sobota, 12 sierpnia 2017

Jak bardzo zbliżam się do końca, Hermesie? - rozdział 39

- Pierwszy oddział ma się wycofać – nakazał donośnym głosem Makube, spoglądając na biegnących jego stronę księży. Ich sutanny powiewały na wietrze niczym skrzydła, a wyglądali niemalże jak plaga. - Zebrać amunicję i powoli wycofać się do punktu zbiórki.
- Drugi oddział to samo – Maxwell stanął obok księdza. - Za dziesięć minut macie się rozstawić w lesie. Przekażcie dalej.
Deszcz ciężkimi kroplami uderzał o liche konstrukcje kolorowych liści, zimny wiatr podrywał je do szalonego tańca, a śmigające wokół białe kule, rozrywały je na malusieńkie strzępki. Alex, który walczył na samym przodzie, był głuchy na świat. Skupił się na czarnym demonie o rogach niczym u byka, który raz za razem ranił jego ciało, samemu pozostając prawie nietykalnym. Jego regeneracja była na wysokim poziomie i tak łatwo nie dało się go zadrapać. Szybkimi ruchami unikał każdego ataku księdza, jego bagnetów oraz poświęconych kul wystrzelonych z daleka.
Fala śmiertelnych ataków raz powaliła demona na kolana, jednak ten szybko zmienił się w czarny dym i ulotnił się krok dalej. Utrzymywał pozycję gotową do każdego wyprowadzanemu przeciw niemu atakowi, jednak nie spodziewał się jednego.
Victoria natarła na niego od tyłu, przebijając jego ciało na wylot. Krew trysnęła, echo krzyku agonii poniosło się między drzewami uderzając w każdy zakątek lasu. Wampirzyca przeciągnęła ręką wzdłuż jego ciała, rozerwała je na strzępy oddzielając od siebie korpus i nogi, jednakowoż spotkała się zaraz z silnym ciosem wyprowadzonym z jej prawej strony. Krzyknęła zaskoczona, cofając się.
- Nie tak, nie tak – demon cmoknął na nią, uśmiechając się i prezentując ostre uzębienie.
Vincent doskoczył do niej, powalając na ziemię nieludzką siłą. Otworzył szeroko paszczę i wgryzł się w jej gardło.
- Victoria!
Alucard chwycił w pasie demona i pociągnął za sobą. Oboje spleceni w bitewnym uścisku przeturlali się dalej, brocząc w błocie i kałużach. Wampir szybko zerwał się na równe nogi, dopadając wroga ponownie. Nie miał zamiaru teraz używać pistoletów, bo wiedział, że i tak to nic nie da. Przynajmniej nie teraz.
Zamachnął się dłonią celując w kark wroga, jednak jego atak nie trafił celu. Vincent uchyliwszy się przed białą rękawiczką z pentagramem kopnął wampira w brzuch. Ciemne cienie oplotły jego nogi i pociągnęły do góry. Płaszcz wampira zawisnął w powietrzu bez właściciela.
Alucard zmaterializował się za Vinem, chwycił go za gardło i skręcił w jednych szybkim ruchu. Chwila spokoju trwała zaledwie kilka sekund, nim ciało Vincenta spowiła czarna mgła. Ulatniający się dym poszybował w górę, nad głowami żołnierzy Hellsing, którzy zostali by osłaniać tyły.
- Mistrzu! - Seras pojawiła się obok wampira.
- Musimy go zwabić w pewne miejsce – zwrócił się do dziewczyny, która skinęła głową na znak, że wszystko rozumie i, że wie jaka będzie jej rola. - Będziesz razem ze mną osłaniać Natalie i kilka oddziałów Iscariot, które w tym momencie przygotowują się do ataku wokół bunkru.
- Gdzie ona jest? - spytała blondynka, wędrując wzrokiem po zebranych oddziałach.
- Czeka na nas razem z Pipem, Integrą i dowódcami Iscariot.
- Ten plan w ogóle się powiedzie?
Alucard wzruszył ramionami, sięgając po swój brudny płaszcz.
- Nie mam pojęcia, Seras. Nie mam pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz