czwartek, 28 maja 2015

Lisia Kaplica

  Przepraszam, że tak teraz wyszło, ale muszę nie stety zawiesić bloga. Jestem w totalnej rozsypce i prawie się dziś nie rozpłakałam przez pewną osobę. No cóż, lisek też ma uczucia. Zostałam całkowicie zignorowana. Tak bywa, szczególnie w miłości. Nic na to nie poradzimy.
  Jeszcze raz was przepraszam, bo wy na tym najbardziej ucierpicie. Nie będziecie na razie mogli śledzić dalszych losów naszych bohaterów. Przepraszam.

5 komentarzy:

  1. Kiedyś w jednym filmie usłyszałam raz... "Że serce boli kilka lat". Jak widać to się potwierdziło w twoim wypadku, po tym co wyczytałam tutaj. Pewnie ten kto ci to zrobił, okazał się kompletnym idiotą. Mam nadzieje, że znajdziesz kogoś lepszego.
    A reszta powinna cię zrozumieć. Ja cię rozumiem, bo wiem że jesteś tylko człowiekiem, który ma lepsze i gorsze dni. Nie to żebym wydawała się nachalna czy bóg wie jakim. Po prostu mówię jak w życiu jest. Pamiętaj o tym. Ale jak chcesz dać sobie spokój, to se daj... odpocznij i zajmij się innymi sprawami. A jeśli poczujesz cię gotowa na poszukanie nowej miłości to miej nadzieje, że tym razem będzie dobrze, a nawet i lepiej.
    Dobra. Nie wiem jak inni, ale ja nie ucierpiałam na tym, skoro miałaś solidne powody. Rozumiem to i nie jestem zła. Tylko wróć jak nabierzesz siły.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zrozumieć, ale nie mam serca. Serio. Jestem totalnym emocjonalnym inwalidą. Koleżanka wyje z powodu nagłej śmierci Clintashy, a ja rozkminiam na głos dlaczego Tasha jest lepsza od "Arweny" i walę uroczym tekstem: "To nie wiedziałaś że Burton ma żonę?".
    Nie będę cię pocieszać bo nie od tego tu jestem. Mogę ci zaproponować mentalnego kopa w rzyć i butelkę domowej roboty wiśniówki. Nie utykaj przeszłości. Idź pewnie do przodu jak czołg i rań tych którzy chcą zranić ciebie, a zostaną tylko ci którzy podążają w tym samym kierunku co ty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dasz sobie radę ;) Mój były już narzeczony z dnia na dzień stwierdził że to koniec "bo tak". Że niby (nagle) przestaliśmy do siebie pasować. Nie chciał nic więcej powiedzieć i pewnych rzeczy dowiadywałam się od wspólnych znajomych. Też byłam zdruzgotana ale z pomocą przyjaciół i też twojego opowiadania (bo sytuacja miała miejsce raptem 3 miesiące temu), wyszłam z dołka żyję dalej. Moja rada to spędzanie czasu z przyjaciółmi i oderwanie się od tego tematu. Nie wiem co się stało, ale zawsze najlepszym wyjściem jest odpędzenie od siebie czarnych myśli. Z czasem przychodzą wnioski które mogą obrócić sytuację na twoją korzyść i wręcz może zaczniesz się cieszyć że tak się stało. U mnie tak to zadziałało bo spadła aura "zakochania" albo bardziej " zauroczenia" i zobaczyłam jakim jest człowiekiem. My kobiety jesteśmy silne, znosimy więcej przykrości w życiu niż faceci i zawsze dajemy sobie z nimi radę ;] Pozdrawiam i życzę spokoju ducha :* Monika

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety jak Hatre nie jestem w stanie cię zrozumieć. A przynajmniej nie do końca. Jedynego chłopaka, jakiego miałam, ja sama rzuciłam po prawie roku zastanawiania się, jak to zrobić (nie chciałam go zranić- i tak to zrobiłam...). Ja nie ucierpiałam, więc nie wiem, jak to jest ;-; Ale oczywiście wyzdrowiej z utraty :) Wiem, że dasz radę. Wierzę w ciebie <3
    ~Alicja

    OdpowiedzUsuń
  5. to weź i napisz kolejny rozdział jako alternatywną fabułę w którym powoli w najprostszych zdaniach... zmienisz losy bohaterów tak aby pozwoliły ci przywrócić siły lub wiarę w siebie...no weź... no weź... królik cię prosi...

    OdpowiedzUsuń