sobota, 12 sierpnia 2017

Hermes bez świadomości - rozdział 33

Obudziłam się nagle, jednak otwierając oczy jedynie westchnęłam, jakby nic nie miało znaczenia. Poczułam pustkę i uścisk w gardle. Moje oczy od razu przyzwyczaiły się do egipskich ciemności panujących w pokoju. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, w płucach piekło, a w kącikach oczu zebrały się łzy. Jednak żadnej nie uroniłam.
Zacisnąwszy mocno zęby, spróbowałam przekręcić się na drugi bok, ale coś mnie zaklinowało. Mocne ramiona oplatały mnie w tali, skutecznie uniemożliwiając mi wydostanie z łóżka. Jednak to był tylko czubek góry lodowej. Kiedy mój wzrok powędrował na nogę, odkrywał, że spoczywa ona w lekkim gipsie. Załamana na wspomnienie ubiegłego dnia, od razu skrzywiłam się, klnąc w myślach na wszystko i wszystkich.
Nabrałam powietrza w płuca, ale to też przyniosło mi ból.
- Nie śpisz już? - odezwał się Alucard, wtulając twarz w mój kark. Przeszły mnie dreszcze.
- Co się w ogóle stało? - spytałam.
Wampir niekoniecznie chciał mi odpowiedzieć. Po długim czasie milczenia słyszałam tylko jego westchnienie, a potem poczułam jak zabiera ręce i przewraca się na plecy. Odwróciłam się z grymasem bólu w jego stronę.
- Tydzień – powiedział wolno. - Tydzień leżałaś w śpiączce. Kiedy przyszedłem do twojego domu, leżałaś na ziemi cała we krwi. Ktoś cię nieźle poharatał.
Moje oczy rozszerzyły się nagle. Tydzień? Tydzień byłam nieprzytomna?!
- Ale teraz jesteś wśród żywych – widać, że kompletnie coś mu tutaj nie pasowało. Wyglądał jakby był obrażony, albo poddenerwowany. Z dwojga złego lepiej, żeby to nie dotyczyło mnie.
Alucard szybkim ruchem obrócił się i zawisł nade mną z kwaśną miną.
- Nie rób tak więcej – zbliżył się do mnie, a ja w przypływie przerażenia zamknęłam mocno powieki, ściskając także pościel, w którą byłam zaplątana. Kiedy nic nie nastąpiło, uchyliłam lekko powieki. Nie spodziewałam się zobaczyć smutnego wampira, jednak to była prawda.
Alucard delikatnie odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy. Zaczął błądzić dłonią po moim brzuchu natykając się jednocześnie na bandaż, którym mnie owinięto. Spojrzałam na jego kuszące usta, a potem wyciągnęłam przed siebie ręce. Oplotłam nimi jego szyję, palcami przeczesując jego aksamitne, czarne włosy. Wampir wpił się najdelikatniej jak tylko umiał w moje usta, niemalże je gładząc swoimi wargami. Ich miękkość wywołała u mnie dreszcze. Alucard zniżył się jeszcze bardziej, wspierając się na łokciu jednej ręki, drugą nadal masując mój brzuch. Jęknęłam w przypływie nagłej przyjemności, kiedy pocałunkami przeszedł na obojczyk, a potem na szyję.
Mój puls przyśpieszył, co na pewno wyczuł. Zamglonym wzrokiem, wpatrzona w biały sufit wiłam się pod nim jak zwierze, jak ofiara złapana przed drapieżnika. W brzuchu czułam silne zrywy motyli, które trzepotem skrzydeł łaskotały mnie od środka. Wyplatałam palce z włosów wampira, by zając się jego koszulą, w której spał. Dobrałam się do guzików, które wcale nie chciały być rozpięte. Trudziłam się z nimi dobrą chwile, nim Alucard złapał moje dłonie i odsunął je od siebie. Wyprostował się, taksując mnie wzrokiem pożądania. Zagryzłam dolną wargę, mając jednak w głowie kilka zahamowań lub szczyptę niepewności.
- W twoim stanie to trochę niebezpieczne – powiedział z wyższością w oczach i drwiną w głosie.
Mimo bólu, dotyk wampira przynosił mi ulgę, a jego chłód bijący z ciała skutecznie hamował moje gwałtowne ruchy. Zmierzyłam go wzrokiem.
- W moim stanie wiele rzeczy przyniosłoby negatywny skutek, więc nie pieprz! - wampir gwizdnął ze zdumienia i uśmiechnął się szeroko.
Szybko pozbył się koszuli co wywołało u mnie dreszcz podniecenia. Dosłownie połykałam go wzrokiem. Idealnie wyrzeźbiony brzuch przykuł moją uwagę na zbyt długi czas, bym mogła zarejestrować fakt, że i ja powoli traciłam górną część garderoby. Kiedy zostałam w samej bieliźnie, wzdrygnęłam się. Ciało wampira przylgnęło do mojego, co wywołało u mnie falę zimna. Nasze usta znów do siebie przylgnęły.
Na prawie nagim ciele ponownie poczułam dotyk zimnych dłoni Alucarda. Błądził nimi, zataczając kółka i kreśląc różne znaki. Oderwawszy się od moich ust, spojrzał w moje oczy z tajemniczym uśmieszkiem, a potem zniżył się. Pocałunkami zjechał na mój tors, brzuch, aż dotarł do zarysu kości biodrowych. Uniosłam się nieznacznie na łokciach, chcąc zobaczyć do czego zmierza, jednak nie było mi to dane. Jakimś cudem zdążył przygwoździć mnie do łóżka. Moje ręce zaklinował nad głową. Gdyby nie fakt, że go pożądałam, miałabym wrażenie, że chce mnie zgwałcić w najbardziej niekonwencjonalny sposób.
- Ja tu działam – przyłożył mi palec do ust, kiedy chciałam coś powiedzieć.
Potrząsnęłam głową.
- Stajesz się przewidywalny – powiedziałam hardo, patrząc mu w czerwone tęczówki, które nagle zapłonęły.
Alucard raz jeszcze mnie pocałował, a potem, w mgnieniu oka zastygł w miejscu, zamykając oczy i klnąc po cichu.
- Co jest.... - zasłonił mi dłonią usta.
- Zamknij oczy – nakazał stanowczo, czemu nie mogłam się sprzeciwić.
Zamknęłam oczy, a moje ciało nagle straciło pod sobą oparcie, by po chwili odzyskać je na nowo. Przestraszona, z szybko bijącym sercem otworzyłam szeroko oczy. Nie mogłam niczego dostrzec, bo ciemność panująca tam gdzie właśnie byłam, skutecznie utwierdziła mnie w przekonaniu, że chyba oślepłam.
- Nie bój się – nade mną pojawił się wampir, delikatnie gładząc mnie po policzku.
- Co się stało?! - spytałam, próbują uspokoić oddech. Przyszło mi to nawet z łatwością, kiedy pocałował mnie w czubek głowy. - Gdzie jesteśmy? Strasznie tu ciemno.
Nie minęła nawet sekunda, kiedy wypowiedziałam ostatnie zdanie, a pomieszczenie nagle rozbłysło światłem kilku świec. Od razu skojarzyłam fakty i spojrzałam srogo na wampira.
- Mój pokój – przewrócił się na plecy, układając ręce pod głową.
- Zimno tu – otuliłam się rękoma, jakby to miało mi w jakiś sposób pomóc. Fakt, że byłam w samej bieliźnie tylko to pogarszał, a wampir chyba zdawał się mieć z tego niezły ubaw. - Nie śmiej się!
- Jakże bym mógł – odsunął się trochę, by wydobyć spod swojego ciała skrawek pościeli. Pociągnął go i poklepał miejsce obok siebie.
Niepewnie i z ociąganiem ułożyłam się u jego boku, niemalże się w niego wtapiając. Czując ukłucie bólu w okolicy brzucha, zmarszczyłam nos. Do tego noga w gipsie. Wszystko byłoby idealne bez tego świństwa.
- Makube cię szuka – powiedział nagle Alucard. - Kiedy my się zabawialiśmy w łóżku na górze, on właśnie do nas szedł.
- I pomyślałeś, że jedynym wyjściem będzie przeniesienie nas do ciebie? - cóż, pytaniem bym tego nie nazwała, ale chciałam by wampir mi przytaknął, co po chwili uczynił.
- Jeszcze przyjdzie na to czas – westchnął przeciągle.
Teraz wyglądał jak zwykły mężczyzna. Człowiek. Niczym nie różnił się od innych. Przynajmniej do czasu, aż nie otworzył oczu, które w mroku błysnęły czerwienią. Kiedyś bym się tego bała, ale teraz było mi to niemalże obojętne. Chciałam być blisko niego, bo czułam się bezpiecznie.
- O czym myślisz? - spytałam szeptem, kiedy wampir milczał przez dłuższą chwilę.
Alucard zmarszczył nos.
- O tym, że zaraz dostanę opieprz od Integry – powiedział wolno, jakby od niechcenia.
Nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Odbiły się od ściany, a w progu stanęła blondynka. Już z daleka wyczułam, że nie ma dobrego humoru. Skurczyłam się w sobie, tłumiąc pisk przerażenia, kiedy poczułam jak wampir zaciska dłoń na moim ramieniu. To dodało mi trochę otuchy.
- Alucard! - zabrzmiał jej złowrogi głos.
Uniosłam się lekko do góry, by móc zobaczyć jej zbliżającą się sylwetkę.
- Słucham? - zakpił. - Szukasz czegoś?
- Kogoś! - zbliżyła się do łóżka i zmierzyła nas wzrokiem. - Miałeś mi powiedzieć, kiedy się obudzi.
Alucard poniósł się do siadu, uginając nogę w kolanie, na której oparł rękę.
- Chciałem, naprawdę – widać, ze miał z tego niezły ubaw. - Ale skusiły mnie kobiece atuty, a wiesz jak mężczyźnie trudno oprzeć się... - zamilkł, a na jego twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.
W progu stanął ktoś jeszcze. Pokój nagle zatopił się w przenikliwym mroku, by nagle, po chwili rozbłysnąć na nowo. Tym razem zapłonęły wszystkie świece, a ja kątem oka dostrzegłam Alex'a i Makube stojących obok Integry.
- Natalie?! - wbiegli oboje.
Czułam, że nie ominie mnie niemiła rozmowa.
- Hej – wydukałam cicho. Nagle zrobiło mi się smutno.
Makube wpadł na łóżko i przytulił mnie mocno. Straciłam na moment oddech.
- Cieszę się, że żyjesz – zmartwienie w jego głosie dowodziło wszystkiemu. To co się stało nie było snem.
Makube oderwał się ode mnie. Jego wzrok przesunął się po moim ciele. W sumie ono błagało jedynie o pomstę. Całe w skazach, siniakach i bandażach. Integra łypnęła kątem oka na wampira, który przymknął na sekundę oczy, a zaraz potem wstał. Przestraszona, że zostawi mnie z tym samą, wybałuszyłam na niego oczy, w których zawarta była wiadomość: Nie zostawiaj mnie.
- Idziemy – Integra machnęła na niego ręką, ale wampir zatrzymał się w pół kroku. Blondynka nie wyczuwszy jego obecności tuż za sobą, także się zatrzymała i obróciła.
- Czuję się odpowiedzialny za udział w tej rozmowie – spojrzał na mnie, uśmiechając się kącikiem ust. Ucieszyło mnie to. W sekundę wyzbyłam się strachu rosnącego w moim sercu.
- Słucham? - Makube zwrócił się w jego stronę, Integra obdarzyła go zdziwionym spojrzeniem, a Alex pozostał niewzruszony panując nad wszystkim, by w razie potrzeby zainterweniować.
- To co słyszałeś – wampir stanął pewnie, choć w samych spodniach nie uchodził za groźnego. - Znalazłem ją prawie martwą w domu. Ciebie tam nie było.
- Oskarżasz mnie o coś? - ksiądz zacisnął ze złości dłonie w pięści. Z jego oczy emanowała wrogość. Obydwoje mierzyli się spojrzeniem, posyłając sobie błyskawice i jeśli nawet Alucard górował na Makube, to ten nawet się nie wzdrygnął.
- Jeszcze nie.
Bałam się zabrać głos, który uwiązł mi w gardle. Stałam pomiędzy przysłowiowym młotem, a kowadłem i nieszczególnie chciałam cisnąc się między ten konflikt, ale zmuszona byłam zainterweniować. Nawet jeśli był to tylko jęk bólu i nagłe nadejście nudności.
- Nat? - Alex zareagował jako pierwszy, podbiegając do mnie i łapiąc nim spadłam z łóżka.
Zrobiło mi się słabo, uderzyła we mnie fala ciepła, a potem zaatakował mnie nagły ból w brzuchu. Gdyby nie fakt, że dokuczyła mi także nagła słabość, to...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz