona nie ma końca, ani początku. Ona trwa i rwać będzie.
                                                                                ~*~*~*~
Chłodne powietrze owiało jej twarz. Skrzydła zatrzepotały pod wpływem nagłego ruchu, a ręce rozpostarły się, by po chwili złączyć się.
- Najwyższy oto przedstawiam podróżników z krainy Asów, którzy twego spotkania oczekiwali. - Iris ukłoniła się nisko, a jej skrzydła opadły po bokach, na marmurową posadzkę.
Mężczyzna siedzący na tronie, który prezentował się idealnie w nikłych promieniach słońca, wstał i iście po królewsku zszedł z podwyższenia. Ubrany był z czarne szaty, a jego białe włosy opadały kaskadami, spływając po prostych plecach. Przy pasie miał przymocowany, ciemnofioletową wstęgą miecz. Bardziej prezentował się jako pan ciemności, a nie król aniołów.
- Wprost nie mogłem doczekać się twojego nadejścia Loki - Powiedział ciężkim głosem - Czy to ona? - Spojrzał na Ellie, która nie wiedziała o co chodzi.
Archanioł podszedł do szatynki i przyjaźnie objął ją ramieniem. Mogła przysiąc, że widziała jak Loki się krzywi na ten gest.
- Jak ci na imię moje dziecię?
- Ellie Panie - Odparła bez zająknięcia. Musiała pamiętać o naukach dobrego zachowania, wobec tak wspaniałej istoty.
- Więc Ellie - Cofnął się i ujął jej drobną dłoń, składając na niej szarmancki pocałunek - Nazywam się Michał i witam cię w moim królestwie. Czy cel twej podróży został ci już przedstawiony.
Ellie pokręciła przecząco głową.
- Nie Panie. Mówiono mi, że na miejscu dowiem się o wszystkim.
Michał zwrócił się do Iris, która cierpliwie czekała u boku swojego Pana i czekała na rozkazy.
- Zaprowadź ją do komnaty i wytłumacz wszystko. - Teraz spojrzał na Lokiego - Ja muszę jeszcze porozmawiać z naszym gościem.
                                           
Oke. Rozdzialik napisany. Dzisiaj święto zmarłych, więc grzecznie idźmy się za nich pomodlić.
Tutaj prezentuje kilka obrazków, które najbardziej pasowały mi do opisu kolejnych bohaterów, oraz otoczenia. Pierwszy obrazek przedstawia widok, który Ellie zobaczyła, po przybyciu na Venis. Drugi przedstawia Iris. Spodobała mi się. Trzeci prezentuje Michała. Króla aniołów.                       











6 komentarzy:

  1. Nie, nie szlajam się po osiedlu owinięta bandażem. Jestem podręcznikowym przykładem zatwardziałej, słowiańskiej cholery. Jak już to mogę obchodzić rodzime Dziady.
    Nota genialna, tylko czemu tak krótka? Spodziewałam się jakiegoś bum, a tu czekaj człowieku następny tydzień.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny. Zgadzam się z Hatremayą, tylko dlaczego taki krótki??
    Jestem strasznie ciekawa po co Loki i Ellie mieli znaleźć się w królestwie aniołów. Mam nadzieje, że wszystkiego dowiemy się w następnym rozdziale.
    Mam dziwne wrażenie, że przy rozmowie króla z Lokim może dojść do ich walki. A zresztą nie wiem co nam wykombinujesz :)
    AKAPITY! Prosze dodawaj je!
    Nie znalazłam żadnych błędów ortograficznych, oprócz jednego, ale co tam jeden błąd?
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Pozdrawiam!
    Asia
    http://asgard-bogowie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg... Przyznam się bez bicia,że nie przepadam za Lokim(choć moja sympatia do tej zacnej osobistości wzrasta),jednak serce pozostaje niezmienne i należy w pełni do Kapitana. To opowiadanie jest boskie i bije wszyskie o głowę.Nie mogę się od niego oderwać, tak mnie wciągło, że beszczelnie zabrano mi telefon na lekcji - a przecież to jest o niebo ciekawsze niż jakieś funkcje kwadratowe. Tak wie z niecierpiwością i ogromnym utęskieniem czekam na kolejny rozdział. Poprostu niemogę doczekać dalszego rozwoju akcji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne. Kiedy następny odcinek ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, powiem tak... DAWAJ WIĘCEJ!
    http://welcome-to-the-black-parade1.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj,
    W 80% zgadzam się z Olgą Horan, no przynajmniej z pierwszymi dwoma zdaniami. Tak więc, jak już na samym początku w komentarzu do twojego bloga (a konkretniej do początkowych rozdziałów) wspomniałam nie mogłam się odnaleźć w Avengersach (jak kolwiek to się pisze), Lokim itp., ponieważ nie szczególnie za nimi przepadałam. Czy zmieniłam zdanie? Hmmm, owszem.
    Moja sympatia do nich, wraz z dalszymi opowiadaniami, wzrasta. Nawet zaczynam ich lubić.
    A teraz wróćmy do konkretu, czyli tego rozdziału.
    Nie jest on długi.
    Nie jest on też powalający, chodź można się z niego trochę dowiedzieć.
    Mimo tego jest wciągający.
    Nie dopatrzyłam się błędów, poza jednym. Ale on jest mało istotny...

    Pozdrawia,
    Darkangel

    OdpowiedzUsuń