Jak co dzień obudziłam się o czwartej po południu, zmęczona i niewyspana zeszłam do kuchni i razem z dwoma innymi współlokatorkami zjadłam byle jakie śniadanie, które przeważnie składało się z jednej kromki chleba i czegoś jeszcze co znalazłam w lodówce z wczorajszego dnia.
Maggie i Aly miały po dwadzieścia parę lat, natomiast ja dopiero dobijałam piętnastu. Na życie zarabiałam sprzedając własne ciało w domu uciech wielkiej mamy Eddie. Eddie była miłą kobietą, na oko czterdziestoletnią. Dużo jej zawdzięczałam, bo to właśnie ona przygarnęła mnie pod swój dach, zabrała z ulicy, nakarmiła i napoiła. Nie umarłam w jakimś rowie tylko dzięki niej.
- O której zaczynasz? - Maggie zwróciła się do swojej blondwłosej koleżanki, która siedziała obok niej.
- Chyba o szóstej, a ty? - odparła, a następnie zwróciła się ku mnie.
Wzruszyłam ramionami, żując powoli suchy chleb posmarowany odrobiną masła.
- Drake ma po mnie przyjść – powiedziałam.
Drake był kolejną osobą, która się mną opiekowała od czasu, kiedy zamieszkałam razem z Maggie i Aly. Był to młody mężczyzna w wieku dwudziestu sześciu lat. Zawsze bawiło minie, to jak naśmiewał się z moich współlokatorek. Naśladował ich sposób mówienia i poruszania się, co zawsze mnie rozweselało.
Odeszłam od stołu i powróciłam do skromnego pokoju, który urządziłam według własnego uznania. Do czasu, aż Drake po mnie nie przyjdzie miałam zamiar poczytać książkę, jednak pchnięta dziwnym przeczuciem podeszłam do okna i wyjrzałam na brudną, zaśmieconą i zaludnioną bezdomnymi ulicę. Po drugiej stronie zauważyłam postać w płaszczu i z kapturem na głowie. Przyglądałam się jej przez chwilę z ciekawością, aż postać nie podniosła na mnie wzroku. Lubieżny uśmiech górował na jej twarzy, a w oczach mogłam dostrzec – nawet z tej odległości – ogniki ciekawości.
Przerażona odsunęłam się od okna, uprzednio zasłaniając rolety. A potem poczułam paraliżujący strach.
- Nat, wszystko w porządku? - odwróciłam się w stronę Drake'a, który opierał dłonie na moich ramionach. - Jezu.
- Nie strasz mnie tak! - jęknęłam przerażona.
- Wyglądasz jak trup, który zobaczył ducha – dotknął mojej bladej twarzy. - Na pewno się dobrze czujesz? Może chcesz dziś zostać w domu?
- Tak i co jeszcze? Potem znów będę musiała słuchać narzekań Aly.
- Mówiłem ci, żebyś ją olała.
Wyminęłam go bez słowa.
- Chodź, bo się spóźnię.
*-**-*
Odprawiłam miłym uśmiechem starszego pana, który dość często do nas zaglądał, a który gustował w nastoletnich brunetkach. Zawsze skarżył się na to, że żona nie daje mu tego o co prosi, dlatego też zadowala się w burdelu, gdzie klienci są szanowani z godnością, a nasze usługi zawsze dopięte na ostatni guzik.
Przez głowę wciągnęłam obcisłą, czarną bluzkę z guziczkami u kołnierzyka, na nogi wsunęłam jasne dżinsy i tak ubrana czekałam niecałe pięć minut na następnego klienta. Drzwi do pomieszczenia, w którym panował przyjemny półmrok otworzyły się z cichym szelestem, a w progu stanęła wysoka postać odziana w płaszcz. Zdjąwszy z głowy kaptur, przysłaniający całą twarz, postać weszła do środka, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Przez dosłownie moment przez moją głowę przeleciała myśl, która przywiała mi obraz sprzed paru godzin.
- Witaj – powiedział uprzejmie mężczyzna, rozbierając grube ubranie. Został jedynie w t-shircie oraz w bojówkach. Kiedy podszedł bliżej uderzył mnie zapach tytoniu i tanich perfum, dlatego niezauważalnie wykrzywiłam usta w grymasie, a potem przywiałam na twarz firmowy uśmiech wyćwiczony od wielu, wielu lat.
- Będę ci służyć Panie – powiedziałam standardową formułkę, oplatając go za szyję, kiedy mężczyzna zaczął składać na mojej szyi pocałunki, rękoma schodząc bardzo szybko do guzików spodni.
- To nie będzie nam potrzebne, prawda? - spytał zadziornie, przygryzając mocno płatek mojego ucha, z którego pociekła stróżka krwi. Z moich ust wydobył się jęk bólu.
Jednak... Musiałam to wszystko wytrzymać, by móc dalej żyć. Zgadzałam się na tego typu pracę nie z własnej woli, a z powodu wdzięczności, że ktoś dał mi dach nad głową.
Kiedy szanowny klient został poinformowany, że czas mu się skończył, wyswobodziłam się z jego ramion i zaczęłam ubierać.
- Hej, poczekaj – złapał mnie za łokieć i pociągnął z powrotem na łóżko. - Zróbmy to jeszcze raz. Jesteś nieziemska.
- Wybacz, ale to nie ode mnie zależy ile czasu mam poświęcić klientowi – wydukałam.
Powoli zaczęło się robić nieprzyjemnie. Facet zaczął się naprzykrzać.
- Proszę mnie puścić, inaczej zawołam ochronę! - powiedziałam dość grzecznym tonem, na który było mnie jeszcze stać. Zacisnęłam pięści.
Mężczyzna nakrył mnie swoim ciałem, dotykając wewnętrzną stronę ud. Jego lubieżny uśmiech wyłonił się spod maski opanowania i spokoju. Unieruchomił moje ręce nad głową i ponownie zaczął całować.
Wyrywając się ze stalowego uścisku, zaczęłam go kopać i krzyczeć. W jego oczach widziałam obłęd, kiedy z kieszeni bluzy, która leżała obok wyciągnął nóż. Stal błysnęła i wbiła się w łóżko niebezpiecznie blisko mojej twarzy. Krzyknęłam przerażona.
Nagle drzwi do pokoju zostały wyważone, do środka wbiegło dwóch ochroniarzy i siłą zerwali ze mnie obłąkanego mężczyznę. Jednak nim zdążyli go wyprowadzić, napastnik po raz ostatni dobył noża, uprzednio wyplątując się z objęć osiłków.
Na brzuchu poczułam ciepło, a potem pieczenie. Zawyłam z bólu, chwytając się za rozciętą skórę, krew tryskała na wszystkie kierunki, a ten epizod do końca życia zapisał mi się w pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz