piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 17 " Rise. Escape. Love. Apologise. My word. "

Ogłoszenia parafialne !!!!

Primo: Hatremaya ma do sprzedania piec zasilany na mięso ( czy. Ignis )
Secundo: Co do komentarzy, to oznajmiam, iż krytyką też jest mile widziana, znaczy się.... Ujmę to tak. Krytykujcie jak chcecie. Ja jestem wyrozumiała i tolerancyjna, więc kilka negatywnych słów pchnie mnie do przodu i pokarze co jest źle. Nikogo nie będę mieszać z błotem. Nie na tym rzecz polega.
Tetrio: Choroba mnie dobija. Ogółem spałam tylko cztery godziny w nocy. Poprzednie sześć kręciłam się z boku na bok i dusiłam kaszlem. Normalnie leże już trupem, ale napiszę ten rozdział z myślą o was.
Quatro: Co do akcji - chodzi mi tu o Lex'a, emocjonalnie rozdartego Lokiego i Ellie. Wszystko zostanie wyjaśnione, więc spokojnie.
    Dziękuję każdemu czytelnikowi, który czyta mój blog. Pisałam już o tym, ale powtórzę to jeszcze raz. Jest mi bardzo miło, kiedy podoba wam się rozdział. Dla pisarza jest to wielkie wyróżnienie.
    Tak mi się zebrało na sentymenty :D
Piosenka na dziś --> http://www.youtube.com/watch?v=lhZrT0QMeyA or http://www.youtube.com/watch?v=f-FX27vMylo
    Nienawidzę być chora :/
                                                                

   Anielica biegła, a może raczej uciekała zamkowym korytarzem. Płuca niemiłosiernie ją paliły, kiedy pokonywała kolejne schody prowadzące w dół. Nie mogła pozwolić sobie na odpoczynek. Nie teraz. Bała się tego, że jeśliby stanęła, Lex od razu by ją złapał i na nowo zakuł w kajdany. Minęła kolejny zakręt.
- Iris gdzie ci tak spieszno? - Usłyszała znajomy głos za plecami. Szybko zwróciła się ku mężczyźnie, który właśnie szedł w jej stronę. Nie bacząc na odległość, która ich dzieliła - a była ona niewielka - anielica rozłożyła skrzydła wzbijając się do lotu.
- Rafaelu - Powiedziała z ulgą. Wylądowała prosto w jego objęciach. - Musisz mi pomóc.
- Co się stało, najdroższa? - Archanioł pogładził ją po plecach między skrzydłami
- Lex zwrócił się przeciwko nam. - Zaczęła pospiesznie tłumaczyć - Wpierw mnie zakuł w kajdany, a potem opowiedział swój plan, który ma na celu zabicie Ellie.
- Kobiety jednego z Asów? - Rafael zmarszczył brwi.
Iris skinęła głową, po czym kontynuowała.
- Zapewne jest już w drodze na ziemię
- Zatem musimy się spieszyć, najdroższa. - Wypuścił ją z objęć i skierował się w stronę sali tronowej. - Opowiem wszystko najwyższemu, a ty zbierz oddziały.
- Zaczekaj - Zawołała za nim, kiedy ten już rozpościerał skrzydła. - Po waszym ataku na Asgard, nie jestem pewna czy Midgarczycy przyjmą nas z pokojem.
Rafael uśmiechnął się znacząco.
- O to się nie martw - Powiedział i wzbił się w powietrze.
   Iris podjęła wcześniej przerwany bieg. Musieli się spieszyć, inaczej ludzie będą w poważnych kłopotach. Nie wiedzą jak silny jest Lex i co nim kieruje.
   Wybiegła na rozległy, zamkowy dziedziniec zewsząd otoczony białymi różami. Gdzieś w oddali słychać było dziecięce głosy, a dalej dźwięk, który wydawały dwa krzyżujące się miecze. Właśnie tam musiała się udać. Na arenę, by zebrać wojów godnych uwagi najwyższego. Przekroczyła próg dziedzińca, wchodząc tym samym pod arkadowe łuki, które zaprowadzą ją wprost do wojowników. Nagle dostrzegła jakiś ruch z prawej strony.
- Haiiaelu - Krzyknęła przestraszona, widząc kiepski stan swojego towarzysza. Podbiegła do niego szybko łapiąc po ramię i pomagając usiąść na pobliskiej, drewnianej ławce - Co się stało? - Spytała zatroskanym głosem
- E-Ellie - Wyjąkał - Miałem wizję. To był Lex. - Złapał się za głowę. Ból, który czuł w środku rozrywał mu czaszkę.
- Ellie jest twoją podopieczną - Zaczęła spokojnie - Już poinformowałam Rafaela o tym co knuje Lex.
- Nie, nie, nie - Anioł szybko stanął na równe nogi i spojrzał na nią błagalnie - Nie. Ja sam muszę to załatwić.
- Ale Haiiaelu...
- Iris - Złapała ją za ramiona - Pamiętasz ten talizman. Ten, który najwyższy dostał od swojego poprzednika.
Dziewczyna przytaknęła
- Muszę go zdobyć, a ty mi pomożesz - Słysząc wstępny plan swojego pobratymca, Iris wpatrywała się w niego z przerażeniem. - Dam go Ellie, nim Lex zdąży zrobić jej krzywdę.
                                                                        ~*~*~*~
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz - Szepnęła anielica.
   Razem z Haiiael'em udali się, aby wykraść cenny artefakt należący do najwyższego.
- Jeśli nas złapią... - Najgorsza wizja śmierci mignęła jej przed oczami. - Wiesz, że łamiemy święte przepisy.
   Anioł jakby niczym niewzruszony podążał dalej. Szli ciemnym korytarzem, kierując się w stronę sali tronowej. Noc dawno już spowiła krainę, a każda żywa istota udała się na upragniony spoczynek. 
- Schowaj skrzydła - Polecił jej mężczyzna - Inaczej się wydamy.
   Jak powiedział, tak zrobiła. Skupiła swoje myśli na tym, aby jej skrzydła zniknęły i już po chwili, Iris wyglądała jak normalny człowiek. Przeszli jeszcze parę kroków, nim stanęli przed potężnymi drzwiami prowadzącymi do sali tronowej. Mężczyzna skinął na anielicę, po czym pchnął wrota, które otworzyły się z cichym szmerem.
- A wy dokąd to?
  Dwójka aniołów została w tym momencie sparaliżowana. Niepewnie odwrócili głowy.
- Myślicie, że pozwolę wam działać bez mojej pomocy?
  Na twarzy Iris zagościł uśmiech, a Haiiael odetchnął z ulgą. Po objaśnieniu plany po raz kolejny, cała trójka na czele z Rafaelem, który doskonale znał położenie medalionu, bowiem był on zaufanym wojem najwyższego, wszedł do wielkiej sali.
- Dzięki ci bracie - Haiiael położył dłoń w przyjaznym geście na plecach anioła.
- Podziękujesz mi, kiedy uda nam się zdobyć medalion. - Odparł Rafael, zerkając przez ramię.
   Przeszli przez środek sali tronowej, niczym skryci zabójcy. Stanęli na przeciw tronu i skinąwszy sobie nawzajem, spojrzeli na anielicę, która jako najchudsza z nich wszystkich wślizgnęła się doń, by po chwili znaleźć się w ukrytej komnacie. Rozejrzała się dookoła po ciemnym pomieszczeniu. Jej oczy zdążyły się już przyzwyczaić do panującego wszędzie mroku, więc doskonale wiedziała gdzie ma iść. Na cały wystrój małego miejsca składało się tylko kilka biblioteczek z mnóstwem książek na półkach i paru zabytkowych reliktów. Na samym końcu ukrytej komnaty, pod ścianą stała mała szafka. Iris podążyła w jej kierunku pewnym krokiem. Uklękła na przeciw niej i otworzyła drewniane drzwiczki. Jej oczom ukazał się niesamowity widok. W środku mebla, na półce leżał srebrny wisiorek w kształcie pojedynczego skrzydła.
- Iris pospiesz się - Do jej uszu dotarł głos Rafaela, która z niecierpliwością tupał noga o posadzkę, jednak tak cicho, by nikt nie mógł go usłyszeć.
  Anielica złapała medalion w ręce i szybkim krokiem wyszła z ukrytej komnaty. Uniosła dłoń do góry, w której spoczywał naszyjnik, pokazując go tym samym mężczyzną.
- Świetnie - Haiiael uśmiechnął się. Wziął od dziewczyny relikt i skierował się w stronę wyjścia z sali tronowej.
- Uważaj na siebie - Powiedzieli jednocześnie Iris i Rafael.
   Ten tylko pomachał im na pożegnanie i pognał przed siebie, w między czasie rozpościerając skrzydła.
- Nie powiedziałeś nic najwyższemu - Anielica bardziej stwierdziła, niż zapytała.
   Rafael zaśmiał się i objął ją ramieniem. Po czym tak samo jak Haiiael opuścili salę.
                                                                              ~*~*~*~
   Leciał na jeziorem, które rozciągało się daleko po za linię horyzontu. Jego skrzydła raz za razem przecinały powietrze. Brązowe włosy powiewały na wietrze, a oczy przyzwyczajone już do ciemności, która spowiła krainę, bowiem nastała noc, dokładnie widziały co się dzieje. Tafla nieskazitelnie, czystej wody załamała się pod wpływem jego dotyku, kiedy obniżył lot. Nie ma czasu na sentymenty. Trzeba się spieszyć, inaczej Lex dopnie swego, a wtedy koniec, zganił się w myślach.
  Mocniej zamachnął się skrzydłami, a jego oczom już ukazała się wielka góra. To właśnie był jego cel. Nie tylko Kłamca wiedział, gdzie są tajne przejścia. On sam w czasach młodości wiele podróżował po swej ojczystej krainie w poszukiwaniu przygód. Spotkał wiele istot zamieszkujących tą krainę. Istot, które okazały się bardzo pomocne.
  Był coraz bliżej. Już widział wnętrze jaskini. Ostrożnie wylądował na śliskiej skale i rozejrzał się dookoła czy nikt go nie śledził, po czym wszedł do środka. Ciemność ogarnęła całą jego osobę. Ściany jaskini były wilgotne, a z licznych stalaktytów kapała woda w postaci małych kropelek, które głucho zatrzymywały się za ziemi. Dawno mnie tu nie było, pomyślał wodząc wzrokiem za przeróżnymi stworzeniami wijącymi się na wystających skałach.
  Swój wzrok na powrót zwrócił na krainę, którą teraz musiał opuścić.
- Już czasz - Szepnął
                                                                   ~*~*~*~
  Tej samej nocy, której opuścił Venis, ukazał się Ellie we śnie jako jej opiekun. Dziewczyna była przerażona, kiedy go zobaczyła, jednak po kilku wstępnych wyjaśnieniach uspokoiła się. Nie widziała już w nim kogoś, kto chciał ją zabić. Już nie.
  Haiiael wręczył jej srebrny wisior, który miał ja bronić przed śmiercią lub innymi zagrożeniami ze strony Lex'a. Relikt nie był używany od wieków i robił jedynie za ozdobę, więc prawdopodobieństwo, że zadziała jest małe. Ale musiał jej go dać. Był pewny, że jej moc zareaguje i połączy się z wisiorkiem. Musi, inaczej dziewczyna mogła nie przeżyć.
  Oczywiście nie była to żadna broń, lecz święty relikt, który służył w obronie tego, który go posiadał. Wpierw skrzydło musiało dopasować swoją częstotliwość magi do posiadacza, a później była mowa o jego działaniu.
  Panie chroń ja ode złego, kiedy stoczy w swoim życiu wiele trudny walk, pomyślał, kiedy wręczał jej naszyjnik.
- Noś to, a zawsze będę przy tobie. - Powiedział i zniknął w chmurze białego dymu.
  Nie wiedział jeszcze, że naszyjnik nie zamierzał jak na razie usłuchać jego prośb
                                                                   ~*~*~*~
http://www.youtube.com/watch?v=g8wXQumdkmU

   Nie siedział w metalowej puszce, która pierwotnie została przeznaczona dla Hulka. Tamtą już dawno zniszczył pod wpływem fali furii, która ogarnęła go całego. Wiedział, że Ellie żyje i, że Stark zrobi wszystko, by wyszła z tego stanu, w którym obecnie się znajduje.
  Poruszył się niespokojnie, a kajdany na rękach i nogach zabrzęczały pod wpływem ruchu. Nienawidził dźwięku stali, w którą go zakuli. Nienawidził także celi, w której obecnie przesiadywał. Bez okna, ciemna, pusta i szara. Tylko jedna lampka postawiona na prowizorycznym biurku, dawała temu miejscu nikłe światło.
  Ciekawe ile jeszcze będzie musiał tu siedzieć, nim go wypuszczą. Chociaż miał nieodparte wrażenie, że jak na razie nie mieli tego w planach. Tarcza wyraźnie podkreśliła, że musi odkupić swe winy. Nie wiedział jaka kara jest dla niego przeznaczona, ale poprzysiągł, że się stąd wydostanie i wydłubie Fury'emu drugie oko. Był Bogiem i nie mieli zasranego prawa tak go traktować. Na dowód tego, że naprawdę mu nie ufają, Stark wszczepił w niego jakiś mikr czip, który skutecznie blokował jego magię u samego źródła. I to zaraz po tym jak zniszczył pierwsze więzienie. Mina Fury'ego była bezcenna, kiedy patrzył jak klatka leci w dół z ogromną prędkością, bez Kłamcy w środku. Wtedy Stark użył jakże swojego super wynalazku i Loki znów stracił przytomność, budząc się potem po około godzinie w nowej celi z zablokowaną magią.
- Proszę Pana tam nie wolno wchodzić - Usłyszał liczne protesty skierowane do żołnierzy Tarczy
- Co tu się dzieje? - Usłyszał poddenerwowany, lecz stanowczy głos Fury'ego.
- Chcę porozmawiać z więźniem - Stark
  Loki przetarł twarz i westchnął, opierając głowę o ścianę za nim. Jeszcze jego tu brakowało, pomyślał.
- Jak wie Pan, panie Stark - Zaczął swój wywód Nick - Więzień jest obecnie w stanie wahania się nastrojów.
- Czyli nic nowego - Prychnął Tony. Wyminął dyrektora, wchodząc tym samym do środka i zamykając za sobą drzwi.
   Loki nawet na niego nie spojrzał. Jednak mógł wyczuć, że Stark nie przyszedł tu pogadać o przysłowiowej "pogodzie".
- Widzę, że...
- Zamknij się - Tony skutecznie uniemożliwił dalszą wypowiedź Kłamcy. Podszedł do niego i zaciskając rękę w pięść, ładnie mu przywalił. Loki wylądował na ziemi. Wypluł krew zalegającą mu w ustach i nie kryjąc rozbawienia zachowaniem Tony'ego, uśmiechnął się na swój sposób.
- Miłe powitanie - Odpowiedział dopiero po chwili Kłamca. Podniósł się z podłogi i stając prosto, spojrzał Starkowi prosto w oczy.
- Słuchaj jelonku - Miliarder pogroził mu palcem - Jeszcze jeden taki wyskok, a nie będę miły i obiecuję, że Hulk i Wdowa przestaną nad sobą panować.
- Przyszedłeś tu tylko po to, by mówić mi co mam robić?
- Nie - Tony stanowczo zaprzeczył - Jestem tu, bo nie wiem co się dzieje z Ellie.
  Na dźwięk jej imienia, oczy Lokiego w niewielkim stopniu się rozszerzyły. Widzą, że Stark będzie kontynuował, Kłamca pozwolił mu na to.
- Jej organizm przestał...odmówił współpracy z moim sprzętem. Nie wykrywa jej pulsu, ale jej serce nadal bije. Oddycha, ale nie reaguje na żadne bodźce.
- Pomogę jej, ale musisz wyciągnąć ze mnie te cholerne urządzenie, które blokuje moja magię.
- Fury nie będzie zadowolony - Westchnął Tony, drapiąc się po tyle głowy.
                                                                      ~*~*~*~
- Chyba nie muszę udzielać ci odpowiedzi - Nick ze skrzyżowanymi rękoma, opierał się o swoje biurko.
- Fury ona umiera - Naciskał Tony.
  Ustalili razem z Lokim, że pozbędą się tego czipu i uleczy on Ellie. Jednak Stark miał podejrzenia, że po tym wszystkim mag znów zacznie szaleć i rozwalać całe miasto oraz zabijać ludzi. Fury o tym wiedział i kategorycznie sprzeciwiał się jakiemukolwiek pomysłowi Starka. W efekcie wyszło na to, że Tony będzie potrzebował małej pomocy w postaci Boga Piorunów.
- Jeden człowiek tam czy we wte, nic nam nie zrobi - Słysząc te słowa wypowiedziane przez dyrektora, miliarder oniemiał. Jego oczy rozszerzyły się jak pięciozłotówki, a buzię miał otwartą jakby zobaczył ducha. Złość w nim nabierała siły. Sięgnął do kieszeni i nie wyciągając ręki nacisnął guzik w telefonie.
- Robisz poważny błąd Fury - Odrzekł w końcu Stark, kiedy przetrawił jego słowa. - Ellie jest naszą przyjaciółką i nie dam jej umrzeć.
   Trzy. Dwa. Jeden.
- Co do...?!
Na helikarierze zapanował chaos.
- Mówiłem, że popełniasz błąd Nick - Tony już w stroju Iron Mana wyleciał z biura z prędkością światła.
Przeleciał całą długość oświetlonego na czerwono korytarza, po czym wylądował przed metalowymi drzwiami, które wyglądały na bardzo solidne. Uruchomił repulsory w rękawicach, a niebieskie światło rozwaliło zamek.
- Thor transportujemy więźnia - Krzyknął do mikrofonu zamontowanego w hełmie.
   Jak na zawołanie blondyn zjawił się obok Starka i wszedł do środka, biorąc Lokiego dosłownie za "szmaty". Kłamca wcale się nie sprzeciwiał. Wręcz przeciwnie. Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech skierowany do oniemiałego dyrektora, który przyglądał się ich ucieczce.
- Do zobaczenia dyrektorze.
                                                                   ~*~*~*~
- I co? - Tony po raz kolejny zadał to samo pytanie.
  Loki za pomocą swojej magii próbował właśnie dowiedzieć się dlaczego maszyny miliardera nie chcą współpracować z organizmem dziewczyny.
- Stark - Zaczął zjadliwym tonem mag - Jeśli jeszcze raz zadasz to pytanie, to obiecuję, że ponownie wyrzucę cię przez okno. Tylko tym razem zadbam, abyś nie miał na sobie zbroi.
  Thor przyjaźnie poklepał go po plecach.
- Spokojnie Tony Starku - Gromowładny obdarzył go radosnym uśmiechem pozbawionym trosk. - Jeśli chodzi o magię, to mój brat nie ma sobie równych.
- W to nie wątpię, ale martwi mnie coś jeszcze.
  Bóg spojrzał na niego pytająco. I nagle rozległ się potężny huk, a w drzwiach stanęła Wdowa.
- Mamy problem - Oznajmiła
 Tony westchnął
- Znów będę musiał remontować wierzę.
  Jego rozmyślenia trwałyby dalej, kiedy do pomieszczenia wszedł dyrektor Tarczy. Jeśli dzieci boją się rodziców, którzy przychodzą zdenerwowani po wywiadówkach, to co mają powiedzieć Avengersi, kiedy jeden z nich zabiera Fury'emu więźnia z przed nosa? Tony nawet nie zaprzątał sobie głowy wyjaśnieniami, tylko pochwycił wściekłe spojrzenie, świdrującego oka dyrektora i podążył za nim.
  Loki chyba całkowicie nie zdawał sobie sprawy z jego obecności. Był tak zajęty, że miał głęboko gdzieś czy do pokoju wszedł Fury, rozwścieczony Hulk, albo sam Odyn.
- Zabierzcie go - Polecił Nick, swoim ludziom, którzy tylko czekali na rozkazy.
- Czekaj...nie możesz... - Tony próbował zatrzymać żołnierzy, lecz oni dostawszy polecenie wykonają go nawet gdyby mieliby umrzeć.
  Kilku ludzi podeszło na tyle blisko maga, że jako pierwsi przekonali się o jego mocy. Magiczna bariera została postawiona dookoła łóżka Ellie tak, żeby nikt nie mógł do niej podejść i nie przeszkodzić pracy Lokiemu.
- Panie Laufeyson proszę się poddać, inaczej otworzymy ogień - Zabrzmiał głos dyrektora.
- Proszę bardzo - Loki uśmiechnął się pod nosem - Tylko licz się z tym, że twoi ludzie mogą dostać rykoszetem.
- Do jasnej cholery Nick - Tony zaczął nerwowo gestykulować - Wcześniej nie pozwoliłbyś na to, aby Ellie stała się krzywda, a teraz chcesz ją uśmiercić?
- Panie Stark - Dyrektor zwrócił się do mężczyzny stojącego obok, i który bynajmniej w tym momencie chciał uzyskać jakiekolwiek wyjaśnienia. - Loki jest niebezpieczny i chwilowo góruje w rankingu Tarczy, jako najniebezpieczniejszy przestępca.
  Loki z aprobatą przyjął to wyróżnienie, co dało się usłyszeć przez jego cichy pomruk. Nick zmroził go spojrzeniem i kontynuował:
- Liczymy na jak najmniejsze straty wśród ludności. Lepiej poświęcić dwie osoby, niż cały Nowy York.
  Nagle wszystkie urządzenia, które były w tym pokoju, zaczęły piszczeć i wydawać najróżniejsze dźwięki.Wszyscy popatrzyli na siebie zdziwieni, nie wiedząc co właśnie się stało.
- Cholera Jarvis - Krzyknął Tony
- Błąd systemu, błąd systemu
- Loki - Tym razem zwrócił się do maga, który sam nie miał pojęcia co się dzieje.
  Cofnął się od łóżka dziewczyny i oniemiał. Urządzenia do, których była podłączona, zaczęły zamarzać. Dosłownie osadził się na nich szron i lód.
  Chociaż pochodził z krainy lodowych olbrzymów, to chłód nie działał na niego za dobrze. Zaraz zacznie...
- Loki zdejmij tą barierę - Polecił Stark, jednak było już za późno. Urządzenia przepaliły się pod wpływem nadmiaru mocy, której zapewne Jarvis próbował do nich "wpompować" i wybuchły.
  Eksplozja była tak wielka, że dało się ją nawet usłyszeć poza barierą. Dym spowił kawałek pokoju, a maszyny przestały już pikać.
  Wszyscy oniemieli i wpatrywali się w to wszystko z niedowierzaniem. Z szoku jako pierwszy otrząsnął się Tony. Zrobił kilka kroków do przodu i upewniwszy się, że bariery już nie ma, poszedł dalej. Gdzieś w tle pomiędzy krzykami i poleceniami odezwał się Jarvis, który miał już wszystko pod kontrolą. Chmura dymy powoli zaczęła opadać i wszyscy mogli zobaczyć czy z magami wszystko w porządku.
- Chyba mamy poważniejszy problem - Odezwał się Stark. Obrócił się do zgromadzonych w pomieszczeniu i pokazała im ciało dziewczyny.


Rozdział nie jest ciekawy. Według mnie nawet nudny, więc nie wiem czy wam się spodoba. Na swoje usprawiedliwienie mam to, że jestem chora i ilekroć siądę przed laptopem, mam okropne bóle głowy i jest mi słabo, ale coś udało mi się napisać. Teraz możecie mnie dobić.

















4 komentarze:

  1. Według mnie błędem było rozwinięcie akcji z aniołami. Początek nie spodobał mi się więc przeskoczyłam do momentu gdzie jest Loki, Ellie i reszta. Ta właśnie część była bardzo ciekawa. Loki mimo że jest bardzo zatroskany to jego charakterek nie pozwala o sobie zapomnieć, bo w końcu Loki to Loki i nieważne jak się zmienił to pozostanie taki sam (masło maślane). Kiedy pojawił się ten ,,Błąd systemu'' nie mogłam pojąć co się dzieje, ale ci wybaczam :D Końcówka trzyma w napięciu dzięki czemu chce się przeczytać dalszą część.
    Margaret :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział normalny - ani nudny, ani specjalnie powalający. Akcja z aniołkami fajna, tylko mogła się pojawić nieco wcześniej, bo trochę zaburzyła ciąg akcji. Dzięki wielkie za Tony'ego i jego prawy prosty. No i Loki jak to Loki - dostał w mordę i jeszcze się głupio cieszy XD.
    Ale przejdźmy do rzeczy. Jeszcze raz zobaczę "wieżę" przez "rz" to ci ją własnoręcznie wsadzę w ten-teges! Ja rozumiem, że zdarzają ci się literówki, ale ten błąd jakoś wybitnie mnie razi. Może dlatego, że pojawił się po raz drugi. W ogłoszeniach "pokaŻe" bo "pokazać".
    Dobra. Pora na coś miłego na rozluźnienie. ;P
    Wyobrażasz sobie taki mały crossover: S.H.I.E.L.D. interweniuje na terenie UK w tej samej sprawie co Hellsing? Najpierw konflikt pomiędzy szeregowymi agentami/żołnierzami, potem Avengers vs. Alucard i Seras? Na Hellhounda to Mjolnir nie pomoże XD. Ale to jeszcze nic. Najlepsze byłoby spotkanie Integry z Furym. Pozabijaliby się jak nic, bo przecież żadne z tych jednookich tyranów nie potrafiłoby ustąpić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu cię zabije...-,-

    Twoja Shina

    OdpowiedzUsuń
  4. Oki, oki...
    Zapowiada się ciekawie :3

    Ciągle przypominasz, że dopiero zaczynasz pisać, ale dla mnie jesteś wzorem :)
    I chcę dodać, że podziwiam iż piszesz na telefonie te opowiadania, bo ja bym chyba nie mogła wytrzymać z tymi cholernymi polskimi znakami -.-

    OdpowiedzUsuń