Vivere militare est
Może wy tego nie odczuwacie, ale ja myślę, że zatraciłam gdzieś moje dobre opisywanie sytuacji.
Ekhem, niedługo też chciałbym udostępnić filmik, za który się zabieram. Dowiecie się o czym jest, jak go skończę, więc czekajcie :D
Maroon 5 - Animals (Gryffin Remix) - song
- Lilith! - Usłyszałam znajomy głos oraz narastające stukanie w szybę okna.
Wyprostowałam się jak struna i przeskakując przez łóżko, które grodziło mi drogę, dopadłam do klamki i wyjrzałam na zewnątrz. Od razu uderzył mnie podmuch wiatru, a pasma moich włosów opadły mi na twarz, uniemożliwiając obserwację tego, co działo się na zewnątrz.
- Jesteś niemożliwa kochanie. - Rubenowi ręce opadły, a ja dalej trudząc się z upięciem włosów, zaczęłam swój wywód na temat kobiecych problemów.
- Nie mów do mnie kochanie, pchlarzu - Warknęłam na niego, w końcu wiążąc swoje włosy.
Zerknęłam na dół. Obok Rubena stała dziewczyna, mniej więcej mojego wzrostu, może trochę mniejsza. Miała białe włosy, które splotła w warkocz, a jej niebieskie oczy co chwila zerkały na śmiejącego się chłopaka.
- Chodź tu - Polecił Ruben - Nie mamy całego dnia.
Obróciłam się na pięcie i wcale nie mając ochoty wychodzić na dwór, wyszłam ze swojego pokoju. Szybko zbiegłam po schodach, przy okazji łapiąc szal i wiążąc go ciasno na szyi, tak, że zakrywał mi połowę twarzy. Z wieszaka zabrałam jeszcze ciepłą bluzę i leżącą obok automatyczną kuszę. W gruncie rzeczy to był jej ostatni wypad w teren, bo już jutro miałam dostać nową broń. O tak. Zabicie matki liczyło się podwójnie, a ja nie miałam ochoty wspominać ojcu, ani Michael'owi o tym, że uratował mnie wampir, wyssał ze mnie truciznę i kazał sobie za to odpłacić.
Potrząsnęłam głowę i wyszłam przed dom, gdzie czekało na mnie zadanie wyszkolenia Tamry i uporania się z docinkami Rubena. Chłopak wyglądał na zadowolonego z mojej obecności, ale to nie znaczyło, że i ja muszę się tak czuć. Ostatnie wydarzenia miały to do siebie, że chciałam je jak najbardziej zepchnąć na dalsze tory swego umysłu, który i tak był zaśmiecony niepotrzebnymi i zbędnymi informacjami.
Czytając wczoraj kilka informacji na temat wampirzej arystokracji, natrafiłam na ciekawy artykuł o nie jakim Alucardzie. Inaczej rzecz biorąc, był on najstarszym, a co za tym idzie, najpotężniejszym wampirem na świecie. Niegdyś znany jako Vlad Tepes III Dracula. syn Vlada II Diabła, nabijał ludzi na pal ze szczególnym okrucieństwem oraz chęcią pokazania ich niższości. Przeglądając zdjęcia Vlada, nie mogłam skojarzyć go z Alucardem. Mężczyzna odbiegał od tego, który został przedstawiony na milionach zdjęć. Obydwoje całkowicie się różnili. I w wyglądzie i zapewne w zachowaniu, chodź co do tego drugiego, to nie mogłam być pewna. Wystarczyło nie zachodzić wampirowi za skórę.
Razem z Rubenem, pokazywaliśmy Tamarze wszystkie sztuczki, które mogłyby się jej przydać podczas starć z nieumarłymi, chodź wiedziałam, że wszystkiego i tak nie zapamięta, to dziewczyna wywarła na mnie wielkie wrażenie. Słuchała tego co mówię i stosowała w praktyce wszystkie chwyty, których nauczył jej Ruben. Posługiwała się włócznią i nie powiem, ale była w tym niemal doskonała.
- Czy trenowałaś wcześniej? - Spytałam, zerkając na mniejszą ode mnie dziewczynę, której włosy lekko podskakiwały na wietrze.
Pogoda dziś nie dopisała, ponieważ po dwóch godzinach chmury całkowicie zakryły niebo i nie pozwolił słońcu na odrobinę zabawy, a deszcz uniemożliwiał dalsze ćwiczenia na świeżym powietrzu.
- Moje pierwsze treningi odbywały się pod okiem mego dziadka, później ojca, który był w delegacji. Dziadzio nauczył mnie podstawowych chwytów i ruchów, abym w przyszłości nie sprawiała ci problemów. - Jej wzrok spoczął na kubku, którzy trzymała w dłoni.
- Czekaj, wróć. - Zamknęłam oczy i zastanowiłam się chwilę. - Czyli od początku wiedziałaś, że będę twoim nauczycielem?
Dziewczyna skinęła radośnie głową i upiła łyk wcześniej przygotowanej dla niej herbaty. Spojrzałam przelotnie na Rubena, który bawił się swoim ogonem.
- No pięknie. - Pacnęłam się w czoło. - Czyli Rada decyduje już o wszystkich naszych planach czy zamiarach. Nie zdziwiłabym się, jakby zaraz mieli tu wparować i przedstawić mi plan mojego życia.
Ruben uśmiechnął się, ukazując kły. Oczy Tamary błysnęły.
- Drzwi Krwistych zawsze są otwarte misiu. - Chłopak cmoknął na mnie, a ja poczułam jak wzbiera we mnie złość.
Gdybym miała coś ciężkiego pod ręką, nie zawahałabym się i walnęłabym Rubena w ten jego pusty łeb.
- Kim są Krwiści? - Spytała zaciekawiona Tamara.
Przeniosłam na nią zdziwione spojrzenie. Dokończyłam swoją kanapkę z Nutellą i poczęłam jej wyjaśniać:
- Krwiści są Rządem, który sprawuje piecze nad pomniejszymi organizacjami takimi jak: Wataha, albo Rada Łowców. Kiedy jakaś organizacja, która nie podlega Krwistym zaatakuje naszych sprzymierzeńców, mamy prawo zaciągnąć go przed nas sąd. Wtedy wyrok jest prowadzony przez członka Krwistych, jak i człowieka, który zarządza swoją organizacją. Czyli w tej sytuacji tego, który dopuścił się ataku.
- Aha - Skomentowała jednym słowem Tamara i chyba tyle jej wystarczyło, bo o nic więcej już nie pytała.
- Mała musimy się zbierać - Powiedział nagle Ruben, chowając swoją komórkę do kieszeni - Twoja ciocia się niecierpliwi i mówi, że kolacja stygnie.
- Już idę - Odparła dziewczyna i podążyła do wyjścia za Rubenem, który rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
- Na razie nocuje u jej ciotki, ale wkrótce będziemy mogli powtórzyć ostatnią noc, ale z ciekawszym zakończeniem.
Ruben objął mnie ramieniem, a ja zmusiłam się do słabego uśmiechu. Pożegnałam dwójkę gości i swe zmęczone kroki skierowałam do łazienki, która była zaraz obok mego pokoju. Ciepła woda pozwoli mi złagodzić ciężar dzisiejszego dnia, który o dziwo odbył się bez żadnych niespodziewanych akcji jak dotychczas.
Otworzyłam drzwi łazienki, uprzednio zabierając piżamę z pokoju i od razu pozbyłam się ubrań, wchodząc do kabiny prysznicowej. Ustawiłam kurek z wodą na gorącą. Od razu poczułam jak moje ciało się rozluźnia i mięknie pod wpływem przyjemnego ciepła. Wszystkie złe i beznadziejne myśli zepchnęłam w najdalszą część mojej głowy i przymykając oczy, oparłam się o szklane drzwi kabiny.
- Chciałbym ci przypomnieć o naszej umowie.
W tym momencie poczułam przenikliwe zimno oraz ciężką aurę. Momentalnie otworzyłam oczy i obróciłam się w stronę skąd dobiegał głos.
- Co do...!? - W ostatnim momencie zdołałam pochwycić ręcznik i obwinąć się nim dookoła, dalej będąc pod strumieniem ciepłem wody. - Co ty tu robisz?
Wyszłam z kabiny, rozlewając pełno wody dookoła. Nie przejęłam się nawet tym, że zrobiłam się czerwona, lecz winę za to zrzuciłam na ciepło panujące w łazience.
- Czyżbyś zapomniała? - Wampir odepchnął się od ściany, o którą wcześniej się opierała i stanął na przeciwko mnie, mierząc moją osobę od góry do dołu.
Po chwili złapał moje nadgarstki i uniósł do góry, przygwożdżając mnie do ściany, o którą wcześniej się opierał. Zimno kafelek przeszyło mnie na wskroś. Wampir zbliżył swoje usta do mojej szyi, a jego kły nieznacznie się wydłużyły, zahaczając lekko o moją skórę.
- Taka słodka - Szepnął. - Czekałem długo, a teraz mogę zasmakować prawdziwej słodyczy.
- Alucard puszczaj! - Szarpnęłam się, czując jak kły wampira kaleczą moją szyję.
Ciepła strużka krwi spłynęła po mym obojczyku, wsiąkając w ręcznik, który ledwo się trzymał. Przyłożyłam dłoń do rany i spojrzałam prowokująco na wampira, który obdarzył mnie złośliwym uśmiechem. Jego czerwone oczy zapłonęły rządzą i determinacją, a ja jedynie dostrzegłam niezaspokojone pragnienie.
- Nie przypominam sobie, abym ci się przedstawiał. - Jego uśmiech wyraźnie się poszerzył.
Stanęłam prosto, poprawiając ręcznik i wycierając krew. Spojrzałam w bok. Cóż nie trzymałam w łazience żadnych narzędzi, a tym bardziej broni, ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z wampirem zboczeńcem. A teraz nagle zapragnęłam mieć przy sobie wielki arsenał, poświęcony przez biskupa.
- Przeczytałam o tobie całkiem sporo. - Spróbowałam grać na czas dopóki czegoś nie wymyślę. - Vlad Tepes III. Okrutny książę wołoszczyzny, który wystawiał na pośmiewisko ludzi nabitych na pal. - Zakpiłam.
Wampir zrobił krok w przód, a ja odruchowo się cofnęłam, natrafiając na ścianę. Jeśli zacznę krzyczeń, to rodzice mogą to usłyszeć, natomiast jeśli pozostanę bierna tej sytuacji, to będzie jeszcze gorzej.
- Więc proponowałbym, abyś przestała - Alucard spojrzał prosto w moje oczy, a ja poczułam, jak siły powoli opuszczają moje ciało. - Nie znasz swojej sytuacji człowieku.
Jego twarz była coraz bliżej, a chłód ciała przenikał przez mój ręcznik. Niemal czułam jak wyciąga mnie po zimne macki i dosłownie pochłania. Nogi miałam jak z waty, a głos niespodziewanie uwiązł w gardle.
- I tak....się nie poddam... - Poczułam jego zimne usta na swoich. Wampir podniósł mój podbródek dwoma palcami i nie zamykając oczów, wpatrywał się we mnie. Po chwili całkowicie zatraciłam się w ciemności.
- Witaj - Odezwał się nieznany mi głos. Był on cichy, lecz ciężki i głęboki. - Mea filia*
Zza drzewa wyłoniła się zakapturzona postać z krzyżem na piersi. Płaszcz osłaniał jej całe ciało, a twarz dotąd skryta w cieniu, teraz zwrócona była w moją stronę.
- Kim jesteś? - Spytałam zbyt ostro.
Szarpnęłam ręką, lecz ta nadal pozostawała w uwięzi. Tajemnicza postać zaczęła się zbliżać, a ja poczułam chłód na skórze.
Zaczęłam walczyć o drogi mi tlen, kopiąc nogami i rękoma rozrywając materiał, który po opadnięciu na zimną i ciemną ziemię, przeobrażał się w krew. Czerwone strugi szkarłatnej substancji zaczęły wsiąkać w podłoże, by po chwili wystrzelić w górę.
Posoka niczym żywe stworzenie, zaczęła formować dziwne kształty, z których potem powstało coś na kształt człowieka. Zakapturzona postać znikła już z mojego pola widzenia, więc nie kłopotałam się z rozwiązaniem zagadki, któż to był. Ręce owej formy życia, która nic sobą nie prezentowała, dosięgły mojej szyi, delikatnie gładząc każdy jej odkryty skrawek. Zimno rozchodzące się dookoła, tworzyło aurę, która przytłaczała moją, niedawno opanowaną, świadomość.
- Taka słodka
Momentalnie otworzyłam szerzej oczy, by dokładniej przyjrzeć się dziwnej postaci, która teraz całkowicie przypominała mi znanego wampira.
- A..Alucard? - Nie dowierzałam własnym oczom, ani uszom. I od razu o czym pomyślałam, to to, że wampir zaraz wbije kły w moją szyję. Jeśli to mój sen, to nie omieszkam się zmierzyć z tym wampirem.
Jednak nic takiego się nie stało. Wampir podszedł do mnie wolnym krokiem i przycisnął do pobliskiego drzewa, gdzie unieruchomił mi ręce. Zbliżył swoją twarz do mojej i przejechał opuszkiem palca po mojej dolnej wardze. Mimowolnie spojrzałam w jego czerwone oczy, które nieobecnym wzrokiem spoglądały na moją szyję. Mężczyzna wydawał się nad czymś usilnie myśleć lub może nawet wspominał. Tego nie mogłam być pewna, ponieważ zaraz poczułam jak zahacza kłami o skórę.
Moja powracająca świadomość dała mi wiele możliwości odnośnie wykreowania swojego stroju, broni, jak i szans na wgraną. Nie czekając, ani chwili dłużej, wyrwałam się szponom szkarłatnej mazi, po czym odsunęłam się jak najdalej, aby mieć większe pole manewru.
W mojej dłoni zmaterializowała się automatyczna kusza, w drugiej natomiast pojawił się wisiorek z krzyżem. Założyłam łańcuszek na szyję i wymierzyłam bronią prosto w serce wampira. Wzięłam kilka głębszych oddechów i nacisnęłam spust. Bełt jednak nie wystrzelił.
- Słodka - Poczułam zimną dłoń na swojej szyi. Obróciłam się szybko na pięcie, lecz nikogo za sobą nie zauważyłam. Postanowiłam więc ponownie wziąć kilka uspokajających oddechów i zwróciłam się w stronę, gdzie powinien stać wampir. - Już pamiętam ten zapach.
Wampir jednym ruchem złamał moją kuszę, a ja poczułam jak zimna krew po prostu odpływa, zostawiając strach. Ciemność ponownie wyciągnęła po mnie swoje macki i oplotła się wokół ciała, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchu. Ostatnim co zauważyłam nim całkowicie zatraciłam się w czarnej mgle, był złośliwy uśmiech Alucarda.
Otworzyłam szeroko oczy i od razu zaczęłam machać rękoma, by dosięgnąć krawatu wampira, który boleśnie wbijał kły w moją szyję. Gdy mi się to udało, poczułam jak zimna dłoń oplata mój nadgarstek i prowadzi go w dół.
~ Leż spokojnie - W mojej głowie rozległ się rozbawiony głos wampira. ~ Inaczej zaboli jeszcze bardziej niż dotychczas.
- Alu... puszczaj mnie! - Krzyknęłam, już pewna potęgi swego głosu.
~ Śniłaś o mnie? - Spytał bezczelnie, a ja wyczułam w jego głosie ton, który podpowiadał mi, że Alucard sam zna odpowiedź na to pytanie.
- Majstrowałeś coś w mojej głowie? - Opadłam z sił i leżąc bezwładnie na poduszce, pozwalałam pić wampirowi moją krew.
~ Może, ale... - Alucard odchylił trochę głowę do tyłu, a ja zobaczyłam jego kły skąpane w mej krwi.
Przez chwilę wydawało mi się, że ten widok może być podniecający, lecz szybko zniwelowałam tą myśl w zalążku.
Szybko zerknęłam czy leżę całkowicie naga. Z nieznanej mi przyczyny miałam na sobie męską, czarną koszulę, która sięgała mi do połowy ud.
- Jestem pewny tego, że nie jesteś całkowicie przekonana co do mich intencji.
Wampir usiadł na moich udach. Obróciłam głowę w bok, spoglądając na okno, które okazało się teraz o wiele ciekawsze od czerwonych tęczówek mężczyzny. Leżałam z rękoma ułożonymi nad głową i wydawało mi się, że w tym momencie nie mogłam nic zrobić. Bo co człowiek może przeciw najstarszemu wampirowi, który bezczelnie wgapia się w nią z tym swoim uśmieszkiem.
- Ale? - Powtórzyłam.
- Hmm? - Skonsternowanie wymalowało się na twarzy Alucarda.
- Nie dokończyłeś myśli - Obróciłam wzrok w jego stronę.
- Nie ważne.
Wampir począł wstawać, lecz ja, jak głupia drążyłam temat dalej. Chwyciłam mężczyznę za dłoń i pociągnęłam w swoją stronę.
- Wyjaśnij - Zażądałam nagle, całkowicie pewna tego, że mogę mu się postawić. Moje spojrzenie było wyczekujące, co wampir odebrał jako zachętę do dalszej zabawy.
- Rozkazujesz mi? - Jego brew uniosła się do góry.
- Nie... ja - Zawahałam się, lecz zaraz poczułam nagły przypływ sił - Powiedz co robiłeś w mojej głowie.
- Zwykła sztuczka z nagięciem świata nierzeczywistego - Wytłumaczył pośpiesznie. - Podobało się?
- Chyba śnisz - Spróbowałam wstać, jednak gdyby nie pomocna dłoń Alucarda, który chwycił mnie w pasie, to ponownie opadłabym na poduszki i do rana byłabym zdana na jego łaskę. - Zboczeniec.
Jego cichy i głęboki śmiech, uniósł się echem po pokoju. Gdyby nie to, że wampir okazała się pełnym rząd krwi potworem, to mógłby uchodzić za przystojnego faceta, do którego lgną stada dziewcząt.
- A tak nie jest? - Wyrwał mnie za zamyśleń.
- Oczywiście, że nie... - Powinęłam nogi pod siebie i wstałam. - Jesteś wampirem, a w takich kobiety nie gustują.
Alucard wstał i podszedł do mnie, opierając swoje, zimne dłonie na mojej tali. Moje policzki od razu przybrały karminowy kolor, jak suknia, w którą byłam odziana we śnie. Potrząsnęłam szybko głowę.
- Nie powinieneś już iść? - Spytałam z goryczą, nader wyczuwalną w moim głosie. Zamknęłam oczy i oparłam się głową o framugę okna, przez które wpadały promienie księżyca. - Ruben w każdej chwili może tu wejść, a ja nie mam ochoty na kłócenie się z nim lub co gorsza, tłumaczeniem mu wszystkiego. I tak już coś podejrzewa. Wyczuł cię.
Mogłam usłyszeć ciche westchnienie wampira, który zniżył swoje usta i zatrzymał je na mojej szyi. Zimno jego warg, kontrastowało z moim wewnętrznym ciepłem.
- Kiedy po raz pierwszy piłem twoją krew... - Alucard urwał i delikatnie wbił kły w moją szyję. Nie poczułam nawet odrobiny bólu, który wcześniej bardzo mi dokuczał. ~ ... wydawała mi się taka znajoma.
Kiedy poczułam, że nogi się pode mną uginają, jedną ręką złapałam się ściany, zaś drugą pochwyciłam nadgarstek wampira. Alucard wyczuwając, że dłużej tak nie postoję, obrócił mnie i złapał za ramiona.
~ Teraz wiem do kogo należała.
Przechyliłam lekko głowę w bok, aby spojrzeć na jego twarz. Alucard miał zamknięte oczy i wyglądał na spokojnego, kiedy zanurzał kły.
- O czym ty mówisz? - Spytałam słabym i ospałym głosem. Zarzuciłam mu ręce na szyję i całkowicie poddałam się jego uspokajającemu dotykowi.
Prawą dłoń Alucard położył na moich plecach, drugą zaś podtrzymywał mnie w pasie. Chciałam się wyrwać, ale plan spalił na panewce, kiedy moje powieki same zaczęły opadać. Poczułam się słaba i senna. Za dużo krwi, pomyślałam, zaciskając mocno powieki.
~ Mój Mistrz odszedł dziesięć lat temu. Musiałyście się kiedyś, nieświadomie spotkać i zmieszać swoją krew.
~ Krew twojego mistrza płynie w moich żyłach? - Zadałam pytanie w myślach.
Alucard poruszył się niespokojnie, unosząc głowę do góry. Obiema rękami złapał mnie w pasie, po czym wziął na ręce i ułożył na łóżku. Powoli odwróciłam się w jego stronę, wyciągając rękę, którą złapał.
- Ale jak to możliwe? - Ostatkami sił walczyłam z nadchodzącą sennością, która spowiła całe me ciało.
- Nie wiem - Odparł, a jego oczy zalśniły. - Pamiętasz kobietę o długich blond włosach i niebieskich oczach?
Zastanowiłam się chwilę, lecz to wymagało większego wysiłku, na który obecnie nie było mnie stać.
- Ja... n- nie mam pojęcia - Szepnęłam, zakrywając ręką oczy.
Wampir wszedł na łóżko i obrócił mnie w swoją stronę, po czym usiadł na moich udach. Z każdą sekundą jego twarz była coraz bliżej, aż w końcu poczułam zimno jego warg.
~ Pomyśl
Jego słowa usłyszałam niczym przez gęstą mgłę, która spowiła mój umysł. Ostatnią myślą, która trafiła do mojej świadomości, to ostre przekleństwo, które określało czary wampirów.
Czytając wczoraj kilka informacji na temat wampirzej arystokracji, natrafiłam na ciekawy artykuł o nie jakim Alucardzie. Inaczej rzecz biorąc, był on najstarszym, a co za tym idzie, najpotężniejszym wampirem na świecie. Niegdyś znany jako Vlad Tepes III Dracula. syn Vlada II Diabła, nabijał ludzi na pal ze szczególnym okrucieństwem oraz chęcią pokazania ich niższości. Przeglądając zdjęcia Vlada, nie mogłam skojarzyć go z Alucardem. Mężczyzna odbiegał od tego, który został przedstawiony na milionach zdjęć. Obydwoje całkowicie się różnili. I w wyglądzie i zapewne w zachowaniu, chodź co do tego drugiego, to nie mogłam być pewna. Wystarczyło nie zachodzić wampirowi za skórę.
Razem z Rubenem, pokazywaliśmy Tamarze wszystkie sztuczki, które mogłyby się jej przydać podczas starć z nieumarłymi, chodź wiedziałam, że wszystkiego i tak nie zapamięta, to dziewczyna wywarła na mnie wielkie wrażenie. Słuchała tego co mówię i stosowała w praktyce wszystkie chwyty, których nauczył jej Ruben. Posługiwała się włócznią i nie powiem, ale była w tym niemal doskonała.
- Czy trenowałaś wcześniej? - Spytałam, zerkając na mniejszą ode mnie dziewczynę, której włosy lekko podskakiwały na wietrze.
Pogoda dziś nie dopisała, ponieważ po dwóch godzinach chmury całkowicie zakryły niebo i nie pozwolił słońcu na odrobinę zabawy, a deszcz uniemożliwiał dalsze ćwiczenia na świeżym powietrzu.
- Moje pierwsze treningi odbywały się pod okiem mego dziadka, później ojca, który był w delegacji. Dziadzio nauczył mnie podstawowych chwytów i ruchów, abym w przyszłości nie sprawiała ci problemów. - Jej wzrok spoczął na kubku, którzy trzymała w dłoni.
- Czekaj, wróć. - Zamknęłam oczy i zastanowiłam się chwilę. - Czyli od początku wiedziałaś, że będę twoim nauczycielem?
Dziewczyna skinęła radośnie głową i upiła łyk wcześniej przygotowanej dla niej herbaty. Spojrzałam przelotnie na Rubena, który bawił się swoim ogonem.
- No pięknie. - Pacnęłam się w czoło. - Czyli Rada decyduje już o wszystkich naszych planach czy zamiarach. Nie zdziwiłabym się, jakby zaraz mieli tu wparować i przedstawić mi plan mojego życia.
Ruben uśmiechnął się, ukazując kły. Oczy Tamary błysnęły.
- Drzwi Krwistych zawsze są otwarte misiu. - Chłopak cmoknął na mnie, a ja poczułam jak wzbiera we mnie złość.
Gdybym miała coś ciężkiego pod ręką, nie zawahałabym się i walnęłabym Rubena w ten jego pusty łeb.
- Kim są Krwiści? - Spytała zaciekawiona Tamara.
Przeniosłam na nią zdziwione spojrzenie. Dokończyłam swoją kanapkę z Nutellą i poczęłam jej wyjaśniać:
- Krwiści są Rządem, który sprawuje piecze nad pomniejszymi organizacjami takimi jak: Wataha, albo Rada Łowców. Kiedy jakaś organizacja, która nie podlega Krwistym zaatakuje naszych sprzymierzeńców, mamy prawo zaciągnąć go przed nas sąd. Wtedy wyrok jest prowadzony przez członka Krwistych, jak i człowieka, który zarządza swoją organizacją. Czyli w tej sytuacji tego, który dopuścił się ataku.
- Aha - Skomentowała jednym słowem Tamara i chyba tyle jej wystarczyło, bo o nic więcej już nie pytała.
- Mała musimy się zbierać - Powiedział nagle Ruben, chowając swoją komórkę do kieszeni - Twoja ciocia się niecierpliwi i mówi, że kolacja stygnie.
- Już idę - Odparła dziewczyna i podążyła do wyjścia za Rubenem, który rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
- Na razie nocuje u jej ciotki, ale wkrótce będziemy mogli powtórzyć ostatnią noc, ale z ciekawszym zakończeniem.
Ruben objął mnie ramieniem, a ja zmusiłam się do słabego uśmiechu. Pożegnałam dwójkę gości i swe zmęczone kroki skierowałam do łazienki, która była zaraz obok mego pokoju. Ciepła woda pozwoli mi złagodzić ciężar dzisiejszego dnia, który o dziwo odbył się bez żadnych niespodziewanych akcji jak dotychczas.
Otworzyłam drzwi łazienki, uprzednio zabierając piżamę z pokoju i od razu pozbyłam się ubrań, wchodząc do kabiny prysznicowej. Ustawiłam kurek z wodą na gorącą. Od razu poczułam jak moje ciało się rozluźnia i mięknie pod wpływem przyjemnego ciepła. Wszystkie złe i beznadziejne myśli zepchnęłam w najdalszą część mojej głowy i przymykając oczy, oparłam się o szklane drzwi kabiny.
- Chciałbym ci przypomnieć o naszej umowie.
W tym momencie poczułam przenikliwe zimno oraz ciężką aurę. Momentalnie otworzyłam oczy i obróciłam się w stronę skąd dobiegał głos.
- Co do...!? - W ostatnim momencie zdołałam pochwycić ręcznik i obwinąć się nim dookoła, dalej będąc pod strumieniem ciepłem wody. - Co ty tu robisz?
Wyszłam z kabiny, rozlewając pełno wody dookoła. Nie przejęłam się nawet tym, że zrobiłam się czerwona, lecz winę za to zrzuciłam na ciepło panujące w łazience.
- Czyżbyś zapomniała? - Wampir odepchnął się od ściany, o którą wcześniej się opierała i stanął na przeciwko mnie, mierząc moją osobę od góry do dołu.
Po chwili złapał moje nadgarstki i uniósł do góry, przygwożdżając mnie do ściany, o którą wcześniej się opierał. Zimno kafelek przeszyło mnie na wskroś. Wampir zbliżył swoje usta do mojej szyi, a jego kły nieznacznie się wydłużyły, zahaczając lekko o moją skórę.
- Taka słodka - Szepnął. - Czekałem długo, a teraz mogę zasmakować prawdziwej słodyczy.
- Alucard puszczaj! - Szarpnęłam się, czując jak kły wampira kaleczą moją szyję.
Ciepła strużka krwi spłynęła po mym obojczyku, wsiąkając w ręcznik, który ledwo się trzymał. Przyłożyłam dłoń do rany i spojrzałam prowokująco na wampira, który obdarzył mnie złośliwym uśmiechem. Jego czerwone oczy zapłonęły rządzą i determinacją, a ja jedynie dostrzegłam niezaspokojone pragnienie.
- Nie przypominam sobie, abym ci się przedstawiał. - Jego uśmiech wyraźnie się poszerzył.
Stanęłam prosto, poprawiając ręcznik i wycierając krew. Spojrzałam w bok. Cóż nie trzymałam w łazience żadnych narzędzi, a tym bardziej broni, ponieważ nigdy nie miałam do czynienia z wampirem zboczeńcem. A teraz nagle zapragnęłam mieć przy sobie wielki arsenał, poświęcony przez biskupa.
- Przeczytałam o tobie całkiem sporo. - Spróbowałam grać na czas dopóki czegoś nie wymyślę. - Vlad Tepes III. Okrutny książę wołoszczyzny, który wystawiał na pośmiewisko ludzi nabitych na pal. - Zakpiłam.
Wampir zrobił krok w przód, a ja odruchowo się cofnęłam, natrafiając na ścianę. Jeśli zacznę krzyczeń, to rodzice mogą to usłyszeć, natomiast jeśli pozostanę bierna tej sytuacji, to będzie jeszcze gorzej.
- Więc proponowałbym, abyś przestała - Alucard spojrzał prosto w moje oczy, a ja poczułam, jak siły powoli opuszczają moje ciało. - Nie znasz swojej sytuacji człowieku.
Jego twarz była coraz bliżej, a chłód ciała przenikał przez mój ręcznik. Niemal czułam jak wyciąga mnie po zimne macki i dosłownie pochłania. Nogi miałam jak z waty, a głos niespodziewanie uwiązł w gardle.
- I tak....się nie poddam... - Poczułam jego zimne usta na swoich. Wampir podniósł mój podbródek dwoma palcami i nie zamykając oczów, wpatrywał się we mnie. Po chwili całkowicie zatraciłam się w ciemności.
****
Dziwne sny nigdy nie opuszczały mojej podświadomości. I tym razem nie byłam zdziwiona. Stałam po środku ciemnego lasu, który spowity mgłą, przywodził na myśl sceny z horrorów, kiedy dziewczyny dobrowolnie uciekały do gaju i już nigdy stamtąd nie wracały. Zimne powietrze owinęło się wokół mnie niczym suknia, a krople deszczu osiadły na włosach, tworząc małe skomplikowane wzory.
Uniosłam dłoń do góry, będąc nie do końca świadomą swoich ruchów czy nawet odczuć. Mgła przewinęła się pomiędzy mymi palcami, delikatnie je łaskocząc. Gdzieś w oddali usłyszałam szelest zielonych liści, a bliżej dostrzegłam ciemne cienie, które zwinnie wędrowały pomiędzy drzewami. Opuszkami wygładziłam suknię, która niespodziewanie przyozdobiła me ciało. Szkarłat wsiąkł we mnie niczym woda, opinając ręce, biodra i nogi. Poczułam się jak w sieci pająka, który tylko czekał, aż jego ofiara wpadnie w sidła.
Zaczęłam się szarpać, byle by tylko pozbyć się ciasno przylegającej do mnie sukni. Gorset niewyobrażalnie zacisnął swe węzły, uniemożliwiając mi oddychanie.- Witaj - Odezwał się nieznany mi głos. Był on cichy, lecz ciężki i głęboki. - Mea filia*
Zza drzewa wyłoniła się zakapturzona postać z krzyżem na piersi. Płaszcz osłaniał jej całe ciało, a twarz dotąd skryta w cieniu, teraz zwrócona była w moją stronę.
- Kim jesteś? - Spytałam zbyt ostro.
Szarpnęłam ręką, lecz ta nadal pozostawała w uwięzi. Tajemnicza postać zaczęła się zbliżać, a ja poczułam chłód na skórze.
Zaczęłam walczyć o drogi mi tlen, kopiąc nogami i rękoma rozrywając materiał, który po opadnięciu na zimną i ciemną ziemię, przeobrażał się w krew. Czerwone strugi szkarłatnej substancji zaczęły wsiąkać w podłoże, by po chwili wystrzelić w górę.
Posoka niczym żywe stworzenie, zaczęła formować dziwne kształty, z których potem powstało coś na kształt człowieka. Zakapturzona postać znikła już z mojego pola widzenia, więc nie kłopotałam się z rozwiązaniem zagadki, któż to był. Ręce owej formy życia, która nic sobą nie prezentowała, dosięgły mojej szyi, delikatnie gładząc każdy jej odkryty skrawek. Zimno rozchodzące się dookoła, tworzyło aurę, która przytłaczała moją, niedawno opanowaną, świadomość.
- Taka słodka
Momentalnie otworzyłam szerzej oczy, by dokładniej przyjrzeć się dziwnej postaci, która teraz całkowicie przypominała mi znanego wampira.
- A..Alucard? - Nie dowierzałam własnym oczom, ani uszom. I od razu o czym pomyślałam, to to, że wampir zaraz wbije kły w moją szyję. Jeśli to mój sen, to nie omieszkam się zmierzyć z tym wampirem.
Jednak nic takiego się nie stało. Wampir podszedł do mnie wolnym krokiem i przycisnął do pobliskiego drzewa, gdzie unieruchomił mi ręce. Zbliżył swoją twarz do mojej i przejechał opuszkiem palca po mojej dolnej wardze. Mimowolnie spojrzałam w jego czerwone oczy, które nieobecnym wzrokiem spoglądały na moją szyję. Mężczyzna wydawał się nad czymś usilnie myśleć lub może nawet wspominał. Tego nie mogłam być pewna, ponieważ zaraz poczułam jak zahacza kłami o skórę.
Moja powracająca świadomość dała mi wiele możliwości odnośnie wykreowania swojego stroju, broni, jak i szans na wgraną. Nie czekając, ani chwili dłużej, wyrwałam się szponom szkarłatnej mazi, po czym odsunęłam się jak najdalej, aby mieć większe pole manewru.
W mojej dłoni zmaterializowała się automatyczna kusza, w drugiej natomiast pojawił się wisiorek z krzyżem. Założyłam łańcuszek na szyję i wymierzyłam bronią prosto w serce wampira. Wzięłam kilka głębszych oddechów i nacisnęłam spust. Bełt jednak nie wystrzelił.
- Słodka - Poczułam zimną dłoń na swojej szyi. Obróciłam się szybko na pięcie, lecz nikogo za sobą nie zauważyłam. Postanowiłam więc ponownie wziąć kilka uspokajających oddechów i zwróciłam się w stronę, gdzie powinien stać wampir. - Już pamiętam ten zapach.
Wampir jednym ruchem złamał moją kuszę, a ja poczułam jak zimna krew po prostu odpływa, zostawiając strach. Ciemność ponownie wyciągnęła po mnie swoje macki i oplotła się wokół ciała, uniemożliwiając jakiekolwiek ruchu. Ostatnim co zauważyłam nim całkowicie zatraciłam się w czarnej mgle, był złośliwy uśmiech Alucarda.
Otworzyłam szeroko oczy i od razu zaczęłam machać rękoma, by dosięgnąć krawatu wampira, który boleśnie wbijał kły w moją szyję. Gdy mi się to udało, poczułam jak zimna dłoń oplata mój nadgarstek i prowadzi go w dół.
~ Leż spokojnie - W mojej głowie rozległ się rozbawiony głos wampira. ~ Inaczej zaboli jeszcze bardziej niż dotychczas.
- Alu... puszczaj mnie! - Krzyknęłam, już pewna potęgi swego głosu.
~ Śniłaś o mnie? - Spytał bezczelnie, a ja wyczułam w jego głosie ton, który podpowiadał mi, że Alucard sam zna odpowiedź na to pytanie.
- Majstrowałeś coś w mojej głowie? - Opadłam z sił i leżąc bezwładnie na poduszce, pozwalałam pić wampirowi moją krew.
~ Może, ale... - Alucard odchylił trochę głowę do tyłu, a ja zobaczyłam jego kły skąpane w mej krwi.
Przez chwilę wydawało mi się, że ten widok może być podniecający, lecz szybko zniwelowałam tą myśl w zalążku.
Szybko zerknęłam czy leżę całkowicie naga. Z nieznanej mi przyczyny miałam na sobie męską, czarną koszulę, która sięgała mi do połowy ud.
- Jestem pewny tego, że nie jesteś całkowicie przekonana co do mich intencji.
Wampir usiadł na moich udach. Obróciłam głowę w bok, spoglądając na okno, które okazało się teraz o wiele ciekawsze od czerwonych tęczówek mężczyzny. Leżałam z rękoma ułożonymi nad głową i wydawało mi się, że w tym momencie nie mogłam nic zrobić. Bo co człowiek może przeciw najstarszemu wampirowi, który bezczelnie wgapia się w nią z tym swoim uśmieszkiem.
- Ale? - Powtórzyłam.
- Hmm? - Skonsternowanie wymalowało się na twarzy Alucarda.
- Nie dokończyłeś myśli - Obróciłam wzrok w jego stronę.
- Nie ważne.
Wampir począł wstawać, lecz ja, jak głupia drążyłam temat dalej. Chwyciłam mężczyznę za dłoń i pociągnęłam w swoją stronę.
- Wyjaśnij - Zażądałam nagle, całkowicie pewna tego, że mogę mu się postawić. Moje spojrzenie było wyczekujące, co wampir odebrał jako zachętę do dalszej zabawy.
- Rozkazujesz mi? - Jego brew uniosła się do góry.
- Nie... ja - Zawahałam się, lecz zaraz poczułam nagły przypływ sił - Powiedz co robiłeś w mojej głowie.
- Zwykła sztuczka z nagięciem świata nierzeczywistego - Wytłumaczył pośpiesznie. - Podobało się?
- Chyba śnisz - Spróbowałam wstać, jednak gdyby nie pomocna dłoń Alucarda, który chwycił mnie w pasie, to ponownie opadłabym na poduszki i do rana byłabym zdana na jego łaskę. - Zboczeniec.
Jego cichy i głęboki śmiech, uniósł się echem po pokoju. Gdyby nie to, że wampir okazała się pełnym rząd krwi potworem, to mógłby uchodzić za przystojnego faceta, do którego lgną stada dziewcząt.
- A tak nie jest? - Wyrwał mnie za zamyśleń.
- Oczywiście, że nie... - Powinęłam nogi pod siebie i wstałam. - Jesteś wampirem, a w takich kobiety nie gustują.
Alucard wstał i podszedł do mnie, opierając swoje, zimne dłonie na mojej tali. Moje policzki od razu przybrały karminowy kolor, jak suknia, w którą byłam odziana we śnie. Potrząsnęłam szybko głowę.
- Nie powinieneś już iść? - Spytałam z goryczą, nader wyczuwalną w moim głosie. Zamknęłam oczy i oparłam się głową o framugę okna, przez które wpadały promienie księżyca. - Ruben w każdej chwili może tu wejść, a ja nie mam ochoty na kłócenie się z nim lub co gorsza, tłumaczeniem mu wszystkiego. I tak już coś podejrzewa. Wyczuł cię.
Mogłam usłyszeć ciche westchnienie wampira, który zniżył swoje usta i zatrzymał je na mojej szyi. Zimno jego warg, kontrastowało z moim wewnętrznym ciepłem.
- Kiedy po raz pierwszy piłem twoją krew... - Alucard urwał i delikatnie wbił kły w moją szyję. Nie poczułam nawet odrobiny bólu, który wcześniej bardzo mi dokuczał. ~ ... wydawała mi się taka znajoma.
Kiedy poczułam, że nogi się pode mną uginają, jedną ręką złapałam się ściany, zaś drugą pochwyciłam nadgarstek wampira. Alucard wyczuwając, że dłużej tak nie postoję, obrócił mnie i złapał za ramiona.
~ Teraz wiem do kogo należała.
Przechyliłam lekko głowę w bok, aby spojrzeć na jego twarz. Alucard miał zamknięte oczy i wyglądał na spokojnego, kiedy zanurzał kły.
- O czym ty mówisz? - Spytałam słabym i ospałym głosem. Zarzuciłam mu ręce na szyję i całkowicie poddałam się jego uspokajającemu dotykowi.
Prawą dłoń Alucard położył na moich plecach, drugą zaś podtrzymywał mnie w pasie. Chciałam się wyrwać, ale plan spalił na panewce, kiedy moje powieki same zaczęły opadać. Poczułam się słaba i senna. Za dużo krwi, pomyślałam, zaciskając mocno powieki.
~ Mój Mistrz odszedł dziesięć lat temu. Musiałyście się kiedyś, nieświadomie spotkać i zmieszać swoją krew.
~ Krew twojego mistrza płynie w moich żyłach? - Zadałam pytanie w myślach.
Alucard poruszył się niespokojnie, unosząc głowę do góry. Obiema rękami złapał mnie w pasie, po czym wziął na ręce i ułożył na łóżku. Powoli odwróciłam się w jego stronę, wyciągając rękę, którą złapał.
- Ale jak to możliwe? - Ostatkami sił walczyłam z nadchodzącą sennością, która spowiła całe me ciało.
- Nie wiem - Odparł, a jego oczy zalśniły. - Pamiętasz kobietę o długich blond włosach i niebieskich oczach?
Zastanowiłam się chwilę, lecz to wymagało większego wysiłku, na który obecnie nie było mnie stać.
- Ja... n- nie mam pojęcia - Szepnęłam, zakrywając ręką oczy.
Wampir wszedł na łóżko i obrócił mnie w swoją stronę, po czym usiadł na moich udach. Z każdą sekundą jego twarz była coraz bliżej, aż w końcu poczułam zimno jego warg.
~ Pomyśl
Jego słowa usłyszałam niczym przez gęstą mgłę, która spowiła mój umysł. Ostatnią myślą, która trafiła do mojej świadomości, to ostre przekleństwo, które określało czary wampirów.
Pierwsza, pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńPierwsza moja myśl, gdy doczytałam rozdział, to było "WTF...?", chociaż przyznaję,spodziewałam się, że będzie krewną Integry ;) Druga myśl... źle ujęłam, to powinna być... w każdym razie, w chwili, gdy Alucard się odezwał,kiedy się myła, był piękny :D Zaśmiałabym się (ale siostra śpi i nie chcę jej budzić), więc tylko się szeroko uśmiechnęłam :D Uwielbiam takie momenty.I ogólnie,gdy Alucard straszy :D
I jeszcze dwie rzeczy: 1.Znalazłam taki piękny rysunek z czterema formami Alucarda (zakochałam się w nim!): http://nyanyan.it//obrazek.php?81341
Po drugie: u mnie już się posty pojawiły, a nikt mnie nie odwiedził! D: http://vampire-storiess.blogspot.com/
~Lestat/Arisu/zwij mnie jak chcesz ;)
UsuńLilith nie jest krewną Integry XD. Zobaczysz jak to wszystko wyglądało :D
UsuńA co do obrazków, są świetne. Mam co dla ciebie. Kilkanaście filmików z Hellsing, ale po ang. Ja tam wszystkiego nie rozumiem, ale idzie się połapać o co chodzi i pośmiać też można :D
https://www.youtube.com/watch?v=cSkFhmarl-I
(łapajta link :D )
Hahaha! Fajneeee xD
UsuńJak to niepokrewieństwo ._. PISAJ DALEJ W TAKIM RAZIE
(ile komentarzy... :D )
"nie zamykając oczów"... oczów... oczów...oczów...
OdpowiedzUsuńPS tak, jeszcze żyje
Hatreeeeee, boże kobieto ile ja się na ciebie naczekałam :D Przez miesiące nie dawałaś znaków życia. Co się stało, że nie pisałaś?
UsuńLeniwa się zrobiłam. Poza tym matura is coming. Rozdział się pisze. Dzięki za wyrazy wsparcia.
UsuńPS widziałaś, waćpanna, 3 część Hobbita?
I zajrzyj waść do "Zapytaj Tony'ego"
UsuńZa chwilę zajrzę, bo pomagam w sprzątaniu ;D
UsuńJeszcze nie widziałam, ale mam zamiar. Nie przegapię debiutu Thranduil'iego :D
OJEZUUU
UsuńHATREMAYA! YOU COME BACK
Masz NATYCHMIAST leźć pisać rozdział. Ja też reaktywowałam bloga, więc ty tym bardziej powinnaś ;D
Jak się cieszę, że wróciłaś w końcu ;3
Rany koguta... takiego rozdziału się jeszcze nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńNa początku myślałam, że Lilith normalnie rozszarpie Ruben'a... chodź jego jeden z tekstów mnie rozwalił.
"wkrótce będziemy mogli powtórzyć ostatnią noc, ale z ciekawszym zakończeniem". Już wiem że no wiadomo o co chodziło z tym finałem. Coś czuje, że nasz wampirek będzie musiał się postarać jeśli ma ją zmienić w wampira... chyba że ma inne zamiary.
No i to zakończenie też mnie rozwaliło na maksa... A co ma bycie wampirem do podrywania dziewczyn? No ja się pytam. A są takie, które lecą na istoty nocy, więc czego się czepiać.
A co do znajomości "krwi" to chyba też podejrzewała, że jest krewną Integry, lecz po powyższym komentarzu wolę się wstrzymać wnioskami. Inaczej nie byłoby zabawy.
Jeszcze raz mówię, że rozdział jest super i czekam na next...
Pozdrawiam.