wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 20 " Lodowy Bastion cz.2 "

   Klaudia poniekąd cię znam, ale tylko przez bloga. Czytam twojego i nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów. Pomysł świetny. Kelnerka i Rosja oraz polska koleżanka :D Lubię Rosję i ich język.
   Z okazji świąt wstawiam wam drugą część opowiadania.

                                                                       






- Tylko jest jeden warunek - Powiedział Lex.
  Ellie wyczekująco wpatrywała się w maga, który został uwięziony w lodowej klatce. Powinna ona jeszcze przez jakiś czas wytrzymać, bowiem szatynka nie miała tyle energii, by utrzymać twór w całości. Już niedługo jej magia się wyczerpie, a wtedy Lex będzie wolny. Mieli mało czasu, a pytań było jeszcze wiele.
- Jaki? - Spytała
- Jest pewna kraina - Zaczął - Zwie się Jotunheim. Zostawiłem w niej pewną, drogą memu sercu rzecz, której obecnie potrzebuję. Jeśli mi ją przyniesiesz, powiem ci kto wie o tobie wszystko.
- Dobrze przy...
- Nie ma mowy - Loki wystąpił do przodu, przerywając dziewczynie.
- Więc nie pragniesz poznać swojej przeszłości? - Pytanie skierował do Ellie, całkowicie olewając Kłamcę.
  Już nie wiedziała co robić. To wszystko robiło się coraz trudniejsze, a ona nie dawała już sobie z tym rady. Dowiedziała się o wiele za dużo, co zapoczątkowało serię przykrych zdarzeń. Dlaczego to wszystko spotkało właśnie ją? Dlaczego nie może żyć jak normalna kobieta z normalnymi problemami?
  Nagle przed oczami zobaczyła cienie i po chwili klęczała na zamarzniętej ziemi. Cały lód wokół niej zaczął się topić, w tym klatka, w której chwilowo przetrzymywali Lex'a. Poczuła się osłabiona i wyczerpana. Do oczu zaczęły napływać jej łzy bezradności, a skóra zaczęła barwić się na biały kolor. Kolor podobny do szronu. Poczuwszy silne ręce Lokiego, natychmiastowo podniosła na niego smutne spojrzenie. Kontakt wzrokowy nie trwał długo, bowiem uwagę Ellie przykuło coś dziwnego. Skóra maga zaczęła barwić się na niebiesko w tych miejscach, w których ją trzymał.
- Loki - Wskazała na jego ręce
  Mag gwałtownie ją puścił. Już po chwili znów jego skóra była blada, jak zawsze.
- Piękne przedstawienie - Lex zaklaskał, kierując się w ich stronę. Z tylnej kieszeni swojej zbroi wyjął dziwne urządzenie, które po chwili zaczęło pikać.
 Powietrze wokół zaczęło wirować i przybierać wiele barw.
- To nie tęczowy most - Czarny mag wyprzedził Lokiego, który już otwierał usta by coś powiedzieć. - To jest coś bardzo podobnego do waszego teleportu. - Teraz skierował się do Ellie - Będę obserwował twoje poczynania w Jotunheim'ie. Przynieś mi to czego pragnę, a powiem ci wszystko. Odnajdź Thryma, a on wskaże powie ci gdzie szukać.
 Po tych słowach dwoje magów zostało wessanych w mieniący się wir.
- Wrócą jeśli przeżyją - Lex złowieszczo zaśmiał się pod nosem.
                                                                           ~*~*~*~
  Biało, zimno, ciepło i znowu zimno. Jotunheim nie należał do krain, które są godne odwiedzenia czy też zapamiętania. W żadnym razie. Jest to spory kawałek zamarzniętej ziemi, która pękała pod ciężarem lodu. Dookoła góry pokryte puchem. Żadnej żywej istoty lub też roślin, nie mówiąc już o drzewach. Słońce jakby zapomniało o tej krainie i nie wychylało się razem ze swoimi promieniami zza horyzontu. Ciemne chmury pokrywały znaczną część nieba, a tutejsze powietrze było ciężkie i zimne.
  Znów ciepło, tylko tym razem jakby cieplejsze?
  Ellie lekko uchyliła powieki, a jej oczy rozszerzyły się pod wpływem nagłego blasku ognia. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a policzki piekły od zaschniętych łez. Przetarła twarz ręką i rozejrzała się dookoła w celu zlokalizowania źródła ciepła. Ognisko zapalone zostało niecałe dwa metry od niej. Nagle poczuła ruch. Przeniosła ciekawskie spojrzenie na maga, który spał na siedząco, oparty o zimną ścianę groty, w której obecnie byli. Ellie delikatnie dotknęła czoła Lokiego. Nie miał gorączki, a to najważniejsze. Chociaż biorąc pod uwagę panujący tu chłód, nie trudno o przeziębienie. Dziewczyna ułożyła się wygodniej. Przylgnęła bardziej do maga, ale tak, żeby go nie obudzić, bowiem sen jest najlepszym lekarstwem na wszystko, no prawie.
  Wszystko działo się zbyt szybko, bo jeśli spojrzeć na to z perspektywy czasu, to wezwanie Lex'a, jego uwięzienie, a potem ucieczka i przeniesienie do Jotunheim'u, trwało zaledwie parę godzin. Tak mało czasu, a ile może się zdarzyć.
   Ellie wpatrywała się w tańczące na lekkim wietrze ogniki. Wielu uznawało, że ogień jest symbolem ciepła i pokoju, inni zaś twierdzili, że zwiastuje on wojny i śmierć. Dla Ellie był jedynie źródłem ciepła, którego potrzebowała, bez którego na pewno zamarzłaby. Chociaż od pewnego czasu zimno nie doskwierało jej tak jak kiedyś. Teraz jedynie mogła powiedzieć, że jest jej chłodno, ale nie zimno.
   Nagle do głowy przyszedł jej pewien pomysł. Mógł się on wydawać dziwny i głupi, jednak jej natura nie pozwalała na to, aby nie spróbować. Powoli odsunęła się od Lokiego, który pozostawał w głębokim śnie i wyciągnęła rękę ku ognisku.
- Jeśli naszyjnik absorbuje magię, to może też pochłonąć energię ognia - Kiedy wszystko tłumaczyła sobie na głos, wtedy lepiej rozumiała swoje zamiary oraz ich konsekwencje.
  Jej dłoń była coraz bliżej, gdy niespodziewanie została zatrzymana. Obróciła głowę i napotkała parę przenikliwych, szmaragdowych tęczówek. Nie spiesząc się z tłumaczeniami, Ellie cofnęła rękę i spuściła głowę.
- On tak nie działa. - Loki doskonale przewidział zamiary dziewczyny i w porę zareagował. Gdyby nie szybka reakcja, mieliby do czynienia z poparzeniem pierwszego stopnia. - Tylko prawdziwa magia magia może zostać pochłonięta przez naszyjnik.
Ellie spochmurniała. Idealny plan rozgrzania się od środka legnął w gruzach. 
- Tylko ogień krainy Muspelheim może być uznawany za ten, którym można władać - Wyjaśnił. Wolnym ruchem złapał dziewczynę za dłoń i zamknął w swojej. - Jest pewna historia. W krainie Muspelheim mieszka władca Surtur, który jest ogniem, a leżąca na północ od niego kraina Nifheim jest lodem. W wyniku zmieszania obu przepaści Ginnungagap z topniejącego lodu powstała rzeka. Jej krople dały początek życiu w postaci giganta Ymira, który był ojcem wszystkich lodowych olbrzymów.
  Ellie słuchała krótkiej historyjki i mogła przysiąc, że poczuła jak aura Lokiego zmienia się. Podniosła na niego ukradkowe spojrzenie i zobaczyła jak mag zaciska szczękę. Dziewczyna mimowolnie posłała mu wiązkę pozytywnej energii.
- Nie możemy tu zostać - Oznajmił, wstając - Wrócimy na zimie za pomocą Bifrostu.
  Mag wyszedł z jaskini i od razu zniknął. Nagła śnieżyca powodowała trudności z określeniem pozycji i widocznością, dlatego Ellie nie mogła dostrzec Lokiego. Nie słyszała także jak woła strażnika. Wiatr był tak silny, że wszystko zagłuszał.
  Nagle coś rozbłysło. Z dobrą myślą, że Lokiemu udało się otworzyć most, wybiegła na zewnątrz, jednak jej oczom ukazał się przerażający widok. Olbrzymi krater, z którego unosił się dym, a obok mag z jarzącymi się na zielono rękami.
  W oddali słychać było kilka śmiechów i nagle powietrze przeciął lodowy sopel, który zatrzymał się w skale za plecami dziewczyny.
- Życie ci nie miłe, synu Laufeya? - Rozbrzmiał czyiś donośny głos.
   Śnieżyca przestała szaleć i oczom szatynki ukazała się wielka istota z soplem zamiast ręki.
- Zabiłeś swojego ojca i teraz masz czelność stawiać kroki na naszej ziemi?
- Ojca? - Szepnęła Ellie, jednak szybko zrozumiała o co chodzi.
   Jej moc jeszcze się nie odnowiła, ale skupiła się i wyciągnęła przed siebie ręce, z których po chwili wystrzeliły lodowe pasma. W locie zmieniły się w ostre sople i uderzyły jednego z olbrzymów. Loki poszedł w jej ślady i tak samo zaczął atakować. Istoty nie wiedziały co się dzieje, ponieważ były napierane z każdej strony przez klony maga i lodowe strzały Ellie. Nagle dziewczyna doznała kolejnego olśnienia.
- Loki - Zawołała na mężczyznę, który dobił ostatniego z olbrzymów i podbiegł do niej - Oni są z lodu, a lód można stopić prawda? Trzeba ich tylko zebrać w grupkę, a ja zajmę się resztą.
  Mag uśmiechnął się. Stworzył więcej klonów, które skutecznie zapędziły olbrzymy w kozi róg. Kiedy nie miały gdzie uciec, ponieważ natrafiły na skały, wtedy Ellie wykonała swój ruch. Resztkami  magii zaczęła roztapiać śnieg pod stopami istot, a potem zrobiła to samo z nimi samymi.
  Ryki agonii poniosły się i echem odbiły od skał. Ziemią zatrzęsła się, a jeden z olbrzymów wydał ostatnie tchnienie.
  Ellie poczuła nagły ból głowy i osunęła się na kolana. Potarła skronie, jednak to nic nie dawało.
- Wszystko w porządku? - Spytał Loki, klękając obok
- Tak to... to tylko - Nie dokończyła, ponieważ przed sobą zobaczyła parę wielkich łap.
  Obydwoje w tym samym momencie podnieśli głowy do góry i napotkawszy wielkie, czerwone oczy, parę rogów i ostre jak brzytwa zębiska, zaczęli uciekać.
- Co to jest? - Spytała Ellie, pomiędzy hukiem i szalejącą na nowo śnieżycą.
   Nie wiedziała dokąd biegli, ale ważne, że byli coraz dalej od potwora, chociaż w pewnych momentach myślała, że będą martwi.
- Strażnik bramy do Utgardu. - Odpowiedział Loki.
  Kiedy nie słyszeli już przeraźliwego wycia potwornej istoty, przystanęli. Ellie zgięła się w pół nabierając powietrza do piekących od biegu płuc.
- Co teraz zrobimy? - Dziewczyna usiadła na zimnej ziemi. Wiedziała, że zaraz może odmrozić sobie pewną część ciała, ale jeśli by tego nie zrobiła to wylądowałaby twarzą w śniegu. - Utgard jest daleko za nami, a ta bestia nie pozwoli nam przejść przez bramę. I robi mi się coraz zimniej - Dodała po chwili, obejmując się ramionami.
  Loki podszedł do dziewczyny i okrył ją swoim płaszczem. Ukląkł i powiedział:
- Mam plan, ale będę musiał zrobić coś czego nienawidzę. - Ellie spojrzała na niego pytająco. - Taka mała sztuczka ze zmianą koloru.
                                                                          ~*~*~*~
- Loki - Ellie szła krok w krok za Kłamcą, który już przybrawszy swe prawdziwe kolory kierował się w paszczę lwa. 
- Gdyby to było takie proste, to wszyscy by tak robili - Rzucił przez ramię. - Nie okazuj strachu. Oni go wyczuwają.
- Oni? To znaczy...
  Nagle wielka brama ustąpiła. Dwa skrzydła otworzyły się na bok, ukazując swe wnętrze. Przed dwojga magami wznosiła się wielka, lodowa cytadela z mnóstwem wież, na których stacjonowali zwiadowcy. Zewsząd było słychać szepty i pomruki strażników. Nie była to zwyczajna twierdza. Utgard był czymś co można porównać do piekła. Długa, prosta droga ciągnęła się, aż do wielkiego zamku. Po obu jej stronach stały lodowe olbrzymy, trzymające w ręku ostre miecze lub baty, którymi okładali przeróżne istoty. Zostały one pojmane lub też zaciągnięte tu siłą. Karły, elfy i upadli bogowie.
  Ellie podążała za Lokim, który najwyraźniej był przyzwyczajony do takich widoków i w ogóle nie zwracał na to uwagi. Śnieg przybrał barwę czerwieni. Jęki bólu i rozpaczy unosiły się wokoło, by po chwili zniknąć. Dziewczyna zamknęła oczy. Nie umiała tego znieść. Nie chciała już widzieć krwi, która tak bardzo przypominała jej dzieciństwo.
  Nóż
  Ojciec
  Szaleńcze spojrzenie
- Spokojnie - Loki chwycił ją za rękę - Już niedługo to wszystko się skończy. - W tej chwili jego głos był tym co ją uspokajało.
  Magowie przeszli jeszcze parę kroków, by po chwili stanąć u wrót prowadzących do sali tronowej. Strażnicy odsunęli się na boki i pozwolili wejść dwóm magom do środka. Audytorium było w całości pokryte lodem, a gdzieniegdzie można było dostrzec wzory pokryte czerwienią. Na samym końcu pomieszczenia stał wielki tron, także z całości wykonany z lodu, jednak to co znajdowało się za nim przypominało żelazo. Był to posąg, który swoim wyglądem budził respekt. Przedstawiał on zapewne poprzedniego władcę Jotunheim'u. Laufeya.
- Loki - Olbrzym podniósł się ze swojego tronu rozstawiając ręce szeroko na boki. Zszedł z podwyższenia i stanął przed Kłamcą. - Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. - Przeniósł ciekawski wzrok na dziewczynę, stojącą u boku maga. - A ta urocza kobieta to...?
- Ellie - Odpowiedział beznamiętnym głosem Loki. - Jednak nie mam czasu na przyjacielskie pogadanki Thrym'ie. Przybyłem tu po pewną rzecz. Należy ona do Lex'a, który domaga się jej zwrotu.
   Władca zamyślił się. Jego wyraz twarzy z przyjacielskiej zmienił się na podejrzliwą. Zerknął za plecy Kłamcy i skinął na strażników.
- Chyba wiem o co ci chodzi, jednak - Uśmiechnął się złośliwie - Nie tak łatwo będzie można zdobyć ową rzecz.
- Czego więc żądasz w zamian? - Spytała Ellie.
- Dziś wieczorem zaczynają się Igrzyska i wy weźmiecie w nich udział - Wyjaśnił olbrzym, po czym odwrócił się do nich plecami i podążył w kierunku swojego tronu, by na nim usiąść.
 Nagle magowie poczuli na swych nadgarstkach ciężar, a zaraz potem zostali powaleni na kolana.
- Thrym - Warknął Loki. Gdyby jego spojrzenie mogło zabijać, władca dawno leżałby już martwy.
- Jeśli wygracie oddam wam to - Olbrzym wyciągnął zza swojego tronu wielki, złoty miecz. - Chyba wiesz do czego służy - Zwrócił się do Kłamcy.
  Mag ze przerażenia otworzył szeroko oczy
- Wiem czego pragnie Lex, jednak ja nie zamierzał mu tego ułatwiać. Ten miecz wbity w ziemię wywoła...
- Ragnarok - Szepnął Loki. Przez chwilę sam nie zdawał sobie sprawy ze słabości swojego głosu. - Zmierzch Bogów. Walka pomiędzy Bogami, a olbrzymami pod...
- Tak Loki. Pod twoją władzą. - Thrym zamierzał kontynuować tą historię i bardziej pogrążyć Kłamcę - Asgard strawi ogień, wszystkie gwiazdy na niebie zgasną, a ziemię zaleje wielkie morze. Ostatecznie z morskiej toni wyłoni się nowy, lepszy świat bez wojen i przemocy. Wydarzenie te poprzedzi wielka, sroga zima, która zstąpi na Midgard i będzie trwać trzy, długie lata. Ludzie ogrążą się w wojnach, grabieży i przemocy. Zniknie wszelka moralność. Przeżyje tylko jeden mężczyzna i jedna kobieta, którzy skryją się w gałęziach drzewa Yggrasil. Dwa straszliwe wilki – Sköll i Hati – goniące Słońce i Księżyc wreszcie dopadną swe ofiary. Wtedy Słońce i Księżyc przestaną istnieć, gwiazdy pospadają i cały nieboskłon ulegnie zniszczeniu. Loki i Fenrir uwolnią się z więzów i postanowią zemścić się na bogach. Wąż Midgardu wyjdzie z wody na ląd, a Loki, wraz z olbrzymami i innymi sprzymierzonymi mu potworami, na statkach, aby zemścić się na swych wrogach. Heimdal, widząc zbliżających się wrogów, zagra po raz ostatni na rogu Gjallarhorn, tak głośno, że słychać go będzie we wszystkich dziewięciu światach. Pod ciężarem przechodzących po nim gigantów i potworów zawali się również sam Bifrost, Tęczowy Most – przeprawa między światami strzeżona przez Heimdala, boga czujności.
    Nagle drzwi do sali tronowej otworzyły się, a w progu stanął strażnik.
- Panie już czas - Oznajmił
   Thrym nie mówiąc nic więcej, zszedł ze swojego tronu i spojrzał pobłażliwie na Kłamcę, który klęczał przed nim zakuty w kajdany.
- Zamknąć ich w lochach. - Rozkazał, a dwóch, rosłych olbrzymów na rozkaz wzięli więźniów. - Kiedy zaczną się Igrzyska, zobaczymy ile są warci.
                                                                      ~*~*~*~
   Ellie sama nie wiedziała dlaczego Loki nie użył magii i ich nie uwolnił. Może już miał jakiś plan, ale jej wcale nie uśmiechała się wizja Igrzysk.
   Razem z magiem szli równym krokiem, a ciągnące ich kajdany olbrzymy co chwilę za nie szarpały, aby ich ponaglić. Jotuńskie ( Przepraszam za błąd, jeśli owy jest. Nie wiedziałam jak odmienić tą nazwę dop. autorki ) więzienia w żadnym calu nie przypominały tych na ziemi. Tutaj wszystko było wykute w lodzie i kamieniu. Odporność Ellie na zimno zmniejszyła się, kiedy zawitała w tej krainie. Na początku jeszcze mogła wytrzymać, lecz teraz zamarzała. Czy to właśnie jest kara za to, że pomagam Lokiemu, pomyślała. I ten cały Ragnarok.
   Nagle poczuła mocniejsze szarpnięcie za kajdany. Podniosła wcześniej spuszczony wzrok do góry i napotkała parę, jarzących się oczu. Przed nią stał jeden ze strażników i brodą wskazywał, aby weszła do jednej z cel. Nim dziewczyna weszła do klatki, rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu maga, jednak nigdzie nie mogła go znaleźć.
- Gdzie jest Loki? - Spytała.
  Olbrzym nie odpowiedział, tylko złapał ją za ramię i pociągnął. W miejscu gdzie jego skóra zetknęła się z jej, wystrzeliła niebieska, wiązka magii. On jednak nie przejmując się tym wcale, wepchnął Ellie do celi i zatrzasnął kraty.
- Gdzie on jest? - Krzyknęła i dopadła lodowych prętów. Desperacka próba rozwalenia ich za pomocą lodowej magii, nie zdała się na nic. Ellie opadła na kolana, bezsilnie wpatrując się w odchodzącego strażnika. Łzy napłynęły jej do oczu.
- Nie płacz kochanie - Z kąta, ciemnej celi usłyszała słaby głos. Szybko przeniosła tam spojrzenie i po mimo przymrużenia oczu, nie mogła dostrzec nikogo. - Lokiemu nic nie będzie. Jest silny i sprytny, a po za tym nie pozwoli cię skrzywdzić.
- Skąd wiesz to wszystko? - Spytała Ellie
- Znam go od dziecka i może na to nie wygląda, ale on zawsze chronił to na czym mu zależało.
- Kim jesteś?
  Tajemnicza postać wyłoniła się z cienia. Była to kobieta na oko w wieku czterdziestu lat. Miała tak samo jak Ellie brązowe włosy, zielone oczy i owalną twarz. Ubrana była w czarną, podartą już suknię, którą gdzieniegdzie zdobiły złote i srebrne nici. Na odsłoniętych rękach miała siniaki, a na policzku widniało spore rozcięcie. Pomimo niskiej temperatury, nie skarżyła się.
- Nazywam się Sarini i chcę cię uprzedzić, że odbywające się tu Igrzyska nie są niczym przyjemnym. Każdy więzień Thrym'a ma powinność brać w nich udział. Są to walki na śmierć i życie.
  Oczy Ellie rozszerzyły się, a serce pobijało rekordy szybkości.
- Zaczynają się one dzisiaj i trwają przez siedem dni - Kontynuowała - Mają na celu wyłonienie najlepszego wojownika, a nagrodą jest...
- Miecz Ragnaroku - Dokończyła szatynka i szybko poczęła zmieniać temat - Mogę uleczyć twoje rany.
    Sarini nie ukrywając zdumienia, pozwoliła, aby Ellie robiła swoje. W między czasie zaczęła opowiadać jej wszystko na temat zbliżających się Igrzysk. Od zasad, po najlepsze techniki. Jednak, kiedy kobieta chciała podjąć nowy wątek, coś się zdarzyło. Przesył magii zwiększył się, a pomieszczenie spowiła jasna poświata. Nie wiedząc co się dzieje, przestraszona szatynka odskoczyła na bok. Sarini dostała drgawek. Źrenice zatraciły się, pozostawiając tylko białko, co nie było przyjemnym widokiem. Na całe szczęście strażnicy nie zareagowali.
   Kiedy wszystko się uspokoiło, ciało kobiety bezwładnie opadło na ziemię. Oddychała płytko i szybko. Źrenice powróciły na swoje miejsce, a jej magia przestała szaleć.
- Sarini - Zawołała Ellie - Wszystko w porządku? - Spróbowała ją podnieść, ale była dla niej za ciężka. Gdyby tylko miała więcej energii. A jak zabiła tę kobietę? Nie, ona żyje. Oddycha.
- Ty nie jesteś Ellie - Wychrypiała Sarini i podniosła się do siadu. Jej oczy dziwnie błysnęły. - Nazywasz się Arkadia i jesteś moją córką.










7 komentarzy:

  1. OMG!!! Prosze mi nie kończyć w takich momentach!!! Suuuper rozdział. Czekam nieciepliwie na następny rozdział. xoxox

    OdpowiedzUsuń
  2. *zbiera szczękę z podłogi i prosi gestem o chwilę na ogarnięcie tego, co w właśnie przeczytała*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak źle?
      A'propos, czytam twojego bloga. Mam czas i właśnie padam pod tekstami, jakie tam napisałaś :D

      Usuń
  3. Co tu zaglądam po lekkiej nieobecności to trafiam na te (jakże ukochane przez moją skromną osobę) zwroty akcji. Ach zresztą jak zwykle, po prostu masz dar i nie zaprzepaścić tego tylko z powodu braku komentarzy. Ja tak zrobiłam i teraz tego żałuję.Wena czasem kapryśna(jak każda kobieta) czasem przynosi wspaniałe pomysły zaczynam podejrzewać,że masz z nią układ. Tak więc życzę ci wszystkiego najlepszego.

    OdpowiedzUsuń
  4. O miło wiedzieć, ze czytasz me opowiadanie, powiem szczerze, ze akcja może i u mnie nie jest wyszukana, jednakże staram się,jak mogę ^o^

    co do tego rozdziału - szybko wydajesz i ta cześć chyba nawet dłuższa od poprzedniej - albo mi sie tak wydaje XD
    sporo się tu dzieje, oj atmosfera się zagęszcza i jeszcze takie wieści na koniec, strach się bać ! intrygujesz treścią, koleżanko

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! No po prostu wiedziałam! :D

    Shina

    OdpowiedzUsuń