No tak muszę zainwestować w klawiaturę do telefonu, ponieważ nie chce mi się pisać i męczyć ze znakami polskimi na mini pro :D Tak dziś premiera Thora The Dark World. Oczywiście na mój pech, nie pojadę, bo nie ma jak. Dopiero w niedzielę zawitam w kinie. Zawsze coś. Przepraszam za błędy, które możecie napotkać w notce, ale poprawiałam je na laptopie z telefonu. Nie każde były podkreślone na czerwono, więc mogłam coś przegapić.
Kolejna sprawa. Wasze komentarze. Kiedy je przeczytałam, aż ciepło mi się na sercu zrobiło.
Każdy pisarz, wróć przepraszam nie jestem nim jeszcze, znaczy nie tak dobrym ( w planach: napisać jakąkolwiek książkę ), ale ok wracamy do tematu, więc każdy blogger cieszy się z tak pozytywnych komentarzy. Jestem wam bardzo, bardzo wdzięczna. Podtrzymujecie mnie na duchu i przesyłacie pozytywną energię, która potem zamienia się wenę. :D Dziękuję,
Piosenka na dziś, albo raczej soundtrack z zajebistej gry --> http://www.youtube.com/watch?v=P6zvejSPJbs
Cierpienie wymaga więcej odwagi niż śmierć.
Napoleon Bonaparte
Ellie wsłuchiwała się w każde słowo
anielicy, która dokładnie tłumaczyła jej cel przybycia na Venis.
Dowiedziała się, że jeden z pobratymców Michała został poważnie ranny w
walce i jego skrzydło jest niesprawne, dlatego Loki uczył jej
zaawansowanej magii leczniczej, aby mogła sprostać temu zadaniu.
Oczywiście Ellie nie wysunęła swoich przemyśleń, podejrzeń, lub czegoś
innego związanego z tą sprawą. Miała pewne wątpliwości, czy uda się jej
sprostać temu zadaniu, ale przysięgła Iris, że się postara i da z siebie
wszytko.
- Dobrze, więc może chciałabyś się czegoś napić? - Zaproponowała, wstając z ławki, na której usiadły, by porozmawiać.
- Chętnie - Ellie uśmiechnęła się ciepło i podążyła za anielicą.
Przemierzały rozległe, kwitnące ogrody, które swoim wyglądem
przypominały te w Asgardzie. Na Venis wszystko było zadbane, czyste i
piękne. Tak właśnie powinna wyglądać kraina aniołów. Uniosła wzrok ku
górze, gdzie na błękitnym niebie, wędrowały jasne chmury, oraz dostojne
orły szybowały, przecinając swoimi skrzydłami powietrze. Motyle
przestępowały z kwiatu na kwiat i zbierały nektar, białe konie, luźno
spacerowały sobie pomiędzy niebiańskimi istotami. Gdzieś w oddali
słychać było rozbawione dziecięce głosy, które lekko unosiły się nad
ziemią, z szeroko rozstawionymi skrzydłami. Ich zwiewne, białe szaty
powiewały na wietrze, a złociste włosy kołysały, opadały na ich ramiona.
- Wasza kraina w niczym nie przypomina ziemi. - Zagadnęła Ellie,
zrównując swoje kroki z Iris, która dumnie kroczyła ścieżką wyłożoną
białymi kamyczkami.
- To wszystko to dzieło naszych przodków. Niegdyś niezamieszkana kraina,
stała się ich i naszym domem. Kochamy wolność i pokój, dlatego żyjemy
ze wszystkimi w zgodzie. - Podeszła do białej klaczy, która właśnie
upijała łyk wody, z małego strumyka. Kiedy zwierze zobaczyło, że ktoś
się do niego zbliża, od razu podniosło głowę i dało się pogłaskać. -
Pragniemy, aby to wszystko trwało wiecznie i nigdy się nie zmieniło.
- Mówiłaś, że śmierć jest dla was zbawieniem tak? - Iris podniosła na nią wzrok - Czy ty się jej boisz?
- Kiedyś życie spytało śmierć: Śmierć, dlaczego wszyscy mnie kochają, a
nienawidzą ciebie? Śmierć odpowiedziała: Ponieważ ty jesteś pięknym
kłamstwem, a ja okrutną prawdą.
- Nie rozumiem - Ellie westchnęła i podeszła do konia, aby tak samo go
pogłaskać - Czyli nienawidzisz życia, bo jest kłamstwem, a czekasz na
śmierć, bo chcesz się dowiedzieć prawdy?
- Gdyby życie było prawdą, to czy nie bylibyśmy szczęśliwi? Czy
wszystkie nieszczęścia, przykrości, bóle i smutki, zaniechałyby kontaktu
z tobą? - Klacz potrząsnęła łbem i prychnęła, po czym zrobiła krok do
tyłu i wycofała się. Ellie odprowadziła ją wzrokiem, gdy tak kłusem
podążyła przed siebie.
- Życie nie zawsze jest usłane różami - Powiedziawszy to, zwróciła się
do Iris, która wręczyła jej białą filiżankę, z parującym napojem. Sama
zaś zrobiła łyk i podążyła wzrokiem za odlatującym motylem.
- Ale musi trwać...
~*~*~*~
- Za chwilę przyjdzie tu Iris i zaprowadzi cię do lecznicy. Tam dowiesz się co masz robić. - Tłumaczył Loki.
Jego ręce były splecione z tyłu, a wzrok utkwiony miał w nieobecnym punkcie gdzieś za oknem.
- A ty co będziesz robił? - Spytała Ellie, poprawiając swoje ubranie
- Mam kilka spraw do załatwienia. - Przestał podziwiać widoki za oknem i
przeszedł pokój, zmierzając ku drzwiom - Kiedy skończysz od razu wróć
do pokoju i czekaj na mnie. Nie wpuszczaj nikogo do środka, po za mną
rozumiesz?
- Co ty chcesz zrobić? - Lekko się zdenerwowała, lecz Kłamca już zamknął za sobą drzwi.
Super. Po prostu super. I weź człowieku z takim tu rozmawiaj. Intrygant
jeden się znalazł. Gdyby chodź raz nie wychodził podczas rozmowy.
Jej wstępne obelgi, które skierowane były w stronę Lokiego, przerwało skrzypienie drzwi.
- Już czas - Oznajmiła Iris.
~*~*~*~
Oślepiające białe światło, raziło Ellie, kiedy razem z Iris weszły do
skrzydła szpitalnego. Nie różniło się ono niczym, od tego, które
widziała w Asgardzie. No może poza rażącym światłem.
- To tutaj - Iris wskazała jedno z łóżek, na których leżał pacjent.
Ellie spojrzała na anioła, który leżał na prawym boku tyłem do nich.
Jego lewe skrzydło zostało zabandażowane i usztywnione, tak, aby
sprawiało jak najmniej bólu podczas poruszania się.
- Rafaelu - Anielica szturchnęła go lekko w ramię.
Mężczyzna poruszył się niespokojnie, by zaraz wstać i jęknąć z bólu.
Miał on pociągłą twarz, a jego oczy były koloru niebieskiego. Prawie
takie same jak u Thora, tylko, że te jakby na chwilę stracił swój blask i
chęć życia. Jego brązowe włosy, lekko opadły na ramiona.
- To jest Ellie - Wskazała na dziewczynę - Książę Loki ją przyprowadził, aby uleczyła twoje skrzydło.
Rafael poderwał się i złapał szatynkę za ramiona, a na jego twarzy zagościł radosny uśmiech.
- Naprawdę dasz radę uleczyć me złamane skrzydło Panienko? Jakże się cieszę, że moje modły zostały wysłuchane przez najwyższego.
Iris uśmiechnęła się do siebie i zapisała coś na kartce, którą po chwili wsunęła kieszeni pod zbroją.
Mężczyzna się uspokoił, a Ellie mogła zacząć go leczyć.
- Może trochę zaboleć - Powiedziała, kiedy jego skrzydło zostało już
ułożone w odpowiedni sposób. Nie był to przyjemny widok. Dało się
zauważyć wypukłości, spowodowane złym ułożeniem kości. - Nieźle się
załatwiłeś.
- Było to konieczne, aby obronić Pana.
- Michał jest twoim Panem prawda? - Spytała przykładając ręce do złamania
- Tak Panienko - Odparł, patrząc gdzieś w dal
- Mów mi Ellie.
~*~*~*~
Operacja przedłużyła się o półgodziny. Dlaczego? Ponieważ moc jaką
Ellie musiała użyć do leczenia złamanego skrzydła, zbyt szybko się
wyczerpała. Pierwsze piętnaście minut szło jak z płatka, lecz po tym
czasie zaczęła czuć dziwne mdłości i ból głowy. Iris nakazała jej, aby
zrobiła sobie przerwę, ale szatynka nie chciała słuchać. Dopiero po
interwencji medyków zebranych w sali - a było ich z dziesięciu -, którzy
siłą ją odciągnęli, przestała. Zajęła jedno z wolnych łóżek, by
wypocząć. Dostała nawet parę leków wzmacniających. Ellie bardzo się
zdziwiła, kiedy jej moc tak szybko zaczęła się ulatniać. Nigdy wcześniej
tak się nie działo. Kiedy była w Asgardzie, mogła leczyć godzinami, bez
chwili wytchnienia, a teraz? Coś dziwnego działo się z jej organizmem,
który w jednej chwili przestał poprawnie funkcjonować. Po dziesięciu
minutach bezczynnego leżenia, Ellie w końcu wstała i powróciła do
leczenia anioła, jednak nadal czuła się bardzo dziwnie. Ból głowy
nasilał się, a ona sama pobladła po twarzy. Kiedy zakończyła cały
proces, odetchnęła z ulgą. Rafael był tak w niebo wzięty, że z radości
zaczął skakać po pokoju. Uściskał Ellie, prawie łamiąc jej żebra i
śpiewnym krokiem wyszedł, dziękując za jej ciężką pracę.
- Jesteśmy ci niezmiernie wdzięczni - Iris położyła dłoń na ramieniu
szatynki. - Lecz niepokoi mnie twój stan organizmu. Kiedy leczyłaś
skrzydło Rafaela, strasznie zbladłaś. Wszystko w porządku?
- Nic mi nie jest - Skłamała, siląc się na uśmiech - To takie efekty uboczne.
Swoje chwiejne i powolne kroki skierowała w stronę komnat, gdzie była umówiona z Lokim.
Droga, która zazwyczaj zajmowała jej piec minut, teraz ciągnęła się w
nieskończoność. W nogach poczuła bezsilność, a przed oczami pojawiły się
cienie. Gdyby nie ściana, która robiła za tymczasowe podparcie, na
pewno bliżej zapoznała by się z ziemia. Dlaczego czuła się tak źle? Nim
całkowicie straciła świadomość ze światem, zdążyła zobaczyć tylko poły
zielonej zbroi.
~*~*~*~
- Moi wojownicy - Zabrzmiał donośny głos Michała. Stal na niewielkim
podwyższeniu z wysoko uniesiona głowa i skrzydłami wzniesionymi w
kierunku nieba, aby oddać mu cześć. - Zebraliście się tutaj, by walczyć w
imię Pana, który podczas tej jakże trudnej bitwy, użyczy nam swej
nieograniczonej mocy. - Skrzydła oddanych mu wojowników, zatrzepotały, a głownie mieczy, uniesionych wysoko w górę, zapłonęły żywym ogniem. -
Wasza obecność tutaj, pozwala mi być w przekonaniu, ze jesteście gotowi,
aby oddać życie za najwyższego. - Przerwał na chwile, aby zwrócić się
ku mężczyźnie stojącemu obok. - Kłamco otwórz przejście, by moje zastępy
mogły przejść do twojego świata.
Magik zmierzył go przenikliwym spojrzeniem, a na jego twarzy wystąpil
grymas, widoczny tylko przez chwile. Postąpił krok do przodu i zawołał:
- Heimdallu otwórz most.
W ułamku sekundy, kolorowa poświata przecięła niebo, tworząc coś na wzór cyklonu, który dosłownie wessał wojowników.
- Kłamco zostań na mojej ziemi. Wyczekuj naszego przybycia. Wrócimy z głowa twojego ojca.
Loki prychnął i skrzywił się.
- To nie jest mój ojciec.
- Dobrze wiec - Zamachnął się skrzydłami i wzniósł się w powietrze. - Wrócimy zwycięsko z tej wojny.
Kłamca odprowadził wzrokiem znikającą, kolorowa poświatę, kiedy most się
zamykał. Prychnął zirytowany pod nosem i zwrócił się w stronę komnat,
gdzie umówił się z Ellie. Michał bardzo się pomyli co do swojego
zwycięstwa. Mianowicie: napotka pewne trudności, którymi są nie kto inni
jak Avengersi, chwilowo przebywający w Asgardzie. Dobrze się złożyło.
Zajmą trochę jego wyolbrzymione zastępy, kiedy on w spokoju będzie
załatwiać swoje sprawy. Kolejnym czynnikiem wpływającym na niepowodzenie
tej misji jest to, ze Odyn za żadne skarby nie pozwoli odebrać sobie
władzy. Michał był na tyle głupi, ze uwierzył, iż może wygrać z samym
Wszechojcem i do tego jeszcze zasiąść na jego tronie, który rzekomo
należał się Lokiemu. Aczkolwiek trzeba jeszcze zwrócić uwagę na pewien
szczegół, a jest nim sam strażnik, którego nie idzie od tak obejść.
Jego przemyślenia zostały zakończone, kiedy natrafił na pewien opór,
którymi były drzwi komnaty, do których doszedł nieświadomie. Nacisnął na
klamkę, która ustąpiła od razu, zapraszając go do środka. Chłodne
powietrze owiało jego twarz, a czarne włosy lekko zakołysały się na
wietrze. Przebiegł wzrokiem po pomieszczeniu, lecz nigdzie nie dostrzegł
Ellie. Zacisnął usta w wąska kreskę, a jego oczy pociemniały. Zamknął
oczy i skupił się na wykryciu jej energii, jednak w promieniu 300 metrów,
nie wykrył, ani namiastki jej magi. Gdyby teraz go ktoś zobaczył można
by było rzecz, że wygląda jak dziecko, któremu właśnie zabrano
upragnionego lizaka. Z impetem zatrzasnął za sobą drzwi i zaczął
przemierzać korytarze, w celu zlokalizowania dziewczyny. Po niecałych
dziesięciu minutach, zezłoszczony i podirytowany, oparł się plecami o
zimną ścianę zrobioną z białego marmuru. Wszystko w tym cholernym
zamku było zrobione z białego marmuru, który, aż bil po oczach. Gdyby
tylko Ellie się zezło...
- Dobra poczułem - Powiedział, rozmasowując sobie skronie.
Dziewczyna musiała się naprawdę przestraszyć, bo przekaz jej magii był
niewiarygodnie wysoki. Chociaż teraz mógł ja bez problemu namierzyć.
Skierował swoje pospieszne kroki w stronę najbliższych schodów,
prowadzących w dol.
Cztery pietra i milion schodów niżej, stanął przed wielkimi, drewnianymi
drzwiami, które robiły wrażenie, po przez wymyślne kłódki i zamki. Dla
takiego wprawionego magika jak on, to żadne wyzwanie, jednak będzie
musiał to zrobić po cichu, by straż, która została w zamku, przypadkiem
nie natknęła się na niego. Przyłożył prawa dłoń do drzwi, a zamki pod
wpływem magii, otworzyły się, sygnalizując cichym kliknięciem. Sala
więzienna. Tak jak przypuszczał. Zrobił krok do przodu, a pochodnie na ścianach, zapłonęły, owijając długi, prosty korytarz nikłym światłem.
Szedł kilka minut, co chwile przyglądając się celom, w których mogła
przebywać dziewczyna, aż trafił na ta jedną. Zmrużył oczy, w środku dostrzegając drobna postać, z rekami w kajdanach, które były zawieszone
na ścianie. Kajdany. Wspomnienia ożyły ponownie. Jego uwiezienie w
Asgardzkich celach, zimna ziemia, na której klęczał, z rekami uniesionymi
do góry, przez stalowe kajdany. Potrząsnął głową, a cienka mgła
zasłoniła nieprzyjemne myśli. Przyłożył ręce do krat, które rozstąpiły
się na boki - jak może czerwone - robiąc średniej wielkości wejście.
Wszedł do środka i ukląkł na przeciwko dziewczyny. Jej głowa bezwładnie
zwisała, a podwinięte rękawy bluzki, ukazywały liczne rany.
- P-proszę.....pomóż - Wyjąkała cicho, nie podnosząc wzroku.
- Ellie - Szepnął.
Ta jednak nie zareagowała. Loki wyprostował się i począł zdejmować uciążliwe kajdany. Jej ręce już po chwili wolne, opadły wzdłuż ciała, a
sama dziewczyna przechylała, by upaść. Loki szybko znalazł się przy
niej, podtrzymując i próbując obudzić.
- L-loki? - Uniosła nieznacznie głowę. Jedyne co dostrzegła, to
zamazany obraz i zieleń. Tą, którą widziała wcześniej, nim zemdlała.
Momentalnie otrzeźwiała i odsunęła się od niego, przylegając do ściany. -
Odejdź - Krzyknęła - Nie chce cie widziec.
- Co ty... - Nie dokończył, ponieważ musiał uniknąć zielono-bialego promienia, który leciał w jego stronę. - Uspokoj sie.
- Nie chcę już więcej cierpieć - Po jej twarzy poczęły płynąc łzy, mieszające sie z jeszcze świeżą krwią.
Magik nie umiał wydusić z siebie, ani jednego słowa. Było to
równoznaczne z tym, że będzie musiał posunąć się do zaawansowanej
magii, ale najpierw ona będzie musiała się uspokoić, aby chodź o krok
mógł się do niej zbliżyć.
- Ellie uspokój się. Nie chcę ci nic zrobić - Wyciągnął przed siebie ręce w uspokajającym geście. Najwyraźniej jej coś podali, bo inaczej nie
bałaby sie go w taki sposób jak teraz.
- Proszę, proszę - Nowy głos, poniósł się echem po celach. Zbyt dobrze
znany głos. - Kogo my tu mamy. Dwa gołąbki w jednej klatce.
Kiedy wysoka postać mężczyzny wyłoniła się z ciemności, Loki zaklął
siarczyście pod nosem. W jednej chwili kraty przez, które można było
przejść, na powrót przyjęły postać pionowych, ustawionych w małej
odległości od siebie, prętów.
- Lex - Loki zgrzytnął zębami. Wysunął przed siebie rękę, na której już tlił się zielony płomień. Wycelował w sam środek krat, po czym jasna poświata, wystrzeliła. Nim został powalony na ziemię przez swoją własną magię, zdążył usłyszeć tylko cichy śmiech.
- Niegdyś wielki czarnoksiężnik, którego bali się wszyscy, a teraz - Spojrzał na Lokiego z politowaniem i odrazą - Jesteś nikim Loki.
- Co cię sprowadza do Venis Lex? - Spytał magik, podnosząc się z brudnej ziemi i otrzepując swoje szaty.
- Pewne interesy, a także ona - Przeniósł wzrok na dziewczynę, zwiniętą w kącie. - Słyszałem, że udzielałeś jej nauk i jest prawie tak potężna jak ty. Szkoda tylko, że o tym nie wie.
- Michał nie będzie zadowolony z twojej wizyty.
- Sam wysłałeś go do Asgardu na pewną śmierć, więc nie mam się o co martwić - Lex obrócił się do niego bokiem, kierując się w stronę wyjścia z więzienia. - Dobrej nocy Kłamco.
Tom jak zawsze świetny. :D
"rozstąpiły się jak może czerwone Że, kurtyzana, CO? No i ciut za dużo przecinków.
OdpowiedzUsuńCo do treści... No, przyznam się, że potrafisz zaskoczyć. To było naprawdę mocne.
Dzięki za banana na twarzy po ciężkim tygodniu.
Wysyłam pokłady pozytywnej energii. *bzzzzz*
Kurcze, kolejny niesamowity rozdział i również niesamowite zakonczenie. Czekam na numer 11i dalszy rozwój fabuły. I pamiętaj energia, którą przekazujesz swoim czytelnikom poprzez swoje opowiadanie wraca zawsze z zwielokrotnioną siłą.
OdpowiedzUsuńOch, och w końcu dotarlam na Twojego bloga! Szczerze to z sporym opóźnieniem czytam komentarze zamieszczone w rubryce "Spam" ale dzisiaj postanowiłam odwiedzić każdego zamieszczonego tam bloga. No i tak tu trafiłam.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc te 10 rozdziałów przeczytałam bardzo szybko, choć i tak nie było to takie tempo w jakim zazwyczaj udaje mi się czytać. Otóż była jedna rzecz która wyjątkowo męczyła mój wzrok- kolory. Ta jaskrawa zieleń w połączeniu z czernią robi świetny efekt, jednak jest niemiłosiernie ciężka jeżeli chodzi o czytanie i skupienie uwagi na tekście. Taka tam uwaga.
A jeżeli chodzi o treść. Cieszy mnie fakt, że wprowadziłaś do swojego opowiadania Anioły. To bardzo ciekawe postacie, które niesamowicie mnie interesują (sama prowadzę bloga z opowiadaniem o Diabłach i Aniołach). Tak więc tu masz ode mnie plusa :D
Druga sprawa to ciągle rozwijająca się akcja i bardzo ciekawa fabuła, która się nie nudzi. No bo wiesz, strasznie ciężko sprawić by czytelnik podczas czytania nie usnął z nudów. A aby nie usnął fabuła musi być wartka i musi zawierać wiele komplikacji, zagadek. No i Twój blog to zawiera :D
Cóż by tu jeszcze powiedzieć...
Na pewno będę dalej odwiedzała bloga ;)
Oraz zapraszam do mnie http://the-darkest-side-of-me-loki-laufeyson.blogspot.com/
(opowiadań o Lokim nigdy za wiele :D)
Pozdrawiam,
Mrs. Darkness
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńTrafiłam na tego bloga właśnie poprzez Darky i szczerze mówiąc, ciesze się, że tu zajrzałam.
Blog jest świetny. Tak samo jak pomysł, który zaświtał w Twojej głowie.
Wprowadzenie Aniołów do opowiadania było świetnym pomysłem! Ellie jest bardzo ciekawą postacią. Spodobała mi się od razu.
Mam tylko jedno "ale". Tak samo jak Darky, uważam, że wygląd bloga jest bardzo trafiony, jednak zieleń tekstu jest strasznie rażąca i źle się to czyta. Bolą od tego oczy. ;)
Co do reszty nie mam zastrzeżeń.
Zapraszam Cię do siebie.
loki-and-stella.blogspot.pl
Pozdrawiam serdecznie!
Stella.
Przepraszam, pomyliłam końcówkę adresu:
Usuńloki-and-stella.blogspot.com
:)