poniedziałek, 16 grudnia 2013

Rozdział 18 "Myślę, że nie ważne jak bardzo się starasz, nie można uciec przed przeszłością."

Zajebiste video. Tak dopasowane klipy do muzyki :D http://www.youtube.com/watch?v=6WPeSbqI1S0
A tu coś podobnego ( by me ). Moje się nawet nie umywa do jej montażu, ale wiecie staram się :D
http://www.youtube.com/watch?v=wPbsTb1U4KA

 No dobrze, ale jeszcze pierścionka nam trzeba. A co tam pierścionek. Taaaak

Wiecie kto to? Chibi Ellie :D
Nom właśnie. Vint ostatnio spotkała się z dziwną sytuacją, a mianowicie: Idzie taka Vint do łazienki, aby ząbki umyć i wyciąga pastę, a na niej pisze co ??? Ellie. Ja WTF?! Przychodzi mój tata i znak zapytania. Pokazuję mu pastę, a on dalej nie wie o co chodzi.
Ja: Moja bohaterka zamieniła się w pastę do zębów *płaczki o oczach*
Tata: Coś na to poradzimy. Wiem * w tym momencie miałam nadzieję, że naprawdę mi pomoże* mam numer do dobrego psychiatry.
Ręce opadają jak to usłyszałam. Oczywiście on w śmiech, a ja w depresję.  





- Dlaczego Ellie wygląda jakbyś wyjął ją z zamrażarki? - Spytał Barton, wchodząc do pokoju pełnego dymu, żołnierzy i dwóch nieprzytomnych ludzi.
- Nie mam pojęcia.
  Stark spojrzał na dziewczynę, która bezwładnie leżała w jego ramionach. Jej skóra była delikatna, jednak teraz widniały na niej ślady szronu i lodu. Przejechał ręką po jej dłoni, która pod wpływem nagłego ciepła drgnęła. Jak dobrze, że żyje, pomyślał. Jednak niecodzienne zjawisko, jakie miało obecnie miejsce w wieży, było niewyjaśnione. Nikt nie miał zielonego pojęcia co się stało i jaki miało skutek na magów, którzy byli nieprzytomni.
  - Ellie żyję, więc wszystko jest w porządku. - Powiedział Tony, kierując się w stronę wyjścia - Na razie musi odpoczywać, a w tym celu niezbędne jest wyciszone miejsce, z dala od nieproszonych gości - Tu posłał Fury'emu ostrzegawcze spojrzenie. - Jak na razie nie grozi nam żadne niebezpieczeństwo ze strony Lokiego. Spójrz, on ledwo chodzi.
   Poniekąd była to prawda. Kłamca z trudem podnosił się z ziemi, z niewielką pomocą brata, którą tym razem przyjął bez zbędnych ceregieli. Niebieskie plamy powoli znikały z jego skóry, która już po chwili przybrała swój blady kolor. 
- Cholera jasna - Fury zwrócił się do Starka, który w oczekiwaniu na jego decyzję, stał w progu pomieszczenia. - Macie mieć na niego oko, a najlepiej niech Natasha go pilnuje. Jej jako jedynej ufam. Po za tym, nie mam zamiaru kolejny raz dać się mu zmanipulować. - Powiedziawszy to, wyszedł dumnym krokiem, a czarne poły płaszcza zatrzepotały pod wpływem gwałtownego ruchu.
  Wszyscy patrzyli jak dyrektor Tarczy właśnie opuszcza Stark Tower i wraca do siebie. 
                                                                         ~*~*~*~
http://www.youtube.com/watch?v=VxIbIkycXwU

Nikłe promienie, zachodzącego słońca wpadały do pokoju, w którym została ulokowana Ellie. Już obudzona, siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, opierając się plecami o jego zagłówek. Pościel była miękka i ciepła, co dawało uczucie bezpieczeństwa. Jak rodzinny dom, którego nigdy nie miała. Jak rodzinna miłość, której nigdy nie zaznała. Gdyby nie piosenka, której nauczyła się sama, to jej życie byłoby pozbawione jakichkolwiek barw, a i tak było szare wliczając w to zachowanie ojca. Nagle w jej głowie zaczęły krążyć słowa pewnej piosenki.
    The snow blows white on the mountain tonight
Not a footprint to be seen
A kingdom of isolation and it looks like I'm the Queen
The wind is howling like the swirling storm inside
Couldn’t keep it in, heaven knows I tried

   Don’t let them in, don’t let them see
Be the good girl
You always had to be
Conceal, don’t feel
Don’t let them know
Well, now they know 

   Let it go
Let it go
Can’t hold it back anymore
Let it go
Let it go
Turn my back and slam the door
And here I stand, and here I'll stay
Let it go
Let it go
The cold never bothered me anyway

  Słowa piosenki wędrowały w jej głowie i tam też miały zamiar pozostać. Jednak z rozmyślań wyrwał ją cichy pomruk dochodzący z boku. Gwałtownie zwróciła głowę w tamtym kierunku i niemalże bezgłośnie pisnęła, kiedy zobaczyła zieloną koszulę, a potem błyszczące, szmaragdowe tęczówki, które z zniecierpliwieniem wpatrywały się w nią.
  Nie musiała używać słów, aby wyrazić to co czuje. Wystarczył tylko jeden gest, a mianowicie: pocałunek, w który obydwoje przelali swoje uczucia. Loki przysiadł się na skraj łóżka, by być bliżej ukochanej i objął ją w pasie, przyciągając bliżej siebie. Pchnął ją lekko, acz stanowczo do tyłu, a ona mu się poddała. Wygodnie ułożyła się na plecach, nie przerywając pocałunku, tylko pogłębiając go jeszcze bardziej.
   Kilka samotnych łez.
   Dotyk drugiej osoby.
   Cichy jęk rozkoszy.
Ellie wsunęła rękę w jego gęste, czarne włosy. Przesypywały się między palcami, delikatnie je łaskocząc. Błądziła dłońmi po jego torsie, który opinała bawełniana koszula. Czuła przyspieszone bicie jego serca, które komponowało się z jej własnym. Cichy jęk wydobył się z jej piersi, kiedy jego ręką zjechała niżej. Zadowolony z siebie Loki, podniósł się na łokciu by spojrzeć na Ellie. Miała półprzymknięte oczy, a jej klatka szybko unosiła się i opadała. Pochylił się i pocałował ją delikatnie w kąciki ust. Ona rozchyliła wargi, więc odpowiedział jej głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk unoszącej się z ich ciał pary. Kiedy chciał się cofnąć, przytrzymała go ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowała dzięki niemu - chciała aby ta chwila trwała wiecznie.
  W jednej chwili odsunęła się od niego, a on spojrzał na nią z nieukrywanym zainteresowaniem.
- Proszę - Szepnęła prawie bezgłośnie. - Nigdy więcej tak nie rób. - Łzy zaczęły spływać po jej rozgrzanym policzku. W końcu mogła dać upust emocjom. Tak wiele z nich skrywała na dnie swojego serca, że teraz powróciły ze zdwojoną siłą. 
   Zadrżała na całym ciele i skuliła się w kłębek. Objęła ramionami kolana i ukryła w nich głowę. Jak struś, który nie wiedząc co robić, chowa głowę w piach.
   Nie odpowiedział. Nawet nie wiedział co miałby w tej chwili powiedzieć. Nigdy nie pocieszał załamanej kobiety. Zawsze odchodził i nie musiał się tym martwić. Ale czy teraz mógłby tak postąpić? Zostawić Ellie?
   Ułożył się obok niej i objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego, przekazując tym samym pozytywną energię. Jednak było coś jeszcze. Coś chłodnego. Nie było to jednak zimno, którego zaznał, kiedy podczas swoich wieloletnich wędrówek do Jotunheimu, musiał tułać się po zamarzniętej ziemi olbrzymów, które w każdej chwili były skore do zaatakowania go.
- Kocham cię - Wyszeptała.
Chociaż było to wypowiedziane tak cicho, on usłyszał to, aż nader za dobrze. Jedyną osobą, która dotychczas wypowiedziała do niego te słowa, była jego matka. Za każdym razem odpowiadał jej tym samym, jednak teraz nie wiedział czy byłby w stanie skierować takie słowa do Ellie. Owszem wiedział, że zrobiłaby dla niego wszystko, jednak czy on dalej będzie umiał się tak poświęcać?
- Śpij - Powiedział i ucałował ją w czoło. On sam ułożył się wygodnie z zamiarem pójścia spać. Zamknął oczy.
Tyle pytań, na które nie dostaniemy odpowiedzi. Tylko czas pokaże nam ile jesteśmy warci.
Matko...
                                                                       ~*~*~*~
   Nowy dzień zaczął nabierać kolorów. Ludzie pospiesznie gnali do pracy, aby się nie spóźnić. Dzieci z nieukrywaną niechęcią i pogardą maszerowały do szkół, aby nabyć wiedzy potrzebnej im w życiu.
   Zbliżała się zimna. Powietrze stało się ostrzejsze, jednak słońce nadrabiało to wszystko. Gdyby nie ono, każdy zapewne nie wychyliłby nosa zza drzwi swojego domu, w którym był kominek i który można rozpalić, by się ogrzać. Niebo było bezchmurne, a stada ptaków na nim widoczne właśnie zaczynały swoją wędrówkę do ciepłych krajów gdzie spędzą kolejne miesiące czekając na gorące lato w Nowym Yorku.
- Jeszcze tylko Kevina nie puścili - Burknął Tony, odchodząc od okna i ukradkiem przypatrując się telewizorowi, przed którym siedział teraz Clint oglądając kreskówki i jedząc płatki. - Nienawidzę zimy.
- Co ty mówisz? - Odezwał się Barton, jakoś nie mogąc się oderwać od śmiesznie przedstawionej postaci Kaczora Duffy.
- Właśnie - Do pokoju weszła nowa osoba. - To najpiękniejsza pora roku. Wszystko dookoła jest białe i skrzy się w słońcu. Dzieci się bawią, organizują bitwy na śnieżki, jeżdżą na sankach. 
- Ellie - Ucieszył się Tony - Jak się spało? - Podszedł do niej i objął ją przyjaźnie ramieniem.
- Doprawdy - Ponownie do salonu zawitała nowa osoba - Zima nie służy tylko Thorowi.
  Stark naprawdę nie przejął się obecnością Lokiego i jego sarkastycznymi uwagami. Jak gdyby nic poprowadził dziewczynę w głąb salonu.
  Mag uniósł oczy ku górze i klnąc na ziemian, ruszył za nimi.
- Czy Natasha nie miała cię pilnować? - Zapytał Barton z głębin fotela, w którym przesiedział większość swojego wolnego czasu.
  Loki nie zwrócił uwagi na jego osobę, lecz odpowiedział:
- Agentka Romanoff zapewne integruje się ze swoją bronią, a ja... - Specjalnie zrobił przerwę i złapał Clinta na tym, że jego wzrok był pełen oburzenia - Nie chciałbym jej przerywać.
  Atmosfera zrobiła się napięta. Uwaga, gracze już zaczynają mierzyć się spojrzeniem. Żadna ze stron nie odpuści drugiej, pomyślał Tony. Pomysł, aby zostawić Lokiego i Bartona razem był jednym z najgorszych jakie przyszły Starkowi do głowy w ostatnich godzinach, bowiem pozostawieni sami sobie, mogliby narozrabiać, a Tony nie chciał ponownie odbudowywać wieży.
  Z jakże genialnych rozmyślań, wyrwał go odgłos błogiego robienia kawy. Ekspres. Genialne urządzenie, aż szkoda, że sam go nie wynalazł. Odwrócił się na pięcie i podłożył filiżankę pod syfon do kawy.
- Po za tym - Zaczęła Ellie. Właśnie przygotowywała sobie i reszcie śniadanie, które składało się z genialnych naleśników. Wszystko według perfekcyjnego przepisu Kapitana. - Zima wiąże się też ze świętem Bożego Narodzenia, więc nie wiem czemu jej tak nienawidzisz. To piękny czas, w którym wszyscy bliscy spotykają się razem. Jest choinka, smakowite potrawy i prezenty.
- Tym go nie przekonasz - Wciął się Loki, na co Tony gwałtownie zareagował.
- Zamknij się Bambi - Gwałtownie, ale w śmieszny sposób
- Bambi? - Zdziwił się mag - Czy to nie jest ten wasz Midgardzki jelonek?
  Tym razem zdziwienie dopadło Ellie.
- Skąd wiesz kim jest Bambi?
  Loki wypił do końca swoją kawę i odłożył filiżankę.
- Kiedy ty byłaś chora, to ja siedziałem z Mią, a ona nie dawała mi spokoju i wszyło tak, że musiałem oglądać z nią tą bajkę. - Wyjaśnił
- Aha.
Ellie skończyła przygotowywać śniadanie i już miała podać każdemu osobny talerz, kiedy nagle zakręciło się jej w głowie. Jako, że Loki był najbliżej, to on ją złapał i uchronił przed niechcianym upadkiem.
- W porządku? - Spytał, aż nadto zatroskanym głosem i chyba wszyscy zebrani dookoła to wyczuli, bo spojrzeli na niego jak na kosmitę.
- Tak...w porządku - Odparła z widocznym trudem. Skorzystała z ramienia Lokiego i oparła się na nim. - Zabierz mnie do pokoju.
                                                                            ~*~*~*~
- Czemu tu jest tak zimno? - Ellie drżała i to w niemałym stopniu. Trzepała się jakby właśnie hipotermii dostała.
 Loki odprowadził ją do pokoju i położył do łóżka. Następnie dokładnie przykrył kołdrą i sprawdził czy przypadkiem nie ma gorączki, jednak chłodne czoło na to nie wskazywało.
- Nie jesteś chora - Stwierdził i usiadł na skraju łóżka - Ale powinnaś jeszcze poleżeć
- Od kiedy jesteś taki opiekuńczy? - Zdziwiła się Ellie
 Ponownie milczał. Dlaczego ludzie zawsze chcą wszystko wiedzieć, pomyślał. Na szczęście Ellie nie zażądała odpowiedzi.
 Szatynka po raz ostatni spojrzała na maga, po czym zamknęła oczy i ułożyła się na prawym boku. Jednak nim jakakolwiek myśl zdążyła przebiec po jej głowie, odskoczyła jak oparzona i powróciła do pozycji siedzącej. Nikt nie wiedziała co się dzieje. I dlaczego to wszystko przytrafiało się właśnie jej. Najpierw dowiedziała się, że posiada moce podobne do Lokiego i może leczyć ludzi, następnie widzi jak dookoła jej głowy lewitują sobie płatki śniegu, które rzekomo powinny się stopić w pomieszczeniu o temperaturze pokojowej. Swoim rozmiarem przypominały ozdoby z wystaw o charakterze świątecznym, a w dotyku wcale nie były takie zimne.
- Loki wiem, że mam moc, ale powiedz - Spojrzała na niego z wyraźnym zdenerwowaniem - Czy ja o czymś jeszcze nie wiem?
  Olbrzymi płatek śniegu zaczął wirować po pokoju, a już po chwili dołączyły do niego mniejsze wersje. Całość wyglądała prześlicznie, gdyby nie fakt, że to wszystko nie miało najmniejszego sensu.
- Powiesz mi w końcu o co tu chodzi? - Spytała ponownie, już spokojniejszym tonem.
 Jeden z mniejszych tworów wylądował na jej dłoni. Spojrzała na maga. On jako, że był chwilowo nieobecny myślami, to jego wzrok też wędrował tam gdzie nie powinien.
- Loki - Krzyknęła
- Słucham - Odparł jak gdyby nic
- O to właśnie chodzi, że nie słuchasz. Ty to zrobiłeś? - Wskazała na dziwne zjawisko, które raz po raz latało dookoła ich głów.
- Skąd masz ten naszyjnik? - Spytał mag, patrząc na błyszczącą ozdobę, która spoczywała na szyi dziewczyny.
  Ellie od razu powędrowała tam wzrokiem i widząc co się dzieje, zatkała sobie usta, by nie krzyknąć.
Relikt świecił się i lekko unosił w powietrzu.
- Skąd go masz? - Loki ponowił pytanie
  I tu zaczęła się krótka historia jak to wszystko było. Ellie ze spokojem opowiedziała magowi skąd ma wisiorek i od kogo go dostała. Mężczyzna nie był tym specjalnie zadowolony, jego mina mówiła wszystko, więc Ellie szybko zażądała wyjaśnień.
- Naszyjnik, który dostałaś należał do potężnego władcy Archaniołów z Venis. Ich naród nigdy nie umiał posługiwać się magią, do czasu, kiedy najwyższy znalazł właśnie ten wisiorek. Odkrył moc w nim drzemiącą, którą wykorzystał przeciwko licznym nalotom na Venis. Skrzydło absorbowało każdą magię i pozwalało użytkownikowi się nią posługiwać. Nie ważne czy dana osoba umiała nią władać czy nie. Magia należała do tego, który nosił wisior. Po wielkiej wojnie, Archaniołowie użyli jednego zaklęcia, którego nauczyli się od pewnego maga i rzucili na go na Venis, aby każdy kto się tam urodzi mógł władać magią i ratować kraj przed niebezpieczeństwami i upadkiem.
- Czyli ten wisiorek...
- Nie wiem skąd zaabsorbował magię lodu ale...
- Czekaj - Weszła mu w pół zdania - To jest magia lodu?
- Taak - przeciągnął i zaraz zatopił się we własnych rozmyśleniach. - Słuchaj, nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Nie używaj tej magi, jak nie musisz. Zdjęcie naszyjnika też nic nie da. Ta magia jest już w tobie i tam pozostanie.
 Mag wstał gwałtownie, a Ellie spojrzała nie niego z wyraźnym niezadowoleniem. Takie porywy zawsze kończyły się tym, że Loki zawsze gdzieś znikał. Zdarzały się też przypadki, że go zadrasnęli albo na odwrót. Była też akcja, kiedy rzekomo zginął. Wpierw dziewczyną zawładnęły silne emocje, które po pewnym czasie się zmniejszały, a kiedy już go zobaczyła, to miała ochotę go zabić ponownie. Wszystko to, by dać mu do zrozumienia, że tak się nie robi.
- Co chcesz zrobić? - Spytała z nutką dezaprobaty, a w myślach już wysyłała modlitwy, aby nie było to coś głupiego.
- Muszę znaleźć Lexa i zadać mu parę pytań
 Ellie prawie się zaśmiała.
- Chyba nie mówisz poważanie? Przecież go zabiłeś - Spojrzała na niego z błyskiem w oku
- Zwykłe zaklęcie ogłuszające - Chwila pauzy - Zrobię to co powiedziałem
 Swe kroki skierował w stronę drzwi. Nim jednak zdążył dotknąć klamki, poczuł na sobie ciężar, a potem zobaczył przed sobą twarz dziewczyny.
- Wiesz wystarczyło powiedzieć, abym się zatrzymał - Zaśmiał się, prezentując tym samym szereg białych zębów.
- Nie posłuchałbyś - Zgromiła go spojrzeniem
- Zapewne
Ellie westchnęła
- Nigdzie nie pójdziesz - Czekała na jego sprzeciw, jednak widząc, że nic nie zamierza powiedzieć kontynuowała:
- Zostajesz tutaj
- Rozkazujesz mi? - Uniósł brew do góry
- Tak - Odparła bez zastanowienia
  Mężczyzna jednym, szybkim ruchem zrzucił z siebie dziewczynę i nim ta upadła na ziemię, złapał ja i podniósł do góry. Tony zapewne skomentowałby tą pozę jako "nowożeńcy". Tak właśnie wyglądali w tym momencie. Loki trzymał Ellie na rękach, jakby właśnie wzięli ślub.
  Przeszedł  odległość dzielącą go od łóżka i ponownie położył na nim dziewczynę. Następnie usiadł na niej okrakiem, aby ta nie mogła wstać, przyszpilił jej nadgarstki i spojrzał prosto w oczy.
- Ja idę, ty zostajesz - Uśmiechnął się drwiąco i wstał, by na powrót skierować się do drzwi.
  Ellie chciała zrobić to samo, jednak coś jej to uniemożliwiało. Szarpnęła się raz, drugi, ale bezskutecznie. W końcu po zaciętej walce z niewidzialnymi kajdanami, opadła na łóżko.
- Loki do cholery zdejmij te zaklęcie - Krzyknęła, a powietrze wokół niej zaczęło powoli wirować.
- Nie - Odparł, dalej zwrócony w stronę drzwi.
- Czy to, że nie chcę cię ponownie stracić coś ci mówi - Złapał za klamkę, jednak słysząc słowa dziewczyny zamarł. Na jego dłoni spoczął mały płatek śniegu, który wywołał zmianę. Jego skóra w tamtym miejscu zrobiła się niebieska, jednak wraz z topnieniem lodowego tworu, jego prawdziwa natura powróciła do stanu uśpienia.
- Wy ziemianie jesteście tacy sentymentalni - Te słowa wywołały u Ellie niemały ból. Wiedziała, że Loki nie chce jej narażać, ale żeby przedstawić to w taki sposób to trzeba mieć tupet.
- Loki - Szepnęła.
  Mężczyzna nawet się nie obrócił i nie zaszczycił jej spojrzeniem, tylko złapał mocniej za klamkę. Otworzył drzwi i wyszedł.
                                                               ~*~*~*~
   Ellie biegła korytarzem Stark Tower w poszukiwaniu maga, który właśnie udaje się do paszczy lwa. Zdjęcie niewidzialnych kajdanek nie zajęło jej zbyt wiele czasu, lecz pochłonęło znacznej ilości magi. Owego zaklęcia nauczyła się już swego czasu, kiedy to była w Asgardzie. Teraz wystarczyło się tylko skupić i gotowe.
  Nagle na kogoś wpadła, a tym kimś był Kapitan Ameryka, który dziwnym trafem znalazł się na jej drodze. Dziewczyna zaczęła rozmasowywać sobie kość ogonową, na którą upadła, po czym zamrugała kilkakrotnie, aby pozbyć się chwilowych mroczków przed oczami.
- Przepraszam Ellie - Steve wyciągnął do niej pomocną dłoń.
- Nic się nie stało. - Skorzystała z pomocy i po chwili stała już o własnych siłach
- Gdzie tak biegłaś?
 Rozwiązań było parę. Pierwsze: skłamać Kapitanowi, który niczego nie świadomy przyjmie kłamstwo i odejdzie. Drugie: powiedzieć prawdę i czekać na reakcję. Trzecie: biec dalej i nie oglądać się za siebie.
 Oczywiście pierwsza i trzecia opcja odpadały, ponieważ Ellie nie czułaby się z tym dobrze, że skłamie swojemu przyjacielowi, który darzy ją zaufaniem, a odejść bez słowa także nie mogła. Pozostaje tylko jedno.
- Loki zniknął. Chce znaleźć Lex'a. Nie wiem dlaczego, ale wiem, że muszę mu pomóc.
 Kiedy chciała wyminąć Kapitana, on zablokował jej drogę.
- Steve co ty robisz? Przepuść mnie
  Mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na nią z góry.
- Nie - Odparł stanowczym głosem
 Ellie wpatrywała się w niego, jakby zobaczyła ducha. No cóż dyskutować się z nim nie dało i każda próba kończyłaby się fiaskiem, dlatego wymyśliła inną drogę ucieczki. Zrobiła krok do przodu, a potem jak strzała wyminęła Kapitana, jednak ze swojego zwycięstwa nie mogła cieszyć się zbyt długo. Już po chwili poczuła silny uścisk ręki na ramieniu, a potem zobaczyła rozgniewanego Steve'a.
- Nie pozwolę ci za nim pójść. Nie po to każdy się stara, byś była bezpieczna, aby teraz iść za samobójcą. - Te słowa wyrzucił z siebie, z prędkością karabinu maszynowego. Pociągnął dziewczynę i przygwoździł ją do ściany. Spojrzał jej prosto w oczy i powiedział:
- Nie chcę więcej widzieć jak jesteś jedną nogą w grobie. Zależy mi na tobie i nie pozwolę, aby stała ci się krzywda.
  Gdy już chciała coś powiedzieć, poczuła jego usta na swoich. Ten pocałunek był pełen żalu i smutku oraz troski o bezpieczeństwo. Ellie stała tam i czekała, aż to wszystko się skończy. Nie oddała pieszczot, nieie, że nie chciała, tylko dlatego, że nie umiała. Nie czuła tego samego co Steve, a on o tym dobrze wiedział.
- Gdy będę musiał - Oderwał się od niej - To zatrzymam cię siłą.
  Teraz miała szansę. Tak bardzo nie chciała tego robić, szczególnie osobie, która ją kochała, ale musiała.
- Przepraszam Steve - Szepnęła
  Dotknęła jego klatki piersiowej, na której zaraz pojawił się zielono-biały promień. Widziała jego zdezorientowanie i żal o to, że go nie posłuchała. Ellie lekko pchnęła go do przodu. Mężczyzna zatoczył się i upadł ciężko dysząc, i powoli tracąc kontakt ze światem. Uklękła obok jego głowy i położyła rękę na ramieniu.
- Naprawdę przepraszam - Jedna z łez zatrzymała się na jego policzku - Ja go kocham.

Przepraszam, że rozdział taki króciutki, ale zrozumcie mnie. Choroba nie wybiera, a ja już nie wytrzymuje. Zapalenie oskrzeli i cholerny ból głowy ilekroć zasiądę przed moim kochanym laptopem, który chyba już ma mnie dość, bo czasami nie chce współpracować :D
  














6 komentarzy:

  1. BAMBI? Bez takich… ja tak nazwałam u siebie Lokiego… ale dobra. Jestem zbyt nerwowa bo mam zawalony tydzień.
    Ogółem fajnie, ale robi się to monotonne. Ona traci jego, on ją, ona jego, on ją… wpadłam w rutynę. :|

    OdpowiedzUsuń
  2. Sorka za Bambiego :D . Z tym traceniem będzie teraz trochę inaczej :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak z innej beczki, montaż wychodzi ci lepiej niż ludziom z niektórych zwiastunowni. Poważnie, powinnaś pomyśleć nad dołączeniem do którejś, albo założeniem własnej bo super ci to wychodzi. Ja na pewno zaraz bym wepchnęła się do kolejki. ;)

      Usuń
  3. Genialne! Super! Bardzo mi się podoba, pisz dalej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział. Zgadzam się z Fioletowym Piernikiem - on ginie, potem ona i znowu on. A i jeszcze coś – UKRADŁAŚ MI POMYSŁ Z PIOSENKĄ! I to w dodatku tą samą tylko, że w wersji Polskiej. Wydaje mi się, że obejrzałaś Krainę Lodu, ponieważ ta piosenka i to z tą mocą lodu strasznie mi się z tą bajką kojarzy. Czekam na następny rozdział i zapraszam do mnie, bo już 2 rozdział dał o sobie znać:
    http://mara-charles.blogspot.com/
    Pozdrawiam
    Margaret :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej Vint ! Przepraszam, przepraszam, przepraszam !
    Tak sobie wchodzę do ciebie, zobaczyć czy jest coś nowego i tak patrzę na komentarze i takie O.O why tu nie ma mojego ?!
    No więc, tak mam jedną reakcję i to dotyczącą tylko jednej sceny :
    STEVE OPANUJ SIĘ ! No bo serio ile można?! Przecież widać, że ona coś czuje do Loki'ego, a tu taki Kapitan Tarcza xD
    Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale brak weny, zmęczenie i początkująca choroba robią swoje :/
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na nowy rozdział
    Weny !

    OdpowiedzUsuń