niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział 14 "See my dreams all die"

Zakupy dnia 30.11.2013 uważam za zajebiste. Wpierw wyprawa do empika po kolejną trylogię Trudi Canavan'y, trylogia "Zdrajcy". Następnie wycieczka do Hous'a po sweterek z misiem i po spodnie do Sinsay.
Powiem wam szczerze, że ja wierzę w Zmierzch Bogów. Może to nie to samo co koniec świata, ale jednak :D
Jak wiecie już za niedługo święta. Trzeba będzie zacząć stroić choinkę, kupować bliskim prezenty i dzielić się opłatkiem. Ale tak naprawdę to wszystko nie jest najważniejsze w tym wszystkim. Ważne jest to, aby ten świąteczny czas przeżyć razem z rodziną, bliskimi, krewnymi. Cieszyć się tym, że wszyscy mogą usiąść przy jednym stole i radować się swoim towarzystwem. Z tej okazji mam dla was piękną piosenkę, stworzoną przez grupę ludzi, którym nie są potrzebne jakieś drogie sprzęty czy zaawansowana technologia. Im wystarczy tylko pianino, determinacja, marzenia i przyjaciele. Piosenka gotowa :D --> http://www.youtube.com/watch?v=n543eKIdbUI
A piosenka na dziś to --> http://www.youtube.com/watch?v=P7pPjdAGM3k   ( nie mam zielonego pojęcia dlaczego ta, ale po prostu kiedy piszę rozdział ona jakoś pozwala mi się w to wczuć. Oczywiście nie każę wam jej słuchać. Możecie sobie puścić cokolwiek zapragniecie. Nie narzucam nikomu mojego gustu. Wolny kraj )

                                                                              
Nie płakusiaj :(
Ogółem jest mały procent aktorów, którzy umieją zapłakać na zawołanie.

      Zestaw broni Natashy zawierał w sobie: noże do rzucania, noże do ciachania, noże do dźgania oraz masę innych rzeczy, którymi dzieci nie powinny się bawić. No ale dzieci to dzieci, nie upilnujesz ich. Taka właśnie jest Mia. Na ogół spokojna, młoda dziewczynka, która nie zabiłaby nawet muchy, a jednak. W środku to mały diabełek, który, aż czeka na okazję, żeby zwędzić jeden z noży Wdowy. Jess, która właśnie zajmowała jedno z obrotowych krzeseł w kuchni, nie miała siły na to dziecko. Nie potrafiła zrozumieć skąd ona ma w sobie tyle energii. Każdy normalny człowiek po przebiegnięciu parędziesięciu długości salonu Starka padłby. Ale nie Mia, która po raz kolejny wyminęła obszerną kanapę, żeby dogonić Clinta. Ten jak małe dziecko piszczał, kiedy dziewczyna co rusz chciała mu wbić nóż w pewne miejsce.
- Energiczne z niej dziecko - Oznajmił Stark. Usiadł obok blondynki, która posłała mu zmęczone spojrzenie i westchnęła przeciągle.
- Nawet nie masz pojęcie co ona w domu wyrabia. - Uderzyła głową w blat. - Nie wiem jak Ellie sobie z nią radziła - Wybełkotała.
- Czy z nią wszystko w porządku? - Spytał mężczyzna.
    Jakże odpowiedź na to pytanie była łatwa. Wystarczyło odpowiedzieć, że biedna Ellie siedzi sama w domu i kolejny dzień spędza na dołowaniu się i grzebaniu w pustym opakowaniu po lodach czekoladowych. Jess jako jej najlepsza przyjaciółka, próbowała na wszystkie możliwe sposoby rozweselić dziewczynę. Robiła wszystko. Oczywiście blondynka nie popuściła Lokiemu, który raczył wrócić. Tony wszystko jej opowiedział. Jak umarł i odbył się jego pogrzeb, jak widział unosząca się jego duszę i jego kulminacyjny powrót, za co dostał z pięści. Loki nie chciał narażać Ellie na niebezpieczeństwo ze strony Lex'a, dlatego też nie pokazał się jej i jak na razie nie miał zamiaru. Nawet Tarcza wiedziała, że Kłamca ponownie zawitał na ziemi. Kiedy zjawił się w ich bazie, wszyscy agenci od razu zajęli swoje stanowiska i przygotowali broń. Sam Nick Fury celował w niego z rakietnicy, kiedy ten przekroczył próg, wchodząc na mostek kapitana. Jednak po długich godzinach wyjaśnień ze strony Starka i reszty, okazało się, że Loki nie chciał wywołać żadnej wojny. W efekcie opuścił bazę Tarczy jako tymczasowy sojusznik.
       W Stark Tower właśnie trwały prace nad nowym urządzeniem Tony'ego, która miało na celu zatrzymać przepływ magii u Lex'a w samym sercu. Loki jako jedyny, który odczuł jej działanie na swojej skórze, pomógł wielkiemu geniuszowi.
- Stój tu i nie ruszaj się - Nakazał magowi, po czym wskazał miejsce zaznaczone kołem.
Loki mógł powiedzieć, że wieża Stark Tower jest ogromna, jednak kiedy zobaczył podziemia i inne pomieszczenia znajdujące się na dole, oniemiał. Tony spokojnym tonem wytłumaczył mu, że zmieściłby tu całego helikaliera, dwa wielkie czołgi, skład porcelany i rozwścieczonego Hulka. Miliarder przeszedł niewielką długość warsztatu, podchodząc do obszernego panelu. Przycisnął wielki, czerwony guzik, który świecił się na czerwono, a zaraz potem można było usłyszeć cichy szum. Skanery właśnie zabierały się do pracy.
- Nawet się nie próbuj - Wysyczał Loki, kiedy Tony zaczął majstrować coś przy jego zbroi. Złapał miliardera za nadgarstki i zmierzył surowym spojrzeniem.
- A jak inaczej mam przeprowadzić skan, kiedy maszyny nie będą mogły cię dotknąć - Oburzył się Tony. Kątem oka szukał jakiegoś rozpięcia czy czegoś podobnego, co pomoże zdjąć z niego tą tunikę.
- Podobno jesteś geniuszem. - Mag zaśmiał się pod nosem, widząc jak Tony już nie wytrzymuje. - Pokaż czy, aby na pewno zasłużyłeś na ten przydomek.
- Jeśli nie zdejmiesz chodziarz górnej części swojej jakże dziwacznej garderoby, to nie będę mógł pobrać próbek twojej magi, wtedy też nie będę w stanie zbudować urządzenia, która rzekomo ma zatrzymać zaklęcia Lex'a, a wtedy ziemia będzie w niebezpieczeństwie. Zwalę winę na ciebie i znów pójdziesz siedzieć. - Przerwał na chwilę, aby nabrać oddechu, jednak zaraz na jego twarzy zawitał radosny uśmiech - Tak! - Krzyknął, kiedy znalazł zapięcie zbroi. Pociągnął za zamek, a ten błyskawicznie przesunął się w dół, odsłaniając ciało Boga.
- Stark - Warknął Loki.
Miliarder nie mógł uwierzyć w to co zobaczył. Na lewym barku Lokiego widniała dziwnie, fioletowa rana. Coś jakby cięcie nożem lub po prostu siniak.
- Co to jest? - Szepnął, wciąż z otwartą buzią. Przejechał po, jak się później okazało, bliźnie, nie mogąc się napatrzeć.
    Mag strzepnął jego dłoń i zasłonił ranę, odwracając wzrok. Wiedział, że dopóki nie wytłumaczy Starkowi skąd ma to dziwne coś, dopóty on nie przestanie pytać. Westchnął ciężko i usiadł na obrotowym krześle, dostawionym do stolika.
- Nim w ogóle postanowiłem stawić się w Asgardzie, udałem się ponownie na Venis. Musiałem sprawdzić co knuje Lex i jakie ma zamiary wobec innych krain, w tym Midgardu. Postanowił wykorzystać anioły i ich neutralność, do swoich celów. Manipulował nimi obiecując nie wiadomo jakie rzeczy. Jednak przez to, że straciłem część swojej mocy, która powinna zregenerować się w niespełna dobę, musiałem zwrócić się do pewnej osoby, która powiedzmy szczerze, nie ucieszyła się na mój widok.- Kłamca przeniósł wzrok na miliardera - No co nie patrz tak na mnie. Ja tego nie zacząłem. To jemu nie spodobała się moja obecność.
- Zakończono skanowanie - Odezwał się Jarvis, a maszyny wróciły na swoje miejsca.
Tony na powrót stanął przed panelem i zaczął wstukiwać jakieś informacje.
- Nie znana próbka krwi oraz substancji. Nie można przeprowadzić leczenia.
Loki spojrzał podejrzliwie na mężczyznę.
- No co próbowałem. - Wzruszył ramionami - Taki Fury to najprawdopodobniej cieszyłby się, że jesteś ranny.
- Wasza technologia nie zadziała na te zaklęcie - Odparł beznamiętnie mag. - Jest ona zbyt...
- Prymitywna - Dokończył Tony - To chciałeś powiedzieć.
- Owszem. Tak samo jak wy.
 Tony zrobił groźną minę mówiącą: "Nie drażnij lwa, bo lew to ja" . Zaczął podchodzić do Kłamcy.
- Dla ciebie wszyscy, którzy nie są tak samo inteligentni jak ty, są tylko pomiotami i prymitywami.
- Wyjąłeś mi to z ust - Jego głos przesiąkał złośliwością, sarkazmem i jadem.
Dwa kroki.
 - Ale jest jedna osoba, dla której zapewne poświęciłbyś swoje marne życie
- Możliwe
Jeden krok.
- Tylko nie umiesz tego przyznać, ponieważ twoja duma ci na to nie pozwala.
Tony stanął na przeciwko Boga i stuknął go palcem w klatkę
- Oh człowieku z żelaza, jesteś nad wyraz irytującym obiektem. - Loki podszedł do jednej ze zbroi i zaczął się jej dokładnie przyglądać.
- Wielu tak twierdzi - Przyznał miliarder. - Ale...
- Sir Panna Ros właśnie schodzi do podziemi. - Oznajmił Jarvis nad wyraz spokojnym i opanowanym głosem.
     Obydwaj mężczyźni spojrzeli po sobie zdezorientowani. Było mało czasu, a Lokiego trzeba było ukryć. Zważając na fakt, że w chwili obecnej nie posiadał odpowiedniej ilości magi, aby się gdzieś przeteleportować czy najzwyczajniej w świecie w kogoś zmienić. Było parę możliwości. Pierwsza. Loki mógłby się wcisnąć w jedną ze zbroi IronMana. Druga. Mógłby schować się w szybie wentylacyjnym, jak Natasha i Clint, lecz to chyba byłby mały problem. Loki nie był na tyle giętki, by się tak upchać. Trzecia...
- A tak jasne. Tak też można - Odparł Tony obojętnie, widząc jak Kłamca znika. - Muszę zapamiętać, że tak potrafisz. Niewidzialność - Prychnął
Nagle szklane drzwi otworzyły się z cichym szumem, a do środa weszła krucha postać dziewczyny.
- Hej Tony - Przywitała się słabym głosem, prawie wypranym z wszystkich uczuć.
- Witaj mała - Miliarder pogłaskał ją po głowie, kiedy ona wtuliła się w jego klatkę. - Jak się czujesz?
Ellie podniosła na niego smutny wzrok.
- Jakoś się trzymam - Westchnęła - Mam prośbę. Czy mogłabym zamieszkać u ciebie przez jakiś czas?
Słysząc to Tony, uśmiechnął się. W końcu Ellie wracała do normalność. Może małymi kroczkami, ale to zawsze coś.
- To dobrze mała - Powiedział, znacząco się przy tym uśmiechając - Mam nadzieję, że nie opuścisz nas tak szybko jak ostatnio. No chyba, że Thor znowu zaproponuje ci kolejkę, a Natasha poczęstuje rosyjską wódką.
   Na to jakże trafne stwierdzenie, na twarzy szatynki zagościł lekki uśmiech. Tony odsunął się od niej i spojrzał w stronę drzwi prze, które właśnie przechodziła Pepper.
- Twój pokój zawsze będzie na ciebie czekał - Oznajmiła Potts, otaczając dziewczynę ramieniem.
- Dziękuję wam - Szepnęła Ellie.
Pepper wzięła dziewczynę pod ramię i razem skierowały się do wyjścia z podziemi. Inaczej zwanych także: warsztatem. Nagle Tony zobaczył jak wokół szatynki tworzy się zielono-biała poświata. Nie powiedział nic. Pamiętał słowa Lokiego, kiedy rozmawiali na temat dziewczyny. Wyczuwała jego moc. Na pewno. Tylko dlaczego nic nie zrobiła.
Drzwi zamknęły się, zostawiając w środku Tony'ego i Lokiego.
- Widzisz? - Zaczął miliarder. Teraz w całości na powrót mógł zobaczyć maga, który nie miał już na sobie zaklęcia niewidzialności.
Loki przeszedł odległość dzielącą go od obrotowego krzesła, siadł na nim i ciężko westchnął. Tak bardzo chciał jej powiedzieć, że żyje. Ponownie zobaczyć jej uśmiechniętą twarz. Dlaczego jego życie musi być z góry skazane na porażkę?
                                                                 ~*~*~*~
    Sny, a raczej koszmary, które są nieodłączną częścią człowieka, ponownie nawiedził Ellie. Tym razem przyszły ze zdwojoną siłą.
   Ciemność była wszędzie. Korytarz, który ciągnął się w nieskończoność, został wykuty w skale, więc chłód bił z każdej strony. Przenikliwe, zimne powietrze wdarło się pod poły, czarnego płaszcza dziewczyny, kiedy ta przystanęła, aby określić swoją pozycję. Obejrzała się za siebie, jednak zobaczyła to samo co przed sobą, czyli ciemność.
- Gdzie ja jestem? - Szepnęła, a z jej ust uleciał biały obłok.
Nagle przed nią zmaterializowała się jakaś dziwna postać. Ubrana była w złotą zbroję, a na jej piersi widniał znak świadczący o tym, że należy do jakiegoś dziwnego ugrupowania. W prawej ręce dzierżył złoty miecz, który płonął żywym ogniem. Było to jedyne źródło światła w tym korytarzu. W lewej ręce miał zaś naszyjnik, który odbijał blask żaru. - Kim jesteś? - Ellie cofnęła się przerażona, przykładając ręce do piersi.
- Spokojnie moje dziecię. - Odpowiedział jej spokojny, lecz ciężki głos. - Nie zrobię ci krzywdy.
Dziewczyna przymrużyła oczy, by lepiej dostrzec twarz nieznajomego. Postać miała krótkie, brązowe włosy, pociągłą twarz i zielone oczy.
- Nazywam się Haiiael. - Ukłonił się - Jestem twym opiekunem lub jak wolisz określić, aniołem stróżem.
Ellie nie wiedziała co sobie myśleć. Śniła, więc to wszystko co widziała mogło być jedynie wymysłem lub kolejnym żartem jej podświadomości. Jej serce wciąż biło szybko, lecz nie tak jak na samym początku.
- Moim aniołem stróżem? - Powtórzyła cicho, niepewna swoich słów.
Mężczyzna skinął głową.
- Aniołowie nie tylko żyją w krainie Venis, lecz także tu na ziemi. Są opiekunami każdego człowieka. Każdy posłaniec boski, strzeże swojego podopiecznego od chwili narodzin. - Wyjaśnił.
- Dlaczego nie pokazałeś się wcześniej? - Spytała - I gdzie masz skrzydła jak reszta?
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, zamykając oczy. Nagle z jego pleców wyrosła para, śnieżnobiałych skrzydeł, widoczna nawet w panującej ciemności, która otulała cały korytarz. Dziewczyna była zdolna tylko do niemego podziwu, wobec niebiańskiej istoty.
   Haiiael zrobił mały krok w przód i wyciągnął przed siebie rękę, w której trzymał wisiorek na srebrnym łańcuszku w kształcie pojedyńczego skrzydła.
- Noś to, a zawsze będę przy tobie. - Powiedział i znikł, pozostawiając za sobą jedynie biały obłok dymu.
   W tym samym momencie Ellie wybudziła się z jakże dziwnego snu. Oddychała głęboko, a jej serce w końcu się uspokoiło. Spojrzała na zegarek, który leżał na półce obok łóżka.
- Trzecia w nocy. - Powiedziała i ponownie opadła na poduszki. Przyłożyła rękę do twarzy, jednak, kiedy poczuła coś zimnego, na powrót otworzyła oczy. W jej dłoni spoczywał anielski wisiorek.
                                                                     ~*~*~*~
- Głupi Haiiael - Mężczyzna w złotej zbroi, cisnął kubkiem o przeciwległą ścianę swej komnaty. - We wszystko musi wciskać swój nos.
     Lex wstał gwałtownie i podszedł do oka, wyglądając na zewnątrz. Ilu istot będzie się jeszcze musiał pozbyć, aby dorwać tą małą? Zacisnął nerwowo dłonie w pięści. Obiecał sobie, że ją zabije. Będzie dążył po trupach do upragnionego celu. Zrobi wszystko.
   Przeniósł wzrok w kąt pokoju.
- Nie trzeba było ze mną zaczynać - Wysyczał w kierunku anielicy, która siedziała w kącie pokoju. Ręce miała związane, a na ustach miała knebel.
   Podszedł do niej, klękając na przeciwko. Wyciągnął rękę przed siebie, chwytając jej podbródek i podnosząc do góry tak, aby spojrzała mu prosto w oczy. - Już niedługo przekonasz się, co to znaczy stracić kogoś bliskiego.

         



















2 komentarze:

  1. Kurde...Czekaj, musi do mnie dotrzeć ten rozdział...
    Okey nie ważne xD
    To może zacznę, od tej twojej wstępnej notki : Yey ! ^.^ jednak znalazłam osobę, która też czyta trylogie Trudi <3 Powiem ci, że trylogia Zdrajcy jest niesamowita, ale jak dla mnie Gildia Magów i Wielki Mistrz i tak pozostaną najlepsze <3
    Co do Zmierzchu Bogów, to może rzeczywiście, to nie to samo, co 2012, ale ja już mam stresa, bo... Mówcie co chcecie ! Tak, wierzę w to. A mitologia nordycka od zawsze gdzieś tam w moim życiu się pojawiała. Nie to, że coś się zmieniło po Mervelu (okey zmieniło się dużo xD) ale ta sprawa znów do mnie powróciła... Może to jakiś znak ? Dobra, koniec gada o mnie xD
    Pogadajmy o tym rozdziale:
    Zacznę od błędów : "norze" aż razi w oczy, powinno być "noże", dalej "czerwony guzik, który świecił się na czerwono" powtórzenie. Żeby lepiej to wyglądało można by napisać "guzik, który świecił się na czerwono". Zauważyłam też brak kilku przecinków, ale to nic. I tak, żeby nie było, to wytykam ci tutaj te błędy, tylko po to żebyś starała się ich nie popełniać, a nie, że jestem złośliwa(okey jestem xd ale nie w tej kwestii).
    A teraz sama treść:
    Kiedy przeczytałam fragment o piszczącym Bartonie, najpierw się śmiałam, a potem pomyślałam : "awww Clint jest taaaaki słodki *.*" Chociaż zamiast właśnie Bartona, wyobraziłam sobie Jeremy'ego uciekającego przed małą Mią xD ale nevermind... Co my tu mamy dalej...
    A tak ! To jakże miłe powitanie ze strony SHIELD. Loki tak normalnie sobie do nich przyszedł, a oni do niego z bronią ! Ei, nie pomyśleliście, że mógł się stęsknić i wpaść z niezapowiedzianą wizytą? xD okey koniec usprawiedliwiania Boga Kłamstw...
    Co do niewidzialności, to... WIEDZIAŁAM ! XD Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! Ale pomysł ze zbroją Starka też był ciekawy :D
    Ten moment, gdzie Ellie 'wyczuwa' magię Loki'ego był taki smutny. No, bo ona jest tak bardzo zdołowana... I tak bardzo za nim tęskni, a nikt nie może jej pocieszyć i powiedzieć, że on tak naprawdę żyje. Smutam razem z Ellie ;(
    A, co do fragmentu : "Dlaczego jego życie musi być z góry skazane na porażkę?" wieeeeszz... Takie życie xD Loki najpierw coś planuje, potem stara się to zrealizować, wcielić w życie i na końcu przegrywa wtrącany do jakiegoś więzienia... A stamtąd wszystko idzie od początku. eh ;/
    Co do tego opiekuna, to... Wydaje mi się baaaaaardzo podejrzany... Hmmm... A jeszcze do tego ma jakieś kontakty z Lex'em, to tym bardziej przerąbane...
    Haiidel, proszę niech to się nie okaże jakiś nadajnik, czy coś i proszę zdradź Lex'a, zabij go cokolwiek, byleby Ellie przeżyła !
    No i ostatnia scenka... Cóż, po tym moja reakcje to jedno, wielkie ŁOTDEFAK ?! O.O Zgłupiałam normalnie... Już nic nie wiem...
    Vint, pisz szybko następny rozdział, bo mózg rozsadzi od myślenia xD
    Weny życzę, (oby to wszystko się wyjaśniło !)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha... ha, ha... ha, ha, ha, ha... Banan na twarzy gwarantowany na cały wieczór. Ta scena Loki & Tony, no ja chędożę. Nie mogę. XD
    Co do drugiej części, jak zwykle intrygująca. Ellie zyskuje nowych sojuszników, ale starzy wrogowie wciąż są gotowi do siania chaosu. Akcja wyhamowała tylko po to, żeby nabrać rozpędu na kolejne ka-boom.
    A ta anielica to... Iris (czy jakoś tak). Bo polubiłam babkę.
    PS ja tu, a wcześniej na "Demonie" regularnie zostawiam komentarze, a ty ostatni zostawiłaś dokładnie 02.08.13. Ładnie to tak? A masz do skomentowania aż 2 notki. Mam takie tempo publikacji, jak z Midgardu na Asgard i z powrotem w jedno uderzenie serca.

    OdpowiedzUsuń