piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 13 "Jeśli masz wątpliwości - mów prawdę"

Kiedy tylko skończyłam pisać rozdział 12, pomyślałam sobie: "- Kurcze ( odsunęłam się na krześle, aby spojrzeć na swoje dzieło ) - No kurcze. Chyba będę zmuszona zamówić trumnę i to jak najszybciej. Czytelnicy mnie zabiją.
Witam także Małgosię, która także pragnie mej śmierci :D 
Za wszelkie błędy przepraszam, spieszyłam się, ponieważ w niedzielę zawsze mam mało czasu na pisanie.

Spokojnie Olga. Nie gniewam się, że jeszcze nie obejrzałaś Thora. I wierzcie lub nie, tak sobie pomyślałam. Miałam wtedy taką wenę, że nie mogłam jej nie wykorzystać. No wiecie, kocham pisać właśnie smutne historie, ale jak sama przeczytałam to pewnego wieczoru z tą muzyką, to też się popłakałam. Przepraszam was za takie zakończenie, ale musiałam takie dać, bo potem wszystko inne by mi się nie zgadzało. Oke nie będę was zanudzać moją gadką, bo nie lubię się tak rozpisywać. Nie jestem dobra w przemowach :D Przechodzimy do notki. Piosenka na dziś
   --> http://www.youtube.com/watch?v=eeRJJfQhGLA

                                                                         
Padłam jak zobaczyłam ten obrazek. Słodkie jednym słowem. Ta braterska miłość ahh....

Once upon a time there was a charming prince
Warm soul and arms of steel
but luckless on his love...


       Ból. Uczucie tak dobrze znane każdemu człowiekowi. Jednak czy można go porównać do innych przeżywanych przez nas uczuć? Oczywiście, że nie. Ból po stracie ukochanej osoby, ta pustka, która zostaje w środku i nic nie może jej zapełnić. Będzie ona rosła z każdym dniem, aż w całości pochłonie cię od środka. Zatracisz się we własnej ciemności. Twoja dusza będzie rozdarta na milion kawałków. Będziesz płakać, aż wpadniesz w depresję, a potem droga jest już prosta. Niewielu udaje się wyjść z tego stanu. Tylko nieliczni z pomocą bliskich, na nowo odkrywają świat, który otacza ich dookoła. Zaczynają postrzegać barwy życia, zaczynają normalnie funkcjonować. Jest też także pewna grupa ludzi, która na zawsze pozostanie w tym stanie. Będą balansować nad przepaścią, na pograniczu śmierci. Kiedy już wszystko się zakończy, dusze udają się do pewnego miejsca. Tam gdzie szczęście będzie trwać wiecznie i tam gdzie smutek nie będzie mieć prawa bytu. Los. Taki okrutny. Zabiera wszystko co kochasz. Czy kiedykolwiek będzie lepiej?
     Łódź lekko sunie po tafli ciemnej wody, która odbija światło księżyca w pełni. Płynie wprost na przepaść, jednak nie spadnie w dół. Wpierw zapłonie czerwonym, żywym ogniem, który dla wielu symbolizuje spokój i ciszę, a potem uniesie się wysoko w górę, aby tam zakończyć swoją wędrówkę. Cichy wiatr uniesie jego duszę do nieba, gdzie miliony gwiazd będą pokazywać swoją tęsknotę. One także ronią swe złote łzy. Już nie płakała. Nie umiała. Ból był tak ogromny, że niszczył ją od środka. Stała z nisko opuszczoną głową, a jej łzy spływały po rozgrzanym policzku, co chwila skrząc się pod wpływem blasku białych kul, unoszących się do góry. Nie mogła na to patrzeć. Nie mogła patrzeć na to jak unosi się do góry, a potem znika, ponieważ wiedziała, że gdyby to zrobiła, to na pewno skończyłoby się to wszystko. A tak miała nikłą nadzieję, że kiedyś powróci. Gdzieś na dnie jej roztrzaskanego na milion kawałków serca, tlił się mały płomyczek, czekający na tą jedną chwilę, w której zapłonie na nowo i przegoni ciemność. Mia, która stała koło Friggi, wiedziała co przeżywa jej opiekunka. To uczucie po stracie kogoś bliskiego. Zrobiła kilka małych kroków, aby zrównać się z szatynką. Chwyciła ją za rękę i spojrzała przed siebie. Może ten gest nie znaczył wiele, ale teraz Ellie wiedziała, że nie jest sama.
                                                                                ~*~*~*~
    Ellie razem z Avengersami powróciła na ziemię. Chociaż Thor nalegał, aby została, ona odmówiła mówiąc, że Asgard za bardzo przypomina jej Lokiego. Po powrocie stała się mniej rozmowna, zamknęła się w sobie i nie dopuszczała do siebie nikogo. Przerwała pracę nad nową książką, zerwała wszystkie dotychczasowe kontakty ze znajomymi, a Mi'e powierzyła Jess, która chętnie wzięła małą pod swoje skrzydła. Mściciele na próżno próbowali z nią porozmawiać. Nawet Steve, który tak bardzo chciał jej pomóc, został odesłany z kwitkiem. Ellie siedziała w salonie na kanapie w rozciągniętych ciuchach po ojcu i z rozczochranymi włosami. Owinięta kocem, wyglądała jak kokon. Oczy miała czerwone i podpuchnięte. Chodź tak bardzo nie chciała już płakać, nie umiała się powstrzymać. Co chwilę przywoływała do siebie tę jedną, najokrutniejszą scenę w jej życiu.
     Jego bezwładne, upadające ciało. Zimne, pozbawione tego koloru, który na myśl przywoływał kolor kości słoniowej. Jego oczy pozbawione blasku i intensywnej zieleni, teraz szare. Jego twarz tak spokojna w obliczu śmierci. Mówił, że tyle osób pragnie jego śmierci, lecz tu się mylił. Ona nie była jedną z nich. Ona chciała, aby żył. Teraz. W tej chwili, był przy niej. Chciała ponownie zobaczyć jego uśmiech i blask w oczach. A tak? Nie może. Dlaczego? Bo jego już nie ma.
- Zamknij się!!! - Krzyknęła, aż prawie dom się zatrząsł. Wewnętrzny głos stał się coraz bardziej nieznośny. Ty chcesz o czymś zapomnieć, a on ci to wszystko przypomni ze zdwojoną siłą. Podwinęła nogi bardziej pod siebie i schowała głowę w kolanach. - Loki - Szepnęła w pustą przestrzeń.
Jednak jej dotychczasowa rozpacz nie trwała długo. Okno, które zajmowało ścianę na przeciwko kanapy z niewyjaśnionych przyczyn, rozbiło się na milion kawałków. Szkło z hukiem upadło na ziemię. Ellie ze strachu wyprostowała się jak struna. Jej serce zaczęło bić szybciej, a źrenice rozszerzyły się. I co człowiek w takiej chwili ma sobie pomyśleć. Napad? Kradzież? Wdowa, której znudziło się siedzenie w wierzy?
- Ellie!!! - Usłyszała krzyk, który dobiegał z zewnątrz. Już po chwili przez okno, a raczej to co z niego zostało, weszła Jess. Blondynka poczuła na sobie złowrogie spojrzenie Ellie, która za pewne będzie się czepiać o wybitą szybę. - Spokojnie, jesteś bogata. - Machnęła na to ręką i usiadła obok przyjaciółki - Kupisz sobie nowe nie?
Zasmucona szatynka westchnęła.
- Ellie do cholery jasnej - Jess gwałtownie obróciła się w jej stronę - Przestań. Nie możesz całe życie siedzieć na tej wypasionej kanapie i użalać się nad sobą - Blondynka zaczynała swój monolog, albo dwugodzinny wykład na temat życia. Czas, aby się ulotnić. - Nie zostajesz - Ellie została dosłownie przygwożdżona do kanapy mocnym uściskiem przyjaciółki. - Wiem, że jest ci ciężko. Kochałaś go, a u ciebie to rzadkość obdarzyć kogoś takim uczucie. Wiem, że cierpisz, ale jeśli będziesz tu tak siedzieć, to pogorszysz sprawę.
- To boli - Wyszeptała załamanym głosem szatynka. Spuściła wzrok przenosząc go na włochaty dywan.
Pamięta jak siedziała na nim i zszywała Lokiego. Pamięta jego dotyk. Taki zimny, wywoływał na jej ciele dreszcze, jednak po czasie przyzwyczaiła się.
- Wiem - Jess objęła ją ramieniem i przytuliła do siebie - Jednak musisz się z tego otrząsnąć, inaczej twoi fani będą zawiedzeni. Zwlekasz Ellie - Pogroziła jej palcem - Nie ładnie.
- Nie mam ochoty na pisanie - Odparła obojętnie
Jess teatralnie chwyciła się za serce. Szok wymalował się na jej twarzy, a oczy przypominały teraz pięciozłotówki.
- Nie...masz ochoty? Nie poznaję cię.
Blondynka wstała z kanapy i skierowała się w stronę ramy okna. Wyjrzała przez nie i uśmiechnęła się promiennie.
- Jess co ty kombinujesz? - Spytała podejrzliwie, patrząc na ten jakże podejrzliwy uśmiech przyjaciółki, kiedy ta coś knuła.
- Spodoba ci się
Ellie już otwierała usta, aby coś powiedzieć, kiedy zobaczyła wchodzącego mężczyznę. Tym razem nie miał na sobie swojego super stroju. Czarne jeansy w połączeniu z białą bluzką z długim rękawem i skórzaną kurtką, idealnie się prezentowały. Kto by nie znał wspaniałego Kapitana Ameryki, pomyślałby, że jest sławnym modelem. Ale powiedzmy szczerze, kto go może nie znać?
- No - Jess oparła ręce na biodrach, a jej postawa przypominała postawę kogoś kto właśnie wygrał medal.
- Co no? - Powtórzyła szatynka dalej nie wiedząc o co chodzi.
Czyżby jej przyjaciółka zaczęła bawić się w swatkę? A może Thor za mocno zakręcił tym swoim młotkiem i wyślizgnął mu się z rąk uderzając ją w głowę? Lub też Stark z Banner'em testowali swoje nowe wynalazki, w skutek czego Jess ucierpiała psychicznie?
- Ellie nie zrobiłam niczego lub też nikt nie zrobił mi niczego co dzieje się teraz w twojej nad wyraz kreatywnej główce - Jess zastukała palcem w czoło dziewczyny, na co ta odzyskała kontakt ze światem.
Blondynka westchnęła
- Po prostu nie mogę patrzeć jak się męczysz. - Podeszła do Kapitana i poklepała go po ramieniu - Wiem jak bardzo lubisz Steve'a, więc go zaprosiłam. - Jess niebezpiecznie zaczęła wycofywać się w stronę okna lub jego pozostałości - Pogadacie sobie, a ja skoczę na zakupy - Z ostatnimi słowami wyskoczyła na zewnątrz, gnając co sił w nogach przed siebie.
                                                                                       ~*~*~*~
 Once upon a time an angel prayed for him
they had a destiny...
Remember it...


Księżyc był w pełni, więc mógł iść przed siebie, nie martwiąc się, że może się potknąć. Jego bystry umysł i sokoli wzrok wypatrzył ją w tłumie ludzi, którzy o tej porze w swym zwyczaju mieli sposobność chodzenia do karczm. Jego plan zakładał, że chwilowo nie może się odsłonić. Nie mógł pozwolić sobie na to, że ktoś z pospólstwa mógłby go zobaczyć i wszystko spieprzyć. Powoli i cicho niczym drapieżnik, kroczył za nią i czekał na chwilę okazji, by móc zaciągnąć ją do jednej z mniej uczęszczanych uliczek, i z nią porozmawiać. Chociaż wiedział jaką nienawiścią do niego pała, to była jednak jedyną osobą, która potrafiła trzymać język za zębami. Może też okazać się pomocna, jednak w to szczerze wątpił.
- Hej uważaj jak chodzisz - Zawołał jakiś stary przechodzeń, kiedy zakapturzona postać za mocno się o niego otarła i poszła dalej. Nikt jednak nie zwracał na to uwagi. Ofiara powoli zbliżała się do celu, do ustalonego miejsca, tam gdzie będzie musiał z nią porozmawiać. Jeszcze tylko parę kroków. Trzy. Dwa. Jeden.
- Co ty... - Zaskoczona dziewczyna nie wiedziała co się dzieje. Chodź tak dobrze wyszkolona w walce, teraz na nic jej nauki. Została zaatakowana z zaskoczenia, a wtedy trochę trudniej dobyć broni.
- Cicho - Skarciła ją zakapturzona postać. Przycisnął jej dłoń do ust, aby ta nie wydała z siebie żadnego dźwięku, po czym rozejrzał się dookoła czy nikt za nimi nie poszedł lub co gorsza ich nie podsłuchuje. - Chcę porozmawiać - Powiedział już spokojniejszym tonem, patrząc jej prosto w oczy.
- Ty...ale...jak - Jąkała się. To co zobaczyła dosłownie zwaliło ją z nóg. Źrenice rozszerzyły się, a usta były otwarte z niedowierzaniem. - Przecież ty...
W końcu zdjął kaptur, odsłaniając swoją twarz. Jego zielone niczym szmaragd oczy, zalśniły pod wpływem światła pełnego księżyca, usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu, a swoją postawą prezentował okaz zdrowia.
- Sif zamknij buzię, bo wyglądasz bynajmniej śmiesznie - Zaśmiał się cicho pod nosem. - I wyprzedzając twoje kolejne pytanie. Tak... - Mógł się tego spodziewać. Nie pierwszy raz został spoliczkowany. - Żyję - Dokończył.
- Coś ty sobie w ogóle wyobrażał. - Zaczęła nerwowo gestykulować. - Wiesz przez co wszyscy teraz przechodzą. Znaczy nie mówię tu o sobie, bo byłam iście uradowana na wieść o twojej śmierci, jednak pomijając moją osobę - Uderzenie w drugi policzek - Wiesz co czuła Ellie? Jesteś aroganckim egoistą, tchórzliwym, rozpieszczonym bachorem z kompleksem pięcioletniego dziecka. Jesteś uparty, cyniczny, a i czy mówiłam, że twoje ego jest większe niż wieża Babel przed upadkiem? Chyba jeszcze nie, ale wracając do tematu...
- Zrozumiałem
- Rozpieszczony książę... - Jej zdziwienie, bezcenne - Czekaj co mówiłeś?
- Zrozumiałem - Powtórzył rozbawionym tonem. - Dasz mi teraz coś powiedzieć?
Skinęła głową.
- Zanim udałem się na Venis razem z Ellie, dowiedziałem się o spisku Lex'a przeciwko archaniołom. One same z siebie nigdy nie chciały zaatakować Asgardu. To on je podpuścił. Lex nie jest na tyle silny, aby sam ruszyć na całą naszą armię, więc zawarł z nimi układ. Obiecał im, że będą królami, w zamian za małą pomoc. Jednak nie wiedziały, że on kłamie.
- Tak jak ty - Wtrąciła Sif, jednak widząc groźne spojrzenie mężczyzny, ucichła
-  Kiedy Michał razem z armią przejąłby Asgard, wtedy Lex zabiłby go i sam zasiadł na tronie. Musiałem upozorować własną śmierć, by potem móc go zaatakować.
- No dobra to rozumiem, ale jak ty chcesz powiedzieć wszystkim, że jednak żyjesz? - Naciskała
- Zaczniemy od Midgardu.
                                                                          ~*~*~*~
Though the shadows tried to keep
our hearts away forever!!
it never came true.
My love was within you...


Tony jak to Tony, siedział w swoim warsztacie i zabierał się właśnie za najnowszy projekt. Kochał to co robił, ponieważ tworzenie leżało w jego naturze, jednak, kiedy mieszka się z dwoma agentami zabójcami, niełatwo o chciany spokój. Taki Barton. Łazi sobie, a raczej czołga się po kanałach wentylacyjnych i swoimi strzałami zakłóca twoją bezcenną ciszę. No jak małe dziecko, można powiedzieć. Natomiast Natasha, która powinna zachowywać się jak dorosła, dojrzała kobieta, chowa się po kątach i straszy lokatorów lub pracowników. Ostatnio tak przestraszyła Kapitana, że ton o mało na zawał nie zszedł. Tony kolejny raz zaklął pod nosem, kiedy jedna ze strzał Clinta, przecięła powietrze tuż obok jego ucha.
- Jarvis w wentylacji są szczury. Wiesz co robić - Polecił sztucznej inteligencji. Zaraz potem zaniósł się śmiechem, słysząc krzyk Bartona, a potem jego upadek na ziemię. Agent wyglądał teraz, jakby ktoś obracał go na rożnie. Spalony i z włosami postawionymi do pionu jak struna.
- Już sobie idę - Zakomunikował, zwracając się w stronę wyjścia. Kiedy już chciał otworzyć drzwi, jego oczom ukazał się nieprawdopodobny widok.
- Stark - Zagadnął Clint, stoją przed drzwiami z szeroko otwartą buzią i miną jakby zobaczył ducha.
- Widzisz co teraz robię. Nie mam czasu  - Warknął Tony, sięgając po jeden z licznych kluczy leżących na biurku. - Idź się pobawić gdzie indziej.
- Stark - Powtórzył agent
I Tony już wiedział, że nie odpuści. Dopóki będzie tu stał, dopóty nie zazna spokoju. Odepchnął się nogami od biurka i przejechał odległość dzielącą go od Clinta. Lecz tak samo jak Barton oniemiał.
- Witaj - Odezwała się postać, która niemalże pięć minut temu zawitała w wierzy.
- O ja pierdolę... - Tylko tyle zdołał wydusić miliarder, nim spad z krzesła. Wierzchem dłoni sprawdził czy, aby na pewno nie ma gorączki i, czy to wszystko mu się nie śni. Wszystko jednak było w jak najlepszym porządku. - Nigdy więcej nie będę pić z Natashą jej wódki. - Powiedział i podniósł się z ziemi.
- Ja też - Zawtórował mu agent.
Nie minęła jednak sekunda, z Tony już zdążył się otrząsnąć z szoku, który zaoferował mu - jak sam na własne oczy widział - martwy człowiek. Zacisnął dłoń w pięść i wymierzył pięknego, prawego sierpowego prosto w blady policzek.
- O, a jednak jesteś prawdziwy - Zażartował
Mag podniósł się z ziemi, ocierając sobie piekący policzek.
- Zasłużyłeś - Barton wstrząsnął tylko ramionami z obojętną już miną
- Przeważnie Pepper jest od tego, żeby prawić komuś kazania, ale...
- Już to zrobiłam - Zebrani dopiero teraz dostrzegli smukłą postać wojowniczki, która stała u boku Kłamcy.- Może nie przywaliłam mu tak jak ty, ale także uważam, że sobie na to zasłużył.
Tony zaśmiał się pod nosem widząc minę maga. W duchu musiał się cieszyć z tego, że nikt ich nie widział, bo wtedy ucierpiałaby jego duma, którą, aż nadto lubił się chwalić. Ale cóż można rzec. Mężczyzna to mężczyzna. Nie ważne czy Bóg, czy zwykły człowiek.
- Co to wszystko ma na celu? - Odezwał się w końcu Barton.
Kłamca westchnął i zaczął wszystko tłumaczyć.

Tak wiem rozdział nie za ciekawy. Nie miałam dziś weny, bo co chwilę ktoś, coś ode mnie chciał. To śniadanie, to basen, to sprawdzanie ile cm powinny mieć moje nowe narty. ( Tak kocham narciarstwo. Jeżdżę od szóstego roku życia. Czyli jedenaście lat. :D )


              
















7 komentarzy:

  1. Masz szczęście, że Loki żyje! Jak jeszcze raz go zabijesz to nie wiem co ci zrobię :D Tak mnie jakoś te wszystkie blogi zmotywowały i proszę! Mam konto oraz założyłam blog o Lokim ^^ Dopiero co zaczęłam, więc jest tam tylko prolog. Tak więc zapraszam :* http://mara-charles.blogspot.com/
    P.S. Jakbyś się nie skapła to tu Małgosia :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Literacka Nagroda Nobel'a wędruje do... No, zgadnij. Tak, dokładnie!
    Sposób w jaki odtworzyłaś tą całą ceremonie pogrzebową (ni wim kak eto sie zawut?) Asgardian jest dobrawdy imponujący. Sposób w jaki manipulujesz emocjami czytelnika jest niezwykły. A co najważniejsze, umiesz mieszać ze sobą sceny rozpaczy i tzw. sceny lekkie np. jak Loki dostaje w mordę. Taa, wiem, że nie każdego to bawi, ale za bardzo wrył mi się w pamięć to urocze "I like her."

    A tak poza tematem. 2013 - (11+6)= ... 1996? Czyżbym nie była jedynym "Króliczkiem Doświadczalnym MEN" w okolicy?
    A tymi nartami to mnie zabiłaś, babo. Podobnie jak ty maltretuję co zimę "sztachety". Ba, już od sierpnia nie mogę się doczekać pierwszego śniegu. Dzisiaj płomyczek nadziei rozbłysł, gdy pierwsze grudki (bo tego płatkami nie uszło nazwać) zaczęły pokrywać szarość Grzegórzek.
    PS zbieram na bilet do Jotunheimu
    PS 2 jakby ktoś chciał cię zabić, pisz. This... is... ASGARD!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Hatremaya 1996. Rocznik królików doświadczalnych, kiepskich matur i masy nauki :D Tydzień przed feriami okupuje Zakopane na parę dni, a potem może Austria lub Słowacja. ( wielki znak zapytania ). Primo: Dokładam się do biletów do Jotunheimu. Secundo: Jest wiele osób, które pragną mojej śmierci...( czyt. wcześniejsze komentarze. ) :D This...is....ASGARD!!!

      Usuń
  3. No to Loczek wpadł ... Elli albo go sama, osobiście zabije albo rzuci mu się w ramiona.
    To może być ciekawa scena ^^
    Ahhh czymże byłby Loki bez swoich intryg.
    A tak z innej beczki to tak z jednej strony, po cichu, trochę kibicuję Ellie i Kapitanowi xD mogli by mieć jakąś jeszcze miłą scenkę ;3
    Przepraszam, że tak krótko, ale życzę weny :)
    Pozdrawiam
    Embers

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Vint ;)
    Bardzo przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale brak czasu i weny do komentowania ciągle mi sprzyja, więc wybacz.
    O ! Widzę, że zastosowałaś poprawki dla Steve'a xD ale najpierw powiem trochę, o nielicznych błędach ;
    Musisz popracować jeszcze troszkę nad przecinkami, oczywiście nie mówię, że to jest jedna wielka tragedia, bo nie jest, ale gdzieniegdzie ich brakuje.
    Doliczyłam się trzech literówek xd ale to akurat każdemu się zdarza, więc nie przejmuj się. To by było na tyle, więc przejdźmy do rozdziału :
    Muzyka, którą dopasowałaś plus pierwszy akapit równa się znowu płacząca Lola ;'( przypomniała mi się tutaj scenka pogrzebu Friggi w TTDW i jeszcze do tego wrzuciłaś pogrzeb Loczka, a mój głupi mózg stworzył głupi obraz, który przedstawia duszę Loki'ego i Friggi, którzy na tle tego morza, nad którym wisi Bifrost, spotykają się, a Frigga przytula Loki'ego. Jeden wielki rycz i jedno wielkie NOPE. TOO MUCH FEELS !

    Ah Jess i jej wyczucie czasu xD powiem ci, że ta postać bardzo ci się udała. Pocieszy na swój oryginalny i śmieszny sposób, bardzo dobra przyjaciółka, która do jasnej cholery zaczyna się bawić w swatkę ?! No chyba nie... W każdym bądź razie nie ze... Stevem... A tak swoją drogą to, kiedy Jess wyglądała za okno i kogoś wypatrywała, to jak potem dałaś opis tego, jak był ubrany, to sobie myślę: kurde Loki. To musi być Loki! W takich Midgardzkich ciuszkach *.*
    A tu Kapitan Tarcza, powszechnie nazywany Kapitanem Ameryką xD
    Dobra dalej ma tu... Oooo ! Wiedziałam, że moje kochanie przeżyje <3 Wiedziałam, że ma jakiś złowieszczy plan. Wiedziałam, że będzie chciał rozmawiać z Sif. Wiedziałam, że do stanie od niej w ryj xD i to dwukrotnie <3 a potem od Starka <3 Co jak co, ale należało mu się. Jestem ciekawa, jak zareaguje Ellie...

    "-Zaczniemy od Midgardu" Pierwsza reakcja : AAAAAAAAAAAAAAAAAA <3 TAK ! TAK! TAK !<3
    Druga : Oh shit, masz przerąbane xD
    No, bo, w sumie, to ma. xD po 1: Avengers i wkurzony Tony xD po 2: cholera jasna Ellie ! Naprawdę jestem ciekawa ich spotkania... Czy Ellie będzie ciągle załamana i 'pożyczy' od, np. Natashy i zasadzi Loki'emu kulę w łeb? Czy może raczej rzuci się na niego bardzo szczęśliwa jego powrotem? A może po prostu będzie zbyt zszokowana żeby zrobić cokolwiek? Żeby jakkolwiek zareagować? Tyle pytań...
    No i ostatni temacik : "Już nigdy nie będę pił z Natashą jej wódki" hahahhaha xD kocham ten tekst <3 rosyjska wódka może zdziałać cuda xD

    Dobra, to by było na tyle, bo już nie mam weny do komentowania dzisiaj. Przepraszam, że tak krótko, następnym razem postaram się rozpisać ;)
    Tymczasem życzę dużo, dużo weny, czekam na następny rozdział i dziękuję, za twój komentarz u mnie ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Koffam ciem!!!! *do telefonu* Odwołać zamówienie dla płatnego mordercy!

    Shina

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :)
    Zacznę od razu od rozdziału:
    „Ból. Uczucie tak dobrze znane każdemu człowiekowi. Jednak czy można go porównać do innych przeżywanych przez nas uczuć? Oczywiście, że nie. Ból po stracie ukochanej osoby, ta pustka, która zostaje w środku i nic nie może jej zapełnić. Będzie ona rosła z każdym dniem, aż w całości pochłonie cię od środka. Zatracisz się we własnej ciemności. Twoja dusza będzie rozdarta na milion kawałków. Będziesz płakać, aż wpadniesz w depresję, a potem droga jest już prosta. Niewielu udaje się wyjść z tego stanu. Tylko nieliczni z pomocą bliskich, na nowo odkrywają świat, który otacza ich dookoła. Zaczynają postrzegać barwy życia, zaczynają normalnie funkcjonować. Jest też także pewna grupa ludzi, która na zawsze pozostanie w tym stanie. Będą balansować nad przepaścią, na pograniczu śmierci. Kiedy już wszystko się zakończy, dusze udają się do pewnego miejsca. Tam gdzie szczęście będzie trwać wiecznie i tam gdzie smutek nie będzie mieć prawa bytu. Los. Taki okrutny. Zabiera wszystko co kochasz. Czy kiedykolwiek będzie lepiej?
    Łódź lekko sunie po tafli ciemnej wody, która odbija światło księżyca w pełni. Płynie wprost na przepaść, jednak nie spadnie w dół. Wpierw zapłonie czerwonym, żywym ogniem, który dla wielu symbolizuje spokój i ciszę, a potem uniesie się wysoko w górę, aby tam zakończyć swoją wędrówkę. Cichy wiatr uniesie jego duszę do nieba, gdzie miliony gwiazd będą pokazywać swoją tęsknotę. One także ronią swe złote łzy.” - fragment wręcz genialny, szczery i doskonale odnosi się do rzeczywistości. Bardzo mi się podoba :).
    W sumie dobrze, że Loki nadal żyje, ale nie wybaczę ci tego jak brutalnie go potraktowałaś w zakończeniu do poprzedniego rozdziału :/.
    Spodobało mi się to jak Sif wyskoczyła na maga i zaczęła go wyzywać.
    Biedna Ellie... Co ona zrobi jak dowie się, że jej ukochany żyje, tylko upozorował własną śmierć? Jak ona na to zareaguje? Nie wiem czemu ale obawiam się ich spotkania.Tak przy okazji całkiem niezły pomysł na "zaplanowaną śmierć".
    Heh, i "sprawdzenie" Tonego, czy Loki naprawdę żyje, bezcenne.
    Rozwaliłaś mnie tym tekstem: "Już nigdy nie będę pił z Natashą jej wódki". Po prostu mega xD.

    Dobra kończę bo nie mam dzisiaj weny na komentowanie i nie wiem co ci tu jeszcze napisać...
    Jak na razie życzę ci dużo weny, a także cię pozdrawiam :)
    d.a.

    OdpowiedzUsuń